Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań
Idź do strony : 1, 2  Next
Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyPon Wrz 06, 2021 7:51 pm

Prowadzenie badań nad ludzkimi runami okazało się o wiele trudniejsze niż Lu mógł się spodziewać. Zwłaszcza, gdy zamiast zaawansowanej elfickiej technologii i wszędobylskiego magicznej energii musiał obcować z nieco mniej zaawansowaną ludzką technologią i jałowymi pokładami magii. Cały proces był o wiele bardziej wyczerpujący i skomplikowany niż mógł się wydawać na samym początku. Jeszcze gdy przebywał w Planie Elfów nosił niekończące się pokłady optymizmu wypełniającego jego dalekosiężne, piękne plany wypełnione pasmem sukcesów, a wystarczyło tylko dorwać jakiegoś człowieka swoje ręce i już! Działa. Niestety zderzenie z brutalną rzeczywistością spowodowało, że elf nie był już taki radosny czy optymistyczny jak na samym początku, choć nie można było mu odmówić wciąż silnego zapału i skrupulatności w badaniach.
Niestety napotkał o wiele więcej niesprzyjających zmiennych, których zwyczajnie się nie spodziewał i jakimś cudem nagle się okazywało, że fantazyjna teoria w praktyce nie chce się sprawdzić i pokryć z marzeniami świeżoupieczonego badacza. I choć spędził ćwierć dekady na elfickich naukach, to wciąż miał wrażenie, że daleko mu do naukowca z prawdziwego zdarzenia. Koledzy po fachu mieli nieco inne zdanie, ale był święcie przekonany, że to czysta kurtuazja i koleżeńska uprzejmość, bo przecież nie mogli mu tak prosto w twarz powiedzieć, że się do niczego nie nadaje. Prawda jak zawsze leżała gdzieś pośrodku i Lu faktycznie zbyt mocno w siebie wątpił, ponieważ i tak udało mu się dojść dalej niż komukolwiek innego, kto kiedykolwiek próbował cokolwiek wyłuskać z ludzkich run.
- Lucjuszu? Lucjuszu? – przez ledwie uchylone drzwi zajrzała szczupła brunetka szukając w ciemnym pomieszczeniu wysokiego elfa. - Lucjuszu?! – dopiero gdy podniosła głos usłyszała stukot, którego nie potrafiła zlokalizować, ale za chwilę w lewym kącie rozbłysło słabe światło, a z odmętów ciemności wyłonił się sam Lu.
- Pani Marleno, najmocniej przepraszam czy ja znowu panią za długo przetrzymuję?
- Nie, nie tym razem. Jakiś młodzieniec do pana, mówi że to pilne i w sprawie badań. – kobieta przyglądała się dłuższą chwilę elfowi, po czym zrobiła to czego robić nie powinna. Klikneła włącznik światła, tym samym rażąc nieszczęsne oczy Lu promieniami jarzeniówek laboratoryjnych. Zasłonił się ręką i niemal zaskwierczał jak książkowy wampir, ale niedogodności trwały raptem kilka chwil i już po niecałej minucie był w stanie spoglądać całkiem normalnie na swojego gościa.
- Dobrze, niech wejdzie. – westchnął niepocieszony, że ktoś mu będzie przeszkadzał w pracy, ale nie potrafił go tak po prostu spławić. Nie pamiętał również, by po kogokolwiek posyłał. Marlena wyszła z pomieszczenia, słyszał jakieś głosy za drzwiami. Sam usiadł ociężale na krześle, potarł palcami nasadę nosa i pomyślał o łóżku. Poszedłby wreszcie spać, zwłaszcza po tych wszystkich nieudanych próbach…
- Dzień d… albo dobry wieczór. Najmocniej przepraszam, ale szczerze mówiąc nie wiem jaka jest godzina. – zaczął, gdy usłyszał zbliżające się kroki. Jego zacne przestrzenie badawcze znajdowały się, a jakże, w piwnicach, gdzie światło dzienne nie docierało, a granica między dniem a nocą bardzo szybko się zacierała. - Jestem kapitan Lúthon Magornith, niektórym wygodniej zwracać się do mnie ludzkim imieniem Lucjusz. I proszę bez tytułów. – wreszcie podniósł wzrok na młodzieńca, który wszedł do pomieszczenia i aż ciarki go przeszły po plecach. Miał przeczucie, że chłopak nie zwiastował niczego dobrego.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyWto Wrz 07, 2021 12:11 am

Młodzieniec miał obecnie lat dwadzieścia dziewięć; raptem trzy miesiące wcześniej obchodził urodziny. I, bodaj pierwszy raz w życiu, nie były to urodziny świętowane radośnie. W przeszłości zdarzało mu się przebywać w tym szczególnym dniu na misjach ze swoim oddziałem, ale nawet jeśli byli wtedy pod wrogim ostrzałem, a sytuacja wydawała się beznadziejna, to i tak były to urodziny lepsze, niż w tym roku, bo miał przy sobie swoją rodzinę: Ra i Eligiusza.
Ale nie tym razem.
W tym roku mógł liczyć tylko na Ra'thel, której też skwapliwie się żalił na Elżunię przez cały wieczór. Najpierw gniewnie. Że to buc skończony, baran straszny, idiota i karakan, że całe lata przyjaźni jak psu w dupę. Że jak tak można. Że co to za nietolerancyjna pała w ogóle jest. W miarę przybywania do krwioobiegu alkoholu i paru innych, niekoniecznie legalnych substancji, ton się zmieniał na smętno-płaczliwy (biedna Ra!) i Leopold, niezbyt składnie zresztą, wyrażał obawę o ich dalszą koegzystencję. Bo przecież do tej pory byli nierozłączni - czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym. Złośliwi mogliby nawet pokusić się o diagnozę współuzależnienia. I w pewnym sensie mieliby rację.
Bo, jak pokazało doświadczenie, Leo i Elka stali się tak jakby bezużyteczni na polu walki. Większość ich mocy bazowała na ścisłej współpracy tej dwójki, a kiedy pojawił się między nimi zgrzyt, nagle przestali być kompatybilni i mogli liczyć wyłącznie na husarskie egidy i starą, dobrą broń palną.
O, a zgrzyt między nimi był nie byle jaki.
Pewnego dnia Eligiusz, mimo że wcześniej był już informowany, jak się sprawa orientacji Leopolda przedstawia (Elka był to zbywał śmiechem, przekonany, że opowieści o leopoldowej biseksualności to tylko takie żarty), bez pukania wparował do pokoju swojego przyjaciela. I zobaczył... no, pukanie właśnie. To dla prostodusznego Elżuni było zdecydowanie za dużo.
Młodzieniec miał serdecznie dość przymusowego urlopu. Nikt nie powiedział tego wprost, ale jasnym było, że jeśli nic się nie zmieni, to Mazur nie będzie miał czego szukać w Husarii. A do tego nie mógł dopuścić. Dlatego też w ten piękny, dość ciepły październikowy wieczór siedział w poczekalni, palcami wybijając na oparciu niewygodnego, plastikowego krzesełka jakiś dziki rytm. Rytm, który idealnie komponował się z nastrojem Leo. Czekał już chyba z godzinę. Gdyby nie fakt, że ten cały specjalista na kiju (oczyma wyobraźni Poldek widział jakiegoś starego, zasuszonego pierdziela, któremu trzeba będzie się drzeć do włochatego ucha, bo inaczej chłop nie dosłyszy), zajmujący się ludzką magią, był na ten moment jego jedyną nadzieją na rozwiązanie problemu, to już dawno by sobie stąd poszedł w pizdu. Bo ile można czekać. I to jeszcze bez możliwości zapalenia papierosa!
A chciało mu się palić niemożebnie.
Ale wytrzymał. Śliczna brunetka w końcu raczyła po niego wrócić i uprzejmie zaprowadzić do tego starego dziada od badań. Leopold wstał, przeciągnął się (aż mu w kręgosłupie przyjemnie chrupnęło) i ruszył za kobietą, nie szczędząc sobie przy tym oględzin dziewuszki. Ładna była. Może nie jakoś zniewalająco piękna, ale ładna. Husarz postanowił, że później zapyta ją o numer telefonu.
I natychmiast o tym zapomniał.
Ledwie przeszedł próg laboratorium, a coś go dziwnie ścisnęło w dołku. Patrzył na tego całego specjalistę i chłonął widok. Bo też specjalista okazał się być... elfem.
Przystojnym jak marzenie, młodym (albo i nie, chuj tam wiedział, jak to z ich wiekiem było - równie dobrze mogli mieć dwadzieścia, jak i sto dwadzieścia lat) mężczyzną o twarzy takiej, jakby Fidiasz własnoręcznie mu ją dłutem haratał. I to dłonią prowadzoną przez wszystkie muzy naraz. Leopold zwolnił kroku i im bliżej elfa podchodził, tym większy czuł... Zachwyt? Leo sam nie wiedział, co właściwie się odjaniepawla, ale nawet nie chciało mu się drążyć tematu. Z przyjemnością wsłuchał się w melodyjny głos, w jego barwę i ten charakterystyczny dla elfów zaśpiew, którego często brakowało w głosie Ra. Ale przecież Ra była kompletnie niereprezentacyjnym przedstawicielem gatunku.
Mazur przystanął przed Lúthonem i uśmiechnął się drapieżnie. Zupełnie niecelowo. Jakoś tak już miał, że mimowolnie się tak uśmiechał, kiedy patrzył na kogoś pociągającego. A do pana specjalisty ciągnęło go ogromnie.
- Leopold Mazur - przedstawił się splatając ramiona na piersi. Mówił bezwiednie obniżonym głosem, zazwyczaj zarezerwowanym na podryw. Na poziomie świadomym Leopold nigdy nie zamierzał startować do żadnego elfa czy elfki, no bo prośba - był przystojny, nawet piękny, ale jak na ludzkie standardy. Obok uszatków wyglądał co najwyżej jak ubogi krewny. Znał swoje limity. Ale wiedza jedno, a podświadomość swoje. - Słyszałem, że może mi pan... Że możesz mi pomóc. - Powiedział. A po chwili dodał jeszcze miękko, jakby na wypróbowanie tego słowa: - Lucjuszu.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyWto Wrz 07, 2021 5:20 pm

Tak po prawdzie, to elf nie był w najlepszej kondycji fizycznej czy psychicznej. Ślęczał na swoimi badaniami od dobrych kilku tygodni rzadko kiedy korzystając z dobrodziejstw wygodnego mieszkania zagwarantowanego mu przez wojsko. Nieczęsto opuszczał swój przybytek badawczy, dlatego tak dobrze znał Marlenę, która nie raz mu przyniosła własnoręcznie przyrządzony obiad czy placek. Ze słońcem również się ostatnio nie lubił i przez ogrom tych wszystkich niesprzyjających czynników mógł wyglądać co najwyżej mizernie. Kiepski stan elfa jednak w żadnym wypadku nie miał startu do wymizerniałych ludzkich kolegów, którzy faktycznie reprezentowali sobą obraz nędzy i rozpaczy, a panie sprzątające przyprawiali o niekończące się mikrozawały.
- Wydaje mi się, że pani Marlena źle Cię skierowała. – utkwił zmęczone spojrzenie w mężczyźnie, bo jakby nie patrzeć to do chłopca było mu już zdecydowanie za daleko. - Czasem się to zdarza, że nieopatrznie zrozumie istotę moich... – słowo eksperymentów w kontekście ludzkich obiektów badawczych niekoniecznie chciało mu tak gładko przejść przez gardło. - Badań. Będąc całkowicie szczerym... – znów się zawahał, ale głównie po to, by zebrać myśli i skupić się na tym co miał powiedzieć i złapać, póki mu jeszcze nie uciekło. - Nie zajmuję się niczym pomocnym… Jeszcze. – westchnął smutno i ze zrezygnowaniem. I choć bardzo chciałby móc wykrzyczeć wreszcie „eureka!”, to wciąż pozostawał daleko w tyle. W pewnym momencie dotarł do nieprzekraczalnej ściany, której ni to nie dało się obejść, przeskoczyć, podkopać czy wysadzić granatnikiem. Jeszcze będąc w Planie Elfów inni badacze ostrzegali go, że porywa się z widłami na słońce, ale nie bardzo chciał w to uwierzyć, a tym bardziej zaprzestać swoich działań tylko dlatego, że ktoś uważał to za nierealne. Teraz, siedząc pośrodku ciemności (no dobra, w świetle chujowych jarzeniówek), czuł ogarniającą go beznadzieję i wielką potrzebę położenia się spać albo znalezienia jakiegoś miłego chłopca na jedną noc… W tej jednej chwili zapomniał o istnieniu Mazura, rozmarzył się w swojej wizji, rozpłynął w subtelnym uśmiechu zadowolenia. Dopiero po chwili zmitygował się, strzelił mentalnie po pysku, wygładził nienagannie spływającą białą szatę i ponownie przyjrzał się mężczyźnie.
- Może powiedz mi w czym potrzebujesz pomocy? Istnieje szansa, że będę wiedział do kogo Cię skierować, chociaż nie znam tutaj za wiele osób i obawiam się, że mogę być mało pomocny, przepraszam. – wsunął dłoń na kark trąc go z zakłopotania. Ledwie widocznie, choć trudno by na śnieżnobiałej cerze nie było widać minimalnych wykwitów różu, pojawiły się rumieńce zawstydzenia, a Lu przypieczętował to wyjątkowo miłym, uprzejmym uśmiechem.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyWto Wrz 07, 2021 11:03 pm

Wpatrywał się w elfa zachłannie i z wytężoną uwagą, zupełnie jakby próbował wyryć w swoich zwojach mózgowych całe to piękno, które miał przed sobą. Te wszystkie idealne, nierealnie wręcz doskonałe linie twarzy. Zagłębienie szyi, które momentalnie miał ochotę najpierw ucałować, a zaraz potem mocno ugryźć. Na linię szczęki, tak piękną, a jednocześnie stuprocentowo męską. Na wygięcie warg. Na te cudowne, cudowne policzki, które po dłuższej chwili tak zachwycająco się zaróżowiły. Gdyby miał przy sobie aparat, nie wahałby się ani sekundy, od razu zrobiłby uszatkowi zdjęcie, nawet bez zaprzątania sobie głowy pytaniem o pozwolenie. Bez brania pod uwagę, że to niekoniecznie czas i miejsce na zabawę w fotografa. Wreszcie spojrzał w lekko zmęczone oczy, którym jednak owo zmęczenie nie odbierało ani odrobiny piękna. Patrzył na lśniące srebrem tęczówki i odpłynął zupełnie. Do tego stopnia, że sens usłyszanych słów dotarł do niego dopiero po chwili.
Leopold zmrużył na moment oczy, a potem bezczelnie przysiadł na skraju biurka, tuż przed naukowcem. Z wciąż skrzyżowanymi ramionami pochylił się nieco do przodu. Trochę bardziej, niż początkowo zamierzał. Elf działał na niego jak słońce na słoneczniki. O ile słonecznikom nagle zamarzyłoby się zapalić papierosa.
- Jestem husarzem - oznajmił pozornie bez związku. Prawą dłoń oparł na blacie biurka, lewą na własnym kolanie. - Jestem husarzem, który z jakiegoś powodu posiada niemal wyłącznie moce sprzężone z innym husarzem. I tak się składa, że tych dwóch husarzy jest obecnie w nienajlepszych stosunkach. Co, jak można łatwo się domyślić, sprawia, że jako żołnierz jestem kompletnie bezużyteczny. - Palce lewej dłoni zacisnęły się w pięść podczas tej przemowy. Królestwo za możliwość odpalenia szluga, pomyślał Leopold tęsknie. - Musisz. Mi. Pomóc - zażądał dobitnie i pochylił się w stronę elfa jeszcze bardziej. - Nie dam się wypieprzyć z Husarii tylko dlatego, że jakiś patafian nie umie się pogodzić z myślą o... Znaczy - zmitygował się. - Zrobię wszystko, żeby zostać w Husarii, rozumiesz? Wszystko. Nie ma dla mnie innego życia. I nie pierdol mi tu o tym, że nie możesz pomóc. Jesteś moją ostatnią deską ratunku.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 1:47 pm

Elf szybko zaczął wertować całą bibliotekę swojego umysłu w poszukiwaniu odpowiedniego specjalisty, który faktycznie mógłby być użyteczny dla Leopolda. Ubogość jego wiedzy sprawiała, że nie musiał wertować tysiąca kartek niekończącej się książki telefonicznej, a jedynie drobnego, wyimaginowanego skorowidzu, który w tej chwili zwizualizował się w jego głowie. Skrupulatnie pochylał się nad każdym znanym nazwiskiem i odrzucał te, które wydawały mu się nieistotne i dopiero, gdy wyczuł niebezpiecznie blisko siebie obecność mężczyzny wyrwał się z zamyślenia. Brutalnie wytrącony z równowagi spojrzał w popłochu na Mazura w taki sposób, jakby ten był co najmniej zjawią z innego wymiaru. Momentalnie poczuł potrzebę ucieczki, a tym samym zapewnienia sobie większego dystansu. Energicznie odepchnął się nogami, by pojechać swoim krzesłem na kółkach najdalej jak to możliwe, ale stojąca za jego plecami ściana nieco uniemożliwiła genialny plan. Łupnął z impetem o surowy beton, co wbiło go jeszcze mocniej w siedzenie.
I zapadła taka niezręczna cisza, po jego jakże brawurowej ucieczce donikąd.
- W co ja się wpakowałem… – wymknęło mu się po elficku. Spłoszony spojrzał momentalnie na Leopolda jakby ten miał prawo to zrozumieć i zaraz poczuł się nieopisanie zawstydzony swoją nieuprzejmością.
- Najmocniej przepraszam, nie chciałem być niegrzeczny. – gdyby mógł, to stuliłby po sobie uszy, jak skarcony pies, nawet jeżeli Mazur nie poczuł się w jakikolwiek sposób obrażony, to Lu i tak uważał, że zdecydowanie przesadził. Generalnie coraz bardziej do niego docierał absurd własnego zachowania, które mogło być spowodowane jednym, a może dwoma?, szczególnym czynnikiem. Naprawdę nie pamiętał kiedy ostatni raz wyszedł do ludzi i to tak po prostu, a nie przespać się w swoim mieszkaniu, czy ukradkiem przekraść się na wojskową stołówkę, by czym prędzej zwinąć wałówkę i wrócić do swojej nory. Naprawdę zaczynał dziczeć w obliczu jakichkolwiek nowych kontaktów międzyludzkich i dopiero teraz zaczął odczuwać ogromną potrzebę natychmiastowej zmiany.
- Dobrze, po kolei… – wziął jeden głębszy oddech i zastanowił się nad przekazanymi informacjami. – Najlepszym wyjściem byłoby przedyskutować wasze sprawy wspólnie albo udać się z partnerem do wojskowego terapeuty. Wydaje mi się, że nawet znam jednego godnego polecenia. – zmrużył delikatnie oczy usiłując odszukać nazwisko psychologa, którego miał już przed oczami, ale jednak wciąż nie mógł nazwać widzianego obrazu. Być może dla każdego innego nie byłoby to tak oczywiste, ale Lucjusz był gejem i wcale nie widział niczego niezwykłego w tym, że dwóch husarzy mogło łączyć cokolwiek więcej poza braterską przyjaźnią. I jakoś tak z góry założył, że Leopold opowiada o swoim życiowym partnerze, a nie o jakimś dzbanie.
- Będąc z tobą całkowicie szczerym, to w tej chwili realnie nie jestem w stanie Ci pomóc. Moje badania… nie idą tak jakbym tego sobie życzył. Być może gdybym mógł to przetestować na realnym użytkowniku, ale nie… To mogłoby być niebezpieczne, kwestie BHP, zasady, regulamin, ale też nie mam gwarancji, że moje założenia się dobre. No właśnie, a jeżeli znowu o czymś zapomniałem? – elf jak to miał w zwyczaju zatracił się we własnym monologu skierowanym właściwie bardziej do siebie samego niż do Leopolda, który praktycznie dla niego nie istniał w tej chwili, ponieważ ponownie zaczął rozmyślać o wszelkich możliwościach i aspektach swoich badań.
- Przepraszam, znowu się zapomniałem. – zamrugał oczami czując napływającą kolejną falę zażenowania. – Czy moglibyśmy udać się na kolację? – dramatycznie potrzebował coś zjeść, cokolwiek, choćby miały to być najgorsze resztki z wojskowej kantyny. – Albo obiad, właściwie nie mam pojęcia co o tej porze powinno się zjeść, ale stołówka powinna być otwarta, a ja nie jestem w stanie już myśleć. Jeżeli miałby to być dla Ciebie kłopot, to mogę zaproponować spotkanie… za dwa dni jak doprowadzę się do lepszego stanu? Czuję się wyjątkowo niekompetentny, by teraz rozmawiać o swoich badaniach w tym stanie. – podniósł się wreszcie z krzesła, delikatnie przeciągnął się i zsunął z ramion laboratoryjny biały fartuch, który wygładził i odwiesił na oparcie krzesła. Pod okryciem wierzchnim kryła się, a jakże, nieskazitelna, skrojona na miarę elficka szata w kolorze białym z srebrnymi zdobieniami.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 4:34 pm

Z lekkim opóźnieniem zdał sobie sprawę z tego, że chyba lekko naruszył przestrzeń osobistą naukowca. Uświadomiło go dopiero zderzenie się elfa ze ścianą.
Możesz uciekać, ale nie możesz się schować, pomyślał zachłannie, a w granatowych oczach pojawił się drapieżny błysk. Leopold przygryzł wargę, czując nieodpartą chęć, by przyprzeć Lúthona do ściany jeszcze bardziej. Ledwo się powstrzymał. Bliskość elfa i jego nagły atak paniki miały na niego taki wpływ, jak ranna zwierzyna na łowcę. I jeszcze te wszystkie drobne niuanse! Te przeprosiny, to jakby skulenie się w sobie. Doprawdy, elf nie mógłby zachowywać się jeszcze bardziej kusząco. Wszystkie jego gesty i mowa ciała trącały w Leopoldzie sadystyczną nutę jego natury.
Zamknął oczy i w myślach wypowiedział mantrę uspokajającą. Wdech, wydech.
Kiedy ponownie spojrzał na uszatka, wcale nie czuł się spokojniejszy.
- Nie będę chodził do żadnego terapeuty - oznajmił z lekką pogardą. - A już na pewno nie z tym bucem. Nawet nie nazywaj go moim partnerem. Partner nie wbiłby ci metaforycznego noża w plecy.
Och, gdybyż tylko Leo wiedział, co sobie Lú uroił w tej ślicznej główce. Elżunia jego facetem! Toż to był najbardziej niedorzeczny pomysł świata. Elżunia był jak brat. Totalnie aseksualny - choć złośliwi twierdziliby, że tak pedalskiej relacji nie widzieli nawet u prawdziwej pary gejów.
Mazur uchwycił się tego jednego, nieopatrznie użytego przez elfa zwrotu, Testowanie na realnym użytkowniku.
Przez moment mielił tę myśl w swojej mózgownicy. Przecież mówił, że zrobi wszystko, prawda? Co prawda, kiedy tu przyszedł, nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Po prawdzie, nadal nie wiedział, czym elf się tak dokładnie zajmuje. Słyszał tylko, że to coś związanego z ludzką magią. Znajomy z innego oddziału dał mu cynk. Znajomy z kolei wiedział od innego znajomego, który miał jeszcze innego znajomego... I tak dalej. Ale jedno Leopold wiedział na pewno. Jeśli te całe testy, na czymkolwiek by się nie opierały, mogły przywrócić go do czynnej służby, to nie będzie się wahał ani chwili.
Z tym, że jednak się zawahał.
Najpierw rozproszyła go myśl o udaniu się z uszatkiem na kolację. Zamrugał kilka razy, jakby niedowierzając propozycji. A potem mężczyzna wstał. Leo odwzorował tę czynność. I nagle się okazało, że Leopold musi zadzierać głowę do góry, by spojrzeć Lúthonowi w oczy.
Ożesz ty kurwa, jaki wielki, pomyślał natychmiast.
- Ożesz ty kurwa, jaki wielki - wymknęło mu się zaraz mimowolnie, zanim zdążył się ugryźć w język. Potrząsnął lekko głową i zaśmiał się miękko, jakby z własnych myśli. - Czym was w tym elfowie karmią, że tacy wielcy rośniecie? - zapytał po krótkiej przerwie, przeczesując prawą ręką włosy. - Zresztą, nieważne. Mówiłeś coś o testowaniu na realnym użytkowniku - przypomniał elfowi husarz. Podszedł do niego bliżej, teraz już totalnie i zamierzenie naruszając uszatkową strefę komfortu. Szkoda, że mężczyzna był tak wysoki. Patrzenie na niego z dołu częściowo rujnowało efekt, jaki Leopold zamierzał osiągnąć. No trudno. - No więc masz ochotnika.
Leo uśmiechnął się. Lewy kącik ust drgnął nieznacznie.
- A co do posiłku, to chyba znam lepsze miejsce niż miejscowa stołówka.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 5:58 pm

Nie jemu było wnikać w zawiłość relacji z jego partnerem, a także sposobu w jakim o nim opowiadał. Niemniej jednak czuł ukłucie niezrozumienia, choćby z tego względu, że zbyt długo czas przebywał ponownie wśród samych elfów, by teraz móc zrozumieć ludzką naturę. Była ona zdecydowanie dziwna nie absurdalna, ale starał się jak mógł, tym samym nie wyciągając więcej pochopnych wniosków niż jeden na każdą sytuację.
- Terapia jest tylko jedną z wielu możliwości. Nie znając realnego źródła problemu trudno znaleźć idealne rozwiązanie, dlatego zaproponowałem poszukanie odpowiedniego specjalisty.. - miał nadzieję, że temat został zamknięty. Nie czuł się ani kompetentny, ani upoważniony do głębszego wnikania w prywatne życie Leopolda, który i tak uchylił znacznie więcej niż tak krótkie spotkanie mogłoby tego wymagać.
Przyglądał się dziwnie milczącemu mężczyźnie dłuższą chwilę. Na początku obawiał się, że tak jak wielu innych ludzi może się czuć przytłoczony jego wzrostem i wysokością, bo chociaż uszatek był wysoki jak drzewo, to wcale wielki nie był. Tak po prawdzie bliżej mu było do strzelistości gotyckich katedr niż romańskich krągłości. Nie można mu było odmówić dobrej budowy, odpowiednich mięśni, ale bądź co bądź uchodził za raczej smukłego mężczyznę o posturze długiego modela. Tak, niejeden agent zdążył go zaczepić na ulicy, gdy przypadkiem postanowił wypełznąć na powierzchnię ziemi i przespacerować się w odwiedziny do siostry. Już prawie odetchnął z ulgą, że Leopold jako jedyny nie wydał z siebie okrzyku zdziwienia, przerażenia czy nie cofnął się na sam widok… Prawie.
Załopotanie ponownie pojawiło się na twarzy uszatka równie szybko, jak Leo palnął tę głupotę. Jakoś tak już z nawyku automatycznie przygarbił się, czując, że może dzięki temu nie będzie aż tak bardzo przytłaczał swojego towarzysza.
- Mam nadzieję, że Cię to nie krępuje. – chociaż to on był totalnie skrępowany i ponownie zestresowany, że może kogoś wprowadzać w nieprzyjemny nastrój. Dopiero gdy mężczyzna ponownie zachwiał jego wewnętrzną równowagą drastycznie skracając dystans i najwyraźniej nic sobie nie robiąc z cudzej strefy komfortu, gdy z absurdalnego bliska spoglądał z dołu w jego oczy. I to był chyba pierwszy raz, gdy Lu poczuł się zdominowany przez kogoś, kto nie górował nad nim wzrostem. Nawet nie zauważył jak jego ciało mimowolnie się wyprostowało, jak przybrał naturalną dla elfów wyprostowaną postawę i jeszcze bardziej zwiększył dystans między ich spojrzeniem, ale tak naprawdę czuł jakby nic się nie zmieniło.
- Wolałbym byś najpierw posłuchał o moich badaniach nim podejmiesz decyzję... – uniósł brwi w uprzejmym zdziwieniu, ale zarazem w jakimś takim przekornym podziwie? Leopold nie wyglądał na kogoś szalonego, chociaż decydowanie się na coś w ciemno nieco na to wskazywało. - Miejsce jest drugorzędne. Naprawdę potrzebuję coś zjeść. W takim razie, proszę prowadź. – jak prawdziwy dżentelmen wskazał dłonią na drzwi. Panie przodem. A tak serio, to po prostu nie wiedział gdzie ma iść.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 6:28 pm

No i znowu to robił. Ten cholerny uszatek zdawał się tak czysty, tak n i e w i n n y, że w Leopoldzie aż zawrzało, kiedy Lú się skulił po jego uwadze. Ponownie zwalczył w sobie chęć pchnięcia mężczyzny na ścianę, chęć zostawienia na tej jego idealnej, mlecznej skórze śladów własnych zębów.
- Absolutnie mi to nie przeszkadza - niemal wymruczał z dziwnym zadowoleniem. I zaraz się skarcił w myślach. Jesteś tu, żeby ci pomógł. Nie żeby go pieprzyć, napomniał się surowo, a na jego twarz wypłynął uprzejmy uśmiech.
- Masz rację - przytaknął po chwili, patrząc na prostującego się elfa z aprobatą. O tak, nie masz czego się wstydzić. Powinieneś być dumny z siebie, a nie się kulić, pomyślał. Ale na głos tego już nie powiedział. Jeszcze by się uszatek znowu zawstydził (jakoś cholernie łatwo o to było), a wtedy Leopold już nie ręczyłby za siebie. - Chętnie posłucham, czym dokładnie się zajmujesz. Ale o ile twoje działania nie zakładają ucinania kończyn czy innego kalectwa, to zdania raczej nie zmienię - obwieścił i wyszli razem z laboratorium.


* * *


"Małgosia" była małą, przytulną knajpką znajdującą się nieopodal placówki badawczej Lúthona. Trudno było tam trafić przypadkiem, bo trzeba było się nieźle naścierać przy trafianiu w odpowiednie zakręty w odpowiednich uliczkach. Nie przeszkadzało to jednak absolutnie w tym, by jadłodajnia miała wielu stałych klientów. Właścicielka - wcale nie Małgosia, a Danusia; tytułowe imię należało do babci pani Danusi, założycielki tego bezcennego przybytku - na brak przychodów nie narzekała. Największe tłumy przychodziły tu w porze obiadowej, bo jedzenie było pyszne, zupełnie jak u mamy albo babci, a nie kosztowało wiele. Teraz jednak, późnym wieczorem, przy kontuarze siedział jedynie ubrany w prochowiec pan w podeszłym wieku. Dopijał czarną kawę i z zainteresowaniem czytał gazetę.
- A więc, Lú - przerwał milczenie, kiedy siadali przy zaścielonym ceratą w kratkę stoliku. Przez te parę minut drogi nie zamienili ani słowa. Leo z premedytacją nie poruszał żadnego tematu, ciekaw, czy taka cisza komunikacyjna będzie miała jakiś wpływ na elfa. I jeśli tak, to jaki. - To czym konkretnie się zajmujesz? Nie ukrywam, że interesuje mnie sposób poszerzenia mocy. Używania magii bez konieczności zdawania się na nietolerancyjnego gamonia, który widział trochę za dużo - wyjaśniał Leo, w tym samym czasie przeglądając zalaminowaną kartę dań. Niby wszystkiego już tutaj próbował, ale jakoś nie miał pomysłu na to, na co miałby ochotę.
To znaczy, w kontekście jedzenia. Bo w innym kontekście to miał całkiem niezłe rozeznanie, na co miałby ochotę.
- Przy okazji, polecam pierogi ze szpinakiem, robią je tu naprawdę pycha - uśmiechnął się do elfa.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 8:16 pm

Ciągnąca się za nimi cisza była uspokajająca. Jeszcze bardziej kojące było podążanie wyznaczonym przez mężczyznę szlakiem, jakby szedł po pozostawionych okruszkach, bezwiednie wprost do celu. Odcięcie się od przeplatających z prędkością światła myśli było wyzwalające. W momencie przekraczania progu laboratorium postawił granicę, odciął wszystkie kotłujące się myśli tam daleko pod ziemią i ruszył w stronę światła… dobra, trochę się przeliczył, gdy wyszedł na powierzchnię, a jedyne światło jakie faktycznie go przywitało, to było to sączące się z ulicznych latarni. Iście poetycko. Zatrzymał się na chwilę, kontemplując otaczającą go rzeczywistość. To było przyjemne uczucie i sam nie wiedział dlaczego właściwie przy Leopoldzie potrafi tak po prostu przestawić się na ten cichy, spokojny tok, pozwalając sobie po prostu dryfować.
Cisza była najprzyjemniejszą częścią całej podróży i wcale mu nie przeszkadzało. Zasadniczo do tej pory również mu towarzyszyła, gdy siedział sam zamknięty w czterech ścianach z własnymi myślami i analizą danych, ale był to inny rodzaj ciszy. Nie dało się tego porównać.
- Zaraz, są ważniejsze rzeczy. – uciszył go ruchem dłoni, by móc skupić się na analizowaniu karty dań. Początkowo nawet zastanawiał się co byłoby najlepszą opcją, ale koniec końców stwierdził, że nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. - Nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłem… albo spałem, albo... – podniósł się gwałtowanie, zabrał ze sobą karty, niemal w wyjątkowo nieuprzejmy sposób wyrwał kartę Leopoldowi (tak naprawdę po prostu ją wziął, ale no był elfem, więc było to wysoce niekulturalne!) i ruszył do pani Danusi, zwanej przez niektórych Małgosią. Przeprosił za nagabywanie o tak późnej porze i jego pośpiech, wytłumaczył się, że naprawdę jest bardzo głody i za to również przeprosił. Zamówił kilka rzeczy, chyba kompot i wrócił do stolika, mając nadzieję, że pani Danusia naprawdę weźmie do serca jego prośbę i zrealizuje jego zamówienie najszybciej jak to możliwe.
- Pozwoliłem sobie zamówić. – powiedział przepraszającym tonem, gdy ponownie usiadł naprzeciwko mężczyzny. - Wziąłem różne rzeczy, pani Danusia była bardzo pomocna i mam nadzieję, że trafię w twój gust. – widać było, że dopiero z niego zeszło i wydawał się wyjątkowo przejęty tą krótką akcją dominacji nad sytuacją. Uszatek nie był najlepszym liderem, a już z pewnością nie osobą decyzyjną, dlatego chwilę mu zajęło nim odtajał i mógł wrócić do oczekiwania na upragnione jedzenie.
- Miałem nadzieję, że będziemy mogli o tym porozmawiać jak wrócimy do mnie? Zasadniczo powinna obowiązywać mnie tajemnica i podejrzewam, że nie powinienem mówić o swoich badaniach w miejscach publicznych. – czuł się zmieszany całą tą sytuacją. Z jednej strony obiecał, że mu wszystko opowie, ale z drugiej jasno zaznaczył, że musi najpierw zjeść. Nie powiedział jednak, że musi zjeść i WRÓCIĆ do bazy. Tak, to mogło wprowadzać w błąd i rzecz jasna zaczął obwiniać siebie, bo przecież powinien wyrażać się jasno. Westchnął cierpiętniczo nad własnym losem i nieogarnięciem.
Obiecał. Przecież nie mógł teraz złamać danego słowa, prawda? Nie mógł. Nachylił się w stronę Leopolda, trochę w tym śmiesznym konspiracyjnym stylu, ale niech już będzie!
- Jestem niemal pewny, że mogę przywrócić ludzką magię. A raczej sprawić, by magia ponownie działa w ludzkich runach i sygilach. Choć na razie nie potrafię ich uaktywnić bez mojego elfickiego wsparcia. Dlatego potrzebuję… ludzkiego… asystenta. – ujął to najładniej jak potrafił. - O szczegółach możemy porozmawiać u mnie, nie tutaj. – uciął momentalnie, dając jasno do zrozumienia, że nie ugnie się pod naporem tych nieskończenie niebieskich tęczówek.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptySro Wrz 08, 2021 9:20 pm

Cisza potrafi być nieznośna. Niektórzy ludzie (i elfy) nie potrafią wspólnie milczeć, próbują za wszelką cenę wypełnić tę cichą przestrzeń bezmyślnym słowotokiem i bezużytecznymi pytaniami, żeby tylko jakoś przerwać ten niezręczny dla nich moment. Leo był ciekaw, czy Lú jest jednym z nich. Nie był. Po wyjściu w noc jakby się wyciszył, uspokoił, zatopił we własnych myślach. Napięcie w jego twarzy zniknęło całkowicie i husarz ukradkiem przyglądał się elfowi, chłonąc widok, jaki ten sobą reprezentował. Leopold zawsze był zdania, że noc to najlepsza pora dnia, bo ukrywa to, co brzydkie za ciemnym woalem, a w tajemniczy sposób podkreśla to, co piękne. I tak też było tym razem. Naukowiec wyglądał jakby był z innego świata. Cały w bieli, cały w wewnętrznym blasku.
No, w sumie to był z innego świata. A raczej Planu.
Leopold z lekkim rozbawieniem łaskawie pozwolił się uciszyć uszatkowi. Oparł policzek na lewej ręce i przyglądał się, jak ten skrupulatnie przegląda listę potraw. Na wzmiankę o tym, że nie pamięta, kiedy ostatnio, lewa brew husarza powędrowała do góry. ...ruchałem?, miał koszmarną ochotę dopowiedzieć na głos. Mocno przygryzł wargę, jakby napominając samego siebie. Bądź grzeczny.
Ale, cholera, bycie grzecznym przy tym elfie było strasznie trudne, sam się ciągle podkładał.
- Zdecydowanie trafiasz w mój gust - mruknął Leopold bardziej do siebie niż do rozmówcy. - No nic, zobaczymy, jak się spisałeś z wyborem jedzenia. Ale pamiętaj, że jeśli się zawiodę, to drugiej randki nie będzie - zażartował, uważnie przy tym wpatrując się w tę przystojną twarz przed sobą. Na wzmiankę o powrocie do elfa brew Leopolda znów podjechała wyżej.
No i jak, jak on miał być grzeczny w takich warunkach?
Leo pochylił się nad stolikiem w równie konspiracyjnym geście, co uszatek.
- No i widzisz, tu mnie masz. "Niemal pewny" to opcja milion razy lepsza niż to, co mi inni specjaliści proponowali - odparł półgłosem. Czy specjalnie mówił niższym tonem, bardziej miękkim? No kurwa, że tak. - Mogę być twoim czymkolwiek, nawet i asystentem. Zwłaszcza, że tak ładnie mnie do siebie zapraszasz.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 8:52 am


To nie tak, że uszatek nie potrafił wyłapywać pewnych sugestii, ponieważ był głupi, on zwyczajnie był zbyt niewinnym i słodkim stworzonkiem, które za długo przebywało pośród swoich pobratymców. A Ci rozmawiając nie tworzyli zawoalowanych kontaktów, dziesiątego dna i metafor, których biedny elfi mózg nie był w stanie pojąć. Potrzebował trochę więcej czasu, by móc z powrotem wrócić na odpowiednie tory i choćby w minimalnym stopniu rozumieć dlaczego Leopold ciągle uśmiecha się w ten specyficzny sposób na każdą jego wypowiedź. I gdyby nie wciąż przypominająca o sobie wzmianka o partnerze, być może Lucjusz o wiele łatwiej i chętniej pozwoliłby się uwieść tym niewybrednym tekstom, tym tęsknym spojrzeniom czy szelmowskiego uśmiechowi. Niestety, za każdym razem, gdy tylko choćby spróbował spojrzeć na mężczyznę przez pryzmat pociągającego osobnika, a nie kolegi po fachu w głowie zapalała mu się czerwona, ostrzegawcza lampka. Był elfem i to powinno wszystko tłumaczyć w tej materii, gdy wyjątkowo przystojny ZAJĘTY mężczyzna do niego uderza, Lú musi pozostać niewzruszony.
- Ja… hmmm… tak. – bardzo, ale to bardzo nie wiedział jak taktownie powinien wyjść z tego z twarzą, ale w rezultacie wyszło jak zawsze, czyli wyjątkowo mocno się zmieszał, gdy tylko padło słowo „randka” i elf niemal dostał mikrozawału. Nie przywykł do takiego rodzaju żartów, a tym bardziej nie wiedział jak powinien się z tym obejść. W przeciwieństwie do Leopolda takie rzeczy traktował wyjątkowo poważnie i zobowiązująco, dlatego czułby się naprawdę niekomfortowo, gdyby faktycznie jedzenie byłoby dobre, a tym samym mogłoby dojść do rzeczonej randki, na którą uszatek nie mógł przecież pozwolić. Zdrada była najgorszą z możliwych rzeczy!
- Asystent powinien wystarczyć, Leopoldzie. – miał nadzieję nakreślić granicę odpowiednio grubą kreską, ale im bardziej się starał ją postawić, tym bardziej mężczyzna usiłował ją przekroczyć. – Myślę, że tylko w takiej formie dowództwo pozwoli Cię dopuścić do moich badań. Oczywiście nie mam zamiaru narażać Cię na żadne niebezpieczeństwo, ale niestety nie jestem w stanie stwierdzić jak mogą pójść testy. – odetchnął zrezygnowany, bo jakoś nie widział możliwości, by to realnie wypaliło. Obecnie przechodził kryzys wiary w swoje możliwości, obliczenia i talent, a zadziwiająco duże pokłady wiary i nadziei jakie pokładał w nim Leo wcale nie były pomocne. Jedyne co odczuwał bardziej, to była presja.
- Smacznego! – pani Danusia wiedziała jak przerwać ciąg czarnych myśli zasnuwających umysł elfa. Najpierw przyniosła po pustym talerzu stawiając je przed mężczyznami wraz ze sztućcami. Następnie zaczęła donosić różne potrawy – kotlety z ziemniaczkami, gołąbki, jakieś fikuśne surówki, naleśniki i wspomniane pierogi ze szpinakiem. Wszystkiego dopełniły dwie szklanki i dzbanek z kompotem.
- Smacznego. – humor elfa diametralnie się zmienił, gdy tylko zobaczył jedzenie. Spoglądał na nie z narastającym apetytem albo wbrew pierwszemu wrażeniu nie rzucił się na wszystko jak wygłodniałe zwierzę. Spokojnie ponakładał sobie wszystkiego po trochu i jak wymagała tego etykieta rozpoczął elegancką konsumpcję dopiero w momencie, w którym Leo również miał nałożony na talerzu posiłek.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 9:48 am

Miał szaloną ochotę się roześmiać. Świetnie się bawił patrząc na konsternację elfa. Na to, jak na pięknych policzkach znów wykwita delikatny rumieniec. Obserwował uważnie każdy najmniejszy gest rozmócy, jakby chcąc go sobie utrwalić w pamięci.
Co też, po prawdzie, robił.
Bo sprawa z Leopoldem miała się tak, że podczas gdy inni na polu walki wznosili modły albo wzywali na pomoc ciepłe wspomnienia, pełne słońca, radosnych chwil spędzonych z rodziną czy innych tego typu dupereli, Leo przywoływał w pamięci zupełnie inne rzeczy.
Rzeczy, które przyprawiłyby elfa już nie o mikrozawał, ale o prawdziwy atak serca.
Piękne ciała kochanek i kochanków w kuszących pozach. Smak ich skóry, najpierw neutralny, a później lekko słonawy. Mieszające się ze sobą wonie przeróżnych perfum, a czasem też tylko zapach zwykłego, szarego mydła. Wachlarz włosów rozlewający się to na poduszce, to na jego własnym ciele. I gorąca, niczym nieskrępowana przyjemność.
Leo zapamiętywał. Już podjął decyzję i fakt, że miał być w tym wszystkim profesjonalny, spuścił w mentalnym kiblu. Nie pierwszy zresztą raz, pewnie też nieostatni. Nie umknęło mu też, że uszatek nawet słowem się nie zająknął o tym całym "pójściu do niego". Leopold zrobił sobie myślową notatkę na ten temat. A stało w niej jak byk: powrócić do tej kwestii w najbardziej krępujący dla elfa sposób.
Będziesz mój, zadecydował, kiedy tak patrzył w oczy o kolorze burzy.
- Mmmhmmm - potwierdził tylko mruczeniem cały ten wywód uszatka o dowództwie, asystenturze i innych pierdołach. Niebezpieczeństwo? Toż to było drugie imię Leopolda. Husarz od zawsze, od najmłodszych lat brał z życia tylko to, co chciał. I wcale nie był przy tym lekkomyślny czy bezrozumny. Najzwyczajniej w świecie przyjmował do wiadomości fakt, że mogą się pojawić konsekwencje. I się tych konsekwencji nie bał. Będzie co ma być. Jeśli przyjdzie mu kiedyś cierpieć albo umrzeć, to przynajmniej nie będzie miał sobie do zarzucenia, że stchórzył. Nie będzie żałował, że czegoś nie zrobił.
Na panią Danusię nie zwrócił większej uwagi, jakoś nie miał szczególnego apetytu. Nałożył sobie na talerz kilka pierogów, ale ich, jeszcze, nie ruszył. Całą jego uwagę zaprzątał Lú.
Jak to było możliwe, że na eleganckim obliczu elfa malowało się tyle emocji?
Na przykład teraz. Całe to zagubienie i konsternacja totalnie zniknęły, zastąpione przez zadowolenie. I to z tak prostej rzeczy, jaką był posiłek. Uszatek musiał być naprawdę wygłodzony. Leo pomyślał, że to dobrze świadczy o całym przedsięwzięciu - skoro miał się oddać na testy... Nie no, przecież to tylko eufemizm; Leo zamierzał nazywać rzeczy po imieniu. Skoro miał się poddać eksperymentom magicznym, to takie poświęcenie ze strony głowy całego projektu było bardzo obiecujące. Husarz uśmiechnął się kącikiem ust.
- Smacznego - przytaknął po dłuższej chwili, ale nadal jedzenia nie ruszył. Ponownie oparł policzek na dłoni i kontynuował wpatrywanie się w elfa. - To mówisz, że kiedy możemy zacząć? - zapytał z autentycznym zaciekawieniem.






Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 10:43 am

Jedzenie panie Danusi, tak jak zapowiedział mu towarzysz, faktycznie było bardzo smaczne i zdecydowanie zadowalało elfickie podniebienie. Nie od dziś było wiadome, że uszatki wprost zakochały się w polskiej kuchni, jakoby ta serwowała najlepsze rarytasy jakie widziano na całej kuli ziemskiej. Dla nich po części tak właśnie było. Dla samego Lu zapewne też, zwłaszcza gdy naprawdę nie potrafił sobie przypomnieć kiedy ostatnio jadł i co tak naprawdę serwowano w kantynie. Z wielką przyjemnością pałaszował kolejne propozycje, jakoś nieszczególnie i wyjątkowo jak na przedstawiciela swojego gatunku, zwracał uwagę na Leopolda, który nawet zadał mu pytanie. Niestety Lucjusz zamknął się w innym świecie, skupiając się na zaspokojeniu jednej z najważniejszych ludzkich potrzeb jakim był głód. Nawet elfy nie potrafiły za dobrze funkcjonować bez jedzenia.
- Dziękuję za posiłek, był naprawdę smaczny. – uśmiechnął się uprzejmie do pani Danusi, gdy odniósł po sobie talerz aż do samej lady, nawet jeśli nie musiał tego robić. Następnie wrócił do swojego towarzysza i jego również zamierzał uraczyć uprzejmościami. – Miałeś rację, gotują tutaj naprawdę dobrze, dziękuję. – jak się okazało, nie tylko właścicielka jadłodajni miała ten przywilej, by być obdarowaną przyjemnym uśmiechem, jednak ten zaprezentowany mężczyźnie był zdecydowanie bardziej intymny i prywatny, niż dystyngowane wyciągnięcie warg w uprzejmym podziękowaniu.
- Dzisiaj porozmawiamy, ale zacząć możemy dopiero pojutrze? Tak. Myślę, że do tego czasu wrócę do formy. Muszę się wyspać i odpocząć. Nie mogę Cię dotknąć, póki nie wrócę do formy. – za szybko chciał to wszystko powiedzieć i zamiast użyć odpowiedniego słowa, wpadło to, które było najbliższe kalce z elfickiego. I tym sposobem ponownie władował się na minę.
Znaczy… nim będziemy mogli rozpocząć współpracę. Wybacz, dawno nie używałem polskiego… – tym razem Leopold miał arcymistrzowską pożywkę, taki Crème de la Crème, prawdziwą wisienkę na torcie z wyjątkowo zakłopotanego uszatka, który nie tylko użył wyjątkowo sugestywnego słowa, jak i formy w jakiej zaprezentował swoje badawcze plany, ale niedługo po tym oblał się rumieńcem z prawdziwego zdarzenia. Wykwit czerwieni na porcelanowej cerze mógł wyglądać albo komicznie i wręcz teatralnie przez wzgląd na tak duży i jaskrawy kontrast między tymi dwoma, skrajnie różnymi kolorami, albo jak zapewne wolał Mazur, po prostu uroczo i odpowiednio zachęcająco, by dalej dźgać biednego elfa.
Uszatek niemal namacalnie czuł jak pali mu się skóra ze wstydu i nie tylko ze względu na nieopatrznie dobrane słowo, ale w jednej sekundzie cały jego profesjonalizm trafił szlag. Zamiast reprezentować sobą jakikolwiek poziom spadł na łeb na szyję, a wręcz na zbity pysk, gdzieś na samo dno. Zażenowanie osiągnęło szczyt, dlatego uniósł głowę nieco do góry i zakrył oczy dłonią, mając wrażenie, że już całkowicie się skompromitował. Jedyne o czym w tej chwili marzył, to zapaść się pod ziemię i na wieki utkwić w swoim piwnicznym świecie.
- Naprawdę powinniśmy porozmawiać jak odpocznę i będę mówił z większym sensem. – wymamrotał na koniec, patrząc gdzieś w bok, gdy dłoń zsunęła się na powrót na kark.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 11:07 am

Posiłek rzeczywiście był smaczny. Ale czego innego można było się spodziewać po "Małgosi"? Leopoldowi zdarzało się tu stołować. Zwłaszcza ostatnio, kiedy nie mógł już liczyć na jedzenie wykonane przez Eligiusza. Leo miał do gotowania dwie lewe ręce, a za to wyjątkowo wybredne podniebienie. Znalezienie odpowiednich jadłodajni to był absolutny obowiązek.
- Wierz mi, cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedział na podziękowanie elfa. Na wargach mężczyzny znów zagościł ten lekko kpiący uśmieszek.
Który zaraz poszerzył się do pełnowymiarowego uśmiechu.
- W porządku. Mogę zaczekać dwa dni na twój dotyk - zamruczał nisko i pochylił się trochę w stronę elfa. Słodki Jezu w malinach, jak on się cudownie speszył własnymi słowami! Leopold patrzył z fascynacją, jak jego policzki pąsowieją. Miał straszną ochotę zrobić uszatkowi całe mnóstwo rzeczy. Och, tak. Samo wspomnienie o nich powinno przyprawić Lúthona o palpitacje serca. - Mam nadzieję, że będziesz dla mnie delikatny. Jestem dość wrażliwym obiektem testo... asystentem - dokończył z tym ironicznym uśmieszkiem.
Po tych słowach husarz przechylił się w stronę białowłosego jeszcze bardziej.
- Jak dla mnie mówisz z ogromnym sensem. - Sięgnął dłonią do twarzy elfa, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Położył dłoń na jego zaróżowionym policzku i przejechał kciukiem po skórze, zatrzymując się przy jego ustach. - Ale w porządku, możesz odpocząć. Chętnie obejmę... pierwszą wartę. Jak już będziemy u ciebie - przypomniał Lúthonowi. Bo przecież zaprosił do siebie Leopolda, prawda?
No kurwa, że tak.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 11:49 am

JEZU CZEMU.
W porządku. Mogę zaczekać dwa dni na twój dotyk. Oczywiście, że musiał się uczepić tych słów jak rzep psiego ogona. Jakby specjalnie chciał wytknąć elfowi jego niekompetencje, choć było zupełnie inaczej i Lúthon opatrznie rozumiał intencje mężczyzny. Przynajmniej na początku jego niewinna natura dawała o sobie znać, ale nie mogło to trwać w nieskończoność, gdy Leopold naprawdę mocno starał się, by elf wręcz doskonale zrozumiał czego od niego oczekuje.
A potem Mazur zrobił coś takiego co nie tylko kompletnie wytrąciło elfa z równowagi, ale kompletnie go zmroziło. Zesztywniały Lúthon z szalejącym od nadmiaru emocji sercem spoglądał przerażony na dłoń, która paliła go żywym ogniem. Nie powinno jej tam być, zdecydowanie nie powinno jej być na jego policzku. Już pal sześć relacje zawodowe, profesjonalizm czy inne spoufalanie się podczas pierwszego spotkania.
CO TA RĘKA TAM ROBIŁA?!
Jeszcze póki po prostu tam spoczywała, grzecznie po prostu dotykając miękkiej skóry, to pół biedy, ale gdy tylko kciuk rozpoczął swoją niebezpieczną wędrówkę po spalonych czerwienią terenach… to był koniec. Piekielny dreszcz przeszył całe ciało, niemal się wzdrygnął pod ogromem uczuć jakie w jednej chwili na niego spłynęły od tak banalnego i względnie niewinnego gestu.
- Co? – zamurowało go. Miał wrażenie, że Leopold nagle gada jakieś totalne bzdury, które nie mają najmniejszego sensu. – Do mnie… do mnie… Matko Bosko Częstochowsko! Do mnie do laboratorium, Leopoldzie. – zaskakująco uprzejmie ściągnął jego dłoń ze swojego policzka i nieco zbyt raptownie podniósł się z krzesła. – Ja… nie będę brał udziału w żadnej zdradzie. – ledwie przeszło mu to przez gardło, ale dłużej nie potrafił tego znieść. Granica musiała być wyznaczona i to czym prędzej, bo ani on tego nie wytrzyma, ani Leo nie przestanie zapuszczać swoich czarujących wici.
I wyszedł.
Uszedł ledwie kilka kroków, by się zorientować, że nie pamięta drogi. Być może poczucie terenu miał całkiem niezłe, ale kiedy tutaj szli po prostu pozwolił się prowadzić i nie patrzył na mijane otoczenie. Czy ten wieczór nie mógł się po prostu skończyć? Czuł nadchodzącą migrenę i kaca moralnego. A to wszystko wymieszane z totalnym zażenowaniem sobą samym. Naprawdę skończył na dnie, zwłaszcza teraz, gdy się wrócił, wszedł do środka i spojrzał ponownie na mężczyznę.
- Zareagowałem zbyt gwałtownie. Przepraszam za moje zachowanie. – czuł się jakby ponownie był w szkole i coś przeskrobał, ale wtedy był wzorowym uczniem i zawsze wiedział jak powinien się zachowywać. A teraz? Miał wrażenie, że czeka na reprymendę. – Ja… nie pamiętam drogi. Czy mógłbyś mnie odprowadzić do jednostki? – tak naprawdę nie miał problemu z proszeniem o pomoc czy przyznawaniem się do błędu, po prostu było mu przeokropnie głupio z powodu całego tego zamieszania. – Proszę..

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 12:05 pm

Lú robił absolutnie wszystko, co w jego mocy, by tylko pogłębić zafascynowanie Leopolda elfem. Husarz uprzytomnił sobie, że takie wkopywanie naukowca na miny zawstydzenia to coś absolutnie fantastycznego i dającego mu tyle satysfakcji, że trudno mu będzie się powstrzymywać. Dzięki dłoni spoczywającej na policzku uszatka mógł poczuć, jak Lú zadrżał. Och, tak. Właśnie tak, pomyślał. Tego chcę. Daj mi więcej.
Zamrugał oczami. Totalne zdziwienie i zmiana o sto osiemdziesiąt stopni.
Zmiana sytuacji była tak nagła, że Leo z tego wszystkiego aż się roześmiał. Szczerze, głośno, tym swoim zaraźliwym śmiechem. Złożył się wpół, łzy mu pociekły z oczu. I po chwili, jak gdyby nigdy nic, już znowu był spokojny, ale wesołe iskierki wciąż gościły w granatowych oczach. Z uśmiechem podszedł do kontuaru i uregulował rachunek, dziękując pani Danusi za wyśmienitą ucztę.
Skierował swoje kroki ku wyjściu, żeby dogonić uszatka, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby.
Oto stał przed nim Lúthon we własnej osobie.
Leo zadarł głowę do góry (dziwnie mu z tym było) i słuchał z zaskoczeniem, jak elf się kaja.
No komedia po prostu. Przecież to prawie taki sam absurd, jak porucznik Wiśnia kłaniający się sierżantowi, skojarzyło mu się z historią, która wydarzyła się całkiem niedawno.
Zaśmiał się cicho i skinął głową.
- Jasne, nie ma problemu. - Położył dłoń na plecach mężczyzny, między jego łopatkami, i skierował go do wyjścia na zewnątrz.
Kiedy już byli na dworze, zabrał rękę. Powoli, przesuwając ją po plecach i ramieniu Lú, kiedy obchodził go naokoło, by wreszcie stanąć przed nim. Blisko, choć nie aż tak, jak wtedy w laboratorium.
Przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy.
- A tak konkretnie to o jaką zdradę ci chodziło, hmmm? - zapytał, żywo ciekaw odpowiedzi. - Spotykasz się z kimś?

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 12:34 pm

Odrobina ulgi wstąpiła na zakłopotane oblicze elfa, gdy husarz zgodził się go odprowadzić. Nadal czuł, że cała ta sytuacja to zdecydowanie za wiele jak na jego jedne biedne elfickie serduszko, ale nie mógł tak szybko zniknąć jakby tego pragnął. A Leopold wcale nie hamował się ze swoimi podchodami, nawet po tym jak go poczuł. Mężczyzna znów mógł poczuć jak przez ciało elfa przechodzi dreszcz, jak zadrżały mu mięsnie pod subtelnym naciskiem jego nacisku i jak przeskakiwały iskierki podążając za wędrująca dłonią. To wszystko było wyjątkowo kłopotliwe, dla kogoś kto niekoniecznie był w stanie panować nad swoimi reakcjami przez zmęczenie, zaskoczenie czy… wyjątkowo długi brak tychże przyjemności.
- Ja? Nie. Skąd ten pomysł? – autentycznie zdziwił się, gdy mężczyzna go o to zapytał. Uniósł brwi w naprawdę wielkim zdziwieniu, ponieważ nie potrafił połączyć kropek i zrozumieć skąd to się właściwie wzięło.
- Mój stan cywilny nie ma znaczenia w kontekście twojego partnera. – szybko zmienił temat, bo przecież była to kwestia o wiele ważniejsza, a przede wszystkim bardziej paląca dla elfa.
- Wiem, że przechodzicie przez burzliwy okres ze swoim partnerem, ale to nie powód… do tego wszystkiego. – ah ten słodki i niewinny uszatek, któremu trudno było wymówić ten wszystkie OBSCENICZNE słowa. Zdecydowanie za długo siedział z samymi elfami, które były do bólu poprawne, dobre, eleganckie i pełne gracji. Aż ściskało w żołądku, gdy przychodziło mu do głowy cokolwiek niewłaściwego czy zbereźnego.
- Nie czuję się komfortowo z tą sytuacją. – dodał na sam koniec o wiele ciszej, jakby przepraszająco, że w ogóle ośmiela się czuć jakkolwiek źle z czymkolwiek.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 12:51 pm

Zaskoczenie odebrało mu mowę.
Takie totalne, wszechogarniające zaskoczenie, które było nawet większe, niż oburzenie czy rozbawienie spowodowane zasugerowaniem, że Leopold... i Aleszko... że oni... Że są PARĄ. Nie parą najlepszych przyjaciół, którzy się znają od czasu jak jeszcze byli zasmarkanymi kaszojadami, tylko PARĄ. Taką ten tego. Że niby razem.
LEO. I. ELIGIUSZ.
RAZEM.
Leopoldowi wyrwał się z gardła cichy śmiech, zdusił go jednak szybko. Miał wrażenie, że jeśli pozwoli sobie na śmiech, to już nigdy nie przestanie się śmiać. Bo sama myśl, że Elka miałby być jego facetem, była tak nieskończenie absurdalna, że bardziej się nie dało. To jakby powiedzieć, że hetman lubi po godzinach pracy nosić różowe stringi swojej żony.
No nie mieściło się w głowie.
- Lúúúú... - zaczął miękko, kiedy się już trochę wyciszył. Westchnął przeciągle, podprowadzając elfa kawałek dalej. Niby bliżej jednostki badawczej. Ale w efekcie stali teraz w otoczonym półmrokiem zaułku. - Gdybyś tylko wiedział, jak niedorzeczny jest ten pomysł.
Podszedł do mężczyzny bliżej. Zdecydowanie za blisko. Ale nie przystanął. Jeszcze bliżej. Pokierował ich tak, że Lúthon nie miał innego wyjścia, jak tylko stanąć bezradnie plecami do ściany. Zaraz też na tej ścianie ze zmurszałych cegieł pojawiła się dłoń husarza, po lewej stronie, tuż przy jego głowie.
- Nie mam żadnego partnera. Ten drugi husarz to mój przyjaciel i jest dla mnie tak aseksualny, że bardziej się nie da - oznajmił dobitnie. - Jest skończonym gamoniem, ciężko nam ostatnio współpracować i nie wiem, czy to się zmieni. - dodał z westchnieniem, a że stał wystarczająco blisko, elf mógł poczuć tchnienie Leo na swojej szyi.
Cholera, jaki on wysoki, przemknęło Leo przez myśl. Trochę niewygodnie.
Blisko, coraz bliżej. Klatka piersiowa Leopolda niemal dotykała już elfa. Niemal. Można było odczuć nieubłaganie zbliżające się ciepło. Husarz odrobinę przekręcił głowę w bok.
- Jeszcze jakieś wymówki? - zapytał z zainteresowaniem.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 2:14 pm

Obecność Leopolda sprawiała, że albo potrafił się całkowicie odciąć od rzeczywistości, albo w całości skupić na jego osobie i w rezultacie ponownie nie zwracać uwagi na otoczenie. Wydawało mu się, że nie potrzebuje rozglądać się w drodze powrotnej, skoro mężczyzna obiecał go odprowadzić. Zakodował, że zostanie odstawiony pod jednostkę, a co za tym szło nie będzie musiał się martwić powrotami. W ten sposób nie zorientował się, że mogli nieco zboczyć z oryginalnej trasy, a husarz wykorzystał sytuację, by zapędzić swoją zwierzynę w kozi róg. Dotarło do niego co tutaj się odjaniepawla w momencie napotkania oporu ze strony ceglanej ściany. Pierwsza myśl jaka przemknęła przez jego głowę było zmartwienie się stanem swojej białej szaty, a dopiero coś tam przeskoczyło i nawet najpaskudniejsze plamy na białej odzieży nie miały większego znaczenia w obliczu zagrożenia.
Namacał chłodną cegłę, czując jej szorstką fakturę pod palcami i czując na całym ciele jak bardzo ciągnie zimnem od ściany, gdy się w nią niemal wtopił. Czuł obezwładniającą potrzebę cofnięcia się jeszcze bardziej, ale husarz doskonale wiedział co robił, dociskając go wpierw peszącą bliskością, a następnie swoim własnym ciałem.
- Le… Leopoldzie..? – naprawdę mocno zwątpił w czystość intencji mężczyzn, gdy zamiast zaprowadzić go tam gdzie obiecał przyprowadził go tutaj. Asekuracyjnie i trochę mimowolnie wsunął swoją dłoń pomiędzy ich ciała, gdy jeszcze było na to miejsce i ułożył ją na wysokości splotu słonecznego. Niepewnie naparł na klatkę piersiową husarza, mając nadzieję, że ten drobny gest wystarczy, by się opanował.
Mylił się.
Czuł się wyjątkowo…niewłaściwie. Pojawiały się emocje i odczucia, których zwyczajnie nie powinien mieć. I to go najbardziej martwiło w tej sytuacji. Wszystkie, nawet najdrobniejsze gesty Leopolda doprowadzały go do szału, jak choćby ten cholerny oddech na szyi, aż mu wszystkie włoski na ciele stanęły dęba.
- B-bardzo w-wiele… – tracił rezon, pewność siebie i resztki godności, które zostały gdzieś rozrzucone na podłodze laboratorium. – Jeśli mamy razem pracować… – nacisk dłoni elfa słabł z każdą chwilą, jakby powoli się poddawał. – Leo… proszę… – miał szczerą nadzieję, że w tych egipskich ciemnościach husarz nie będzie w stanie dopatrzeć się jak cały spłonął rumieńcem. Jak piękny szkarłat pokrywa już nie tylko jego twarz, ale rozpoczął podbój wpierw szpiczastych uszu, by następnie spłynąć gorącą falą na wątły kark i kawałek ramion wystających spod jasnego odzienia.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 9:02 pm

Kiedy zauważył, że opór na jego klatce piersiowej maleje, by wreszcie właściwie zniknąć, aż przymknął oczy, bo wzdłuż kręgosłupa przeszył go dreszcz ekscytacji. Do tej pory właściwie nie miał pewności, czy skrępowanie i chęć ucieczki ze strony elfa to przejaw wyłącznie zakłopotania (wszak uszatki są b a r d z o uprzejme i może zwyczajnie było jasnowłosemu trudno powiedzieć wprost, żeby Leopold dał sobie na wstrzymanie) albo, jak się przed chwilą dowiedział, przejaw nadmiaru moralności, czyli głupoty w stylu "zajętego to ja nie ruszę". Cóż, pod tym ostatnim względem Leopold był znacznie bardziej elastyczny. Gdyby przyszło mu stanąć przed wyborem: obejść się smakiem albo spędzić miły wieczór w towarzystwie kogoś pozostającego w nie do końca udanym związku, postawiłby swoje potrzeby i pragnienia na pierwszym miejscu.
Egoista? Kto - Leopold?
- Mmm. Jeśli mamy razem pracować, to co? - zapytał i otworzył oczy. W tym półmroku nie był w stanie dostrzec wyraźnie, ale miał wrażenie, że elf spąsowiał nawet j e s z c z e b a r d z i e j. Husarz zaśmiał się cicho, nisko, przyjemnie dla uszu. Wolną ręką sięgnął do tej smukłej dłoni, która z tak mizernym efektem miała stawiać opór, ale w połowie tego gestu rozmyślił się. Zamiast położyć swoją dłoń na tej uszatkowej, delikatnie pogłaskał nadgarstek Lú. Następnie przesunął palcami w górę jego ręki: powoli, przez przedramię, jeszcze wolniej na ramieniu. Wreszcie poczuł na opuszkach gołą skórę, tak przyjemną w dotyku, tak miękką, tak... Podatną na zranienie. Zastanowił się przelotnie, jak długo Lúthon nosiłby na niej ślady jego zębów i uśmiechnął się do tej myśli.
Wreszcie dłoń żołnierza przesunęła się na kark mężczyzny. Przez chwilę muskał go palcami. Subtelnie, niemal go nie dotykając. Chciał poczuć jeszcze raz, jak elf drży. Wpatrywał się w jego oczy, jakby nie chcąc niczego przegapić.
- Lú - zamruczał Leo i zrobił dwie rzeczy naraz. Stanął na palcach i pewnym chwytem złapał uszatka za włosy, by przyciągnąć go bardziej ku sobie. - Tak właściwie to o co mnie prosisz? - zapytał jeszcze przewrotnie.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 9:38 pm

Stan spąsowienia elfa mógł albo zacząć być stanem permanentnym, albo rozprzestrzeniającym się jeszcze bardziej i zajmującym co bardziej strategiczne części ciała. Raczej nie zanosiło się na to, by w jakikolwiek sposób jego zażenowanie miało zmaleć, a wszelkie sztuczki stosowane przez Mazura już w ogóle temu nie sprzyjały.
- T-to… powinniśmy z-zachować… p-pro-profesjonalizm. – wyjąkał z wielką trudnością. Praktycznie niemożliwym było skupienie się na czymkolwiek racjonalnym w tej całej sytuacji, którą wypełniały jedynie buzujące hormony, serio, Lu czuł się ponownie jak podczas okresu dojrzewania. Bardzo nie lubił oddawać się swoim pierwotnym instynktom i podążać za pożądaniem, ale w tym momencie wybitnie trudno było mu myśleć w jakikolwiek inny sposób niż w ten konkretny.
- Mhmm... – tę jeszcze przed chwilą wiotką dłoń ledwie opierającą się o klatkę piersiową husarza, teraz zacisnął na materiale jego ubrania. Chwile śledził czujnym spojrzeniem podążającą ku górze dłoń, aż stracił tę możliwość, gdy wspięła się zdecydowanie za wysoko i powędrowała tam, gdzie absolutnie nie powinna. Zadrżał, a jakże. Przeszedł go bliżej nieokreślony dreszcz… podniecenia, strachu, a może stresu? Nie był pewien swoich emocji kotłujących się w ciele, ale i zagubionym umyśle.
- Nie... – westchnął cicho, mrużąc lekko oczy, gdy opuszki palców drażniły delikatną skórę, a Leopold wytrącał go z równowagi. - Nie potrafię… N-nie… Ja...Leo, czekaj... – niemal miauknął błagalnie, usiłując skupić całą swoją uwagę na tym co próbował przekazać mężczyźnie. Dłoń mocniej zacisnęła się na ubraniu, a elf zebrał resztki swojej godności i możliwości umysłowych, by jak najszybciej wyrzucić z siebie to co usiłował powiedzieć od dłuższej chwili.
- Nie interesują mnie jednorazowe przygody… Nie potrafię się nie angażować… Ahh! – jęknął, bo husarz oczywiście nie pozwolił mu skończyć, bo akurat w tym momencie pociągnął go za włosy i praktycznie zmusił, by spojrzał mu w oczy. Przez chwile spoglądali sobie głęboko w oczy, nim Lu nie postanowił odwrócić wzroku, gdy uznał, że zapewne wszystko zrujnował i teraz to po ptakach.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyCzw Wrz 09, 2021 10:28 pm

Dopiero z tej niewielkiej odległości Leo był w stanie dostrzec wszystkie niuanse w szarych tęczówkach. Nudni ludzie twierdzili, że szary jest kolorem nudnym. On jednak był zdania, że bardziej mylić się nie mogli. Wpatrywał się w oczy, w których spokój śnieżnego, zimowego poranka przeplatał się z niepokojem chmur podczas burzy i napatrzeć się nie mógł. Obserwował, jak drobne kreski na tęczówce łapią i odbijają nikłe światło, tworząc coraz to fantastyczniejsze kształty i odcienie. Patrzył na cień, jaki tworzyły nieprzyzwoicie wręcz długie rzęsy. Próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widział już coś równie pięknego, ale odpowiedź na to była oczywista. Patrzył dopóty, dopóki elf nie odwrócił wzroku.
- Lú - powtórzył jeszcze raz zdrobnienie jego imienia. Podobało mu się jego brzmienie. Dobrze się układało na języku. - Jakby ci to powiedzieć... - zaczął cicho z udawanym zastanowieniem. - Ach, tak. - Udał że sobie przypomniał i uśmiechnął się kącikiem ust. - W tej sytuacji w dupie mam profesjonalizm.
Palce zaciśnięte na warkoczykach zacisnęły się mocniej, zupełnie jakby Leopold obawiał się, że ta utkana ze srebra i bieli istota zaraz się mu wywinie, ucieknie i już jej więcej nie zobaczy. A to przecież byłoby absolutnie nie do przyjęcia.
Ciche dźwięki z ust elfa były dla niego jak muzyka. Jeszcze to prawie miauknięcie na końcu. I ten rozkoszny, cichutki jęk. Leo, przymykając oczy, aż zachwiał się, gdy tak stał na palcach. Lúthon jeszcze o tym nie wiedział, ale gdy wypowiadał słowa w taki sposób i wydawał z siebie takie odgłosy, wzbudzał w husarzu całą gamę pragnień. Zdecydowanie nie tych waniliowych. Z na wpół przymkniętymi oczami zbliżył swoją twarz do twarzy uszatka. Kształtne wargi Leo zatrzymały się o milimetry od ust Lúthona tylko po to, by go przez chwilę podręczyć perspektywą nadciągającego zetknięcia się.
Które jednak nie nastąpiło.
Miękki dotyk warg ostatecznie zawędrował na policzek elfa i delikatnie muskał zaczerwienioną skórę. Po dłuższej chwili takiej pieszczoty Leopold westchnął i ulokował twarz w zagłębieniu jego szyi. Raz - bo chciał ciepłem swojego oddechu podrażnić się jeszcze z uszatkiem. A dwa - bo było mu cholernie niewygodnie stać tak przez cały czas na palcach. Nie miał pojęcia, jak dziewczyny mogą to robić i nie narzekać.
Przez chwilę zastanowił się nad tą rewelacją o angażowaniu się. Mimowolnie zaciągnął się zapachem Lúthona. Był przyjemny. Coś jak mieszanka mydła, proszku do prania, jakichś kosmetyków i ledwie wyczuwalna woń laboratorium. Ładnie się to ze sobą komponowało i zaskakująco dobrze pasowało do elfa. Co zupełnie już ułatwiło Leopoldowi szybkie podjęcie decyzji.
Husarz nie angażował się. Nigdy.
Jakoś mu nie było po drodze. Jedno, dwa spotkania i czuł się znudzony. Rekordem były cztery... powiedzmy, randki. I był potem tak zmęczony ludźmi, że ślubował dożywotnią abstynencję. I byłby w niej trwał do końca życia, gdyby jego życie miało trwać jeszcze tydzień.
Ale Lú nie był człowiekiem.
Leopold go nie rozumiał. Totalnie nie miał pojęcia, co się w tej ślicznej głowie działo i z lekkim zdziwieniem zdał sobie sprawę, że chciałby się tego dowiedzieć. W zestawieniu z ogromnym przyciąganiem, jakie Leo odczuwał w jego kierunku, dało to krystalicznie czysty bilans wszelkich za i przeciw.
- W takim razie świetnie się składa, bo ja chyba nie chcę pozwolić ci odejść po jednym razie.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyPią Wrz 10, 2021 10:20 am

Miał jakieś niejasne poczucie winy, gdy za bardzo podobały mu się wszelkie pieszczoty serwowane przez mężczyznę. Gdzieś tam z tyłu głowy nadal przypominały o swoim istnieniu katolickie nauki, grożenie palcem i wspominki o grzesznym odczuwaniu pożądania. Takie rzeczy, to tylko z żoną, po ciemku, przez kołdrę i tylko w celu prokreacji. Seks nie miał być przyjemny, to był grzech! I to był chyba jedyny raz, gdy elf się buntował i nie potrafił trwać w czymś co za mocno zgrzytało z jego własnymi odczuciami.
- Leo… – westchnął z rozkoszą, gdy wargi muskały jego policzek i choć nie był to namiętny pocałunek, to uszatek zadrżał ponownie, intensywnie, trochę uciekając, ale nieumyślnie, po prostu lekko się wspiął na palce nie potrafią ogarnąć emocji, które przepływały przez jego ciało. Można było mu to wybaczyć, zwłaszcza że od prawie ćwierć dekady z nikim nie był!
Tak naprawę, naprawdę, to Leopold mógłby powiedzieć elfowi bardzo wiele, choćby obiecać mu wielką miłość i wierność do końca życia, a uszatek z natury łatwowierny i nawinie wierzący w czystość ludzkich intencji, uwierzyłby mu z marszu. Jeżeli tylko husarz zamarzyłby sobie wykorzystać elfa jednokrotnie, a później porzucić go na pastwę losu, to zapewne i tak wyszłoby mu to z łatwością. Lucjusz nie potrafił założyć, że ktoś może go oszukać, on po prostu nie rozumiał takich pojęć i było to tak abstrakcyjne, że wręcz niemożliwe. Wystarczyło, by na koniec Leopold powiedział, że starał się, próbował, ale jednak nie pojawiły się uczucia, które powinny się pojawić, a elf prawdopodobnie, by go jeszcze za to przeprosił!
- Przepraszam, że tak to na Ciebie zrzuciłem, ale… – spoglądał w ciemność ponad głową husarza. – Nie chciałbym Cię zwodzić i chcę być z tobą szczery. Wiem, że może to być trudne, ale… zrozumiem jeżeli nie jest to to czego szukasz. – rozprostował palce na zmiecionym materiale i bardzo delikatnie, trochę jeszcze niepewnie pogładził miejsce, w którym utkwiła jego dłoń. Miał ochotę na tak wiele rzeczy, ale czuł się jeszcze skrępowany, ale przede wszystkim miał wrażenie, że jeszcze nie może, że to jeszcze nie jest jego przywilej. Nie póki realnie ze sobą nie będą.

Leopold Mazur
Leopold Mazur
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyPią Wrz 10, 2021 10:55 am

Elfy były bardzo specyficzne. Wyjątkowo przyzwoite na tle przeciętnego przedstawiciela ludzkiego gatunku, religijne i rozmodlone, grzeczne i uprzejme. Bardziej polskie niż sami Polacy. Jak coś robiły, to zwykle całym sercem i z pełnym zaangażowaniem. Jedynym wyjątkiem od tej reguły, o jakim kiedykolwiek słyszał Leopold, była jego najlepsza przyjaciółka. Ale przecież ona była wyjątkowa.
Nie, Leopold nie był jakoś specjalnie zdziwiony, że Lú nie szuka przygody na jedną noc. To po prostu nie leżało w elfiej naturze.
Odsunął się odrobinę od uszatka. Rozluźnił uścisk na jego włosach, przez moment błądził palcami po jego karku, a następnie przesunął całą dłonią po jego ciele - w dół, przez klatkę piersiową, aż zatrzymał się na jego ręce, która dopiero co przestała zaciskać się kurczowo na materiale jego koszulki.
- Lúúúúúúúcyyyyy. - Powiedział miękko, przeciągając sylaby w śpiewny sposób.
Ponownie wspiął się na palce - wyżej i wyżej, wyciągając głowę w górę - i dosięgnął ustami spiczastego ucha. Przez chwilę omiatał je ciepłym oddechem, ale ostatecznie nie mógł się powstrzymać, choć bardzo ze sobą walczył, nie chcąc spłoszyć mężczyzny. Lekko przygryzł koniuszek, próbując powściągnąć swoje pragnienie, by ugryźć go znacznie mocniej.
- Jeśli nie było to dla ciebie jasne, to już tłumaczę - wyszeptał mu prosto do ucha. - Chętnie spróbuję czegoś... poważniejszego. Nie obiecuję, że się uda. Ale spróbuję.
Bo kiedy Leo raz powziął jakąś decyzję, nawet jeśli szala "za" i "przeciw" nie przechylała się jednoznacznie na którąkolwiek stronę, to już nie zastanawiał się nad tym, czy by zdania przypadkiem nie zmienić. Nie wahał się, nie rozpamiętywał. Nie zastanawiał, czy decyzja była dobra. Bo przecież była. Bo to było to, co wybrał.
A w tym momencie wybrał uszatka. Z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Mógł się później rozmyślić. Uznać, że to jednak nie dla niego. Że woli powrót do jedno-, maksymalnie dwunocnych spotkań z coraz to nowymi osobami. Mógł, bo przecież tylko krowa nie zmienia zdania i jeśli by się okazało, że relacja z Lú jednak nie jest tym, czego husarz szukał, to nie zamierzał trwać w niej z poczucia obowiązku. Jedyny obowiązek, do jakiego poczuwał się Leo, to taki, by zawsze działać na swoją korzyść.
Przesunął dłoń i objął palcami szczupły nadgarstek elfa, z powrotem stając pewnie na ziemi. Trochę wkurzało go to, że nie może działać w swój ulubiony sposób, bo zwyczajnie nie dorównuje Lúthonowi wzrostem. To był jedyny minus tej elfiej strzelistości. Pocieszał się myślą, że przecież są inne pozycje, w których wzrost zupełnie nie ma znaczenia. Uśmiechnął się lekko.
- Zaprowadzę cię pod jednostkę. - Oznajmił z wyczuwalnym w głosie zadowoleniem. - Ale potem ty prowadzisz. Przecież nie znam drogi do ciebie.

Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań EmptyPią Wrz 10, 2021 11:47 am

Widząc, że mężczyzna usiłuje sięgnąć wyższych partii jego ciała mimowolnie lekko się nachylił, chcąc mu ułatwić to zadanie, jakby się czuł odpowiedzialny za swój wzrost i wszelkie niedogodności z nim związane. Nie spodziewał się jednak, że Leo ponownie go uraczy jakimiś słodkimi pieszczotami.
- Le-eo… mmhh! – aż ponownie wczepił, już obydwie, ręce w ciało mężczyzn, zaciskając dłonie w tym jednym, szczególnym momencie.
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, nikt też przed Leopoldem nie zwracał szczególnej uwagi na tę część jego ciała, ale dopiero teraz przez myśl mu przemknęło czy wszystkie elfy miały tak cholernie wrażliwe uszy, czy to była tylko jego cecha osobnicza?
- D-dobrze… Spróbujmy. – ugłaskany elf był jak potulny pies, z którym prawdopodobnie można byłoby w tym momencie zrobić naprawdę wiele rzeczy i raczej nie protestowałby za bardzo albo wcale. Dlatego pozwolił się wziąć za rękę i poprowadzić w stronę jednostki, dając się prowadzić w stronę światła, które zaraz zdradziło wszystkie emocje, jakie malowały się na elfim ciele. A było ich naprawdę wiele. Poczynając od wciąż błąkającego się zawstydzenia przeplatanego z rodzącą się przyjemnością, której nie potrafił pojąć, przez wciąż widoczne, lekko zarysowane ślady po ugryzieniu na czubku szpiczastego ucha, aż po rozlewający się rumieniec po całym płótnie jakim była porcelanowa skóra uszatka.
Słowa husarza go zaskoczyły. Nie wiedział jednak czy bardziej przeważa w nim zadowolenie, czy jednak stres. Był niemal pewien, że pod jednostką się rozstaną, wymienią kontaktem i ustalą termin następnego spotkania. Był wyraźnie zmieszany otrzymanym komunikatem, ale przyjął go nad wyraz spokojnie, po prostu przez resztą krótkiej drogi mielił go w głowie usiłując rozgryźć o co chodzi. Powoli docierało również do niego, że Leopold przecież poświęca swój wolny czas i to bardzo brzydko ze strony elfa, że w taki sposób go nadużywa. Przecież powinni umówić się na kolejne spotkanie, na którym faktycznie będą mogli omówić wszelkie szczegóły, a później przejść do wstępnej fazy testów. Tak to było, gdy uszatek w błyskawicznym tempie potrafił przeskoczyć z pełnego płomiennych uczuć flirtowania do profesjonalnej pracy badawczej. Czasem mu się zdarzało.
- D-dotarliśmy. – wskazał brodą drzwi przez które jeszcze niedawno Leo przechodziło po raz pierwszy. I znowu poczuł ogarniający go stres, jakby obawiał się co mogłoby się teraz wydarzyć. A Lu naprawdę potrzebował się przespać, choć coraz mocniej wątpił czy będzie w stanie zasnąć w tym stanie.

Sponsored content
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty

PisanieTemat: Re: Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań   Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań Empty


 
Badania na lud... Znaczy ochotnicze wspomaganie innowacyjnych badań
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next
 Similar topics
-
» Instytut Badania nad Anomaliami

Skocz do: