Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Lis 23, 2021 9:46 pm

Wanda się nie bała i była ostatnią osobą, by uciekać przed Hetmanem. Nigdy jednak nie doszła ze sobą do porozumienia czy była to brawura, realna odwaga, głupota czy po prostu naprawdę nie obchodził jej gniew drugiego najpotężniejszego człowieka w kraju. I choć miała już ten zaszczyt poznania Hetmana, to jednak wciąż zastanawiało ją to dlaczego tak wiele osób… no właśnie, robiło z tego wielkie coś, nie wiadomo o co.
- Nie o to mi chodziło. Nigdy nie miałam dobrej, czy choćby sensownej więzi z moim ojcem. Nawet jeśli nie bardzo mnie obchodzi co mógłby o mnie myśleć, to nie chciałabym, by przeze mnie cokolwiek między wami się zepsuło. – stwierdziła całkiem prawdziwie, bo przecież tak właśnie było, że zależało jej na Kostku i tym, by ich relacja w żadnym przypadku mu nie zaszkodziła. - Wydaje się być wyjątkowo przywiązany do tradycji jak ty. O ile nie bardziej, dlatego zwróciłam uwagę na to, że niekoniecznie nadaję się na przyszłą żonę syna Hetmana. – no bo gdzie? Była prostym żołnierzem… no dobra, nie była, ale nie zmieniało to faktu, że jednak była żołnierką, a nie pieprzonym pieskiem salonowym, który wzdycha na widok męża i przechadza się w ślicznych, koronkowych sukienkach! - I nadal mnie nie obchodzi kim jesteś ani kim realnie jest twój ojciec. Żebyśmy mieli jasność, mówię o zagrożeniu dla waszej prywatnej relacji. Umiem poradzić sobie z wysoko postawionymi zakonserowanymi wojskowymi, ale ojciec mojego ewentualnego męża może mnie trochę… onieśmielać. – bo wtedy przestanie być już Hetmanem koronnym i stanie się tak po prostu ojcem mężczyzny, którego kocha. Właśnie teraz do niej dotarło, że Kostek to właściwie miał całkiem łatwo, ponieważ w przeciwieństwie do Wandy wcale nie musiał się wkupić w niczyje łaski, bo rodzina Wandy nie istniała w tym Planie, a świętej pamięci ojciec nawet nie mógł mu odpowiednio po ojcowsku pogrozić.
- To cudownie, będziesz wspaniałą planerką ślubną. – zaśmiała się rozbawiona wizją El-Galada biegającego po kwiaciarniach, salach, wybierającego torty weselne i wszystko inne. - Żartuje, ale i mówię poważnie. Chodzi mi o to, że możesz mieć jakąś wizję tego jak mogłoby to wszystko wyglądać, a dla mnie ważny jesteś Ty. Więc możesz powoli wyjmować swoje pamiętniki. – wyszczerzyła się do niego ponownie śmiejąc się pod nosem na myśl o Kostkowych pamiętnikach i zapiskach dotyczących romantycznego ślubu gdzieś w małym kościółku przy uroczym lesie.
- To… co dalej? – spojrzenie Wandy nieco spoważniało, gdy weszła na ten niepewny grunt, bo oto znowu czekało ich nie lada wyzwanie. - Moglibyśmy spróbować określić… granice? Cholera, nawet nie wiem jak to ująć. Kompromisy? Chcę by było tak pięknie jak się teraz czuję, ale czy naprawdę to jest w porządku? Kocham Cię i ostatnie czego pragnę, to zmuszanie Cię do czegoś, co dla Ciebie jest nieprzyjemne.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Lis 24, 2021 8:14 am

Teść.
Wielki Hetman Koronny.
Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polsko-Elfickiej. Jedna z najpotężniejszych istot na tym Planie, osoba budząca gargantuiczny respekt i szacunek, a u niektórych paranoiczny strach.
Kostek całkiem długo – jako dziecko – nie zdawał sobie sprawy z pozycji Hetmana. Dla niego był ojcem. Tatą, tak? Kimś, kto budował z nim wieże z klocków i robił donośne „CIUUUUU-CIUUUUUUU”, gdy startowała kolejka elektryczna. Kimś, kto dawał mu szlaban, bo wyczuł papierosy i kimś, kto opierdalał go za gorsze oceny.
- Jest tradycjonalistą, to prawda… ale nigdy nie krytykował czy komentował moich wyborów. Nie podobało mu się ani trochę, że studiowałem na politechnice a nie na WAT-cie. – wzruszył ramionami. Żadnego „co ty robisz ze swoim życiem?”, nic z tych rzeczy. Po maturze został wprost zapytany, na którą uczelnię i na jaki kierunek planuje aplikować, by ostatecznie otrzymać ciężkie westchnienie, pokiwanie głowy i słowa, że to bardzo dobry kierunek studiów i że z pewnością się dostanie. – Powiem Ci, że dla mnie to… tata. Po prostu. Ktoś, kto przebierał się za Świętego Mikołaja i ktoś, kto rano pije kawę i czyta gazetę i ziewa przy stole.
Jak jest się blisko z kimś, kto potrafi onieśmielać innych, to człowieka potrafi czasem dziwić, jaki wpływ ma rzeczona osoba na innych – że faktycznie istnieją jednostki, które mogą czuć się przytłoczone. Z drugiej strony to i on sam, zwłaszcza w mundurze, tytułował własnego ojca stopniem. Bo tego wymagał regulamin.
Zaśmiał się. Tak, doskonała planerka i kwieciarka, wybitna florystka i znawca delikatnej sztuki origami, jak poskładać chustę tak, by wyglądała jak korona albo łabędź. Podniósł się z podłogi i wyprostował, wypuszczając dłonie Wandy. Tylko i wyłącznie po to, by zająć miejsce obok niej.
- Nie mam – odparł już poważniej. – To nie jest tak, że ja mam zawsze wszystko zaplanowane dwadzieścia lat do przodu. Przede wszystkim improwizuję. A to że mam jakieś… teoretyczne wyobrażenia, to zwykle mijają się z rzeczywistością. W jednym z nich jesteś moją żoną i w wolnym czasie pieczesz suflety i haftujesz, a ja koszę trawnik i strugam krzesła. Za cholerę nie znam się na struganiu i nigdy nie miałem w dłoni kosiarki. – Potrząsnął głową i rozłożył nieco bezradnie ręce na boki. Bo, tak szczerze mówiąc, gdyby wyrzucić Kostka w romantycznym drewnianym domku przy lesie, to byłby to spory problem. Kostek nie nawykł do takich prac dookoła domowych. Był perfekcjonistą i pedantem, więc miał mnóstwo dobrych – bądź też przesadnych – nawyków sprzątających, ale nigdy nie trzymał w ręku siekiery, kosy, kosiarki. Nie rozpalał samodzielnie w piecu.
- Nieprzyjemne? – powtórzył z rozbawionym powątpiewaniem, unosząc jedną brew. – Urocze przekonanie. - Pokręcił powoli głową, splatając swoje palce ze sobą.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Lis 24, 2021 11:06 am

Nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, że nawet sam Hetman Koronny był po prostu normalnym człowiekiem i w prywatnym czasie tak jak każdy jadał niedzielne obiady z rodziną, chadzał na place zabaw z małym Kostkiem i po prostu był tatą. Natomiast zupełnie czymś innym była powoli tworząca się wizja bycia jej teściem na co wcale nie była przygotowana i nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie.
- Wiem, że to twój tata i że nigdy nie patrzyłeś na niego jak reszta narodu. Po prostu dla mnie abstrakcją jest, że może pojawić się ktoś jeszcze kto poza tobą mógłby być jakąś formą rodziny dla mnie, nie jestem do tego przyzwyczajona. – ani jej ojciec, ani jej matka szczególnie nad tym nie pracowali, by Wanda mogła mieć normalną rodzinę, dlatego ta koncepcja wydawała się cokolwiek nierealistyczna i zwyczajnie dziwna. - Z pewnością będzie uroczym teściem. – matko bosko częstochowsko jak to dziko brzmiało w jej ustach! Nagle przed oczami stanęły jej rodzinne niedzielne obiadki, które razem z Kostkiem spędzali u Hetmana, wspólne święta… Stop! To się zdecydowanie za szybko działo i dobrze, że tylko w jej biednej głowie, bo chyba zeszłaby na zawał.
- Masz bardzo nierealistyczne wizje na mój temat. – stwierdziła z przekąsem na to pieczenie sufletów. Kucharka była z niej żadna i nie spieszyło jej się, by to zmieniać. Nawet dla Kostka. Nie bez przyczyny to ona zasugerowała, że chciałaby go oglądać w swojej kuchni, nawet gdyby miał tylko robić im poranną kawę.
- Po prostu większość ludzi, których znam ma marzenie, wizje, coś… na temat swoich ślubów. Jakieś wyobrażenie do którego chcą dążyć, by zrealizować tę wizję. Dlatego założyłam, że ty też mógłbyś mieć wymarzony ślub. Będziemy się martwić jak już realnie się na to zdecydujemy. – jakkolwiek nie lubiła odkładać trudnych decyzji na później, to w tym jednym momencie nieco odetchnęła z ulgą. Chciała związać się z Kostkiem, ale gdyby dzisiaj wpadł na szalony pomysł oświadczenia się jej… nie miałaby serca mu odmówić, nawet jeśli byłaby pieruńsko przerażona tą wizją.
Zmieniła lekko swoją pozycję siadając bardziej bokiem, by móc spoglądać swobodniej na mężczyznę. Wsunęła prawą dłoń na jego kolano, gładząc go czule.
- Nie bądź niedorzeczny, wiesz o co mi chodzi. – łagodnie skarciła go, ale tylko trochę bez dodawania uszczypliwego tonu do swojej wypowiedzi. - Mówię o odczuciu względem twoich przekonań. – Kostek jakoś bardzo nie chciał współpracować, chociaż doskonale wiedział co Wanda miała na myśli. Zamiast tego jakby zmieniał temat, czepiając się słówek!
Dłoń powędrowała w górę sunąc niebezpiecznie po udzie, biodrze wspinając się na bok i aż na klatkę piersiową, gdzie się zatrzymała. Nie musiał jednak długo czekać, by Wanda znowu była po prostu Wandą. Pchnęła go mocno, by poleciał na kanapę, całkowicie wykładając się plecami na miękkim posłaniu, a ona szybko do niego dołączyła podtrzymując się na dłoniach, wisząc tuż nad nim, ledwie muskając jego usta.
- Nie drocz się ze mną. – lewa dłoń błądziła w okolicach boku jeszcze sunąc po materiale bluzy, ale w każdej chwili mogła się wsunąć pod nią jak zwinna jaszczurka. - Chciałam być uprzejma, zapytać, porozmawiać, ale mogę się też sama przekonać, jeśli nie chcesz współpracować. – na jej ustach zagościł doskonale mu znany zawadiacki uśmiech zwiastujący nic innego jak same kłopoty.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Lis 24, 2021 11:55 am

Kostek zaraz przeskoczył myślami z ojca na matkę – a zaraz za nią było przecież jego młodsze rodzeństwo. Do tego szereg kuzynów (głównie od strony matki), wujków, ciotek i fakt, że król był jego ojcem chrzestnym. Miał całkiem sporo członków rodziny bliższej i dalszej, a później… musiał zacisnąć usta, by nie zaśmiać się w głos na wizję swojej matki, która ze zmartwioną miną zakłada Wandzie pasmo włosów za ucho i mówi, że ojej, jaka jest bledziutka i pewnie jest strasznie głodna, bo w tym wojsku to karmią jak w więzieniu.
I to rozbawienie sprawiło, że już nie dał rady na stwierdzenie Wandy, że Hetman będzie uroczym teściem. Roześmiał się, lecz śmiech bardzo szybko przekształcił się w bardzo udawany kaszel - Kostek usta pięścią zasłonił, wciąż tak samo diablo rozbawiony.
- Tak. W prezencie ślubnym podaruje nam czołg – i znów się roześmiał, lecz tym razem nie próbował już markować śmiechu kaszlem.
Dla niego ta abstrakcja była sporo mniejsza, bo przecież już znał Hetmana od ludzkiej strony i zdawał sobie sprawę, że ten jest kompletnie normalnym człowiekiem, znaczy się elfem. Nie żadna mityczną postacią, nie jakąś nadludzką istotą o boskich mocach.
- Na tym polega ich absurd. Wiem, że nie potrafisz piec i wiem, że za nic w świecie nie wystrugałbym krzesła – nie no, z krzesłem powinien dać sobie radę. Obejrzeć takie najpierw z każdej strony, a później na spokojnie i na sucho przygotować w głowie projekt i finalnie wystrugać. Może dałoby radę. Na pewno od strony konstruowania krzesła na papierze wszystko było doskonałe, wykonanie mogłoby pójść nie tak. – Tak samo jak wiem, że nigdy nie mieszkałbym w drewnianej chatce w lesie, bo jestem mieszczuchem. To w niczym nie przeszkadza mi wyobrażać sobie, że kiedyś w takim zamieszkam.
Wygoda mieszkania w mieście była niesamowita. Sklepy, kawiarnie, bary i butiki. Antykwariaty. I, co bardzo istotne, pełno bibliotek i miejsc, na które mógłby się wdrapywać. Nigdzie nie uprawia się parkouru tak dobrze jak w mieście. Gdyby naszło go, na przykład, żeby poczytać jakąś książkę w sobotnie popołudnie? Przecież nie zdążyłby konno dojechać do miasta, by wypożyczyć książkę. Musiałby czekać do poniedziałku i wtedy dopiero wybrać się z samego rana w całodzienną podróż do miasta. A tak? Pełen luksus.
- Ale nie wiem. Werter kochał nieszczęśliwie, więc nie mam wzorca.
Werter za swoją miłość umierał dwadzieścia osiem stron. Czy tam osiemnaście.
Wanda z kolei w swoich działaniach nie wzięła poprawki na jedno: że Kostek nie był tym samym Kostkiem co kilka lat temu, smukłym jak witka brzozy Werterem. Lata w Akademii Wojskowej i czynna służba w polu nie oszczędzały go ani trochę, właściwie dostawał od nich spory wycisk. I musiał solidnie wzmocnić swój organizm, bo Liberum Veto przy pierwszych tygodniach odcinało mu przytomność niemal od razu. Nie byłby w stanie tak lekko i sprawnie wydać rozkaz Czartoryskiemu w szpitalu bez żadnych widocznych uszczerbków. A gdzieżby. Padłby na ziemię jak długi, zlany potem i wstrząsany dreszczami.
Patrzył na Wandę z dołu, bardzo szybko analizując sytuację. Ciepło jej ust niemal wyczuwalne na jego własnych wargach nieco zbijało go z pantałyku i gubił przez to wszystkie założenia taktyczne swojego planu. Jedna dłoń wsparta o poduszkę kanapy, druga przesuwała się po jego boku.
Delikatnie poruszył prawą nogą, kolanem lokalizując położenie nóg Wandy.
- Zapominasz o czymś, moja miła – powiedział to cicho, czule. Jedna jego dłoń Przesunęła się po jej oku na plecy, by powędrować do drugiego biodra. Tym samym objął ją ciasno w pasie, przycisnął do siebie. – Widzisz… - krótka pauza, głos zniżony do szeptu. A później jedno krótkie i mocne szarpnięcie, odepchnięcie się łokciem drugiej ręki – tej wolnej – od kanapy, drobna pomoc za pomocą nóg, bo mógł się swobodnie wesprzeć przed tym bezczelnym aktem przekręcenia Wandy na plecy. – Jestem od Ciebie silniejszy. - Powiedział to już kompletnie normalnym tonem, zerkając na Wandę z góry. Patrz, kobieto, jaki jestem silny. Czy coś. - Więc możemy rozmawiać. Powiedz, czego oczekujesz od kompromisu?
Nawet jeśli pozycja, w której się obecnie znajdowali nijak nie sprzyjała rozmowie jakotakiej.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Lis 24, 2021 4:53 pm

- Zawsze marzyłam o czołgu. – tak naprawdę to nie, ale byłoby całkiem zabawnie, gdyby faktycznie go otrzymali i chyba nawet szczególnie, by się nie zdziwiła gdyby coś takiego miało miejsce.
- Drewniana chatka... – olaboga, gdyby chciał ją wywieźć na wieś, to chyba zapłakałaby się na śmierć. Ona również była mieszczuchem nie zamierzała tego zmieniać w najbliższej przyszłości. O mieszkanie było łatwiej dbać, gdy się ciągle wyjeżdżało, a z domem same kłopoty!
Uniosła brew w uprzejmym zdziwieniu nie bardzo wiedząc jak powinna zareagować na ten Kostkowy popis. Zaśmiać się nie wypadało, gdy powiedział to niemal z powagą i jeszcze był tak cholernie z siebie dumny! Gdyby był pawie stroszyłby już wszystkie najpiękniejsze piórka na swoim okazałym wachlarzu, a tak jedynie wwiercał się w nią spojrzeniem jakby w oczekiwaniu na pochwałę, docenienie, zauważenie!
- Mój ty silny, niezależny mężczyzno. – uśmiechnęła się trochę przekornie, ale nie dało się wyczuć ani odrobiny wyśmiewania w jej głosie. I choć była szczerze rozbawiona jego zachowaniem, to bardziej pragnęła udobruchać i połechtać jego ego. Nie znaczyło to jednak, że nie mogła nieco zabawić się jego kosztem i wykorzystać sytuacji dla własnych korzyści.
Podniosła się delikatnie, ale nim ich usta mogłyby się złączyć umknęła w bok w stronę ucha.
- Czyżbyś jeszcze zmężniał? – wymruczała zmysłowo otulając małżowinę ciepłym oddechem, muskając ją miękkimi wargami. Odnalazła delikatną skórę za uchem, gdzie powoli zaczynał się kark i przejechała językiem z góry na dół, kończąc tu przed kołnierzykiem bluzy. W międzyczasie zimna jaszczurka wsunęła się niepostrzeżenie pod materiał otulający Kostkowe ciało, by smukłe, zimne i bardzo sprytne palce mogły przemierzać skórę mężczyzny. Najpierw delikatnie sunąć po niej badawczo robiąc rozpoznanie terenu, następnie zwiększając nacisk i wspinając się nieco wyżej po kręgosłupie. Jeżeli Kostek sądził, że ta pozycja w jakikolwiek sposób miałaby przeszkodzić Wilczyńskiej w demoralizowaniu go, to był w wielkim błędzie.
- Ja chcę Ciebie całego. – i na potwierdzenie tych słów druga dłoń również wylądowała na plecach El-Galada, ale na materiale. Z całej siły ściągnęła go jak najbliżej siebie, przyciskając do ciepłego ciała, by znów znalazł się tak niebezpiecznie blisko, by poczuł rosnące napięcie i spojrzał w jej roziskrzone oczy. - To ty powinieneś powiedzieć gdzie dla Ciebie jest granica. Czy są to któreś części ciała... – jedna z dłoni zsunęła się w dół, najpierw na lędźwia, a później sprawie wsunęła między ich splecione ciała, wprost na Kostkowe podbrzusze. Nie została jednak tam długo, bo nie zależało Wandzie na doprowadzeniu go do zawału. - Czy może sam sposób pieszczot i tego jak daleko możemy się przesunąć. Usiłuję przetrawić, że do stosunku nie dojdzie, ale nie wiem na ile mogę negocjować warunki naszej bliskości. – ręce ponownie spoczęły na jego bokach, udając niby grzeczne, sama Wanda również wydawała się być całkowicie poważna mimo wcześniejszych zaczepek. Jedynie niewinnie przyglądała się mężczyźnie z dołu, a obraz ten potęgowała biała aureola z rozsypanych włosów dookoła jej głowy, choć jak przystało na upadłego anioła zbrukana była odrobiną czerwonej juchy.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyCzw Sty 20, 2022 9:56 am

Przewrócił tylko oczami na tego „silnego, niezależnego mężczyznę”, ale już niczego nie powiedział. Nie traktował tego specjalnie personalnie – już pomijając fakt, że Wanda była jedyną osobą na całym świecie, która mogłaby powiedzieć mu cokolwiek. Znaczy, pewnie, całkiem możliwe, że przy przekroczeniu pewnej granicy mógłby unieść się gniewem, niemniej nie istniała siła, która pozwoliłaby mu złościć się na nią dłużej niż chwila.
To w końcu… Wanda, tak?
Wanda, która mieszała mu w głowie przy każdej możliwej okazji, której dotyk wypalał kotłujące się wewnątrz resztki samodyscypliny. Kostek mimowolnie wstrzymał na chwilę oddech, gdy jej twarz się zbliżała, wciąż nie oddychał, gdy pojawił się ten zmysłowy szept, gdy oddech musnął skórę. Wciąż nie nabrał powietrza, gdy ciepły język przesunął się po szyi, zostawił po sobie ślad niemal boleśnie piekący. Chłodne palce gładziły rozgrzaną skórę, a Kostek nie do końca pamiętał, w jaki sposób pracują jego własne mięśnie ani jak mógłby ich użyć.
W końcu organizm sobie przypomniał o swoich funkcjach i Kostek powoli nabrał powietrze do płuc. Obie dłonie Wandy po wszystkich wędrówkach wylądowały niby to grzecznie, lecz jej oczy skrzyły się jak diamenty w słońcu.
Nawet nie próbował się opierać przez tę chwilę, gdy przyciągała go do siebie. Wpatrywał się w jej jasne oczy i świat na zewnątrz w ogóle nie istniał.
Nic nie istniało.
Nagle jej wargi rozchyliły się, spomiędzy nich wydobywały się słowa, które dotarły do niego z opóźnieniem.
Całego.
- To nie jest kompromis – wyszeptał te cztery słowa, choć przyszło mu to z wielkim trudem. Głos niemal ugrzązł mu w gardle. To na pewno nie był kompromis. Ale z drugiej strony… prawie już byłby się spierdolił z tej swojej wieży przekonań. Wystarczyła chwila, bliskość, miękki szept i dotyk.
Próbował zgrywać spokój, założyć na twarz beztroską nonszalancję, lecz w rzeczywistości był szczerze tym zmartwiony – w jaki sposób miał dotrzymać danego samemu sobie słowa, gdy przy Wandzie tak łatwo mógł stracić sam nad sobą kontrolę?
Milczał przez chwilę, szukając słów i, przede wszystkim, gdyby odezwał się od razu, to pewnie usłyszałaby drżenie w jego głosie. Chociaż… przecież pewnie i tak już zobaczyła, jak bardzo wybiła go z rytmu, jak bardzo jej dotyk był pociągający, jak łatwo mogła nad nim zapanować przy pomocy kilku obiecujących słów czy czułych gestów.
Odetchnął głośniej, zbierając myśli. Przymknął oczy, by choć na krótki moment zerwać kontakt wzrokowy. Wdech i wydech.
- Daj mi chwilę – powiedział w końcu. Odepchnął na bok ciągoty, żeby się odsunąć. Chciał i nie chciał jednocześnie. Z jednej strony ta bliskość przecież była mu tak droga… ale z drugiej jednocześnie powodowała niedosyt. Otworzył oczy. – Może stopniowo? – podsunął słabo.
Musiał się przyzwyczaić. A jak inaczej bez praktyki?

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Lut 01, 2022 2:11 pm

Obserwowanie tych wszystkich reakcji zachodzących w Kostku było absolutnie bezcenne. Spodziewała się po nim nieco większej powściągliwości ze względu na wcześniej wygłaszane przekonania i jego podejście, choć z drugiej strony przy jego doświadczeniu…
- Widzisz słońce... – zaczęła miękko wcale nie chcąc dać mu tej upragnionej chwili na poskładanie myśli. To był ten jeden kluczowy moment, dzięki któremu, być może!, mężczyźnie nieco zatrybi w tym durnym łbie. I choć czasami potrafiła być okrutna, to teraz zdecydowanie bardziej zależało jej na dosłownym pokazaniu mu pewnych rzeczy, by mógł je zrozumieć i doświadczyć ich w sposób empiryczny.
- Nasyć się tą chwilą, poczuj ją dogłębnie, pozwól by te wszystkie uczucia przez Ciebie się przetoczyły, aż będziesz wiedział jak się czuję za każdym razem gdy jesteśmy razem. – w tym momencie mógł być i sto razy silniejszy od niej, ale jeżeli wymiękał, gdy przesunęła dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, to na cóż mu była cała ta siła? Wilczyńska od dawna wiedziała jak to wygląda, właśnie dlatego tak bardzo ją rozbawiło, gdy Kostek stwierdził, że oto on, pan i władca, nie da się babie przewracać i rozstawiać po kątach. Ten sam Kostek pięć minut później roztapiał się pod jej dotykiem, tak lekkim i niewinnym, pod kilkoma czułymi słowami i tracił kompletnie rezon.
Uszczypnęła zębami małżowinę specjalnie dręcząc swojego słodkiego chłopca, który w jej ramionach robił się miękki jak plastelina. Złożyła kilka miękkich pocałunków na rozgrzanej skórze wystającej spod kołnierza bluzy… i byłaby kontynuowała, gdyby nie spłynęła na nią świadomość, że przecież to Kostek, mężczyzna którego kocha i wcale nie chce się nad nim w ten sposób znęcać, a przynajmniej nie specjalnie gdy wie, że mógłby mieć potworne wyrzuty sumienia.
- Przepraszam. – westchnęła nieopodal jego ucha, ale już normalnie, przechodząc do swojego standardowego głosu, w którym na próżno było doszukiwać się zmysłowych nut.
Wyciągnęła dłonie spod jego ubrań, złapała go za ramiona i pchnęła w bok, by przewrócili się na kanapie w stronę oparcia. Leżeli teraz naprzeciwko siebie, ale żadne z nich nie górowało, mogli jedynie spoglądać sobie w oczy, choć Wanda i to szybko ukróciła wtulając się w jego ciało. Oplotła go rękoma tak po prostu z potrzeby bliskości, ale zdecydowanie tej bardziej bezpiecznej dla biednego serca Kostka.
- Trochę mnie poniosło. – przemknęło jej przez myśl, że będzie to o wiele trudniejsze zadanie aniżeli niejedna misja na froncie. Walka z Czarnymi wydawała się banalnie prosta w porównaniu do trzymania łap przy sobie, gdy w pobliżu był Werter.
- To nie będzie łatwe...dla mnie to nie tylko cielesność, jeżeli tak mogłoby Ci się wydawać. Nie z tobą. Z innymi tak, ale z tobą to też emocje. Nie czułabym się dobrze, gdybym to wykorzystała. Nie chcę byś zrobił coś pod wpływem tego wszystkiego, a później miał wyrzuty sumienia.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Lut 04, 2022 12:29 pm

Mógłby faktycznie zabijać grafy mrugnięciem, jak mawiali żołnierze, lecz nawet taka potęga zdałaby się na nic. Mógł mieć władzę nad każdą istotą żywą, lecz cóż mu po tym, skoro wystarczyło jedno jej słowo, jedno spojrzenie, jeden uśmiech? Miała go w garści, całym sercem należał do niej – i czasem przerażało go to, jak bardzo z tym losem był pogodzony. Nawet nie próbował jakkolwiek się bronić, gdy jeszcze mógł i potrafił. Pozwolił sam sobie na ten luksus pokochania kogoś, nawet jeśli wydawało mu się tak mało realne, by Wanda mogła spojrzeć na niego tak, jak on patrzył na nią.
Niemniej Kostek pozostawał sobą – wciąż naznaczonym piętnem Wertera, wciąż szukającym natchnienia w poezji chłopcem, dla którego miłość i jej pochodne pozostawały tematem wzniosłym i pięknym w swojej prostocie i skomplikowaniu. Jakże jednak różniła się ta cała teoria od praktyki! O ile łatwiej było czytać o sercu zamierającym w piersi, o lekkości z tyłu głowy, o tej tęsknej gorączce niźli ją przeżywać.
Dlatego też nie odpowiedział, bo właśnie się w środku spalał i kompletnie nie potrafił sobie z tym radzić. Tyle że zamiast faktycznie sycić się tymi emocjami – wszystkimi naraz i każdą z osobna – chciał je uspokoić i wyciszyć. Narzucić im chłodniejsze barwy i zdecydowanie niższą temperaturę. Nie było to łatwe, nie był pewien nawet, czy w ogóle możliwe.
Wanda również nijak mu nie pomagała. Zamiast piachu przyniosła kanister z benzyną w postaci tych kilku miękkich pocałunków na szyi – zresztą, czy nie wystarczyło to, że była tak blisko? Sam jej zapach go otumaniał, bliskość wybijała z pantałyku, jej dotyk był tylko gwoździem do trumny, którą własnymi rękami zbudował.
Niemal westchnął z ulgą, gdy Wanda pchnęła go na bok. Zamknął oczy na chwilę czy dwie. Wracaj, Kostek, system do zresetowania, przywróć ustawienia fabryczne.
- Nie masz za co – odparł po kilku sekundach. Z opóźnieniem, fakt, niemniej zawsze. Nie zdążył nawet otworzyć oczu, gdy Wanda ponownie skróciła ten nieznośny dystans między nimi i się w niego wtuliła. Jeśli myślała, że wcześniej serce biło mu bardzo mocno, to teraz w klatce piersiowej ktoś zamknął mu chyba ptaka, który próbował wyrwać się na zewnątrz.
Odetchnął głębiej i jednak zamknął oczy. Wyrównać oddech, uspokoić bicie serca – Kostek doszedł do wniosku, że miłość nie miała prawa być zdrowa, nie, jeśli zmuszała jeden z najważniejszych organów w ciele człowieka do tak horrendalnego wysiłku.
- Dziękuję. To znaczy dla mnie naprawdę dużo – odpowiedział i objął Wandę ramieniem, wciąż kontrolując oddechy i starając się wrócić do stanu względnej normalności. Okej, da radę, nic takiego przecież. Delikatnie pogładził Wandę po plecach. – Tylko… – zaczął nieco słabszym głosem niż do tej pory. –… ostrzegaj.
Bo nijak nie był gotowy na to, co mu szykowała. Kompletnie!

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Lut 04, 2022 12:56 pm

- Postaram się. – dał jej nie lada zadanie do zrealizowania, a przecież nie było to tak łatwe jak mogłoby się wydawać.
- Wiem, że dla Ciebie może to nie zabrzmi dobrze, ale dobrze mi ze świadomością, że też mnie pożądasz, w taki normalny ludzki sposób, jak inni mężczyźni. – bo właśnie do tego była przyzwyczajona, że spoglądali na nią żarłocznie odzierając z kolejnych warstw ubioru. A Kostek? Niekoniecznie. Był ich przeciwieństwem i totalnym kosmitą.
- Cały ten czas miałam wrażenie, że jedyne co Cię we mnie pociąga to jakaś romantyczna wizja katastroficznego romansu, który nie ma racji bytu. Czasem miałam wrażenie, że patrzysz na mnie jak na jedną z postaci z książek, że jestem dla Ciebie jedynie piękną wizją wymarzonej upadłej miłości… nawet nie umiem tego dobrze nazwać. I jeszcze za każdym razem gdy usiłowałam nawiązać jakiś kontakt reagowałeś tak panicznie, jakby wcale nie chodziło o brak doświadczenia, ale burzenie poetyckich ideałów. Dlatego gdy wreszcie, po długim czasie były momenty, że zacząłeś odwzajemniać moją potrzebę bliskości i dotyku… poczułam się bezpieczna. – a teraz miała ochotę zapaść się pod ziemię, bo Wanda mogła walczyć z jegrami, mogła przeciwstawiać się dowództwu, mogła tyrać swoich żołnierzy aż jej nienawidzili i nic sobie z tego nie robić, ale Wanda nie obnażała swoich uczuć, a już z całą pewnością nie oddawała swojego serca na złotej tacy.
Nikomu.
Aż pojawił się Kostek.
Czuła jak policzki pieką ją żywym ogniem, a rumieniec nie biorąc żadnych jeńców zajmuje kolejne połacie jej skóry na twarzy. Dziękowała w duchu samej sobie za zmianę pozycji i wciśnięcie głowy pod szyję El-Galada. Ich obecne ułożenie sprzyjało spąsowieniu jak panna na wydaniu, którego Wilczyńska za nic w świecie nie zamierzała pokazywać ukochanemu. Jak na złość jej serce również zaczęło bić szybciej, jakby obawiało się reakcji na słowa. Miała wrażenie, że właśnie zamienili się miejscami, bo gdy Kostek zdążył się choć trochę uspokoić, to ona wpadła w pułapkę zażenowania.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Lut 22, 2022 3:39 pm

Kostek z reguły starał się patrzeć na innych ludzi tak beznamiętnie, jak tylko było to możliwe. Nie pokazywać po sobie żadnych emocji, nie wykrzywiać twarzy w łatwych do odgadnięcia grymasach. Ale na Wandę czasem patrzył jak na sacrum, a czasem jak na najwspanialszy i poruszający wszystkie zmysły obraz. W jego oczach pojawiały się te skry uwielbienia i podziwu, choć bynajmniej nie miały żadnego podłoża w czystym i ludzkim pożądaniu.
Trochę wątpię, że jak inni. – nieco się zawahał przy tych słowach.
Bo patrząc na nią, nie widział ciała i nie roiły się w nim z miejsca żarłoczne myśli – bo patrząc na nią, Konstanty widział prawdziwe dzieło sztuki. Doskonale dobrany koloryt i przepięknie kontrastujący z nim temperament. Ta nieskazitelna nosząca w sobie pozory niewinności biel i prawdziwe wyuzdanie w jej spojrzeniu. Zimny jak lód błękit jej oczu i ciepły niczym czerwcowe lato uśmiech. Jej obraz pełen był barw odwagi i lojalności, miał w sobie pasma pewności siebie i zadziorności.
Samo płótno nie byłoby tak atrakcyjne, gdyby nie ta gama kolorów. Tylko nie wiedział, jak ubrać to w słowa tak, by nie brzmiało tak pompatycznie i wzniośle.
I miałaś poniekąd rację – odpowiedział prosto i bez ogródek. Zero wahania tym razem, bo przecież doskonale ujęła istotę sprawy. Sprawiały mu nie lada trudności zbliżenia i kontakty z Wandą, bo zwyczajnie uważał, że tak nie powinno być. Bo przecież miłość najsłodsza i tak dalej to ta zraniona, katastroficzna i cicha. Taka, która rozrywa serce i dręczy nocami. – Lubiłem sam siebie wizualizować jako tragicznego bohatera dramatycznej powieści. Jak bohater tragiczny miałby pozwolić sobie na taki luksus? – przerwał na chwilę i westchnął, jednocześnie jakby trochę mocniej dociskając Wandę do swojej piersi. Na moment czy dwa, bo zaraz po tym powoli przesuwał palcami po jej plecach. – … i po prostu się bałem. Że się domyślisz, mimo że chyba wszyscy inni wiedzieli. Albo, co gorsza, nie potraktujesz tego poważnie, tylko jak zadurzonego gówniarza, któremu przecież zaraz przejdzie. Albo, co chyba najgorsze, po prostu mnie wyśmiejesz. – pokręcił powoli głową. – Nawet nie wiesz, jak wiele miałem obaw.
I każda jedna gorsza od drugiej.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyNie Mar 13, 2022 12:32 am

- Byłeś gówniarzem... – zaczęła bardzo dyplomatycznie, jak to miała w zwyczaju. - Tam na moście i ponad Warszawą, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz. I potem też, gdy nasze drogi się ponownie w wojsku. Zasadniczo w kontekście moich… preferencji, to zawsze byłeś trochę szczylem. Ale tylko ze względu na wiek. Jak już przestałeś być do bólu Werterem i nieco zszedłeś na ziemię, to sporo się zmieniło, choć od początku byłeś intrygujący. – mogłaby próbować mówić dookoła, starając się nie zranić jego uczuć i powiedzieć dokładnie to samo, ale trochę w domyśle, trochę gubiąc sens całej tej sytuacji i mając nadzieję, że Kostek złapie istotę jej wypowiedzi, gdy będzie krążyć jak krążownik. Zamiast tego postawiła na brutalną szczerość, która była zero jedynkowa i dawała luksus niedomówień, zwłaszcza, gdy obiecali sobie nic nie dopowiadać, tylko słuchać ze zrozumieniem i słyszeć dokładnie to co mówi druga osoba.
Nie było to łatwe, ale chyba wszystkie karty na stół, co?
- Długo sądziłam, że tylko ja mam jakieś absurdalne zainteresowanie tobą, podchodzące pod niezdrową fascynację młodszym mężczyzną, który jest uprzejmy i pozwala mi na przekraczanie pewnych granic przyzwoitości. Nie jestem niedomyślna, po prostu… nie jesteś typowym facetem i wiele rzeczy musiałam sama inicjować balansując na krawędzi niedorzeczności, usiłując sprawdzić czy to są moje wymysły, czy faktycznie jesteś zainteresowany. No i był problem z twoim wiekiem, jesteś tak bardzo młodszy… A ja długo nie potrafiłam wyjść poza moje toksyczne romanse skupiające się wokół sporo starszych mężczyzn. Byłeś absolutnie wszystkim czego nie szukałam w potencjalnych partnerach. – miała ochotę się roześmiać na ten festiwal ich spierdoleństwa, bo ta cała ich znajomość była tak niedorzeczna i powody jakie popchnęły tę dwójkę w swoje ramiona, no nie powinno to mieć miejsca.
- Jeszcze ta twoja wstrzemięźliwość, a ja myślałam, że jesteś po prostu nieśmiały i słabo doświadczony, a przez to czujesz się zażenowany czy coś. – wreszcie się zaśmiała, tak szczerze i prawdziwie.
Wysunęła się delikatnie z jego objęć, by móc się nieco odsunąć i spojrzeć na tego nieznośnego Wertera, na jej ukochane utrapienie, którego wcale nie chciała się pozbywać.
- Byłeś intrygującym powiewem świeżości, który pozwalał mi badać swoje granice wytrzymałości. I jeszcze to jak bardzo unikałeś tego bym się nie dowiedziała, że jesteś synem Hetmana. Wiem, że długo uważałeś, że jest to jak wypalone na skórze piętno, którego nie możesz się pozbyć, ale czy naprawdę sądziłeś, że mogłoby to cokolwiek zmienić? W sumie nie mogło, bo bardzo szybko dodałam dwa do dwóch, tylko po co miałam o tym mówić, skoro nie miało to najmniejszego znaczenia? Jesteś sobą, bez względu na to kto jest twoim ojcem. Tym bardziej po naszym bajkowym ślubie, gdy pan Hetman stanie się też moim przyszywanym tatą. – nie wytrzymała i niemal od razu parsknęła śmiechem.
Jak bardzo kojąca była ta absurdalna sytuacja w świetle toczącej się okrutnej wojny. Na te krótką chwilę mogli poudawać, że jest normalnie, że będą przyjeżdżać na niedzielne obiady, spotykać się z Hetmanem na wakacjach…
- A wracając do twoich obaw… Kochanie, ty zawsze byłeś tak śmiertelnie poważny, że nie dało się Ciebie nie traktować w ten sposób. Może inni uważali to czasem za kuriozalne, ale no tak masz, że jesteś obowiązkowy i taki zaangażowany w rzeczy, które nie zawsze tego wymagają. Ale to też ma swój urok. Uwielbiam tę twoją uroczą powagę, gdy jest ona kompletnie zbędna, wydajesz się tak totalnie zabsorbowany czymś, wręcz śmiertelnie poważny i jest to zarówno niemożliwie irracjonalne, ale zarazem wspaniale cudowne. I jest to jedna z rzeczy za którą Cię kocham. – pogładziła kciukiem jego policzek, gdy dłoń przeniosła się z piersi na twarz. Sama również na chwilę znów się przysunęła, by móc go krótko pocałować w usta, delikatnie i z umiarem, byle by ponownie nie doprowadzić Kostka do stanu krytycznego.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Kwi 29, 2022 11:30 am

Nie pasował do schematu Wandy – był jak świeżo wydrukowana książka, podczas gdy ona odnajdowała się pośród przykurzonych antyków, oprawionych w twardą i szorstką skórę o treści przejrzystej i jednoznacznej, proste i kształtne litery i równie proste i kształtne słowa. Czysta i gładka proza, nieliczne plot twisty, coś co czytało się przyjemnie, ale bez większego wysiłku. Te tomy czytały się same. A Kostek?
Prosta i schludna okładka, która mogła zachęcić, lecz treść książki pozostawiała wiele do życzenia. Niewiele w niej było prostych słów, wykaligrafowane miękką dłonią esy floresy kształtujące się w delikatną lirykę, wiersze pełne zmyślnych metafor, odwieczna symbolika, miejscami puste karty milczące dosadnie i tym samym, rzekomo, mówiące najwięcej. Nie była to prosta lektura, wymagała wiele domysłów i jeszcze więcej silnej woli, by kontynuować czytanie. Im dalej, tym jaśniejszy wydawał się całościowy przekaz. Mistyczno-liryczny szyfr stawał się łatwiejszy do zrozumienia i złamania.
Wanda odkrywała powoli karty. Stopniowo i systematycznie przedzierała się przez kolejne rozdziały, nawet jeśli nie wszystko potrafiła zrozumieć w pełni. Niestrudzenie do przodu, nawet jeśli dawniej tak zmyślna poezja nie leżała w jej kręgu zainteresowań.
Teraz jednak Kostek w milczeniu słuchał jej słów, przyglądał się jej tylko spokojnie, jakby rozmawiali właśnie o pogodzie albo omawiali program telewizyjny. Dobrze znany chłód, wykalkulowana pozorna obojętność. Słuchał. Bo przecież miał słuchać i, nade wszystko, słyszeć. Nie dopowiadać samemu od siebie, nie próbować zgadywać i bawić się w domysły. Mógł ewentualnie dopytać, co miała na myśli.
Nie odezwał się nawet wówczas, gdy Wanda podniosła się, by na niego spojrzeć. Chciał wysłuchać wszystkiego, co miała do powiedzenia.
- Bardzo długo przekonywałem sam siebie, że definiuje mnie tylko nazwisko i cała reszta nie ma znaczenia. Stąd werterowskie zapędy, stąd szczeniacka buta przeciwko systemowi, który miał widzieć mnie jako produkt. - krótka przerwa, na „mały śmiech”, szybsze wypuszczenie powietrza nosem z rozbawieniem. – Nie jest łatwo, gdy wszyscy mają bardzo wysokie oczekiwania i spodziewają się, że będziesz lepsza niż ktokolwiek inny w twoim wieku i otoczeniu. Gdy moja siostra z trudem zaliczyła geografię, dostała na zakończenie roku tort. Gdy ja dostałem słabszą ocenę z czegokolwiek, dostawałem opierdol i szlaban. – Drobna nostalgia. Pamiętał to bardzo dobrze, ten buńczuczny wewnętrzny gniew na tę niesprawiedliwość. Złość, że nie wolno mu mieć słabszego dnia, podczas gdy wszyscy inni mieli przyzwolenie nie tylko na gorszy dzień, ale ogólnie gorsze życie. Podczas gdy Kostek nie miał prawa dostać trói z testu, tak niektórzy mogli uwalać cały rok. – Czułem się lepiej, łudząc się, że ktoś może nie wiedzieć, że jestem synem wielkiego hetmana koronnego – przewrócił oczami w tym miejscu – i dawało mi to wrażenie, że ludzie traktują mnie normalniej. Jak werterowskiego gówniarza na dachu, nie jak Konstantego El-Galada, który najwyraźniej przechodzi przez tymczasowy młodzieńczy bunt. - Umilkł na chwilę i odwrócił wzrok od Wandy, na moment czy dwa. – Nie wiedziałem, czy zmienisz podejście jeśli się dowiesz. W wojsku wszyscy dowódcy są słodsi niż miód i niemal dosłownie jedzą mi z ręki, bylebym był zadowolony i może szepnął o nich ciepłe słowo ojcu. Bo wszyscy czegoś potrzebują. Dowódca kawalerii potrzebuje, jak twierdzi, na gwałt, przynajmniej dwóch tysięcy koni. Ktoś inny bardzo chciałby zostać przeniesiony. Ktoś inny ma nadzieję, że zasugeruję ojcu, by podniósł fundusze dla jego jednostki. Skąd miałem wiedzieć, czy major Wilczyńska nie zobaczy we mnie możliwości na awans czy dofinansowanie?
Kostek wrócił do stanu normalnego. Potrzebował kilka chwil na wytchnienie, podsystemy zostały zrestartowane i możliwe do ponownego uruchomienia. Przytulił policzek do tej dłoni na swojej twarzy, przymknął oczy i skrzywił się lekko.
- Przecież potrafię żartować i być niepoważny – oznajmił dosadnie, grobowo poważnym tonem, otwierając zraz po tym oczy i patrząc na Wandę równie poważnym spojrzeniem, jakby od tego, czy faktycznie potrafi żartować, zależało życie przynajmniej dwustu osób.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Lip 06, 2022 1:11 am

Coś co definiuje Cie jako produkt, jedna rzecz, jedna cecha, przez którą jest się ocenianym przez całe społeczeństwo bez względu na swoje dokonania, umiejętności czy zachowanie. Znała to zbyt dobrze, by nie potrafić zrozumieć sytuacji w jakiej się znajdował Konstanty. Rzecz jasna nie było mowy o obciążeniu wybitnym nazwiskiem, nawet jeżeli Daniel Wilczyński a i owszem był znanym Geografem Królewskim, to jednak przez wzgląd na płeć (no właśnie!) nie była traktowana jakoby jego ojcostwo miało jakiekolwiek znaczenie. Być może gdyby była pierworodnym i prawowitym synem, to wtedy czułaby dokładnie to co Kostek. Teraz jednak mogła mu jedynie wtórować z podobnym traktowaniem, choć wcale nie takim samym.
- Po części rozumiem, aczkolwiek z nieco innej perspektywy. Wiem jak to jest, gdy ocenia się Ciebie tylko przez pryzmat jednej rzeczy, a wszystkie twoje wysiłki są pomijane, ponieważ istotniejsze jest to co najbardziej interesuje społeczeństwo, w moim przypadku jest to płeć i czasami mam wrażenie jakby jedyną cechą charakteru, która mnie określa jako osobę było to, że jestem kobietą. – nie potrafiła zliczyć ile szklanych sufitów musiała zbić w swoim życiu. Ilu mężczyznom musiała udowodnić, że nie nadaje się tylko do zamążpójścia, gotowania i rodzenia dzieci. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że jednym z tych facetów był jej własny ojciec i chyba właśnie to bolało ją najbardziej.
- Może właśnie przez to jak mnie traktowano nie chcę innych oceniać przez pryzmat rodziców, płci czy innych rzeczy, ale najpierw się przekonać kim jest ta osoba tak naprawdę i co sobą reprezentuje. – a może po prostu tak miała od zawsze, że najpierw widziała osobę, a dopiero potem interesowała się otoczeniem, które na nią wpływa. - Marek był pierwszym wojskowym, który właśnie tak na mnie patrzy. Jak na osobę, nie na kobietę w wojsku, jak na drugiego człowieka. To była miła odmiana. – drugi był, już świętej pamięci, Zastępca Dowódcy Husarii, który nie wiedzieć czemu widział w Wandzie jakiś absurdalny potencjał i zawsze trzymał ją blisko siebie, jakby czując pismo nosem.
- Ciesz się, że nie poznałeś mnie dopiero w wojsku, bo bym Cię pewnie jeszcze bardziej przetyrała niż w Korniejewie. U mnie nie ma taryf ulgowych. I pewnie na początku bym Cię nie znosiła. – zaśmiała się rozbawiona jego słowami. Ona i węszenie za okazja? - Wątpię by to wyciekło, ale jestem ostatnią osobą do takich układów. Prawie siłą mi wcisnęli awans. Serio! Wcale go nie chciałam, byłam w totalnej rozsypce po utracie Zastępcy i absolutnie nie chciałam tej pozycji. Z czasem myślę, że może i dobrze się stało, a może nie… cholera ich wie co mieli w głowach, gdy mnie nominowali, ale unikałabym Cię jak ognia. Może to i dobrze? Byłbyś szczęśliwie pozostawiony sobie. – kto wie czy gdyby nie spotkali się wtedy nad Warszawą, to czy w ogóle by cokolwiek wyszło? Być może oschłość Wandy zaintrygowałaby Kostka w jakiś pokręcony sposób, a może zasłanianie się regulaminami i robienie na złość wprawiłoby Wilczyńską w taką furię, że postawiłaby by sobie za punkt honoru, by dojechać El-Galada do granic możliwości?
- Nie, nie potrafisz. Jesteś beznadziejny w opowiadanie żartów. – ona również stwierdziła poważnie, choć z odrobiną rozbawienia. - I wcale nie musisz, masz inne talenty. Ustalmy, że ja będę tą zabawniejszą połówką w tym związku, bo przy tobie uchodzę za wybitnego komika. – co wcale nie było prawdą, aczkolwiek wiele osób przy Konstantym było szalenie zabawnych.


Ostatnio zmieniony przez Wanda Wilczyńska dnia Wto Lip 19, 2022 9:27 pm, w całości zmieniany 1 raz

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Lip 19, 2022 9:04 pm

Wycena całego produktu na podstawie jednej jego cechy – wycena nieruchomości tylko na podstawie jej lokalizacji. Oboje w pewnym sensie mieli naklejone etykiety. Wanda już swoją zdarła, oznajmiła wszem i wobec, że wcale nie jest jakimś mdłym sokiem truskawkowym, a leżakującą i doskonałą w swoim smaku whisky. Wdrapała się na sam szczyt po tych spoglądających na nią z góry głowach, miała nad sobą już tylko czyste niebo. Pewnie nigdy nie skarżyła się zbytnio, jakie to życie jest niesprawiedliwe. Zaciskała zaciekle zęby i parła naprzód, kompletnie ignorując wszystkich niedowiarków, wdzięcznie przeskakiwała ponad rzucanymi pod stopy belami i znalazła się dokładnie w tym miejscu.
Jako dowódca elitarnej jednostki, jedna z najlepszych, legendarna w wielu kręgach.
- To wynikowa stereotypów. Przed Zaćmieniem kobiety krzyczały o równouprawnieniu, ale zaraz po nim wiele z nich zmieniło zdanie, gdy przyszła ogólna mobilizacja. Cofnęliśmy się do dwudziestego wieku, mężczyźni na froncie, kobiety czekające na nich z utęsknieniem w domach. – Pamiętał to z jednego z fakultetów. Znał kontekst historyczny, ale wciąż nie do końca rozumiał, na czym polegał ówczesny feminizm, skoro kobiety miały pełnię praw obywatelskich jak i do wykonywania wszystkich zawodów. Równouprawnienie zresztą były fantastyczną ideą, dopóki nie przyszli Czarni. Najgłośniej krzyczące nie stanęły w pierwszej linii, poszli za to chłopcy malowani.
- Chętnie bym to zobaczył – odparł rozbawiony. Poważnie rozbawiony. – Przypominam o regulaminie. I nie sądzę, żebyś miała wiele do tego okazji, ostatecznie dowodzisz inną jednostką. Pominę to, że ciężko mnie sponiewierać na tyle, żebym miał dosyć – jak odważnie z jego strony! Tak prosto z mostu twierdzić, że nie dałaby rady akurat tylko jego jedynego na całym świecie wcisnąć pod obcas i rozgnieść jak karalucha. Z drugiej strony: krew nie woda. – Teraz o tym wiem, ale wtedy? Byłem Tobą dramatycznie zafascynowany, sama myśl, że mogłabyś poznać ten mój nie do końca sekretny sekret, przyprawiał mnie o ciarki. – Mógł wzruszyć jedynie ramionami na jej ostanie słowa. Szczęśliwie pozostawiony sobie. Bez tych budujących uczuć, bez drżącego serca, bez niepokoju. Bez Wandy. Jak miałby zasłaniać się przed wpływem Czarnych? Z czego lepić niestabilne palisady przeciwko wszystkim negatywnym emocjom? Wanda była jego mantrą, jego ukojeniem i ucieczką – tym samym największą pułapką, ale o tym wolał nie myśleć. – Nie sądzę, aby wyszło mi to na aż tak dobre.
Ciekawe, czy Wanda zafascynowałaby go w podobnym bądź równym stopniu? Czy gdyby poznał najpierw jej szorstką i wymagającą stronę, zechciałby zobaczyć tę konkretną monetę z drugiej strony?
Kostek zamrugał kilka razy bardzo szybko, naprawdę zaskoczony tą rewelacją.
- Ale Saash’Khaar twierdzi, że niektóre z moich żartów są prześmieszne. – Bo obaj nie macie poczucia humoru, duh. Z drugiej strony Kostek miał w sobie nieco więcej z człowieka, więc przynajmniej czasami wyłapywał żarty. Nie zawsze wprawdzie, ale nie można mieć wszystkiego. – Ale zgodzę się, że jesteś zabawniejszą. I ładniejszą. Przypuszczalnie również silniejszą. To mnie czyni po prostu ćwiartką.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Sie 02, 2022 1:44 pm

Wreszcie wyswobodziła się w uścisku Kostka, by podeprzeć się na ręce i spojrzeć na niego z góry z zawadiackim uśmiechem, jakby coś knuła.
- Mówisz, że trudno Cię sponiewierać? Wątpię. – uniosła kąciki ust jeszcze wyżej i już widać było, że w jej głowie pojawił się iście szatański plan. - Mam Ci przypomnieć, kto jeszcze chwilę temu prosił o czas, bo nie daje rady? A to był ledwie przedsmak. – czy uwielbiała się nad nim znęcać, gdy miała ku temu okazje?
Oczywiście.
Przekręciła się jeszcze trochę na kanapie, by usiąść obok niego, nie dała mu wiele czasu do działania, bo ręce wystrzeliły w jego kierunku, by go zaatakować. Tym razem jednak zamiast subtelnego dotyku, była próba znalezienia najwrażliwszych miejsc na… łaskotki!
- Będziesz miał dość jeszcze długo po tym jak z tobą skończę, Słońce. – zaśmiała się wyjątkowo pewna siebie, gdy agresywnie wodziła po jego ciele szukając idealnego miejsca, które wydusiłoby z jego krtani falę śmiechu.
- Porucznik Erkh'iaan? Ten elf? – zatrzymała na chwilę swój zmasowany atak, by spojrzeć na niego z niedowierzaniem, jakby naprawdę potrzebowała skupić się, by przetrawić jego słowa. - Przecież elfy tym bardziej nie łapią żartów, nie mówiąc o metaforach. To jaki to jest wyznacznik? Lepiej zapytaj się swoich ludzkich kolegów z wojska, to będzie bardziej miarodajne. – koniec czasu, jeżeli nie wykorzystał go do kontrataku, to Wanda z powrotem rozpoczęła ekspansję.
Podniosła się ledwie na moment, by przerzucić jedną z nóg przez ciało mężczyzny i przysiąść na jego biodrach, dzięki czemu miała nadzieję przygnieść go jeszcze bardziej do kanapy i unieruchomić.
W końcu była silniejsza, nie?
- Nie będziemy się licytować. Jesteśmy równie wspaniali i wartościowi, głuptasie. – pochyliła się na nim, wcale nie zaprzestając ataku, by cmoknąć go w usta. - I nikt nie jest połówką, ćwiartką czy jedną-trzecią. Jesteśmy osobnymi jednostkami, które są kompatybilne i się kochają. Dwie całości, ale dobrze współgrające.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Sie 02, 2022 8:40 pm

- To było zupełnie coś innego - stwierdził, a między brwiami pojawiła mu się zmarszczka. Nie do końca rozumiał związek sponiewierania na poligonie z tym, jak działała na niego bliskość Wandy. Sam nie używałby słowa "sponiewieranie", zdecydowanie. Przecież to kojarzyło się niemal tylko i wyłącznie z czymś wyjątkowo nieprzyjemnym albo bardzo męczącym.
Ach, naiwności... Nie miał pojęcia przecież, jak bardzo intymność może człowieka, no właśnie, sponiewierać i do jakiego stopnia.
I zaczął się atak. Inwazja palców po bokach, na brzuchu. Kostek zamrugał szybko bardzo skonsternowany i powoli uniósł ręce do góry, jakby się poddawał, ale jego mina wyrażała głębokie niezrozumienie dla sytuacji, w której się znaleźli. Na chwilę. Bo dotarło do niego po chwili, że otóż Wanda właśnie chciała go najprawdopodobniej załaskotać na śmierć. Sponiewierać śmiechem.
- Ale co skończysz? - zapytał absolutnie niewinnie i z kamienną twarzą. Jak posąg. - Nie chcesz tej wojny, Wilczyńska. Polegniesz z kretesem - głos obniżył do niemal złowróżbnego szeptu. To też nie było tak, że Kostek nie miał łaskotek. Tyle że Wanda celowała w kompletnie niewłaściwą partię ciała.
- Tak. To mój przyjaciel - przytaknął Kostek i w jego głosie nabrzmiała duma. Że ktoś tak wspaniały może być jego przyjacielem, że porucznik Erkh'iaan to jego dobry druh i czasami opowiadają sobie niby to zabawne anegdoty. Pisali też do siebie grafomańskie jak samo nieszczęście listy i spotykali się przecież czasami na tych swoich równie nieszczęsnych wieczorach, podczas których rozmawiali wzniośle o sztuce i innych pierdołach, które były równie podniosłe i ważne. - Najwyraźniej nigdy nie słyszałaś, jak król opowiada żarty o babie przychodzącej do lekarza.
To był żart.
Więc prośba.
Nie odpierał ataku, tylko żebra zaczynały go powoli pobolewać od tych namiętnie szukanych łaskotek, więc podparł się łokciami o kanapę, a następnie uniósł do siadu, zsuwając przy okazji Wandę ze swoich bioder na uda. Co to za moszczenie się w końcu.
- Masz, oczywiście rację. Żadne z nas nie jest połówką ani ćwiartką, jesteśmy przecież ludźmi, nie butelkami z wódką. - Boże, Kostek, przestań próbować żartować i być zabawnym, bo to przestaje być zabawne. Za to złapał Wandę za nadgarstki, koniec tego dobrego. - Bo ja zacznę Cię łaskotać.
Groźby srogie.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySob Sie 13, 2022 1:25 am

Uwielbiała jego powagę przeplatającą się z żelaznym przekonaniem o swojej zabawności. Było to cokolwiek urocze, dlatego zamiast próbować go wyśmiać, a przynajmniej zaśmiać się z jego nieudolnych prób udowodnienia, że naprawdę potrafi opowiadać dobre żarty, jedynie uśmiechnęła się rozczulająco.
Czasami bywał po prostu cudownie uroczy.
- Jeżeli to twój bliski przyjaciel, to chętnie go poznam prywatnie, a nie tylko przelotem w jednostce. – bo to, że się znali to było za dużo powiedziane, choć na profesjonalnym gruncie faktycznie się kojarzyli, choćby właśnie z widzenia. Niemniej jednak jeżeli ten konkretny geograf królewski był bliską osobą dla Kostka, to Wanda zdecydowanie zaczęła się nim interesować bardziej aniżeli ze względu na zawodową kurtuazję.
- Oczywiście, że chcę. Nawet jakbym miała jej później gorzko żałować. – co prawda nie znosiła przegrywać, ale przy Kostku się o wiele bardziej rozluźniała i nie czuła aż tak silnej potrzeby rywalizacji jak przy innych. Czuła, że może sobie pozwolić na chwile słabości, że może się przed nim obnażyć i nie zostanie osądzona. Nie było to łatwe, gdy przez całe życie musiała być silniejsza, wytrwalsza i odporniejsza niż niejeden mężczyzna, ale była nauczalna, a przede wszystkim gotowa do zmiany. Dla Kostka, rzecz jasna.
- Dawaj. Zobaczymy kto dzisiaj polegnie. – uniosła kąciki ust w łobuzerskim uśmiechu, co miało oznaczać tyle, że nie zamierzała grać czysto. Wiedziała, że jej partner był sprytny, dlatego ponownie zamierzała mu przypomnieć jaką moc dawała bliskość i że lepiej z nią nie zadzierać.
Lekko poruszyła unieruchomionymi rękoma. Szarpać się nie zamierzała, jedynie sprawdzała siłę jaką włożył w jej złapanie. Czując opór momentalnie odpuściła, by przeprowadzić inny atak, wszakże nikt nie powiedział, że łaskotać można było jedynie rękoma. Zbliżyła się twarzą do jego odsłoniętej szyi. Rozpoczęła subtelną wędrówkę czubkiem nosa od ramienia wystającego spod kołnierza bluzy, by wspiąć się po napiętej szyi, aż po linię żuchwy. Tam dmuchnęła ciepłym oddechem we wrażliwą skórę w okolicach ucha i uszczypnęła zębami tuż pod małżowiną.
Czy była okrutną żmija?
Oczywiście!

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyCzw Sie 25, 2022 10:14 pm

Wanda nie zdawała sobie sprawy, jak poważnie Kostek podszedł w tej jednej chwili, gdy wyraziła chęć bliższego poznania jego bliskiego przyjaciela - Saszki. Nie zdawała sobie równie sprawy, w jakie dokładnie bagno zamierzała wskoczyć. Przecież przyjaźń tej dwójki zaczęła się tak dawno, że sam Konstanty ledwo pamiętał jej początek. Na pewno był już wtedy nad wyraz poważnym i romantycznie niezrozumianym przez cały świat gówniarzem. Ile mógł mieć wtedy lat? Trzynaście?
Uśmiechnął się miękko do Wandy.
- To byłoby dla mnie ważne. Obiad znacznie ważniejszy niż z moim ojcem - bo przecież rodzice z reguły dorosłym dzieciom niewiele mogły zrobić, a ich rad się nie słuchało. Co innego taki przyjaciel, zwłaszcza gdy jedyny. - Z Saash'Khaarem znamy się i przyjaźnimy od wielu lat.
Nie bój się Boga, Wando, nie lękaj się spotkania oko w oko z grafem czy hetmanem, bój się osądu ze strony Geografa Królewskiego.
Postanowiła podjąć rękawicę. Ach, jak naiwnie! Znaczy, tak przynajmniej Konstanty wówczas myślał. Że biedna i kompletnie nieświadoma sama wskoczyła na wybieg pełen lwów. Konstanty powinien pośród swoich specjalnych umiejętności czy mocy dopisać po prostu bycie starszym bratem. Pacyfikację łaskotkami miał w małym palcu, a z czasem nauczył się, że to działa zdecydowanie lepiej niż jakiekolwiek powiedzenie "wypad z mojego pokoju".
Był gotów. Uśmiechnął się jeszcze tylko absolutnie zaczepnie, mrużąc przy tym oczy. Nie tylko Wanda tak ładnie się odsłaniała i pokazywała swoje skrywane przed ludzkimi oczami oblicze. Powoli i stopniowo otwierali przed sobą drzwi, pokazywali co bardziej tajemnicze artefakty swojego wnętrza. Kto by pomyślał, że major Wilczyńska, zastępca dowódcy jednostki specjalnej Husaria, podejmowałaby walkę na łaskotki w zaciszu swojego domu? Kto by odgadł, że młody porucznik El-Galad, na co dzień z mimiką wykutą z kamienia, potrafi tak po prostu się uśmiechać i śmiać? Zupełnie jakby byli kompletnie zwykłymi ludźmi, jakby Mistrz Gry nie pisał im pokręconych scenariuszy i nie zsyłał na nich okropieństw na polu bitwy.
- Ostatnie słowa? - zapytał jeszcze. Chociaż może to on powinien być tym, który nimi rzuca u kresu życia.
Uścisk na nadgarstkach nie był mocny, lecz stawiał zdecydowany opór. Nie ma takiego wyrywania, zwłaszcza że miał, no przecież, plan. Tyle że co mu planach, gdy w tej honorowej walce były stosowane tak pokrętne i łobuzerskie sztuczki? Aż chciałoby się krzyknąć "pobite gary". Ponownie zbiła go z pantałyku i zmazała mu butny uśmieszek z twarzy tym dotykiem, ciepłym oddechem na miękkiej i wrażliwej skórze szyi, a przecież dopiero co udało mu się doprowadzić do względnego porządku! Szybko wypuścił jeden z jej nadgarstków spomiędzy palców. Wcisnął się w kanapę, przekręcając jednocześnie głowę i chowając szyje ramionami. Wolną dłoń jeszcze położył na skórze, rozmasowując ją szybko, by pozbyć się tego otumaniającego mrowienia.
- To nie fair - burknął niczym obrażone dziecko, marszcząc przy tym brwi. Na chwilę. Ten atak nie równał się z poprzednim, to i efekt był dużo mniejszy. Dlatego znowu uśmiechnął się równie buńczucznie, zaśnieżył niczym popsuty telewizor i zniknął. Na dosłownie trzy sekundy podniósł egidę - nikt nie mówił, że nie wolno, prawda? - bo przecież miał plan. Wypuścił również drugi nadgarstek Wandy. Potrzebował obu rąk do realizacji swoich zamiarów. Wanda po chwili poczuła, jak ktoś nagle łapie ją za kostki u stóp i wciąga na kanapę jej nogi. Nie ma takiego czatowania na brzegu kanapy. czas wyłożyć się na plecy i przyjąć godnie karę za swoje niecne występki. Zaraz po tym poczuła, że coś przygniata jej uda - a zaraz po tym powietrze nad nią ponownie zaśnieżyło pięknie i pojawił się Kostek. Nie czekał na reakcję, tylko bezprecedensowo zaczął szukać łaskotek. Najpierw po bokach, na brzuchu. Bo to najbardziej oczywiste miejsca!

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyNie Wrz 04, 2022 10:40 pm

Tego się zdecydowanie nie spodziewała, ale Konstanty był… szczególny, że się tak wyrażę i zasadniczo, to mogła podejrzewać, że i w kwestii zażyłości z rodziną będzie właśnie taki. Nietypowy. Mało kto, a już zwłaszcza w Polsce, gdzie hołdowało się rodzinnym tradycjom, błogosławieństwu od rodziców i tym podobnym, będzie mówił, że poznanie przyjaciela jest ważniejsze od ojca czy matki. Mogło to brzmieć prawie jak bluźnierstwo, ale Wanda na szczęście nie przejmowała się takimi rzeczami, a jej rodzina… no cóż, była mocno dysfunkcyjna.
- Dobrze, jak tylko sytuacja się trochę ustabilizuje i w trójkę będziemy przebywać w Warszawie, to zaaranżuj nam spotkanie. – uśmiechnęła się łagodnie jeszcze przez chwilę, gdy pozostawali w strefie planów. Była to bezpieczna przestrzeń, a przynajmniej dopóki faktycznie nie spotka tego osławionego i legendarnego elfa zarówno dla kraju, jak i samego Kostka.
- A co ty masz dziesięć lat? – zaśmiała się szczerze rozbawiona jego reakcją i gdy tylko poczuła oswobodzoną jedną z dłoni momentalnie pchnęła go w tors, by zwiększyć dystans i zrobić sobie przestrzeń. Plany jednak musiała diametralnie zmienić, gdy jej partner również zdecydował się zagrać nieczysto, o co nie miała absolutnie żadnych pretensji.
- I kto tutaj gra nie fair? – uniosła kąciki ust rozbawiona obserwując zmianę w minie mężczyzny, jak nagle się rozjaśnił, gdy ponownie udało mu się przejąć kontrolę, mimo tego nieregulaminowego postępowania, a może właśnie dzięki niemu.
- Zimno. – mruknęła zmysłowo, gdy energicznie poruszał palcami po jej bokach i brzuchu. Czasem ugięła się w innym kierunku, unikając dotyku, ale bardziej ze względu na nacisk niż faktyczne łaskotki, których w tych miejscach nie miała, tak jak i on. - Mam wrażenie, że coraz bardziej Ci się podoba, gdy mnie obezwładniasz. – znów zniżyła głos przyglądając mu się zaczepnie z dołu, wcale nie usiłując się wyrwać, jedynie przekręciła głowę na bok i ułożyła ciało w nieco ponętniejszej pozie. - Kto by pomyślał, że z Konstantego El-Galada może być taki niegrzeczny chłopiec. – zachichotała, ale wciąż z niewłaściwych powodów, a już z cała pewnością nie tych, o których życzyłby sobie półelf.
- Szukaj, szukaj, mój dzielny żołnierzu. – nieco zmieniła ton, ale wciąż bawiła się wyśmienicie. Być może wcześniej miała nadzieję na realną wojnę na łaskotki, ale teraz, gdy mogła się trochę ponabijać ze swojego uroczego chłopca, to nie zamierzała zmarnować tej doskonałej szansy.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptySro Maj 03, 2023 12:14 am

Dobrze wiedział, że akurat rodzice z pewnością nie wyrażą żadnej niepochlebnej opinii o Wandzie - nie dlatego, że mogła być w ich oczach wyjątkowo idealną synową - ale zawsze akceptowali jego wybory, nawet jeśli nie wydawały im się właściwe. Surowa ręka i pełne wsparcie jednocześnie, nawet jeśli chodziło o takie pierdoły jak wybiórczy wegetarianizm Kostka. A Saash’Khaar? Był drogim jego sercu przyjacielem, pokrewną duszą i osobą, z której opinią liczył się chyba najbardziej. Kostek nie był typem osoby, która szastałaby przyjaźniami na lewo i prawo, miewał co najwyżej znajomych. Ale takiego przyjaciela miał tylko jednego.
- Bardzo chętnie - odparł najpierw, ale później zmartwił się odrobinę w środku. Jeżeli Saszka nie zaakceptuje Wandy? Jeśli jej nie polubi? Już teraz poczuł się słabo na samą myśl, bo cóż miałby wtedy uczynić? Niewyobrażalne było to zmartwienie, więc musiał odsunąć je na bok. Minimalnie, tylko trochę, żeby mogło go nawiedzać w dowolnych chwilach. W końcu mieli we dwóch bardzo dokładnie określony wzorzec zachowania, a Wanda... no nie.
- Nie. Dwadzieścia osiem. Czemu pytasz? - odpowiedział prosto, kompletnie nie rozumiejąc, że to taka zaczepka.
Brak reakcji. Zimno. Najpierw chciał może i faktycznie szukać dalej, wydusić z biednej ofiary niekontrolowany śmiech, tyle że Wanda dosyć skutecznie zgasiła jego zapał ku temu. Nie odpowiadał przez chwilę, palce już nie błądziły po bokach Wilczyńskiej, a zamiast tego dłonie oparły się po obu jej stronach o kanapę. Przyglądał się jej tak przez przedłużającą się chwilę z góry. Wyglądał pewnie jak ktoś, kto chciałby coś powiedzieć, ale finalnie odepchnął się od kanapy i po prostu się odsunął. Ot co, usiadł na brzegu, założył nogę na nogę i jeszcze oparł się łokciem o podłokietnik.
- Nie nabijaj się - mruknął tylko, zerkając na Wandę z ukosa.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Maj 09, 2023 5:37 pm

Cały czas ją rozbrajało jak bardzo Kostek był podobny do elfów, a ona wręcz przeciwnie i mogłoby się wydawać, że jedyną rzeczą, która faktycznie stanowiła o jej przynależności do tego gatunku były jej szpiczaste uszy. Na swoje własne szczęście odziedziczyła zdecydowanie więcej cech po swoim ojcu i w dość młodym wieku zanurzyła się w wojsku, gdzie nawet jeżeli byli jej pobratymcy, to jednak wojsko rządziło się swoimi prawami.
- Widzisz jak się idealnie uzupełniamy? Ja jestem zbyt ludzka, a ty zbyt elfi jak na mieszańców. Doskonałe yin i yang. Nie żebym była jakąś wielką fanką teorii o drugiej połówce, ale w tym momencie jest to wręcz doskonałe przy twoim absolutnie beznadziejnym poczuciu humoru i zrozumieniu powiedzeń. To jedna z tych drobnych rzeczy, które w tobie uwielbiam. – no bo przecież jej to nie przeszkadzało, zwłaszcza gdy był tak do bólu poważny, gdy jej recytował swój wiek. Naprawdę ją rozczulał swoim zachowaniem, które wpływało wręcz zbawiennie na jej zbyt ognisty i narwany temperament, bo w jednej chwili z rozwścieczonej walkirii stawała się oazą spokoju, a wszystko dzięki Kostkowi.
Oh?
Czyżby znów została źle zrozumiana? W końcu to był wciąż jej delikatny chłopiec, o którego trzeba było dbać i odpowiednio go dopieszczać. Westchnęła tylko lekko, bo przecież wcale nie zamierzała zrobić mu przykrości, ale niestety jej wypowiedź została odebrana na opak. Nie pozostawało jej nic innego jak załagodzić sytuację.
Również się podniosła do siadu i najpierw obadała sytuację wzrokiem, sprawdzając jaki rodzaj miny przybrał jej towarzysz. Bazując na tym zdecydowała się do niego przysunąć.
- Przepraszam. – pocałowała go w policzek w ramach zadośćuczynienia. - Nie miałam nic złego na myśli, ot taka mała zaczepka. No i jesteś dzielnym żołnierzem, mój też jesteś, choć jeszcze nie zaobrączkowany. – zaśmiała się na koniec, chociaż nie była pewna czy i tego Kostek nie przeinaczy. - Małżeństwo z tobą traktuję poważnie, ale sama idea czasem wydaje mi się zabawna. Nie chcę byś i to źle zrozumiał. - czuła że zaczyna jeszcze bardziej się pogrążać.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyWto Maj 09, 2023 8:23 pm

Wanda była ludzka. Mimo swojej eterycznej i miękkiej urody stąpała po ziemi tak twardo, jak tylko możliwe to było. Doskonale władała wszelkimi metaforami czy powiedzeniami, wdzięcznie opływała w ironię i sarkazm, nie gubiła się pośród jej zawiłości - sama posługiwała się nimi równie sprawnie co i szablą.
Kostek z kolei poruszał się w tym temacie niczym w smole. Grzązł niemal przy każdym kroku, ale uparcie i niestrudzenie parł do przodu - tylko dzięki temu udawało mu się raz na jakiś czas wyłapać słowną gierkę. Może i był wielce oddany poezji i słowu pisanemu, ale zwiewne literackie metafory nijak się miały do prozy słowa używanego na co dzień, do tonu głosu, kontekstu sytuacji.
Czasem ich po prostu nie łapał. Zwłaszcza w takich momentach, gdy pełen niezrozumienia przedstawił Wandzie, że otóż nie, nie ma lat dziesięciu, a aż osiemnaście więcej.
- Nabieram w tym wprawy - odpowiedział najpierw. Powoli. Mozolnie i bardzo nieśpiesznie. Musiał się uczyć, jak rozmawiać chociażby z żołnierzami ze swojego pododdziału. Coraz łatwiej mu przychodziło zrozumieć, że gdy chociażby sierżant Słowik pytał, czy z ktoś macał się z głupim przez ścianę, toto wcale nie jest dosłowne. Ale teraz aż na chwilę urosła w nim myśl, że może nie warto tego zmieniać? Tylko dlatego, że Wanda powiedziała, że to lubi. Uwielbia. To było duże większe słowo. - Mówiłem, że jesteś zabawniejsza. Dwie całości dobrze razem współgrające - zacytował ją dosłownie sprzed chwili.
Wolał nie rozpoczynać swoich teorii na podobny temat - także i w tej kwestii kierował się nade wszystko tą cząstką duszy, która tak kochała się w poezji. Byłby gotów rozbijać na atomy swoje uwielbienie dla Wandy i przygotowywać prezentacje (w power pointcie :V) na temat, cóż w niej ubóstwia i dlaczego, jakie jej cechy i przywary tworzyły kobietę, w której się tak szaleńczo zakochał - odpowiedź była jednak jedna: wszystkie.
Musiał się odsunąć i zwiększyć dystans - nawet nie do końca dlatego, że faktycznie poczuł się obrzydliwie urażony, a zwyczajnie potrzebował oddechu. Chwili wytchnienia. Wiedział przecież bardzo dobrze, że Wanda tylko się z nim droczy, że nie ma niczego złego na myśli. Tylko tak jak wcześniej miał płonną nadzieję, że im bliżej niej będzie, tym bardziej będzie odporny na jej działanie - tak ta rozwiewała się z każdą chwilą. Im więcej jej bliskości dostawał, tym i więcej jej chciał. Tym odnosił wrażenie, że dużo łatwiej byłoby mu ześlizgnąć się z liny, po której spacerował.
- Nie przepraszaj, wiem - odparł i westchnął. I znów się przysunęła, ciepłe usta musnęły jego policzek i tyle by było z chwili na oddech. Przez chwilę nawet rozważał, czy by jej o tym nie powiedzieć. - Po części rozumiem. Dla mnie cała sytuacja jest jeszcze... jakby to określić? Mało rzeczywista? - powiedział, mało pewnie dodając to ostatnie słowo. Bo nie był pewien, czy było odpowiednie. - Wszystko wydarzyło się szalenie szybko i chyba po prostu jeszcze to przetwarzam.
A przecież on tak tego definitywnie by nie zaplanował. Gdzie kwiaty, pełnia księżyca, miękkie brzmienie skrzypiec?

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Maj 12, 2023 12:59 pm

Westchnęła głośno na to wszystko odchylając się do tyłu. Starała się żyć chwilą, ale Kostek najwyraźniej potrafił jednocześnie myśleć o tym co jest tu i teraz, ale i dalekiej przyszłości, która z pewnością się jakoś ułoży. Wilczyńska po prostu nie lubiła nakładać na siebie takiej presji, zwłaszcza skoro stwierdziła, że cała w to wchodzi, a jak już coś postanowiła i dała swoje słowo, to tak też zrobi.
Zmieniła nieco swoją pozycję siadając po turecku, bokiem do Kostka. Dłonie spoczęły na jej kolanach, gdy Wilczyńska spojrzała ponownie na niego.
- Według mnie to wydarzyło się cholernie wolno, jesteś strasznym ślimakiem w kwestii podrywu. – przewróciła oczami na niego z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, no bo przecież, że nie miała mu niczego za złe, ale czaił się koło niej już tak długo, że zastanawiała się czy w ogóle cokolwiek się zadzieje w tym tempie.
- Z kimkolwiek innym zdążyłabym już zapewne być, zerwać i zainteresować się kolejnym. – zaśmiała się gorzko, bo nie zabrzmiało to zbyt dobrze, ale taka była prawda i Kostek powinien o tym wiedzieć, nie zamierzała udawać kogoś innego, a skoro ją chciał to z całym dobrodziejstwem inwentarza, nie było odwrotu. - Zdecydowanie nie byłam wzorem cnót i postępowania, ale ktoś mnie usiłuje ściągnąć na dobrą drogę. W tym związku to chyba ja jestem tą okropną i zdemoralizowaną stroną, co? Przeważnie jest na odwrót. – trochę ją to bawiło w kontekście jej poprzednich relacji, na szczęście była to daleka przeszłość i mogła się skupić na przyszłości z Konstantym.
- Zaraz wracasz na front, będziesz miał dużo czasu do przemyśleń. Ja zresztą też, dzięki uprzejmości naszego ulubionego doktora od jegrów. – znów wywróciła oczami, ale tym razem z faktyczną obrazą, bo pan doktor nie był jej faworytem, a przez cały czas swojego urlopu będzie musiała do niego chodzić na ten pożal się boże sesje terapeutyczne czy coś.
- Kiedyś pozwoliłam Ci się zaprosić na randkę, nadal na nią czekam. – zmieniła sprytnie temat na taki, który i Kostkowi mógłby się bardziej spodobać. – Jak wrócisz, to możesz zrobić to wszystko czego Ci brakuje. Jakaś serenada pod moim oknem podczas pełni księżyca czy coś innego. Tak właściwie to chyba nigdy nie byliśmy na prawdziwej randce. Święta Schabowego nie liczę, bo wyciągnęłam Cię siłą, by Cię trochę podręczyć. – oczywiście, że się przyznała do swoich niecnych planów z przeszłości, bo wtedy jeszcze uznawała go za ciekawostkę, szczeniaka z którym może trochę zabić czas, ale zdecydowanie się nie spodziewała, że może się to rozwinąć w taki sposób.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Maj 12, 2023 1:33 pm

Powoli? Konstanty znowu spojrzał na Wandę, jednocześnie bardzo starając się na nowo zresetować system, od pamiętnego dnia swojego przebudzenia obecność Wandy straszliwie go rozpraszała. Z pantałyku zbijał go delikatny ruch jej włosów, gdy się poruszyła, drgnięcie palca, jedno spojrzenie ziejących błękitem nieba oczu. Samymi gestami, tym że była obok, nawet nie musiała go dotykać - bo gdy już to robiła, kompletnie tracił wątek i rezon.
- Nigdy nawet nie próbowałem - przyznał za to otwarcie. Po prostu kręcił się obok niby sęp nad swoją ofiarą, bardzo nieudolnie niby przypadkiem był obok, ale nie poważył się na żaden odważniejszy gest. No, raz. Po zabiciu grafa, ale to zrzucił na barki zmęczenia i skołowania, przecież w normalnym stanie absolutnie nie posłuchałby tak pierwotnego instynktu jak tamten. Przeszłoby mu to przez myśl, lecz pozostałoby tylko mętnym i kolejnym nierealizowanym pomysłem, któremu nakleiłby etykietę "niedorzeczny", bo skala jego obaw była szalenie wysoka.
Jakby nie patrzeć wówczas był po części przekonany, że raczej nie plasował się w typie Wandy. Za młody, za wrażliwy, zbyt eteryczny w swoich romantycznych zapędach.
- Nie uważam tak - odpowiedział prosto. - Powiedziałbym, że jesteś po po prostu nowoczesna i nie ma w tym nic złego - przecież wiele i kobiet, i mężczyzn uważało to za coś normalnego. Zmienianie partnerów, obiekty zainteresowań, spotykanie się z kimś nie po to, żeby zostać z nim już do samej śmierci, a żeby dobrze się bawić czy miło spędzić czas. Niektórzy szukali w ten sposób drugiej połówki, dla innych był to zwyczajnie sposób na życie, a kimże byłby Konstanty, gdyby ich oceniać? Rozumiał ich pobudki, ale on nabył z czasem naprawdę wielkiego bagażu wyrozumiałości dla wszystkich i wszystkiego. Z drugiej strony był kimś, kto dosłownie zabił grafa swoją miłością i zrozumieniem, nie tylko pojął, ale i zaakceptował, jego do cna obrzydliwe jestestwo, wypaczone pojmowanie zła, pragnienie śmierci i cierpienia. Więc przypuszczalnie był w stanie również zrozumieć, że jego ukochana lubiła przelotne romanse. Not big deal. - To ja jestem staroświecki i mogę mieć tylko nadzieję, że to zaakceptujesz.
Nie dodał tutaj, że jeśli nie, to no cóż, trudno. Przecież za Wandą skoczyłby w ogień, więc pewnie nie miałaby większych trudności do przekonania go, żeby łaskawie wskoczył też do łóżka. Wprawdzie żywiłby zapewne sam do siebie żal, że okazał się tak słaby i miękki, ale winy na nią by nie zrzucił. Bo mógł być po prostu lepszy od jakichś tam pobudek cielesnych, też coś.
- Wolę stanąć oko w oko z grafem niż z remoralistykiem - zaśmiał się cicho po tym. - Tyle że i tak każdy czasem powinien z nim porozmawiać, to bardzo pomaga uporządkować myśli.
Wystarczyło napomknąć o serenadach w świetle księżyca, łatwa i szybka zmiana tematu, a Kostek haczył bez żadnego zastanowienia połknął.
- Pokażę Ci, jak wygląda prawdziwa randka. Żadne picie piwa w kantynie czy podrzędnym barze - skądże znowu, wino, muzyka klasyczna, świece, podłoga wysypana płatkami róż. Pełen komplet. Uśmiechnął się z rozbawieniem na to wspomnienie. No tak, pamiętał dobrze tamto święto. - Nie jadłem wtedy w ogóle mięsa i wcale nie planowałem tam iść - pokręcił głową powoli. - Drażnił mnie nawet zapach smażonej panierki. Tyle że już wtedy fascynowałaś mnie na tyle, że z Tobą poszedłem.
Bo i przecież on sam potrzebował czasu. A Wanda początkowo była ciekawym obiektem fascynacji, jej reakcje i słowa były dla niego zagadką, więc zwyczajnie chciał ją trochę lepiej poznać. Nawet nie, że się zaprzyjaźnić, po prostu dowiedzieć się o niej kilku rzeczy, bo wcześniej nie spotkał elfa - czy półelfa - tak ludzkiego i twardo stąpającego po ziemi jak Wanda, więc był ciekawy.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 EmptyPią Maj 12, 2023 2:09 pm

- Byłeś trochę nieudolny, ale nie powiedziałabym, że nie próbowałeś. Z mojej perspektywy wyglądało to trochę tak jakbyś ciągle robił podchody, ale w ostatniej chwili się wycofywałeś. Było w tym coś słodkiego i irytującego jednocześnie. – te pamiętne czasy, które jeszcze do niedawna, bo raptem dwa tygodnie wcześniej obowiązywały, gdy przesyłał jej listy z frontu z niezrozumiałymi poematami. Ceniła je bardzo, ale któregoś dnia zamierzała wziąć go za fraki, wcisnąć mu te wszystkie isty i kazać tłumaczyć na ludzki. Może i nie była zakochana w poezji, może jej nawet nie lubiła, ale lubiła Kostka i wszystko co od niego otrzymywała było dla niej drogie, w tym te przeklęte wiersze, które naprawdę chciała zrozumieć, między innymi dlatego by wiedzieć jeszcze lepiej co tam się kryje pod tą jego bujną czarną czupryną.
Tak coś czuła, gdzieś w kościach, że młody Hetman będzie ostatnią osobą, by ją oceniać i nie tylko ze względu na swoją szczeniacką wielką miłość, ale ten przeokropnie nieskończenie tolerancyjny charakter, który kazał mu rozumieć wszystko i wszystkich, łącznie z grafami. Było to trochę przerażające, niepokojące i z pewnością czasami nie dawało jej spać, ale mimo wszystko cieszyła się, że nie musi mu się z niczego tłumaczyć.
- Akceptacja to jedno, ale mówiliśmy o kompromisie, mój miły. – zaznaczyła dosadnie, by nie było żadnych wątpliwości. - Szanuję twoje wybory, to jest oczywiste, ale jak mamy być w tym razem, to każdy musi się trochę dostosować, nawet jak jest to trudne. – o czym też rzekomo wcześniej rozmawiali. - Pewnie nie raz będziemy do tego wracać i droga przed nami długa i trudna, ale wierzę, że sobie poradzimy. A ja postaram się być...wstrzemięźliwa, choć trochę? – lekko się zaśmiała, bo słabo to widziała, chociaż dzięki Kostkowi wydawało się dziwnie realne. Co prawda wciąż nie była pewna jaki koniec końców będzie ten kompromis, ale zamierzała się przyłożyć do swojej części.
- To brzmi jak groźba. Muszę w takim razie kupić sukienkę. – westchnęła trochę cierpiętniczo, bo Wanda w sukienkach nie chodziła i ich nawet nie posiadała w swojej szafie. Mogłaby ewentualnie odezwać się do matki z prośbą o nadesłanie odpowiednich szat, ale było to równie nieznośne jak myśl o zakupach. - Nie wiem czy to przeżyję. – opadła plecami z powrotem na kanapę, a twarz nakryła dłońmi. Czy nie mogła pójść po prostu tak jak zawsze? W spodniach i jakiejś bluzce, wybrałaby nawet tę bardziej reprezentatywną!
- Powiedzmy, że jestem gotowa na tę prawdziwą randkę. Jak wrócisz z frontu i ja wrócę, czy w jakiejkolwiek innej konfiguracji, gdy się znowu zobaczymy... – nie spodobało się jej to co powiedziała, bo brzmiało jakby mieli się zobaczyć dopiero za pół roku i oczywiście mogło tak być. Nic jednak nie dało się poradzić przy tej sytuacji, przy ich rangach i odpowiedzialnościach...Może gdyby byli w tej samej jednostce, to jeszcze...- Skąd miałam wiedzieć, żeś taki delikatny kwiatuszek był wtedy? Z resztą to nie była randka, a zwykłe spotkanie! Gdybym miała Cię zabrać na randkę to wyglądałaby zupełnie inaczej.

Sponsored content
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej - Page 2 Empty


 
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Skocz do: