Letnia 4/64
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptySob Cze 03, 2023 9:58 pm

Saszka zamrugał, słuchając tego mini-mini wykładu, właściwie jednozdaniowego, o właściwościach ziół.
- Jak tak teraz o tym mówisz w ten sposób... To rzeczywiście, coś w tym jest - przyznał kompletnie pokonany logiką. Aż dziwne, że sam wcześniej o tym nie pomyślał!
Albo, biorąc pod uwagę trzy jagerbomby wypite prawie na hejnał, jednak wcale nie takie dziwne.
Dalszych rewelacji słuchał z jeszcze większym skupieniem, wpatrując się w Judytę z taką uwagą, jakby od tego miało zależeć jego życie. I kiedy tak zbijała jego wszystkie argumenty jeden po drugim, aż z tej pokrętnej, elfiej logiki nie zostało już nic, Saszka złapał się na tym, że praktycznie wbija palce w swoje własne nogi, jakby chcąc się powstrzymać przed zrobieniem czegoś. Sam jednak nie wiedział czego. Dłuższą chwilę trwał w milczeniu, zastanawiając się, jak na to wszystko odpowiedzieć tak, żeby nie wywołać żadnego kolejnego nieporozumienia.
I wreszcie po prostu gwałtownie wstał. Zrobił kilka kroków po pokoju, nerwowo przeczesując włosy, zanim w końcu się odezwał.
- Judyta - rzucił błagalnie, zatrzymując się w miejscu tak nagle, jak nagle zaczął krążyć po pomieszczeniu. Utkwił intensywne spojrzenie w kobiecie. - Przecież ja tu absolutnie nie mogę zostać. Nie ufam sobie, kiedy jesteś obok. A po tym, co teraz powiedziałaś, to już w ogóle nie ma o czym mówić - wyrzucił z siebie.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptySob Cze 03, 2023 10:28 pm

O każdej innej porze dnia mógłby wskoczyć w dorożkę i bezpiecznie udać się do domu, ale o tej porze nie było szansy na złapanie taryfy, bo nikt normalny już nie jeździł. Wszyscy powożący smacznie spali w swoich łóżkach czekając na następny pracujący dzień.
- Zabronić Ci oczywiście nie mogę, ale czułabym się spokojniejsza jakbyś został. Jesteś wprawnym żołnierzem, ale alkohol... alkohol lubi płatać figle. - w końcu nie miał lat piętnastu, nie był też bezbronnym chłopczykiem, ale był elfem, który lubił wpadać w tarapaty i nie wiadomo co mu jeszcze strzeli do głowy po pijaku, chociaż musiała przyznać, że jak na osobę pod wpływem, to zachowywał się wyjątkowo trzeźwo. Chociaż istniała też szansa, że cały alkohol zmienił się w płynną odwagę i w normalnych okolicznościach nie odbyliby tej rozmowy, czy w ogóle ich spotkanie nie wyglądałoby w taki sposób.
- A musisz sobie ufać? - wymamrotała cicho, sama siebie zaskakując tym pytaniem. - No bo tak jakby obydwoje jesteśmy dorośli, ja co prawda jestem sporo młodsza, ale nie oznacza to, że jestem małolatą! Jestem dorosła i umiem o sobie decydować, wiem też czego chcę, a czego nie chcę i umiem o tym powiedzieć, bo jakby coś to... kobiety też powinny mieć prawo do decydowania o swoim ciele, prawda? Może niektóre... niektóre kobiety też wiedzą czego chcą. I nie muszą czekać nie wiadomo ile, by wiedzieć czego chcą. Nie mówię, że to dobrze czy źle, ale no... Mam nadzieję, że nie uważasz takich kobiet za rozwiązłe, takich co nie czekają do ślubu i po prostu żyją tak jak czują? - teraz Judyta czuła, że miesza się w zeznaniach totalnie nie wiedząc co ma powiedzieć i jak ująć to co ma na myśli, kompletnie pomieszała wszystko, paląc przy tym buraka, bo choć wcale nie miała problemu z fizycznością, to już rozmawianie o tym, zwłaszcza z Saszką było jakoś takiego... krępujące mimo wszystko.
- No więc mam Cię odprowadzić do wyjścia? - również wstała z kanapy robiąc krok w kierunku Saszki, który wciąż stał jak wryty w jednym miejscu.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyNie Cze 04, 2023 2:01 am

Pokiwał głową, zgadzając się z Judytą. Co jak co, ale Saszka coś o tym wiedział, jakie figle potrafił płatać alkohol. Kiedy ostatnio wyruszył w miasto po upiciu się - choć wtedy był znaaacznie bardziej pijany niż teraz; wtedy alkohol podsuwał mu wybitnie głupie pomysły, dzisiaj po prostu dodał odwagi do przyjścia tutaj i całej reszty - omal nie skończyło się tragedią. Śmieszki i żenujące historie o narzeczeństwie na bok, ale gdyby nie trafił wtedy do Han'lynn, która była naprawdę potężną uzdrowicielką, to być może dzisiaj Judyta nie miałaby okazji wskakiwać drącemu się pod jej oknem geografowi w ramiona.
Saszka spojrzał na Judytę szeroko otwartym okiem. W pierwszym odruchu pomyślał, że się przesłyszał. Że słyszy to, co chce słyszeć.
Ale nie. Kobieta kontynuowała swoją przemowę. I elf słuchał jej uważnie, lekko zdziwiony - bo nigdy w życiu by mu nie postała w głowie myśl, żeby chcącą żyć swoim życiem osobę, już bez względu na płeć, nazwać rozwiązłą. Przecież do tanga trzeba było dwojga. Saash'Khaar był praworządny i wierzył w Boga, ale nie ze wszystkimi rzeczami, które głosił Kościół się zgadzał.
Kiedy wreszcie przezwyciężył zaskoczenie, podszedł do Judyty, wpatrując się w nią intensywnie.
- Nie muszę - odpowiedział na to pierwsze, wymamrotane cicho pytanie. - I nie uważam - odpowiedział już na te ostatnie. Na moment zatonął w spłoszonym...? spojrzeniu oczu o odcieniu najpiękniejszej zieleni, jaką kiedykolwiek widział. A przecież widział wiele kolorów, także tych nieznanych na Planie Ziemi. Zatonął w tym kolorze, przepadł. Powoli, z rozmysłem sięgnął dłonią do zaczerwienionego policzka Judyty. Miała tak cudownie miękką skórę. Pogładził ją kciukiem. - Nigdy nie myślałem o tobie jak o małolacie - powiedział spokojnie. Bo jak jeszcze przed chwilą miotał się w środku, tak słowa medyczki wyklarowały mu w głowie kilka rzeczy. Jak choćby taką, że nie był w swoich pragnieniach osamotniony.
I pozwolił jej zobaczyć na własne oczy, że nie miał jej za jakąś gówniarę. Przeniósł wzrok niżej, na jej kształtne usta, i zatrzymał się tam chwilę. Potem powoli przejechał spojrzeniem niżej, przez jej jasną szyję, przez zarys widocznych pod jedwabną koszulką piersi, przez jej talię. Patrzył na nią od głowy aż po te śliczne, bose stopy, a wyraz jego twarzy mówił jasno, że patrzył nie na podlotka, lecz kobietę. Kobietę, której pragnął. I kiedy znów spojrzał w tę cudowną zieleń, w której mógłby zniknąć na całe godziny, jego własne szare oko pociemniało tym całym pragnieniem.
- Myślę... - zaczął cicho. - ...że chyba jednak zostanę.
Wytatuowane dłonie dotknęły wąskiej talii Judyty, a Saash'Khaar powoli, dając dziewczynie czas na zmianę zdania, pochylił się. Musnął jej wargi własnymi, a kiedy nie napotkał oporu, pocałował ją.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyNie Cze 04, 2023 12:50 pm

Wszyscy traktowali ją jak małolatę, nawet Hania trochę tak na nią patrzyła, nieświadomie oczywiście, ale czuła że mentorka jednak zwraca uwagę na młodziutki wiek Judyty. Zasadniczo nie było w tym nic złego, bo rudowłosa ledwie skończyła studia i rozpoczęła pracę, niemniej jednak od zawsze była bardzo odpowiedzialną i dojrzałą osobą, a mimo to cały świat z przyjemnością przypinał jej łatkę głupiutkiej kozy, która jeszcze nic nie wie i tyleeee musi się jeszcze nauczyć o świecie.
Gdy Saszka powiedział te magiczne słowa, gdy wyczytała to również w jego oczach, ufając mu bezgranicznie, poczuła się najszczęśliwsza na świecie. Być może nie był to powód do tak wielkiej radości, ale gdy o wiele starszy, bardziej doświadczony i niezwykle utalentowany mężczyzna, którym się interesujesz spojrzy na Ciebie jak na kobietę, a nie dziewczynkę, wbrew całej reszcie świata, to zdecydowanie jest to powód do świętowania.
Choćby małego!
- Nie? Naprawdę? – trochę nie wierzyła, ale jednocześnie ufała mu bezgranicznie, gdy wypowiedział słowa, na które czekała. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i na jego wypowiedź, i na kojący dotyk jego dłoni na swoim policzku. Od razu wtuliła w tę dłoń swoją twarz, przyciskając ją znacznie mocniej.
Skrępowanie już dawno się ulotniło wraz z końcem pokrętnej wypowiedzi, bo gdy tylko przestała o tym rozmyślać, to wiedziała, że nie ma się czego wstydzić. Była pewna siebie, zwłaszcza w kwestii swojego ciała, jak ono wyglądało i jak się prezentowało pod jedwabną koszulą nocną na cienkich ramiączkach z półokrągłym dekoltem. Wiedziała i widziała w jaki sposób patrzą na nią mężczyźni, ale interesowało ją spojrzenie jedynie tego konkretnego elfa, chciała wiedzieć czy podoba mu się to co widzi, czy jej drobne ciało było w jego typie, czy w ogóle miał typ i miało to jakiekolwiek znaczenie.
Długo nie musiała czekać na aprobatę, którą otrzymała w postaci prześlizgującego się wzroku po jedwabnym materiale skrywającym jej krągłości. Uśmiechnęła się delikatnie, trochę zalotnie, a trochę z ulgą, że tak, oto pan porucznik wyraził swoje zadowolenie z tego co miał przed sobą. Ona też była wyraźnie ucieszona widokiem przed sobą, ale to chyba było wręcz oczywiste!
- Zostań – wyszeptała zmysłowo wprost w jego usta, gdy z przyjemnością odwzajemniła pierwszy pocałunek. Dłonie samoistnie wsunęły się na jego ciało, wędrując po klatce piersiowej, by wspiąć się na ramiona i móc objąć mężczyznę za kark. Jako drobna osóbka, niestety musiała się wspiąć na palce, by w ogóle sięgnąć swojego partnera, ale ten na szczęście sam był zmuszony nieco się pochylić, by móc sięgnąć jej ust.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyNie Cze 04, 2023 4:47 pm

A temu jednemu konkretnemu elfowi bardzo, bardzo podobało się to, co widzi. Z początku łagodny pocałunek powoli przeradzał się w coś bardziej namiętnego. Saash'Khaar mocniej naparł na delikatne usta Judyty, zmuszając ją, by je szerzej otworzyła, i wsunął język między jej wargi. Badał wnętrze jej ust jakby była to najważniejsza rzecz w jego życiu. W głowie stanęły mu te wszystkie chwile, kiedy bał się, że nie wróci - że już nigdy nie zobaczy tej swojej nimfy o włosach płonących jak wschód słońca, że nigdy nie będzie mu dane skraść pocałunku z jej ślicznych ust, dotknąć jej delikatnej skóry. Więc kiedy teraz po prostu mógł to zrobić, odczucie było niemal przytłaczające.
Szczupłe, duże dłonie mężczyzny przesunęły się zachłannie pod pośladki medyczki, na moment zacisnęły się, a Saszka oddał drżący oddech, odrywając się na chwilę od pocałunku.
- Dobrze - zgodził się w końcu, lekko zdyszany, w jeden moment porzucając wszystkie te powody, przez które niby nie mógłby tu zostać.
Dłonie zacisnęły się mocniej i elf poderwał kobietę do góry. Tak, by mogła go objąć nie tylko rękoma, ale i nogami. Tak, by mieć jej twarz tuż przed sobą. Tak było zdecydowanie lepiej. Wznowił ich słodki taniec ust, i dając się ponieść, przygryzł mocniej jej dolną wargę.
Ale jegrzy nie byli jedynymi zdradzieckimi istotami w życiu kapitana. Były nimi także jagerbomby. I tę właśnie chwilę wybrały sobie, by namieszać.
Geograf zachwiał się, kiedy alkohol wreszcie uderzył mu mocniej do głowy, i na ułamek sekundy stracił równowagę. Ale to wystarczyło. Zatoczył się odrobinę do przodu - bynajmniej nie pod ciężarem Judyty! była dla niego lekka niby piórko i mógłby ją tak trzymać bardzo długo; była to wyłącznie kwestia utraty tej przeklętej równowagi. Runęli na kanapę, z której wcześniej podniosła się Judyta. Ale ponieważ Saash'Khaar był, kim był - w tym samym momencie lewą ręką mocniej przycisnął do siebie dziewczynę, a prawą zamortyzował upadek. W rezultacie Judyta leżała teraz na kanapie, z kusząco podwiniętą, ukazującą szczupłe udo sukienką nocną, a nad nią zawisł kapitan. Lewa ręka przesunęła się wyżej, w zagięcie jej kręgosłupa.
- Przepraszam, to chyba ta ziołowa nalewka - wyszeptał trochę zmieszany Saszka. - Wszystko w porządku? - chciał się upewnić.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyNie Cze 04, 2023 9:34 pm

Wielokrotnie miała przyjemność całowania przystojnych mężczyzn, którzy zdecydowali się obdarować ją swoją atencją, ale chyba na żaden z pocałunków nie czekała z takim wytchnieniem. Dziewięć miesięcy nieobecności potrafiło zbudować nie małe pożądanie, które było cały czas podsycane pamiętną lekcją jazdy, gdy widzieli się ostatni raz.
Wtedy, tam daleko za Warszawą, w wojskowej stajni ledwie muskali się przypadkiem, ledwie mogli poczuć ciepło swoich ciał obok, co bardziej drażniło niż wprawiało w przyjemny nastrój. Wróciła wtedy z nauki jazdy częściowo sfrustrowana, bardzo sfrustrowana fizycznie, ale cieszyła się na myśl o rychłym nowym spotkaniu, które w końcu nie nadeszło.
I tak minęły długie i bardzo samotne dziewięć miesięcy, aż pewien kapitan nie postanowił stanąć pod jej oknem. Była bardzo mu wdzięczna za to, nawet jeżeli nie był to najmądrzejszy pomysł na świecie, by się wydzierać w środku nocy, ale pojawił się, zapewne najszybciej jak tylko mógł i to specjalnie dla niej!
- Tak bardzo się cieszę, że dzisiaj przyszedłeś. Może nie na te rzucanie żołędziami czy krzyki, ale sam gest. – teraz ona zaaranżowała pocałunek, krótki, namiętny, nie pozwalając mu przejąć kontroli. - I że zostałeś – twarz ponownie rozświetlił jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie Judyta mogła komuś podarować i potarła swoim nosem o nos elfa.
Podążała za jego prowadzeniem bez zająknięcia, gdy z łatwością podniósł ją do góry od razu owinęła nogi dookoła jego talii. Zmiana była zdecydowanie korzystna, gdy nie musiała stać w niekoniecznie wygodnej pozycji i na dodatek mogła spoglądać mu prosto w oczy, wtulić się w jego twarz czy całować tak długo jak tylko pragnęła. Wprost nie mogła przestać się uśmiechać!
Dalszego przebiegu w zupełności się nie spodziewała, chociaż mogłaby! Bo paradowanie z dodatkowym obciążeniem, nawet przy możliwościach mężczyzny wciąż było zdane na porażkę przy wypitym alkoholu.
- Hahahahaha. – zaśmiała się radośnie, gdy już bezpiecznie leżeli na kanapie. Nie w taki sposób sobie wyobrażała ich pierwszy raz, ale nie miało to absolutnie żadnego znaczenia, bo każdy byłby dobry, wystarczył po prostu Saash'Khaar. - Tak, wszystko w porządku, a ty jak się czujesz? Kręci Ci się w głowie? – mimowolnie, chyba po prostu z emocji przeszła na polski, kompletnie zapominając, że przecież od ponad godziny non stop rozmawiali w języku elfa.
Uniosła się lekko na ramionach, by sprawdzić stan mężczyzny, jedną z dłoni położyła na jego policzku sprawdzając temperaturę.
- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Następnym razem mniej nalewki, a teraz może pójdziemy do łózka? Będzie zdecydowanie bezpieczniej i wygodniej. – na koniec już nie patrzyła na niego jak na kogoś kim trzeba się zająć, komu trzeba sprawdzić klarowność umysłu, ale jak na swojego mężczyznę, którego z przyjemnością zabrałaby do swojej sypialni. Ta jedna z oswobodzonych nóg spod długiego materiału koszuli nocnej, wykorzystała okazję by móc unieść się, zgiąć w kolanie i wylądować stopą gdzieś w okolicach biodra i początku uda kapitana przyciskając się do tego miejsca zachęcająco.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 1:15 am

Saszka, dla odmiany, nadal uważał pomysł z żołędziami za genialny. Bo raz, że pochodził od Kostka - a Kostek miewał tylko genialne pomysły przecież - a dwa, że... zadziałał, tak? I to nawet lepiej, niż elf zakładał. Judyta wybiegła mu na spotkanie jak jakaś leśna boginka i wpadła mu w ramiona, a teraz... Teraz jeszcze...
Kapitan był zbyt rozkojarzony alkoholem i dotykiem kobiety, by w ogóle słowa o krytyce tego żołędziowego planu odnotować.
Uśmiechnął się mimowolnie, kiedy Judyta na tę całą kanapową wpadkę zareagowała po prostu śmiechem. Uroczym jak cała ona. Z przejęciem wpatrywał się w jej śliczną twarzyczkę, w te piękne oczy, w uroczy, zadarty nosek, w rozsiane na skórze piegi. Cała była urocza, choć w tym samym czasie kusząca. Elf pomyślał przelotnie, że takie połączenie powinno być totalnie nielegalne, bo nie dawało jej ofiarom żadnej szansy na uratowanie się. Potrząsnął lekko głową.
- Może trochę. Ale to raczej nie jest wina tylko alkoholu - zażartował, też automatycznie przechodząc na polski i też nie zdając sobie z tego sprawy. Przymknął powieki, czując dotyk dłoni na swojej twarzy. Dłoni, która w porównaniu z jego własną skórą wydawała się tak cudownie chłodna. Saszka nie miał gorączki ani nic z tych rzeczy - po prostu alkohol rozgrzewał. - Tak, następnym razem zdecydowanie nie będę... - przerwał, kiedy dotarła do niego część o przejściu do sypialni.
I już miał zacząć tłumaczyć, że nie dlatego chciał zostać, że oczywiście, pragnie Judyty, co przecież było widać gołym okiem, ale nie był na to przygotowany i nie ma ze sobą żadnej protekcji. Że nie muszą się spieszyć i mogą po prostu trochę nacieszyć się swoją obecnością, tak jak teraz... Ale nie zdążył tego wszystkiego ubrać w słowa. Dotyk drobnej stópki w okolicach pachwiny skutecznie wybił mu wszystkie racjonalne myśli z głowy. Mężczyzna gwałtownie wypuścił oddech.
- Hej, to nie fair - powiedział cicho po dłuższej chwili, próbując na powrót zebrać rozproszone myśli. Lewa ręka powoli przesunęła się z kręgosłupa kobiety na jej odsłonięte udo, delikatnie muskając skórę. - Nie mogę myśleć, kiedy robisz takie rzeczy. A chciałem powiedzieć coś ważnego - pouczył ją udawanie surowym głosem. Jednak uniesione w górę kąciki ust zadawały kłam tej powadze. - Możemy przenieść się do sypialni. Ale... Nie jestem przygotowany. Nie mam ze sobą żadnych zabezpieczeń.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 9:39 am

Cała ta sytuacja jest trochę nie fair, pomyślała Judyta, gdy mężczyzna się pożalił.
- Ma być przyjemnie, a nie fair. – zaśmiała się, chociaż doskonale wiedziała o co mu chodzi.
Następne słowa niestety odrobinę zepsuły nastrój, chociaż tak jak rudowłosa rozpraszała cały czas kapitana, tak elf rozproszył ją tą ręką na udzie, o wiele trudniej było jej skupić uwagę na dosyć istotnych słowach odnośnie antykoncepcji, gdy czuła jego palący dotyk na swojej skórze.
- To mógłby być problem. – stwierdziła mądrze, bo może i nie miała oporów przed spaniem z mężczyznami, jeżeli naszła ją taka ochota, ale do dziecka jej się zdecydowanie nie spieszyło,g dy kariera lekarki ledwie stanęła przed nią otworem. - Sprawdzę czy ja mam. Musisz mnie puścić, Saash'Khaar. - upomniała mężczyznę, gdy ten się nie ruszył jak zaczęła powoli się unosić. Ułożyła swoją dłoń na jego klatce piersiowej i popchnęła go, by się wreszcie otrząsnął z tej swojej zadumy. Jak już się spod niego wygramoliła i nim zniknęła w drugim pomieszczeniu, obdarowała go krótkim pocałunkiem w czoło, jakby na otuchę podczas tego ultra krótkiego rozstania.
Niestety Judyta wróciła bardzo szybko z miną nie wskazującą na zwycięstwo w kwestii posiadania zabezpieczenia. Prawdę mówiąc przed Saszką długo nie było nikogo interesującego, to i nie chciała trzymać niepotrzebnych przedmiotów, które traciły swoją przydatność z końcem daty na opakowaniu.
- Niestety nie mam, ale... – tu ponownie uśmiech rozświetlił jej twarz, ale w zupełnie inny sposób niż wcześniej, był zdecydowanie bardziej zawadiacki i zalotni, tak różny od łagodnego czy promiennego, którym zawsze obdarowywała mężczyznę. - Ale i bez zabezpieczenia możemy w bezpieczny sposób spędzić miło czas. – podeszła do niego ponownie, by się przytulić.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:11 am

Elf próbował być dzielny podczas tej krótkiej wycieczki do drugiego pokoju. Naprawdę. Usiadł grzecznie na kanapie i potarł policzek dłonią, żeby się bardziej skupić. Ale przed oczyma wyobraźni wciąż miał leżącą pod nim Judytę. To, jak materiał zwiewnej koszulki nocnej opinał jej ponętne ciało. Wciąż czuł pod palcami idealną gładkość jej skóry, kiedy tak niefrasobliwie przejechał dłonią po jej nodze. Dotyk jej stopy w tym miejscu, gdzie już się kończyło biodro.
Dlaczego, dlaczego nie był zwykłym facetem i po prostu nie nosił zabłąkanej gumki w portfelu?!
No cóż. Bo był Saszką.
A Saszka nie uprawiał przygodnego seksu. Ba, nawet o takim nie myślał. Poza tym, skąd miał wiedzieć, że wieczór spędzony w knajpie z najlepszym przyjacielem skończy się w sypialni? Przecież dla Kostka nie szykował żadnej antykoncepcji.
Pokręcił głową. Nie tak to powinno wyglądać, nie tak. I kiedy Judyta wróciła z sypialni, już po jej minie się domyślił, że i ona nie trzyma w domu takich rzeczy bez powodu. W jakiejś jednej setnej ułamka myśli kapitan pomyślał z zadowoleniem, że to bardzo dobrze, bo świadczyło to o tym, że dziewczyna rzeczywiście nie miała nikogo innego na oku. Niby to już wiedział, ale zawsze miło mieć potwierdzenie.
No ale z drugiej strony - nie było dobrze.
Saash'Khaar objął kobietę, sadzając ją sobie na kolanach. To było takie... naturalne. Po prostu trzymać ją w ramionach. Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, musnął ją nosem i ustami, wdychając głęboko jej zapach.
A wypowiedziane słowa zelektryzowały go.
Na moment zamarł, a potem poczuł rozchodzącą się w dole podbrzusza falę ciepła. Zacisnął powieki i dopiero po chwili spojrzał na Judytę.
- Tak, możemy. I bardzo bym tego chciał. - Powiedział miękko, opierając się czołem o jej skroń. - Ale nie dzisiaj. Przepraszam, ja po prostu... - odsunął się od niej na kilka centymetrów, by spojrzeć w płonącą zieleń jej oczu. Wypuścił drżący oddech. - Działasz na mnie tak, że ja po prostu mogę dać się ponieść. Nie ruszaj się stąd. Po drodze widziałem otwartą aptekę.
Ucałował ją w policzek, a potem poszedł założyć buty. I drogę do apteki przebył w rekordowym czasie, jakby sam diabeł go gonił.

* * *

Jak na tą godzinę, w aptece był tłum. Może dlatego, że była to jedna z dwóch, które mieściły się na Pradze i akurat miały dyżur. A że była sobotnia noc, to wiele osób czegoś potrzebowało: plastrów i bandaża, antybiotyków, saszetek na grypę.
Prezerwatyw.
Elf stał w kolejce, trzymając w rękach paczkę Durexów - nawet w tych czasach firma miała się dobrze, choć zmieniła swoją siedzibę - i błagając w myślach, żeby chłop stojący przy okienku w końcu się zdecydował, którą saszetkę przeciwgorączkową chce wziąć. Albo żeby wziął je wszystkie, Saszce było to obojętne, BYLEBY TYLKO SZYBCIEJ.
Przecież tam, dwa bloki obok, czekała na niego kobieta.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:17 am

- Dobra, synek, stój. Nauczę cię trzymać gardę - zaśmiał się Janusz, poklepując jednego ziomka po ramieniu.
Akurat tak się złożyło, że wyszedł na Pragę. Do starych ziomków, którzy jeszcze ostali się na ośce, a którzy zawsze chętnie chcieli się napić z Janosem. Bo przecież Janus był praskim dresem z krwi i kości, a w dodatku jedynym, który stał się tak ważną w całym kraju osobą. Na dzielni był prawdziwą legendą i jeszcze prawdziwszym wzorem.
Teraz jednak dwóch młodszych stażem łebków wdało się w bójkę, to Janusz łaskawie zaanonsował eskapadę do apteki. To poszli w siedmiu, żeby im kupić wodę utlenioną chociaż, bo jeden przejechał solidnie mordą po żwirze.
- No, czekajcie chwilę - oznajmił Janusz i wszedł do apteki sam. Stanął grzecznie w kolejce, a później zobaczył za kim.
- Saash'Khaar? Ooo, stary. Kiedy wróciłeś? - zagaił lekko, klepiąc elfa przed sobą w ramię. Z uśmiechem. Bo był naprawdę zadowolony z życia obecnie, w dodatku troszeczkę się tam wódeczki polało. To nawet Erkh'iaan nie był straszny. - I co ty, do diabła, robisz na Pradze?

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:27 am

A Erkh'iaan, wyrwany z własnych myśli, dopiero po chwili zauważył, że to przecież Janusz Cichocki. Zmieszał się wyraźnie, bo historia miedzy nimi była jaka była, no ale przecież też miał dzisiaj dobry humor.
- Cześć - rzucił w odpowiedzi i skinął mu głową. Krótko, uprzejmie, po żołniersku. - Jakieś parę dni temu. Kost... Syn hetmana mnie wyciągnął. Słyszałem, że ciebie też? - zagaił z grzeczności. No bo przecież słyszał całą historię od Kostka. I to ze wszystkimi szczegółami. Pewnie wiedział nawet więcej niż sam Janusz, który przecież był nieprzytomny podczas znacznej części zdarzeń. - Byłem akurat w okolicy - odparł natomiast wymijająco na pytanie o cel swojej wizyty na Pradze. Jakoś tak niemiał ochoty opowiadać mu całej romantycznej historii o jagerbombach i żołędziach.
I tego wszystkiego Saszka jakoś kompletnie nie zatrybił, że przecież Janusz to brat Judyty. I dalej te swoje gumki trzymał w ręce, nawet nie próbując ich za sobą schować czy coś.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32


Ostatnio zmieniony przez Saash'Khaar Erkh'iaan dnia Pon Cze 05, 2023 11:27 am, w całości zmieniany 1 raz

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:31 am

- A tak. Pojebana historia, ręce opadają - machnął ręką. Prawą, bo przecież drugiej nie było. Wiedział paradoksalnie całkiem wiele, bo po przebudzeniu miał całkiem długą randkę z hetmanem.
Saszka był w okolicy. Janusz pokiwał głową, a później wzrokiem zahaczył o paczkę gumek, które elf trzymał w dłoni.
- W okolicy, mówisz - powtórzył powoli. - U Judyty?
Nic w jego tonie głosu nie zwiastowało wkurwienia w nim rosnącego. Nic.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:45 am

Saszka sprzed utknięcia w dziwnej pętli czasoprzestrznnej nie zrozumiałby żartu. Spojrzałby na Janusza wzrokiem martwej ryby i tylko by przytaknął, traktując wszystko bardzo dosłownie. Ale Saszka nie był już tą samą osobą. Nabierajaca głębi i zupełnie nowego wymiaru przyjaźń z Kostkiem pokazała mu empirycznie, czym jest przekomarzanie się, robienie sobie żartobliwych przytyków czy w ogóle czym są żarty.
Rzecz jasna, nadal nie wszystkie rozumiał. Ale było o niebo lepiej.
- Tak. Biednemu zawsze wiatr w oczy - odparł z kamienną twarzą. A potem podążył za spojrzeniem Janusza. Następnie wolno podniósł głowę, patrząc znów na geografa. Jak w horrorze, kiedy już wiesz, że coś wisi nad tobą, ale bardzo nie chcesz przekonać się, co to jest.
- Umm. - Powiedział mądrze. Kusiło go, żeby skłamać. Ale przecież elf nie kłamał. - ...tak, a o co chodzi? :foka: - zapytał niewinnie, tym razem już chowając paczkę prezerwatyw za plecami.
Trochę na to, kurwa, za późno.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 10:58 am

Janusz nigdy nie słynął ze swojej potęgi jako geograf i to wiedzieli wszyscy. Janusz nie słynął z używania potężnej i prastarej magii, rozgniata jegrów mocą czy spojrzeniem. Janusz słynął ze swojego wzrostu, pogody ducha, żartów oraz swoich umiejętności spuszczania wpierdolu ręcznego.
Całe swoje życie spędził na Pradze, wychował się praktycznie na ulicy razem z dresiarską chuliganerią. Nauczył się bić zanim dobrze nauczył się czytać. Z czasem tylko szlifował swoje umiejętności.
Dlatego teraz patrzył na Saszkę wzrokiem martwej ryby. Martwej piranii czy rekina, może nawet orki.
- Moją siostrę? - zapytał powoli. Cicho. Nawet może za bardzo.
Stał tak jeszcze kilka sekund z kamienną twarzą i odetchnął głośno, przymykając oczy. Dla kogoś postronnego mogłoby to wyglądać jak zwyczajne branie oddechu, żeby się uspokoić.
Nic bardziej mylnego. Janusz musiał sobie przypomnieć, jak dobrze wypierdolić komuś bułę prawą ręką - bo przecież był leworęczny - dlatego gdy otworzył oczy, zwinął dłoń w pięść i zwyczajnie wykurwił elfowi pięścią w prosto w twarz.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 11:13 am

Napięcie aż dzwoniło. Saszka cały się spiął, nie wiedząc, czego się spodziewać po Januszu, który właśnie się dowiedział, że ktoś mu chce zbałamucić siostrę. Elf wcale tak o tym nie myślał, że jak o bałamuceniu, ale to niczego nie zmieniało. A ponieważ sam siostry nie miał - a już tym bardziej młodszej - to spodziewał się po Cichockim wszystkiego.
Tylko nie tego jednego - że chłop mu tak po prostu przyjebie.
Coś chrupnęło i Erkh'iaan zatoczył się na szybę z wystawką suplementów diety, totalnie zaskoczony. Zaraz jednak się wyprostował, powoli sięgnął dłonią do swojej twarzy. Dotknął nosa i poczuł, że ma coś mokrego na palcach. Podniósł rękę wyżej.
Krew.
Skurwysyn rozkwasił mu nos.
I mimo że siedmiodrinkowy Saszka był bardzo zgodny, to nie był zgodny aż tak. Siedmiodrinkowy Saszka był też, jak się właśnie okazywało, bardzo wściekły, kiedy właściwie bez powodu przestawiało mu się przegrodę nosową.
Z utkwionym w geografie spojrzeniem złapał za nasadę nosa i lekko się krzywiąc, nastawił go. Znów chrupnęło, kiedy coś wskakiwało na swoje miejsce.
- Tak, twoją siostrę - wycedził niskim ze złości głosem. I nie zważając na głośne okrzyki zgromadzonych wokół ludzi, którzy już się zorietnowali, że dzieje się jakieś mordobicie, również wyprowadził cios prosto w ten głupi ryj, który potrafił mieć wąsy.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 11:48 am

Cała apteka nie wiedziała, co się zaraz wydarzy. Nikt nie był na to gotowy.
Pięść trafiła celu z zastraszającą precyzją. Januszowi wystarczyłoby tej satysfakcji, z oglądania jak Saszka wpada na półkę i łapie się za rozjebany nos. Bardzo, kurwa, dobrze. Na tym był gotów skończyć ten spektakl.
Tyle że wcale nie wyszło.
Miał dość doświadczenia w napierdalaniu się pięściami, żeby wyprowadzony cios zobaczyć. Ale nie zdążył się ani zasłonić - bo chciał to zrobić lewą ręką, które przecież, kurwa, nie było - ani do końca odsunąć. Pięść tak czy inaczej trafiła celu, trafiła Janusza w szczękę, łeb odskoczył mu na bok i zachwiał się na nogach.
Już nie odpowiedział, bo tutaj nie było o czym gadać. Wkurwiony Janusz absolutnie zignorował ból obitej mordy, niczym wściekły berserk - a przynajmniej niczym wściekły praski dres - po prostu na geografa się rzucił, żeby go przewrócić. Był przecież większy i cięższy niż Saszka, wiadomo.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 12:14 pm

Patrzył na chwiejącego się Janusza z satysfakcją. Nie będzie mu jakiś gałgan walił w kaczan bezkarnie. Długo jednak się napawać tym mini zwycięstwem nie mógł, bo Cichocki zaraz się rzucił na Saszkę jak dzik w agrest i potoczyli się po podłodze. Ktoś krzyknął w panice, żeby dzwonić po policję. Całkiem rosły aptekarz wybiegł zza lady i przestępował z jednej strony na drugą, ewidentnie chcąc spróbować rozdzielić geografów, ale kompletnie nie widział jak się za to zabrać.
Albo może po prostu się bał. Bo dwaj rośli faceci szarpali się po podłodze. Ten wyższy górował nad elfem, ale wynik walki i tak było ciężko przewidzieć. Obaj bili się z taką determinacją, jakby od tego zależało ich życie.
Podczas gdy zależała duma, w ten czy inny sposób.
Janusz przygważdżał Erkh'iaana do podłogi przez dłuższą chwilę, bo przecież był większy, cięższy. Już samo to często przesądzało o losach "pojedynku". Ale tym razem był inny czynnik, który mógł znacząco wpłynąć na wynik mordobicia.
Otóż, Cichocki nie miał ręki. I mógł albo przytrzymywać wyrywającego się elfa, albo mu przyjebać. I kiedy go trzymał, Saash'Khaar szamotał się, by się wydostać. Natomiast gdy zamachnął się, żeby elfa uspokoić przydzwonieniem mu w zęby czy oko - ten natychmiast skorzystał z okazji i wyślizgnął się jak piskorz. Saszka walnął drugiego geografa łokciem w splot słoneczny, aż temu na moment zabrakło tchu. Zaraz jednak doszedł do siebie i wyprowadził nader skuteczny cios wprost w jedyne oko Saszki, nabijając mu porządne limo.
I pewnie tłukliby się tak jeszcze długo, dopóki któryś by nie opadł z sił albo jeszcze gorzej, ale tej nocy w aptece dyżur miała Alinka.
Alinka była malutką, czterdziestoletnią starą panną z wyboru. I jako dumna singielka mieszkająca i pracująca na Pradze nigdzie nie ruszała się bez skutecznego neutralizatora dresów.
Alinka spokojnie podeszła do napierdalających się geografów i odwracając głowę w inną stronę, jedną ręką zasłaniając twarz, spsikała ich obficie gazem pieprzowym.
- Spokój mi tutaj - rzuciła władczo do spacyfikowanych mężczyzn. Następnie zwróciła się do rosłego kolegi po fachu. - Robert, wyrzuć panów za drzwi. I nie zamykaj, niech się przewietrzy.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 2:07 pm

Duma i kwiat wojska polskiego.
Najlepsi z najlepszych, proszę państwa, jednostki szczególnie utalentowane i wybrane przez samego Wielkiego Hetmana Koronnego.
Tarzali się po podłodze jak wściekłe zwierzęta, szarpiąc i obijając na zmianę. Polała się krew. Dookoła walały się zrzucone z półki pasty do zębów, tabletki z błonnikiem i witaminy. Niektóre opakowania się rozdarły, inne zwyczajnie pękły. Obaj geografowie byli pięknie umorusani krwią i pastą do zębów. Majestatyczny widok.
Ale pani Alinka nie pierdoliła się z takimi gagatkami, ile razy jacyś głupie chuligani próbowały podpierdzielić jej prezerwatywy. Spryskała geografów aż miło, jakby byli co najwyżej komarami, które potraktowała muchozolem.
I to zadziałało znacznie więcej niż jakakolwiek inna rzecz.
Obaj panowie rozkaszlali się, gaz pieprzowy wdarł im się do oczu - wszystkich trzech - do gardeł i nosów. Ostry palący zapach, z oczu obu szanownych panów popłynęły piękne łzy, gdy organizm próbował pozbyć się ostrego pieczenia w spojówkach.
Janusz odczołgał się od Saszki, ale że miał pewne doświadczenie, to pierdolnął tylko pięścią w podłogę, byleby nie podnieść dłoni do oczu i ich nie trzeć, bo to tylko pogorszyłoby sprawę. Do środka wpadło dwóch dresów - które w końcu zauważyły to zamieszanie i wypadających z apteki kasłających klientów - złapali Cichockiego pod pachy i zwyczajnie wywlekli z apteki.
Saszka zaś nie miał takiego wsparcia, więc Robert po prostu złapał go pod ramię i zwyczajnie z praskiej apteki wyjebał na bruk.
- Ty skurwysynu, tylko ją tknij, a, klnę się na Boga, że cię po prostu zabiję - warczał Janusz na zewnątrz, podtrzymywany przez dwóch dresów z mordą przypominającą bardziej kotlet mielony niż mięso, ledwo widząc na oczy.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 2:17 pm

Saszka krwawił ze złamanego nosa i z pękniętej wargi, a ciało wokół tego jednego jedynego oka już zdążyło lekko spuchnąć i spurpurowieć. Do tego ten cholerny gaz pieprzowy. Elf nie miał takiego doświadczenia czy wiedzy jak Janusz, bo nigdy do niczego mu to nie było potrzebne, więc odruchowo zaczął trzeć oko. Kiedy zauważył, że przez to jest tylko jeszcze gorzej, przestał. W efekcie białko było całe czerwone, a on sam wyglądał jak demon z piekła rodem.
Podniósł się chwiejnie z tego bruku, na który został wyjebany. Ciężko było utrzymać równowagę, oj ciężko. W którymś momencie Cichocki musiał mu przywalić w skroń, bo teraz aż mu dzwoniło w głowie.
- Spierdalaj. Judyta jest dorosłą kobietą i może decydować sama o sobie - odwarknął Saash'Khaar. Lewą dłonią próbował rozmasować kostki prawej - tej, którą zadawał ciosy. Wciąż niezbyt dobrze widział, oko co rusz mu łzawiło, ale mimo to rozglądał się czujnie. Ta cała dresowa świta Janusza ani trochę mu się nie podobała. - Zresztą, o chuj ci w ogóle chodzi? Co ja ci takiego zrobiłem? - stęknął po chwili, bo naprawdę nie rozumiał.
No nie mieściło mu się w głowie.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 2:41 pm

- Daj mi wodę, Jacek - burknął do jednego z dresów, który wyciągnął z kołczana prawilności butelkę niegazowanej Cisowianki. Jak się jest dresem na Pradze, to się taki rzeczy zawsze przy sobie, choćby i na zaś. Jak teraz. Nawet mu tę wodę odkręcili, zanim podali, żeby mógł sobie na spokojnie łeb przechylić i polać oczy wodą, żeby lepki gaz z oczu wypłukać.
Jako szczeniak nie raz i nie dwa razy takim w mordę oberwał, także wiedział dobrze, co trzeba robić.
Splunął jeszcze na bok śliną wymieszaną z krwią - przy okazji językiem poczuł, że elf mu ewidentnie jakiegoś zęba nadkruszył, a ze dwa zaczęły się lekko kołysać. A żeby go chuj strzelił.
- Tyle bab w całej Polsce i mam uwierzyć, że Judka przypadkiem? Odpierdol się ode mnie i mojej rodziny - odwarknął jeszcze Janusz. Był święcie przekonany, że to żaden przypadek, a bardzo wyrafinowane i celowe działanie. - Bo nie ręczę za siebie.
Januszowa świta tylko obcięła Saszkę wzrokiem, ewidentnie jego mordę zapamiętując. Teraz raczej nie będzie mógł anonimowo poruszać się po Pradze, przecież dresiarskie łebki były wszędzie.
Ale Cichocki tylko się po tym odwrócił i zwyczajnie stamtąd poszedł.

JANUSZ ZT ELO, DZIĘKUJĘ I DOBRANOC

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyPon Cze 05, 2023 2:57 pm

Bardzo pozazdrościł Januszowi tej wody. Gdyby to było bardziej przyjazne mordobicie, takie, po którym spór rzeczywiście się rozwiązuje i wszyscy z powrotem są najlepszymi kumplami, to by o tę pieprzoną wodę poprosił. Oko piekło niemiłosiernie, twarz pulsowała bólem, a krew wąską strużką ściekała po szyi i wsiąkała w czarną koszulę. Ale to nie był ten rodzaj mordobicia. Saszka nadal nie wiedział, jaki Janusz miał z nim problem i bardzo go to frustrowało. Bo jedna rzecz dostać w ryj za coś konkretnego, a inna - bez powodu.
Elf nie uważał, żeby dał Januszowi jakikolwiek powód do takiego zachowania. Odpowiedział geografowi milczeniem, w żadnym razie jednak nie myśląc, by go posłuchać.

* * *

Droga powrotna na Letnią 4 trwała dłużej, niż w pierwszą stronę. Saszka, który i bez tego całego bicia po gębie miał kłopoty z widzeniem przestrzennym, teraz musiał po prostu dotykać ręką ścian mijanych budynków, żeby nie stracić równowagi. Prawie nic nie widział. Ale nie to było najgorsze.
Najgorsze było myślenie o tym, co ma powiedzieć Judycie.
Bo oto wybrał się ten jej rycerz po antykoncepcję i miał zaraz wrócić, mieli miło spędzić noc, a oto wracał - bez gumek, bez godności, z zakrwawioną i obitą twarzą, z lekko spuchniętą od wyprowadzanych ciosów dłonią. Gdyby w powszechnym użyciu nadal były te legendarne, osławione telefony komórkowe, to po prostu wysłałby jej smsa z wyjaśnieniem - że spotkał po drodze Janusza, że trochę się poprztykali i nic mu nie jest, ale lepiej będzie, jak już dzisiaj wróci do domu. Nie chciał, żeby Judyta widziała go takim.
Ale nie było wyboru. Przecież nie zostawi jej tam czekającej na niego, znikając bez słowa wyjaśnienia.
Bez większego problemu przeszedł przez bramę, a potem przez uchylone drzwi do klatki. Z trudem dotarł na czwarte piętro, bolała go rzepka, Cichocki chyba kopnął go w kolano. Oparł się lewym bokiem o ścianę i nacisnął dzwonek do drzwi, krótko.
Bo może Judyta jednak nie czekała? Może zasnęła? Może Saszka po prostu będzie mógł się dowlec do siebie, a rano napisze jej w liście, że próbował, no ale nikt nie otwierał, więc już nie chciał się dobijać do jej drzwi...?
Płonne nadzieje. Geograf sam nie wierzył, że tak się stanie. Mentalnie szykował się na jakiś opierdol.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyCzw Cze 08, 2023 12:53 pm

A dziewczyna grzecznie czekała na swojego elfa. Zdążyła posprzątać filiżanki z imbrykiem z salonu, zanieść wszystko do kuchni, nalać sobie jeszcze jedną filiżankę naparu i z nią w ręku usiadła przy stoliku w kuchni.
Apteka faktycznie znajdowała się w pobliżu, dlatego rudowłosa nieco zaczęła się martwić, gdy mężczyzna coraz dłużej nie wracał, aż przez myśl jej przeszło, że może w połowie drogi się rozmyślił, może się przestraszył i po prostu następnego dnia otrzyma bardzo ładny, ale jednak list z przeprosinami. Z drugiej strony kapitan był elfem, a elfy były szlachetne, honorowe, lojalne, prawdomówne i dotrzymywały danego słowa, ale ponoć tylko krowa nie zmienia zdania. No nic, obiecała sobie, że będzie na niego czekać, choćby miał wrócić bladym rankiem, jakby jednak ta jedna apteka była zamknięta i miał biegać po całej Warszawie w poszukiwaniu otwartej.
Dzwonek wybudził ją w lekkiej drzemki, w którą nieświadomie zapadła podczas niekończącego się czekania.
- Saash'Khaar, już się martwiłam, że nie wrócisz. – uśmiechnęła się radośnie, gdy za drzwiami był sam kapitan, a nie zbłąkany przechodzeń, ale zaraz ten jej piękny uśmiech znikł z twarzy, gdy przyjrzała się mężczyźnie. - Co się stało?! Wejdź, trzeba Cię opatrzyć! – zmartwiła się wyraźnie na ten nieszczęsny widok poobijanego elfa. Nadal dało się dopatrzeć jego przystojną twarz mimo nabitego siniaka, ale no nie mogła patrzeć na to jak biednie wyglądał.
Zaprowadziła go i usadziła na krześle w kuchni, a sama poszła po apteczkę.
- Czy to praskie dresy Cię tak urządziły? Nie, to niemożliwe, dresy nie miałyby z tobą szans. – elf był wysoko wykwalifikowanym żołnierzem, na dodatek geografem królewskim, no i elfem, który już z samej swojej natury był silniejszy od byle człowieka.
Najpierw skrupulatnie go obejrzała, obite i wyjątkowo zakrwawione oko, obitą szczękę, potem poturbowane dłonie… Pokręciła głową na ten obraz smutku i rozpaczy.
A miało być tak pięknie.
- Czy gdzieś Cię jeszcze boli? Opatrzę wszystkie powierzchowne rany, ale czy gdzieś jeszcze oberwałeś? – zaczęła od oka, które na już, natychmiast potrzebowało złagodzenia skutków gazu pieprzowego. Podała mu odpowiedni specyfik, a później przemyła wszystkie widoczne rany, z zamrażalki wyjęła lód, zawinęła w jałową gazę i podała Saszce, by przyłożył sobie do oka.
- Mój ty biedny, nawet nie mam jak Cię uleczyć, będziesz musiał się udać jutro… znaczy dzisiaj, do szpitala. – westchnęła, że nie ma jak go nawet poskładać przy swoich skromnych możliwościach.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyCzw Cze 08, 2023 3:31 pm

Przywitał go ten radosny uśmiech, od którego coś w elfie topniało. Mimowolnie sam też się uśmiechnął, ale zaraz po tym syknął i przestał się uśmiechać. Rozwalona warga znów zaczęła malowniczo krwawić. Saash'Khaar otarł strużkę wierzchem dłoni - i tak już był cały we krwi (chyba nie tylko swojej) i paście do zębów. Z wahaniem wszedł do środka. Miał zamiar się tylko zameldować, a potem dyskretnie się ulotnić, żeby nie robić Judycie więcej kłopotu niż to absolutnie potrzebne, ale ponieważ kobieta był kim była, to po prostu się nie dało.
- Hm - odpowiedział na te wszystkie pytania i usiadł tam, gdzie go Cichocka usadziła. Na krześle w kuchni. Nie chciał skarżyć się na jej brata, ale doskonale wiedział, że jeśli medyczka zapyta wprost, kto go tak urządził, to nie będzie miał wyboru. Wszak elfy były szlachetne, honorowe, lojalne i, nade wszystko, prawdomówne. Saszka nie był tu wyjątkiem. Zwyczajnie brzydził się kłamstwem. - Tak, można powiedzieć, że to praskie dresy - wymamrotał w końcu. Bo przecież Janusz był z Pragi. I może dresem teraz już nie był, ale jego dresiarska przeszłość była kapitanowi znana - wspomnienie o niej padło raz czy dwa na ognisku, na którym się pojednali.
Jak widać, takie pojednanie to można było o kant dupy potłuc.
Cierpliwie poddawał się najpierw oględzinom, a potem pierwszej pomocy. Największą ulgę odczuł, kiedy Judyta, jego anioł miłosierdzia, zneutralizowała resztki gazu pieprzowego. Do tej pory miał wrażenie, że już nigdy nie będzie widział jak należy, a uczucie piasku w oku już zawsze będzie mu towarzyszyło. Na szczęście mylił się. Przyłożył do oka podany mu lód, ale zaraz okazało się, że jednak rozwalony nos musiał mieć pierwszeństwo w tym względzie.
Saszka zastanowił się. Zagłębił się we wszystkie te odcienie bólu, które zafundował mu Cichocki, żeby zebrać odpowiednie dane.
- Stłuczone kolano, obite żebra, rozwalona warga i nos, pobite oko, obtłuczona dłoń - wyrecytował po chwili. Właściwie wszystko go bolało po tym tarzaniu się w aptece. A już najbardziej to go bolała duma, ale przecież do tego nie musiał się przyznawać. - Ale nie martw się, proszę. Obejdzie się bez szpitala - zapewnił dziewczynę z cieniem uśmiechu na twarzy. Cieniem, bo pełny uśmiech zapewne znów poskutkowałby otworzeniem się rany, która, zdawało się, już zaczęła się powoli zasklepiać. Jednak, czego elf jeszcze nie czuł, wciąż napompowany adrenaliną, największym problemem była jednak ta dłoń. W czasie walki uderzał pięścią mocno, profesjonalnie - bo czego innego spodziewać się po geografie królewskim? - a to bardzo często, także i w tym wypadku, prowadziło do pękniętej kości.


_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyCzw Cze 08, 2023 4:00 pm

Uniosła brwi w naprawdę uprzejmym zdziwieniu, gdy Saszka przytaknął na te rzekome praskie dresy i coś Judyta nie mogła w to uwierzyć, ale o tej porze jej mózg nie pracował tak jak powinien.
- Z resztą, teraz to nie ważne. – machnęła na to mentalnie ręką, skupiając swoją uwagę na poszkodowanym, a o doszukiwaniu się winnego będzie myśleć kiedy indziej.
- No dobrze, ale najpierw to musimy Cię umyć, znaczy możesz się też umyć sam jeżeli dasz radę. Ale w takim razie daj mi ubrania, wrzucę je do pralki i do rana… do późnego rana powinny wyschnąć. – podniosła się wreszcie z kolna i stanęła nad Saszką spoglądając na niego jeszcze przez chwilę zmartwiona, ale po chwili zaczęła się radośnie śmiać, no bo proszę, przecież to była absurdalnie komiczna sytuacje.
- Nie zrozum mnie źle, nie śmieję się z Ciebie, najdroższy. – i na dowód tego nachyliła się nad nim i pocałowała go, najdelikatniej jak potrafiła, by ponownie nie uszkodzić wargi, na którą nałożyła leczniczą masz i zakleiła plastrem. - Po prostu nie tak to sobie wyobrażałam, ale to nic, będziemy współpracować z tym co mamy. – rudowłosa wydawała się być w wybitnie dobrym humorze mimo że jej elfi rycerz wrócił bez gumek i cały poobijany. Jakoś w ogóle jej to nie przeszkadzało, chociaż oczywiście zmartwiła się na te wszystkie uszkodzenia ciała.
- Teraz to już z pewnością nie pójdziesz do domu, jesteś pod opieką lekarki i jako pacjent musisz się słuchać. A ja się tobą dobrze zaopiekuję, jak będziesz grzeczny. – stanęła pomiędzy jedno nogami, by delikatnie ująć jego twarz w dłonie. Kciukiem gładziła lewy policzek kapitana, gdy tak na niego spoglądała. Nadal mogli zrealizować plan wspólnej nocy, ale nie tak namiętnej jak początkowo zakładali. Judycie to w niczym nie przeszkadzało, sama obecność elfa była aż nadto wystarczająca.
- Mam Ci się pomóc rozebrać? Miałam nadzieję na nieco inny kontekst tej czynności, ale co poradzisz i tak będzie fajnie. Już ja się o to postaram. – uśmiechnęła się zaczepnie, gdy jedna z dłoni powędrowała po klatce piersiowej mężczyzny, by złapać za dół bluzy i sugestywnie pociągnąć w górę.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 EmptyCzw Cze 08, 2023 4:13 pm

Ulżyło mu, że Judyta nie drążyła tematu praskich dresów. Bo gdyby zapytała - musiałby odpowiedzieć, że jej własny brat go tak urządził, i to - z perspektywy Saszki, rzecz jasna - kompletnie bez powodu. A bardzo nie chciał wbijać gwoździa między rodzeństwo. Nikomu by się to nie przysłużyło. Był święcie przekonany, że skoro prawda nie wypłynęła teraz, to nigdy nie wypłynie.
Naiwny.
Śmiech dziewczyny zmartwił go, ale nie na długo. Kiedy tylko padły słowa wyjaśnienia, zaraz przestał się tak przejmować i sam też spróbował się uśmiechnąć, choć wcale do śmiechu mu nie było. Rozluźnił się pod tym delikatnym pocałunkiem i nawet nieśmiało położył dłonie na szczuplutkiej talii. Przymknął oko. Delikatny dotyk na pokiereszowanej twarzy działał kojąco i zdecydowanie odciągał myśli od tego całego bólu.
- Oczywiście, że będę grzeczny. Ty tu rządzisz - przytaknął cicho na te rewelacje o lekarce opiekującej się pacjentem. I choć był stanowczo zbyt zmęczony i poobijany, żeby tak naprawdę cokolwiek zrobić, to absolutnie nie mógł nic poradzić na to, że myśl o Judycie w stroju medyczki, wydającej mu polecenia, trochę go ożywiła. Było to tak absurdalne w tej całej sytuacji, że aż drgnął z zaskoczenia na kolejne słowa Cichockiej. - Ja... Poradzę sobie - wymamrotał cicho, zaskoczony faktem, że kobieta nie czuła odrazy na widok obtłuczonego, zakrwawionego elfa. - Ale jeśli chcesz... - dodał jeszcze, jednak nie kończąc, co Judyta miałaby niby chcieć. Był zbyt zmieszany.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Sponsored content
Letnia 4/64 - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Letnia 4/64   Letnia 4/64 - Page 2 Empty


 
Letnia 4/64
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Skocz do: