Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 11:50 am

Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej 08937f10

Mieszkanie major Wilczyńskiej zlokalizowane jest w zrewitalizowanej części Ursynowa, gdzie niegdyś znajdowały się zakłady włókiennicze. Stare, ceglane budynki przemysłowe zostały odnowione i przerobione głównie na siedziby mniejszych firm, czasami górne piętra odnawiano pod części mieszkalne właścicieli sklepów. Wandzie trafiła się okazja, że ktoś pozbywał się zarówno swojego biznesu, jak i mieszkania, ale postanowił zgodzić się sprzedać je osobno i w ten sposób nabyła swoją nieruchomość. Mieszkanie znajduje się na najwyższej kondygnacji i jest dwupiętrowe. Mieszkanie jest utrzymane w dość nowoczesnym, ale oszczędnym stylu z wykorzystaniem elementów dawnego budownictwa i tak przez większą część pomieszczeń przewijają się odkryte cegły oryginalnej elewacji. Wanda nie miała ani siły, ani ochoty na szczególne dekorowanie swojego mieszkania, więc jest trochę w stanie surowym i nie wygląda jakby ktokolwiek w nim pomieszkiwał, wręcz przeciwnie.
Wchodzi się od razu do salonu połączonego z małą kuchnią, która oddzielona jest stołem jadalnianym i bocznymi ściankami, które tylko w metaforyczny sposób oddzielają te dwie przestrzenie kreśląc jaką taką granicę. W salonie stoi wygodna, duża kanapa w kolorze butelkowej zieleni, stolik kawowy i półki wypełnione książkami. Po lewej stronie od wejścia znajduje się mała łazienka dla gości z umywalką i toaletą. Schody ukryte na samym tyle pomieszczenia prowadzą do najwyższej komnaty w najwyższej wieży. Po wspięciu się na górę ma się do wyboru trzy opce:
1) drzwi po prawej - większa łazienka pani tego domu utrzymana w szaro-czarnej kolorystyce z prysznicem, bez wanny.
2) drzwi na wprost - gabinet z wielkim mahoniowym biurkiem i... zawalony wojskowym ekwipunkiem, który leży absolutnie wszędzie.
3) sypialnia królewny - mała przestrzeń z ogromnym łóżkiem, ozdobną secesyjną komodą na ubrania i drzwiami prowadzącymi na uroczy balkon.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 12:45 pm

- Tylko słowo. – zagroziła Markowi zwężając oczy, gdy ten już otwierał usta. Początkowo nie zamierzała reagować i wchodzić między dwa rozjuszone wilki, ale czuła, że zaczyna to eskalować w stronę, która jej się wcale nie podobała. Doskonale znała Tomaszewskiego i mogła obawiać się najgorszego, gdyby pozwoliła, by ta durna wymiana zdań się przeciągnęła. Kostka też znała, ale z pewnością nie z tej strony i obawiała się do czego mogłoby dojść i czy zaraz to nie ona odwiedzałaby tych dwóch dzbanów w szpitalu.
- Śmiało, wyślij. Oboje dobrze wiemy, że tylko dzięki nazwisku jesteś tutaj, a nie dalej na froncie, El-Galad. Więc mi tu nie pierdol o zasadach i regulaminach. – odwrócił się na pięcie i po prostu poszedł w swoją stronę, nie czekając aż chłopiec jakkolwiek zareaguje i wiedząc, że Wanda mogłaby go zamordować, gdyby pozwolił sobie na jeszcze więcej. Taki taktyczny odwrót, byleby nie dostać zasłużonego wpierdolu.
- Marek, kurwa! – wkurwiona, ale i trochę przerażona tym jak mógłby na to zareagować Kostek zacisnęła dłoń z całej siły, mając nadzieję, że w razie czego uda jej się go powstrzymać przed… czymkolwiek. Nie widziała go jeszcze w akcji i nie wiedziała jak reagował na innych, gdy ruszali tę delikatną sprawę. Doskonale pamiętała jak to było w Korniejewie i co się tam wydarzyło, ale Kostek wtedy był oburzony, smutny, rozczarowany… i raczej nie był zdolny być agresywny w stosunku do niej. Natomiast Marek był kimś, komu wiele osób chciało tak po prostu przypierdolić, tak dla zasady.
- Obiecuje, że dostanie to na co zasłużył. – odezwała się dopiero po jakimś czasie, gdy udało jej się nakłonić Konstantego do ruszenia. Długo szli w milczeniu, a przynajmniej ona nie wiedziała co powiedzieć, czując okropne zażenowanie zachowaniem tego kretyna. Westchnęła na samą myśl, że tak mogłoby wyglądać każde ich spotkanie, a przecież były one nieuniknione. Spotkania. Marek zajmował ważną część jej życia i naprawdę chciała, by się choć minimalnie dogadywali, przecież nie kazała im od razu się przyjaźnić!
- Wejdziesz? – przekręciła klucz i pchnęła drzwi do mieszkania. - Nie spodziewałam się Ciebie pod szpitalem. Chciałabym spędzić trochę czasu, tak normalnie i nie w szpitalnym pokoju, zwłaszcza że pewnie niedługo będziesz musiał wracać na front. – weszła pierwsza, poczekała aż i on przejdzie przez próg, by mogła zamknąć drzwi i je zakluczyć. - Torbę połóż gdziekolwiek, chcesz się czegoś napić? – przeszła się do kuchni i wstawiła wodę na herbatę, bo od kilku dni umierała na samą myśl o swoim ulubionym naparze.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 2:36 pm

Kostek już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, lecz Marek postanowił się odwrócić, a i Wanda postanowiła zainterweniować - to Konstanty usta zamknął i się jednak nie odezwał. To była dosłownie jedyna reakcja na słowa Tomaszewskiego. Za to zerknął w dół na tę zaciśniętą na jego dłoni łapkę. Zupełnie jakby miała być kotwicą i uwięzić go na tej mieliźnie, by nie mógł dryfować dalej.
Ale Marek odszedł - najwyraźniej oburzony przebieg całej sytuacji i czymś, co Konstanty mu powiedział - i oni też ruszyli w swoją stronę. Kostek poważnie nie miał za bardzo pojęcia, co aż tak mogło go rozsierdzić. El-Galad z kolei nie wyglądał na specjalnie poruszonego jego słowami, właściwie na jakkolwiek wzruszonego. Gdyby dostawał pięć złotych za każdą osobę, która wytykała mu nazwisko, to sfinansowałby sam sobie prywatną kolonię na Marsie do tego czasu.
Kolejną rzeczą było to, że Kostek był... no jak ściana. Ciężko ruszyć, ciężko wkurwić, jeszcze nikomu na jednostce nie udało się do wyprowadzić z równowagi. Diabli raczyli wiedzieć, czy Marek nie miał zostać pierwszą w wojsku osobą, która zobaczyłaby szczery gniew Konstantego? hej, wszystko przed nimi.
-Czyli... co właściwie? - spytał po tej deklaracji. Zmarszczył brwi, odwracając głowę w stronę Wandy, drugą dłoń zaciskając na pasku torby na wysokości swojej piersi. - W tym jednym miał rację.
Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wypuściłby tak o, bez większego powodu w gruncie rzeczy, na dwa tygodnie jednego z nielicznych żołnierzy, którzy potrafią w pojedynkę usidlić grafa. I to w dodatku oficera - nawet jeśli był to młodszy oficer. Na tę małą wycieczkę pozwoliły mu tylko i wyłącznie znajomości i nazwisko przede wszystkim - bo któż chciałby mieć na pieńku z hetmanem?
Żodyn, proszę państwa.
Choć i tak Kostek był pewien jednej rzeczy - byłby w stanie zdzierżyć Tomaszewskiego bez większego problemu. Kłopotliwa mogłoby być tylko natężenie oraz ilość czasu spędzonego we wspólnym towarzystwie na raz, przy jednym podejściu.
Wszedł do środka, torbę po chwili wahania położył na zielonej kanapie.
- Am. Woda wystarczy, dziękuję - odparł krótko. Super. Niech Wanda zrobi sobie herbatę, usiądzie wygodnie w znanym sobie otoczeniu, a Kostek wtedy będzie mógł swobodnie i bez większych przeszkód ją sprawdzić. Na tym zależało mu przede wszystkim, cała reszta została odsunięta na bok. - Powinienem. Niemal dwa tygodnie w Warszawie w czasie czynnych działań taktycznych to... - najpierw użyć słowa "przesada", ale nijak mu nie pasowało. Bo, no przecież, chodziło o Wandę, tak? -...dużo. Po prostu. - Tak jak pan Marek powiedział - pierdolenie zasad i regulaminu na całego. - Czujesz się lepiej? - spytał najpierw. Czas powolutku zacząć. Bo to nie tak, że Kostek miał przygotowaną listę jakichś stu pięćdziesięciu pytań i na ich podstawie chciał sam sobie odpowiedzieć na to finalne i zasadnicze: czy z Wandą na pewno już wszystko w porządku?

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 4:28 pm

Maszerując w równym tempie w stronę Ursynowa utonęła w swoich przemyśleniach. Złapała się na tym, że niezwykle jej dziwnie, gdy w taki do bólu normalny sposób zmierzają do jej mieszkania. Do tej pory większość ich spotkań nosiło znamiona jakiś chorych akcji, dramatów, wojska i wszystkiego co odciągało ich od typowych zachowań. A teraz proszę, słodko idą za rączkę, Kostek odbiera ją ze szpitala, odprowadza do domu, wstępuje na herbatę… Nie potrafiła się ot tak przestawić na normalne życie, gdy do tej pory gniła w wojsku zajmując się rzeczami, którymi normalni obywatele nie musieli sobie zaprzątać głowy, a jej ciążyła ta piekielna odpowiedzialność na barkach. Śmiech mijającej ich dziewczyny zwrócił jej uwagę, obejrzała się za młodą kobietą, która tak jak ona szła za rękę ze swoim chłopakiem.
Tak zwyczajnie, jak co czwartek.
- Co? – poczuła się jakby Kostek przyłapał ją na czymś niewłaściwym, ale przecież nie mógł wiedzieć o czym myślała, prawda? - O jego karę nie musisz się martwić, już ja się zatroszczę o to, by zrozumiał jakim bucem był dzisiaj. No cóż… miał rację, ale zdziwiłam się, że Cię to nie ruszyło. – powędrowała wzrokiem na drugą stronę ulicy, ponownie wypatrując cywilne pary lub spieszące nastolatki, które ukradkiem spoglądały w stronę Konstantego. - Po prostu pamiętam jak bardzo Cię to dotknęło wtedy… w Korniejewie. Z resztą nie ma to znaczenia, nie zamierzam pozwalać, by ktokolwiek Cię źle traktował w mojej obecności. – czy gdyby Kostek znalazł sobie taką zwykłą, dobrze ułożoną młodą kobietę, to byłoby lepiej? Taką co gotowałaby mu obiady, gdy wraca ze służby, co prasuje jego koszule i mundury, a w niedzielę za rączkę wspólnie chodzą do kościoła… Dziwna była ta wizja, ale zdecydowanie bardziej pasowała do Konstantego, jego pochodzenia, statusu i wszystkiego. Zdecydowanie bardziej niż Wanda, której daleko było do dobrze ułożonej panienki z dobrego domu, nawet jeśli faktycznie z takiego pochodziła.
- Oczywiście, nie chciałabym byś przeze mnie zaniedbywał służbę i nadwyrężał uprzejmość dowództwa. – ona sama doskonale znała poczucie obowiązku i honoru. Była oddanym żołnierzem, który swoją ojczyznę stawiał na pierwszy miejscu, choć od jakiegoś czasu przechodziła wewnętrzny konflikt. Zwłaszcza gdy w pobliżu pojawiał się… On.
Na spokojnie zaparzyła herbatę, przygotowała szklankę z wodą i gotowa wróciła do części salonowej, by postawić naczynia na stoliku.
- Czuję się normalnie, lepiej. Dostałam skierowanie do naszego ulubieńca. Pójdę, bo mnie inaczej nie przywrócą do służby. Nie bardzo jestem zadowolona, ale może… sama nie wiem. To było naprawdę ciężkie, wiesz? Przypomniał mi się Wrocław i jak Zastępca umierał mi na rękach. – wzruszyła ramionami, bo jakoś nie bardzo chciała akurat o tym rozmawiać. Nie gdy Kostek był obok niej, nie gdy byli sami i wreszcie wyznali sobie miłość.
Jeśli jeszcze nie siedział na kanapie, to ściągnęła go na nią, a jeżeli siedział, to przysunęła się do niego, przytulając do jego boku i domagając się pieszczot jak wyjątkowo spragniony czułości kot.
- Zostań ze mną, póki nie wyjedziesz. Możemy pójść po twoje rzeczy albo zostać u Ciebie. – objęła do rękoma w pasie, by się lepiej ułożyć. - Tęskniłam za tobą. Ciągle tylko walka, front, koszary… Nie było kiedy się zobaczyć, a zaraz znowu pojedziesz, na nie wiadomo ile! Mnie też potem mogą gdzieś rzucić jak wrócę do służby. I tak będziemy się mijać. – podniosła głowę, by spojrzeć na niego z dołu, owiać go chłodem swego zimowego spojrzenia.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 6:37 pm

Zwykły czwartek. Zwykła ulica i kompletnie zwyczajna para trzymająca się za ręce - dzień jak co dzień. Patrząc na nich z dalsza, z boku, kto wyłapałby równy i stanowczy krok Wandy, jej wyprostowaną postawę? Kto zwróciłby uwagę, jak Kostek mimochodem rozgląda się nieco czujniej niż przeciętny obywatel, jakby wypatrując zagrożenia? Kto miałby wiedzieć, jakie piekło którekolwiek mogło z nich przeżyć, jakie ciężary nosili?
Przecież wyglądali kompletnie normalnie, odróżniając się od mijającej ich pary jednym: ciszą. Przynajmniej jeszcze przez chwilę.
- Przywykłem. Nie on pierwszy, nie ostatni. - Nic wielkiego. Co rusz ktoś mu wytykał, że zdecydowanie nadużywa swojej pozycji, nawet gdy tego nie robił. W momencie, gdy naprawdę pokusił się o faktyczne nadużycie, nie widział nawet niczego złego w tym przytyku - bo był szczery i miał pełne odzwierciedlenie w rzeczywistości. - Wanda - uważne spojrzenie, próba zwrócenia na siebie uwagi i wzroku. - Potrafię się bronić sam. Wtedy dotknęło mnie to tylko i wyłącznie dlatego, że chodziło o Ciebie.
W tym chyba sęk tkwił - Kostek już sam sobie był rycerzem. Byłoby znacznie odpowiedniejsze, gdyby znalazł sobie nimfę właśnie. Śliczną i łagodną księżniczkę, którą mógłby bronić własną piersią przed całym światem. Której otwierałby drzwi, odsuwał krzesło i nosił zakupy, która piekłaby ciasta i czekała na niego, póki nie wróci z frontu. Taki obraz odbiegał zasadniczo od obrazu Wandy - zwłaszcza tego, który dostrzegał Kostek, który mu namalowała swoim zachowaniem, swoimi słowami i sobą po prostu.
Ale bronić siebie musiał osobiście i tutaj nie mógł pozwolić Wandzie na nadmierne wtrącanie się, efekt byłby przeciwny do zamierzonego. Wanda mogła być doskonałym żołnierzem i świetnym dowódcą, mogła być duża lepsza niż niejeden mężczyzna, lecz i tak gdyby stawała w obronie Konstantego, to przecież znaczyłoby jedno: biedny i mały Kostek, mamusia go musi bronić.
- Mogę się tylko domyślać - nie miał osobistego odniesienia, a przynajmniej tak wyrazistego. Widzieć śmierć żołnierza z oddziału to jedno - umierający na twoich rękach dowódca i przyjaciel to coś zupełnie innego, o barwie znacznie intensywniejszej i zostawiające ślad dużo głębiej. Został ściągnięty na kanapę tak brutalnie i stanowczo, nie miał więc większego wyboru.
Podobał mu się ten kolor kanapy. Podobał mu się również ten chłodny wystrój. Nie podobało mu się z kolei to, co miał zamiar zrobić - nawet jeśli z jego perspektywy wydawało się to wyjątkowo konieczne. Chyba. Bo z każdą chwilą, z każdą jedną sekundy tej bliskości, ta myśl umykała, chowała się coraz głębiej i głębiej, zostawiając po sobie znacznie mniej wyraziste wspomnienie niż chwilę temu.
Spełnił tę niemą prośbę i położył dłoń na jej plecach, by już chwilę później przesuwać palcami to w górę, to w dół - został załączony program głaskania kota.
- Mógłbym. Ale najpierw chciałbym o czymś porozmawiać - chwila przerwy, Kostek skrzywił się z lekka i nieco głębiej wciągnął powietrze. Patrzył prosto jej w oczy i Wanda może nawet zdołała wyłapać to drobne zawahanie na jego twarzy lub zielonych oczach. - Lub raczej coś Ci wyznać i jestem przekonany, że Ci się to nie spodoba. - Głębszy wdech, lecz nie przerwał głaskania Wilczyńskiej po plecach w płonnej nadziei, że dzięki tej jeden prostej czynności, tak miękkiej pieszczocie, uda mu się nieco załagodzić ewentualny wybuch wulkanu. Nawet oczy przymknął na moment i delikatnie odwrócił wzrok, gdzieś w okolice brzegu kanapy. - Jakby to ująć... - Przy niej nie potrafił być tak dosadny i bezpośredni. Jedno jej badawcze spojrzenie często wystarczyło, by tracił rezon i klarowność. Jedna jej prośba i byłby gotów najpewniej świat podpalić. I tym cięższe wydawały mu się jego własne słowa. - Przeżyłaś wielką traumę, byłaś w ogromnym stresie i pod jeszcze większą presją, niemal zginęłaś, chcąc ratować przyjaciela. Te wszystkie czynniki mają prawo wzburzyć pewne fundamenty stabilnej psychiki i... i nie do końca ufam Twoim osądom, względem mnie również. - No, powiedz to, Kostek. Zatrzymał się na moment, szybki choć głęboki oddech. - Nie zrozum mnie źle, proszę.
A co tu źle zrozumieć? Właśnie powiedziałeś, że nie wierzysz, by mogła faktycznie Cię kochać - nawet jeśli nie użyłeś dokładnie tych słów.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 7:15 pm

Przeczuwałaby, że Konstanty chce jej zrzucić na głowę atomówkę, gdyby nie to, że on przeważnie rozmawiał tym swoim werterowsko-pompatycznym głosem i nierzadko prowadził poważne filozoficzne dysputy na temat choćby ziemniaka. I teraz dałaby sobie niemal rękę uciąć, że młody El-Galad po otrzymaniu tak pięknej wizji spędzenia wspólnie najbliższych dni pod jednym dachem, zapewne w jednym łóżku i na wiadomych rzeczach rozpocznie swoją tyradę na temat cnót niewieścich. Przygotowała się z lekko rozbawionym wyrazem twarzy, bo oto zaczyna się tłumaczenie jak krowie na rowie, że chłopcy i dziewczynki to powinni spać oddzielnie, bo tak bozia kazała i że on nie może jeszcze nawieść jej dziewczęcego ogródka, póki nie splotą się w sakralnym tak na wieki wieków amen. W ogóle by się nie zdziwiła, wręcz czekała na tę śmieszną pogadankę o tym jak powinna się szanować, a seks to coś świętego i uduchowionego.
Zawiodła się.
Nie, ona była zdruzgotana.
- Mhm. – zastygła w czasie i przestrzeni, najlepiej jeszcze jakby zamieniła się w słup soli jak biblijna żona Lota, bo takich pierdolonych bzdur na resorach, to ona dawno nie słyszała. - Rozumiem. – bardzo spokojnie, jak jebana joginka popierdalajaca z kamienną miną po rozżarzonych węglach, wysunęła się z jego objęć, podniosła się z kanapy. Nie mogła być w tej samej przestrzeni co oni, nie potrafiła się ogarnąć i pojąć tego co tu się właściwie właśnie wydarzyło.
- Ja wiem, że mamy różne podejścia, wiem że nie zawsze pojmuję twojej pokręconej, honorowej i wydmuszkowo-romantyczno-fatalistycznej wizji świata, ale to są, kurwa, wyjątkowo nieśmieszne żarty. – uderzyła pięścią z całej siły w ścianę, jeszcze raz, a potem jeszcze, aż delikatna skóra nie wytrzymała, pękła i zalała porcelanową dłoń karmazynową farbą.
Lepiej.
- Jeszcze przed nikim się tak nie obnażyłam i nikt nie potrafił być ważniejszy od mojego ojca. - stała do niego odwrócona plecami, nie czuła jak łzy spłynęły jej po policzku, jedyne co teraz było tak kurewsko namacalne, to wyjebane poza skalę wkurwienie i chęć przypierdolenia Kostkowi.
- Kurwa. – spoglądała na rozmazaną krew na ceglanej ścianie. Jebać to, martwić się będzie jutro. Odgarnęła włosy, które poleciały jej na twarz, tym samym plamiąc je płynącą posoką. Nie przejmowała się tym, ani czerwieniejącymi oczami od lecących łez. Był to dość intrygujący obraz, gdy czerwień macająca w śnieżnej zamieci przewijała się z tak okrutnie smutnymi oczami, w których czaiła się nieokrzesana furia.
- Wyjdź. – to miał być miły dzień, kilka… nim znowu się rozstaną. - WYJDŹ! – szereg sprzecznych emocji rozrywał jej serce, a skierowanie do tego pierdolonego remoralistyka paliło ją żywym ogniem i aż namacalnie czuła ten żar przepalający się z kieszeni na udo.
Spiorunowała go wzrokiem, który zawierał w sobie chyba wszystko – miłość, wściekłość, żal, smutek i tę przerażającą rozpacz zmieszaną z zagubieniem.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 8:26 pm

Mógł odetchnąć z ulgą - przynajmniej na moment, gdy padło sakramentalne "rozumiem". Okej, czyli rozumiała jego obawy i zdawała sobie sprawę, że być może i że istnieje na to realna szansa, jej faktycznie spojrzenie i odczucia względem rzeczywistości mogą być nie do końca naturalne i wykrzywione przez wiele emocji i stres. To mogło przytrafić się niemal każdemu, zwłaszcza żołnierzom ściąganym z frontu, zespół stresu pourazowego różne miewał twarze.
Tyle że Wanda najpierw się odsunęła, a później zupełnie opuściła kanapę, by znaleźć nowe miejsce już przy ścianie. Stała do niego tyłem, Konstanty nie widział i nawet nie przeczuwał tej burzy, która lada moment miała się rozpętać.
Pierwszy grzmot padł wraz z jej słowami. Kostek zmarszczył nieco brwi i być może chciał coś powiedzieć, zapewne odnośnie tego, że jego wizja świata wcale nie jest wydmuszkowa ani tym bardziej fatalistyczna, a przynajmniej on tak nie sądzi, ale padł grom z jasnego nieba - uderzenie w ścianę.
Jedno. Drugie. Konstanty wstał powoli z kanapy, jakby miał do czynienia ze wściekłą bestią. Trzecie. Czwarte.
- Wanda... o tym mówię - zaczął spokojnie, powoli. Robił też powolne kroki, jeden za drugim, w jej stronę. Nieśpiesznie, jakby wcale nie miał zamiaru podchodzić. Czy wciąż był tak pewien, że podjął słuszną decyzję? Że było warto? Nie - zwłaszcza gdy zobaczył ślady rozmazanej krwi zarówno na ścianie, jak i na jasnej dłoni. Wiedział, że podobne słowa najpewniej ją rozzłoszczą, lecz nie spodziewał się takiego wybuchu.
Żałował. Im bliżej Wandy, tym bardziej miał sam do siebie żal, że poruszył temat - nawet jeśli pobudki miał słuszne i szczere. Przecież chciał nade wszystko, aby Wanda czuła się w pełni komfortowo, tak?
Milczał. Przez moment przemknęła mu przez głowę myśl, że naprawdę go nie posłuchała - jak zwykle zresztą - i źle zrozumiała całą sytuację. Że zamiast zadusić wszelkie obiekcje, wywołała emocjonalną burzę, w jednej chwili wybuchła paraliżującym gniewem i tym samym poniekąd nawet utwierdziła Kostka w jego własnych przekonaniach, że jej osąd był zaburzony.
Nie posłuchał tej stanowczej komendy, nie sądził, by pozostawienie Wandy samej sobie miało być rozsądnym wyjściem. Zamiast tego, gdy stanął już za jej plecami, delikatnie położył dłonie na jej ramionach. Stanowczym ruchem, odsunął ją od nieszczęsnej ściany, nie zważając na potencjalne próby oporu, odwrócił ją przodem do siebie.
Tyle emocji naraz zamkniętych w oczach, błękit jej oczy zwykle o stanie stałym, temperaturze lodowca, teraz stopniał, rozpętał sztorm i zamieć jednocześnie. Absolutna śnieżna burza naprzeciw spokojnej jak zawsze zieleni.
- Dlaczego tak się wściekłaś? - spytał spokojnie. Niemal kojąco, gdyby nie fakt, że lada moment mu kobita wyjebie i tyle.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Paź 22, 2021 9:06 pm

Miał wyjść i nie wracać, a absurd tej sytuacji polegał na tym, że jeżeli faktycznie przekroczyłby próg jej mieszkania, to mógł nigdy nie wracać. Nie miało to najmniejszego sensu, ale nie to było najważniejsze.
Ostatnim na co miała ochotę, to dotyk Kostka. Powiedziała, by wyszedł, a ten zamiast się jej posłuchać jak grzeczny chłopiec zrobił coś zgoła innego. Wanda specjalnie poszła gdzie indziej, bo czuła, że mogłaby mu zrobić krzywdzę i to specjalnie. Odtrąciła jego ręce jakby były co najmniej trędowate, a potem... El-Galad po raz trzeci w swoim całym życiu dostał w mordę i po raz trzeci była to Wanda. Nie był to może prawy sierpowy, ani cios między żebra. Zwyczajowo strzeliła go w pysk, wcale nie powstrzymując się przed włożeniem w ten cios całej swojej siły. Była pewna, że ślad po tym siarczystym policzku będzie widoczny jeszcze długo po tym jak przestanie go boleć.
- A jak mam się czuć, gdy właśnie powiedziałeś, że nie ufasz moim uczuciom? – cofnęła się, najpierw zrobiła jeden krok w tył, a później trochę pewniej wycofała się do kuchni, aż napotkała chłód lodówki za plecami. Przytuliła się do metalowych drzwi, opierając się z całej siły o zimną powierzchnię.
- Podważasz moje emocje i wyznanie, jeżeli mi nie wierzysz… po prostu idź. – przytuliła do piersi uszkodzoną dłoń, wciąż zwiniętą w pięść i nakryła ją drugą ręką. W tym jednym momencie wyglądała jak zranione zwierze, które myśliwy zapędził w kozi róg. Krew znaczyła jej ciało, łzy powoli zastygały na wilgotnych policzkach, oczy były przerażone, ale i zrezygnowane. Do tego dochodziło lekko rozedrgane ciało od nadmiaru emocji.
- Wiesz co mnie trzymało przy życiu? Tam pod Bolesławcem, w drodze do Korniejewa i w szpitalu w Warszawie, gdy ledwie Han’lynn mnie uratowała. Ty. Bo jesteś jedyną osobą dla której nie mogłam umrzeć, nie póki nie usłyszałeś, że Cię kocham. – skryła twarz w dłoniach i zaśmiała się w rozpaczliwie spokojny sposób. - Proszę, zostaw mnie. Chcę być sama. – wyszeptała błagalnie, czując że każda kolejna minuta przebywania w jego towarzystwie jest jak agonia, jak tortura, która nigdy się nie kończy, bo oto on Konstanty niszczyciel światów i serc niewieścich.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptySob Paź 23, 2021 10:43 pm

Konstanty pewien był jednego - że ten wymierzony dosadnie policzek był nie tyle co niesłuszny, co zwyczajnie niesprawiedliwy. Miał jednak na tyle taktu, by się na ten temat nie zająknąć, przynajmniej jak na razie. Zamknął nawet na chwilę oczy, w myślach odliczając od dwóch do zera, pozwalając Wandzie swobodnie się odsunąć. Opuścił obie dłonie luźno wzdłuż ciała, kompletnie ignorując ten już kwitnący rumień po uderzeniu. Ślad zostanie z nim znacznie dłużej niżby pewnie sobie tego życzył.
- Tak, podważam. Tylko i wyłącznie dlatego, że się martwię. Wanda, na litość boską, w niecałą godzinę po przebudzeniu z tygodniowej, podkreślam, śpiączki miałaś czas, by mieć mnie w dupie, wypraszać, później wypominać mi z płaczem z Korniejewo, wściec się i na koniec po tej całej karuzeli, wyznać mi miłość - powiedział to wszystko dosadnie, choć powoli. Żaden agresji, nawet emocji nie za wiele, bo sam Kostek chyba wyszedł sam z siebie i zostawił po sobie zdolną do mówienia powłokę. Za nikłe uważał szanse, by Wanda w tym stanie wzburzenia zrozumiała, że tak naprawdę nie miał na myśli niczego złego. Że nie powinna była szukać tam braku zaufania - zresztą, przecież prosił! Żeby nie zrozumiała go źle! Mógł jeszcze chyba dodać, by pozwoliła mu wyjaśnić do końca, nim zacznie go osądzać czy poddawać to zbędnej analizie.
Powiedzieć, że przykrym był dla niego widok Wandy w takim stanie, to jakby milczeć. Gdy widział te łzy, wyraz jej oczu - serce niemalże dosłownie pękało mu w piersi i tym gorszym była świadomość i fakt, że był czynnikiem ten stan napędzającym. Ten dystans wydawał mu się nienaturalny, bezradność gorsza niż cokolwiek.
- I, uwierz mi, naprawdę bardzo się cieszę, że to powiedziałaś, ale moje odczucia nie mają najmniejszego znaczenia - nigdy chyba nie mają, co? - Nie podważam Twoich uczuć, lecz duży stres i sytuacja zagrożenia życia wywierają presję. Przeżycie traumatycznych wydarzeń sprawia, że wyolbrzymiamy pewne emocje. Mam więc na myśli, że... - westchnięcie cięższe. - Jesteś dla mnie ważna. Nie tylko jako ktoś, kogo kocham, ale ważna jako przyjaciel, ktoś bliski. I jeśli mam rację, jeśli to wynikowa stresu, to nic nie będzie miało najmniejszego znaczenia, bo i tak Cię stracę. Bo będziesz czuła się winna albo wykorzystana. - Teraz i w jego tonie zabrzmiały nowe nuty: smutku. Jakby już sama myśl o tej wizji była czysto nie do zniesienia. - Lecz jeśli się mylę, to tych kilka tygodni nie zrobi nam tak dużej różnicy. Chciałem Cię tylko prosić, byś dała sama sobie czas, żebyś skupiła się na sobie i swojej terapii. To wszystko.
I czekał - bo cóż więcej mógł zrobić? Powiedział, co chciał i co powinien jej powiedzieć, nie jego decyzją było, co zechce z tym zrobić - lecz Wandy właśnie. Zamarł w bezruchu, nawet jakby serce zatrzymało swój rytm w oczekiwaniu. Czy będzie życzyła sobie, by wyszedł? Czy by został? Czy wścieknie się bardziej, czy nie?
Skąd miał wiedzieć?
Czekał.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptySob Paź 23, 2021 11:24 pm

Pozwoliła mu mówić, choć z początku miała go wypchnąć za drzwi sama, gdyby dalej nie chciał jej słuchać. W innym wypadku zabrałaby… nic by nie zabrała, po prostu wyszłaby i poszła w cholerę, jak najdalej od tego przeklętego romantyka.
- Nic nie pamiętam. – zalał ją jakiś niemożliwy do określenia spokój, być może wynikało to z tego, że Konstanty zaczął z nią rozmawiać, artykułować swoje przemyślenia jak normalny człowiek, a nie jedynie każąc jej się domyślać. A może dotarła do niej jego pewność, powaga czy dojmująca moc płynąca z tonu jego głosu, który ani odrobinę się nie zmienił, ale czuła jak Konstanty napiera na nią energetycznie, jak silnie na nią oddziałuje usiłując przeciągnąć line na swoją stronę.
- Nie pamiętam nic przed wyznaniem Ci miłości, wtedy gdy się zirytowałam. Są jakieś obrazy, ale to wszystko, tak jakbym oglądała kogoś innego. Tak jakbym wróciła do żywych dopiero wtedy, gdy tam staliśmy, a ja Ci mówiłam, że jesteś dla mnie najważniejszy. – odepchnęła się od lodówki i ruszyła w stronę zlewu. Rozpoczęła skrupulatny proces oczyszczania rany, jak i swojej reki z resztek powoli zasychającej krwi.
- Twierdząc, że moje uczucia są spowodowane stresem, to jakbyś napluł mi w twarz. Tak się czuję. Czuję się jakbyś je podważył i nie chciał ich przyjąć. Mogę to zrozumieć, ale nie mów mi, że tego nie czuję. – ona również mówiła spokojnie, już bez śladów gniewu, smutny czy właściwie czegokolwiek. Kostek mógł jedynie słyszeć dobrze naostrzoną stal, cichą groźbę zbliżającej się burzy, a może wręcz przeciwnie? W międzyczasie osuszała ranę, wyjmowała apteczkę z szafki nad kuchenką i usiłowała samodzielnie założyć opatrunek.
- Słońce… nie mam pięciu lat i nie potrzebuję księcia na białym koniu, to już chyba ustaliliśmy. Sama potrafię zdecydować o sobie. Nie mam zamiaru tobie czegokolwiek udowadniać, nic nie poradzę na to, że nie miałam Ci kiedy tego wyznać zanim… trafiłam do szpitala. Chciałam to zrobić… inaczej. Jak należy, znaczy tak jak ty lubisz… znaczy... – zakłopotała się na tę jedną chwilę czując jak wzbierają w niej przedziwne emocje, z którymi Wilczyńska nie przywykła się zadawać. Była cholernie pewną siebie osobą i coś takiego jak zawstydzenie czy zażenowanie, były jej kompletnie obce.
- Chciałam byś był szczęśliwy. Nie wiem, zrobić jakąś durną kolację przy świecach czy inne romantyczne badziewie byś miał tę podniosłą chwilę. Miałam ustaloną przepustkę, nawet rozmawiałam z twoim dowódcą, ale życie tak nie działa i wszystko poszło się jebać. Nic na to nie poradzę, a jak człowiek doświadcza takich przeżyć, to sobie uświadamia, że nie ma czasu na czekanie kolejnych miesięcy na wyznawanie miłości przy pełni księżyca, bo liczy się tu i teraz. – skończyła motać prowizoryczny opatrunek. Wyrzuciła brudne rzeczy do kosza pod zlewem, a jakże, jak w każdym polskim domu! Resztę bibelotów włozyła z powrotem do apteczki, bo w tej chwili miała ogromną potrzebę uporządkowania i odłożenia wszystkiego na swoje miejsce. Wystarczył jej burdel w jej życiu emocjonalnym i nie mogła go również znieść w przestrzeni domowej.
- Jedyne czego chcę i potrzebuję, to Ty. Na terapię mam termin i czas, jak wyjedziesz. – właśnie wtedy, gdy to mówiła, spojrzała wreszcie na Kostka, tymi wielkimi smutnymi oczami, a gdy skończyła ponownie się ruszyła, tym razem z powrotem na kanapę, gdzie podkuliła pod siebie nogi i objęła je rękoma.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptySob Paź 23, 2021 11:48 pm

Miał coś, co mogło przeważać: był to ten spokój, czysta ostoja niezmącona emocjami, opanowane przekonanie - bo przecież Konstanty nie podnosił głosu, nie musiał się do tego uciekać. Doskonale potrafił panować nad szumiącymi emocjami, a gniewu nie dopuszczał do głosu niemalże nigdy, uważając uparcie, że zawsze istnieje inna droga rozwiązania problemu bądź zwyczajnie nie warto się wściekać.
Teraz chciał jedynie, by Wanda zrozumiała jego punkt widzenia i wiedziała, co miał na myśli, by już nie musiała się domyślać - a i Kostek starał się, by przedstawić jej to najklarowniej i najczytelniej jak tylko potrafił. Przy niej jednej takie rzeczy zawsze były nieco trudniejsze, bo była jedną z nielicznych osób, które miały znaczenie i przy których starał się ważył słowa - z różnym skutkiem, jak widać.
Nie zaoferował swojej pomocy przy opatrzeniu rany na dłoni, mimo że wydawało mu się to niewłaściwe. Zupełnie jakby jego obowiązkiem było udzielenie jej pomocy przy każdym najmniejszym potknięciu, bez względu na to, jak bardzo byłaby niepotrzebna. Przecież Wanda sama sobie była rycerzem na białym koniu, jak sama zresztą powiedziała.
Nie przerywał - w ogóle po pierwszych jej słowach czas ruszył do przodu, serce odzyskało na nowo swój rytm, podobnie jak oddech. Nie wyrzuciła go, nie kazała znikać i iść do diabła, a już to samo w sobie rokowało dostatecznie dobrze. Kostek wolał wysłuchać tego, co Wanda miała mu do powiedzenia.
Milczał jeszcze przez chwilę po jej słowach. Dopiero gdy usiadła na kanapie, to i Konstanty się ruszył - i również usiadł, choć z boku, na brzegu, by nie naruszać jej prywatnej strefy komfortu.
- Wiem, dlatego tu jestem. - Co za zuchwałość, huh? - Lecz musisz myśleć o sobie i nie możesz brać poprawki na mnie. Nie jestem nawet w połowie tak papierowy jak myślisz. - Wrażliwość duszy nie znaczyła tego samego co miękkie serduszko i bycie ostatnią kaleką. Kostek był przypuszczalnie jedyną z ostatnich osób, które potrzebowałyby potencjalnego księcia na białym koniu. - Potrzebowałaś bodźca, rozumiem. Ale potrzebujesz również odpoczynku, powinnaś również przepracować to wszystko z tym... - skrzywienie się ewidentne - remoralistykiem.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyNie Paź 24, 2021 12:18 am

- Mówisz, że wiesz i jesteś, a jeszcze chwilę temu, gdy Cię poprosiłam byś został, to… Zdarzył się to wszystko. Nie rozumiem. – potarła zdrową ręką nasadę swojego nosa, rozmasowując miejsce i usiłując się skupić na jego pokręconej logice. Dla niej nie miało to najmniejszego sensu, ale chciała zrozumieć i chciała by doszli do jakiegoś konsensusu, by to wszystko nie było tylko rozhisteryzowanym wybuchem, ale miało jakieś piękne i pouczające zakończenie.
- Czasami mam wrażenie, że każde z nas uważa, że wie lepiej co drugie myśli, zamiast pozwolić tej osobie po prostu powiedzieć. – westchnęła zmęczona tymi całymi przepychankami, które początkowo mogły do niczego nie prowadzić, ale koniec końców zaowocowały realną rozmowę, prawdziwą komunikację.
To był niemal sukces.
- Dobrze… czy możemy od tej pory przestać mówić co drugie myśli i przestań zakładać pewne rzeczy, a jeżeli nie jesteśmy pewni to się pytać? – miała wielką nadzieję, że uda im się wypracować jakąś… strategię? Był to grunt o wiele pewniejszy i znajomy. - Zacznijmy od tego, że wcale tak nie myślę, ok? – przeniosła swoje ręce na wierzchołki kolan, a podbródek oparła o ramiona. Zapatrzyła się w dal na ścianę przed sobą, na której brakowało jakiś obrazków czy innych wiszących bibelotów świadczących o tym kto mógłby tutaj mieszkać.
- Rozumiem to i akceptuję. To czego potrzebuję, a przede wszystkim czego chcę, to odpoczynek, ale z tobą. Jeśli ty tego nie chcesz, to możesz mi odmówić i wrócić do siebie. Ja tego nie chcę. Chcę być z tobą najdłużej jak mogę. Nie chcę i nie będę przepracowywać teraz niczego, bo potrzebuję i chcę pobyć w przyjaznym dla mnie otoczeniu. W domu. Z Tobą. A czego ty chcesz, Konstanty? – przekręciła głowę w jego kierunku, najpierw lokując spojrzenie na czerwonym policzku, by po chwili przenieść je wyżej, na jego oczy. - Nie co powinieneś, co ja powinnam, co my powinniśmy. Nie co wypada i jak trzeba. Czego pragniesz, tak naprawdę. – wwiercała się w niego wzrokiem z premedytacją i całą pewnością siebie, którą była w stanie wydobyć w tym momencie.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Paź 25, 2021 11:18 am

Kostek na moment zacisnął usta.
- Przed chwilą to mnie wyrzucałaś – odparł bezpośrednio, tak błogo nieświadom, że to było z lekka bezczelne. Miało być czytelnym i prostym komunikatem, czyli takim, na jakim powinno im zależeć, a wyszło jak wytknięcie lub przytyk. – Ale rozumiem. I gdy zacząłem mówić, to nie spodziewałem się… - chwila zawahania, chciał powiedzieć „histerii”, lecz przeczuwał, że nie powinien i że ponownie mogłoby to zostać źle odebrane, a tego wolał zdecydowanie uniknąć. – że wywoła to tak wiele negatywnych emocji. – Dużo lepiej.
Mieli kompletnie różne temperamenty – Wanda wbrew swojej chłodnej aparycji nosiła w sobie ogień, żar emocji i iskry skrzącego się gniewu. Płynna lawa przepływała tuż pod jej skórą, gotowa by wybuchnąć, gdy będzie taka potrzeba. Wanda była wiosenną burzą, Wanda była Wezuwiuszem niszczącym Pompeje – tak radosna i ciepła, lecz niszczycielska przy erupcji. A Kostek z kolei był lodem i wiatrem podszyty. Jego emocje i uczucia były jak podziemna rzeka, rzeźbiły skałę wewnątrz, nie zostawiając pozornie żadnego śladu na górze. Nieprzystępny i zimny jak Mont Everest, deszczowy i mglisty jak jesienny poranek.
- Możemy. Nie jesteśmy ani trochę jednomyślni – pokiwał powoli głową i usiadł głębiej na kanapie, plecami wspierając się o oparcie. Palce splótł na kolanach i im się przyglądał. – Czy my właśnie zawieramy umowę ustną?
Szczątkowe rozbawienie. Kontrakt, u diabła, jak powinni zachowywać się względem siebie w związku, jak to unormować, by zminimalizować straty lub spróbować je wykluczyć.
Ale pojawiło się dosyć ważne pytanie – czego pragniesz, Kostek? Czego właśnie Ty możesz chcieć, tak zupełnie szczerze, bez ogródek, bez zasłaniania się, że cudze potrzeby są znacznie ważniejsze?
Odwrócił głowę w stronę Wandy, wdając się w tę metaforyczną walkę na spojrzenie. Nie opuścił oczu pod naporem jej wzroku. Niemniej i tak nie uważał, że powinien mówić jej całkowitą prawdę i tylko prawdę – mogłaby się nazbyt przerazić. Jego samego po części podobne pragnienia przerażały już w myślach, a gdyby powiedzieć je na głos…
- Kawy. – Małe potrzeby, małe pragnienia. I nie było to w żaden sposób kłamstwo, naprawdę miał ochotę na kawę! A że nie byłą to cała prawda, to już zupełnie inna kwestia. – I byś odpoczęła tak, jak czujesz, że będzie najlepiej. Czyli w domu, ze mną. – Uniósł po tych słowach jedną dłoń do góry, by tym samym zasygnalizować, że jeszcze nie skończył. – Z moją asertywnością wszystko w porządku, gdybym nie chciał tu być, w ogóle bym przyjeżdżał do Warszawy. Wiedziałem, na co się piszę i co robię.
Opuścił dłoń. Okej, teraz skończył.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Paź 25, 2021 12:17 pm

Przygryzła język, boleśnie. Nie mogła po jednej wypowiedzi przerwać ich dobrej passy, gdy tylko się zaczęła. Miała ogromną ochotę się odszczekać, ale sama ciągnęła się za włosy, by wstrzymać konie i rozpędzony powóz. Nie, nie teraz i nie w ten sposób.
- Wydaje mi się, że też mógłbyś się czuć dotknięty, gdybyś poczuł, że podważam twoje uczucia i nie chce w nie wierzyć... – zamruczała wyraźnie niezadowolona z jego oskarżeń. To że Kostek był kołkiem drewna, jeżeli szło o wyrażanie uczuć, to nie oznaczało, ze cała ludzkość reagowała w taki sam sposób. - Nieważne. W ten sposób nigdzie nie dojdziemy. – spokój, a przynajmniej jakieś miarowe wyważenie tego wszystkiego. Wcale nie było łatwo utrzymywać rozpierdalającego wszystkiego naokoło tornada, które aktualnie w niej drzemało. Robiła to tylko i wyłącznie dla niego. Doginała się do Kostka, bo wiedziała, że inaczej to mogą sobie powiedzieć tak po prostu nara i tyle by było. Chciała się postarać, bo on również się starał i niemal pierwszy wyciągnął dłoń w tym popierdolonym festiwalu spierdolenia.
- Chyba tak. – przejechała dłonią po białych włosach, w których nadal można było dostrzec ślady zaschniętej krwi. Teraz nie miało to jednak absolutnie żadnego znaczenia. - Każda relacja podlega jakimś zasadom. – stwierdziła światle, ale bez jakiegoś przesadyzmu, ot rzuciła do siebie. - Po prostu chciałabym, żeby nam się udało. Czasami mi się wydaje, że twoja asertywność przegrywa z misją bycia poprawnym. – czekała grzecznie podczas całej ich wymiany zdań, aż Kostek powie wszystko co chce, bo przecież mieli się komunikować jak normalni ludzie, a nie rozwalać sobie ręce o betonowe ściany.
- Chyba coś powinnam mieć, ale nie jestem pewna. Nawet nie pamiętam, kiedy tutaj ostatnio byłam. – odchyliła głowe do tyłu, by spojrzeć na kuchnię. - Zobacz w szafce nad kuchenką. Tam powinny być kubki i ewentualna kawa, ale nie gwarantuję jej jakości czy świeżości. – wskazała nawet reką wyplątaną z uścisku, by dokładnie wiedział gdzie szukać. Przekręciła się nieco zmieniając swoją pozycję, by móc obserwować El-Galada, gdy będzie krzątał się po jej kuchni. Jak to ładnie brzmiało, na tyle ładnie, ze niemal się uśmiechnęła.
- Twój spokój mnie przeraża. – wyrzuciła wreszcie z siebie, bo naprawdę długo zastanawiała się czy w ogóle powinna to powiedzieć. - Czasami, znaczy teraz. W tej sytuacji. – sprostowała. Proste, zrozumiałe komunikaty. - Nie rozumiem tego, że gdy mnie aż ściska i trzepie, to ty jesteś taki opanowany. Nie wiem jak to ująć. Widzę to w twoich oczach, ale tego nie dostaję. I nie rozumiem dlaczego potrafisz to wszystko do mnie czuć, a jednak… Po prostu dziwnie mi ze świadomością, że gdybym mogła, to bym Cię nie wypuściła z łóżka aż do ostatniej chwili, gdy wrócisz na front, a ty… nie wiem, jesteś taki cholernie opanowany. I czasami mam wrażenie, że to tylko ja tak mam, bo ty jesteś taki wstrzymany, jakby zawieszony.


Ostatnio zmieniony przez Wanda Wilczyńska dnia Wto Paź 26, 2021 1:10 pm, w całości zmieniany 1 raz

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Paź 25, 2021 1:42 pm

Już nie odpowiedział – bo to mogłoby doprowadzić tylko i wyłącznie do kolejnego konfliktu na tej linii. Nie po to gasili jeden pożar, aby lada moment wzniecać kolejny. Tym sposobem zaszliby donikąd, ewentualnie wróciliby do punktu wyjściowego, a przecież zaczynali stawiać nieśmiałe i powolne kroki naprzód.
- Moja asertywność przegrywa co najwyżej z Tobą. Można odmawiać taktownie - odparł, wzruszając ramionami. Normalnie nie miał problemów, żeby powiedzieć „nie” i odwrócić się na pięcie. Najmniejszych. Był w stanie dyskutować z przełożonym, jeśli odnosił wrażenie, że ten chce zrobić coś nie tak lub nader bardzo obciążać żołnierzy. Jego problemu z asertywnością zaczynały się w momencie, gdy na scenie pojawiała się Wilczyńska. Wtedy Kostek gubił i rezon, i zimną krew, i asertywność – nagle nabierał pewnych trudności, nagle zaczynał przejmować się nieco bardziej.
- Dziękuję. - Podniósł się z kanapy, kierując się instrukcjami – miał przed sobą teraz małą-wielką misję dotarcia do kawy i jej zrobienia. Przemieścił się do kuchni, i otworzył szafkę. Najpierw wyciągnął kubek, a później rozpoczął przegląd w poszukiwaniu Matki Uzdrowicielki – kawy. Nawet jej wątpliwej jakości świeżość nie mogła go odstraszyć od wizji wypicia kawy samej w sobie. Odnalazł właściwe opakowanie, odnalazł łyżeczkę w szufladzie – nawet już wodę nastawił.
Zatrzymał się jednak nagle, słysząc już pierwsze zdanie. Wsypał łyżkę kawy do kubka, po czym powoli odłoży położył łyżeczkę tuż przy naczyniu. Odwrócił się przodem do Wandy i wsparł dłońmi o blat. Przez krótki moment patrzył na nią w ciszy, tym razem to on dla odmiany świdrował ją wzrokiem. Wciąż tak zatrważająco spokojnym, w zielonych oczach nie skrzyło się nic.
- Mam bardzo dużo samokontroli, ale utrzymanie jej jest czasem wyjątkowo trudne – powiedział najpierw. Opuścił na moment spojrzenie, jakby na moment stracił ten opór i zwątpił, że powinien jej o tym mówić. Jak zresztą miał to opisać? Jak ubrać w słowa? Westchnął ciężej, przymknął oczy, jakby zbierał się w sobie, żeby powiedzieć coś wyjątkowo dla siebie samego trudnego. I poniekąd tak było! Podniósł wzrok, z podłogi ponownie na Wandę. – I, możesz się śmiać, przekonania, że wszystko ma i swoje miejsce, i porę. Bliskość emocjonalna jest też dla mnie istotniejsza niż ta cielesna i… nie wiem za bardzo, jak to wyjaśnić, to nie jest tak, że na mnie nie działasz, bo działasz i to… - okej, chwila przerwy. Znowu uciekł spojrzeniem na bok. Nie przywykł do mówienia o takich rzeczach i to bezpośrednio. Sięgnął więc po język znany sobie lepiej, zwłaszcza w kwestiach tak delikatnych. Lecz nie spojrzał już ponownie na Wandę. – Gdy w Twoich ustach z nieukojem szukam Twojego serca woni, chciałbym Cię zgnieść w objęciu mojem, zawrzeć jak ptaka w mojej dłoni. I ściskam twe najsłodsze ciało, śniąc, bym pijany szczęścia trunkiem, mógł pokryć Ciebie całą, całą - jednym jedynym pocałunkiem… – odkaszlnął. – Leopold Staff. Tak się mniej więcej, można powiedzieć, tak sądzę, że czuję.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyWto Paź 26, 2021 1:24 pm

Naprawdę przyjemnie patrzyło się, gdy szukał kawy w odmętach kuchennej szafki, jak wyciągał kolejne elementy oporządzenia potrzebne do przygotowania tego prostego napitku. I Wanda pomyślała, że chciałaby móc codziennie tak na niego patrzeć, gdy zaspana w jego koszuli ledwie wyszła z łóżka, a on wrócił z porannego biegania i właśnie szykuje im śniadanie. Była to piękna wizja sielanki, której raczej nie doświadczą zbyt szybko, nie przy ich stanowiskach i sytuacji jaka się działa na granicy.
Dobrze wyglądasz w mojej kuchni. - stwierdziła od czapy z zaskakującą pewnością i mocą, której do tej pory brakowało w jej głosie, a przecież było tak znajome i pasujące do Wilczyńskiej.
Tego jeszcze nie grali.
Kostek mówiący poezją.
Znaczy nie zrozumcie mnie źle, to cholernie pasowało do jego osoby i Wandzie to w żaden sposób nie przeszkadzało, zgadzało się jej o wiele bardziej niż ich dotychczasowe próby rozmowy. Jakby wreszcie odzyskał swój głos. Zdarzało się, że pisał jej wiersze lub cytował ich fragmenty, gdy wymieniali się listami podczas tych długich, ciężkich dwóch lat, ale wtedy… Wtedy było inaczej, traktowała to jako zabawne romantyczne wtrącenie, które było bardzo urocze i kochane. Z resztą miał osobę, z którą mógł posługiwać się pięknym poetyckim językiem, a która będzie go doceniać tak jak powinna. I taką osobą był ten zabawny elf, który rumienił się na każdym kroku mimo że był pieprzonym geografem królewskim.
Problem jednak leżał gdzieś zupełnie indziej, bo Wanda tym językiem się nie posługiwała i brzmiało to trochę jak bełkot obcokrajowca, którego z wielkim zaangażowaniem usiłuje zrozumieć.
Mhmm… a dlaczego chcesz to kontrolować i utrzymywać w ryzach? - zmrużyła lekko oczy, drapieżnie jak pantera przyglądając się buszujący w krzakach ofierze. - Pytam dla koleżanki. - oczywiście.
Trawiła tę poezję, usiłując z niej wyłuskać coś co miało trochę więcej sensu, dla niej, bo to że dla Kostka miało to było bardziej niż oczywiste.
To wszystko jest bardzo… ładne i… - starała się odpowiednio dobierać słowa, by go nie urazić. - szlachetne, ale szczerze mówiąc nie do końca rozumiem. Nie gdy wiemy już co drugie czuje, chyba… Bo… Nieważne. - już miała wałkować ponownie, że przecież jej uczucia nie są pewne dla Kostka. - Przyjmuję twoje… wyznanie, nie pojmuję go do końca, ale cieszę się, że się tym ze mną podzieliłeś. Wiesz co jest cholernie zabawne? Że obydwoje powstrzymujemy swoje pragnienia i chęci dla dobra drugiego. Wnioskuje po tym co powiedziałeś, tak to rozumiem gdy porównam to do siebie.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyWto Paź 26, 2021 2:14 pm

- Wielka szkoda, że nie umiem gotować – westchnął nawet z lekką nutką żalu, że faktycznie nie potrafi. Nie było nigdy okazji, żeby się nauczyć na poważnie. Nawet gdy mieszkał już sam, to ograniczał się do prostych dań i, co zabawniejsze, warzyw i owoców. Bo przecież bardzo długo nie jadł mięsa, stronił od niego jak tylko się dało, nawet tłuszcze czy produkty pochodzenia odzwierzęcego starał się ograniczać. Wojsko z kolei – nawet jeśli miał pewną taryfę ulgową – nie przewidywało w swojej złożoności diety wegetariańskiej. Mięso na śniadanie z dodatkiem w postaci połówki pomidora, mięso na obiad, mięso na kolację. – Chyba że nie przeszkadza Ci mieszanka kuchni wegetariańsko-wegańskiej.
Była to chyba największa trudność, z jaką musiał się zmierzyć na początku swojej kariery wojskowej – albo jadł mięso i to co wszyscy, albo nic. I przez pierwsze niepełne trzy tygodnie tak robił: śniadaniem był chleb z masłem i warzywem (jeśli jakieś było), na obiad same ziemniaki, kasza lub ryż, a na kolację chleb ponownie. Tragedia.
Poezja była zawsze gdzieś obok – piękne i górnolotne słowa, malowane w głowie poetyckie obrazy. Był tym tak przesiąknięty, że nawet nie wydawało mu się to trochę zabawne.
Za to zmarszczył lekko brwi, zamrugał kilka razy bardzo szybko.
- Jakiej koleżanki? – spytał absolutnie poważnie. Nie załapał kompletnie tego żartu, ba, Kostek nawet go nie znał.
A później… Nadszedł czas największej chyba próby – dla Wandy przede wszystkim. Przed nią największe chyba życiowe wyzwanie, pal licho Czarnych, szlag niech trafi sytuację na granicy, jakakolwiek bitwa wcześniej to niechybnie był pikuś w porównaniu z tym, co miało ją czekać.
- Nie do końca. Tutaj raczej nie ma nic do rzeczy dobro moje czy Twoje, tylko… – Świst czajnika wybił go z rytmu, odwrócił głowę i odepchnął się od blatu. Ruszył w stronę czajnika. – Jak mówiłem wcześniej, moje własne przekonania. - Wyłączył palnik, złapał rączkę czajnika i go podniósł. – Wierzę we wstrzemięźliwość. Do ślubu.
I jak gdyby nigdy i nic podszedł do kubka i zalał kawę wodą. Jakby było to kompletnie normalne i praktykowane przez co drugiego człowieka w Polsce.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyWto Paź 26, 2021 3:27 pm

- Nie szkodzi, możesz w niej po prostu stać i robić kawę. Mi to wystarczy. - zdecydowanie podobała jej się ta wizja. - Jestem mało wybredna co do jedzenia. - to była jedna z nielicznych sfer, w której nie miała za mocno zdefiniowanego zdania i po prostu się dostosowywała.
- Czyli ty nigdy nic z żadną dziewczyną? Mhmm… bo przekonania? Mhmm… a ja Cię cały ten czas… Ciekawe. - raczej tragiczne, ale nie mogła tego powiedzieć przecież na głos.
Konstanty miał te swoje romantyczne porywy serca i dziwne wizje jak powinny przebiegać niektóre sytuacje, jak choćba ta z wyznaniem miłości. Niemniej jednak nie spodziewałaby się, że młody El-Galad mógł być taki… czysty, nieskalany, tak do cna niewinny! Zwłaszcza, że nie raz obiło jej się o uszy, że miał powodzenie i jak Polska długa, i szeroka tak miał rozsiane po całym terytorium ich kraju rzesze wielbicielek, które tylko marzyły o tym, by bohater wojenny wziął je w swoje ramiona. Z resztą był… no facetem! A wiadomo o czym myślą faceci, według powszechnej opinii. I z pewnością nie jest to szlachetne czekanie na tę jedyną noc poślubną by w poetyckim tańcu miłości połączyć swe dusze na wieczność.
Jezu. Jakie to było abstrakcyjne.
- No tak, to teraz wszystko ma sens. - zachodziły bardzo poważne procesy myślowe w głowie Wilczyńskiej, która usiłowała dodać dwa do dwóch, gdy się wie, że z tego równania nie wyjdzie cztery.
- Ok, załóżmy, że to przetrawię, to co to miałoby oznaczać? Co jest dozwolone, a co nie? Właściwie ważniejsze jest to czy jesteś w stanie być z kimś kto tego nie praktykuje? Nie jestem czystą nietkniętą niewiastą, która czeka na tego jedynego. Jestem też zdrową kobietą, która potrafi się sama zaspokoić i jest bardzo świadoma swojego ciała czy jego potrzeb. Jeżeli pragniesz cnotliwej dziewicy, to… trafiłeś pod zły adres. A ja się ani nie będę wstydzić, ani przepraszać za moją przeszłość czy potrzeby. - westchnęła ciężko drapiąc się po policzku. Tego się nie spodziewała i naprawdę miała nadzieję, że największe problemy to oni mają za sobą i gdy tylko będą rozmawiać to jakoś to będzie. Może nie idealnie, nie tak pięknie i cudownie, ale z pewnością jakość. Teraz nie była tego tak bardzo pewna.
- Właściwie to jak ty to sobie wyobrażasz? - bo ona kompletnie tego nie widziała. Co innego czekać, bo wojna i brak czasu, i to taki autentyczny, ale teraz ten czas mieli i co, nic? A potem? Jak długo?


Ostatnio zmieniony przez Wanda Wilczyńska dnia Pon Lis 08, 2021 12:06 pm, w całości zmieniany 1 raz

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyWto Paź 26, 2021 7:54 pm

Załapał po chwili, że nie chodzi o gotowanie samo w sobie, tylko że po prostu sama wizja, w której krzątałby się po kuchni czym typowa gosposia wyglądałaby dobrze. Gdy pomyślał o tym w ten sposób, to z miejsca przestał żałować, że jednak nie potrafi gotować tak całkiem.
- Nie - odpowiedział to bez cienia nawet zainteresowania. Jakby nie mówili właśnie o seksie, a grze w szachy albo bierki. Odstawił czajnik. -A ty mnie... co? - spytał jeszcze, bo tego niedopowiedzenia nie zrozumiał. Znaczy, on po prostu nie wiedział, co Wanda w ogóle miała na myśli i nic mu nie przychodziło również do głowy w tej materii.
Procesy w głowie Kostka były za to wyjątkowo klarowne - żadnych większych ścięć, żadnych zwarć. Przynajmniej dopóki nie zauważył, jak Wanda zareagowała na pocisk artyleryjski, który właśnie jej zaserwował. Bo dla Konstantego to nie było tak do końca oczywiste, że to może być aż tak problematyczne dla kogokolwiek - ba, w swoim radosnym i małym świecie nie pomyślałby, że zwłaszcza dla kobiety może być to aż tak uciążliwe.
- Raczej większym pytaniem jest: czy Ty jesteś w stanie? - zmarszczył nieco brwi po tym pytaniu. - Dla mnie sprawa jest znacznie łatwiejsza, bo wprowadza mniej zmian.
Bo dla niego sprowadzało się to... no do dalszego NIE-uprawiania seksu. Nie wprowadzało to żadnych zmian w jego dotychczasowym życiu, żadnych większych czy mniejszych przewrotów. s
Na ostatnie pytanie nie wiedział nawet za bardzo jak odpowiedzieć. Nie, inaczej - wiedział, ale zwątpił w to, czy powinien o tym mówić. Ogólnie Kostek zwątpił w bardzo wiele rzeczy w tak krótkim czasie, bo nie spodziewał się, że ze wszystkich rzeczy na świecie największą przeszkodzą mogłoby być coś, co ignorował i do czego nie przywiązywał niemal żadnej wagi: seks.
- Teraz nie jestem do końca pewien.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Lis 12, 2021 11:35 am

Mogłaby usiłować mu wszystko wytłumaczyć, spróbować obalić jego mylny tok myślenia i spróbować przeciągnąć na tę ciemną stronę mocy, ale tak naprawdę wcale tego nie chciała. Zależało jej na Kostku i wiązało się to z szanowaniem jego poglądów, nawet jeżeli się z nimi kompletnie nie zgadzała. Prawdą jednak było, że czuła się w tym wszystkim zagubiona, ponieważ był to na tyle ważny aspekt jej życia, że nie bardzo widziała możliwości jakiegokolwiek manewru, gdy El-Galad mówił stanowcze NIE. Jeszcze gdyby to były poglądy polityczne albo ulubiony smak zupy, to po prostu, by o tym nie rozmawiali, ale to za mocno wpływało na ich wspólne życie i zwyczajnie nie potrafiła tego zignorować.
- Jeszcze póki jesteśmy rozdzieleni, to ma jakąkolwiek rację bytu, ale potem… Nie widzę tego. Zwłaszcza, gdy jedyną możliwością jest ślub, na który zdecydowanie nie jestem gotowa, a już z całą pewnością nie teraz. A nawet gdybym była, to nie jest takie hop siup. – nagle poczuła się strasznie głupio. Zarumieniła się jak jakaś cnotliwa dziewuszka, gdy zdała sobie sprawę jak bardzo nieodpowiedzialnie podeszła do ich relacji, jak zachowywała się w typowo szczeniacki sposób żyjąc chwilą i sądząc, że wszystko się ułoży, bo przecież się kochają. Wanda już dawno nie miała szesnastu lat, by móc zasłaniać się brakiem odpowiedzialności. Była dorosłą kobieta, która wiedziała czego pragnie i jak powinno to wszystko wyglądać. Z drugiej strony był jej pieprzony kompleks tatusia, toksyczne związki i tak naprawdę zero zdrowych relacji… właściwie nigdy. Jedyna względnie dobrze funkcjonująca relacja była pomiędzy nią a Tomaszewskim, a i tej brakowało wiele do szczęścia.
- Nie wiem jak ty, ale ja… chyba… byłabym w stanie pójść na pewnego rodzaju kompromis. – chyba, bo w sumie nie wiedziała na ile jeszcze miałaby wytrzymywać ten stan napięcia i niepewności, zwłaszcza że jeszcze do niedawna gdzieś ktoś obok zawsze był, póki między nią, a Kostkiem się bardziej nie wyklarowało. Przecież nikt wcześniej sobie nie składał żadnych obietnic i nie byli w formalnym związku.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Lis 15, 2021 10:18 am

Kostek nie był szablonowy – można było powiedzieć o nim wiele, lecz z pewnością nie to, że został wykrojony na wzór stereotypu mężczyzny, samca alfa. Miał te swoje romantyczne odpały, ubierał świat w miękkie szaty poezji, przejawiał wysoki próg wrażliwości na sztukę i piękno prozy codzienności, miał w sobie wiele empatii i wyrozumiałości.
Lecz jego kompas moralny był idealnie skalibrowany, dodatkowo wyposażony w żyroskop, by żadne turbulencje nie mogły sprowadzić go z kursu.
W sztuce mogło nie być zasad, regulaminów – mówiło się również, że nie ma ich na wojnie i w miłości, choć Konstanty uważał to z lekka za bzdurę. W miłości istniało wiele zasad niepisanych, pewne rzeczy należało robić, innych nie można było pod żadnym pozorem. Wojsko również miało swoje procedury i regulaminy, konwencje i szczegółowe instrukcje. Czemu więc związki nieformalne miałyby nie mieć procedur i swoistego dekalogu?
Co jednak zrobił po słowach Wandy?
Zamieszał kawę. Powoli, spokojnie, zupełnie jakby tym jednym gestem chciał kupić sobie trochę więcej czasu na znalezienie czegoś, co mógłby jej powiedzieć.
- W porządku – zaczął zdawkowo, z równie stoicką manierą co zawsze. Zostawił łyżeczkę w kubku i zrobił kilka kroków, by ominąć blat. Pokonał odległość dzielącą go od kanapy i przykucnął tuż przed Wandą, że teraz to ona – dla odmiany – mogła patrzeć na niego dosłownie z góry. Chciał jej być może w ten sposób nadać nieco pewności, że ma przewagę. Bo – choć z pewnością rozkoszny – rumieniec na jej policzkach szeptał Kostkowi czule, że jego Julia nie czuje się komfortowo. Że może być szczerze zawstydzona taką rozmową. Mógł wprawdzie pozostać z dala, by pozwolić jej nabrać impetu w swojej własnej strefie komfortu, ale jakoś… jakoś tak nie. – Co jest takie nie „hop siup”? – spytał poważnie. Tak na pierwszy ogień. – Jakie masz obawy związane ze ślubem?
Konstanty z kolei… był odpowiedzialny do bólu. Był poważny i zaskakująco dobrze ułożony, biorąc pod uwagę jego werterowskie przygody i skłonności. Odkąd wszedł na żołnierską ścieżkę wzorem ojca, to i jego priorytety nie tylko uległy zmianie, ale i uległy stabilizacji.
Westchnął lekko, na moment opuszczając wzrok. Jakby sam musiał zbierać siły, by wyrazić swoje myśli.
- Dobra. Posłuchaj – podniósł wzrok. Nadal spokój i opanowanie. – Możesz nazwać mnie staroświeckim, ale moim zdaniem to bardzo proste: jeśli wiem, że kogoś kocham, to dążę do tego, by spędzić z tą osobą resztę życia. Nie kolejnych kilka tygodni, miesięcy. Miłość, dla mnie, to mieszanka zwykłej i prostej sympatii, zaufania, poczucia bezpieczeństwa. – przerwał na chwilę dłuższą niż wzięcie oddechu. Chciał wyrazić się najklarowniej. – To budowanie przekonania, że można na sobie zawsze polegać, to wspieranie się, nawet jeśli z czymś się nie zgadzasz. Bliskość, ciepło, intymność. Może to brzmi banalnie… – przeciągnął palcami po włosach i zatrzymał dłoń na karku, zamykając na krótki moment oczy. – Jestem pewien, że… mógłbym pójść na pewne kompromisy. - Trudne było dla niego przyznanie tego. Ciężkie było dla niego chodzenie na kompromisy w momencie, gdy chodziło o jego własne przekonania. Uniósł powieki i spojrzał Wandzie prosto w oczy. Twardo. I jego głos nabrzmiał stanowczą nutą w tych ostatnich słowach. – Lecz tylko mając pewność, że to dokądś zmierza, że idziemy do tego samego celu, nawet jeśli różnymi drogami.

Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPią Lis 19, 2021 10:04 pm

Wanda również zmieniła swoje ułożenie, ale dla niej było to nieco łatwiejsze, bo wymagało jedynie zmiany pozycji na sofie. Podążała cały czas wzrokiem za Kostkiem, gdy ten rozpoczął swa wędrówkę z kuchni, by przycupnąć u jej nóg, niemal jak ten zakichany wierny pies. Początkowo trwała na wyspie zwanej kanapą z podwiniętymi nogami i chociaż tak blisko El-Galada, to wciąż jakby w pozycji obronnej, skulonej i jednak oddalonej choć przecież była na wyciągnięcie ręki. Jeszcze nie wiedziała jak chciałaby zareagować na jego bliskość i rozpoczęcie tego wcale niełatwego tematu. Zdecydowała jednak, że nim cokolwiek powie pozwoli dokończyć Kostkowi, nawet jeśli ten z początku ją o coś zapytał. Chciała mieć pełen obraz, a nie ledwie garstkę informacji, która mogła okazać się złudna i mieć nieco inny wydźwięk niż przy pełnej wypowiedzi. Łapała się jednak na tym, że rozchylała pełne wargi chcąc coś wtrącić, być może czemuś żarliwie zaprzeczyć, ale zaraz ganiła się w myślach, by ponownie zamknąć usta. To była chwila Kostka, potrzebował jej, tak jak ona potrzebowała dać mu tę możliwość i przestrzeń.
- Zacznę może od tego, że nigdy tak naprawdę nie myślałam o ślubie, nigdy go nie pragnęłam i nie rozważałam takiej możliwości. Zanim Cię poznałam miałam... – i ona przesunęła ręką po karku w zakłopotaniu. Nie chodziło nawet o to czy realnie wstydziła się swojej przeszłości, tylko o to jak mógłby na nią spojrzeć Kostek, który stawiał ją na piedestale cały ten czas.
- Mam, tak właściwie, luźne podejście do seksu. A moja przeszłość to pasmo burzliwych, toksycznych i bardzo dziwnych romansów z różnymi mężczyznami. Nawet moi rodzice nie dali mi zbyt wiele powodów, by wierzyć czy myśleć o małżeństwie, nie wiem czy byli choćby w jakimkolwiek związku. Mam wrażenie, że w małżeństwie kobieta utożsamia wszystkie cechy, których nie mam. Nie wspomnę o tym, że ani nie wierzę, ani szczególnie nie jestem idealnym materiałem na żonę… Już nie wspomnę o twoim ojcu i o tym jak bardzo nie będę dla niego odpowiednią kandydatką. Co mnie nie obchodzi, ale nie chcę byś ty przez to miał jakiekolwiek problemy. – Hetman faktycznie mógłby nie być zachwycony z takiej partnerki dla swojego syna, choć wcale nie ze względu na jej urodzenie, bo o Wandzie można było wiele powiedzieć, ale z pewnością nie dało jej się zarzucić nieodpowiedniego pochodzenia. Nie była ani damą, ani przykładną niewiastą, która będzie czekać z obiadem na swojego męża czy urodzi mu gromadkę dzieci. Po prostu nie pasowała do tego obrazka, a tym bardziej nie zamierzała się zmieniać.
Zsunęła stopy z poduszki na ziemię, pomiędzy Kostkowe nogi. Przysunęła się do niego siadając na krawędzi i delikatnie do niego nachyliła, by móc objąć jego twarz w dłonie spoglądając na niego czule.
- Nie zrozum mnie źle. Nie szukam dziury w całym, po prostu patrzę na sytuację realistycznie. Wiem, że poleganie tylko na emocjach może być zgubne, dlatego usiłuję nakreślić nieco szersza perspektywę. – pogładziła kciukiem chłodny policzek, wciąż spoglądając Kostkowi prosto w oczy. - Ślub czy małżeństwo… dla mnie nie mają takiego znaczenia jak dla Ciebie, ale odkąd jesteśmy razem, nawet jeśli nie oficjalnie i nim wyznaliśmy sobie uczucia, to już wtedy chciałam by to zostało. Byś był ze mną do końca, a co to właściwie miałoby oznaczać, to nie miało dla mnie znaczenia, póki bylibyśmy razem, więc tak. Wiem, że zmierzamy do tego samego celu, po prostu trochę inaczej go nazywamy.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Lis 22, 2021 10:23 am

Skraj kanapy stanowił swoistą granicę, której Kostek nie zamierzał przekraczać – to do Wandy należała decyzja, kiedy i w jakiej formie to się stanie, jeśli w ogóle. Teraz jednak przyglądał jej się po prostu w ciszy, czekając niby na werdykt najwyższej instancji, sądu najwyższego. Jak ten wierny pies, wprost u stóp, w zawieszeniu, ani pogłaskany, ani kopnięty.
Jeszcze…
To nie było tak, że żył w błogiej nieświadomości i w swojej krainie marzeń, w której jego ukochana pozostawałaby nadobną nimfą, delikatną i nieskalaną, dziewicą dziękczynnie czekającą, aż zechce się zjawić. Kostek nie był ani na tyle naiwny, ani na tyle głupi, by o tym nie wiedzieć. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy niewielu ludzi w Polsce – o ile nie na świecie – nie praktykowało jego idealistycznego podejścia. Tyle że na co dzień o tym nie myślał.
I, co najistotniejsze, miał uszy. Nie musiał nawet należeć do grona żołnierskiej poczty pantoflowej, by słyszeć plotki. Ba, chyba dla nikogo – Wandę w tym pomijając, bo przez długi czas pozostawała błogo nieświadoma – nie było tajemnicą, czemu El-Galad tak uparcie kręci się dookoła tej Husarii. Jak garnizony długie i szerokie, chyba każdy jeden pojedynczy żołnierz wiedział, że młody El-Galad łazi za Wilczyńską, nawet jeśli rzeczony żołnierz żadnego z nich na oczy nie widział.
Słyszał. Słuchał również uszczypliwości, rzucanych przekąsem i najczęściej gdzieś za plecami, że go baba puszcza kantem.
Czy to jakkolwiek miało umniejszać jej wartość?
Jak mawiał pewien japoński mędrzec: choćby skały srały, nie.
- Hetmana zostaw mnie – krótkie zdanie. Kostek pod tym względem miał pewne dodatnie punkty: mógł bez problemów stawać naprzeciw Hetmana i się z nim nie zgadzać czy kłócić. Jako podwładnemu może i nie przystawało, lecz miał to w swoich prawach jako syn. Najstarszy w dodatku. – Mam trochę inną opinię. Nie jesteś materiałem na kurę domową – tutaj rzucił pobieżne spojrzenie dookoła. – Ani na gosposię. Być żoną nie znaczy tylko siedzenie w domu i rodzenie dzieci. – Ale byłoby dobrze, prawda? Tego jednak nie powiedział. Bo i nie uważał, by Wanda kiedykolwiek sobie pozwoliła na podobne zepchnięcie do marginesu cywilnego. Była Panią Major, służyła w wojskach specjalnych i miałaby to porzucić na rzecz klepania schabowych?
Ciepłe dłonie na policzkach – tylko trochę podrażniając ten wciąż kwitnący w najlepsze rumień po uderzeniu – słodkie i równie ciepłe spojrzenie oczu lśniących jak lód. Jasna cera, białe włosy połyskujące srebrem i ta drobna skaza: zaschniętych kilka kropel krwi na srebrzących się pasmach. Kostek mógłby całymi godzinami podziwiać każdy jeden detal jej twarzy. Teraz jednak przekrzywił głowę, wtulając policzek w tę palącą dłoń, przymknął przy tym na chwilę oczy. Krótka i słodka chwila błogiego milczenia, nim podniósł powieki i
- W porządku – krótko i jakże po żołniersku. Skoro idziemy w do tego samego celu, to idziemy. Nie ma co bezsensownie nad tym dywagować. – W uczuciach jestem wyjątkowo statyczny, wiec mogę poczekać. – Podniósł dłonie, by delikatnie złapać Wandę za oba nadgarstki i odciągnął je od swoich policzków, lecz tylko i wyłącznie po to, by ująć jej dłonie we własne. Lecz nie był to uścisk eteryczny i delikatny, był zaskakująco twardy. A Kostek uśmiechnął się nagle z rozbawieniem, z lekką szelmą. - Ale pamiętaj, że nawet Werter zakochał się dwa razy.


Wanda Wilczyńska
Wanda Wilczyńska
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyPon Lis 22, 2021 3:57 pm


- To jednak twój ojciec i jakkolwiek uważam, że każdy powinien żyć po swojemu, to nie chciałabym by, jakby nie patrzeć, częściowo przeze mnie cokolwiek miało się popsuć? A przecież nie chcemy robić mu na złość, bo tak. – jak tylko to powiedziała, to zaraz uśmiechnęła się przekornie przypominając sobie Wertera nad Warszawą, który był aż do bólu ucieleśnieniem najgorszych rodzicielskich snów o zbuntowanych nastolatkach, które będą robić na przekór, bo tak. Stare dobre czasy, co?
Nim zabrał jej dłonie postanowiła naprawić jeszcze jedną rzecz z której nie była szczególnie dumna.
- Żywia – aktywowała leczniczy czar, a fosforyzująca łuna pojawiła się od wewnętrznej strony prawej dłoni. - Przepraszam. – powiedziała twardo, ale z wyraźną skruchą. Kostek mógł poczuć najpierw delikatny pieczenie, następnie przerodziło się ono w niekomfortowe swędzenie, a na sam koniec pojawiło się uczucie kojącego chłodu, gdy budujący się rumień na twarzy znikł pozostawiając jasną skórę bez najmniejszej skazy. Miała nadzieję, że nie wrócą do tematu, bo zapewne dalej obstawałaby przy swoim, że jednak mu się należało. Spoglądając na to z boku, to można byłoby niemal stwierdzić, że baba go bije i biedny ciągle tylko zbiera za różne przewinienia. Co poniekąd było prawdą, o ile ten pierwszy raz się pominęło.
- To co teraz? – spojrzała na niego zaskakująco poważnie, ale po chwili na ustach pojawił się równie zawadiacki uśmiech. - Szukamy sali czy co? Odstąpię Ci ten zaszczyt wybierania dekoracji i kwiatów. – parsknęła na samą wizję Kostka w roli panny młodej, która zajmuje się wszystkim – planowanie, obmyślaniem i aranżacją, czyli wszystkim tym czym Wanda ani nie zamierzała się zajmować, ani nie czuła się kompetentna. Z drugiej strony Kostek wydawał się wręcz idealną osobą i choć z początku zażartowała, to wcale nie było to prześmiewcze, bo była przekonana, że stworzyłby naprawdę piękną ceremonię i wszystko byłoby dopięte na ostatni guzik.
- Yhm… Trzy sekundy wcześniej było mówione, że tylko ślub i wiesz czego chcesz, a teraz to… oj Kostek. A to ponoć kobieta zmienną je. – uniosła brew spoglądając na niego w rozbawieniu, bo było to absurdalne i abstrakcyjne, a co ważniejsze kompletnie do niego nie pasowało.
_______________
Czar – Żywia 1/1.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej EmptyWto Lis 23, 2021 8:46 am

- Chodzi mi o to, nie powinnaś się nim przejmować, bo jest najmniejszym problemem. Nie jest… aż tak straszny, jak go lubią malować.- Jak się mieszka z takim większość swojego życia z takim, to oczywistym jest, że nie straszny. Kostek doskonale wiedział, o czym mówił, przecież fazę swojego młodzieńczego buntu i dekadencji przeżył w spokoju. Ojciec wzdychał ciężko, czasem przemawiał pouczająco – z drugiej strony Kostek po prostu bojkotował system słownie i myślami, ale niczego poza tym za bardzo nie robił. Snuł się smętnie, popijał tanie wino w miejscach do tego niewyznaczonych, ani nie opuszczał szkoły, ani nie robił awantur…
Buntownik idealny mimo wszystko.
- Nie szkodzi – wzruszył ramionami niedbale, jakby już kompletnie o tym zapomniał, co poniekąd było prawdą. Skrzywił się lekko na samo swędzenie, powstrzymując odruch rozkazujący natentychmiast drapać i trzeć policzek – zwłaszcza że i tak trwało to dosłownie chwilę, bo zaraz po tym pojawił się chłód i ulga. Od swędzenia przede wszystkim, bo taki ból po uderzeniu to nie ból.
Kostek ze swoją – tak ładnie maskowaną – manią porządkowania rzeczy, byłby doskonałym planistą wydarzeń okolicznościowych.
- Wybrałem je, mając dziesięć lat – absolutna powaga, zero zawahania. Ciężko było nawet stwierdzić w tej pierwszej chwili, czy w ogóle wskoczył na falę tego żartu, czy może został na brzegu. – Jak każda mała dziewczynka. – dodał wciąż poważnie, choć rozbawiony uśmiech odbierał kompletnie całkowitą i śmiertelną powagę tej chwili.
Wiedział, że Wanda żartowała. Czasami udawało mu się wyłapywać żarty – choć i tak nadal nie na tyle często, by czuł się tym w pełni usatysfakcjonowany.
- Żartuję. – westchnął ciężko. – Werter kochał tylko Lotę i siebie, dla niej umierał przez dwadzieścia osiem stron. To Kordian miał dwie ukochane… przy czym ta druga kochała jego pieniądze.
Specjalista przecież od bohaterów tragicznych i romantycznych. Bo do Kostka nie pasowała poza lekkoducha, osoby unikającej zobowiązań czy uchylającej zobowiązań. Miał coś w sobie, może postawie albo głosie, co roztaczało dookoła niego aurę stoicyzmu i opanowania. Spokoju. Stabilizacji.

Sponsored content
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty

PisanieTemat: Re: Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej   Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej Empty


 
Mieszkanie mjr Wandy Wilczyńskiej
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

Skocz do: