Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.
Idź do strony : Previous  1, 2
Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Wrz 07, 2022 9:16 pm

Coś stajało w poruczniku, kiedy te kształtne usta wypowiedziały jego imię. Instynkt zaczynał brać w nim górę. Mimowolnie i bardzo powoli zaczął pochylać się bliżej dziewczyny, miał straszną chęć odgarnąć jej kosmyk nieposłusznych włosów za ucho.
I tak szybko, jak to pragnienie przyszło, tak jeszcze szybciej odeszło.
No tak.
Pozostańmy przy poruczniku i pani doktor. Relacja pacjent-wojskowy. Wyłącznie profesjonalizm. Wyłącznie na stopie zawodowej. No przecież, że tak. Czemu miałoby być inaczej. Bo się elfowi coś ubzdurało?
Saszka wyprostował się jak struna i utkwił wzrok we własnym kubku. Jakoś nagle mu się gorzko w ustach zrobiło. I tym razem chyba już nie od samogonu. Miejsce, w którym jeszcze przed chwilą leżała drobna, ciepła dłoń, teraz było strasznie zimne. Jakieś takie... puste.
Czemuż, czemuż nie mógł pominąć tej ostatniej kwestii?!
Elf upił porządny łyk ze swojego kubka. Paliło. I bardzo, kurwa, dobrze.
- Powinienem być na Kresach tydzień temu, ale... - wykonał nieokreślony gest w powietrzu. - Cała sytuacja w Korniejewie na to nie pozwoliła. Miałem zamiar wrócić do Warszawy na jakiś czas, żeby uzupełnić stosowne raporty. Ale przecież da się to zrobić na odległość - mówił dość sucho. Same fakty i wzrok utkwiony przed siebie. Jakoś nie mógł znieść myśli, że tak bardzo się pomylił. Był prawie pewien, że Judyta, znaczy, panna Cichocka, że też czuje jakąś nić zainteresowania. Tak bardzo się pomylić mógł tylko Saszka. - Dlatego, jeśli lekarz mi nie zabroni - wysilił się na uśmiech - ...to pewnie pojutrze. A już najdalej za trzy dni. - Kolejny palący łyk, tym razem porządniejszy, aż w naczyniu nic już nie pozostało.
- A pani kiedy zamierza wracać do Warszawy? - odwzajemnił się pytaniem.

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Wrz 07, 2022 9:39 pm

Poczuła jak nagle wyrósł, jak spod ziemi, ogromny mur oddzielających ich, jak mimo trzaskającego w najlepsze ognia tuż obok zapanowało obezwładniające zimno.
I to wszystko była jej wina.
Wcale tego nie chciała, ale nie mogła, po prostu nie mogła tego zrobić Han'lynn. Być może to mężczyźni mieli jakieś tam bzdurne braterskie pakty, ale ona nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby złamała swojej mentorce serce. Kto wie, może blizna po zerwanych zaręczynach się jeszcze nie zagoiła?
- Oczywiście rozumiem. Jeżeli porucznik... - zawahała się przez moment, gdy poczuła jak trudno jej teraz wypowiadać to słowo, gdy na języku poczuła miękkość jego imienia, które z taką łatwością i przyjemnością wypowiadała. - Jeżeli czujesz się poruczniku dobrze, to nie widzę żadnych przeciwskazań. Wszystkie fagi zostały prawidłowo wyciągnięte, a rany zabezpieczone. Nic więcej nie zagraża pana porucznika życiu. - i może spokojnie odjechać w stronę zachodzącego słońca.
Sam.
- Właściwie nie miałam określonego terminu pobytu w Korniejewie, mieliśmy tu przebywać póki sytuacja się nie ustabilizuje i powoli, na szczęście, tak się dzieje. Podejrzewam, że jeżeli nic się nie wydarzy, to za około tydzień powinnam wracać. - nie zeby jakoś specjalnie tęskniła za warszawskimi wygodami i powrotem do zwykłego szpitala. Raz smakując warunków polowych poczuł ten zew i chęć niesienia pomocy tam gdzie było znacznie trudniej niż w bezpiecznych murach warszawskich szpitali.
- Tak myślałam... Może mogłabym uzupełnić apteczkę porucznika? Mam fantastyczną maść, która złagodzi i przyspieszy gojenie. - wcześniej miał to być prezent podrzucony pod jego kwaterę z ozdobną karteczką, ale teraz... teraz wypadało zapytać. - Oczywiście jeżeli w ogóle potrzebuje pan porucznik uzupełnić apteczkę. Wiem, że geografowie są doskonale przygotowani i mają wszystko czego im potrzeba, gdy wyruszają za horyzont.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Wrz 07, 2022 11:06 pm

Być może mężczyźni mieli jakieś brokody i tego typu rzeczy, ale nawet jeśli, to Saash'Khaarowi i tak nigdy nie było dane się z żadnym zapoznać. Najbardziej zbliżoną do jakiegokolwiek męskiego kodeksu rzeczą była niepisana zasada, że w pierwsze czwartki miesiąca Saszka i Konstanty spotykają się na tak zwane obiady czwartkowe.
No ale ta przyjaźń przecież do normalnych nie należała.
- I też niczego innego bym się po warzywach pani pracy nie spodziewał - w głosie elfa na moment pojawiła się cieplejsza nuta. Zaraz jednak uszatek znów spoważniał. - Nic się nie wydarzy - powiedział dobitnie, tym razem już patrząc prosto na Judytę. - Jesteśmy tak blisko granicy, pani Ju... Panno Cichocka - poprawił się zaraz. Przecież nie wypadało do niezamężnej, niezainteresowanej nim kobiety, która wolała drogę formalną zwracać się inaczej niż właśnie tak. - Pewnych rzeczy nie wolno nawet pomyśleć, a co dopiero powiedzieć na głos. Proszę o tym pamiętać zawsze. Dla bezpieczeństwa własnego i wszystkich w Korniejewie przebywających - doradził jej, ale bardziej zmartwiony, niż zły czy jakikolwiek inny. Saszka nawet pod wpływem alkoholu pamiętał o procedurach bezpieczeństwa.
No, chyba że był zbyt pijany. Wtedy nie.
Porucznik ponownie wysilił się na uśmiech. Teraz już wiedział, że troska, jaką wykazywała się Cichocka, wynikała z jej profesji, nie z zainteresowania. Niby wiedział, a jednak przez chwilę i tak serce mu żywiej zabiło. Zdusił tę niedorzeczną nadzieję w zarodku, choć nie przyszło mu to łatwo.
- Dziękuję, pani doktor, ale to nie będzie konieczne. Lepiej zachować tę maść dla kogoś bardziej potrzebującego niż ja. Hm, powinienem panią odprowadzić do brata. Chodźmy.

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Wrz 07, 2022 11:52 pm

Nawet się nie zaśmiała rozczulająco na te warzywa pracy, które było wspaniale urocze. Była to jedna z rzeczy, za które wprost uwielbiała elfy, ten ich brak zrozumienia przysłów i zwrotów, które nagminnie przekręcali. Teraz jedynie sztywno rpzytaknęła.
- Ja… chyba za dużo wypiłam. – zarumieniła się widocznie, co idealnie ukazała jej jasna cera doskonale kontrastująca z wykwitającymi rumieńcami. - Oczywiście ma porucznik rację, przepraszam. Tak, będzie najlepiej jak już wrócę do swojej kwatery. – tę krótką drogę, choć jej wydawało się, że trwa okropnie długo, przebyła w milczeniu. Czuła się tak paskudnie niezręcznie, tak jakby zrobiła coś niewybaczalnego i paskudnego. Z utęsknieniem spojrzała na doskonale bawiącego się brata, przy którym mogła odrobinę odsapnąć, nawet jeżeli za chwilę zamierzała się zbierać.
Odstawiła pusty kubek na jedno z krzesełek polowych, by sięgnąć po swoją torbe lekarską, z której wygrzebała małą metalową puszeczkę, jak po cukierkach.
- Proszę wziąć, zrobiłam tę maść specjalnie dla pana poruczniku. Na pańskie blizny i rany po fagach. Dobrałam składniki dla elfów, by lepiej się wchłaniały. Zwrotów nie przyjmuję. – wcisnęła mu siłą pudełeczko w dłoń, trochę jak obrażona dziewczynka, a trochę jakby była zdesperowana.
Naprawdę chciała dobrze, zarówno jako lekarka, ale i jako Judyta, która poczuła coś czego dawno nie czuła.
- [a]A na tobie wszystko goi się jak na psie. I masz Hanię, to nie potrzebujesz.[/b] – spojrzała bratu głęboko w oczy, by wyłapać w moment, w którym wie że nadal o niego dba, ale przecież nie musi już tak jak dawniej, gdy nie miał u boku wspaniałej kobiety jak Zapolska.
- Jak będziesz w Warszawie to wpadnij na schabowe. – złapała go średnio umiejętnie za materiał dresu, by przyciągnąć wielkoluda ku sobie, trochę w dół co by udało się złożyć krótki pocałunek na policzku. - I dbaj o siebie, dobranoc. – uśmiechnęła się na odchodne, gdy Janusz poprawiał swój ukochany dres wcześniej usiłując zapewne uciec ze szponów zaborczej siostry.
- Dobranoc poruczniku Erkh'iaan, pomyślnej wyprawy. – obdarzyła go ten ostatni raz uprzejmym uśmiechem, choć jej oczy były odrobinę smutne. Szybko jedna odwróciła głowę w stronę kierunku, gdzie zamierzała odmaszerować. Poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła przed siebie znikając w ciemność, dając tym samym wytchnienie biednym mężczyznom.

zt.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptyPon Wrz 19, 2022 7:21 pm

Janusz zostawiony sam sobie mógł zrobić tylko jedną słuszną rzecz - poszedł do innych żołnierzy i z nimi zaczął najzwyczajniej na świecie pić. Co innego robić na wojskowym ognisku? Jak inaczej w żołnierskim gronie świętować? Można było chlać wódkę i bimber, zagryzać to wszystko kiełbasą i śpiewać patriotyczne piosenki. Doskonały moment Judytka sobie wybrała, żeby uciekać - akurat alkohol uderzał ludziom prosto do głowy i zaczynały się śpiewy. Karaoke, kurwancka, bez muzyki, składu i ładu.
Podniósł się z ławeczki, na której siedział.
- Złego diabli nie biorą zażartował jeszcze, po raz ostatni. No, przynajmniej przy Judycie. I wcale a wcale nie próbował uciekać! A gdzieżby! Objął biedne dziewczę w pasie i od ziemi poderwał. Ale tylko na chwilkę czy dwie.
- Zawsze. - Darmowego obiadu nie wypadało odmówić. Po prostu. Odstawił siostrę na ziemię i poklepał ją jeszcze lekko po ramieniu. - Uważaj na siebie, maleńka - dorzucił jeszcze kompletnie poważnie. - Dobranoc.
Warszawa Warszawą, ale wojna wojną. Cholera raczyła wiedzieć, czy Czarni nie rozpierdolą bomby suicydalnej nad jej głową.
Ale to był jednocześnie moment, w którym Janusz nagle spojrzał na porucznika i postanowił być uprzejmy.
- Ej, Saash'Khaar, pijesz z nami? - spytał bez najmniejszej nawet szydery i wskazał głową siedzących na ławce chłopów.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptyWto Wrz 20, 2022 3:10 pm

Nie uważał, żeby Ju... panna Cichocka za dużo wypiła, ale z drugiej strony - nie za bardzo znał się na ludzkiej fizjologii w zakresie picia alkoholu. To zagadnienie było o tyleż ciekawe, co obszerne i tak pełne wyjątków od reguły - zwłaszcza w przypadku Polaków - że elf już dawno temu zaprzestał wszelkich prób usystematyzowania wiedzy w tym zakresie.
Ostatecznie przyjął maść, podziękowawszy skrzętnie i obiecując, że będzie z niej korzystał zgodnie z zaleceniami.
I tylko coś go ścisnęło w środku, w Saszce, kiedy odprowadzał wzrokiem oddalającą się ku koszarom chmurę rudych włosów.

* * *

Zamrugał szybko kilka razy. Gdyby nie to, że padło konkretnie jego imię, to by się rozejrzał dookoła, żeby się upewnić, czy aby na pewno o niego chodzi. Ale, zgodnie ze stanem wiedzy porucznika, w armii nie było drugiego Saash'Khaara - imię to nie było zbyt popularne wśród elfów.
Ale.
Nie wypadało odmówić. To byłoby zwyczajnie niegrzeczne.
I uszatkowi jakoś umknął fakt, że danie komuś w mordę też jest raczej nieuprzejme, a jednak to zrobił, i to całkiem niedawno.
- Skoro pan zaprasza - potwierdził niepewnie Saszka, jakoś tak samoistnie przechodząc na pan. Mimo że jeszcze tego samego dnia bezpardonowo mu Cichockował. Ale kto tam zrozumie logikę elfów.
Przepił kubek z jednym żołnierzem, którego nie znał, a którego właśnie poznał (szeregowy Kowalski), potem z drugim (kapral Więckiewicz). Gdy powitań i tradycji stało się za dość, porucznik był już, kolokwialnie rzecz ujmując, najebany. Świadczył o tym fakt, że nawet śmiał się razem ze wszystkimi z żartów, które nie do końca rozumiał.
W pewnym momencie, znów z pełnym kubkiem, zebrał się w sobie i skierował w stronę drugiego geografa.
- Sichoski - zaczął mądrze. - Bo my to nawet po imieniu nie jesteśmy. Hik. - Saszka wzniósł nieco kubek, o dziwo - nie roniąc ani kropli napoju. - A hja to hjuż chyba ze szyskimi tutaj jestem na ty.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptyPią Lut 03, 2023 10:01 pm

Saszka po dwóch czy trzech kubeczkach się napierdolił - o czym Cichocki nie wiedział - bo jemu to do głowy by nie wpadło, że tyle wystarczy. Przypuszczalnie gdyby postawić tam piętnastoletniego Janka z bramy, to byłby porucznika Erkh'iaana przepił nawet bez wyrobionej kondycji pijackiej.
Z drugiej strony on to miał w genach, po ojcu. I dziadku. Nawet kiedyś jego matka zażartowała, że u Cichockich w rodzie przekazywany jest gen pijaka - ale to było dawno, gdy jeszcze faktycznie potrafiła w ogóle śmiać się czy żartować.
Wypił tam parę łyczków, a z tamtym parę, trzasnął strzemiennego z Jurkiem, bo się napatoczył. Ogólnie to humor mu się z zdecydowanie poprawił, w głowie przyjemnie szumiało, ale ani nogi ani język jeszcze się nie plątały.
Jeszcze.
I już chciał dołączyć do kółeczka, które śpiewało piosenki sprzed Zaćmienia, ale wtedy właśnie usłyszał swoje nazwisko. Odwrócił się zaskoczony, bo on to tak kurtuazyjnie rzucił z tym chlaniem i był święcie przekonany, że elf sobie pójdzie, bo przecież był nadętym jak balon bufonem.
- A - zaczął Janusz inteligentnie. W sumie no faktycznie, nigdy na Ty nie byli. Zawsze po nazwisku albo po stopniu. Zresztą, historia ich znajomości nieszczególnie wskazywała na to, że mieliby się jak ludzie po imieniu do siebie odnosić. - No. Tak. Rzeczywiście, tak być może - przełożył więc kubek z bimberkiem do lewej dłoni, a prawą wyciągnął. - No to mów mi Janusz, Saszka.
Ktoś powinien zdjęcia robić.
Ktoś na pewno.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Kwi 19, 2023 3:53 pm

Zdjęć może i nikt nie robił, ale z pewnością śledziło ich kilka zaciekawionych spojrzeń. Wbrew pozorom, to właśnie mężczyźni plotkowali najbardziej, a nie, jak chciały stereotypy, kobiety. A mężczyzn w wojsku nie brakowało. Poza tym, co mieli do roboty żołnierze w wolnym czasie, poza graniem w makao i pokera na zapałki? Wieść o tym, że "dwóch geografów się napierdalało u Matyldy" już zdążyła obiec co najmniej pół garnizonu. I - zupełnie jak w grze w głuchy telefon - z każdym powtórzeniem historia coraz bardziej ewoluowała. Jeśli więc rano w efekcie nieporozumienia Erkh'iaan wyjebał Cichockiemu gonga w kaczan, tak o tej porze było to już regularne mordobicie o podporucznik Zapolską. Poszło nawet kilka zakładów o to, który z nich wygrał.
Póki co, Saszka przegrywał. Z alkoholem.
- Hjanusz Sahszka? - zdziwił się elf. A zaraz potem ucieszył w taki sposób, w jaki tylko ktoś pijany potrafił się ucieszyć z byle gówna. - Na dhrugie masz Saszka, ale fajnie, nie wiedziałem - rzucił z radością i objął go po przyjacielsku ramieniem, jakby byli najlepszymi kumplami na świecie.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptySro Cze 07, 2023 9:25 pm

Regularne mordobicie, prawdziwa jatka, ktoś nawet dołożył do tego cegiełkę, że zrobili u Matyldy taką demolkę, że trzeba to było solidnie sprzątać. Zwykłe jedno uderzenie pięścią w mordę, ale powtarzane z ust do ust przybrało nową wyższą formę.
Poza tym według plotek - ku zdziwieniu wielu - Cichocki najwyraźniej tę walkę musiał wygrać, bo przecież później był widziany z panną Zapolską.
- Co ty pierdolisz. Janusz. Po prostu Janusz - oznajmił Cichocki do Saszki, który się na nim zawiesił niczym na wieszaku. Ale tego już nie skomentował, tylko napił się bimberku, kręcąc głową.

* GODZINA I TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ MINUT PÓŹNIEJ *

Po zwykłym i normalnym chlaniu przyszła kolej na nieco bardziej dziecięce chlanie. Wszyscy byli już weseli - sztywne towarzystwo przecież poszło już spać albo odpadło - więc i chętniej przystawali na głupie czy głupsze pomysły. Tym sposobem zaraz doszło do gry najpierw we flanki. Znaleziono nawet piłkę, czy raczej jakiś SMS - szybki młody szeregowy - zajebał jedną z hali garnizonowej, chętnych podzielono na drużyny. Po dwóch naprawdę gównianych rozgrywkach, ktoś zasugerował, że ciekawe, który geograf by wygrał, gdyby tak im postawić po trzy piwa.
Janusza nie trzeba było przekonywać długo - bo łoił ten bimberek twardo i teraz pierdolnął w niego całą mocą.
Tym sposobem stał pięć metrów od kubeczka na środku, przed nim stały trzy piwa na ziemi. I patrzył na Saszkę, który trzymał piłeczkę w dłoni. Wcześniej jeszcze rzucili monetą, który zaczyna. No i pech chciał, że wypadło na Saszkę.
_____________________
Każdy rzut pod kostką:
1-3 - brak trafienia
4-5 - trafienie do kubeczka
6 - KRYTYCZNE TRAFIENIE DO KUBECZKA

JEDNO TRAFIENIE = PÓŁ PIWA, CHYBA ŻE WYPADNIE 6, WTEDY CAŁY KUFEL

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptyCzw Cze 08, 2023 3:15 pm

Wszyscy byli już weseli, nawet ktoś tak drętwy jak Saash'Khaar. Przez jakiś czas jeszcze stał przy Cichockim, słuchał uważnie tych wszystkich rzucanych naokoło żartów i starał się je zrozumieć. Analityczna część mózgu elfa nie spała, pracowała na najwyższych obrotach - ale była mocno przytępiona przez najlepszy bimberek z Marek. Pod Warszawą. Dlatego nawet jeśli geograf czegoś nie rozumiał, to i tak atmosfera miejsca i świętowania mu się udzielała.
I właśnie dlatego, kiedy padło wyzwanie flanek, zgodził się praktycznie od razu.
Najpierw trzeba było, oczywiście, dokładnie wytłumaczyć mu zasady gry. Naprawdę dokładnie, bowiem Saszka miał wiele pytań. A co, jeśli ktoś nie wypije swojego kufla do końca, tylko zostawi parę kropel? A co, jeśli piłeczka najpierw otrze się o podłoże, zanim trafi do kubeczka?
Ludzi powoli zaczynał trafiać szlag.
Ale zanim zdążyli na dobre pożałować napuszczenia na siebie dwóch geografów, elf już wiedział wszystko, co chciał wiedzieć. Skrupulatnie ułożył to sobie w głowie.
- No to zaczynamy...? - bardziej zapytał Janusza z wahaniem, niż rzeczywiście stwierdził. Przyjrzał się trzymanej w ręce piłeczce. Nie była pierwszej świeżości, ale grunt, żeby wpadła tam, gdzie wpaść miała. Saash'Khaar zważył przedmiot w dłoni, a potem z bardzo skupioną miną rzucił do celu.
Tylko że nie trafił.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 EmptyWto Lip 11, 2023 7:53 pm

Zaczęli.
Nawet skończyli pierwszą rundę. I drugą. A że każdy zdobył po punkcie, to ktoś zasugerował, że powinna być i trzecia, tylko może zamiast browarów wlać im tam dla beki bimber. I tak się nie zorientowali, bo procenty zrobiły swoje.
Nie skończyli nigdy tej gry. Nikt się nigdy nie dowiedział, który z nich jest ostatecznym mistrzem gry we flanki, bo w połowie trzeciej rozgrywki byli już obaj tak najebani, że i tak nic z tego nie było. Rechotali tylko jak dwa zjeby i rozmawiali tak pijackim dialektem, że nikt inny ich nie rozumiał.
Ale oni dwaj siebie tak.
Rozumieli się wzajemnie do tego stopnia, że nawet zasnęli później we dwóch w rowie niczym dwaj menele. Rano zaś wspólnie leczyli kaca wodą z ogórków kiszonych od Matyldy, niewiele pamiętając z poprzedniej nocy.

zt x2

Sponsored content
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. - Page 2 Empty


 
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Skocz do: