| Letnia 4/64 | |
Judyta Cichocka
| |
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 1:44 pm | |
| Pośmiali się, popili, niekoniecznie w tej kolejności, i załatwili bukiet pięknie różowych goździków. Prawdziwy złoty graal w Warszawie o godzinie dwudziestej trzeciej z groszami. Saszka jeszcze przed wyjściem wytarł Kostkowi gębę faktem, że przecież tak w sumie to jest starszym gościem, bo ma pięćdziesiąt cztery lata, więc chyba łapałby się w radar Wandy. A co, przytyk za przytyk. Kiedy stali już przed blokiem, elf trochę jednak zwątpił. Nie w zasadność czynu, jakim miało być rzucenie kasztanem, szyszką czy innym żołędziem w okno, o nie. Nawet nie w to, czy faktycznie dorzuci do okna. Saszka zwątpił, bo nie był pewien, które to okno. - Emmm... Kostek? Bo to jest mieszkanie numer 64. i tak się zastanawiam... - rzucił zamyślony kapitan, z bukietem goździków w jednej dłoni i naręczem żołędzi z pobliskiego dębu w drugiej. - ...które to będzie okno? _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 1:48 pm | |
| Kostek był inżynierem, a to przecież prawie to samo co architekt. ... prawda? Dlatego wprawnym okiem, podrzucając żołędzia w dłoni, patrzył na budynek. - Czwarte? Tak mi się wydaje - ale nie był pewny. - Możemy też obrzucić wszystkie i ją wołać, to na pewno wyjrzy chociaż. I to naprawdę zdaniem Kostka zabrzmiało jak doskonały pomysł. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 1:51 pm | |
| Saszce aż się zaświeciło to jedno oko, co je miał. - Kurwa, genialne - przyznał elf, bo siedmiodrinkowy geograf to jednak się okazywał być strasznie zgodny. Spojrzał na to czwarte piętro, na czwarte okno. Bo od któregoś trzeba było zacząć przecież. Zważył w dłoni żołędzia, podrzucając go. A potem się zamachnął. A że chłop był z niego na schwał, nawet jeśli trochę podpity, to wziął i tym żołędziem trafił w wycelowane okno. - JUUUUDYYYYTAAAAAA! - krzyknął jeszcze z całych płuc. Normalnie zaloty na najwyższym poziomie. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 1:54 pm | |
| - Bartek, weź pomóż - powiedział Kostek do ABW, samemu rzucając w kolejne okno. Krzyczenie jednak zostawił Saszce, no bo przecież jego Judyta nie znała. Jeszcze by pomyślała, że ją jakiś obcy typ woła i chce jakąś krzywdę zrobić. - Ty mnie w to nie mieszaj - oznajmił, po czym po prostu odszedł od nich dobry kawałek i przysiadł na ławce przy bloku naprzeciwko, tylko ich obserwując. - Żadnego pożytku z niego - burknął Kostek, po czym pociski leciały dalej. W inne okna. Różne okna. Czasem nawet nie w te na czwartym piętrze. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 1:58 pm | |
| - Tak, nie dość, że słabina z niego, to jeszcze zero pomocy z jego strony - przytaknął zgodnie Saszka, zbierając z ziemi więcej żołędzi. - No i po co ci w ogóle taka niańka, bez sensu totalnie. Elf był trochę bardziej wybredny niż Kostek. Celował w okna na czwartym piętrze, wszystkie po kolei. Aż w niektórych oknach, w których do tej pory było ciemno, zaczęły zapalać się światła. Z okna na pierwszym piętrze wyjrzała nawet jakaś zaciekawiona, na oko pięćdziesiecioletnia kobieta. No bo przecież to był kabaret pierwsza klasa. - JUUUUUDYYYYYTAAAAA! - zawołał geograf jeszcze raz. Kwiat polskiego wojska, kurwa jego mać. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:01 pm | |
| - Nie mam pojęcia. On w ogóle gapi się na mnie nawet jak śpię - burknął Kostek niezadowolony z tego faktu ewidentnie. Zero prywatności! Rzucali żołędziami. Światła się zapalały, a Kostek trochę słabo wycelował jeden rzut, bo żołądź przeleciał nad głową w papilotach wychylającej się przez parapet. - TU NIE MA NIC DO OGLĄDANIA! PROSZĘ WRACAĆ DO DOMU - krzyknął do niej Kostek. - To nie Judyta, prawda? - zapytał jeszcze prawie szeptem. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:04 pm | |
| Saszka pokręcił głową, ewidentnie zniesmaczony. - Kiedyś to się na takich mówiło stalker - podsumował człowieka zasłyszaną kiedyś mądrością, i spojrzał na wskazaną kobietę w wyjątkowo niestarannych papilotach. Elf aż się wzdrygnął. - Nie no, co ty, pojebało cię? Judyta jest najpiękniejsza - rozmarzył się nagle kapitan. - Ma włosy jak płomienie ogniska o zachodzie słońca, a jej zielone oczy są jeszcze ładniejsze niż twoje. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:06 pm | |
| - A, ojej - odszepnął Kostek, bo wydawało mu się, że kobieta w papilotach wszystko słyszy. Wyglądała na taką. Spojrzał znowu na okna, pojawiało się tam więcej twarzy, ale żadna nie miała aureoli z płomiennych włosów. - Weź jeszcze raz zawołaj, może śpi. Genialne. |
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:09 pm | |
| A Judyta akurat szykowała się do spania, będąc pod prysznicem, gdy banda dzbanów zdecydowała się rzucać darami natury w jej okno. Pierwszego rzutu nie miała prawa słyszeć, a nawet jeżeli to zrzuciła to na wiatr uderzający piachem, pyłem czy chuj wie czym tam. Mało to było takich przypadków? Nie raz oberwała w okno jakimiś śmieciami porwanymi z ziemi. Drugi rzut nastąpił już, gdy spod tego prysznica wyszła i nawet zdążyła się ubrać w piżamę, znaczy się w nocną sukienkę. Wtedy stwierdziła, że dźwięk dziwny, zwłaszcza że razem z hukiem niosło się jakby: „dyyyyyta”, czy jakoś tak. Postanowiła to sprawdzić, więc wyjrzała przez okno w sypialni. - Saash'Khaar? Czy to ty? Czekaj tam! Nigdzie się nie ruszaj, już schodzę – zniknęła w oknie, ale dosłownie po kilku sekundach pojawiła się ponownie. - Absolutnie nigdzie stąd się nie ruszaj! – powiedziała tak dosadnie jak chyba jeszcze nigdy w życiu i teraz na dobre zniknęła, kompletnie zapominając zamknąć okna, ale czy było ono ważne, gdy pod jej blokiem ni stąd, ni zowąd pojawia się mężczyzna jej życia, który zaginął w zonie na kilka miesięcy? Wybiegła z mieszkania tak jak stała, na boso, w długiej jedwabnej sukience, wilgotnymi włosami i wypiekami na twarzy. Mieszkanie, tak jak i okno zostało otwarte, bo teraz liczyło się tylko to, że Saszka był z powrotem. Panownie nie musieli długo czekać, aż z bramy wyskoczył płomienny demon tęsknoty. Dziewczyna szybko zlokalizowała swojego adoratora i niewiele myśląc rzuciła mu się na szyję. - Saash'Khaar! |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:17 pm | |
| Jakoś nie przyszło mu do głowy, że może śpiąca Judyta wcale nie chciała być budzona żołędziem w okno i drącym się poniżej geografem. Ani że inni ludzie z bloku tego nie chcieli. Kompletnie nie podważał słów Kostka. Bo przecież to był jego najlepszy przyjaciel, do tego taki mądry, utalentowany i obyty w świecie. Wiedział, jak to się robi, co nie? Saszka nabrał powietrza głęboko w płuca, a potem niemalże ryknął. - JUUUUDYYYYYYTAAAAAAAAAAAAAA!
* * * Kobieta jego życia, jego anioł miłosierdzia, wreszcie wystawiła głowę przez okno. I zamiast wydrzeć się, żeby zamknął ryj, bo sąsiadów obudzi, to kazała mu się nie ruszać z miejsca. Saszka aż zdębiał na tę prośbę. Zaczął nieco panikować, kiedy Judyta zniknęła w mieszkaniu i nie było jej coraz dłużej. Aż wreszcie drobna nimfa, w zwiewnej sukience, z bosymi stopami, z burzą wściekle rudych włosów przebiegła przez bramę i rzuciła się zaskoczonemu elfowi na szyję. Mężczyzna odruchowo złapał ją w pasie i podniósł wyżej, tak, żeby mieć jej twarz na wysokości swojej twarzy. Okaleczonej, obleczonej w piracką opaskę twarzy, na której gościł szeroki uśmiech pełen szczęścia. - Cześć - rzucił miękko, nadal się uśmiechając. - Wiem, że miałem cię zabrać na kolejną lekcję, ale... Tak jakby trochę mi się pokomplikowało w pracy - wyjaśnił oględnie. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:27 pm | |
| Nikt nie chciał być budzony rzucanymi żołędziami ani wrzaskami pod oknem. Nikt. Nawet jeśli rzeczony rzucający przyszedłby z bukietem kwiatów i ciepłym słowem. Ale to było zbyt logiczne, żeby tak myśleć, gdy promile krążyły we krwi. Teraz był to gest romantyczny i piękny, nic więcej! - O, jest - powiedział Kostek, gdy w końcu w oknie pojawiła się rudowłosa kobieta. I jeszcze krzyczała do elfa! Że zaraz zejdzie, już biegnie. - Jaki to był zajebisty pomysł - uznał Konstanty, gdy dziewczę już zniknęło z powrotem w mieszkaniu. Wyrzucił z dłoni resztę żołędzi, a panna Judyta pojawiła się na dole. Boso, z mokrymi włosami. - Dobry wieczór, ja się teraz może oddalę - powiedział, unosząc ręce do góry. Bo przecież wypełnił część swojej misji, a na elfa po prostu poczeka. Z Bartkiem, który właśnie pocierał zmarszczone czoło. |
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:35 pm | |
| Nie mogła wprost uwierzyć we własne oczy, że nie dość, że naprawdę widzi elfa, to jeszcze może go dotknąć, uszczypnąć, pocało... Tak. Po prostu był, cały i zdrowy... - Co Ci się stało? - jedną z dłoni położyła na jego policzku przyglądając się tej przystojnej twarzy, na której niespodziewanie pojawiła się opaska na oku. Zmartwiło ją to okropnie, chociaż wyglądało jakby poza tym był naprawdę cały i zdrowy, po dziewięciu miesiącach w zonie. Nachyliła się nad nim i ucałowała skórę na policzku zaraz pod opaską. - Martwiłam się, gdy się dowiedziałam, że geografowie zaginęli, że Janusz przepadł, że ty też.... Myślałam, że już Cię więcej nie zobaczę. - oczy koloru soczystej trawy zaszły łzami, które powoli spłynęły po piegowatych policzkach. Judyta ponownie wtuliła się w Saszkę całą sobą, przyciskając jego głowę do siebie najmocniej jak potrafiła. Kostek i pan Bartek niestety teraz nie mieli za wiele do roboty, a Judyta zapewne poczuje się bardzo zażenowana, że kulturalnie się nie przywiała. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:47 pm | |
| Saszka, zbyt zaaferowany faktem, że oto trzyma w ramionach tę, o której myśl trzymała go przy zdrowych zmysłach w Zonie, z początku ani nie pamiętał, że ma przepaskę na oku, ani nie zwrócił uwagi na słowa Kostka. Przymknął pozostałe mu oko, czując delikatny dotyk miękkich, kształtnych ust na swoim policzku, i zadrżał lekko. W pamięci mignęły mu zdarzenia prowadzące do tego, jak stracił narząd wzroku. Nie było to miłe wspomnienie. I nie była to historia, którą się dało streścić w kilku słowach. Tym bardziej, że znaczna część tej opowieści została ocenzurowana przez hetmana. Elf spojrzał na Judytę. - To długa historia i nie mam pozwolenia, by się nią dzielić. Mogę tylko powiedzieć, że to była... cena mojego powrotu tutaj - wyjaśnił pokrótce, przyciskając do siebie mocniej dziewczynę. I nie to, że mógłby ją tak trzymać przez wieczność, ale w sumie to mógłby. A w każdym razie mógłby bardzo długo. - A właściwie to naszego... - zmitygował się i spojrzał na Kostka. Niechętnie, ale Saszka w końcu postawił Judytę na ziemi, nie wypuszczając jej jednak z objęć. Prawą ręką otarł dziewczynie łzy i jego samego ze wzruszenia też coś ścisnęło w środku. Bo też nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek Judytę zobaczy. I bardzo mu się ta niepewność nie podobała. - Judyto, poznaj, proszę, Konstantego. To mój najlepszy przyjaciel. Właśnie on wyciągnął mnie z Zony - powiedział uroczyście już po polsku i obrócił się razem z Judytą w stronę półelfa. Którego, swoją drogą, Cichocka mogła kojarzyć ze zdjęć w gazetach. Albo nawet gdzieś z Korniejewa, choć kiedy tam przebywali w tym samym czasie, panował totalny chaos. - Kostek, to jest... moja Judyta - przedstawił ją z kolei przyjacielowi. I zaraz uśmiechnął się szerzej. - A tam, na ławce, siedzi jego niania. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 2:58 pm | |
| Kostek zaś był dumny. Dosłownie niczym matka kwoka, której pisklę właśnie wylazło z jajka. Nawet z takim rozczuleniem trochę, bo przecież cała scena była zwyczajnie urocza. Światło księżyca, gwiazdy nad ich głowami. Delikatny wiatr, spadające liście. W dodatku Judyta niczym bosa nimfa! Pięknie to z jego perspektywy wyglądało, Werter w jego duszy zachwycił się tym niebywale. W dodatku jeszcze po elficku... nie, żeby polski nie był wspaniały do poezji, ale elficki miał w sobie coś tak zwiewnie pięknego. - Ach, tak. Dobry wieczór, pani Judyto - przywitał się ponownie, ale teraz jeszcze skłonił miękko. Trzeba było przecież być uprzejmym! To nie była jakaś tam byle dziewczyna z Pragi, a bliska sercu jego najlepszego przyjaciela. Spojrzał na Bartka na ławce. - Tak, Bartek. Faktycznie można uznać go za nianię. Strasznie słabą w dodatku, nijak się nie przejmowała podopiecznym. |
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 3:09 pm | |
| Niechętnie rozstała się z ramionami Saszki, które tak czule trzymały ją blisko siebie, ale pozwoliła się z powrotem postawić na ziemi. Na szczęście nie zostawił jej całkiem samej, bo wciąż czuła na ciele jego dłonie trzymające ją blisko. Uśmiechnęła się od razu na to i spojrzała w stronę, w którą zwrócił się Saszka. - Dobry wieczór, Judyta. Miło mi. – rzeczywiście kojarzyła syna Hetmana, jeżeli było się na bieżąco z informacjami z prasy, to trudno nie było go nie znać choćby z samych fotografii. Wcześniej jednak nie zdawała sobie sprawy, że jest to też najbliższy przyjaciel elfa. - Tym bardziej mi miło wiedząc, że obydwoje wróciliście bezpiecznie. I dobry wieczór, panie Bartłomieju? – uśmiechnęła się lekko zakłopotana nie rozumiejąc do końca tej przedziwnej sytuacji. - Może wejdziemy na górę? Już i nie zrobiliśmy za duże zamieszanie, przygotuję herbatę, porozmawiamy? |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 3:26 pm | |
| Saszka był bardzo przejęty. Nie dość, że dziewczyna z jego snów wybiegła mu na spotkanie, że stała tu, tak blisko niego, to jeszcze mógł ją poznać z Konstantym. Patrzył od jednego do drugiego, bardzo zależało mu na tym, żeby się polubili. Dwie najważniejsze osoby w jego życiu. Elf nieświadomie przycisnął Judytę bliżej siebie, jakby się bał, że to tylko sen, że zaraz się obudzi w tej przeklętej lampie, śmierdząc zwłokami i że Judyty wcale tu nie będzie, będzie za to materac do napompowania i podstawienia w wannie, żeby Konstanty się znowu nie zabił. Straumatyzowany? Kto, Saszka? - Bardzo specjalistyczną nianię - sprostował geograf, potrząsając lekko głową, żeby wrócić myślami do tu i teraz. - Nie będziemy ci robić kłopotu - powiedział z kolei do Judyty. Jakby do tej pory wcale nie robili kłopotu. Albo przypału stulecia. - Chociaż... - Saszka się zawahał. - Konstanty i jego niania na pewno chcą już pójść do domu - powiedział stanowczo, w ten sposób dając Kostkowi znać, że misja zakończona pełnym sukcesem i w sumie to niech ich zostawi teraz w spokoju. Bo najlepszy przyjaciel czy nie, to jednak Konstanty nie miał burzy rudych loków ani kuszących krągłości przyciśniętych do jego ciała. - Ale może ja bym jednak mógł...? - pytanie zawisło w powietrzu. A czas, żeby w ten czy inny sposób się ewakuować spod bramy był najwyższy, bo ludziom w oknach brakowało tylko popcornu do pełni szczęścia. Sąsiadka kobiety w papilotach rzuciła mało dyskretnie: - O, patrz, mała Cichocka sobie jakiegoś elfa przygruchała. Ta to się umie ustawić. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 3:32 pm | |
| - Jest jeszcze wcz... - zaczął Kostek, totalnie błogo nieświadom, że Saszka właśnie daje mu znak, że pora sobie pójść. Że tak by wypadało. Ale nie zdążył powiedzieć tego, co miał na myśli, bo z ławeczki poderwało się ABW. - Tak, tak, strasznie późno, chodź, młody, godzina policyjna - rzucił głośno Pan Bartek, podchodząc. - On jest najgorszy, przysięgam - rzucił cicho i westchnął bardzo ciężko. - To był zaszczyt panią poznać. Życzę dobrej nocy. Nawet jeśli chciał jeszcze coś powiedzieć, to ABW bezlitośnie złapało go za ramię i pociągnęło. Bo o ile Kostek aluzji nie wyłapał, to szanowna specjalistyczna niania jak najbardziej. Więc poszli.
zt |
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 4:51 pm | |
| Wyganianie Konstantego przez Saszkę było wybitnie interesujące, bo rudowłosa doskonale rozumiała całą tę sytuację i chyba jako jedyna (nie licząc pana Bartka z ABW na ławeczce) była tutaj trzeźwo myśląca. Na szczęście owa niania w lot złapała, że należałoby się uprzejmie wycofać i tak też zrobiła, zabierając po drodze swojego nieszczęsnego podopiecznego. Judyta była bardzo wdzięczna panu z ABW, że tak szybko ogarnął sytuację. - Dobrej nocy, pani Grażynko. - powiedziała uprzejmie medyczka, spoglądają w stronę kobiety z papilotami, naczelnej plotkary ich osiedla. Zdawała sobie sprawę, że jej żyć nie dadzą, ale coż robić, miała ważniejsze rzeczy na głowie niż interesowanie się cudzym życiem. - Chodź na górę, bo te plotkary to zaraz doniosą mojej mamie i Januszowi, chociaż jego na całe szczęście się boją. - wyswobodziła się z objęć mężczyzny, ale tylko po to, by złapać go za rękę i pociągnąć w stronę bramy. - A może powinnam porozmawiać z Marcinem? - niby tak o sobie rzuciła, ale dopiero wtedy wszystkie okna się pozamykały bez najmniejszej skargi. Marcin był naczelnym dresem, a ona jedyną osobą, dzięki której ich osiedle posiadało immunitet nietykalności. Taka forma barteru, że Judyta zajmowała się tą ich całą patologią, plus była siostrą Janusza, postrachu na całej Pradze, to nikt nie śmiał jej choćby tknąć palcem. Nie lubiła używać tej zagrywki, ale gdy te wścibskie hieny usiłowały wściubiać nos w nie swoje sprawy, to cóż, nie było rady. - No już, już. I po co się tak unosić od razu. - rzuciła obrażona pani Grażynka, która jako ostatnia zamknęła okno. Weszli razem na ostatnie piętro, wpuściła go do mieszkania i wreszcie zamknęła drzwi, zakluczając je dla bezpieczeństwa. Zaprosiła do salonu, gdzie mógł wygodnie usiąść na kanapie. Zapomniała o tej przeklętej herbacie, gdy wreszcie byli sam na sam. Usiadła naprzeciwko niego i znów dotknęła dłonią jego twarzy. - Mogę? - sięgnęła w stronę opaski, ale nie śmiała jej ruszyć bez pozwolenia. Może i powinna teraz zająć się czymś innym, ale przede wszystkim była lekarką, więc gdy wreszcie był spokój, miejsce i czas, to chciała się upewnić, że wszystko w porządku. - Wyciągnęli wszystkie fagi?, na pewno jesteś cały? |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 6:28 pm | |
| Saszka dzielił z Konstantym ten wspaniały przymiot charakteru, jakim było nieogarnięcie w społecznych sytuacjach. Choć zwykle to elf w tym przodował, tym razem jednak wyglądało na to, że tytuł dzbana przypadnie Kostkowi. Geograf życzył obu mężczyznom dobrej nocy, po czym spojrzał z wdzięcznością na abwerę. Odnotował w myślach, żeby mu posłać jakiś drobny prezent w ramach podziękowania. Taki, na przykład, torcik wedlowski. W mniemaniu Saszki był to bardzo dobry prezent. No cóż. W oczach reszty świata był to prezent gówniany, ale o gustach się nie dyskutuje. - Rzeczywiście, masz absolutną rację - zgodził się potulnie z Judytą. Siedmiodrinkowy Saszka naprawdę był bardzo zgodny. A nawet gdyby nie był, to perspektywa wizyty u panny Cichockiej była zbyt kusząca, by jej nie ulec. Zwłaszcza, kiedy silna wola została nadkruszona przez wypite kamikaze i jagerbomby - te ostatnie w szczególności. I tylko elfowi jakoś umknął fakt, że godzina jest co najmniej późna i zbyt podejrzana jak na zapraszanie do siebie kogokolwiek. A już zwłaszcza adoratora. Z przyjemnością dał się poprowadzić medyczce do bramy, zauważając w myślach, jaką dziewczyna miała delikatną dłoń. Może nawet by coś powiedział na głos, ale... Wtedy Judyta rzuciła uwagą, która na moment zastopowała Saszkę. Twarz mu lekko spochmurniała i szedł taki trochę... obrażony? Poruszył temat dopiero, kiedy byli już prawie w mieszkaniu. - A kim tak właściwie jest ten cały Marcin...? - zapytał ze słyszalną w głosie zazdrością. Nic nie mógł na to poradzić. Ale przecież nie było go te dziewięć długich miesięcy. To szmat czasu. Wystarczająco, by poznać dziewięciu takich Marcinów. Tym bardziej, że przecież nie byli parą ani nic w tym stylu... Z tego wszystkiego elf też zapomniał o herbacie. Wchodzenie na górę, trzymanie za rękę, plotkary w papilotach, jakiś wąsaty Marcin - bo koniecznie musiał mieć wąsa - wszystko to skutecznie usunęło mu z głowy wspomnienie tego, że Judyta w ogóle jakąś herbatę proponowała. Albo tego, że cały czas ściskał w prawej ręce bukiet goździków, który miał wręczyć uroczej lekarce. Drgnął. Dotyk tej delikatnej dłoni na policzku był kojący. Tylko że rudowłosa nimfa chciała zerknąć pod opaskę. A tego Saash'Khaar bardzo, ale to bardzo się bał. Totalnie tego wszystkiego nie przemyślał, i teraz aż cały się spiął w jeden moment. - Ja... - zaczął z wahaniem. Zatrzymał się na chwilę, zupełnie jakby się zaciął. Spojrzał na Judytę z takim smutkiem w tym jednym oku, że nic, tylko poklepać go po głowie. Pomyślał, że jeśli to ją odstraszy, to widocznie tak miało być. Wziął głęboki oddech. - Nic mi nie jest, to... Zrobiła zupełnie obca magia. Nie było żadnych fagów do wyciągania. I wszystko było zagojone praktycznie od razu - wyjaśnił cicho i zamknął oko. Wypuścił drżący oddech, po czym znów spojrzał na kobietę. Skinął głową, dając jej znak, że to w porządku, że może zajrzeć, co jest pod opaską. Że może zobaczyć zagojony, pusty oczodół i kilka cienkich, poszarpanych blizn wokół niego - tak zagojonych, jakby nie miały kilka miesięcy, lecz kilka lat. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 7:22 pm | |
| - Marcin? – obejrzała się przez ramię nie rozumiejąc dlaczego w ogóle został wywołany i w jaki sposób mógł zainteresować Saszkę. - Marcin przewodzi takiemu jakby samozwańczemu gangowi, który panoszy się w tej okolicy. Na takich ludzi mówimy… dresy. Wiem, ze trudno to zrozumieć, bo faktycznie noszą dresy, ale chodzi też o sposób zachowania. Póki się nie wprowadziłam, to ekipa Marcina bardzo uprzykrzała życie ludziom na tym osiedlu, to są niestety chuligani, robią niepotrzebne zamieszki, malują graffiti, zaczepiają ludzi, nocą się wydzierają i bywają niebezpieczni. Wychowałam się w podobnym środowisku, również na Pradze i mój brat ich wszystkich zawsze ustawiał do pionu, był taką trochę legendą. Dzięki niemu byłam nietykalna, więc jak się tutaj wprowadziłam, to się uspokoiło, ponadto zapewniam im opiekę medyczną, a w zamian są grzeczni. Także jak mnie pani Grażynka zirytuje, to się powołuję na Marcina, ot co by dała mi spokój, ale oczywiście nigdy bym tego nie zrobiła. Więc Marcin jest nikim istotnym. – wzruszyła ramionami na tę Marcinową rewelację, bo przecież gdzie by się Judyta zadawała z takimi dzbanami, wystarczył jej rodzony brat, który był na szczęście nieco mniejszym patusiarzem i dzbanem, ale jednak. Z resztą dałaby sobie rękę uciąć, że Janusz bądź co bądź wolałby Saszkę u jej boku aniżeli Marcina czy innego dresa. Nie chciała na niego naciskać i już, już miała otwierać usta, by powiedzieć, że przecież nie musi i tak spytała trochę z zawodowej ciekawości, a trochę z troski, ale nim zdążyła to zrobić, to mężczyzna jednak się zgodził. - Będę delikatna. – jeszcze raz pogładziła go po policzku nim zdjęła piracką opaską. W przeciwieństwie do Konstantego wcale nie uważała, że wygląda jak pirat, nawet przez myśl jej nie przeszło. Wręcz przeciwnie, zwyczajnie się zmartwiła i tylko przez chwilę doszła do wniosku, że Saszka we wszystkim dobrze wygląda, nawet w opatrunku na oku. - Oh, miałam nadzieję, że jak skończę się uczyć uleczenia totalnego, to mogłabym je odbudować, ale… Niestety nie mam czego. – wyraźnie się zmartwiła, gdy uważnie oglądała oko, a raczej jego brak. Była lekarką, więc takie widoki nie robiły na niej wrażenia, zresztą będąc kompletnie szczerą wyglądało to niezwykle dobrzej, miała już nieprzyjemności oglądać wypalone oczodoły czy wyłupione gałki oczne i to co miała przed sobą w żadnym przypadku nie przypominało tamtego horroru. Przymknęła mu delikatnie powiekę, którą ledwie musnęła ustami i z powrotem naciągnęła opaskę. - Mam nadzieję, że zespół najlepszych techników stworzy Ci wspaniałe nowe oko. Niestety jako lekarka nie mam jak tutaj pomóc, wszystko wygląda… sterylnie, jakby faktycznie po prostu zniknęło. Pierwszy raz widzę coś tak niezwykłego…. Wybacz, to zboczenie zawodowe przez mnie przemawia. – wolną dłoń nakryła tę jego, znacznie większą od swojej. - Naprawdę się cieszę, że do mnie wróciłeś. – wzrok uciekł na bukiet goździków, z którymi elf cały czas paradował. - To dla mnie? – uśmiechnęła się nieco rozbawiona, zastanawiając się gdzie udało mu się znaleźć kwiaty o tej godzinie! |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 7:58 pm | |
| Słuchał tych marcinowych rewelacji uważnie, nie chcąc uronić ani jednego słowa. I choć Judyta absolutnie mu żadnych wyjaśnień nie była winna, to jednak elf był za nie wdzięczny. Czuł, jak ulga rozlewa się po całym jego organizmie. - Och - rzucił inteligentnie w odpowiedzi. - To kamień z nerki. Bo już się bałem, że może wy dwoje... To znaczy, nie, żebyś nie mogła, gdybyś chciała - zaplątał się we własnych zeznaniach i teraz zaczynał paplać. - Bo oczywiście, że byś mogła, bo jesteś kobietą wolną i niezależną, i nikt nie może mówić ci, co możesz, a czego nie możesz, ale... Ale cieszę się, że to kompletnie nie o to chodziło - dokończył wreszcie niezręcznie. Natomiast co do Janusza wolącego Saszkę u boku Judyty... Cóż. Elf miałby chyba zgoła inne zdanie na ten temat - gdyby kiedykolwiek wypłynął, rzecz jasna. Podczas oględzin w pierwszej chwili chciał zacisnąć mocno powieki, żeby nie oglądać wyrazu twarzy Judyty. Bał się, co na tej ślicznej, piegowatej buzi zobaczy. Ale ostatecznie uznał, że skoro ona mogła oglądać jego okaleczoną twarz - to on mógł jej przy tym patrzeć w oczy. - Wiem, że będziesz - odparł miękko i poddał się oględzinom. Zadrżał lekko, gdy kobieta musnęła go ustami. W tym momencie jakby całe napięcie z niego zeszło. Bo ktoś, kto się czegoś brzydzi, nie przykłada do tego swoich warg. Ktoś, kto czuje odrazę, ma skrzywioną minę i odsuwa się ze wstrętem. Judyta nie zrobiła żadnej z tych rzeczy. Saash'Khaar uśmiechnął się lekko. - Konstanty jest inżynierem taumaturgicznym. I to cholernie dobrym. Już mi obiecał zaprojektować nowe oko - wyjaśnił. A potem podążył wzrokiem za spojrzeniem Judyty. Na te nieszczęsne goździki. Policzki elfa nieznacznie się zaróżowiły. Niczym te nieszczęsne goździki właśnie. - Tak, przepraszam, strasznie jestem dzisiaj roztrzepany - rzucił przepraszającym tonem i wyciągnął przed siebie rękę, by wręczyć dziewczynie bukiet. Rumieniec odrobinę się pogłębił. Proszę państwa, oto geograf królewski na służbie wielkiego hetmana koronnego. Mający za sobą kilkadziesiąt misji na terytorium wroga bohaterski żołnierz, chluba Wojska Polskiego. A płonił się jak jakiś sztubak. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 8:22 pm | |
| Przyglądanie się elfowi, który odrobinę był zazdrosny i znów nieopatrznie coś zrozumiał, było całkiem interesujące. Było coś uroczego w jego nieustannych próbach podkopania samego siebie i wynajdywaniu jakiś dziwnych kawalerów, którymi Judyta mogłaby być zainteresowana lub szukaniu w sobie nieodpowiednich cech, co by mogła go przez nie zostawić. Niezmiernie ją to bawiło za każdym razem, ale w sposób bardziej rozczulający i kochany, aniżeli zabawny i prześmiewczy. Nie rozumiała jak ktoś taki jak on, kto był niezwykle zasłużonym geografem królewskim miał tak niewiele pewności siebie, gdy przecież nic mu nie brakowało. - I co ja miałabym zrobić z tym Marcinem, niby? Chyba powinieneś się już zorientować, że jestem całkiem lojalna, gdy rzuciłam Ci się na szyję, co? - przyglądała mu się dalej z tym rozbawieniem, bo po prostu nie mogła. - Żaden Marcin, ani nikt inny nie dorasta Ci do pięt. Bardzo dziękuję, są przepiękne, tylko jakim cudem znalazłeś goździki o tej porze, a może chodziłeś z nimi od popołudnia? No nic, wstawię je do wody, by mi nie zwiędły i od razu zaparzę herbatę. - odebrała od niego kwiaty z wdzięcznością od razu zaciągając się ich zapachem. Lubiła wtulać twarz w miękkie jak aksamit płatki kwiatów, była to taka drobna, ale wspaniała przyjemność, jak zanurzanie dłoni w gęstym trawniku czy oddychaniu powietrzem zaraz po burzy, której szczerze nie cierpiała i panicznie się bała! Ale zapach niosący się po niej był obezwładniający, mogłaby godzinami przesiadywać na balkonie. Woda już się gotowała, więc Judyta zrobiła w międzyczasie jeszcze dwa kursy - w pierwszym przyniosła z powrotem goździki, ale już w wazonie i ułożyła je na stoliku, w drugim zabrała z kuchni tacę z filiżankami, cukierniczką i mlecznikiem, bo kto wie, może Saszka lubił pijać herbatę po brytyjsku. Wróciła ponownie do kuchni i nie wróciła z niej, aż czajnik nie zaczął gwizdać informując o odpowiedniej temperaturze wody. Był środek nocy, dlatego zdecydowała się bardziej na ziołowy napar niż herbatę-herbatę. Lekki, kwiatowo-liściasty, który miał właściwości regeneracyjne. - Mam nadzieję, że lubisz napary, herbata mogłaby być za mocna na tę godzinę, jeśli mamy jeszcze dzisiaj zasnąć. - filiżanki zostały wypełnione napojem, o bardzo delikatnym zabarwieniu. - Jak się czujesz? Coś Ci jeszcze dać? Chyba dużo wypiliście z Konstantym? Napar powinien trochę pomóc złagodzić skutki uboczne, ale obawiam się, że i tak jutro możesz trochę cierpieć. - dlatego Judyta praktycznie nie tykała alkoholu, a jeżeli tak to raczej te mocniejsze i w międzyczasie najlepiej popijała wodą, co by nawodnić organizm. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 8:49 pm | |
| Elf nie podkopywał siebie specjalnie, naprawdę. Nie był też jakiś specjalnie niepewny siebie. Tylko... Życie nauczyło go, że bardzo często wszelkie sytuacje towarzyskie, w jakich brał udział, nie były tym, czym się Saszce wydawały. Po tylu latach wiecznych potknięć, brania czyichś słów za dobrą monetę, gdy naprawdę były tylko okrutną kpiną - albo odwrotnie, brania przekornego żartu z droczącą się z nim osobą za śmiertelną obrazę - wiedział tylko jedno: że tak naprawdę nic nie wiedział. Kontakty z elfami były dla niego prostsze, bo pobratymcy też często byli bardziej dosłowni. I zadziwiająco często czuli się w obowiązku, by każdą jedną rzecz wytłumaczyć. Więc dopóki ktoś Saash'Khaarowi nie powiedział czarno na białym, że jest tak, a nie inaczej, dopóty elf nie mógł być pewien, że czegoś nie przeinaczył. Kapitan podrapał się po policzku. - Ja... To znaczy... Nie było mnie tyle czasu, więc naprawdę nie winiłbym cię, gdybyś się z kimś - Saszka głośno przełknął ślinę. - ...związała. A to powitanie, to, hm, jakby, nie wiem, mogłaś po prostu ucieszyć się, że twój pacjent żyje? Czy coś? - Geograf sam czuł, jak głupio to brzmi, ale nie potrafił, zwłaszcza po siedmiu drinkach, wyjaśnić tego, jak meandry ludzkiej psychiki wprawiały go w kompletne niezrozumienie podstawowych relacji międzyludzkich. To było trochę jak w przypadku kogoś ze spektrum autyzmu: pewne znaki były po prostu nieczytelne. I kiedy Judyta krążyła po mieszkaniu to tam, to z powrotem, a to z kwiatkami, a to za herbatą - Saszka zatopił się we własnych myślach. I, pomijając początkowe zażenowanie tym całym Marcinem, były to dobre myśli. Judyta, Judyta była mu l o j a l n a. Sama tak powiedziała! To przecież świadczyło o czymś! Geograf zamrugał kilka razy, wyrwany nagle z własnych rozważań o tym, jakie życie jest piękne. W pierwszej chwili spojrzał na Judytę z lekkim niezrozumieniem wypisanym na twarzy, ale potem jego wzrok padł na filiżanki. - A, napary! - rzucił, rozumiejąc w końcu. - Lubię wszystko, dopóki nie jest gorzkie. Albo dopóki nie jest rybą - podzielił się ciekawostką o sobie i upił łyk napoju. Okazał się być zadziwiająco orzeźwiający. I nagle Saszka się tym całym naparem wziął i zakrztusił. Bo dopiero po chwili dotarło do niego znaczenie tego fragmentu o zasypianiu. I nie, żeby był z niego jakiś pruderyjny świętoszek - bo nie był, ale przecież nie mógł zostać u niej na noc! Co o niej pomyślą sąsiedzi? I, co może nie tyle ważniejsze, ale znacznie bardziej elfa frapujące - jak on niby miałby spać doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Judyta jest tuż obok czy za ścianą?! - Wszystko w porządku, niczego mi nie trzeba, naprawdę - odpowiedział w końcu, wpatrując się w tę swoją ognistowłosą nimfę. - Nie wypiliśmy wcale tak dużo. On kilka piw, ja kilka kamikaze, potem jakieś jegierbomby czy coś takiego, zresztą, jak mocna może być ziołowa nalewka? - rzucił retorycznym pytaniem, na które odpowiedź była zupełnie inna, niż myślał. Na chwilę zapadło milczenie. - Dziękuję ci za gościnę i w ogóle, ale ja przecież nie mogę tu zostać na noc - wreszcie wyrzucił z siebie. - Sąsiedzi ci nie dadzą przez to żyć! _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Letnia 4/64 Sob Cze 03, 2023 9:39 pm | |
| - Zioła są naprawdę mocne Saash'Khaar, dlatego nawet w ziołolecznictwie tak ważne są odpowiednie dawki. A co do spania... możesz spać na kanapie, słyszałam że jest bardzo wygodna, goście nigdy nie narzekali. - jakoś nie widziała tego, by elf miał teraz sam wracać po nocy, bo nawet jeżeli był geografem królewskim, który dawał sobie rade w zonie, to teraz był pijany i cholera jedna wie czy w ogóle trafi do własnego mieszkania! - Jestem już dorosłą kobietą i myślę, że mogę nocować u siebie kogo tylko zechcę. Sąsiedzi i bez tego nie dają mi żyć, więc kolejna plotka to w sumie nic takiego. Roześmiała się naprawdę serdecznie na ten wspaniały pomysł o żyjącym pacjencie, oczywiście, bo przecież Judyta reagowała tak na każdego pacjent. Wspaniałe, doprawdy, doskonały żart! - Słyszałam, że elfy potrafią źle zrozumieć innych, ale by przy okazji miały tak pokrętną logikę? To jest dopiero ciekawe! Nie Saash'Khaar, nie cieszyłabym się tak na widok pacjenta. Zależy mi na nich jako, że to część mojej pracy, ale zdecydowanie nie w taki sposób. - powoli rozumiała o co mogło chodzić z tymi wszystkimi nieporozumieniami, bo jeżeli mężczyzna w podobny sposób podchodził do innych kwestii, to... no mógł mieć ciężko w życiu. - Powiem to tak byś na pewno zrozumiał, dobrze? - i postara się by było to dla niej najmniej żenujące jak tylko może, chociaż szczerze w to wątpiła. Nie wstydziła się swoich uczuć, ale nie spodziewała się, że będzie się tak szybko uzewnętrzniać przed mężczyzną, którym była zainteresowana. - Lubię Cię i jestem tobą zainteresowana, tak jak kobieta może być zainteresowana mężczyzną. Nie interesuje mnie nikt inny, z nikim się nie umawiam. Czekałam na twój powrót każdego dnia i miałam nadzieję, że o mnie nie zapomniałeś w zonie, że nie poznałeś kogoś innego, a jak wrócisz to zabierzesz mnie na prawdziwą randkę, byśmy mogli zobaczyć czy chcemy cokolwiek z tym dalej zrobić. - już powiedziała. Teraz mogła spłonąć żywcem i zakopać się pod ziemie. Sufit wydawał się diabelnie interesujący w tym momencie, ale była ostatnią osobą, by się wycofywać z własnych słów, dlatego jak przystało na bycie jedną z Cichockich, wzięła to na klatę i wróciła spojrzeniem do elfa. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Letnia 4/64 | |
| |
|
| |
| |