| Konstruktorska 10B/23 | |
Han'lynn Zapolska
| |
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 2:29 pm | |
| Han'lynn była na przymusowym urlopie. Pierwszym dłuższym odkąd Janusz wyruszył w Zonę, czyli dobre pół roku. Do dzisiaj pamiętała, jakby to było wczoraj, że gdy się żegnali z uśmiechem na twarzy mówił, że do niej wróci i niczym ostatni bandyta podrzucił do kieszeni jej kitla, cichaczem łańcuszek z pierścionkiem, który zawsze przy sobie dał. Jakby nie mógł normalnie jak człowiek jej go dać. Wtedy by się nie rozpłakała jak dziecko w środku dyżuru, gdy zastanawiając się nad przypadkiem swojego pacjenta - jeden z wielu, na których magii użyć nie mogła, włożyła rękę do tej nieszczęsnej kieszeni, by wcześniej wspomniany łańcuszek tam znaleźć. Dobrze, że była wtedy sama. W trakcie tych bardzo długich i ciężkich sześciu miesięcy starała się jakoś się trzymać - dla Leny, która była już po wszystkich szkoleniach i niedawno wyruszyła na swoją pierwszą, poważną misję. Nie było to nic "wielkiego" z punktu widzenia... nazwijmy to zagrożenia. Ot, sadzenie dębów i budowanie kapliczek, sama od tego typu zadań zaczynała. Nie zmieniało to też faktu, że to były bardzo ważne czynności wzmacniające patriosferę. Fakt, że o przybraną córkę Cichockiego nie martwiła się aż tak, był spowodowany tym, że sam Konstanty miał mieć ją na oku, więc to dawało Hani trochę spokoju ducha. Czasami łapała się na tym, że zapominała, że ta dziewczyna przetrwała trzy lata w Zonie, bez jakiegokolwiek przeszkolenia wojskowego. Teraz, gdy miała tę wiedzę, powinna poradzić sobie równie dobrze. To była jednak kropla w morzu zmartwień Hani. Jakiś czas temu przyszli do niej smutni panowie w mundurach mówiąc, że chcą uznać Janusza za zmarłego ich kondolencje, mówiąc, że wraz z Leną dostaną pokaźną sumę pieniędzy. Myślała, że ich tam na miejscu rozszarpie. Nie potrzebne były jej żadne pieniądze, tych miała pod dostatkiem. Jedyne, czego chciała, by jej Janek wrócił do domu. Żywy i najlepiej w jednym kawałku, ale najważniejsze, żeby po prostu do niej wrócił. Nie zamierzała odprawiać Cichockiemu żadnego pogrzebu, do czasu, aż nie zobaczy jego zwłok na własne oczy. Mimo że szanse na to, że te kiedykolwiek się znajdą były praktycznie równe zeru. Zapolska nie dopuszczała jednak do siebie myśli, że ten drań miałby odwalić żart stulecia i tak po prostu sobie nie wrócić. Miał przecież oddać jej nieśmiertelnik, prawda? Hania nienawidziła być na urlopie. Zwłaszcza teraz, gdy nie było nawet Leny. Jasne, zawsze mogłaby spotkać się z Judytą, ale ta miała swoje życie i nie chciała cały czas zawracać dziewczynie głowy. Będąc w Korniejewie mogła chociaż zająć myśli absurdalną ilością pracy, a w Warszawie? Zdecydowanie zbyt wiele myślała i wcale a wcale nie odpoczywała. No ale zmusili ją po tym, jak nie spała przez ponad czterdzieści osiem godzin i koniec końców zemdlała. Miała nadzieję, że nikt Jankowi tego nie powie, gdy już łaskawie postanowi swoją dupę przyprowadzić do Korniejewa. Był środek tygodnia. Hania, w ramach swojej rutyny więc, poszła do na targ, by zrobić zakupy spożywcze. Nie jakoś dużo, biorąc pod uwagę, że była teraz sama, a marnowanie jedzenia było dla Han'lynn okropnym grzechem, zwłaszcza, że nie każdy miał taki komfort jak ona. Tak wiec wolała robić zakupy częściej, a mniej. Pogoda... była jesienna. Jak na wrzesień przystało, ale mimo wszystko nie padało i ostatnie ciepłe promienie słońca ogrzewały twarz. W normalnych okolicznościach może i nawet doceniłaby te piękne złote liście i ogólną atmosferę, aczkolwiek teraz nie zwracała na to większej uwagi. Wróciła do domu, z dwoma lnianymi siatkami - bawełna zdecydowanie odeszła do lamusa po Zaćmieniu, a dobry, polski len przeżywał renesans. Ku jej zdziwieniu, gdy włożyła klucz do drzwi, te okazały się być otwarte... a była święcie przekonana, że je zamykała. Było zdecydowanie zbyt wcześnie, by Lena wróciła na przepustkę, a gdyby znaleźli Janusza, to NA PEWNO by ją o tym powiadomili, prawda? Weszła powoli i po cichu do środka, starając się przymknąć jak najbardziej bezgłośnie drzwi. Zdjęła buty na obcasie, tak by te nie stukały przypadkiem po panelach. Nie miała przy sobie broni, ale to nie był żaden problem, przecież umiała walczyć wręcz, a w razie czego przywoła Franie i tyle z tego będzie. Albo przywali mu siatką z ziemniakami, bo zapomniała zakupów odłożyć w przedpokoju. I tak po cichutku weszła do tego salonu, by zobaczyć, jak ktoś buszuje jej w lodówce. Nie w szkatułkach, czy szafkach, szukając czegoś wartościowego. W lodówce. I mimo że ta osoba była odwrócona do niej tyłem, to była w stanie rozpoznać tę posturę. Była niemal pewna. Poczuła jak serce jej na chwilę się zatrzymuje, jak ściska ją w żołądku, a następnie, z całego tego szoku... po prostu wypuścić siatki na ziemię. Kilogram ziemniaków aż łupnął, robiąc hałasu. - Janek? - wydusiła z siebie. Na więcej nie było ją stać. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 2:49 pm | |
| Ostatni tydzień trwał zbyt długo. Z pierwszych dwóch dni po powrocie pamiętał białe światło i krążące dookoła cienie - uzdrowiciele, jak okazało się później, gdy obudził się dnia trzeciego. Domagał się wyjaśnień, ale nikt żadnych nie chciał mu udzielić, zamiast tego potrzebowali pobrać jeszcze troszkę próbki do badań - na co Janusz już nie zgodził, dopóki nie przyślą jakiegoś dupka, z którym będzie mógł pogadać. Dupek do pogadania nieszczególnie się śpieszył, bo przyszedł dnia następnego i okazał się nie być byle jakimś tam pierwszym dupkiem z brzegu - był władcą wszystkich dupków w Polsce. I Janusz naprawdę bardzo długo i szczegółowo opowiadał hetmanowi, gdzie był, co widział, jakie są jego przypuszczenia, co uważał, przekazał również informację o próbkach, które zebrał, a które znajdowały się w jego plecaku. I gdy hetman nie miał już do niego pytań, wtedy Janusz zaczął je zadawać. Czy rzeczywiście była tam Lena, co z Han'Lynn, co wydarzyło się w Polsce pod jego nieobecność, czy znaleziono innych geografów. Próbował wykłócać się też na temat swojej adoptowanej córki, ale hetman oznajmił tylko, że jest w najlepszych rękach i, niestety, tymczasowo okoliczności nie pozwalają jej wrócić do domu i raczej nieprędko się to stanie. Że przy drodze powrotnej Lena i Konstanty napotkali na pewne trudności, z których wynikły bardzo poważne konsekwencje, ale jest zbyt wcześnie, aby o tym mówić. Tak czy inaczej Janusz usłyszał, że nie będzie mógł się z nią zobaczyć. Że mała Cichocka jak najbardziej jest w Korniejewie, jest cała i zdrowa i niczego jej nie brakuje. Po prostu nie może wrócić sama do domu przez jakiś czas, dopóki sytuacja nie zostanie unormowana. A geograf znał jednak Hetmana Koronnego na tyle, by nie tylko nie zadręczać go kolejnymi pytaniami, ale i mu uwierzyć. Na koniec poprosił tylko, by on sam mógł wrócić do domu. No to wrócił. Przewieźli go kilka dni później specjalnym konwojem - Hetman Koronny według wiedzy Janusza został w Korniejewie - i zostawili pod blokiem Janusza na Pradze. Więc Janusz poszedł pieszo do Hani. Powoli, z plecakiem na ramieniu. Pusty rękaw bluzy wsunął do kieszeni i szedł. Patrzył na swoją Warszawę, nie do końca dowierzając. Spędził poza Planem Ziemi raptem kilka tygodni, gdy wyjeżdżał była wczesna wiosna. Trawa dopiero się zieleniła, wyrastały pierwsze wiosenne kwiaty. A teraz ludzie musieli sprzątać ulice ze złotych liści. Pojebane. Ledwo przypominał również tego samego Janusza, który opuszczał Warszawę sześć miesięcy wcześniej. Szedł lekko przygarbiony, twarz mu się zapadła po tygodniach przymusowego głodzenia się, skóra poszarzała. Nawet zmarszczek miał sporo więcej i siwych włosów - tych ostatnich i tak nie było widać, bo szanowni uzdrowiciele obcięli mu włosy bardzo krótko i zgolili brodę, bo podobno coś się w nich zalęgło. Dużo schudł, więc i sylwetka zmalała. No i stracił tez całkiem dużo kilogramów w postaci ręki, to chyba była ta największa różnica. Zatrzymał się na chwilę przed wejściem na klatkę i patrzył przez chwilę w odpowiednie okno. Czy Hania była w domu? Wszedł na górę, zastanawiając się, którego niezręcznego żartu użyć najpierw, ale drzwi były zamknięte. Zastukał. Raz, drugi i trzeci, ale absolutnie nikt nie odbierał, więc Janusz przewrócił oczami i zdjął plecak, żeby postawić go na ziemi i wyciągnąć klucze. Dziwnie mu było takie rzeczy robić. Dawniej przewiesiłby sobie plecak przez ramię i poszukał, ale teraz nie bardzo było na czym. Pokręcił głową i wszedł do środka. Najpierw po prostu przeszedł się po mieszkaniu, powoli oglądając wszystkie przedmioty. Usiadł na łóżku. Przejechał dłonią po zdjęciach w ramkach. Nawet się na chwilę zdrzemnął, a obudził go głód. Dlatego polazł do lodówki, ziewając jak lew i zaczął w niej gmerać, a gdy tak gmerał, to otworzyły się drzwi. Słyszał kroki, ale hardo dalej przestawiał ketchupy, bo może za nimi znalazłby jakiś serek chociaż czy może batona. Ziemniaki pierdolnęły na ziemię i kilka się wytoczyło z reklamówki, a Cichocki usłyszał swoje imię, więc wychylił się z lodówki. - Kupiłaś może maślankę? Tę z jagodami? - zapytał jak gdyby nigdy nic. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 3:24 pm | |
| Han'lynn nie miała zupełnie świadomości, co się działo w Korniejewie przez ostatnie trzy dni, bo nikt nie był na tyle łaskaw, żeby cokolwiek jej powiedzieć. Może i nie byli z Januszem małżeństwem, ale wszyscy doskonale wiedzieli i zdawali sobie sprawę z tego, że byli już od dobrych kilku lat razem i w sumie to Janek bardziej mieszkał na Mokotowie niż Pradze, bo Zapolska się uparła, że ma duże mieszkanie, które stoi puste i w trójkę się pomieszczą. Dlatego była przekonana, że jak tylko się czegoś o Cichockim NAPRAWDĘ dowiedzą - a nie jakieś farmazony o uznawaniu go za martwego - to by została o tym powiadomiona. Gdyby ktokolwiek jej coś powiedział, to nie siedziałaby w Warszawie, a ruszyłaby do Korniejewa, mając gdzieś, że została wysłana na przymusowy urlop. Zapolska wierzyła całym sercem, że Janusz do niej wróci. Prędzej czy później. Ostatnią rzeczą, jaką się spodziewała, że osobą, która go znajdzie będzie jego adoptowana córka, która miała sadzić dęby i kapliczki, a nie szlajać się po obcych Planach. Jak się Hania o tym dowie, to najpierw podziękuje za sprowadzenie Janka do domu, a potem ta młoda panna dostanie szlaban. I nie obchodziło Hani to, że była praktycznie dorosłą, samostanowiącą o sobie dziewczyną. Kobietą wręcz. Pod tym względem zdecydowanie do siebie pasowali. Hania również przez te pół roku sporo schudła przez te ciągłe zamartwianie się, pomijanie posiłków, gdy wpadała w wir pracy... no i właśnie ilość roboty, którą na siebie wzięła. Gdyby Cichocki był w okolicy, to pewnie dostałaby od niego mocny opierdziel. I nawet jak Lena próbowała przemówić Zapolskiej do rozsądku, to ta twierdziła, że wszystko jest w porządku. Podświadomie wiedząc, że Janusz będzie niezadowolony, gdy ją zobaczy po swoim powrocie. Mieszkanie wbrew pozorom nie zmieniło się wiele od czasu, gdy Janek wyjechał, nie licząc kilku szczegółów. Jednym z nich była ramka ze zdjęciem, na którym Hania stała z Leną ubraną w mundur, zaraz po przysiędze dziewczyny. To było stosunkowo niedługo po wyjeździe Janusza, więc wtedy Hania trzymała się znacznie lepiej i mógł zobaczyć szczery, ciepły uśmiech, którym zawsze go obdarzała. Mimo że Janusz mocno... zmarniał po tych sześciu miesiącach - czy też kilku tygodniach w jego odczuciu - tak, dla niej było jasne, z kim miała do czynienia. Spędziła z tym człowiekiem trzy lata swojego życia, poznałaby go po samym sposobie jak stawia kroki. - Kupiłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że wraca do domu - odparła łamiącym się głosem i ze łzami w oczach. Nie zauważyła w pierwszym momencie tego braku ręki, naprawdę. Była w takim szoku, że po prostu pierwsze co zrobiła to do Janka podeszła i się do niego przytuliła, zostawiając te zakupy w cholerę. Nie uciekną. - Witaj w domu - szepnęła, pociągając nosem. Dopiero teraz zorientowała się, że coś było nie tak. Odsunęła się na kilka centymetrów od Cichockiego, by zobaczyć... że brakowało mu ramienia. - Janek, Twoja ręka... Co się stało? - zapytała, by położyć dłoń na jego policzku i spojrzeć prosto w oczy. I mimo że Hania wyglądała na okropnie zmęczoną, zdecydowanie również schudła, tak mimo wszystko na jej buzi nie było ani jednej, najmniejszej zmarszczki, wciąż będąc tak piękną, jak ją zapamiętał. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 4:38 pm | |
| Janusz nie był człowiekiem słowa czy poetyckich opisów przeżyć wewnętrznych. Nie potrafiłby pewnie do końca opisać tego ścisku w gardle i żołądku na widok Hani. Był bardzo pewien, jeszcze na tym bagnie, że więcej już jej nie zobaczy. Zdążył się z nią wtedy pożegnać, zdążył pożegnać się nawet sam ze sobą, więc fakt stania w domowej kuchni w Warszawie był dla niego w dalszym ciągu mało rzeczywisty. Cały poprzedni tydzień taki był, codziennie rano budził się ze strachem, że jest tylko kolejna ułuda i iluzja, że obcy Plan przemielił mu mózg na papkę i karmił halucynacjami tylko po to, by kolejnego poranka wypluć go w inne miejsce. To były niezdrowe myśli, ale nie potrafił się ich wyzbyć. Tygodnie spędzone na codziennej zmianie repertuaru odcisnęły na nim solidne piętno. Uśmiechnął się lekko i zaśmiał. Sztab generalny zabronił mówić komukolwiek, więc i nikt więcej niż trzeba nie wiedział. Janusz nawet nie pytał, dlaczego to musi być taką wielką tajemnicą. Ale dopiero gdy Hania znalazła się obok, gdy objął ją jednym materiałem i poczuł bijące ciepło od jej ciała, to nabrał nieco więcej pewności, że jest prawdziwa. W nos łaskotały go jej jasne włosy, czuł zapach jej szamponu - a był prawie pewien, że nigdy szczególnie nie zwracał na niego uwagi! - Ty też - odpowiedział równie cicho, bo przecież dopiero co weszła. Ale niechętnie pozwolił się jej odsunąć. Jeszcze by tak chwilę postał, przyciskając ją sobie do piersi i jak ostatni wariat wąchał jej włosy. Ręka. No tak. - Och, faktycznie - rzucił, udając kompletnie zaskoczonego i zerknął na swoje ramię, karykaturalnie marszcząc przy tym brwi. - Przysięgam, była tu jeszcze chwilę temu, strasznie niezręczna sytuacja. Janusz pls. Ale spojrzał zaraz po tym na Hanię i puścił jej oko. Wyglądała niemal tak, jak w dniu, gdy się żegnali. Tylko oczy jej przygasły, skóra nieco zbladła. Wyglądała na solidnie niewyspaną i zmęczoną, ale to były drobne mankamenty. Coś, co dało się naprawić przy pomocy dwóch przespanych spokojnych nocy i kilku dni odpoczynku. Dobrze wiedział, że z kolei jego zmian tak łatwo się naprawi. Pogłębiły się jego zmarszczki, skóra miała mało zdrowy ziemisty kolor. Nabawił się również wielu nowych blizn, ręka przecież też nie odrośnie. Wyglądał w tamtej konkretnej chwili niczym dobrze umyty i przebrany bezdomny menel, który stoi obok prawdziwej księżniczki. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 5:28 pm | |
| Hania wiedziała, że Janusz nie bardzo umiał w opisywanie uczuć. Na początku bardzo ją to denerwowało, z czasem jednak przywykła i zaczęła zauważać, że Cichocki miał inne sposoby, by to wyrażać. Drobne, czasem głupie gesty, jak chociażby żarty, które rozbawiały ją do łez. Ludzie często twierdzili, że śmiała się z nich z litości, ale Zapolska naprawdę uważała je za zabawne, niezależnie od tego, jak wielkim sucharem one by nie były. Owszem, bywały momenty, w których potrafiły popsuć atmosferę, ale i do tego przywykła i nawet zdążyła polubić. Mogła jedynie sobie wyobrażać, co czuł, gdy był tam - gdziekolwiek to by nie było - zupełnie sam. Ona miała Lenkę, miała Judytę i dziewczyny się wspierały nawzajem, będąc silne. Nie wiedziała jak dokładnie to było w przypadku Leny czy Judki, aczkolwiek ona nie była gotowa na przyznanie przed samą sobą, że szansa na powrót Janka była mała. Żaden z zaginionych geografów - niezależnie od tego, kiedy dokładnie wyruszyli - nie wrócił i wiele osób straciło nadzieję. Zapolska jednak kurczowo się niej trzymała, bo w sumie wiara w to, że Janek wciąż żył trzymała ją przy względnie zdrowych zmysłach. W porównaniu co córki Cichockiego, Han'lynn znała się na wojsku nieco bardziej. I jeśli nie została wcześniej powiadomiona, to niezależnie od tego jak bardzo ją to denerwowało, tak rozumiała, że musiało się coś stać i był ku temu powód. I najpewniej nie ma sensu pytać, bo i tak nie będzie mógł jej niczego powiedzieć, a chociaż nie teraz. Na wszystko przyjdzie pora. Na razie chciała się nacieszyć faktem, że był tutaj. Żywy, względnie w jednym kawałku, nie licząc nieparzystej ilości kończyn. O tym, co dokładnie miało miejsce, gdy go nie było i wędrował po tych swoich Planach będą mogli porozmawiać kiedyś indziej, nie ucieknie. Od lat używała tego samego szamponu, który pachniał w bliżej nieokreślony sposób. Trochę słodko, owocowo, jednocześnie przełamany cytrusowymi nutami. Niby nic specjalnego, ale mógł nim się napawać ile tylko chciał, bo wyjątkowo Hania nie spięła dzisiaj włosów. Zwykle były zaplecione w warkocz, bo takie długie, do samych bioder aż, potrafiły być czasem upierdliwe, jednakże coś ją tknęło i kazało je zostawić rozpuszczone. Co prawda jesienny wiatr nieco je zmierzwił, ale to nic wielkiego. - Tęskniłam - szepnęła, zaciskając palce materiale jego ubrania. Musiała to powiedzieć, po prostu. Po sześciu miesiącach rozłąki, Hania miała pełne prawo do bycia emocjonalną. Atmosfera nie mogła oczywiście trwać zbyt długo. Nie przy Januszu, który musiał palnąć jak zawsze coś głupiego. I może normalnie by się na niego wściekła, smagnęła ścierą, jednakże ten głupi tekst sprawił, że się jeszcze bardziej rozkleiła. - I za Twoimi żartami też - dodała, uśmiechając się do niego. Oczy Zapolskiej, które były niczym zburzone morze, zaszklone były łzami, nie zmieniało to jednak faktu, że gdzieś w tym całym zmęczeniu, które było po niej widać, w oczach zaświeciły dwa radosne świetliki. Wiele ludzi się pukało w głowę, gdy widzieli Janusza i Hanię obok siebie, zastanawiając się, co Han'lynn w Janku widziała, biorąc pod uwagę, że mu było daleko do najprzystojniejszych ludzi na świecie - choć w oczach Hani był wybitnie przystojny, niezależnie od tego, w jakiej kondycji się znajdował, co ta miłość robi z ludźmi? Hania pokochała Janka za fakt, jakim lekkoduchem był i troskliwym na swój pokrętny sposób. Ile to razy brał ją przez ramię i siłą wynosił ze szpitala i zanosił do jej kwatery? - Wyglądasz jakbyś przez pół roku błądził po Zonie... I przy najbliższej okazji chyba będę musiała użyć Uleczenia Totalnego - powiedziała nieco żartobliwie, cmokając przy tym niezadowolona. Ale mógł zobaczyć, jak Hania go lustruje od góry do dołu wzorkiem. I mimo że nic nie powiedziała, to doskonale wiedział, że nie podobało się jej praca wykonana przez uzdrowicieli i że ona zrobiłaby to lepiej. Szybko jednak rozpromieniła i uśmiechnęła się. - Jesteś głodny? Mogę na szybko coś zrobić. Niestety zbyt wiele mięsa w domu nie ma odkąd Lena pojechała do Korniejewa. Z tego co wiem mieli sadzić dęby i odbudowywać kapliczki na granicy. Pewnie wezmą ją do rozpoznania... W ogóle sam Konstanty miał tam być. Zapewne ze Słowikiem. Młoda musi wyglądać jak kurdupel przy nim - powiedziała, śmiejąc się. Głos Hani od dawna nie był taki dźwięczny i radosny, totalnie nieświadoma faktu, że to właśnie Lena z Kostkiem sprowadziła Janusza do domu. - Żałuj, że Cię nie było na jej przysiędze. Wiesz, że niosła sztandar? - Chciała mu powiedzieć tyle rzeczy. Minęło przecież sześć, długich miesięcy, które będą musieli nadrobić. Hania schyliła się by podnieść te kilka nieszczęsnych ziemniaków, które leżały na ziemi i doturlały się do kuchni, położyć je blacie. - Zakładam, że Judyta nic nie wie i na razie ma to tak zostać? - zapytała, już nieco poważniej, spoglądając na Cichockiego. Wciąż trochę nie wierzyła w to, że tutaj sobie stał i rozmawiali, jak gdyby nigdy nic. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Wto Kwi 18, 2023 10:09 pm | |
| - Ja też, kwiatuszku, ja też - odparł z ciężkim westchnieniem. Tęsknił za Han'lynn. Tęsknił za jej drobnymi dłońmi i sposobie, w jaki gładziła go po policzku. Tęsknił za wyciąganiem z odpływu długich niczym welon włosów, za wspólną poranną kawą. Tęsknił za pytaniem Hani o jakieś banalne pierdoły, gdy rozwiązywał krzyżówkę, a nade wszystko brakowało mu budzenia się rano przy niej. Tęsknił za jej perlistym śmiechem i tą drobną zmarszczką między brwiami gdy się złościła, za tą burzą w oczach. Po prostu tęsknił za tymi wszystkimi drobnymi rzeczami, które składały się w jej pełny obraz, który po czasie miał zwyczajnie ramy i barwy domu. Hania była bezpieczną przystanią na wzburzonym sztormem morzu, była pławą kardynalną pośród rozbieganej geografii. Potarł powoli lewe ramie - to bez ręki, bo miał wrażenie że go zwyczajnie swędzi. Słyszał, że czasem tak się dzieje. Fantomowy ból albo swędzenie. - O, a odrośnie mi wtedy? - rzucił żartobliwie, machając od niechcenia kikutem niczym kura próbująca odlecieć. Nie przyzwyczaił się do faktu, że jej nie ma. Nadal czasami chciał odruchowo złapać coś lewą ręką i był szczerze zaskoczony, że nie może. - Jasne. Karmili mnie paćką dla niemowląt w Korniejewie - powiedział i spokojnie usiadł przy stole, na swoim stałym już miejscu. Ot tak, jakby wyszedł z domu ze trzy dni temu, był na rybach albo pojechał na górską wycieczkę. Wysłuchał opowieści Han'lynn. - Z tego co wiem, to mały El-Galad zrobił z niej swojego pisarza - zaśmiał się najpierw. - I proszę Cię, Hania, przy Słowiku każdy wygląda jak ostatni kurdupel. - Wahał się jeszcze chwilkę. Niby El-Galad zabronił nagłaśniania całej sprawy... Aaaaa chuj. - Lena mnie ściągnęła. I mały El-Galad. Przypadkiem wpadli do tej samej szczeliny, do której wpadłem i ja, kręcili się, aż mnie znaleźli i wyciągnęli. Nie pytaj o szczegóły, bo sam ich nie znam - westchnął i pokręcił głową. Hetman też zresztą wcale nie musiał mówić mu pełnych szczegółów. - Naruszyli sferę w Zonie, gdy wracali i ściągnęli Czarnych, Lena podobno położyła przynajmniej czterech. - Uśmiechnął się w tym miejscu. - Aleeeee musiała zostać. Tutaj też nie pytaj dlaczego, hetman stwierdził, że pojawiły się komplikacje, a ja nie byłem upoważniony do informacji na temat "jakie". |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Kwi 19, 2023 1:19 am | |
| Nie odpowiedziała, a chociaż nie werbalnie. Mógł jednak za to jak wtula się w niego bardziej, by zaczerpnąć głęboki wdech. Ciężko stwierdzić, czy po to, by uspokoić skołatane nerwy, czy może upewnić się, że rzeczywiście tutaj był. Wciąż nie mieściło się w głowie Hani, że jak te dwie godziny temu wychodziła z domu na te nieszczęsne zakupy, to go nie było, a teraz już był. Ot tak, po prostu. Przez ten cały czas, gdy go nie było, czuła jakby straciła również cząstkę siebie. Wiele razy się łapała na tym, że rzucała pytanie o jakąś drobnostkę w eter, spodziewając się, że Janek zaraz jej odpowie. Pewnie w jakiś wybitnie żartobliwy sposób. Odpowiadała jednak zwykle pustka. Ewentualnie smutne spojrzenie Leny, która doskonale wiedziała, że to nie były słowa skierowane do niej. Po raz pierwszy, od sześciu miesięcy, czuła się, że wszystko było na swoim miejscu, a brakująca cząstka niej w końcu wróciła. Zapolska była nie tylko wybitnym medykiem jeśli chodziło o magię, ale również i lekarzem zajmującym się konwencyjnym leczeniem, więc doskonale wiedziała, czym bóle - bądź swędzenie - fantomowe było. Jednocześnie nie podobało się jej to, że Janek takie miał. Bo gdyby ją zawołali i pozwolili się nim zająć jak trzeba, to takowych by nie posiadał. Była o tym przekonana i w jej odczuciu spartaczyli robotę. - Nie, ale przygotuje nerwy pod protezę, jakbyś był zainteresowany - odparła zupełnie szczerze, mimo że wiedziała, że Janek raczej sobie żartował z tym. - Dopilnuję, żebyś dostał ją od najlepszego inżyniera taumaturgicznego w całym kraju. - Mówiła śmiertelnie poważnie. Janusz doskonale wiedział, w jakich momentach tylko zgrywała, a kiedy rzeczywiście miała coś na myśli. I po tym błysku w oku, po tym jak zacisnęła malinowe usta i jak pojawiła się ta zmarszczka pomiędzy brwiami był w stanie stwierdzić, że nie żartowała. Zapolska byłą święcie przekonana, że mu się to należało. I choćby miała iść się o to wykłócać u samego Króla, to była na to gotowa. Janek chciał jeść, więc trzeba było mu jedzenie przyszykować. Najpierw zebrała te zakupy, które na samym początku z rąk wypuściła z tego szoku, by zacząć się krzątać po kuchni, która była jednak połączona z jadalnią i salonem, więc mogli normalnie rozmawiać, gdy Janek sobie siedział przy stole. - Konstanty chyba zbyt dosłownie potraktował moją prośbę. - Zaśmiała się, nie mogąc trochę wierzyć, w to co właśnie usłyszała. - Spotkałam się z nim, gdy byłam w szpitalu u major Wilczyńskiej. Doszły do mnie słuchy, że miał być wtedy tam z Leną... to poprosiłam, żeby miał na nią oko. Nie spodziewałam się, że zrobi z niej kancelistkę... ale wyjdzie jej to na dobre, bazgrze jak kura pazurem - powiedziała jakże krytycznym głosem, choć było też słychać, że żartuje przy tym. Powiedzmy sobie szczerze, przy kaligrafii Han'lynn to wszystko wyglądało jak bazgroły pięciolatka. - To prawda, ale jedni trochę bardziej... a inni trochę mniej - odparła, spoglądając wymownie na Janusza i dalej, jakby nigdy nic krojąc cebulę, nawet nie musząc patrząc na palce, tak doświadczoną kucharką była... do czasu, aż usłyszała kolejne rewelacje. - Co? - wydusiła najpierw z siebie, by zaraz potem syknąć. - Psiakość - mruknęła, by mimowolnie przyłożyć palec, w który się przecięła do ust. - Chcesz mi powiedzieć, że Lena, na swoim pierwszym wyjściu z garnizonu, wylądowała w innym Planie? - Hania poczuła, jak momentalnie robi się jej słabo i wręcz nogi się pod nią ugięły, tak że musiała złapać się blatu, żeby ustać na nogach. Wzięła głębszy wdech, starając się uspokoić. - Wszystko z nią w porządku? I z Konstantym? - zapytała. Nie była pewna, czy Janusz miał takie informacje, ale po prostu musiała zapytać. Zaczęła się zastanawiać, jakie to w ogóle mogły być komplikacje, dlaczego ją trzymali. I jak z jednej strony była niezmiernie wdzięczna, tak z drugiej była świadoma, że mogła stracić również i ją. - Za sprowadzenie geografa powinna dostać awans, a nie zatrzymanie do czasu domniemanego wyjaśnienia. Ta cała szopka pewnie przez te ich cholerne konspiracje na temat tego, że niby szpieguje dla Czarnych. - Było widać, że była zła. I nawet słychać, z jaką pasją nóż uderzał o deskę, gdy wyżywała się na bogu winnym pomidorze, który zaraz potem wylądował na patelni, wraz z cebulką, czosnkiem i "bekonem" z indyka. Hania jadała głównie drób, nie przepadała za wieprzowiną, więc Janusz będzie musiał jakoś to przeżyć. Zaraz potem wbiła trzy jajka. Wiejskie, jeździła po nie specjalnie pod Warszawę. - Nie rozumiem, czemu Twój powrót to tajemnica. Jesteś pierwszym geografem, który wrócił. Przecież ogłoszenie tego do wiadomości publicznej znacząco poprawiłoby morale i patriosferę. Lepiej żeby mieli jakieś sensowne wytłumaczenie na to. - Janusz co prawda widział tylko plecy Hani, ale to był ten ton wypowiedzi, że mógł być niemal pewien, że właśnie nadymała policzki z oburzenia. Zawsze tak robiła, gdy na coś narzekała, na co nie miała zbytnio wpływu. Dzbanek na kuchence zaczął wyć jak szalony. Na pewno jednak woda w środku niego gotowała się mniej, aniżeli Hania na temat tych wszystkich rewelacji, które usłyszała. Zapolska w końcu zdjęła gwizdek, by chwycić za rączkę. Zalała sobie herbaty owocowej, a Januszowi - kawy. Takiej prawdziwej, nie zbożowej, by po chwili przyjść do Janka i postawić przed nim jedzenie. Szakszuka. Jajka w pomidorach. Zwał jak zwał. Ważniejsze było to, że to była pierwsza rzecz, jakąkolwiek Jankowi ugotowała. Wtedy na ich... randce. Można tak powiedzieć. Która została przerwana przez porucznika Erkh'iaana z krwiakiem w mózgu. Stare czasy. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Kwi 19, 2023 4:33 pm | |
| - Przyznam, że się nad tym jeszcze nie zastanawiałem - odparł zaskakująco poważnie i równie szczerze. To ostatecznie była dosyć świeża sprawa i nadal dosyć abstrakcyjna myśl. Janusz prawą ręką nie potrafił się nawet dobrze podpisać, ubieranie się sprawiało mu cholernie dużo problemów, nawet podcieranie się, kurwancka, było trudniejsze niż kiedykolwiek. Bez tej lewej ręki czuł się… no… no jak bez ręki właśnie. Jeszcze nie pomagał w tym wszystkim fakt, że był niczym sierota jedna ostatnia leworęczny. Nie mógł mu ten sęp wgryźć się już w prawą? Widząc reakcję Hani, zaczął podejrzewać, że może niepotrzebnie mówił cokolwiek. Znaczy, albo po prostu mówił zbyt otwarcie. Zacisnął usta, gdy Hania się do niego odwróciła. - Jeszcze jak -odparł na pierwsze pytanie. Lena na pierwszej eskapadzie wylądowała w Planie nawet nie obok, a zasadniczo chuj znajet gdzie. Bo miała pecha. Albo farta, trudno było określić jednoznacznie, jak to w sumie zaliczyć. – Z tego co wiem, oboje cali i zdrowi – i nie, hetman wspaniałomyślnie nie wspomniał o tym malutkim postrzeleniu. Może zapomniał, może uznał informację za niewiele wartą, może zignorował. Zamyślił się przed kolejnymi słowami i wzruszył najpierw ramionami. – Nie wiem, Hania. Ale nie sądzę, bo tego małego też zamknęli. Podobno Krzyżanowski przywitał ich plutonem egzekucyjnym, bo trochę go poniosło, jak mu El-Galad kazał ich zatrzymać w areszcie do wyjaśnienia. – Parsknął Janusz. Nie, żeby nie lubił dowódcy garnizonu Korniejewo, no ale chłop ewidentnie nie był najfajniejszym gościem w okolicy. Zawsze się denerwował, gdy żołnierze w wolnym czasie mieli czelność świetnie się bawić zamiast ćwiczyć i notorycznie pisał raporty, między innymi na Cichockiego, do Warszawy, że na terenie garnizonu sieją niektórzy chaos. Niemniej Janusz rozumiał, dlaczego ten konkretny garnizon potrzebował akurat takiego dowódcy. Bo co by o nim nie mówić, to jaja i kręgosłup moralny miał ze stali. I mithirilu. -Wiem. Też się zastanawiałem, ale… jak hetman mówi, żeby skakać, to trzeba zapytać, jak wysoko. A jak mówi, że coś ma być tajne czy poufne, to takie też ma być. Nawiasem mówiąc, to właśnie ten rozkaz złamałem, bo miałem niczego nie mówić, no ale ja Cię proszę :| – Jakże miałby nie powiedzieć? Jeszcze komu jak komu, ale Hani?! Ta kobieta czytała z niego jak z książki, a przynajmniej miał takie wrażenie. Że co myśl pojawiła mu się w głowie, to ona już dobrze wiedziała, co to w ogóle było. Szakszuka. Przez chwilę wpatrywał się w miskę i potrząsnął najpierw głową. - Czy tobie też wydaje się ta sytuacja tak głupio nienormalna, mimo że nie jest?
|
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Kwi 19, 2023 9:55 pm | |
| - Domyślam się, przepraszam. - Hania szła trochę myślami do przodu, wiedząc, że Janek długo w domu na dupie nie usiedzi - co jak co, ale pod tym względem do siebie bardzo pasowali - i pewnie chciałby wrócić do służby, choć na razie wolała o tym nie myśleć, bo ledwo przecież wrócił. Nie zmieniało to jednak faktu, że Cichockiemu przydałoby się porządne SPA w postaci Uleczenia Totalnego. Na pewno poczułby się po tym lepiej. - Po prostu jestem zła, że mnie nie sprowadzili do Korniejewa. Zajęłabym się Tobą lepiej. - Powiedziała, w końcu! Siedziało to Zapolskiej na wątrobie i od jakiegoś czasu chciała to z siebie wyrzucić. Nie żeby nie doceniała pracy medyków, którzy być może uratowali Jankowi i życie, nie zmieniało to jednak faktu, że ten zasługiwał na tą potężną magię, po tym czasie spędzonym w obcym Planie, gdzie został wysłany, pomimo że już wtedy panowała świadomość, że geografowie giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawie jakby go wtedy El-Galad wysyłał praktycznie na śmierć. - Tyle dobrze. - Odetchnęła z ulgą. Nie żeby wątpiła w umiejętności Leny, jednakże wycieczka do obcego Planu, bez jakiegokolwiek wyszkolenia w tym zakresie w tak... niestabilnych czasach brzmiała cholernie niebezpiecznie. Nic więc dziwnego, że Zapolska się martwiła. Może i na papierze były z Leną dla siebie obcymi osobami, jednakże dla Han'lynn była niczym córka i po ludzku nie chciała, by stała się jej jakakolwiek krzywda. - Hetman aresztował własnego syna? - zapytała z lekkim niedowierzaniem w głosie. To że Krzyżanowski przywitał Lenę i Kostka plutonem egzekucyjnym było dla niej mniej zaskakujące niż fakt, że El-Galad postanowił swoje rodzone dziecko wrzucić do wojskowego aresztu. Niezależnie czy do wyjaśnienia czy też nie. To trochę się Hani nie sklejało i nie była w stanie zrozumieć, co za tym wszystkim. Na następne słowa, że Janek złamał rozkaz, zaśmiała się. Nie mogła się powstrzymać. Tak perliście i na jej policzkach nawet pojawiły się te urocze dołeczki. - Doskonale wiesz, co by Cię czekało, gdybyś mi nie powiedział i dowiedziała się po czasie. - Zabrzmiało groźnie. Zdecydowanie tak miało brzmieć. Nie zmieniało to jednak faktu, że doceniała, że Janek się z tym podzielić, pomimo rozkazu. I zdecydowanie zamierzała to zachować dla siebie, do czasu aż wszystko się rozwiąże. Co jak co, ale Hania bardzo dobrze potrafiła trzymać buzię na kłódkę. Zapolska upiła łyk owocowej herbaty, by odstawić kubek na stół - swoją drogą, antyczny, z Bolesławca, praktycznie jeszcze sprzed Zaćmienia, gdy działała tam fabryka porcelany, zanim wszystko po prostu runęło - by następnie spojrzeć na Janka lekko skonsternowana. - Hm? - Prawdę powiedziawszy nie była do końca pewna tego, o co chodzi. - Że siedzimy po sześciu miesiącach rozłąki i rozmawiamy jakbyś wrócił z trzydniowego wyjazdu na ryby? - zapytała, bo to jedyne co przychodziło jej do głowy. Dla wielu mogło to być nienormalne, ale Hani właśnie głównie tego brakowało. Siedzenia przy jednym stole i nawet gadaniem o głupotach. Czy nawet milczeniem. Ważne, że robili to wspólnie. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Kwi 19, 2023 11:06 pm | |
| Paradoksalnie Janusz wcale nie zamierzał nigdzie się ruszać. Już nawet nie dlatego, że dopiero co wrócił, tylko po prostu na razie nie chciał, a po drugie, to hetman mu zabronił. - A w to nie wątpię, nikt się o mnie lepiej nie zatroszczy - odpowiedział absolutnie poważnie i to dokładnie mając na myśli. W tę jedną rzecz nigdy nie śmiałby wątpić. Hania była niczym anioł zesłany przez niebiosa przecież. Był jakimś tam zwykłym Januszem - o trochę niezwykłej pracy - ani nie wyglądał, ani nie był najbardziej elokwentnym czy charyzmatycznym gościem na tym weselu, nawet dobrze nie tańczył. Opowiadał głupie żarty i sam się z nich często śmiał, czasami zdarzało mu się komuś pomóc, ale miewał przecież i dużo gorsze momenty w życiu, gdy wcale nie był taki "w porządku". A Hania? Śliczna niczym z malowanego obrazka, oczytana i powabna, zabójczo inteligenta, potrafiła mieć język ostrzejszy od miecza, a praskich dresów składała niczym pierdolone origami. - Ano. Dlatego to chyba jakaś grubsza sprawa niż się wydaje. Chłopak ukochał grafa na śmierć, więc pewnie jest świętszy od papieża - dodał jeszcze. Martwił się o Lenę, ale zasadniczo tylko troszkę. Jak kwoka o swoje pisklę. Była twarda od niejednego znacznie większego gościa, skórę miała równie grubą co taki na przykład Słowik, mimo że była ze trzy czy cztery razy mniejsza. - O toto. Ale co mu powiem, że mam balroga w domu i dlatego nie posłuchałem? Żarty żartami. Ale czekało na niego wspaniałe śniadanie w porze prawie obiadowej, a pachniało do tego obłędnie. Więc zaraz po tym, jak zadał to pytanie, nieporęcznie zabrał się za jedzenie. Powoli i niezdarnie, trochę jak mało wprawne w spożywaniu posiłków samodzielnie dziecko. No nie potrafił trzymać dobrze sztućców prawą ręką i chuj. No nie dało się. - Mhm - odparł najpierw, zanim przełknął. - Zwykła środa. Dzień jak co dzień. Strasznie abstrakcyjne. Aż wierzyć mu się nie chciało, że faktycznie i tak na poważnie wrócił do domu. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Czw Kwi 20, 2023 10:05 pm | |
| Hania po raz pierwszy raz od dawna cieszyła się, że jest na urlopie i zdecydowanie nie zamierzała z niego prędzej wracać, wykorzystując to w pełni. Miała nadzieję, że ten zakaz powrotu do pracy dla Janka trochę potrwa, najlepiej do czasu rozwiązania zagadki, co w ogóle się stało i dlaczego Ci wszyscy geografowie zaginęli. Hania miała nadzieję, że Saszka znajdzie drogę powrotną tak samo jak i Janusz... bo może i było między nimi trochę niedomówień w przeszłości, tak wciąż życzyła mu jak najlepiej i nie chciałaby, by stała się mu jakakolwiek krzywda. Zwłaszcza, że miała wrażenie, że Judycie na nim trochę bardziej zależało, aniżeli zwykłym koledze jej brata z pracy. - Dopilnuję, żebyś odpoczął! - zapewniła. I tu nie chodziło tylko o magię, bo wiadomo, Uleczenie Totalne zdecydowanie robiło swoje, jednakże nie wpływało na umysł. Ten też zdecydowanie potrzebował się zregenerować, zwłaszcza po takich przeżyciach. To zaś zajmowało czas i co jak co, ale Zapolska zamierzała przyłożyć się do tego, by po tym wszystkim Janek mógł poczuć spokój ducha. Prawdę powiedziawszy, to Han'lynn bardzo nie lubiła, gdy ktokolwiek ich w ten sposób porównywał. Ona anioł, kobieta doskonała, a Janusz taki zwykły człowiek. Tu chodziło o coś znacznie większego niż powierzchniowa warstwa, którą większość ludzi widziała. Wszyscy Janka lubili, ale ile osób tak naprawdę dobrze go znało? Samej Zapolskiej zajęło to trochę czasu, by przedrzeć się przez tą zasłonę wiecznego uśmiechu i bycia lekkoduchem, choć wciąż wiele rzeczy pozostawało dla niej niewiadomą. Na Boga, ona się dowiedziała, że ma siostrę po dobrych kilku miesiącach bycia razem i wytłumaczeniem Cichockiego na to, dlaczego jej nie powiedział było "bo nie pytałaś". Chyba sam Janek i Ojciec Wszechmogący wiedzieli, o jakie rzeczy jeszcze Hania nie zapytała po mimo ich trzyletniego, wspólnego życia. - Im dłużej mi o tym wszystkim mówisz, tym bardziej pogmatwane to się wydaje... Czekaj. - Hania przybrała naglę minę, jakby sobie coś bardzo ważnego uświadomiła. Nawet kubek odstawiła na stół, by spojrzeć na Cichockiego. - Skoro rozkaz został wydany przez El-Galada, to zapewne będzie chciał z nimi porozmawiać osobiście. Biedna Lena, wielokrotnie mi mówiła, że chyba zapadnie się pod ziemię, jeśli będzie musiała znowu z Hermanem stanąć twarzą w twarz. - Hania nie chciała ujmować powadze sytuacji, naprawdę, ale gdy Janek jej opowiedział o tym, w jaki sposób nieświadoma Lenka nazwała jedną z najważniejszych osób w całym kraju, to nie mogła powstrzymać się od śmiechu. I teraz nie dość, że będzie musiała z nim porozmawiać, to sytuacja w której się znalazła zdecydowanie była stresująca. - Ja ci dam balroga, masz szczęście, że nie mam ścierki pod ręką! - odparła jakże oburzonym głosem, by zaraz potem się uśmiechnąć. Tak jak zawsze to robiła w trakcie ich "kłótni". To było wybitnie miłe tak po prostu... być. Jak gdyby nigdy nic. Trzeba przyznać, że Hania totalnie nie pomyślała, że szakszuka to może nie być najbardziej wygodne do jedzenia jedną ręką danie, ale zrobiła je jakoś... no automatycznie, po "staremu", nie kodując w mózgu jeszcze nowej rzeczywistości w postaci jednorękiego Janusza. - Jutro będzie zwykły czwartek. Potem piątek. W sobotę może pójdziemy do kina, a na niedzielę zrobię schabowe. Będziemy mieć takich zwykłych dni, aż to przestanie być abstrakcyjne. - Uśmiechnęła się do niego ciepło, by potem wstać i oprzeć się rękoma o blat stołu. Nachyliła się nieco, by bez większych ceregieli czy ostrzeżenia, zupełnie bezczelnie Janka pocałować. Po paru chwilach odsunęła się do niego na parę milimetrów, wciąż będąc w jego zasięgu. - Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram - szepnęła, czekając aż Janek rzuci jakimś żartem. To była ku temu odpowiednia okazja! |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Pon Kwi 24, 2023 11:17 am | |
| Odpoczął. Tak jest, to brzmiało jak plan, więc Janek tylko pokiwał głową. Sen we własnym domu, późne śniadanie, przejście się na spacer po warszawskich uliczkach, zgubienie się w parku łazienkowskim i powrót późnym wieczorem. Kolejnego dnia z kolei robienie absolutnie niczego, może jakaś książka, może przejście się bez celu po starówce i kupienie nowych spodni. Bo coś przeczuwał, że obecnie tylko te dresowe nie spadałyby mu z dupska. Nie, żeby mu to szczególnie przeszkadzało. Znaczy, spodnie dresowe, nie że takie spadające. Umówmy się, nie istnieje wiele bardziej irytujących rzeczy niż takie opadające portki, które trzeba co dosłownie chwilę podciągać. - O Jezu, tak - parsknął Janek, przypominając sobie minę Hetmana Królewskiego El-Galada, gdy został nazwany Hermanem. A raczej: brak na dobrą sprawę żadnej miny, jedynie brew mu delikatnie drgnęła, ale biorąc pod uwagę jego ogólny brak dynamiki mimicznej, to było to coś. – Herman Koronny El-Galad. Byłoby prześmiesznie, gdyby znowu się zająknęła i tak powiedziała. Wiele bym oddał, żeby to zobaczyć – roześmiał się, potrząsając głową. Łysawą głową. I nagle jakby o czymś sobie nagle przypomniał. Odsunął na bok pustą miskę i uniósł do góry dłoń z uniesionym jednym palcem. – Właśnie, tak odnośnie oddawania… – powiedział i zaraz dłoń z lekka opuścił. Sięgnął dłonią do szyi, aby spod koszulki wyciągnąć nieśmiertelnik. Śliczny, błyszczący w mięciutkich promieniach słońca wpadających przez okno. Ciepła, złota jesień. – Obiecałem, że oddam – odparł wyciągnął dłoń do Hani, trzymając nieśmiertelnik za łańcuszek. Bogu dziękować, że Hania nie miała pod ręką żadnej ścierki, Janusz tylko podniósł rękę w obronnym geście i doszedł do wniosku, że teraz wygląda jakby zgłaszał się do odpowiedzi, a nie jakby się poddawał. Jakież to byłoby konfudujące na polu walki na przykład. Zresztą, nie tylko tam. Ogólnie życie bez ręki były zaskakujące utrudnione. Ciężko się zakładało spodnie na przykład. Zapinanie ich to był już absolutny horror i dramat jednocześnie, Janusz naprawdę docenił w tamtym momencie zwykłe materiałowe spodnie na gumce – dresiki czyli się znaczy. Zwykła środa, zwykły czwartek, zwykły cały tydzień. I Cichocki naprawdę bardzo chciał w to wierzyć, ale cały czas gdzieś na samym dnie mózgu leżała mu ta obawa, że się obudzi w innym miejscu. Ot, był dom i Hania, nagle nie ma. Dokładnie tak jak spędził kilka ostatnich tygodni. Czy nawet kilkanaście. Mniejsza. Zgubił poczucie czasu w tym bezładzie i chaosie. - To moja kwestia- – odparł miękko i położył Hani szorstką dłoń na policzku. Niby zawsze była szorstka, takie troszkę kowadło. W końcu to on wrócił i nie zamierzał nigdzie iść. Póki co. Oby jak najdłużej. Miał też nadzieje, że i Hani mu nagle nie zabiorą i nie wyślą diabli wiedzą gdzie. Chociaż troszeczkę się obawiał, że ta słodka warszawska sielanka nie potrwa za długo. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Maj 03, 2023 12:19 am | |
| Zapolska może i słynęła z faktu, że nie dbała o siebie, zapominała jeść by pomóc jak największej ilości osób i pewien zaginiony dotychczas geograf pilnował, żeby jednak tego nie robiła. Jednakże co jak co, ale o dbaniu o innych była mistrzynią, tego nie można było Hani odmówić. Dlatego zamierzała dopilnować, żeby Janusz odpoczął i totalnie nic nie robił innego przez najbliższy czas. Ze wszystkich ludzi na świecie zasługiwał teraz na to najbardziej na świecie i nic zdania Han'lynn nie zmieni, ot co. Nie zrozumcie jej źle, to nie tak, że Janek się podobał teraz jej w jakikolwiek mniejszy sposób, jednakże jako lekarz widziała jak jego organizm potrzebował dużej dawki regeneracji i czasu, by wrócić do poprzedniej formy. Zamierzała mu więc gotować same dobre obiady, tak żeby znowu trochę przybrał na wadze... swoją drogą, szewc bez butów chodzi. Hania przez te wszystkie zamartwianie się, swój pracoholizm i "przypadkowe" pomijanie posiłków przyczyniły się do tego, że sama straciła dobre parę kilo i musiała swoje spódnice zwężać. - Czasami żałuję, że nie miałam możliwości tego zobaczyć za pierwszym razem - odparła, śmiejąc się. Czy to czyniło z nich złych rodziców - Hania uważała Lenę za swoją córkę i nie obchodziło ją to, że formalnie była dla Cichockiej obcą osobą - skoro tak reagowali na tamtą sytuację? Ciężko stwierdzić. Gdyby El-Galad jednak się tym jakoś przejął albo mu się nie spodobało, to zdecydowanie by inaczej się to skończyło. No i na Boga, jak można byłoby być złym na ledwo mówiącą po polsku dziewczynę ledwo wyciągniętą z zony za przejęzyczenie się? Tak zupełnie zatracili się w zachowywaniu, jak gdyby nigdy nic, że trochę się zapomnieli o tym, że w sumie Janek był pół roku poza Polską i jak z niej wyjeżdżał, to coś mu dała, by jej oddał jak wróci. Jak zawsze. Nie był to pierwszy raz, gdy to robiła, jednakże... czuła że to potrzebne. Za każdym razem gdy Janusz szedł w Zonę zawsze dawała mu coś swojego. Nie zawsze był to nieśmiertelnik, czasem była to jakaś pierdoła. Ot, żeby mógł sobie na to spojrzeć w cięższych chwilach. Nieśmiertelnik był jednak już poważną sprawą. - Jak zawsze dotrzymuje obietnicy - odparła, wyciągając rękę po swój nieśmiertelnik. Palcami musnęła lekko dłoń Cichockiego. Była jednak jedna rzecz, która Hani trochę mieszała w głowie. Również spod bluzki wyciągnęła łańcuszek, który zdjęła z szyi... ale nie wyciągnęła go w kierunku Janusza. Zamiast tego oparła podbródek o jedną z dłoni i posłała Cichockiemu nieco zawadiacki uśmieszek, w drugiej zaś trzymała łańcuszek oglądając go wciąż. - Za to ja nie obiecywałam, że oddam, bo ktoś nawet mi nie powiedział, że go daje i cichaczem podrzucił do kitla. - Droczyła się z nim, nie zamierzając jednak wspominać o tym, jak zareagowała, gdy go tam znalazła. Choć Janek znał na tyle dobrze Hanię, że pewnie mógł się tego domyślić. Wszyscy myślą, że Hania to taki chodzący anioł same dobro, tylko czekać aż zostanie Łabędziem, a tu takie zaskoczenie... wychodziły różki i przemoc w rodzinie. I to na dodatek na kontuzjowanym człowieku. Kto by pomyślał! Dłoń Janka może i była szorstka, jednakże jak tylko położył ją na jej policzku, Hania poczuła jak od razu robi się jej cieplej na sercu. Mimo że byli ze sobą już tyle czasu, to wciąż przez takie drobne gesty czasem czuła się jak zauroczona nastolatka z motylami w brzuchu. Jednocześnie zamierzała każdego dnia mu udowadniać, że nie jest wyimaginowanym przez niego obrazem, a była Hanią z krwi i kości. - To Ci go podebrałam. Co teraz? - zapytała szeptem, znowu z tym uśmieszkiem. To zwykle Janek zwykle się z nią droczył, aczkolwiek tak jej tego brakowało, że sama trochę przejęła tę rolę. Pierwszy raz od bardzo dawna cieszyła się z tego przymusowego urlopu, na który ją wysłano. I była równie zadowolona z faktu, że to był dopiero jego początek. Miała nadzieję, że jednak nikt ją do Korniejewa nie ściągnie i będą mogli się sobą nacieszyć i na chwilę pożyć tą warszawską sielanką. Do kompletu i pełni szczęścia brakowało tylko Leny. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Maj 03, 2023 8:17 pm | |
| Janusz nie zapomniał, że dopiero co wrócił - wciąż po prostu wydawało mu się to wszystko mało rzeczywiste. Dodatkowo cały czas trzymała się go ta obawa, że lada moment ocknie się na bagnie. Próbował wyrzucić to z pamięci i próbował zachowywać się idealnie normalnie. Jakby nic się nie stało, bo w ten sposób było mu łatwiej. Prościej. On zresztą nigdy nie mówił poważnie o swoich uczuciach czy obawach, wyrobił sobie idealną barierę ochronną przed dręczeniem się czymkolwiek. Jedyną osobą, która znałaby go najlepiej, był jego specjalny i początkowo obowiązkowy remoralistyk. Z czasem ewoluował do rangi i terapeuty, i psychologa, to głównie z nim Janusz przepracowywał wszystko co mu w duszy siedziało. Tak jak i teraz planował to zrobić. Nie chciał przecież martwić Hani, swojej kochanej i dobrej Hani, tym całym tałatajstwem, które w nim siedziało. Wiedział, że przecież bardzo by się tym przejęła. Jak zawsze zresztą odsunęłaby samą siebie na dolny schodek piramidy, gdyby miała tę świadomość. Postawiłaby sobie za punkt honoru, by mu pomóc. A przecież Janusz nie był kimś, kto pomocy oczekiwał czy chciał, nim najlepiej byłoby wcale się nie przejmować nigdy. Oddał bez walki nieśmiertelnik i się uśmiechnął. Zawsze oddawał. Każdą jedną rzecz, jaką Hania mu podarowała, zawsze uważał, choćby znaczyło to niesienie plecaka czy czegoś tam ponad głową. - A bo to pierwszy raz? Nie zliczę, ile razy po prostu go nie znalazłaś, to nie moja wina - odparł ze śmiechem. Bo czasem podrzucał jej pod poduszkę, czasem gdzieś zawinąć w skarpetkę w szufladzie, a czasami do jakiegoś kapelusza czy na dno torebki. Teraz się nieszczególnie ukrywał - no, tylko troszkę - bo wiedział, że ta konkretna wyprawa może być niebezpieczna. Przecież dużo lepsi od niego nie wracali, więc mimo że wyruszał z pogodą ducha i wiarą, to na dnie serca obawiał się, że może nie wrócić również. Zresztą, sam był bliski doprowadzenia do tego, by na pewno nie wrócić. Na pytanie Hani zrobił poważną minę. Idealnie poważną. - Teraz jest niezręcznie. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Czw Maj 04, 2023 1:40 am | |
| Hania nie była oczywiście głupia i była świadoma faktu, że potrzebował znacznie więcej czasu niż kilkudziesięciu minut powrotu do normalności. Nie wspominając o tym, że była święcie przekonana, że pewnie miał przymus spotkań z remoralistykiem przez ten cały czas, gdy siedzieć na dupie. To w jaki sposób Zapolska do tego podeszła, był swoistym mechanizmem obronnym... choć nie do końca można było to tak nazwać. Po takim czasie bez Janusza u boku, z brakiem jakichkolwiek informacji na temat tego, co się z nim działo, ostatnią rzeczą jaką teraz chciała to płaczu. Potrzebowała chwili normalności, zanim to wszystko się stało i zniknął bez śladu. I to że "zapomnieli się" w tym wszystkim i zachowywali się jak gdyby nigdy nic, nie zmieniało faktu, że Zapolska i tak się o Janusza martwiła. Jak cholera. Ledwo co się powstrzymywała od użycia magii, by zbadać jego stan, chcąc jednak wierzyć, że uzdrowiciele w Korniejewie odpowiednio się nim zajęli... a to tylko mowa o zdrowiu fizycznym, bo na te psychiczne to nawet ona niewiele mogła zdziałać. Jeżeli problemy były spowodowane jakimiś zmianami na mózgu jak guzy czy coś - oczywiście. Traumy zyskane w trakcie wypraw w Zonę były jednak poza zasięgiem Uleczenia Totalnego. Okres jednak największego martwienia się o Janka miała za sobą. Wrócił do niej. Żywy. To w tym wszystkim było najważniejsze. Z resztą sobie jakoś poradzą, przebrną przez to. Brak ręki? Jak tylko Janek zapragnie mieć protezę, to przewróci całą Warszawę, by dostał najlepszą i osobiście przygotuje go do tego, tak by wszystko działało najlepiej. I choćby do samego Króla miała iść, to Janusz nie zapłaci za to ani grosza. To się mu do jasnej cholery należało za narażanie swojego życia. Mógł zobaczyć, jak ją zamurowało. Naprawdę. Na twarzy Han'lynn pojawiło się zaskoczenie, zastępując ten zawadiacki uśmieszek. Nigdy wcześniej nie znalazła tego pierścionka. To był pierwszy raz. Zapolska poczuła jak ją ściska w gardle, a do łzy napływają jej łzy. Totalnie się tego nie spodziewała. Mógł nawet poczuć jak pojedyncza łezka spływa po jego kciuku. Jednocześnie się jednak przy tym uśmiechała. Nie jednak zawadiacko i zaczepnie jak przed chwilą. To był ten uśmiech, przy którym w policzkach pojawiały się dołeczki, a oczy wpatrywały się w Cichockiego z taką dozą uczucia, że żadne słowa nie były w stanie tego opisać. - Kiedyś Ci go nie oddam, zobaczysz - powiedziała, by następnie sięgnąć do zapięcia łańcuszka i zrobić uczciwą wymianę. Nieśmiertelnik za pierścionek. Ta idealnie poważnie mina totalnie nie pasowała do Cichockiego. Czekała parę sekund czy przypadkiem zaraz nie wybuchnie śmiechem... ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego rzucił tekstem, na który nie mogła nie mogła nie zareagować lekkim, krótkim śmiechem. Ona doskonale wiedziała, do czego pił. I że właśnie jak typowy Janek żartował ze swojej obecnej sytuacji. Coś czuła, że ta niezręczność będzie bardzo często. - To ja Ci ten tekst oddam... możesz go powiedzieć i przestanie wtedy być niezręcznie? - zaproponowała, z równie poważną miną. Prawdę powiedziawszy to Hania też trochę wciąż nie wierzyła, że go miała tutaj przy sobie. Że pójdą wspólnie spać i rano się obudzi mając go obok. Choć prawdę powiedziawszy ta wspólna pierwsza noc po powrocie... trochę ją przerażała. Znaczy nie wiedziała czego się spodziewać, bo Janek mógł teraz zgrywać, że wszystko jest w porządku. Jednak gdy podświadomość wchodziła w grę, to różne demony mogły wyjść. I to nawet dotyczyło jej samej, bo miała koszmary najgorszego typu, o których nawet wolała nie myśleć i najchętniej jak najszybciej zapomnieć. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Czw Maj 04, 2023 1:49 pm | |
| Tak jest, wrócił żywy. Może nie taki całkiem kompletny, bo coś jednak po drodze zgubił, ale nadal. Poza tym wyczuwał, że nie on jeden potrzebuje w tej chwili wsparcia, nawet jeśli ograniczało się do tak prozaicznych rozmów o dupie Maryny. Tak działał i tak już miał, był sobą - lekkoduchem, prawda? O żarcie równie lekkim co i jego duch. Więc i teraz leciutko niby chmurka podchodził do sytuacji. Stracił rękę? No może i tak, ale i jakby ból po tej stracie no jak... jak ręką odjął w momencie, w którym znalazł się w domu. Miał się jednak dopiero przekonać, jakim utrapieniem mogła okazać się dla niego ta wycieczka. Przecież to nie było tak, że spotkała go tam jakaś straszna trauma - pomijając próby odcięcia sobie ręki po zakażeniu nieznaną trucizną i będącą następstwem nieudanej operacji próbą samobójczą. Bywał już w podobnych sytuacjach, gdy mógł mieć tylko nadzieję, że wróci do Warszawy. Że stanie w kolejce do mięsnego, że może uda się załapać do kina na jakiś stary film, że przejdzie się po straganach i kupi nowy sweter. Może nawet nie dla siebie ten sweter, tylko dla Hani. Albo dla Młodej. W ogóle to strasznie żałował, że przegapił całą wiosnę błądząc po bezludziu obcego Planu. Delikatnie pogładził ten biedny policzek i tylko tak przez chwilę na Hanię patrzył. Na te rozkoszne dołeczki w policzkach, błyszczące od łez zaszklone oczy. Anioł, no wypisz wymaluj, anielski orszak po jego duszę przyszedł. Janusz nigdy pewnie w życiu by się nie przyznał, jak drogi jest mu ten widok. Znaczy się, ten uśmiech. Słowami również opisać nie byłby w stanie, za jak wspaniałą i zapierająco dech w piersiach piękną ją uważał, bo i w słowach takich zbyt dobry nie był. Wiecznie bardziej gestem niż słowem. Zarzucał na ramię, gdy była zmęczona i do odpoczynku zmuszał. Przynosił ciepłe wełniany skarpety, w nocy czasem poprawiał jej kołdrę. Bez problemu naprawiał luźne zawiasy w szafkach, wymieniał żarówki czy bezpieczniki. - E, w końcu dam Ci go naprawdę. W zamian będziesz musiała tylko śmiać się z moich żartów do końca życia. No, mojego przynajmniej - stwierdził prosto, kompletnie ignorując fakt, jak to w ogóle mogło zabrzmieć. Jak obie części tej wypowiedzi w ogóle brzmiały. Ot, rzucił czymś takim, ale teraz zwyczajnie zabrał dłoń z policzka Hani i wziął łańcuszek z pierścionkiem, żeby schować go do kieszeni. - Jak ręką odjął - odparł i się zaśmiał. Leciutko. Co to dla niego utarta takiej ręki. Dodatkowo jeszcze pomachał nieszczęsnym kikutem niczym próbująca odlecieć kura, rękaw bluzy zakołysał się bezładnie. - Ale chyba zawsze już będzie trochę niezręcznie. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sob Maj 06, 2023 5:39 pm | |
| Tutaj wpadali w swego rodzaju... pętlę, bowiem Hania uważała, że to ona nie była osobą, która w obecnym momencie potrzebowała wsparcia i pomocy. Przecież jej nic się nie stało. Przez ten cały czas była w Polsce, nie błądziła po jakiś planach bez wizji na powrót do domu. To że się zamartwiała, nie było niczym takim. Ot, może trochę schudła, ale przecież teraz Janek wrócił, to nie będzie aż tak zachodzić o głowę i się martwić, prawda? Jednocześnie Zapolska doskonale wiedziała, jakie podejście do życia Janusz miał i była świadoma faktu, że ten do wszystkiego podejdzie po swojemu, zaprzeczając, że potrzebuje jakiekolwiek pomocy. Tym bardziej zamierzała dla niego być i wspierać, niezależnie od tego jak on twierdził, że wszystko jest w porządku. Bo co jak co, ale Han'lynn nie tylko była medykiem posługującym się magią do leczenia ludzi, ale miała za sobą również lata studiów. Może i z wykształcenia była chirurgiem, ale kilka semestrów z psychologii miała i doskonale wiedziała, że to w jakimś stopniu musiało się na Janku odbić, niezależnie od tego jak bardzo na zewnątrz tego nie pokazywał. Hania miała w sobie coś z duszy romantyka. Zdecydowanie częściej mówiła Januszowi o swoich uczuciach niż on sam. Wiedziała jednak, że sam Cichocki miał inny sposób ich wyrażanie i nauczyła się to dostrzegać i to było dla niej wystarczające, nie zamierzając zamienić na nic innego. Ludzie mogli nazywać ją szaloną, słysząc, że zamierzała sobie u jego boku ułożyć życie, ale nie widziała tego inaczej. Nie było innej opcji. Te wszystkie drobne rzeczy, które Janusz robił były dla niej ważniejsze niż najpiękniejsze słowa. Kolejne słowa trochę... wbiły Hanię w osłupienie i... lekkie zakłopotanie. Zapolskiej nieco mocniej zabiło serduszko, przez co na policzkach pojawił się rumieniec. Nie musiał być jakoś wybitnie mocny, by się odróżnił na kolorze skóry półelfki. Nie była pewna, czy dobrze jego słowa zinterpretowała. Nie zrozumcie Han'lynn źle, ona naprawdę marzyła o białej sukni, ślubnym kobiercu i hucznym weselu oraz poprawinach. Choć cały czas nie była pewna, kto miałby ją do tego ślubnego kobierca poprowadzić. - I tak będę ich słuchać. Z pierścionkiem czy bez - odpowiedziała w końcu, uśmiechając się ponownie do Janusza. Kwestię "do końca życia" trochę przemilczała. Z jednej strony Hania zdecydowanie będzie żyć dłużej niż Janusz, a chociaż na papierze. W praktyce jednak, biorąc pod uwagę ich profesję, Zapolska wątpiła by którekolwiek z nich dożyło starości. To nie był jednak temat na teraz. Hania cofnęła się w końcu, by znowu klapnąć na swoim krześle i chwycić za kubek z herbatką, którą sobie zrobiła... i o mało się nie dławiąc nią słysząc żarty Janka. Czemu ją to bawiło bardziej, aniżeli kiedykolwiek wcześniej? - Ręczę, że kiedyś to minie - pociągnęła ten niezręczny żart, bo tego typu głupot zdecydowanie było jej trzeba. Nie zmieniało to jednak faktu, że gdzieś z tyłu głowy miała wciąż kwestię ewentualnej protezy Janusza i z ledwością się powstrzymała, żeby nie użyć na Cichockim prześwietlenia, żeby dokładnie zbadać stan nerwów w uciętej ręce, jak dużo energii będzie musiała zużyć. Choć powiedzmy sobie szczerze - Hania była Hanią, więc jak przyjdzie co do czego, to pewnie użyje Uzdrowienia Totalnego na niemal pełnej mocy. - Jak wyjeżdżałeś, to Judyta dopiero raczkowała pod moim okiem, ale... robi duże postępy. Myślę, że jeszcze trochę i będzie gotowa się nauczyć Uleczenia Totalnego. Zdolną masz tą siostrę - zmieniła nagle temat. Ot, Janusza nie było pół roku, to pomyślała, że może chcieć wiedzieć, co się działo. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Nie Maj 07, 2023 1:05 am | |
| Niektórzy żołnierze żyli dłużej, inni krócej. Wszystko zależało od szczęścia i talentu, chociaż nie sposób było stwierdzić, które było ważniejsze i bardziej przyczyniało się do długości życia. Nad niektórymi unosił się pancerz błogosławieństw i byli nietykalni na polu bitwy - niemalże jak sam Hetman Koronny - a inni wcale nie musieli brać udziału w żadnej walce, wystarczyło im potknięcie się o wystający kamień czy płytę chodnikową. A Janusz był, jakby nie patrzeć, szczęściarzem. Urodził się ewidentnie pod jaśniutką gwiazdą, a jego anioł stróż nieustannie czuwał. Fakt, może i zdarzały mu się drobne wypadki przy pracy, ale przecież nigdy jeszcze całkiem go nie zabiły. A mogły. Ba, niektóre nawet i powinny. Janusz roześmiał się głośno, słysząc ten jakże zręczny żart. Podobała mu się ta konwencja dowcipu. Już teraz roiły mu się w głowie wszystkie możliwe zastosowania braku swojej ręki jako podkładkę pod żart w przeróżnych sytuacjach. - Bardzo zręcznie ujęte - zaśmiał się jeszcze, ale nie wybiegał jeszcze tak daleko myślami do ewentualnej protezy. Na razie powinien przyzwyczaić się do obecnego stanu rzeczy, nauczyć się w miarę przyzwoicie ubierać, jadać i radzić sobie prawą ręką. A to wcale nie było łatwe dla takiego mańkuta jak on. Zresztą, jak miałby teraz strzelać? Był leworęczny i lewooczny, nawet jego karabin różnił się od normalnych, bo miał chociażby suwadło z drugiej strony, aby mógł to zrobić prawą ręką na spokojnie, a bezpiecznik po lewej, aby nie musiał odrywać palce od spustu. - No proszę, po niej niczego innego bym się nie spodziewał. Zawsze była łebska - powiedział najpierw i potarł bezmyślnie prawe ramię. - Chociaż wolałbym, żeby zajęła się czymś innym. Lepiej by jej było w Warszawie niż na froncie. Skrzywił się z lekka na tę myśl. Wszystko mogła ta dziewucha robić! Wszystko! Na pewno dostałaby się na dowolny kierunek i mogła mieć fantastyczną pracę! Ale nie, po co, skoro można taplać się w krwi i gównie. Wiadomo. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Nie Maj 07, 2023 2:55 pm | |
| Oczywiście wiele zależało od osoby, jeśli chodziło o szanse przetrwania jako żołnierz. Byli tacy, co tracili życie ledwo po wyjściu z Akademii, bywali tacy, którzy dożywali względnej starości i po prostu przechodzili na emeryturę. Szansa na przeżycie była im większa, im większą rangę się posiadało, bo nie ma co ukrywać, w większości przypadków nie spotka się ludzi ze sztabu generalnego na polu bitwy, może nie licząc takich sytuacji jak Bitwa o Korniejewo, gdzie sam hetman zainterweniował. Han'lynn do dzisiaj się zastanawiała, czy wtedy naprawdę w pobliżu pojawił się balrog i z nim El-Galad stoczył walkę. Prawdę powiedziawszy to Zapolskiej trochę w to się głowie nie mieściło, ale całe BoK było surrealne, a jednocześnie rozpoczęło falę dosyć trudnych wydarzeń dla wielu ludzi. Oni mieli na tyle szczęścia i umiejętności, że przetrwali, mimo że w pewnych momentach bywało ciężko. Hania całą bitwę praktycznie kuśtykała z krwawiącą i zafagowaną nogą, starając się pomóc wszystkim, tylko nie sobie. Hania coś czuła, że te wszystkie ręczne żarty przed długo będą w ich akompaniamencie i szybko się ich z nich nie pozbędą. Nie żeby jej to przeszkadzało. Wbrew pozorom, Han'lynn naprawdę żarty Janusza bawiły i wcale nie śmiała się z nich z litości, jak niektórzy podejrzewali. Inni twierdzili, że poczucie humoru musi mieć po elfiej matce, skoro tak ją to bawiło, po przecież Tadeusz Zapolski był wybitnym komikiem (wcale nie, miał podobne poczucie humoru co Janusz, ale wiadomo, gloryfikacja zmarłych bohaterów i tak dalej). Uśmiechnęła się na jego kolejne słowa. Zdawała sobie sprawę z tego, że to było zdecydowanie wcześnie, by myśleć tak przyszłościowo, jednakże Hania miała to do siebie, że zawsze planowała rzeczy zawczasu, ot była bardzo poukładaną kobietą, która lubiła mieć chociaż zarys przyszłościowych planów. - Z Uleczeniem Totalnym na pewno znalazłaby sobie ciepłą posadkę w prywatnej klinice - odrzekła zupełnie szczerze. Oboje z Jankiem doskonale wiedzieli, jak potężna była to magia i niejeden człowiek z grubym portfelem był w stanie zapłacić ogromne pieniądze, żeby się pozbyć problemów zdrowotnych. Te zaklęcie leczyło wady na poziomie genetycznym i na chwilę Zapolska była jedyną osobą w całej Rzeczpospolitej, która się takowym posługiwała. I zamiast dobrze płatnej pracy w prywatnej klinice wybrała front. I powiedzmy sobie szczerze. Zapolska nie uczyła Judyty Uleczenia Totalnego, by te było wykorzystywane przez nią w celach czysto finansowych. - Zawsze może być lekarzem w Warszawie, jakby nie patrzeć w większości gdy używałam Uleczenia Totalnego było to po przetransportowaniu danej osoby do stolicy. - Tak było w przypadku Janka po Sulejewie, tak było z Major Wilczyńską. Jakby nie patrzeć, używanie tej magii na froncie było dosyć ryzykowne, biorąc pod uwagę, że po całym procesie się ma dwójkę nieprzytomnych ludzi. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Pon Maj 08, 2023 1:24 pm | |
| Szeregowi ogólnie mieli przejebane. Zawsze na pierwszej linii frontu, zawsze pierwsi w boju. Zaraz z nimi ich bezpośredni dowódcy czyli różnej maści podoficerowie oraz przynajmniej jeden oficer na kompanię. Ci ostatni również mieli spore szanse na wieczny odpoczynek na chwalebnym polu bitwy, ale najczęściej dysponowali jednak dodatkowymi atutami czy zdolnościami, które ułatwiłyby im przeżycie. Spoczywała też na nich znacznie większa odpowiedzialność - bo to oni byli tymi, od których decyzji zależało życie innych ludzi. Żołnierzy, którzy im podlegali, którzy musieli zawierzyć swoje istnienie decyzji oficera. To był duży ciężar na barkach, jedna nieprzemyślana decyzja albo błędne założenie, a dowódca mógł być już nieprzydatny na polu bitwy. Bo nie każdy radził sobie z ciężarem i metaforyczną krwią na swoich dłoniach. A Janusz właśnie znalazł swojego świętego Grala. Mógł do końca życia używać wyświechtanych żartów o opadających rękach czy ogólnie o rękach, bo właśnie jedną przypadkiem stracił. Takie żarty nie miały przecież prawa się starzeć w momencie, w którym wypowiadał je ktoś dosłownie bez ręki. Prawda? - Tak, jasne, bo jeszcze się zdecyduje - parsknął Janusz i pokręcił głową. Już to widział. Jasne, pewnie. Judka z tym swoim mięciutkim serduszkiem kasująca gruby hajs od ważniaków za wyleczenie impotencji czy skutków chlania? W innym życiu, a i to było mało prawdopodobne. - I tak będzie się zamęczać w wojsku. Jakby nie mogła jak Wojtek, on może i młody, ale do wojska ani myśli się pchać z tego, co słyszałem. Nie chce brać przykładu ani z ojca, ani ze mnie i bardzo dobrze - Hania miała właśnie możliwość wyłuskania kolejnej informacji o Januszu. Rzucił to tak lekko, jakby było to wszystko oczywiste i jasne jak słońce. - Poza tym ja głupi nie jestem, widziałem jak oczy maślane wlepia w tego całego Erh'hama czy jak mu tam - burknął jeszcze, ale to już tonem średnio zadowolonym. - Miałaś jej chyba leczenia uczyć, a nie jak łapać wolnych geografów po jednostkach. To ostatnie rzucił żartem. Tylko troszkę urażonym. Może nawet nie tyle przez Hanię, co przez całą sytuację. Bo tyle chłopa w całej Polsce, tyle elfów, tyle żołnierzy, mechaników, lekarzy czy inżynierów, ale nie, ze wszystkich musiała Judyta wypatrzeć tego, którego akurat Janusz nieszczególnie lubił. Bo był sztywniakiem i bucem, w dodatku wcale nie łapał żartów, miał jakieś pojebane fetysze na temat wąsów, w dodatku miał jeszcze jakieś wybujałe pretensje do Janusza o chuj wie co. No bałwan, proszę państwa, więcej nic! |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Sro Maj 10, 2023 3:05 pm | |
| Nie bez powodu Han'lynn się o Lenę martwiła. Oczywiście, była z dziewczyny dumna i podświadomie wiedziała, że ta sobie doskonale poradzi - była w stanie przetrwać trzy lata w Zonie bez żadnego przeszkolenia wojskowego, takowe powinno dać jej jedynie dodatkowego "kopa". Nie zmieniało to jednak faktu, jak bardzo świadoma faktu była, jak przybrana córka Cichockiego się narażała i co najgorsze - niezależnie od wszystkich "pleców" jakie miała, to szybko nie awansuje, biorąc pod uwagę chociażby tak podstawową rzecz jak braki w edukacji, a wspinanie się po drabince przy pomocy zasług potrafiło być zdecydowanie czasochłonne. Znając jednak życie, to nawet gdyby Lena została Hetmanką Koronną to Zapolska by się o nią martwiła. Tak już ta Hania miała, że przejmowała się wszystkimi w około, tylko nie sobą. Han'lynn była jeszcze nieświadoma faktu, jak wiele żartów na temat braku ręki Janusz miał w zanadrzu, mogła w sumie jedynie się domyślać po tym czasie spędzonym ze sobą, że Janek tak szybko nie odpuści. Z dwojga złego jednak, chyba wolała żeby na ten temat żartował i podchodził do tego z dystansem, aniżeli miałby w jakiś sposób się załamać. Od zamartwiania się w tej kwestii niech będzie ona, Cichocki zaś niech pozostanie lekkoduchem. - Pewnie się nie zdecyduje... Coś o tym wiem. - Hania była idealnym przykładem tego, jak dobre serce i wartości moralne stały ponad wszelkim dobrem materialnym. Jakby Zapolska chciała, to mogłaby i własną klinikę otworzyć i kosić właśnie bardzo ogromne pieniądze od tych wszystkich ważniaków, żyjąc ja pączek w maśle. Zamiast tego wybrała narażanie własnego życia i syf panujący na froncie, bo wierzyła w jakieś wyższe dobro. - Do niczego jej na siłę nie zmusisz, Janek - powiedziała zupełnie szczerze. Każdy z nas miał jakąś swoją ścieżkę, którą ciał podążać i jak Januszowi mogło się to nie podobać, tak... życie Judyty było życiem Judyty i tylko ona mogła nim dysponować. Jeżeli zaś chodziło o Wojtka, to Zapolska była świadoma jego istnienia. Oczywiście to Jutka jej o nim powiedziała. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu, słysząc jego kolejne urażone słowa. Sytuacja z Saszką była dosyć... skomplikowana, biorąc pod uwagę relacje, jakie były między nimi. Miała nadzieję, że topór wojenny pomiędzy nimi został już zakopany, ale z drugiej strony tu chodziło o jego siostrę. - Erkh'iaana - poprawiła Janka. Była świadoma, że doskonale wiedział jak Saash'Khaar miał na nazwisko, jednak zrobiła to tak czy inaczej. W porównaniu do Janusza, ona tam Saszkę całkiem lubiła, choć na początku było jej głupio gdy tak wyszła ta akcja z ich "zaręczynami". Miała jednak wrażenie, że wszystko już względnie się między nimi ułożyło. I miała ogromną nadzieję, że elf jest cały i bezpieczny i tak jak Janek wkrótce wróci do Warszawy. - To jest efekt uboczny znajomości Uleczenia Totalnego. Przyciągasz wolnych geografów jak magnes - odparła zupełnie poważnie z miną doktor Zapolskiej przy tym, choć nie trwało do długo, by zaraz potem uśmiechnąć się do Janusza. - Nie zapominaj, że Judyta jest dorosła. I tak jak bardzo za kapitanem Erkh'iaanem nie przepadać, tak możesz mieć pewność, że będzie ją traktował z należytym szacunkiem. - Mówiła zupełnie szczerze. Prawdę powiedziawszy to nigdy nie zapomni tych róż, które jej przesyłał za czasów ich "narzeczeństwa", a także tego, w jaki sposób ją traktował po tym wszystkim. Można było o Saszce powiedzieć wiele, ale była święcie przekonana, że Judyta z nim będzie niczym prawdziwa księżniczka. I wcale nie chodziło tutaj o Kopciuszka. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Czw Maj 11, 2023 9:17 pm | |
| - Fakty - odparł prosto. Bo i dobrze wiedział, że to byłoby jak rzucanie grochem o ścianę, mógłby godzinami wykłady jej prowadzić, dlaczego nie warto i dlaczego jest to niebezpieczne i mało opłacalne, mógłby logicznie przedstawić wszystkie argumenty za oraz przeciw, a finalnie Judyta i tak zrobiłaby po swojemu. Była w końcu Cichocką. Cichoccy mogli mieć wiele różnic między sobą, nie tylko w zainteresowaniach, charakterach czy temperamentach, ale każde z nich było uparte i zawzięte niczym jedno ciało. Jeśli coś sobie wtłukli w te blaszane łby to istniało małe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek będzie mógł im to wybić, o ile sami się nie opamiętają. A opamiętywali się nad wyraz rzadko w swoich szaleństwach. Także wiedział dobrze, że żadnym gadaniem, ględzeniem czy czynami niczego nie zmieni. Pewnie nawet gdyby użył swoich kontaktów, żeby jej pracę zablokować, to poszłaby pieszo czy na kolanach do tego Korniejewa, ludzi i życia ratować. Machnął tylko ręką na to, jak Hania go poprawiła. Bo przecież dobrze wiedział, jak to się wymawia i była to tylko jego własna mała złośliwość, takie udawanie że nie wie albo nie potrafi tego powiedzieć. Może i elficki ogólnie nie podchodził mu pod gardło, ale przecież nazwiska zapamiętywał. Zwłaszcza że jeszcze na początku żywił względem Saszki szczery podziw - w końcu był geografem królewskim, znacznie od Janusza lepszym. Tylko trochę się skomplikowało. Niby topór wojenny został zakopany, ale nie na tyle, by Cichocki miał przepuścić płazem bezpardonowe rżnięcie mu siostry. No k'mon. - Straszna klątwa, powiem Ci - to już rzucił z rozbawieniem. Bo, jakby nie było, coś mogło w tym być. Przecież tyle razy wyskakiwał Hani niczym Filip z konopi czy ze śmietników, że to było absurdalne. Zawsze w idealnym momencie, akurat przechodził i tak już wychodziło. - Może i tak. Ale z takim szwagrem nawet wódki się nie da na poważnie napić, chłop aż prosi się o robienie z niego żartów. |
|
| Han'lynn Zapolska
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Nie Cze 04, 2023 6:24 pm | |
| Hania w tej kwestii była trochę bardziej po stronie Janka, jeżeli chodziło o wizję Judyty na froncie. Totalnie rozumiała jej szlachetne pobudki i tak dalej, jednakże nie zmieniało to faktu, że bycie medykiem wojskowym to był naprawdę bardzo ciężki kawałek chleba. Zupełnie inaczej wyglądała praca w sterylnym szpitalu od tego, jak to było na froncie, gdzie było pełno krwi, błota i całego innego syfu, o którym się na głos nie mówi, co by nie niszczyć sielskiego obrazka bohaterów. Zapolska miała jednak pewną kartę przetargową, której zdecydowanie zamierzała użyć. Jeśli Judyta będzie na miejscu w Warszawie, ze znajomością Uleczenia Totalnego, to w takim razie Hania nie będzie ciągana pomiędzy Korniejewem a stolicą, a co za tym idzie - będzie mogła pomóc większej ilości osób na miejscu. To zdecydowanie była wręcz idealna sytuacja. Była świadoma, że to złośliwość, nie zmieniało to jednak faktu, że i tak go poprawiła. Czuła się trochę między młotem a kowadłem w tych ich sporze i jak bardzo nie chciałaby brać w nim udziału, to po części był on spowodowany jej osobą i tymi wszystkimi wydarzeniami, które miały miejsce. Nie zmieniało to jednak faktu, że Saszka wciąż był dla Hani ważną osobą i miała nadzieję, że ten wróci do Warszawy względnie cały i zdrowy, tak samo jak Janusz, niezależnie od tych różnic, które miały miejsce. Problemem numer dwa też był fakt, że Judyta i elf mieli się ku sobie, co wydawało się być sporą drzazgą w oku Cichockiego. - Muszę jakoś z tym żyć - odparła, wzdychając przy tym teatralnie, jakby rzeczywiście była to straszna klątwa i udręka. Choć osobiście wierzyła, że coś w tym musiało być, biorąc pod uwagę te wszystkie przypadki, w których napotykała Janka, który wyskakiwał totalnie znikąd, jakby sam Bóg stwierdził, że tak miało być. - Wolisz by Twoja siostra miała u boku mężczyznę, który będzie ją szanował i o nią dbać, czy takiego który się będzie nadawał co najwyżej do picia wódki, hm? - zapytała, unosząc lekko brew. To była jedna z tych rzeczy w polskiej mentalności której trochę nie rozumiała, pomimo że całe życie wychowywała się wśród ludzi i jeżeli chodziło o zachowanie, to była bardziej człowiekiem aniżeli elfem. Nie zmieniało to jednak faktu, że po matce odziedziczyła niską tolerancję na alkohol i zdecydowanie nie była fanką mocno zakrapianych imprez. |
|
| Janusz Cichocki
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 Pon Cze 05, 2023 10:09 pm | |
| - Wolałbym, żeby znalazła prawnika albo nauczyciela. - skwitował na sam koniec. *** Minęło już trochę czasu, odkąd Janusz wrócił. Nawet - wspólnie z Hanią - znaleźli odpowiednią osobę do zbudowania mu protezy i był już po kilku przymiarkach. Bardzo jednak tej nocy żałował, że nie miał jej już teraz, zwłaszcza tej nocy. Przydałaby się cholernie mocno. Pożegnał się z praskimi kolegami w połowie drogi i dalej poszedł już sam. Kompletnie nikt nawet nie myślał, żeby go zaczepiać, bo wyglądał jak ktoś, kogo zwyczajnie nie warto. Opuchnięte od gazu pieprzowego oczy, opuchnięta cała morda, przypuszczalnie pęknięta szczęka. No i trochę kulał, w dodatku jak raz Saszka uchylił mu się przed ciosem, to pierdolnął z całą mocą prosto w podłogę, przez co cholernie bolała go ręka. Było późno, więc miał cichą nadzieję, że Hania już śpi. Ogarnie się, poprzykłada lodu do mordy, żeby opuchlizna trochę zeszła i najwyżej zaśmieje się jutro, że się przewrócił na głupi ryj albo coś. No coś tam się wymyśli, nie? Dlatego cichutko, niemal na palcach wszedł powolutku do domu, do ciemnego korytarza i równie cichutko zamknął za sobą drzwi. Niczym prawdziwy ninja poszedł do łazienki, ale żeby nie powodować dodatkowych zakłóceń, nawet nie zapalał w niej światła, tylko że przewrócił jakieś coś stojące na pralce i narobił takiego rabanu, że o panie Boże. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Konstruktorska 10B/23 | |
| |
|
| |
| |