Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Lúthon Magornith
Lúthon Magornith Empty

PisanieTemat: Lúthon Magornith   Lúthon Magornith EmptyPon Wrz 06, 2021 6:40 pm


kpt. Lúthon (Lucjusz) Magornith

Starszy Specjalista ds. Wdrażania Niekonwencjonalnych Rozwiązań Magicznych Pochodzenia Ziemskiego Na Elemencie Ludzkim | w skrócie - Programista Runiczny


Dane osobowe

Rasa: Elf.
Data i miejsce urodzenia: 01.01.2016, Plan Elfów.
Stan cywilny: Kawaler (nie do wzięcia).
Wyznanie: Katolickie.

Wygląd


salon mody męskiej, gdzieś w centrum Warszawy.

- Nie uwierzysz! - zapiszczała uradowana dziewczyna, kiedy udało jej się odnaleźć na zapleczu przyjaciółkę. Szybko pochwyciła ją pod ramię i wbrew jej woli pociągnęła w stronę kanapy przypominającej starodawny szezlong obity czerwonym aksamitem.
- No już, już. Mów co takiego się stało pod moją nieobecność. - westchnęła zrezygnowana, ponieważ i tak doskonale wiedziała, że na nic zdadzą się jakiekolwiek protesty z jej strony. Zamiast tego usiadła w miarę wygodnie, o ile można było mówić o wygodzie, gdy towarzyszka rozmowy ściskała twoją rękę jakby co najmniej była piłeczką antystresową podarowaną przez miłosiernego psychiatrę.
- Słuchaj i nie marudź! - no więc grzecznie słuchała. - Przyszedł wczoraj mój przyszły mąż!
- Znowu?
- Tym razem to już pewne! Jest idealny.
- No dobra, ale co z tym żołnierzem, o którym mi opowiadałaś w zeszłym tygodniu?
- O matko! Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Przecież z nim zerwałam w niedzielę. Był beznadziejny.
- A ten niby w jaki sposób różni się od niego czy któregokolwiek poprzedniego męża? - wypowiedziała ostatnie słowo z wyraźną ironią w głosie, jak za każdym razem, gdy Julia opowiadała o kimś, kogo kompletnie nie znała, że z pewnością w najbliższej przyszłości wezmą bajkowy ślub a on okaże się rycerzem na białym koniu i z pokaźnym majątkiem.
- Mówię Ci, że tamto już skończone, ale pan Magornith… - rozmarzyła się na samo wspomnienie mężczyzny o przenikliwym spojrzeniu, które z pewnością można było porównać do lodowca czy wieczornego nieba.
- T-ten Magornith?! Masz na myśli kapitana Magornith?! Tego naukowca? - prawie podskoczyła w miejscu, ale Julia skutecznie przytrzymała ją za wciąż zamkniętą rękę w jej dłoni. Pokręciła jeszcze nagannie głową, jakby Teresa zrobiła coś niedobrego.
- Ciszej! Jeszcze Maksymilian Cię usłyszy, a wtedy obydwie oberwiemy za plotkowanie. - westchnęła, bo zrozumiała, że przyjaciółka wcale, ale to wcale nie pochwala jej wyboru, a co gorsza ma ten typowy dla siebie osądzający wzrok.
- Przepraszam. Miałaś mi o nim opowiedzieć. - poprosiła ugodowym głosem, wymuszając całkiem ładny i nawet nie tak sztuczny uśmiech, którym zapewne ugłaskała zranioną dumę dziewczyny.
- Proszę Cię! On jest wspaniały. Właściwie spełnia praktycznie wszystkie moje wymagania. Oczywiście pod względem wyglądu. Owszem nie znam jego charakteru, ale ktoś tak przystojny nie może być potworem, prawda? Może zacznijmy od tego, że mierzy prawie dwa metry! Rozumiesz to? Prawie dwa metry! To cud. Już myślałam, ze nigdy nie znajdę mężczyzny wyższego, a co ważniejsze, naprawdę wyższego ode mnie, tak bym mogła spokojnie założyć obcasy. No bo jak to wygląda gdy kobieta mająca prawie metr osiemdziesiąt wkłada choćby ledwo dziesiątki i już jest równa ze swoim mężczyzną. Przy nim nie musiałabym się martwić o takie rzeczy i nie patrz tak! To naprawdę ważna kwestia. Z resztą wzrost to nie wszystko. Wygląda jak wyglądać powinien, świetnie zbudowany, o pięknie zarysowanych mięśniach, ach…! Uwielbiam gdy Maksymilian mierzy ich tą swoją miarką bez zbędnych ubrań i wtedy można wszystko zobaczyć i jeszcze jak nas potrzebuje przy tym, znaczy mnie! Zapisywałam wszystkie wymiary i dokładnie wiem jaki ma rozstaw ramion czy rozpiętość rąk. Niby nic ciekawego, ale te mięśnie! Nie przesadzone, w końcu większość elfów jest długa i smukła, ale założę się, że coś ćwiczy. Może chodzi na basen? Mówiłaś, że jest wojskowym, to z pewnością mają obowiązkowe treningi, np. z samoobrony. Mogłabym być jego workiem treningowym… Ale słuchaj! Mówiłam Ci, że nie lubię mężczyzn z długimi włosami, prawda? No to zgadnij co! Ma długie śnieżnobiałe włosy, ale wygląda genialnie. Szczególnie jak miał je związane w typowo elficki warkocz. A te kości policzkowe! A ta szczęka! Wygląda jak wyrzeźbiony przez Michała Anioła. No bajka. I te cudne szare oczy, jakby dwa kryształy górskie zamiast tęczówek. Mienią się jak brylanty, które mógłby mi dawać każdego dnia.
- Ekhem… brylanty? Julia czy ty się dobrze czujesz? Oczy nie wyglądają jak brylanty, nawet jak jesteś zauroczona, to wciąż są tylko oczy.
- Przestań. Nie znasz się! To wspaniały mężczyzna. Z pewnością wiele kobiet szaleje na jego punkcie, ale to ja zdobyłam jego serce. Dziękował mi za moją pracę, był szarmancki i cudownie się z nim rozmawiało, gdy Maksymilian poszedł na zaplecze po guziki. Ma klasę. Co prawda jest… no prawie blady, jak to elfy, mają taką mleczną cerę, ale mimo to świetnie wygląda. Mógłby mieć zarost, wyglądałby jeszcze mężniej, choć i bez niego mi się podoba. Zdecydowanie zostanie moim mężem!

Charakter


L jak Lojalność – Kiedyś usłyszał jeden cytat, który wyjątkowo przypadł mu do gustu:

Honor, rycerskość, lojalność, wykształcenie – te cechy były niegdyś często spotykane u ludzi, którzy chcieli uchodzić za osoby reprezentujące sobą pewne wartości. Dziś wszystko to stało się drugorzędne, „opcjonalne”, bo jedyną wartością jest pieniądz.

Mniej więcej tak się czuje po powrocie do Planu Ziemi. Jakby został wyrwany ze swoimi przekonaniami i ideami z renesansu, a ludzie byli już hen-hen daleko przed nim w smutnej współczesności. Wciąż nie potrafi się przyzwyczaić do nowego życia, zwyczajów czy zachowań, które go zewsząd otaczają. Czuje swoisty dysonans poznawczy, gdy wchodzi w jakiekolwiek kontakty międzyludzkie. Stara się być lojalny nie tylko wobec swoich najbliższych, ale przede wszystkim przekonań jakimi się kieruje w życiu. Takimi jak etyka zawodowa (chociaż eksperymenty na ludziach kuszą!), poszanowanie drugiej istoty czy religia. Nie można powiedzieć, że Lu ma najłatwiej pod słońcem przez swoje podróże i próby ustabilizowania sobie życia w innych Planach co kilkanaście lat, ale robi co może. I jakoś daje radę.

M jak Myślenie przyczynowo-skutkowe i morowy – to trochę tak jakby cofnąć się do szkoły, gdzie na lekcjach historii zamiast nudnego wkuwania dat trzeba było wykombinować, i owszem przypomnieć sobie, dlaczego akurat ten konkretny możnowładca postanowił najechać na sąsiadujący kraj. Wyciąganie wniosków i przeanalizowanie wcześniej poznanej historii dawało naprawdę wiele satysfakcji młodzieńcowi. Szczerze mówiąc nigdy szczególnie nie interesował się historią samą w sobie, bo cóż pożytecznego można było wyciągnąć z wieków, gdzie nie robiono absolutnie nic innego jak łupienie, grabienie czy mordowanie w imię jakiejś świętości (wpisać dowolną, a i tak będzie pasować). Jeśli zaś idzie o morowość, to prawdopodobnie ulubione słowo elfa w obecnym czasie i choć ma aż trzy rozbieżne znaczenia, to potocznie używane doskonale opisuje jak porządnym, wbrew pozorom, i dzielnym młodzieńcem jest Lu.

I reszta przypadkowych liter z alfabetu, które całkiem nieźle opisują elfa:

O jak Odpowiedzialny, odważny, otwarty – wiele osób zastanawia się czy tak naprawdę jest odważny, czy po prostu brawurowy. Nie raz udowodnił, że przez swoją rycerskość potrafił wpakować się w niezłe kłopoty. Jeszcze nie przyzwyczaił się, że nie każdy jest czysty jak łza, a odkąd jest ponownie na Ziemi wśród ludzi, coraz częściej zauważa, że nie są istoty ludzkie nie są krystalicznie dobre i mogą też błądzić.  On sam zdaje się tym jednak nie przejmować. Prędzej koledzy z pracy, i to przeważnie Ci ludzcy, potrafią mu całkiem uprzejmie przypomnieć, że nie powinien zgadzać się na każdą prośbę i przyjmować wszystkiego na siebie, bo już nigdy nie wyjdzie na światło dzienne, a w ich małym sanktuarium choć jest spokojnie, to wciąż jednak jest tylko praca. I nigdy nie rozumie o co im chodzi.
Czuje, że jego praca jest ważna; no może nie jest to zbawiania świata (nie tak od razu), ale z pewnością czuje się odpowiedzialny za to, że być może uda mu się wpaść na coś co przyczyni się do przechylenia się szali na stronę ludzi (i elfów!). Zdecydowany, profesjonalny i odpowiedzialny, zwłaszcza gdy wreszcie wejdzie w fazę eksperymentów na ludziach. Fascynacja fascynacją, ale wypadki się zdarzają, a ma niepisany obowiązek odstawić obiekty swoich badań w stanie nienaruszonym.

T jak Talent, tolerancyjny – szczerze? Nie przepada za tym słowem. Od zawsze miał wrażenie, że jest ono negatywnie nacechowane i nieszczególnie lubi mówić o sobie, że jest osobą tolerancyjną. To brzmi tak jakby stwierdzić, że no dobra są Ci trędowaci, kijem ich przez szmatę nie dotknę, ale ich toleruję, to niech sobie siedzą na tym zadupiu za murem. Jakby tolerancja była pozbawiona jakiejkolwiek empatii. Wystarczy zerknąć do słownika, by wyczytać, że tolerancja, to taki ładny synonim słowa znosić.

Magia i bronie magiczne


Nazwa: Łuk Apollina. (bliźniaczy do łuku Ra)
Typ: Broń magiczna.
Wygląd: Drewniany łuk, bliźniaczy do tego posiadanego przez jego siostrę. Obydwa łuki zostały wykonane w Planie Elfów przez tego samego rzemieślnika i w taki sam sposób, by zostały podarowane rodzicom w dniu ich zaślubin. W jego cięciwę zostały wplecione włosy Króla, co powoduje, że niemożliwym jest jej pęknięcie. Mierzy 1,5 metra, jest jednak lekki niczym piórko.
Funkcja: Największą zaletą tego łuku jest to, że Lu nie musi nosić kołczanu ze strzałami, bo te materializują się z nanokadabr za pomocą samej woli Lu. Strzały są pieruńsko skuteczne przeciwko wszelakim siłom nieczystym jak jegrzy, soggothy i tym podobne, jednakże człowieka też mogą zabić, jakby przyszło co do czego. Warto też wspomnieć o tym, że łuk ma "celownik", pomagający odpowiednio wycelować. Strzały zawsze trafiają w wymierzony cel, nawet jeśli ten się usunie. Łuk został skonstruowany w taki sposób by był niczym młot Thora. Nikt oprócz prawowitego właściciela nie jest w stanie z niego korzystać czy go choćby podnieść.
Limity: Mimo że nie musi nosić ze sobą kołczanu, liczba strzał jest ograniczona - ma ich dokładnie czterdzieści pięć. Po wystrzelaniu ich trzeba odczekać 2 posty, by znów móc z nich korzystać. Może używać tradycyjnych strzał, jednakże wtedy musi polegać na swoich łuczniczych zdolnościach - nie ma celownika, nie ma opcji śledzenia celu. Wszystko ma jednak swoją cenę. Po wyczerpaniu się strzał, Lu zaczyna się kręcić w głowie, co może powodować problemy z równowagą.

Nazwa: Limlugrnith'Amlugneth ov Echien w skrócie LAE (Ojciec się nie zgodził, by to na polski przetłumaczyć, bo by moc straciło, a z ojcem założycielem się nie dyskutuje. Nigdy.)
Typ: Zaklęcie osobiste (Nanokadabrowa pułapka)
Wygląd: Na ziemi pojawiają się okręgi, które są wypełnione elfickimi runami. Tworzą one zaklęcie pieczętujące. Runy świecą się na zielono.
Funkcja: Zaklęcie swoimi korzeniami sięga jeszcze Planu Elfów. Jest ono w rodzinie z pokolenia na pokolenie i jedynie osoba mająca krew Magorithów w sobie może jej używać. Czerpie jeszcze ze starej, elfiej wiary. Użytkownik tworzy na podłożu pieczęcie złożone z układu starych, elfickich run wpisanych w okręg. Użytkownik w dowolnym momencie, w promieniu do pięciu metrów może wyczarować pieczęć. Tworzy ona niewidzialne pole, z którego zniewolona istota nie może się wydostać  – próba wyjścia z tego obszaru skończy się dla takiego nieszczęśliwca zderzeniem ze ścianą, która go potraktuje nanokadabrowym ładunkiem, który to osłabia ofiarę. W momencie zetknięcia się Czarnego i bariery, ta na chwilę staje się widoczna dla oczu. Osoby zewnątrz mogą jednak sięgnąć więzionego – przez barierę od zewnątrz przechodzą bowiem wszelkie zaklęcia, strzały, ostrza i tym podobne.
Limity: Można stworzyć maksymalnie cztery pieczęcie. Jednakże – im jest ich więcej tym ich moc spada, bo jest dzielona i jest większe prawdopodobieństwo, że więzień ucieknie, więc jeżeli chcemy unieruchomić grafa, to zdecydowanie lepiej skupić się na jednej. Maksymalna średnica pieczęci to cztery metry. Im większa jest i im potężniejsza istota jest w niej więziona, tym zużywa więcej energii. Działa przez 4 posty, 3 przerwy przed kolejnym użyciem.

Nazwa: Sylf.
Typ: Hybryda enpisa bojowego z egidą.
Wygląd: Zbroja zaklęta w ozdobnej, ażurowej broszce wykonanej w Planie Elfów z mithrilu. Jej kształt jest niezidentyfikowany, artystyczne połączenie cieniutkich linii finezyjnie połączonych w symbol, który ma nawiązywać do żywiołu powietrza. Po aktywacji utkana z powietrza zbroja szczelnie obleka ciało Lu. Niewidoczna gołym okiem.
Funkcja: W średniowieczu, Sylf był duchem powietrza lub żywiołakiem powietrza, z którym mógł się przyjaźnić człowiek, który zachował czystość duszy.
Niewidzialna zbroja jest lekka jak powietrze, właściwie niewyczuwalna do momentu uderzenia. Powietrze potrafi nie tylko odbić atak, ale i zamortyzować jego siłę, dzięki temu, że zbroja stworzona jest z powietrza, które cały czas się przemieszcza i pozostaje w ciągłym ruchu. Dzięki temu Lu właściwie może amortyzować nie tylko ewentualne ataki, ale również upadki lub wręcz im zapobiegać, wystarczy że przekieruje energię w odpowiednie miejsce i zamiast wylądować na plecach, jedynie odbije się od "powietrza" i wróci na swoją pozycję.
Od momentu aktywacji zbroja absorbuje powietrze z otoczenia, które jest kumulowane i przetwarzane w energię, którą Lu może wystrzelić w stronę przeciwnika. Zebrana energia przyjmuje kształt sierpu, który po kontakcie z celem wybucha.
Limity: 6 postów użycia, 4 posty przerwy.

Nazwa: Rycerz kniei.
Typ: Enpis bojowy.
Wygląd: Głuszec zwyczajny (samiec) znacznie większy niż rzeczywisty okaz - Długość ciała 180 cm, rozpiętość skrzydeł - 225 cm, masa - 11 kg.
Funkcja: Może pełnić funkcję typowo zwiadowczą - przemieszczając się po ziemi w gąszczu, bądź z powietrza. Po natknięciu się na wroga wydaje z siebie ogłuszający krzyk, dzięki któremu przeciwnik traci rezon i zostaje ogłuszony (nie traci przytomności, ma zaburzone zmysły przez chwilę). Rycerz, bo tak mu na imię, choć wygląda trochę jak widowiskowy przerośnięty kurak doskonale radzi sobie w ofensywie. Jest wielkim i ciężkim ptakiem o ostrych szponach i dziobie.
Limity: 4 posty użycia, 3 posty rpzerwy.

Nazwa: Will-o'-the-wisp (Błędne ogniki)
Typ: Zaklęcie osobiste.
Wygląd: Niewielkie świecące światełka unoszące się ponad ziemią. Przypominające świetliki lub płomień świecy z oddali. Charakteryzują się małym, acz intensywnym blaskiem o ciepłej, żółtej barwie.
Funkcja: Dawniej, w mitologii słowiańskiej, uważano że błędne ogniki/świetliki to pokutujące za grzechy błądzące dusze niegodziwców, które mogły sprowadzić na manowce ludzi, którym były nieprzychylne. Te wykorzystywane przez Lu stają się zagrożeniem jedynie dla Czarnych. Mogą ich zmylić, wyprowadzić w pole, gdy będą manipulowani przez ogłupiające, nęcące światło. Jednak ich główne zadanie polega na usuwaniu wszelkiego plugastwa, które spotkają na swojej drodze. Wszelkie pomniejsze i słabsze paskudztwa są zabijane przez neutralizującą siłę ogników, natomiast im silniejszy wróg tym trudniej im zniszczyć, dlatego wtedy działają jako wabik bądź manipulacja, dzięki której wprowadzają napastnika w błąd i "podają" inną lokalizację użytkownika zaklęcia.
Limity: Ogniki są aktywne w promieniu 10 m. Działa przez 4 posty, 3 posty odpoczynku.

Umiejętności


Umiejętności wojskowe:
obsługa karabinka automatycznego,
obsługa pistoletów,
walka wręcz oraz przy pomocy broni białej (miecz),
rzut granatem ręcznym,
taktyka (na poziomie zaawansowanym. Przemieszczanie się po polu walki, terenie zurbanizowanym, leśnym, otwartym; przygotowanie szkiców bojowych, przygotowanie terenów dośrodkowania - włącznie z ich sprawdzeniem; przegrupowania; odwroty; natarcie; zaawansowana obrona i przygotowanie terenu),
pierwsza pomoc (podstawowa. Resuscytacja, opatrywanie krwawień tętniczych i żylnych, usztywnienie złamanej/skręconej/zwichniętej kończyny),
dobra tężyzna i wytrzymałość fizyczna,
umiejętności dowodzenia (na szczeblu drużyny, plutonu i kompanii).

Prawo jazdy kat. K.
Jazda na koniu? Strzelanie z łuku? Strzelanie z łuku jadąc na koniu? Dla elfa? Co to za problem. Żaden. Zwłaszcza dla takiego, który wychował się w siodle i z łukiem w dłoni.
Technologiczne mambo-dżambo, zwłaszcza związane z runami i pakowaniem w nie magii.
Elfie Khar'ra'te. - plotki głoszą, że podobno ludzkie karate ma swoje początki w elfich sztukach walki. Nie są to jednak potwierdzone informacje. Lu o nich słyszał od ojca, ale dopiero podczas przebywania w Planie Elfów miał możliwość udać się na nauki, gdzie miejskie legendy zostały bardzo szybko zdementowane. Doskonalił się w tej sztuce niemal tyle samo czasu, co przebywał w Planie Elfów.
Potrafi grać na fortepianie.

Słabości


Ra - Po prostu. Jego jedyna rodzina jaka mu została. Jest w stanie zrobić dla niej wszystko, byle by jej ponownie nie stracił. Momentalnie mięknie i traci swoją zaciętość. Ra jest jego całym światem. Nie potrafi sobie wyobrazić, że mógłby ją stracić ponownie.
Awkwardowy - zwłaszcza w kontaktach z ludźmi. Zbyt długie przebywanie w Planie Elfów spowodowało, że Lu przestawił się na ich tok rozumowania i teraz, gdy udało mu się wrócić do domu niekoniecznie potrafi w komunikację. Potrafi się zarumienić lub wielce zasmucić, gdy coś źle zrozumie, a nie daj boże, by przypadkiem kogoś obraził!
Stara dobra rana - potrafiąca się odezwać w najmniej oczekiwanym momencie. Zdobył ją podczas pamiętnej klęski 7. Pułku Kawaleryjskiego, gdy poległ również jego ojciec, a on został praktycznie wessany do Planu Elfów. Rana zadana przez Czarnych nie chciała się długo zagoić mimo najlepszych elfich medyków. Zostawiła po sobie paskudną bliznę, która zaczyna się pod lewą łopatką, ciągnie się skosem przed plecy i kończy na prawym pośladku. Potrafi przysporzyć wiele bólu i cierpienia, a tym samym nieźle osłabić Lu.

Historia


Elfy są przedziwne. Budzą zadziwienie.
Elfy są cudowne. Sprawiają cuda.
Elfy są fantastyczne. Tworzą fantazje.
Elfy są urocze. Rzucają urok.
Elfy są czarowne. Splatają czary.
Ich uroda powala. Strzałą.

W przełomowym czasie połączenie dwóch tak odmiennych Planów, wiele elfich rodzin postanowiło pójść za swym królem i wesprzeć już nie tylko ich własną walkę, ale także przybyszów z zupełnie innej planety. Dawniej ziemia nie raz widziała wielkie wędrówki ludów zasiedlających żyzne i urodzajne ziemie, teraz choć nie mogła ofiarować gościom zbyt wiele przyjmowała ich z wielką ulgą. Pośród wielkiej fali elfich imigrantów szczodrze zalewających nową i nieznaną krainę w Planie Ziemi, nie mogła się nie znaleźć rodzina Magornith. Choć byli już obdarzeni przez los kilkuletnim pierworodnym, nie zlękli się przerażającej rzeczywistości, która czekała ich w Warszawie. Wierzyli w swojego króla, wierzyli w sprawę dla której walczyli i wiedzieli, że nie chcą zaszyć się bezpiecznie w swoim cudownym królestwie miodem i mlekiem płynącym, lecz pójść ramię w ramię z ludźmi w bój o wolność ich ziem.

Od tej ziemi wara wam,
polski żołnierz tu strzeże swych bram!

Kiedyś co sobotę chadzali do parku. Szczególnie latem i wiosną, gdy Ra była małym szkrabem, którego mógł z łatwością podrzucić w jednej ręce lub wsunąć sobie na ramiona i absolutnie nie czuć przy tym żadnego zmęczenia. Pamiętał splecione w miłosnym uścisku długie palce rodziców, gdy miękko stąpali tuż przed nimi, zwróceni twarzami ku sobie z pięknymi uśmiechami na twarzach i całą gamą wielobarwnych emocji czających się w ich oczach. To były jego ulubione chwile. Lubił obserwować swoich zakochanych rodziców, do czasu, gdy Ra nie postanawiała o sobie przypomnieć.

Lúthon od dziecka był bardzo porządnym chłopcem. Zawsze słuchał się mamy i wykonywał polecenia ojca. Opiekował się siostrą, nosił zakupy starszej sąsiadce spod dwójki i uczęszczał do kościółka jak bozia przykazała. Jednak na tym perfekcyjnym obrazku malowała się jedna, jedyna skaza, o której nie potrafił nikomu powiedzieć, choć wielokrotnie się do tego przymierzał. Początkowo przechodził fazę strachu, wyparcia, gniewu i złości, aż dotarł do beznadziei i akceptacji. Dopiero w wieku 18 lat dopuścił do siebie myśl, że jego pociąg do innych chłopców jest realny, chociaż wciąż uważał, że srogo grzeszy, choćby myśląc o tym czy czując podniecenie na widok rozbierających się kolegów podczas wfu.
Nikt o tym nie wiedział.
Póki nie poszedł do wojska, zgodnie z życzeniem ojca i po części matki, zaciągnął się, tak jak rodzinna tradycja kazała do kawalerii. W wojsku zdawało się, że nieco odżył i był znacznie bardziej śmiały w komunikacji z innymi niż do tej pory. Miał znacznie więcej znajomych i lepiej czuł się w towarzystwie mężczyzn niż wcześniej. To właśnie tutaj przeżył swój pierwszy raz z kolegą z drużyny. Pierwszy raz się zakochał i poznał gorzki smak złamanego serca. Lecz Ci co wiedzieli, oczywiście poza ojcem, nie uważali go za żadną abominację, wspierali i troszczyli się tak jak robili to zanim poznali jego sekret. I tak też zginęli, dumnie walcząc ramię w ramię, chroniąc się wzajemnie, umierając z uśmiechami na twarzy.

Kiedy leży się na dnie spływającego krwią grajdołu pośrodku bezkresnych nicości człowiek zaczyna przypominać sobie najdrobniejsze szczegóły. Stojąc jedną nogą u bram końca, czując jak życie ucieka między palcami, wyrywając się z klatki piersiowej niczym skory do lotu młody ptak, pragnie się ponownie przypomnieć wszystkie istotne chwile.
Jeszcze czuł ciepło matczynego pocałunku na policzku i widział piękne, lśniące najczystszym złotem włosy Ra, falujące na wietrze jak łany pszenicy. Zaróżowione policzki i jej nieskończenie błękitne oczy, którymi  spoglądała wysoko w górę usiłując dostrzec jego twarz. W tych oczach zamknięte było wszystko – miłość, aprobata, zachwyt, dom… Ta namiastka była wystarczająca. Nie czuł zmarnowania czy żalu, walczył o ojczyznę, bezpieczeństwo i uśmiech siostry. Ten który potrafił wszystko wynagrodzić, gdyby jeszcze raz się do niego uśmiechnęła, mógłby odejść spokojnie.

Elfy są przedziwne. Budzą zadziwienie.
Elfy są cudowne. Sprawiają cuda.
Elfy są fantastyczne. Tworzą fantazje.
Elfy są urocze. Rzucają urok.
Elfy są czarowne. Splatają czary.
Ich uroda powala. Strzałą.

Przerażająca, wszechogarniająca, wypalająca gałki oczne, aż po suche oczodoły, światłość. Świdrujący dźwięki, łupiący o ściany czaszki, jakby ktoś młotem pneumatycznym jeździł w te i z powrotem, usiłując doprowadzić go do szału. I ta obrzydliwa, rzygopędna woń najsłodszych kwiatów, ciastek, cukierków i wszystkich słodkości. Zmysły mu wariowały od nadmiaru bodźców, do których przestał być przyzwyczajony, gdy tylko z rodzicami opuścili ojczyznę. Jego mózg, skalibrowany do innego Planu nie potrafił ogarnąć ogromu wtłaczanych informacji, do których elf powinien być przyzwyczajony, a może raczej biologicznie zaprogramowany ze względu na swoje pochodzenie. Organizm tak mocno już zakorzeniony w zupełnie innym środowisku odrzucał kompletnie nowe i obce miejsce, do którego został brutalnie wessany bez jego woli. Bo tak właśnie znalazł się tutaj Lu. Zasadniczo dowiedział się później, że nikt do końca nie wie JAK i DLACZEGO został wchłonięty przez przebicie gdzieś i później wyrzucony właśnie u elfów, ale ponoć cuda się zdarzają. I choć nie planował wycieczki krajoznawczej do ojczyzny swoich rodziców, tak z przymusu musiał zostać. W końcu jak powiedział jeden mądry elf: "Nie wiemy jeszcze jak, ale z pewnością odstawimy Cię do domu, mój przyjacielu. Nie miej jednak złudzeń. Czy to nastąpi za 5, 10 czy 30 lat, nikt nie jest w stanie tego określić." I tak musiał się pogodzić z gorzką rzeczywistością i wizją urlopu na czas nieokreślony w nieznanym, choć tak bliskim jego sercu,  świecie.

Lubimy wracać w miejsca, gdzie spotkało nas coś dobrego,
gdzie spotkaliśmy kogoś ważnego dla nas.
Lubimy te powroty, bo stale mamy nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas tam czeka.

Mogło się wydawać, że cała Polska, w świetle jego odkryć, powinna powitać go chlebem i solą, fanfarami, wielką paradą, ucztą i pieśnią. Rzeczywistość wyglądała jednak nieco inaczej. Nikt tak naprawdę nie wiedział czego udało się dowiedzieć Lu podczas krótkiej wycieczki do Planu Elfów. Bo jak wiadomo kontakt między dwoma planami był raczej... ubogi.
Wrócił, ale nie w blasku chwały, a pod płaszczykiem tajemnicy. Wiedział, że Wojsko Polskie nie wypuści go po dwóch tygodniach. O nie, nie. Dlatego nim udał się do jednostki zdecydował się odszukać rodzinę. Jednak nie należało to do najłatwiejszych zadań, bo jak się okazało, niedługo po ich rzekomej śmierci (jego i ojca) matka postanowiła odebrać sobie życie, a o Ra... o Ra słuch niemal zaginął. Wiedział tyle, że oddali ją gdzieś, zapewne do sierocińca z braku jakiegokolwiek innego pełnoletniego członka rodziny. Szukał jej długie miesiące, a bez uprawnień wojskowych, które mogłyby otworzyć nie jedne drzwi, było to jeszcze trudniejsze. Wreszcie udało mu się zaaranżować "zjazd rodzinny", chociaż nie wyglądał tak jakby sobie to wymarzył. Srogo się zdziwił, gdy zamiast uroczej, dobrze ułożonej damy otworzyła mu elfka o wyglądzie kobiety lekkich obyczajów. Przeprawa była długa i ciężka, a gdy koniec końców wszystko się udało, obiecał że wróci. Ponownie, ale wpierw musi przywrócić się do życia i zdać raport u samego Hetmana, jeśli będzie to możliwe.
I zaczęły się. Przesłuchania, długie godziny wywiadów, badań, sprawozdań, raportów...
Bo Wojsko Polskie nie potrafiło zrozumieć jak ktoś martwy może wrócić zza groby po dwudziestu pięciu latach i stwierdzić na dodatek, że udało mu się przedostać, a następnie wrócić z Planu Elfów. Jakby była to najbanalniejsza rzecz pod słońcem.

W świecie od zawsze jest pewna ilość magii.
Granice między naszym światem a innymi światami zmieniały się w zależności od epoki.

Instytucja Wojska Polskiego była o wiele mniej poważnym przybytkiem niż wydawało się Lu, gdy był jeszcze młodzieńcem. Przede wszystkim mieli jeden wielki burdel, nie wspominając o administracji, która nie potrafiła niczego załatwić a kolejne wnioski potrafiły utknąć tam nawet do roku czasu, bo nikt nic nie mógł zrobić: "Bo panie, jak? Mam związane ręce!", powtarzała pani Krysia.
W końcu, po długich dwóch latach skończyły się nieustające administracyjne problemy. Przedstawił swój raport dotyczący ludzkich runów i łączenia ich z magią. A kiedy wiadomość wspięła się po szczeblach wojskowej hierarchii, by dotrzeć aż do samego króla... No cóż. W Lu zczęto rzucać grubymi pieniędzmi, zaoferowano mu wszystkie możliwe granty, najlepszy sprzęt, ludzi do pracy, laboratorium i WSZYSTKO czego tylko mógłby sobie zamarzyć, byleby tylko udało mu się zrobić to co planował.

Mambo dżambo


Czas spędzony w Planie Elfów został bardzo owocnie spożytkowany przez Lu. Nie dość, że poznał sekretną sztukę walki elfów, od której wywodzi się ludzkie karate, to przy okazji, w wolnych chwilach poszedł na nauki magiczne. Latami szkolił się w runach, magii i wiązaniu tych dwóch rzeczy ze sobą. Przede wszystkim zależało mu na tym, by po powrocie, o ile ten by nastąpił, mógł pomóc ludziom w walce z balrogami. Aż podczas swoich nauk wpadł na genialny pomysł.

A co by się stało, gdyby udało mu się odkryć jak połączyć typowo ludzkie runy z istniejącą już magią?
Czy gdyby faktycznie ludzie posiadali własne runy połączone z magią, to żyłyby one z nimi w symbiozie i dzięki temu byli by silniejsi i władali mocą podobną do elfów?

Te i podobne im pytania zaczęły kreować bardzo szczegółowy i skomplikowany plan, który zamierzał wprowadzić w życie po powrocie na ziemię.

Latami opracowywany plan eksperymentu polegał na tym, by doprowadzić do momentu, w którym udałoby się nauczyć ludzi koegzystować z magią za pomocą ich runów, by mogli się nią posługiwać sprawniej podczas walki, a także by ta magia była o wiele potężniejsza niż jest obecnie.
Ponadto plany zakładają, że dzięki temu ludzie o wiele szybciej i efektywniej będą się uczyć magii, ponieważ będzie starał się tak usprawnić proces, by znajome ludzkości symbole stały się dla nich tym, czym runy elfów są dla elfów.
Badania również obejmują wszelkiego rodzaju sygile, dzięki którym można by tworzyć ochronne talizmany, amulety a nawet broń.

Jednym z ważnych punktów badań są eksperymenty na ludziach i choć jest to dosyć... trudna kwestia, to jednak elfa ma wielką nadzieję, że uda mu się przeprowadzić względnie bezpieczne testy, dzięki którym mógłby osiągnąć jeszcze lepsze wyniki. Testy miałyby wyglądać w następujący sposób - zacząć od wymyślenia w jaki sposób sprawić, by ludzkie symbole stały się kanałem/połączeniem dla magii w rękach ludzi. Nauczyć ludzi "języka magii" i dać im narzędzia (ludzkie runy), dzięki którym przestaną kaleczyć język jakim jest magia. Ponadto Lu musiałby nauczyć ludzi koegzystować w magią, ponieważ w obecnej chwili tego nie potrafią. Szamoczą się, usiłują robić na siłę i są w tym wszystkim strasznie toporni. Mówiąc łopatologicznie ludzie są sztywni, gdy korzystają z magii, a powinni być jak elastyczna i giętka trzcina w starciu z huraganem. Posługiwać się nią ze swobodą, czuć ją całym ciałem, pozwalać jej po sobie wędrować. Dlatego do swoich eksperymentów będzie musiał nieco naruszyć czakry ludzi, by ich rozluźnić i pokazać nieco inne podejście.

Ciekawostki


Razem z ojcem należał do 7. Pułku Kawaleryjskiego w stopniu podporucznika. Obecnie został awansowany za zasługi dla kraju do stopnia kapitana.
Od niedawna jest z powrotem na Ziemi i wciąż nie może się wyzbyć nawyków, które do niego przylgnęły podczas wieloletniego pobytu na Planie Elfów.
Długo zastanawiał się jakie ludzkie imię powinien sobie przybrać. Rozważał Ludwika, Łukasza a nawet Longin, ale koniec końców zdecydował się na Lucjusz. Niestety niektóre dzbany postanowiły zdrabniać jego nowe imię do absolutnie znienawidzonej formy Lucy tudzież Lusia.
On i Ra posiadają po jednej połówce współdzielonego naszyjnika rodziców. Ra dostała w spadku po mamie, natomiast jemu wcisnął ojciec nim poległ na polu walki.

Bolesław VI Arr'Rith
Bolesław VI Arr'Rith
Lúthon Magornith Empty

PisanieTemat: Re: Lúthon Magornith   Lúthon Magornith EmptyPon Wrz 06, 2021 7:25 pm

Szanowny Lúthonie Lucjuszu Magornith!
Najbardziej wyczekiwana KP roku Twoje podanie o przyjęcie postaci zostało rozpatrzone pozytywnie. Otrzymujesz na start mithrilową igłę do akupunktury. Życzę udanej gry!


Król Polski Bolesław VI Arr'Rith

 
Lúthon Magornith
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Lúthon (Lucjusz) Magornith
» Rha'thel Magornith
» Rha'thel Magornith

Skocz do: