Las
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 10:27 pm

Lena nie musiała mówić wprost, co miała na myśli, żeby Konstanty zrozumiał, o co jej chodziło. Wolała mimowolnie wierzyć, że ci nie postradali zmysłów, wierząc tym cholernym teoriom konspiracyjnym, że była tylko agentem i działała na rzecz, hatfu, Czarnych. Miała wrażenie, że ostatni mężczyzna, z którym rozmawiała miał chyba najwięcej rozumu i przemówi reszcie do rozsądku, nawet jeśli żadne rozkazy z jego strony potem się nie pojawiły. Mimo wszystko istniała całkiem spora szansa na to, że żadne wsparcie nie przyjdzie i musieli być na to gotowi. Na słowa, że przyjdą od zachodu przytaknęła jedynie głową, bo była tego świadoma. Czuła, że ich smród dochodził właśnie stamtąd.
- Proszę - powiedziała, podając mu te radio, totalnie nie spodziewając się tego, co miało zaraz po tym co miało miejsce. O takim wysłaniu komunikatów nikt jej nie uczył. Spojrzała na Konstantego z lekkim nie dowierzaniem w oczach, by potem się uśmiechnąć. Lekko. - Damy radę. Z nimi czy bez - odpowiedziała, jakże pewnie siebie z ogromnym zacięciem na twarzy. Czy wierzyła w te słowa? Całą sobą. Pozytywne myślenie w takich sytuacjach było ważne. Zwłaszcza, że byli w Zonie. Nie mogli sobie pozwolić na brak wiary.
Nie mieli wiele czasu na zabezpieczenie się, ale wykorzystali go tak bardzo, jak tylko mogli. Bagaż robił swoje, nie zamierzając się najwidoczniej słuchać w żaden sposób Konstantego. I jak Cichocka miała mieszane uczucia co do tej skrzynki, to z drugiej strony... wydawała się wiedzieć co robiła. Sam porucznik zrezygnował z próby przekonania Bagażu do jakiś prób taktyki, szkoda czasu było na przekomarzanie się.
Lena zajęła swoją pozycję. Zestaw strzelniczy ŁK2137. Mithrillowo - brzozowy łuk, w którego cięciwę został wpleciony włos samego Króla, przez co ta nigdy nie pęknie. Ozdobiony runami ochronnymi. Miał trochę dodatkowych funkcji, z których Lena nie omieszkała wykorzystać. Oprócz tego miała cały arsenał zostawiony przez Bagaż. Nie żeby umiała jakoś specjalnie mieczem walczyć, ale z dwojga złego lepsze to niż nic.
Czekała. Była oparta o ścianę, tak żeby od razu nie zdradzić swojej pozycji, zamierzając się wychylić na samo oddanie strzału. Sześć strzał nasiąkniętymi nanokadabrami miała napiętych na cięciwę. Maksymalnie tyle, ile mogła.  Może kiedyś będzie bardziej wprawiona. Na chwilę obecną musiała używać tego, co miała w zanadrzu... Gdy usłyszała wystrzał z karabinu Kostka, szybko wychyliła się i wystrzeliła te strzały z funkcją namierzania, tak by na pewno dosięgnęły celu. Trzy w bok jednego centaura, trzy w kolejnego. Potem zaś chwyciła za kolejną strzałę, tym razem pojedynczą i wycelowała w kolejnego centaura. Gotowa w każdej chwili przykleić się z powrotem do ściany koło ognia, gdyby postanowiono w nią np. czymś rzucić.

Zestaw strzelniczy ŁK2137 - samonamierzanie, użycie

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 10:46 pm

Kostek dobrze uczynił, że nie namawiał dłużej Bagażu. Ani tym bardziej, że nie próbował na przymus zostawić go wewnątrz stacji. Skrzynia wydostałaby się z niej bez większego trudu przechodząc przez drzwi bez otwierania ich, a to by z pewnością zostawiło pewien niesmak.
Bagaż czekał.
Czekał tak, jak tylko element ekwipunku jest w stanie czekać: w kompletnym bezruchu. I tylko ciche potrzeszczywanie mogło być jakąkolwiek wskazówką, że to oczekiwanie było... radosne.
Ale wreszcie się skończyło!
Wraz z pierwszymi strzałami Konstantego i Leny Bagaż ruszył przed siebie. Miał tylko jedna taktykę w swoim arsenale, ale do tej pory się sprawdzała. W kilka sekund rozpędził się do prędkości, o jaką nikt normalny by nie posądzał walizki na nóżkach. Pierwszego jegra odrzucił na drzewo pęd, z jakim uderzyło weń drewniane wieko. Chyba żył, ale nie było to istotne. Drugi za to został stratowany. Przebiegła po nim walizka, która w swoich trzewiach skrywała tak wiele ciężkich rzeczy, że żadna istota ludzka, choćby nie wiadomo jak wypaczona, by tego nie przeżyła.
Bagaż wpatrywał się w rozpłaszczonego pod drzewem jegra.
Nikt nigdy nie słyszał, żeby jakiś jegier odczuwał strach, ale jeśli byli do niego zdolni - to juz na pewno ten, którego kości chwilę później chrupały w zębach Bagażu.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 11:04 pm

Konstanty trafił jednego z centaurów w nogę, po polanie rozlał się wściekły ni to pisk, ni to ryk. Centaur potknął się, a jadący na nim jegr, spadł z krzykiem prosto na ziemię. Ale oba stwory przeżyły. Nie przeżył za to ten, którego Lena trafiła strzałami, podobnie jak i zgnieciony przez niego jeździec - a przynajmniej pierwszy z nich, bo po już po pierwszych strzałach dookoła wierzchowców zafalowało fagowe pole ochronne i strzały posłane w drugie centaura odbiły się od niego niczym zapałki. Z zabitego centaura niczym wyborny akrobata zeskoczył żołnierz Czarnych, a w jego dłoni pojawiła się fagowa czarna włócznia, którą cisnął prosto w okno, z którego Lena posłała strzałę. Dobrze, że się zawczasu schowała.
Bagaż z kolei poradził sobie jeszcze lepiej, bo bez najmniejszego problemu przedarł się przez szyki wroga i gdy był zajęty rozszarpywaniem wciąż żywego jegra, trzech pozostałych z krzykiem zwróciło się w jego stronę. I tym sposobem w stronę Bagażu posłano trzy fagowe wron, wypaczone odpowiedniki enpisów - wielkie jak sępy o ostrych jak piły szponach. Wyglądały na takie, które mogłyby bez problemu rozpruć drewniane wieko.
Jeden z jegrów na centaurze wydał rozkaz i piesi żołnierze padli na ziemię niczym zaprogramowani. Posłali w stronę stacji benzynowej grad pocisków, a same centaury i ich jeźdźcy - było ich już raptem siedmiu - wycofali się w stronę lasu. Pozornie, jakby w odwrocie. Stanęli przy ścianie lasu i wśród zacinającego deszczu słychać było miarowy głos, siedmem splatających się ze sobą głosów.
Konstanty padł na ziemię przy pierwszej serii, pociski ostukiwały ścianę, przelatywały zaraz obok Leny w jej oknie i tuż nad głową Konstantego. Tyle by było z ostrzału. Jegry strzelały bowiem synchronicznie. Gdy jedna grupa przeładowywała, druga pruła pociskami w stację.
Jegry na centaurach plotły zaklęcie. Klątwę. Pod sufitem stacji benzynowej rosła kula czarnej energii. Powoli i stopniowo, w kilka sekund zwiększyła swój rozmiar z ziarnka piasku do rozmiarów piłki golfowej.
- WYSADZĄ NAS. EGIDA I WON! - ryknął Kostek do Leny.
_____________________
Pozostało:
- 27 jegrów (w tym 1 ranny)
- 8 centaurów (1 tym 1 ranny)

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 11:21 pm

- Jeden padł! - krzyknęła jedynie do Konstantego, na wszelki wypadek, gdyby w całym tym gradzie nie był w stanie tego dojrzeć. Choć pewnie mu się udało, ale mimo wszystko była nauczona, że trzeba było przekazywać informacje. Niestety z kolejnym nie było już tak dobrze, bo jegry się zorientowały i jegierska wersja egidy została aktywowana, która skutecznie zablokowała jej strzały. Kątem oka widziała jedynie, co odprawiał Bagaż. Wierzyła, że dla niego te wrony były niczym, biorąc pod uwagę, że jegra zjadł praktycznie żywcem. W tym momencie szeregowa Cichocka cieszyła się, że mają właśnie go po swojej stronie, wolałaby z Bagażem nie walczyć w przeciwnych zespołach.
Wsłuchiwała się w to co mówili, ale nie była w stanie zrozumieć, zbyt daleko. Miała nadzieję, że trzynaście lat życia spędzone pod jegierskim batem i wsłuchiwanie się w ich odmianę niemieckiego się do czegoś teraz przyda, ale to jeszcze nie był ten moment. Żeby tego było mało, byli teraz ostrzeliwani i niewiele mogli zrobić, nie bardzo nawet jak się wychylić. Lena chwilę biła się z myślami, by przywołać swoje enipsy - Bonifacego i Filemona. Czarny został jak zwykle przy niej, a biały - tak samo jak bajkowy odpowiedni - wyruszył na przygodę, by wyskoczyć przez okno i starając się biec zygzakiem, tak, żeby nie być łatwym celem, przedostać się do linii wroga i spróbować tam coś zdziałać, na tyle, ile było to możliwe.
Następnie zaczęło się coś dziać... coś czego nie znała. Jednakże słowa Konstantego były dla Leny wystarczającą zachętą by po prostu wskoczyć na grzbiet Bonifacego, zarzucając łuk na plecy. To nie był czas by mówić, że tak jakby... NIE MIAŁA EGIDY.
Kot - jak na olbrzymią panterę przystało - zdecydowanie biegał szybciej niż Lena i wielkimi susami zaczął się kierować w stronę jedynego wyjścia ewakuacyjnego, na wschodzie, które sobie zostawili. Głównym celem enipsa była ochrona Leny, więc gdyby naszła taka potrzeba (np. gdyby się okazało, że nie są w stanie na czas się wydostać) to byłby w stanie gwałtownie się zatrzymać, tak by Lena przeleciała parę metrów do przodu, tak byle się znalazła poza zasięgiem wybuchu.

Samonamierzanie 1/3 posty odpoczynku
Filemon i Bonifacy 1/2


Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 11:38 pm

Gdyby tylko były to prawdziwe, niemagiczne ptaszyska, ich szpony z pewnością dobrałyby się do drewna myślącej gruszy bez żadnego problemu.
Sęk jednak w tym, że to były ptaszyska utkane z magii.
Fagowej, kadabrowej czy jakiejkolwiek innej - dla Bagażu nie miało to najmniejszego znaczenia. Zmory przeleciały przez skrzynię tak, jakby były duchami. Nie zdezintegrowały się ani nic, po prostu... tak jakby ich celu tam w ogóle nie było.
Z tym, że był.
I patrzył teraz na sprawców tej całej magii jak na obiad.
Lena miała rację, że nie chciała mieć w Bagażu wroga. Bo ten, kompletnie ignorując prawa fizyki magicznej (I w zasadzie tej normalnej też) przemieszczał się po polu bitwy, a cała ta jegierska magia nijak się go nie trzymała. Pewnie nawet klątwę byłby w stanie połknąć i przetrawić.
Ale, póki co, jego uwagę zaprzątała trójka, która wysłała na niego wrony. Bagaż zaczął biec w ich kierunku. Coraz szybciej i szybciej. Nie było wątpliwości, że ich też zamierza stratować.
Przecież pod drewnianym wiekiem były już dwie kreski. Brakowało mu jeszcze trzech, żeby skreślić zaczętą piątkę.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyNie Kwi 16, 2023 11:59 pm

Konstanty najpierw wyjął czar energetyczny i aktywował zaklęcie. W innym wypadku nie było opcji, żeby mógł tak po prostu przeczołgać się kawałek i dopiero wtedy puścić biegiem i praktycznie przez to okno przeskoczyć i dopiero wtedy aktywować egidę.
Niewidzialny dla oczu i uszu - może oprócz Bagażu - biegł pełnym pędem za Leną na jej kociaku. Teoretycznie nie musiał, ale nie wyczuwał dookoła niej bariery. Co u diabła, czy ta dziewczyna śmierci się w ogóle nie bała?! A jego egida, dodatkowo oprócz narzucania na właściciela niewidzialności - działała niczym ściana. Obiekty przed Kostkiem również były częściowo chronione.
Nie musieli i nie mogli jednak daleko uciec, bo eksplozja nie tyle rozerwała budynek, co go dezintegrowała. Stacja benzynowa przestała istnieć. Nie było żadnego wybuchu, została spalona ziemia w kształcie budynku.
Nie mieli już żadnej osłony.
Ale i jegry przestały strzelać. Filemon doskoczył do pierwszej leżącej linii i rozerwał jednemu z żołnierzy gardło zębami i szponami. Ten w ostatniej chwili dźgnął panterę w bok ostrzem, śliczny kociak zaszumiał delikatnie, ale doskoczył do kolejnego. Temu poszarpał rękę i bok, zanim ktokolwiek mu pomógł i trzech jegrów zaszlachtowało biedne enpisowe kocię na kadabrowe strzępy.
Wtedy Konstanty posłał tam i swoje wilki, zastanawiając się, czemu jegrzy nie strzelają. Robili miejsce. Bo siedmiu jeźdźców trzymało teraz w dłoni długie i ostre lance. W jednym momencie ruszyli z miejsca, w idealnej prostej linii. Pochylili się w siodłach, opuścili lance.
Piękna, niemal husarska szarża.
A Lena miała pełne prawo myśleć, że Konstanty został wysadzony razem ze stacją, bo go zwyczajnie nie widziała.
Bagaż tymczasem gwizdał na fagi. Fagowe wrony mogły mu naskoczyć. Wszystkie pikowały w jego stronę z zamiarem rozszarpania drewnianego wieka na strzępy i dwie z nich nie zdążyły wyhamować przed ziemią. Jedna z nich po przeniknięciu wzbiła się w powietrze ze wściekłym wizgiem, dwie zaś uderzyły o ziemię z nieprzyjemnym gruchotem łamanych kości i miażdżonego mięsa. Została po nich czarna breja na zielonej trawie.
Ale co to dla Bagażu. Bagaż łaknął krwi. Bagaż potrzebował kolejnych fragów, żeby zaliczyć rank upa w swojej prywatnej grze survivalowej. Pięć jegrzych skór i będzie mógł wytapicerować sobie nimi wnętrze.
Wściekła psychopatyczna skrzynia szarżowała na wrogów z zaskakującą prędkością, ale tylko jednego celu dosięgnęła. Dwóch zgrabnie uskoczyło w odmienne strony. Żołnierz Czarnych dogorywał pod stópkami Bagażu, bluzgając i próbując Bagaż zranić, ostatnim tchnieniem posłał na niego stado fagowych szerszeni. Ale co Bagażowi mogły zrobić? Mogły mu naskoczyć, tak jak i wrony.
Tymczasem jeden z pozostałej przy życiu dwójki zamachnął się włócznią, aby Bagaż dźgnąć. Co za debilizm.
Drugi z kolei miał nieco lepszy plan, bo rzucił zaklęcie podpalające. I swojego kompana z psychopatyczną skrzynią w kręgu ognia.
___________
Pozostało:
- 25 jegrów (w tym dwóch rannych)
- 8 centaurów (w tym jeden ranny)
____________
Kostkowe moce:
- egida (1/4)
- enpisy (1/3)

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 1:29 am

Gdyby Kostek się Leny zapytał, czy nie bała się śmierci, najpewniej powiedziałaby "nie". Mimo młodego wieku, przeszła w swoim życiu tyle, że naprawdę nie miała obaw zajrzeć jej prosto w oczy. Prawdę powiedziawszy, to ocierała się o nią wiele razy, nim jeszcze w ogóle wylądowała w Zonie. Raz jegry tak mocno ją skatowały, że ledwo co wyszła z tego żywa, babka mówiła, że przez tydzień maniaczyła w wysokiej gorączce. Teraz jednak nie chodziło o to, że kochała przepływ adrenaliny i dlatego nie użyła egidy, a z powodu że po prostu jej nie miała. Nie żeby coś, ale Cichocka mówiła na samym początku porucznikowi, jakimi zaklęciami się posługiwała i tarczy wśród nich zdecydowanie nie uświadczy. Niestety, ona była zwykłym człowiekiem z ograniczonymi możliwościami magicznymi w porównaniu do Konstantego.
Zdawała sobie sprawę, że Filemon wiele nie zdziała - był to raczej sposób na chwilowe kupienie czasu, a jak się miało też okazać, fakt przywołania Bonifacego sprawił, że miała jak w ogóle z tej stacji benzynowej uciec, która w mgnieniu oka została... zdezintegrowana. Lena niczego takiego wcześniej nie widziała, ale to zdecydowanie nie był czas na bycie zdziwioną. Najgorsze było w tym wszystkim, że nigdzie w okolicy nie widziała Kostka, nie zdając sobie sprawę z tego, że był niewidzialny. Nie wpadała w panikę z dwóch powodów. Przejmować się będzie, jak przyjdzie jej tłumaczyć co się stało z synem hetmana koronnego. Po drugie... był synem najpewniej najpotężniejszego elfa w całej Rzeczpospolitej do diaska. Kostek ZABIŁ GRAFA po prostu się na niego patrząc. Nie mógł tak po prostu sobie wziąć i umrzeć, Lena nawet nie przyjmowała tego do wiadomości. Nie zmieniało to faktu, że musiała działać, bez względu na to czy miała rozkazy Konstantego, czy też nie.  
Jegry przestały strzelać. Lena, wciąż siedząc na Bonifacym - dla przypomnienia dwumetrowym w kłębie bydlaku - zauważyła dlaczego. Zaczęli na nią szarżować, jakby uważali się za husarię. W dupie byli, chuja widzieli husarię.
- Parostatkiem w piękny rejs - zaśpiewała, jakby to zrobił Janusz, chcąc dodać sobie w ten sposób odwagi do dalszego działania.
Lena sprawnym ruchem obróciła się na Bonifacym, tak by siedzieć teraz twarzą do jegrów. Zacisnęła mocniej uda na kocie, tak by utrzymać się na jego grzbiecie bez potrzeby trzymania się nanakadabrowej sierści zwierzęcia, które pędziło do przodu, wielkimi susami skacząc, chcąc nabierać odległości, a chociaż ją utrzymać na takim poziomie, by Ci się do Cichockiej nie zbliżali. W tym czasie Lena chwyciła za swój łuk by napiąć na cięciwę dwie strzały i korzystając ze swoich czystych umiejętności strzeleckich wycelować w centaura znajdującego się w środku formacji, biorąc przy tym poprawkę na wiatr czy fakt, że znajdowała się w ruchu. Gdyby miała taką możliwość, wzięłaby kolejne dwie strzały z niekończącego się zapasu i znowu strzeliła. Jeśli ten środkowy padnie, to dla reszty to będzie spore utrudnienie. Gdyby mieli w nią czymś rzucić czy strzelić, to była gotowa do uchylenia się, czy nawet zeskoczenia z Bonifacego, który by od razu stanął przed Leną, będąc frontem obronnym dla dziewczyny i rzucić się na szarżę, dając jej możliwość do czmychnięcia gdzieś w bok. Znając życie nie będzie niczego innego aniżeli drzewo, za którym mogłaby się schować, ale zadowoli się i nim.
Idealny plan jednak zakładał, że w pewnym momencie po prostu chwyci się jakiejś gałęzi co wyglądała na tyle wytrzymałą by ją utrzymać. Łapiąc odpowiednie momentum i korzystając
ze wszystkich praw fizyki, wylądowałaby na tej gałęzi i wtedy zmieniłaby broń na karabin i wystrzeliła w jegrów salwę naboi. A raczej w centaury, chcąc żeby te się na te głupie mordy wyjebały.
Serce Leny nawalało jak szalone, a w jej żyłach płynęła adrenalina. Która zdecydowanie mówiła jej "walcz" aniżeli "uciekaj". Była jednak w swoim żywiole. To była Zona, jej podwórko niemalże. Trzy lata swojego życia spędziła grając im na nosie. Zamierzała teraz zrobić to samo.
Dzikuska z Zony mogła wyjść, Zona z Dzikuski - nigdy.

Samonamierzanie 2/3 posty odpoczynku
Filemon i Bonifacy 2/2


Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 11:18 am

Bagaż nie wymagał wiele od życia. W zasadzie tylko trzech rzeczy. Żeby nikt nie uszkodził mu hobbita. Żeby karmić go (Bagaż, nie hobbita) serowymi podpłomykami.
I żeby wszelkie inne formy życia zdechły.
Jako że na polu walki nie bylo ani Grzesia, ani podpłomyków, w tym momencie zamierzał zająć się tym ostatnim. Otworzył wieko i z głośnym GULP połknął szerszenie, które wylądowały w jakimś innym wymiarze. Następnie wyjątkowo zwinnie jak na walizkę udało mu się odsunąć przed morderczym ciosem włóczni. Gdyby Bagaż miał oczy, niewątpliwie łypnąłby na jegra złowrogo. Nie trwałoby to długo - Bagaż miał pilniejsze sprawy. Jak na przykład stawanie w ogniu.
Małe nóżki podskakiwały przez chwilę po palącej się trawie, ale najwyraźniej skrzynia nie widziała w tym nic przyszłościowego, więc zaraz znieruchomiała. A Bagaż potrafił stać nie­ruchomo w taki sposób, że wydawało się to jeszcze straszniejsze, niż kiedy się poruszał.
Nagle zaczął się... turlać.
Gasząc ogień turlał się po polu bitwy tak, jakby wystartował z wysokiej góry, mimo że dookoła było płasko jak w staniku trzynastolatki. Tym samym łamiąc kolejne niepisane prawo fizyki: że jegrzy to nie kręgle na kręgielni.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 11:51 am

W ferworze walki człowiekowi udaje się zapominać. Zwłaszcza o tym, że ktoś może jakimś cudem nie mieć podstawowego zaklęcia osobistego, jakim byłą egida. Na Boga, Konstanty był przekonany, że dosłownie każdy musi ją mieć. Po prostu. Mózg nie akceptował żadnej innej opcji.
Egidowe wilki rzuciły się na jegrów, siejąc jednak znacznie mniejsze spustoszenie niżby Kostek sobie tego życzył. Jeden oderwał wielkimi zębami głowę od ciała jegra, drugi rozszarpał kolejnemu twarz. Pierwszemu z basiorów udało się jeszcze doskoczyć do rannego jegra i oderwać mu kawałek mięsa na brzuchu razem ze zbroją, nim na oba z nich zostały posłane fagowe obrzydliwe bezwłose niedźwiedzie o poszarpanych żebrach.
Kostek nie widział wiele więcej, siekający szary deszcz skutecznie to uniemożliwiał.
Trafiony przez Lenę centaur zaryczał wściekle i ze strzałami sterczącymi z masywnej piersi, ale nie padł. Był za to wściekły. Podobnie jak i jego jeździec, który krzyknął coś do swoich kompanów, coś co Lenie mogłoby kojarzyć się z "osy" i "zabijać". Nie musiała zresztą długo zastanawiać się, co to w ogóle znaczy. Bo centaury nie biegły tak szybko jak Bonifacy. Ale fagowe szerszenie leciały znacznie szybciej.
Nie rzuciły się jednak na Lenę, a na jej śliczne kociątko. Kociątko, które zostało pokąsane przez wielkie jak pięść jadowite szerszenie, jeden z nich wleciał bezpośrednio w pysk kota, dwa kolejne zaatakowały oczy. Kociak rozprysnął się pod Leną w kadabrowy puch. Jednak same owady nie dotknęły nawet Leny, a lawirowały nad nią niczym myśliwce. Lena miała dosłownie dwie sekundy na reakcję. Nie było mowy o zeskoku, co najwyżej o próbie wylądowania.
A centaury galopowały na nią w pełnym pędzie i właśnie wyminęły otoczonego egidą Kostka, który do tej pory teoretycznie biernie przyglądał się temu, co się właśnie działo. W myślach odmawiał krótką modlitwę. Nie używał tej magii w warunkach bojowych, ojciec nauczył go tego czaru stosunkowo niedawno i Kostek nawet nie był pewien, czy to w ogóle zadziała tak, jak chciał. Ale centaury w pełnej szarży pędziły na jego jedynego żołnierza.
- Niech to szlag - warknął nagle i opadł na jedno kolano, by uderzyć pięścią w ziemią. Opuścił przy tym egidę, a cała ziemia zadrżała jak przy trzęsieniu ziemi. Czterech środkowych jeźdźców nagle zatrzymało się w miejscu, zaczęli dosłownie zapadać się w kotłującej się pod nimi ziemi. Jegrzy próbowali zeskoczyć jeszcze ze swoich wierzchowców ze wściekłym rykiem, ale opadli prosto na zapadającą się pod nimi błotnistą ziemię, która i ich pochłonęła żywcem. Rozproszyło to przy okazji jegrów na centaurach - jeden z nich dalej miał lotki wbite w pierś - którzy znacznie zwolnili, coś pokrzykując.
Lena dostała swój cenny czas na zrobienie tego, co robiła przez lata bez przeszkolenia: partyzantka. Była bardzo blisko linii drzew.
Jegry ewidentnie wydały rozkaz swoim pozostałym żołnierzom, bo ci podzielili się na trzy grupy, jakże wymownie, po pięciu w jednej. Zostało tylko piętnastu piechurów i raptem trójka na centaurach.
Sześciu biegiem ruszyło w stronę Leny, gdy centaury się wycofały. Sześciu biegiem ruszyło na Kostka.  Trzech za to - pomijając dwójkę poprzednich - ruszyło w stronę Bagażu.
Jakże idiotycznie uznali, że Bagaż jest ich najmniejszym zmartwieniem.
Ogień był skutecznie gaszony nie tylko przez Bagaż osobiście, ale i przez deszcz. Ogólnie pogoda sprzyjała Bagażowi, bo po wspaniałym przeturlaniu się po polu bitwy nabrał barw iście partyzancko bojowych. Upstrzony błotem, krwią, trawą i liśćmi. Gdyby zastygł nieruchomo - tak jak zrobił to przed chwilą - nikt nie odróżniłby go od zwykłego omszałego głazu. Tyle że żaden głaz na świecie nie był tak krwiożerczy i śmiercionośny co Bagaż.
Pierścień ognia został ugaszony znacznie szybciej niż jegrzy zakładali. Było ich już pięciu dookoła Bagażu. Jeden z włócznią krzyknął coś gardłowo po niemiecku, ale jakie znaczenie miało dla Bagażu, co mówiło mięso. Żołnierze rozbiegli się i każdy z nich cisnął w biedną skrzynię granatem. Z pięciu różnych stron leciały prosto na Bagaż granaty odłamkowe. I nie były jakoś szczególnie magiczne. Ba, nawet można powiedzieć, że była to czysta fizyka.
___________
Pozostało:
- 18 jegrów (w tym już tylko 1 ranny)
- 4 centaury (1 wykluczony z walki)

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 1:35 pm

Trzeba przyznać, że zdecydowanie nie taki był plan. Miała trafić i powalić tego centaura, a jedynie bardziej ich wkurwiła, co nie działało zdecydowanie na korzyść Leny. Padający deszcz zdecydowanie nie ułatwiał zrozumienia tego, co jegr powiedział, ale to co dotarło do jej uszu było wystarczające, a także to, co zobaczyła zaraz potem. Fagowe szerzenie rzuciły się na biednego Bonifacego, którego zaczęły żądlić raz po raz, by w końcu kot zamienił się w kadabrowy pył. Nie żeby była w stanie go jakoś dłużej utrzymać, ale zdecydowanie wolałaby zeskoczyć z kota w bardziej kontrolowanych warunkach aniżeli z zaskoczenia z dobrych dwóch metrów. Chciała jak najbardziej zaasekurować ten upadek, spadając na lewy by potem się przeturlać lekko, jak zawodowy parkourowiec, którym w sumie nie była, ale trzy lata życia w Zonie swoje zrobiły i wielu mogło nauczyć.
Lena poczuła te trzęsienie ziemi, by zobaczyć, co - a raczej kto - było jego źródłem. WIEDZIAŁA, ŻE NIE MUSIAŁA SIĘ O NIEGO MARTWIĆ. Konstanty był synem samego Hermana, nie dałby się tak łatwo zabić, zwłaszcza, że jako pierwszy zauważył niebezpieczeństwo. Teraz rzucił jakąś potężną magią, jak na na osobę o nazwisku El-Galad przystało. Tego typu rzeczy totalnie wychodziły poza wyobrażenia Cichockiej, ale to była rozkmina na później.
Zamierzała skorzystać z okazji, że było zamieszanie i po prostu czym prędzej pobiec w stronę ściany lasu. Niektórzy zapewne mogliby wziąć Lenę za szaloną, ale postanowiła użyć dwóch czaromatów: Energizera i InvisiForce 2.0. Tak co by sobie dodać siły do biegu, a jednocześnie zniknąć z pola widzenia tych fagowych szerszeni, jak i jegrów samych w sobie, którzy za nią pognali. I jak na prawdziwą Dzikuskę z Zony zamierzała odwalać właśnie partyzantkę. Biegnąc, mimo wszystko tak starała się stawiać stopy by wydobywać z siebie jak najmniej hałasu, od czasu do czasu odwracając się za siebie, chcąc się upewnić, że zgubiła Czarnych. . Kolejny plan zakładał przedostanie się na tyły wroga, korzystając z faktu bycia pod osłoną czaromatu. Gdy znalazłaby się bliżej, zdecydowanie zwolniłaby, tak by zacząć się poruszać jak najbardziej bezszelestnie, by przybrać jak najbardziej dogodną do strzału pozycję, jednocześnie taką, gdzie nie byłaby aż tak odsłonięta i na widoku, gdyby InvisiForce postanowił się dezaktywować. Wzięła pięć strzał z kołaczanu naciągnęła na cięciwę i czekała na odpowiedni moment z zamiarem wystrzelenia ich z samonamierzaniem, tak by trafić od tyłu prosto w głowy pięciu jegrów z grupy, na której tyłach się znalazła.


Samonamierzanie 3/3 posty odpoczynku
Filemon i Bonifacy 1/3 odpoczynku
Energizer 1/10
InvisiForce 2.0 1/5


Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 2:02 pm

Bagaż nie miał pojęcia, czym są granaty odłamkowe, ani że tak się właśnie nazywają. Miał jednak to irytujące wrażenie, że gdyby miały go uszkodzić tak jak noże, to przeciwnicy nie rzucaliby ich pod nogi.
Dwa połknął w locie i pozwolił im trafić do tej dziwnej próżni, w której jeszcze nie tak dawno dryfował sobie Cichocki. Tam dokonało się małe bum - ale nikt tego nie usłyszał.
Pozostałymi granatami Bagaż zagrał sobie w piłkę nożną. Entliczek, pentliczek, na kogo wypadnie... Pociski zatoczyły łuk w powietrzu i poszybowały z powrotem w stronę jegrów. Bagaż wyglądał na wyjątkowo zadowolonego z siebie.
Ale tylko przez moment.
Ruszył naprzód, czy to w poszukiwaniu niedobitków, jeśli tacy byli, czy też nowych ofiar. Wieko uchyliło się. Spod niego wyzierał na świat rząd równiutkich, ostrych zębów. Bagaż był głodny, a jakoś nikt nie zamierzał sypać w niego serowymi podpłomykami.
Bagaż zamierzał sam zatroszczyć się o swój następny posiłek.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 4:24 pm

Lena

Lądowanie z przewrotką Lena zaliczyła na piątkę. Od razu poderwała się do biegu, lata spędzone na bieganiu po lesie i nierównościach się opłaciły. Nie straciła równowagi nawet na sekundę, wpadła między drzewa niczym łasica i odpaliła czaromaty. Zniknęła przeciwnikom z oczu, ale ci nadal mogli wyczuwać, że jest blisko.
Lena słyszała, jak mówili, żeby się rozdzielić i przeczesać teren, w końcu nie mogła uciec daleko. Nie sposób było stwierdzić, czy zwyczajnie nie zdawali sobie sprawy, że to nie oni są drapieżnikami, czy zwyczajnie takie mieli rozkazy.
Ale Lena była od nich czujniejsza. Miękko stąpając po ściółce udało jej się podejść do nierównej formacji na dziesięć metrów i miała do tego idealną linię strzału. Żadnego z nich nie zasłaniały drzewa, ale nie miało to większego znaczenia. Przecież i tak dostali wyrok śmierci w momencie, w którym Lena odpaliła autonamierzanie. Czarni rozglądali się dookoła, bacznie nasłuchując. Może nawet któryś z nich usłyszał napinaną cięciwę albo przecinającą ze świstem powietrzę strzałę, ale było za późno. Tylko jeden podniósł tarczę na czas, stał najdalej. Od niego strzała odbiła się miękko, ale groty pozostałych czterech wbiły się po kolei prosto w miękkie potylice jegrów. Żołnierze nawet nie wydali z siebie żadnego odłogu, po prostu zwalili się na ziemię jeden po drugim niczym popchnięte domino.
Ostatni przy życiu Czarny wymamrotał do siebie jakieś zaklęcie, fagi zakotłowały się w powietrzu dookoła jego twarzy i pojawiło się na niej coś w rodzaju hełmu. Podniósł spojrzenie prosto na Lenę i jak sam chuj, ewidentnie ją widział. Przywołał enpisa w postaci szybkiego jak diabli żbika, dobył broni i razem ze swoim kompanem puścili się biegiem w stronę Cichockiej.

Bagaż

Granaty odbite przez Bagaż poleciały po idealnej trajektorii. Gdyby Czarni mieli kieszenie, to niechybnie granaty wylądowałyby prosto w ich kieszeniach, ale że żadnych nie mieli, magiczna skrzynia musiała zadowolić się trafieniem granatami prosto pod ich nogi. Granaty w dodatku jakby nawet poleciały nieco szybciej, jakby Bagaż chciał mieć absolutną pewność, że dotkną ziemi pod stopami jegrów dokładnie w momencie detonacji.
Wszystkie pięć wybuchły, po lesie poniósł się donośny grzmot. Czarni zostali rozerwani siłą eksplozji, dodatkowo roztrzaskały ich odłamki granatów. Na Bagaż oprócz zwyczajnego deszczu spadł deszcz krwi. Ale on nie miał dosyć. Wciąż był nienasycony.
Ale jedyne, na co Bagaż mógł jeszcze zapolować, to była trójka jegrów na centaurach - którzy stali dokładnie pośrodku i coś ewidentnie knuli, albo ponownie rzucali jakiś pojebany spell - albo jeden zraniony centaur, który zaczął zbliżać się Bagażu z nienawiścią i wściekłością. Był utykającym centaurem, bo wcześniej Konstanty postrzelił go w nogę. Centaur również obnażył zęby, te na jego brzuchu.
Bagaż nie miał takiej skóry jak dotąd w swoim ekwipunku, warto więc byłoby poświęcić pewnie chwilę na pożarcie wypaczonego i pozszywanego byle jak magicznego konia.
Zwłaszcza że centaur zrobił coś kompletnie głupiego, bo zamiast uciekać, poderwał się na tylnych kopytach i zarżał przeraźliwie, jakby próbował przytłoczyć Bagaż swoją wielkością i głosem. A chwilę później ruszył pełną szarżą prosto na magiczną skrzynię.

Kostek

Konstanty nie miał wiele czasu. Czaromat dodający sił i neutralizujący tymczasowo ból jeszcze działał, ale przecież dobrze wiedział, że już niedługo. Zaraz po tym skończy się bieg i skoki, skończy się znieczulenie, które pozwalało bez przeszkód chodzić mimo przestrzelonej nogi. Czuł, że i tak rozerwał ledwo przyschniętą ranę i że gorąca krew już nie tyle przecieka przez bandaż, co zwyczajnie płynie mu po nodze.
Dodatkowo biegła na niego cała piątka jegrów - w tym jeden z nich ewidentnie został ranny wcześniej. Kostek niczym na placu manewrowym spokojnym ruchem przerzucił karabin na plecy i wyciągnął miecz. Stanął w miękkim rozkroku, ostrze podniósł na wysokość swoich ust i dotknął ustami ostrza. Poczekał, aż Czarni będą raptem kilka metrów od niego oraz ich enpisy fagowe - powykręcany wilk, jeden z niedźwiedzi i stado malutkich ptaków o ostrych jak szpile dziobach.
- Zbaw nas ode złego - szepnął, aktywując zaklęcie wplecione w ostrzu. Sam je przygotował. Sam wykuł broń. Dlatego zamknął oczy, gdy bursztyn na głowicy rozbłysnął złotym światłem. Wszystkie fagowe enpisy zostały zassane prosto w mieniący się bursztyn i przerobione w najgorszą dla jegrów broń - potężny ładunek antysuicydalny. Ładunek sparaliżował ich, dwóch najbliższych przewróciło się gdy dotarła do nich fala, trzech kolejnych zwyczajnie sparaliżowało w miejscu. Kostek nie zamierzał czekać, ogłuszenie trwało raptem kilkanaście sekund.
Dlatego bardzo szybko do nich doskoczył i, odmawiając w głowie modlitwy za ich dusze, zaszlachtował ich po kolei.

__________
Pozostało przy życiu:
- 4 jegrów (3 na środku polany na centaurach)
- 4 centaury (trzy na środku polany, jeden ranny szarżujący na Bagaż)

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 5:24 pm

Trzy lata spędzone w Zonie, w trakcie których odprawiała prowizoryczną partyzantkę zdecydowanie się opłaciło. Zwłaszcza, że teraz miała zdecydowanie więcej narzędzi, aniżeli wtedy. Swój potencjał magiczny, czaromaty, które dodały jej niewidzialności, ale także i „boosta”, tak że zaczęła działać na pełnych obrotach. Wiedziała doskonale, że to mogło się potem na niej odbić, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Jeżeli dadzą się zabić tutaj jegrom, to nie będzie żadnego potem. Wolała więc przeżyć, a następnie przechorować skutki Energizera, aniżeli marnie skończyć swój los. Ot, prosta kalkulacja, co w chwili obecnej opłacało się bardziej.
Czuła się jak ryba w wodzie. Nie spodziewała się, że nawet trochę będzie tęskniła za lataniem po Zonie i łapaniem jegrów do prowizorycznych dziur. Bo wbrew pozorom te nie były skuteczne jedynie na geografów. Jegry mogły nie zdawać sobie sprawy z tego, że Lena doskonale rozumiała, co mówią i planują, a dzięki temu - mogła próbować ich wyprzedzać o krok. W ten sposób znajdując się za ich plecami, mając idealną linię strzału.
Prawdę powiedziawszy, Cichocka zawsze uważała, że jak spotka się z jegrem i przyjdzie ich jej zabić, to że zrobi to z żądzą krwi i rewanżu za to, co robili zarówno jej, jak i rodzinie Lenki przez tyle lat. Jednakże w momencie odpalenia zaklęcia poczuła... ukłucie żalu. Przecież na własne oczy widziała dzieci urodzone w odpowiednie miesiące zabierane przez jegrów. Kto wie, czy których z nich nie jest synem sąsiadów dziewczyny? Potrzebowała sporo czasu, by zrozumieć, że to byli ludzie, którzy nie mieli żadnego wyboru i zostali zmuszeni do tych wszystkich okropieństw, które robili.
- Ruhe für eure Seele - powiedziała jedynie w momencie, w którym wypuściła strzały z cięciwy, a te poleciały w kierunku jegrów, przebijając się przez potylice czterech z nich. Piąty miał okazję się wybronić i w odpowiednim czasie zasłonić tarczą.
Pomimo bycia pod wpływem Energizera, Lena wiedziała, że to było jeszcze za wcześnie, by spróbować przywołać Filemona i Bonifacego podobnie. Bez samonamierzania nie miała najmniejszych szans trafić w poruszającego się szybko żbika. Zaś sam jegr nie dość że miał hełm, to także i tarczę i zapewne był przygotowany do odbicia strzały. Nie było więc sensu strzelać z łuku.
Lena zarzuciła łuk na plecy i po prostu zaczęła biec głębiej w las. Nie wiedziała, czy to będzie sprawiało jakiś dyskomfort psychiczny jegorwi i jego "koledze", jednakże starała się biec względnie na wschód, tak że jakby Korniejewo nie pozamieniało chujów z mózgami i jednak wysłało wsparcie, miała szanse na natknięcie się na nich w drodze. Choć to było bardziej plus minus, bo mimo wszystko nie biegła w linii prostej, starając się przeskakiwać pomiędzy drzewami. Szukałaby miejsca, w którym mogłaby się choć na chwilę skitrać - jakiś większy głaz, może jakiś rów. Cokolwiek, by zdobyć trochę czasu, aż będzie miała możliwość przywołać swoje enipsy.
W rękach miała karabin, więc gdyby żbik był w stanie do niej dobiec szybciej, aniżeli jego "pan", to byłaby gotowa czy przywalić mu z kolby, czy nawet w niego strzelić, jeśli miałaby taką możliwość, choć na chwilę obecną nie dążyła do bezpośredniej walki, jak na uprawianie partyzantki przystało, a jedynie znaleźć okazję, by uderzyć z zaskoczenia.

Samonamierzanie 1/3 posty odpoczynku
Filemon i Bonifacy 2/3 odpoczynku
Energizer 2/10
InvisiForce 2.0 2/5



Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 5:45 pm

Jak na coś, co nie miało oczu, Bagaż miał wyjątkowo rozbiegane spojrzenie. Atakujący ranny centaur czy cała trójka centaurów z tymi śmiesznymi czlowieczkami na grzbietach? Bagaż miał okazję schrupać jednego jegra i ten jego czerwony robak w oku chrzęścił zabawnie. Bagaż chciał to powtórzyć.
Nie miał w życiu wielu rozrywek. Zazwyczaj równie szybko, jak zaczynały, tak i przestawały krzyczeć pod drewnianym wiekiem - w próżni i w Kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku.
Poniekąd decyzja została podjęta za niego: ohydne cielsko, pozszywane paskudnie w wielu miejscach, ruszyło prosto na niego, więc nie pozostał dłużny. Z miejsca wystartował. I im bliżej był zderzenia z Centaurem, tym szybciej biegł. Ziemia dudniła im pod stopami i kopytami, przy czym pod stopami jakby kapkę bardziej złowieszczo.
W tym miejscu narrator chciałby opisać epicką walkę, jaka nastąpiła, kiedy dwa twory magicznej myśli technologicznej zwarły się w pojedynku. To okrutne starcie tytanów, tę pełną trudnych emocji walkę na śmierć i życie, w której...
Chuja tam. Bagaż był jak walec. Stratował centaura i nawet się nie obejrzał, kiedy rozległo się za nim rzężenie konającego stwora. Po prostu zmienił kierunek biegu, biorąc na cel pozostałe centaury i ich wierzchowców.
Mniam.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 6:58 pm

Lena biegła przed siebie, chcąc prześcignąć wiatr.
Bagaż szarżował na trójkę jegrów.
Kostek z kolei po prostu upadł, bo noga odmówiła mu posłuszeństwa, gdy czaromat przestał działać.
Dokładnie w tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy. Trójka jegrów - oraz ich wierzchowce - uniosły się upiornie nad ziemię. Czarni wciąż i wciąż coś mamrotali, a dookoła nich niczym w koszmarze zaczęły krążyć ciała, szczątki i krew zabitych przez trójkę sługusów Czarnych. Nawet szczątki tych pogrzebanych żywcem wysunęły się ze swojego grobowca.
Unieśli się na wysokość trzech metrów, a kula z krwi, mięsa i kości zaczęła się dookoła nich zaciskać. Coraz bardziej i bardziej i bardziej. Malała i malała. Aż całość po prostu wybuchła, rozsypała się w czarny popiół po całym lesie. Okruchy osiadły na Bagażu, osiadły na włosach Kostka i wpadły mu do oczu i nosa - od razu przez to zakręciło mu się w nosie i kichnął bezradnie.
Czarny popiół dogonił Lenę razem z wiatrem i wplątał się w jej warkocz, wsunął się do kieszeni.
I opadł również na kogoś, kogo mała Cichocka z pewnością nie spodziewała. Bo na doganiającego ją żbika zwaliła się najpierw z nieba wielka metalowa rękawica, która była przytwierdzona do jeszcze większego mężczyzny. Zwinięta magiczna rękawica roztrzaskała fagowe monstrum na drzazgi, a zaraz po tym rozbiła bez najmniejszego problemu hełm i głowę nadbiegającego z uniesionym ostrzem jegra.
- No i to ja rozumiem. Gdzie jest Mały Hetman? - spytał, odwracając się do Leny, wielki jak góra sierżant Słowik.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 7:45 pm

Lena biegła ile tylko sił miała w nogach, starając się uciec przed Jegrem i jego fagowym przywołańcem, albo że chociaż będzie miała na tyle szczęścia, że będzie miała możliwość schowania się choć na chwilę i kupić sobie czas, by móc przywołać swoje enpisy bojowe, które w tym momencie zdecydowanie by jej pomogły. Nie widziała co się stało na polanie, nie miała pojęcia o tym całym wybuchu, ale czarny popiół, który ją dogonił z wiatrem zdecydowanie śmierdział i fakt, że znalazł się na ubraniach Cichockiej czy też włosach był... martwiący. Tym jednak przyjdzie się przejmować potem, bo teraz miała inny powód do zmartwień, mianowicie doganiający ją jegr.
Całe szczęście, że biegła na wschód. I jak się miało okazać, Korniejewo nie zamieniło chui z mózgami, albo... chociaż jeden stamtąd tego nie zrobił. Zobaczyła nagle, jak jakaś rękawica roztrzaskuje żbika na fagowe kawałeczki, tak samo i głowę jegra. Lena zadarła głowę do góry... by zobaczyć znajomą twarz. Boże słodki, jak dobrze! Jak zwykle Lena nie należało do wybitnie przylepnych osób, tak w tej chwili miała ochotę do tego wielkiego niedźwiedzia się przytulić, nie zbaczając uwagi na to, że byli wojskowymi. Powstrzymała jednak się od takich rzeczy, zamiast tego na ustach szeregowej pojawił się wielki uśmiech.
- Sierżant Słowik! - Niemalże krzyknęła, nie będąc w stanie uchować swojej radości. - Dziękuję za pomoc, czterech zestrzeliłam, ale ten jeden się ostał, a nie miałam jak enipsów przywołać - wytłumaczyła się, choć nie była w pewna dlaczego w ogóle to zrobiła. Może się bała, że Słowik myślał, że wcale nie było tak, że ona uciekała, tylko właśnie kierowała Czarnego w stronę Korniejewa? - Niedaleko miejsca z którego nadawałam, zaprowadzę sierżanta... Porucznik El-Galad był ranny w nogę i myślę, że porusza się tylko dzięki czaramatowi - powiedziała, by czym prędzej ruszyć w kierunku, z którego przyszła. - Na początku broniliśmy się w stacji benzynowej. 30 jegrów, dziewięciu było na centaurach. Byliśmy regularnie ostrzeliwani, nawet zbytnio nie dało się nosa wychylić z tej stacji by pewnym momencie jakby... zawiesili nad nią bombę, która... po prostu cały budynek, eeeee... zde-ma-te-ria-li-zo-wała. - Ostatnie słowo musiała powiedzieć zdecydowanie wolniej, dla Leny było ono bardzo trudne słowo do powiedzenia. - Sytuacja nas zmusiła do rozdzielenia się. Ja poleciałam w las, a porucznik z Bagażem zostali w okolicach polany. Proszę mnie nie pytać czym jest Bagaż, bo nie jestem w stanie tego wyjaśnić. Zobaczy pan sierżant na własne oczy. - Lena chciała dać Słowikowi jak najdokładniejszy obraz wydarzeń, które właśnie miały miejsce. I jak jeszcze przed chwilą działała na pełnych obrotach, tak teraz powoli czuła, jak adrenalina zaczyna powoli znikać i zmęczenie powoli zaczęło brać górę. Choć cały czas starała się grzecznie człapać, z karabinem przy sobie, uważając, czy na coś się natkną. No i też nie ma co się oszukiwać, że pewnie jeden krok Słowika to były niczym trzy Leny, więc jeśli to on nadawał tempo, to pewnie za nim biegła. - I nie mam pojęcia skąd ten popiół - dodała na koniec. Może Słowik był od niej mądrzejszy w tej kwestii i to wyjaśni.

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 8:12 pm

W jednej chwili tam byli, w drugiej robili jakieś mambo dżambo, które średnio interesowało Bagaż. To, co go interesowało, to fakt, że już sobie nie pochrupie. Tupnął całym rzędem nóżek i usiadł na ziemi, jakby w proteście.
Obraził się.
No bo jak tak można? Być takim chrupiącym i rozrywkowym, a potem po prostu wziąć i wybuchnąć bez ostrzeżenia? Tego się Bagażowi nie robi. Chwilę tak się dąsał - na szczęście w pobliżu nie było żadnej innej istoty - po czym wstał i otrzepał się z tego całego popiołu, niezaschniętej krwi, błota i czegokolwiek tam jeszcze, co się doń przykleiło. Stanowił obraz smutku i żalu.
Bo nawet te jegry, co sobie na później zostawił, to wzięły i wybuchły.
Bagaż podreptał chwilę w miejscu, jakby zastanawiając się, co zrobić. W pewnym momencie chyba dostrzegł Kostka (w jakikolwiek sposób by się to nie odbywało) i ociężale ruszył w jego stronę.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 EmptyPon Kwi 17, 2023 8:28 pm

Słowik ruszył za Leną, ale nie szło mu to aż tak zgrabnie jak jej. Z drugiej strony Lena miała jednocześnie na własne oczy zobaczyć, o czym opowiadał jej Kozak jeszcze w jej mniemaniu raptem dwa czy trzy dni wcześniej. Słowik miał na prawym ręką długą łokcia rękawicę z metali i mithirilu. Lśniła pięknie w słońcu - pomijając śladu krwi - lśniły również wyryte na niej kwiaty. Mordercza rękawica w kwiaty.
- Dobra. Mniejsza. Zaraz tu będą chłopaki śmigłowcem, to ich zabierzemy - odpowiedział na to wszystko Słowik. Tutaj powinno nasunąć się pytanie, jakim chujem pieszo prześcignął śmigłowiec. - Ale żeście odjebali na tej Leśniczówce, nawet śladu nie zostawiliście. Pięć dni czesaliśmy teren - potrząsnął głową. Czarny popiół przykleił mu się do mokrej skóry, ale sierżant nie zwracał na to większej uwagi. Nie powiedział również niczego o popiele, tylko gdy Lena zwróciła na to uwagę, pustą dłonią przejechał po rękawicy, by nabrać trochę mokrego popiołu na palec i rozetrzeć go między palcami. Zmarszczył brwi, ale niczego nie powiedział.
W tym samym czasie Konstanty podparł się dłońmi o mokrą ziemię i obrócił się z brzucha na bok. Po prostu jak stał, tak upadł, prosto na brzuch. Miał pewnie szczęście, że się na własny miecz nie nadział. Deszcz po prostu nagle, zaraz po wybuchu, przestał padać. Niebo nadal było zachmurzone, wiatr wciąż wiał porywiście.
Kostek spojrzał na Bagaż.
- Co to miało być? - spytał ciężko, będąc święcie przekonanym, że to właśnie Bagaż był sprawcą całego tego zamieszania z popiołem. Nie doczekał się żadnej odpowiedzi.

Chwilę później na polanę wszedł Słowik z Leną. Ten pierwszy ucieszył się tak okrutnie, że nie zważając na nic, podniósł Kostka z ziemi, jakby ten nic nie ważył i go wyściskał. Po tym dopiero posadził go tuż obok Bagażu.
- Co to w ogóle było? I skąd wzięliście Cichockiego? Żwawa dyskusja z Krzyżykiem, a ten cyk, nagle się pojawia na środku gabinetu.
- Co? W Korniejewie? Tak po prostu pojawił się w Korniejewie? - zapytał jeszcze Kostek.
- No tak. Z jakimś karzełkiem.
Wtedy Konstanty przeniósł spojrzenie na Bagaż. Kostek nigdy w życiu nie patrzył na nikogo w taki sposób, w jaki patrzył właśnie na magiczną skrzynię z myślącej gruszy.
- Chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas mogłeś nas po prostu bezpiecznie przenieść do Korniejewa? - zapytał powoli Bagaż. I Kostek byłby w stanie przysiąc, że to był moment, w którym Bagaż, mimo nieposiadania rąk, wzruszył niedbale ramionami.

W czasie czekania na śmigłowiec Słowik opowiedział pokrótce historię o kłótni w garnizonie, że wszyscy byli przekonani, że to pułapka, ale oni, z AGATu, i tak postanowili to sprawdzić. Że mały hobbit został wtrącony do więzienia, że Cichocki jest już pod opieką uzdrowicieli, że poszły wiadomości do Warszawy o tym wszystkim, ale nie czekał, aż odpowiedzą. Że wyskoczył od razu po nich, na wszelki wypadek. No co to dla niego wpierdolić się w byle gówno zasadzkę.
A gdy śmigłowiec przyleciał, po prostu zapakowali się do środka - zezwolono również na to Bagażowi - odlecieli.
Na miejscu zostało tylko wypalony w trawie kształt stacji benzynowej i czarny popiół, który pięknie kołysał się na wietrze i na jego skrzydłach dryfował spokojnie na Wschód.
Do Polski.

zt x3

Sponsored content
Las - Page 3 Empty

PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 3 Empty


 
Las
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3

Skocz do: