Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.
Idź do strony : 1, 2  Next
Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Paź 21, 2021 10:26 am

Cichocki akurat przechodził – ktoś wyrzucił ewidentnie 20 na kostce – i postanowił zahaczyć o Korniejewo. Ot, złapać sobie trochę prowiantu, odpocząć, próbki może zostawić na przechowanie, bo jakoś tak nieprzyzwoicie krótko był w Zonie, że aż miał niemal wrażenie, że to nieodpowiednie dla osoby o jego stanowisku.
No nie wypadało. To wziął chłop przeszedł przez bramę, poskanowali go, posprawdzali dokumenty. No i szedł tak Janusz, prowadząc konia. Koń był pięknie objuczony, a jakże.
- No, to teraz meldujemy się w tym bezgwiazdkowym hotelu, proszę konia – powiedział całkiem poważnie i poklepał biedne konisko po szyi. – Jezu, ile ja na ciebie tego dałem… Ale spokojnie, wezmę trochę sucharów, żebyś nie marudził, co? No obiecuję. Nie zapomnę, słowo. Nie tym razem.
I tak sobie szedł, prowadząc ożywioną rozmowę z koniem. Wcale to nie brzmiało jak rozmowa szaleńca z koniem, ani trochę, na pewno nie było tam takich momentów, gdy właściwie brzmiało to tak, jakby Janusz faktycznie słuchał, co ma mu koń do powiedzenia. A to patrzył na niego z uwagą, a to głową potrząsnął, a to coś pomachał łapą w powietrzu.
Udało mu się dotrzeć, Pana Konia zameldował w stajni, swoje wszystkie bambetle ulokował, broń do magazynu broni zdał… nawet umówił się już z Panią Basią ze stołówki, że jutro jej ślicznie przyniesie rozkaz zaprowiantowania, więc żeby się tam szykowała powoli. I suchary dla konia ogarnęła albo starego chleba trochę chociaż, takiego suchego na wiór.
Wziął się też umył, ogolił – zostawiając sławetnego wąsa – bo planował w Korniejewie zostać tak mniej więcej trzy dni. I w sumie to miał w planach zeżreć schabowego u Matyldy, a następnie iść i spać dwadzieścia godzin, ale nie wyszło.
A bo wpadł na niego żołnierz. Chorąży Jurek, co to był szefem jednej z kompanii piechoty. Chorąży Tomasz Jurek dokładniej, ale wiadomo – wszyscy go Jurkowali tylko i wyłącznie. Więc tak wpadł Janusz na Jurka, i sobie gadali chwilę, aż mu Jurek nie wypalił, że jakie spanie, co Ty, Janek, pierdolisz za kocopoły, dzisiaj ognisko jest, to ty masz tam być. Żołnierze robią, my sobie tam stoły poznosiliśmy, będzie kiełbasa, będzie bigos, będzie mizeria, będzie grochówka… no wszystko, kurwa, będzie, on tu osobiście sprowadził z Warszawy nie dalej jak tydzień temu parę wozów z bimberkiem domowej roboty, od różnych małych bimbrowników spod Warszawy i że będzie taka biesiada, taki bal, że o ja pierdolę, czapa dymi i skóra schodzi.
No to jak Janusz miałby odmówić takiemu szczeremu zaproszeniu?
No ni chuja się nie dało. Dlatego wieczorkiem wziął i się ubrał w wyjściowe dresiki, przywdział na stopy adidaski i bluzę. I poszedł. Na ognicho, na krzywy ryj, bo i bez wódki, i bez kiełbasy chociaż.
I już na miejscu chorąży Jurek – gdy tylko go zobaczył – zaczął machać żywo ręką, by podszedł.
- JAANEK, TUTAJ, PCHLARZU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 – ryknął przepastnie i gromko, że kilka osób siedzących najbliżej podskoczyło. Bo o Jurku należało wiedzieć jedno – przy nim każdy był mały i cichy. Bo Jurek mierzył dwa metry i osiem centrymetrów, ważył sto trzydzieści kilogramów. Był chłopem potężnym, o pięknym zaokrąglonym brzuszku piwnym. Najgorzej to chyba miał nieszczęsny Saszka, bo siedział tuż obok Jurka – niechybnie wziął go i zgarnął po drodze gdzieś, nie zważając na protesty. Całkiem możliwe, że go nawet przyniósł, jeśli geograf stawiał choć odrobinę oporu lub próbował się wykręcać.
Bo Jurkowi – ni chuja – się nie odmawiało. Nigdy i niczego.
- CHODŹ TU SIADAJ, MIEJSCE MAM DLA CIEBIE.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Lut 01, 2022 5:16 pm

Saszka miał wyśmienitą pamięć i to był trochę problem.
Nie był w stanie przestać odtwarzać w głowie jak zaciętej płyty filmu pod tytułem: "Jak ośmieszyłem się doszczętnie przed śliczną sanitariuszką, która widziała moje dolne partie ciała". I ilekroć myślał o tym, jak... Zresztą, nieważne. Po prostu rumienił się jak panna na oddaniu. Czy jak to się tam mówiło. Miał nadzieję, że się na nią nie natknie przypadkiem, bo ani chybi znowu b y zrobił z siebie idiotę. Tak, trzeba jak najszybciej się spakować i zaraz następnego dnia ruszać do Zony. Niech mu tylko mundur wyschnie, bo póki co musiał paradować w czarnej koszuli i nieco spranych dżinsach, a to bardzo nieregulaminowo.
Ale jak to szło? Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, to opowiedz mu o planach elfa?
Spokojnie idący w swoją stronę (a tak konkretnie to do stajni, żeby pogłaskać Wedla), starający się nie myśleć o niedawnym upokorzeniu uszatek wpadł twarzą w mur. Mur mięśni i bębenka piwnego. Zamrugał kilka razy (Saszka, nie bębenek piwny), po czym zadarł lekko głowę do góry (to nie zdarzało się często) i oto kilka chwil później siedział na polowym krzesełku (takim, na jakich przesiadują wędkarze). Z ogromnym, blaszanym kubkiem wypełnionym czymś gorzko pachnącym - Saszka nie odważył się jeszcze tego spróbować - w obu dłoniach, otoczony żołnierską bracią, która była radośnie głośna. Elf absolutnie nie miał niebieskiego pojęcia, jak do tego wszystkiego doszło. W jednej chwili był tam, w drodze do stajni, a w następnej grube, wielkie łapsko otaczało go w talii (...?!?!) i sadzało na krzesełku.
Tak skonfundowany, jak w tej chwili, to Erkh'iaan nie był już dawno. A uczucie to jeszcze się spotęgowało, kiedy chorąży Jurek zaczął się na kogoś wydzierać. Dopiero po kilku sekundach Saszka się zorientował, że ów wrzask nie był służbowym opierdolem, tylko zawołaniem do kogoś znajomego.
I to nie do kogo innego, jak do Cichockiego.
Saszka wymamrotał coś do siebie - coś o wąsach, bucowatości, nieodpowiedzialności i niegodnym ubraniu - po czym zajął się zawartością blaszanego kubka. Upił spory łyk i rozkaszlał się żałośnie, bo w kubku nie było ani herbaty z cukrem, ani kakao, tylko wódka, a tego to się totalnie nie spodziewał.
- NOOOO DAJ SPOKÓJ, SASZKA, PIJEMY, NIE PLUJEMY - zahuczał mu do ucha chorąży Jurek, po czym poklepał go przyjaźnie w plecy, aż się geograf poskładał w pół.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Lut 01, 2022 5:51 pm

Porucznik Erkh'iaan nie był pierwszym, który chciał się czym prędzej pozbyć Judyty z Korniejewa zarzucając jej, że to nie miejsce dla cywilów. Na szczęście miała stosowne kwity i rozkazy od samej Zapolskiej, tak na wszelki wypadek, więc gdy tylko ktoś mocniej naciskał mogła w bardzo uprzejmy sposób wsmarować mu je w mordę lub jak przystało na sympatyczną dziewczynę pokazać z uroczym uśmiechem na ustach. Pozwolenia były legitne, toteż nikt nie mógł jej wywieźć do Warszawy bez ingerencji kogoś wyższego rangą, a Ci, na szczęście Cichockiej, nie mieli czasu na takie bzdury. Z resztą nie była tutaj jedynym cywilnym lekarzem, który wspierał Korniejewo, gdy brakowało rąk do pracy. Teraz na szczęście sytuacja zaczęła się na tyle stabilizować, że wreszcie miała trochę czasu na wypoczynek i tak też przeważnie spędzała wieczory, w zaciszu swojej kwatery przeglądając kartoteki pacjentów, myśląc nad sposobem leczenia czy… zastanawiając się nad wzorem szalika dla pewnego porucznika.
Tego wieczora również miała już kierować się do swojego pokoju, gdy gdzieś wyłapała swoje nazwisko, a raczej to należące do starszego brata. Miała wielką nadzieję zobaczyć go po tak długim czasie, ale nawet nie sądziła, że uda się to właśnie tutaj! Czym prędzej pobiegła w kierunku żołnierzy, którzy jeszcze chwilę temu mówili coś o geografie. Nim zdążyła uzyskać potrzebne informacje mężczyźni zaproponowali eskortę do kwatery, wspólną poranną kawę w stołówce i chęć zajrzenia do infirmerii, bo chyba ich coś złapało i lepiej jakby to pani doktor obejrzała. Na wszelki wypadek! Rzecz jasna zgodziła się przyjąć każdego z nich dnia następnego, ale za ich galanterię w odprowadzeniu już uprzejmie podziękowała jedynie notując, że ma się udać w stronę ogniska, gdzie rzekomo jej brat powinien przebywać. Nawet nie zastanawiała się nad tak nieistotnymi kwestiami czy jej wypada, czy powinna, czy może dobrze byłoby zapytać o zgodę na dołączenie do imprezy. To Janusz ją nauczył, że w życiu nie można się bać i trzeba działać, a tym bardziej gdy się wychowało na kwadracie w Warszawie pośród dresów.
Janusza rozpoznała od razu, po tym jego dresie i kłaku, którego nie pomyliłaby z nikim, mimo że siedział do niej plecami. Mogłaby jak człowiek podejść i się przywitać, ale była jego siostrą, więc odrobina dobrego trolla i w niej czasami pobrzmiewała. Cicho na palcach podeszła najbliżej jak się dało i od tyłu zarzuciła mu ręce na szyję przytulając się do niego.
- Janusz! – ucałowała ogolony policzek, na szczęście! - Tęskniłam. Dobrze, że jesteś cały. – wreszcie go wypuściła, by móc obejść ławkę i stanąć przed nim. Najpierw uprzejmie przywitała się z resztą żołnierzy znajdujących się najbliżej nich, by na koniec spojrzeć w drugą stronę, gdzie siedział elf.
TEN ELF.
- Porucznik Erkh'iaan! – zdziwiła się wielce widząc przy ognisku swojego byłego pacjenta, było to jednak zdziwienie bardzo przyjemne, którego konsekwencją zaraz były rumiane wykwity na piegowatych policzkach. Cieszyła się, że stała tak blisko ogniska, na którego żar mogła zrzucić winę. - Dobry wieczór. – i jakoś tak naturalnie przeszła na język elfów, gdy tylko spoglądała na jego osobę. Od razu pomyślała, że wygląda dobrze, a nawet za dobrze bez munduru, jakby wyjściowo i znowu zrobiło się jej głupio, że tak od razu poleciała na ognisko ledwie o czymkolwiek sensownym myśląc, gdy azymut nastawiła na Janka. Była umorusana, spracowana, ewidentnie przemęczona i na domiar złego w szpitalnym polowym stroju, który ani był wyjściowy, ani tym bardziej reprezentacyjny. Judyta w tym momencie przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, choć jej burza ognistych włosów i promienna twarz wciąż były wyjątkowo śliczne i kompletnie nie pasowały do reszty outfitu.
- Nie chcę przeszkadzać... – z rozpędu zaczęła po elfiemu, bo gdy tylko spoglądała na Saszkę to z jakąś łatwością i przyjemnością przychodziło jej rozmawianie w jego ojczystym języku. - Chciałam się tylko przywitać z bratem. Mam nadzieję, że nie będe przeszkadzać jak się dosiądę? – spoglądała pomiędzy trzy pary oczu, to na Saszkę (wyjątkowo krótko i ukradkiem), to na Jurka (pociesznie i z wyraźnym rozbawieniem) i na Janusza (z przytłaczającą siostrzaną miłością, ale i ulgą).


Ostatnio zmieniony przez Judyta Cichocka dnia Pią Lut 04, 2022 12:31 pm, w całości zmieniany 2 razy

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyPią Lut 04, 2022 11:58 am

No podszedł, kompletnie przy okazji zapominając, że w towarzystwie Saszki może być delikatnie niezręcznie - przez te wszystkie inby z Hanią, przez dłoń na łydce u Matyldy i przez, że w sumie dostał od porucznika Ekrana po mordzie za bezczelne bałamucenie mu narzeczonej.
Tyle się od tamtej pory wydarzyło, że mogło mu to zwyczajnie umknąć w tym wszystkim. Zgubiło się w tłumaczeniu czy coś, ot, jakby jawna agresja ze strony Czarnych nałożyła Januszowi na myśli mgłę. Dlatego bez najmniejszego problemu podszedł, więc Jurek się poderwał, żeby złapać za wyciągniętą w geście powitania dłoń i prawie połamał Cichockiemu kręgosłup, gdy po przyjacielsku pierdolnął go w plecy. Siła mamuta, kurła mać. Od razu też wcisnął mu w łapę metalowy kubek.
- NAJLEPSZY BIMBEREK, PROSTO Z MAREK POD WARSZAWĄ. - huknął Jurek.
A Janusz, jak gdyby nigdy i nic, pokiwał głową, ale zanim napił się najlepszego bimbru w Polsce z Marek pod Warszawą, wyciągnął dłoń do Saszki. Też, ot co, na powitanie.
Tyle że zaraz jakiś babsztyl rzucił mu się na szyję i Cichocki z miejsca przewrócił szarymi ślepiami i podrapał się zaraz po tym w nos, bo rude kudły jebły go po mordzie.
- A ty, przepraszam, co tu robisz? - burknął najpierw. - To nie jest jakiś Fikoland, żeby tu gównarzeria biegała.
Jurek zaśmiał się tubalnie.
- JAKBYŚ JEJ DAŁ SWOJĄ PUKAWKĘ, TO BY WIĘCEJ CZARNYCH NIŻ TY POŁOŻYŁA - ponownie huknął, jakby stali kilometr dalej, a nie raptem metr, po czym klepnął się po udach i wstał.
Janusz pokręcił głową i podniósł kubek do ust, popijając najlepszy bimberek z Marek spod Warszawy, patrząc, jak chorąży Jurek oddala się, żeby krzyczeć radośnie na innych ludzi w otoczeniu i próbować połamać im kręgosłupy.
- Z głupim się przez ściany macałaś? Nie rób wstydu, tylko pij, co z Ciebie za Cichocka.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyPią Lut 04, 2022 6:15 pm

Tak się zakrztusił (i nie do końca wiadomo, czy najlepszym bimberkiem z Marek pod Warszawą, czy może przyjaznym klepnięciem w plery), że aż mu oczy załzawiły. Dlatego kiedy się wyprostował i otarł oczy wierzchem dłoni, nie od razu zajarzył, co się dzieje. Ale kiedy już zajarzył...
Najpierw się wkurwił.
Tym podaniem ręki i jakąś taką nonszalancją, z jaką Cichocki to zrobił. Jakby Janusz nie odebrał mu dopiero co całej starannie zaplanowanej przyszłości u boku Han'lynn. Jakby jeszcze parę dni temu nie obmacywał jej na oczach Saszki, który wtedy był jeszcze święcie przekonany, że Hania to jego narzeczona.
Ale wdech, wydech. To by jeszcze jakoś przetrawił. Przecież to z winy Saszki to całe nieporozumienie, nie ma co się wściekać na biednego geografa.
Tylko że wtedy zdarzyła się Judyta.
Czuły, zbyt czuły! gest uwieszenia się Cichockiemu na szyi. Tę dwójkę łączyła jakaś zażyła znajomość, a przecież Janusz był z Hanią!!! Szare oczy elfa na moment pociemniały od gniewu, jaki go ogarnął. I nie wiedział, czy bardziej jest wściekły o to, że Cichocki zdradza półelfkę, czy o to, że jeszcze musiał się dorwać do jego... znaczy, że dorwał się jeszcze do pani Judyty!
Zacisnął palce na blaszanym kubku. Już miał go odstawić na ziemię, a potem wstać. Chciał przywalić temu obmierzłemu fajfusowi. Przywalić mu tak, że aż zęby mu zadzwonią. Niechby się, pajac jeden, nauczył wierności.
Saszka zamrugał kilka razy, wpatrując się to w Judytę, to w Janusza, kiedy w końcu dotarło do niego przesłanie zawarte w słowie "brat". Kształtne usta elfa ułożyły się maleńkie, idealnie okrągłe "o" i porucznik nie był w stanie nic na to poradzić. Wodził wzrokiem od jednego Cichockiego do drugiego (a raczej - drugiej) i próbował jakoś przetrawić tę informację, ale coś mu, kurwa, nie szło.
Że Judyta...?
Ten anioł miłosierdzia...?
...siostrą tego... CZEGOŚ?!
Saszka kaszlnął, wpatrzył się w trzymany przez siebie kubek, zerknął raz jeszcze na rodzeństwo. A potem uznał, że gorzki to w sumie nie taki zły smak i są rzeczy znacznie gorsze i jednym haustem wypił wszystko, co tam jeszcze w kubku miał.
- Dobry wieczór, Judyto - przemówił w końcu, ale głos miał lekko zdarty. Najlepszy bimberek z Marek pod Warszawą strasznie palił w gardło i zdecydowanie nie był przeznaczony do użytku w hurtowych ilościach naraz. - Ależ skąd, siadaj, siadaj - polecił dziewczynie, nawet nie czekając na to, co powiedzą inni. Choć inni przecież też by nie wygonili panny Cichockiej, bo i niby czemu mieliby?
Elf podniósł się z krzesełka (właśnie uświadamiając sobie, jak niedorzecznie musiał na tym krzesełku wyglądać; że też Judyta musiała to widzieć!) i podszedł trochę bliżej. Na moment utkwił wzrok w oczach Janusza. Skrzywił się lekko, a potem głośno przełknął ślinę i skinął Cichockiemu głową. Krótko, oszczędnie, po męsku.
Zawsze to jakiś początek, prawda?

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyNie Lut 06, 2022 7:46 pm

Właściwie czego ona się spodziewała po Januszu, że złapie ją w objęcia i również ucieszy się na jej widok?
Marzenie.
Trafiła jej się i tak jedna z łagodniejszych wersji, która mogła się wydarzyć i zamiast srogiego opierdolu, czy innych dziwnych akcji, które mógłby wykręcić miała jedynie to.
- Pracuję, a co mam robić? – uniosła brew w uprzejmym zdziwieniu, bo Judyta już dawno skończyła te osiemnaście lat i wciąż nie mogła pojąć, dlaczego ten dzban nadal traktuje ją jak jakąś małolatę.
- Brakowało medyków, a podporucznik Zapolska... – bo nie wypadało szafować Hanią na lewo i prawo, chociaż już prawie była rodziną. - Uznała, że to idealna okazja do odbycia praktyk w polowych warunkach. Ot cała historia. – nic sobie nie robiąc z brata i jego podśmiechujków, odpowiedziała jakby rozmawiali o pogodzie, zwyczajnie i uprzejmie, bo Judyta była uprzejma, nawet gdy sprowadzała do parteru niejednego dresa na dzielni. Zawsze z uśmiechem na ustach i cudownie kochanym tonem głosu.
- Jezu… Janusz, zachowuj się. Czemu z Ciebie zawsze wychodzi taki dres? – wywróciła oczami, bo gdy tylko brat się odpalał, to i Judyta momentalnie wchodziła na zupełnie inne nuty. Machnęła na niego ręką jakby był wyjątkowo natrętnym owadem, który nie zasługuje na więcej uwagi i tak jak zapragnął zaraz zorganizowała sobie alkoholu. Najlepszy bimber z Marek pod Warszawą nie zrobił na niej takiego wrażenia, choć był mocnym zawodnikiem. W przeciwieństwie do porucznika popijała łyczkami, a jego wyjątkowo odważny wybryk skwitowała uniesieniem brwi i podświadomym sięgnięciem dłonią w stronę lekarskiej torby. Taki odruch. Naprawdę się bała, że elf mógłby zaraz paść jak długi. Najlepszy bimber z Marek pod Warszawą, to nie były żarty.
- Dziękuję. – usiadła na zwolnionym przez elfa krzesełku. - Mam nadzieję, że nie odczuwa pan porucznik żadnych efektów ubocznych? – wiedziała, że nie wypada rozmawiać o pracy, gdy jest się na ognisku i popija najlepszy bimber z Marek pod Warszawą, ale nie potrafiła zdusić swojej pracoholiczki w sobie i tak jej się wymsknęło.
- To wy się znacie? – spojrzała na ten dziwny samczy rytuał.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyPią Lip 15, 2022 1:23 pm

- Nie wiem. Odrabiać pracę domową z przyrody? - rzucił Cichocki w odwecie. Bo przecież Judka była gówniarzem, co z tego, że pełnoletnim. No i jakże to tak? Miałby być poważny? On? Przecież trzeba było sobie żartować z całego zasranego świata, inaczej wszystko z całą pewnością trafiłby przynajmniej szlag - albo wszystko byłoby obrzydliwie nudne, co dla takich Januszy byłoby znacznie bardziej zabójcze.
- A, no tak. Typowo, stażyści zawsze mają najbardziej przejebane.
Stała kosmiczna. Będąc na praktykach w dużej i poważnej firmie, trzeba było robić kawę dla wszystkich i kserować dokumenty. Będąc młodziutkim szeregowym, trzeba było obierać tony ziemniaków, myć kible i naczynia. Z kolei będąc praktykantem medycznym, trzeba było wyciągać drzazgi czy tam pociski z dup żołnierzy i bandażować im obdarte nogi.
Norma.
- Wychowałem się na Mokotowie, mieszkam na Pradze. Co ma ze mnie wychodzić? Księżniczka Jadwiga?
Wzruszył ramionami i napił się najlepszego na świecie czy tam w Polsce bimberku z Marek pod Warszawą. Faktycznie, dobry był, cholera, ale palił gardło niczym rozżarzone węgielki. Moc miał pewnie równie potężną.
Na skinięcie głową mógł zrobić tylko jedną rzecz - odskinąć. Przypomniała mu się ta cała awantura i był bardzo bliski parsknięcia śmiechem, ale się powstrzymał. I nawet sobie nie zdawał sprawy, jak niewiele brakowało, a dostałby ponownie po ryju.
- Pan porucznik to były narzeczony mojej dziewczyny, a o co chodzi? - rzucił z rozbawieniem. Zero oporów, zero zahamowania. - Właśnie, miałem Ci oddać za to niesłuszne okładanie po pysku. - to już rzucił do Saszki. Nadal z rozbawieniem. Pewnie, gdyby porucznik Ekran nie był sobą, to może wyłapałby, że to żart.
Może.
Chyba?

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySob Lip 16, 2022 1:03 pm

Przysłuchiwał się wymianie zdań między Cichockimi i patrzył to na Janusza, to na Judytę szeroko otwartymi oczami. Wydawali się sobie bliscy w ten dokuczliwy sposób, jaki Saash'Khaar często obserwował u żołnierskich rodzin. Docinki i pozorne złośliwości (Saszka nie do końca umiał powiedzieć, gdzie zaczynał się przytyk, a gdzie tkwiła prawda - za mało danych), które podszyte były troską i uśmiechem.
Saszka tak nie potrafił.
- To byłoby niemożliwe, żeby wyszła z ciebie księżniczka Jadwiga, gdyż przebywa ona teraz w Warszawie - zauważył elf bardzo poważnie i kompletnie nie rozumiejąc żartu. Czuł się jednak w obowiązku, żeby wyjaśnić tę kwestię. I pewnie byłby pociągnął temat dalej, tłumacząc, że w ogóle wychodzenie kogokolwiek z Janusza Cichockiego było fizycznie niemożliwe, ale na szczęście jakiś uczynny żołnierz właśnie ten moment wybrał sobie, by nalać porucznikowi kolejną porcję bimbru.
Z Marek pod Warszawą, oczywiście.
Upił więc łyk, skrzywił się okropnie (jakież to było gorzkie, fuj!) i zerknął ukradkiem na ognistowłosą piękność.
Judyta nie była odstrzelona jak szczur w Boże Ciało. Miała potargane włosy i mundur polowy, który swoje już dzisiaj przeszedł. Musiała być zmęczona po całym dniu ciężkiej pracy - tak przynajmniej zakładał Saszka - a jednak wyglądała... świeżo. Czy to przez ten blask w przepięknie zielonych oczach? A może dzięki promiennemu uśmiechowi, który sprawiał, że elfowi robiło się ciepło w środku...?
Cichocka po prostu była prawdziwa. Nie wysztafirowana od stóp do głów, ze starannie ufryzowanymi włosami, w jakimś wymyślnym, cudacznym ubraniu. I Saszce właśnie to się podobało.
Drgnął na dźwięk swojej ojczystej mowy. Wzięło go totalnie z zaskoczenia, kiedy tak sobie myślał o Judycie.
- Nnnnnie, żadnych skutków ubocznych, dziękuję - wymamrotał patrząc gdzieś w bok. Policzki elfa delikatnie się zaróżowiły ze wstydu. No czy nie można było już zostawić w spokoju tego nieszczęsnego incydentu?! Saszka upił kolejny łyk, żeby jakoś zamaskować zażenowanie (nie zamaskował, w uszatku można było czytać jak w otwartej księdze), potem jeszcze kolejny. Udało mu się nawet przy tym nie zakrztusić. - A jak tam... Eeee... - zaczął akcję dywersyfikacyjną porucznik, ale trochę utknął, nie wiedząc, jak dalej poprowadzić to zdanie. Spojrzał na dziewczynę. - Hmmm. Jak tam praca w infirmerii? - zakończył, zadowolony z tego, że udało mu się wybrnąć.
Długo jednak to zadowolenie nie trwało.
Jak zwykle - przez Cichockiego.
Saszka aż się zapowietrzył na sposób, w jaki geograf śmiał wyjaśnić ich znajomość. Co za prostak! Jak bezczelnie o tym mówi! I jeszcze grozi Saash'Khaarowi pobiciem! I TO PRZY JUDYCIE!
- Cichocki, uważaj sobie - wycedził w stronę Janusza ostrzegawczo. Smukłe palce elfa zacisnęły się na kubku i pewnie gdyby nie był on blaszany, to byłby się od tego uścisku zdezintegrował.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Sie 02, 2022 1:04 pm

- Nie bądź już taki hop do przodu, Janusz. – chciała wystawić język w jego kierunku, jak to robiła za dzieciaka, ale no właśnie, jedyne co by mu udowodniła, to to ze ma rację. Wzruszyła zatem ramionami, bo już nawet nie chciało jej się machnąć ręką na tego dzbana.
- Nie wiem, może odrobina kultury? Czasem, by Ci się przydała. – wywróciła oczami.
Cały Janusz.
Zaraz jednak przeniosła wyjątkowo zdziwiony wzrok na elfa, który bardzo rzeczowo wszystkim wytłumaczył, że nie, absolutnie nie może z niego wyjść księżniczka Jadwiga. Najpierw zapomniała, że elfy nie do końca łapią metafory czy żarty, a w zamian za to są konkretne do bólu, przez co zamiast machnąć ręką na głupie pierdolenie Janusza, ten zwyczajnie je zracjonalizował. Uniosła wreszcie brwi w uprzejmym niedomówieniu, cały czas spoglądając na dwóch geografów usiłując nie parsknąć śmiechem. Aż zakryła usta dłonią i na moment odwróciła się do nich plecami, byleby porucznik nie poczuł się urażony. I miała nadzieję, że na koniec w bardzo elegancki sposób zamaskowała to pokasływaniem, które miała zrzucić na najlepszy bimberek z Marek pod Warszawą.
- Z Janusza co najwyżej może wyjść niekoniecznie udany żart lub za dużo alkoholu, gdy przesadzi. – wreszcie skwitowała wreszcie dalej cicho pokaszlując, bo chwilę wcześniej zdecydowała się zapić to wszystko najlepszym bimberkiem z Marek pod Warszawą.
- Cieszę się, że porucznik dobrze się czuje. Będę mogła jutro pracować ze spokojniejszą głową. A w szpitalu polowym jak zawsze zamieszanie. Za dużo rannych względem personelu, ale na szczęście trochę się uspokaja. – i choć miała możliwość wziąć jutro wolne, aż do popołudnia, by odpocząć, to i tak zapewne zjawi się w szpitalu bladym świtem.
Kolejnych rewolucji to ona się w życiu nie spodziewała!
Han’lynn była zaręczona z porucznikiem Erkh'iaanem?
Mocno się strapiła tym co do niej dotarło, no stawiało ją to w niekorzystnej sytuacji. Nie mogła przecież jakkolwiek intensywniej angażować się w relację z byłym Hani. Co prawda nie były jeszcze sobie tak bliskie, by nazywać się przyjaciółkami, ale zdecydowanie czuła więź, która bardzo szybko je połączyła. Nie chciała, by Zapolska poczuła się zdradzona, czy co gorsza oszukana! Być może, gdyby tylko się spotykali, ale narzeczeństwo implikowało o wiele poważniejsze konotacje i uczucia.
- Oh… nie wiedziałam. – powiedziała smutno, po czym spojrzała na brata. - I wybrała akurat Ciebie – uniosła brwi zdziwiona, że Hania naprawdę dokonała tak nietrafnej decyzji. No cóż, może nie była siostrą na medal, gdy wypominała Januszowi, że trafiła mu się najwspanialsza kobieta i zdecydowanie na nią nie zasługuje, więc powinien się wykazać.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyPon Sie 08, 2022 7:26 pm

Trochę kultury? Też coś. Przecież niczemu mu w tej kulturze nie brakowało! Znaczy, pewnie, z francuskich salonów to byliby go wyjebali na obitą mordę i złamany nos, ale on osobiście to nie miał sobie niczego większego do zarzucenia. Jak na wychowanego prawem ulicy dresa, a później przykładnego trepa z woja, to był naprawdę wzorem do naśladowania.
Nawet na stołówce jadał kiełbasę widelcem, a to nie był przesadnie częsty widok, zwłaszcza na stołówce dla szeregowych.
Machnął tylko ręką i na Saszkę, i Judytę. Na Judytę z powodu kultury, na Saash'Khaara z powodu tej księżniczki. Chłop nie załapał żartu i musiał z tym żyć, przecież się Janusz nie będzie zatrzymywał, żeby wytłumaczyć za każdym razem.
Za to wyszczerzył zęby, wyłapując okazję do kolejnego żartu. Chyba jeszcze gorszego.
- A co ze mnie wychodzi po wojskowej grochówce... - zawiesił głos i pokręcił powoli głową, dla lepszego efektu.
Nie wtrącał się w elficką wymianą zdań, co najwyżej patrzył to na jedno, to na drugie. Bo o wszystko mógł biednego porucznika podejrzewać, ale na pewno nie o jakieś obrzydlistwa wygadywane do kobiety czy próby jej zbałamucenia, bo prośba. Nie wierzył również w złośliwą mściwość, już bardziej o to, że elf wyzwie Janusza na jakiś pojedynek o honor czy chuj wie co.
Ciekawe, co by na to wielki pan hetman powiedział, jakby mu jeden geograf drugiego na pojedynek o śmierć i życie wzywał?
Ciekawe.
Napił się bimberku, nie ma co za dużo myśleć.
- Prawda? Też nie wiem, co jej do łba strzeliło. Pewnie za dużo wypiła.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Sie 09, 2022 11:24 pm

Przytyk z wychodzeniem alkoholu po przeholowaniu uszatek zrozumiał doskonale. W końcu coś nieabstrakcyjnego! Nawet wziął i z tego żartu zachichotał.
Saszka.
Porucznik Erkh'iaan, dzierżący ognisty miecz elf, nagrodzony orderem porucznik, znakomity geograf królewski na służbie wielkiego hetmana koronnego, mężczyzna mający metr dziewięćdziesiąt wzrostu, dysponujący potężną magią żołnierz. Zachichotał.
Oj tak. Saash'Khaarowi zdecydowanie zaczynał uderzać do głowy ten cały bimberek.
- A co z ciebie wychodzi po grochówce? - dał się zbaitować Saszka i zapytał ze zdziwieniem, nawet na chwilę zapominając, że właśnie się (chyba) przymierzał do walnięcia Cichockiego w szczękę za tak horrendalne przedstawienie tematu byłego/niedoszłego narzeczeństwa Saash'Khaara i Han'lynn.
- Proszę się tylko nie przemęczać, Judyto - odpowiedział za to piękniejszej latorośli państwa Cichockich z uśmiechem. I to niezamierzonym! Totalnie tego uśmiechu nie planował! Samo jakoś wyszło! A kiedy się na tym złapał, natychmiast uśmiech zniknął z jego twarzy i ustąpił miejsca wyrazowi obawy. No bo co też pani Judyta sobie pomyśli?! Szybko upił kolejnych kilka łyków z blaszanego kubka. Prawie się nawet przy tym nie skrzywił.
- Wybrała, nie wybrała, to skomplikowane. Jakbym miał takiego wąsa jak Ja... jakbym miał sumiastego wąsa, to inaczej by to wszystko wyglądało - burknął Saszka, łypiąc niezbyt przyjaźnie na drugiego geografa i kompletnie nieświadom smutku w słowach Judyty.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Sie 23, 2022 6:09 pm

Ile można się wstydzić za własnego brata jednego dnia? Najwyraźniej dużo, a Janusz niekoniecznie jej pomagał, by mogła ze spokojem posiedzieć przy ognisku. Naprawdę chłopak się starał, by nie zabrakło jej atrakcji. Czasami się zastanawiała czy jak był sam (znaczy się bez niej w okolicy), to zachowywał się w ten sam sposób, czy może w jakiś magiczny sposób stawał się nieco bardziej znośny? Tak naprawdę to nie miała żadnych wątpliwości i Janusz po prostu był Januszem.
Zawsze i wszędzie.
Naprawdę nie mogła pojąć co Zapolska w nim widziała poza nie aż tak paskudną mordą, bo jednak urodę to miał całkiem wyględną i nie można było na to narzekać. Co prawda nie ustawiał się za nim wianuszek dziewcząt, ale Judyta uważała, że był całkiem przystojnym dresem.
- Jak już zdecydowała się być z tobą, to chociaż to doceń i się nią odpowiednio zajmuj, co? - zaśmiała się, bo nie podejrzewała, by brat był skończonym lamusem, który spoczywa na laurach. Może i był Januszem, ale jak kochał to na zabój i potrafił zadbać o osoby, na których mu zależało, tak jak przez całe życie roztaczał swoją braterską i synowską opiekę nad ich rodziną.
- Wąsa? - lekarka spojrzała uprzejmie zdziwiona na porucznika, nie wiedząc o co właściwie chodzi z tym elementem zarostu i jakim cudem ma on cokolwiek z narzeczeństwem. - Pan porucznik wygląda odpowiednio i właściwie, nie potrzebny panu porucznikowi jeszcze wąs. Ile razy mówiłam Januszowi, by zgolił tego wujaszkowego wąsa... Według mnie jest kompletnie przereklamowany. - stwierdziła ot filozoficznie popijając swoją wypowiedź bimberkiem, którego zaraz zabrakło w kubku. Spojrzała nieco smutno i rozejrzała się za miejscem, gdzie mogłaby zdobyć nieco więcej alkoholu, ale na razie tak bardzo nie chciało jej się wstawać z miejsca więc postanowiła zostać i delektować się ciepłem ogniska.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyWto Sie 23, 2022 8:38 pm

Janusz prawie się zachłysnął, słysząc pytanie elfa. No przecież niecodziennie zdarza się okazja, żeby ktoś dał się zbejtować na taką oczywistą zarzutkę. Znaczy, Januszowi rzadko się zdarzało, bo ludzie nauczeni doświadczeniem, zwyczajnie już wiedzieli i znali większość jego potencjalnych żartów. Oprócz szeregowego Gruszki. Ale ten dzieciak sam się podłożył w momencie, w którym zgodził się, by inni nazywali go Gruchą. Jak nie wykorzystywać okazji i nie trzepnąć go lekko w ramię, by zaraz po tym rzucić z wyszczerzonymi w uśmiechu kłamie, że się właśnie trzepie Gruchę? No jak?
Dlatego Janusz z kamienną twarzą spojrzał porucznikowi Saszce prosto w oczy.
- Jak to co? Gówno.
Jeśli Judyta myślała, że parada wstydu miała się ku końcowi, to była w wielkim błędzie. Janusz był Januszem, a u niego powaga pojawiała się tak często, jak ateiści w kościele - przy weselu, pogrzebie i pierwszej komunii.
Parsknął i pokręcił głową.
- Jest bardzo odpowiednio zajmowana, kiedy trzeba.
Czasami tylko trzeba było zarzucić ją na ramię niczym worek i zawlec do łóżka, żeby odpoczęła. No i radziła sobie naprawdę bardzo dobrze, nie była nawet w połowie tak delikatnym kwiatuszkiem, za jaki mogła uchodzić. Janusz rękę dałby sobie uciąć, że gdyby tylko zechciała, to sprałaby go na kwaśne jabłko i wykrochmaliła jak stare prześcieradło. Jedną ręką i z zawiązanymi oczami w dodatku.
Napił się jeszcze bimberku, bo nastąpiło szkalowanie wąsa.
- Żadna kobieta nie będzie mówić niczego o wąsach. Wąsy Piłsudzkiego to też wujaszkowe, hę? Że źle niby wyglądają? - zapytał i ostentacyjnie przejechał palcami wolnej ręki po swoich własnych wąsach. Tylko trochę rudawych, ale w świetle ogniska to niewiele im brakowało do włosów Judyty.
Bimberek powoli zaczynał osiadać gorącem w żołądku, och, jak miło!

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Sie 25, 2022 6:29 pm

Pan porucznik czuł gorąco na policzkach i tylko częściowo było ono spowodowane pitym alkoholem. Saszka wiedział, że wygląda dobrze - miał oczy i lustro, poza tym elfy rzadko bywały mniej niż ładne, chyba tylko jak zostały przekształcone przez... brrr... czerwoną mgłę ze Wschodu. Poza tym wielokrotnie mu powtarzano (zwłaszcza za plecami), że charakter ma paskudny, ale przynajmniej jest przystojny. Tak, Saszka wiedział.
Ale i tak zrobiło mu się bardzo ciepło na sercu po słowach Judyty.
- Jest pani zbyt łaskawa, Judyto - mruknął trochę pod nosem. - To pewnie dlatego, że nie rozumie pani idei wąsa i tego, co on reprezentuje. Wąs to ostoja polskości - wyjaśnił porucznik skwapliwie, kiwając mądrze głową. I dzięki temu dostrzegł denko w kubku pani doktor. Ożywił się nagle. - Pani do... Pani Judyto, proszę to dać, zaraz przyniosę pani dolewkę - zaoferował się.
Było mu to bardzo na rękę, bo słowa Janusza zbiły go bardzo z tropu. Niby mówił prawdę, ale... Ale dlaczego w ogóle mówił o takich rzeczach przy kobiecie? Albo inaczej: w ogóle w towarzystwie? Saszka zmarszczył brwi.
Kto tam zrozumie ludzi.
Zwłaszcza Cichockiego.
Chociaż... Akurat w kwestii wąsów zdawali się ze sobą zgadzać. Elf pokiwał głową na wywód geografa o Piłsudskim.
- Właśnie, właśnie. Wąsy Piłsudskiego to dobro narodowe! - zawołał z entuzjazmem, jakiego zwykle się u Saash'Khaara nie widziało. Znak, że bimberek rzeczywiście osiadał gorącem w żołądku.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Sie 25, 2022 8:30 pm

MatkoboskoCzęstochowsko... uchroń nas od złych żartów Janusza.
Odmówiła w duchu mantrę, która nijak pomagała na to co sobą prezentował jej brat. Czasami nie wiedziała gdzie oczy podziać, a jeszcze częściej brakowało jej słów i jedyne co mogła zrobić to wzruszyć ramionami i udać, że nie zna tego dziwnego pana. Niestety podobieństwo było całkiem duże i kręgi, w których się obydwoje obracali raczej ciasne, zżyte i własne, a plotki szybko się w nich rozchodziło, stąd nie szło czegokolwiek ukryć. Jak choćby tego, że poszła na lekarza wojskowego. Cichocki natentychmiast się dowiedział i prawie ją z domu wyrzucił.
- Ty się nawet nie próbuj porównywać do marszałka Piłsudskiego, to inna liga! - zagroziła mu palcem, tak jakby i on zaczął teraz bluźnić. - Szanowny marszałek Piłsudski i jego wąsy to już legenda i owszem, dobro narodowe, ale nie każdemu dobrze z wąsem jak naszemu mężowi stanu. Dlatego uważam, że do wąsa trzeba mieć potencjał. - westchnęła zrezygnowana, bo już czuła że wetknęła kij w mrowisko i może faktycznie nie powinna poruszać tego tematu, skoro baby się nie znajo.
- Panie poruczniku! - zaśmiała się raźno Judyta podnosząc przy tym nieco swój głos. - Czy chce mnie pan upić? - mimo tego od razu podała mu swój kubek, absolutnie nie mając nic przeciwko. Dolewce, czy realnemu upiciu się. No może nie za sprawą wyrachowanego elfa, w co szczerze wątpiła, ale przydałoby się jej trochę wyluzować i być może choć tej jednej nocy przespać ją aż do samego rana.
- Wiem, że nie ma pan porucznik złych intecji, taki głupi żart. Będę bardzo wdzięczna za pomoc przy dolewce. - szybko ruszyła na ratunek Saszce, nieco wolniej łapiąc, że mogło to źle zabrzmieć, a elf niekoniecznie zrozumieć żart.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Sie 25, 2022 8:44 pm

Żadna Matka Boska nie mogła chronić świata przed żartami Janusza. Nie istniała żadna siła, która mogłaby go prawdopodobnie powstrzymać - alternatywą zdawać by się mogło urżnięcie języka przy samej dupie, ale i tak finalnie niewiele by to dało, bo Cichocki potrafił strzelać miny niczym gwiazda porno, a w dodatku potrafił, mimo wszystko, pisać.
Nawet jeśli nieczytelnie.
- To co ty sugerujesz, małolata, że porucznik Erhkaian - jak potwornie skaleczył nazwisko! Jakby ktoś mordą po żużlu przejechał - nie ma potencjału wyglądowego do wąsa? - Potrząsnął aż głową z niedowierzaniem i dopił końcówkę bimberku z kubka. Kurka rurka, za dobrze wchodził ten bimberek. Za dobry był, za lekki i delikatny w smaku, jak na zabójczą moc, którą w sobie nosił. Janusz doskonale rozumiał teraz, co chorąży Jurek miał na myśli, mówiąc, że to najlepszy z najlepszych, prosto od bimbrownika z Marek pod Warszawą.
Rozczarował się za to, gdy nikt się jakoś szczególnie widocznie nie oburzył na żart o gównie. Przez "nikt" miał na myśli Judytę i Saszkę, bo oboje tacy świętoszkowaci, że aż strach. Strach mordę otwierać.
- Saszce wąs pasowałby prawie tak dobrze jak tobie, byłby wyglądał jak co najmniej kapitan albo jakiś major.
Musiał kręcić z kogoś bekę. Z Saszki jakoś tak głupio, biorąc pod uwagę ich wspólne przejścia. A z Judki? Nic, tylko wodę tym młynem młucić. Szkoda tylko, że kompana do nakręcania się wzajemnego na żarciki nie było.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Sie 25, 2022 8:59 pm

Saszka także uważał, że do wąsa trzeba mieć potencjał. Najlepiej taki, który sprawia, że wąs faktycznie rośnie. Ale nie powiedział o tym na głos, bo po co kopać pod sobą samym jary? Judyta nie musiała tak od razu wiedzieć, że elfowi wąs nie rósł i już.
Porucznik zamrugał kilka razy w obliczu oskarżenia, jakie padło z ust rzeczonej pani doktor.
Saszka już otwierał usta, z rozpaczą wypisaną na twarzy, żeby zaprzeczyć, że nie, nie chciał upić lekarki, że nigdy by czegoś takiego nie zrobił i że proszę wybaczyć, i... Nie zdążył. Bo już Judyta wyjaśniała, że to był żart. Uszatkowi jakby kamień spadł z nerki. Zmartwione oblicze rozpogodziło się w widocznej uldze.
- O rany, ale mnie pani przestraszyła - wyznał z rozbrajającą szczerością Saszka, biorąc od kobiety kubek. Zaśmiał się nerwowo. - Zupełnie bym nie wyłapał, że to żart. Dziękuję, że pani to wyjaśniła. - I z tymi słowami zamierzał odejść, by poszukać obiecanego napoju. Zrobił raptem trzy kroki, zanim wpadł na niego nie kto inny, jak chorąży Jurek, którego, zdaje się, wszędzie było pełno. Zobaczywszy puste kubki w dłoniach elfa nawet o nic nie pytał, tylko od razu uzupełnił płyny.
Chorąży Jurek - podręczny Dionizos, który krążył to tu, to tam, dolewając potrzebującym alkoholu, a zapewne niepotrzebującym sprzedając lepę w plery.
Saszka wrócił do Cichockich tak prędko, że chyba nawet nic nie uronił z konwersacji, gdyż nadal było o wąsach. Ale... tym razem elf już się nie zgadzał z geografem. Stanął tuż przed nim.
- Czy ty właśnie obraziłeś panią doktor? - zapytał głosem twardym jak stal, a w szarych oczach zdawała się szaleć burza śnieżna.
Naprawdę. Zupełnie jakby ktoś potrząsnął szklaną kulą ze świątecznym widokiem. Śnieg jak marzenie.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyCzw Sie 25, 2022 10:40 pm

- Janusz, błagam... - aż skrzywiła się odrobinę, gdy Cichocki zbeszcześcił nazwisko elfa. - To się wymawia Erkh'iaan, może pozwól sobie udzielić lekcji elfickiego? Tyle lat Cię już namawiam, chociaż podstawy być opanował. - dobra siostra jak zawsze była niepoprawną marzycielką sądząc, że Janusz wreszcie zdecyduje się nieco douczyć, ale jeżeli kiedykolwiek wpadłby na taki pomysł, to coś czuła, że byłaby ostatnią osobą, którą poprosiłby o pomoc w tym zakresie.
- Najmocniej przepraszam, późna już pora i jeszcze alkohol... nie myślę już tak klarownie jak za dnia, stąd za późno się zorientowałam. - tak właściwie to ona powinna przepraszać za bycie niegrzeczną. Uważała, że w towarzystwie elfów powinno się rozmawiać z rozsądkiem i należycie dobierać słowa, tak by i ich uszaci przyjaciele byli w stanie wszystko zrozumieć, bez niepotrzebnych zakłóceń.
- O łał, naprawdę Janusz? - podniosła się wreszcie ze swojego krzesełka co by nie siedzieć ciągle w dole i tym bardziej odczuwać fizyczną wyższość dwójki mężczyzn. Wystarczyło, że normalnie przewyższali ja o głowę, co najmniej! - No popisałeś się. - westchnęła zrezygnowana, ale na jej ustach błąkał się mały uśmiech, bo mimo wszystko nie potrafiła się gniewać na tego dzbana. Może i bywał okropny, gdy miał z niej pożywkę i to przy kumplach, ale jednak był jej ukochanym starszym bratem, a Judyta miała po prostu złote serce. Taki był jej urok.
- Panie poruczniku, proszę się nie przejmować. Wcale się nie gniewam. My tak już mamy z bratem, takie przepychanki między rodzeństwem. - zareagowała tak szybko jak tylko mogła, bo nie chciała, by wywiązała się tutaj jakoś bójka przez głupie nieporozumienie. I to jeszcze przez wąsa!

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptyPią Sie 26, 2022 5:48 pm

Machnął od niechcenia ręką.
- Starego psa chcesz nowych sztuczek uczyć - odparł lekko. - Jesteś wyuczona za siebie i za mnie wystarczająco.
Jedyna Judyta pośród młodszego pokolenia Cichockich musiała wystarczyć i przybrać rolę domowego profesora i właśnie tej jednej osoby światłej i wykształconej. Januszowi jakoś nigdy nie było z książkami po drodze, był człowiekiem zdecydowanie bardziej czynu niż słowa. Ślęczeć nad elficką gramatyką i wkuwać nowe słówka? E tam. Ale, na przykład, uczyć się jak dobrze układać płytki czy kafelki to był pierwszy w kolejce. Bo nie wymagało ślęczenia nad książkami, a praktyki nade wszystko.
Do Judyty mrugnął tylko rozbawiony lewym okiem, żeby nie traktowała tego poważnie. Bo i po co? Przecież żartował, jak zawsze zresztą. Już pomijając fakt, że mógł to robić jako starszy brat, a innym za takie żarciki by już groził nawet nie palcem, a pięścią.
Dokładnie tak, jak właśnie najwyraźniej wygrażał mu Saszka. I to jeszcze jak! Stanął przed nim niczym nastroszony kogucik przed rolnikiem, który właśnie podpierdolił jajko jego kwoce. Cichocki patrzył na niego z konsternacją przez chwilę. Z góry, rzecz jasna, bo jednak był niemal dziesięć centymetrów wyższy.
- Nie. Żartuję sobie z mojej małej siostry - odparł na początek. Nadal trochę skonsternowany. Bo czy naprawdę powiedział coś aż tak złego? Używał dużo gorszych żartów niż tych o babie z wąsem. Judytka wtrąciła swoje pięć groszy do tłumaczenia go, więc wypadałoby się jakoś odnieść. - Przepychanki słowne między rodzeństwem, jak Judka mówi. Więc po co się wtrącasz?
Nie, żeby się domyślał. Bo plz. Może i był Januszem, ale przecież do głupiego mu brakowało. Trochę.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 2:45 pm

Erkh'iaan przez chwilę jeszcze patrzył na Cichockiego tym śnieżnym spojrzeniem, ale zamieć w oczach elfa powoli zaczęła ustępować, kiedy już w głowie mu się uleżały zeznania zarówno Judyty, jak i Janusza. Że to tylko żarty. Znowu. Saszka nie cierpiał żartów.
Z wyjątkiem tych, które opowiadał mu Konstanty, rzecz jasna. Tamte żarty były w pełni zrozumiałe i prześmieszne. I w ogóle nie o wąsatych kobietach.
- Och - podsumował Saszka, mrugając szybko, jakby się budził ze snu. - W takim razie najmocniej przepraszam za to nieporozumienie - dodał absolutnie szczerze i absolutnie niechętnie. Odstąpił krok od Janusza i odwrócił się jakoś tak bokiem do rodzeństwa, w nadziei, że może nie będzie widać, jak się czerwieni.
A więc tak to było mieć rodzeństwo?
Wieczne obrażanie się nawzajem - oczywiście w ramach tych całych żartów?
Saszka pomyślał, że chyba w takim razie dobrze, że nigdy nie doczekał się brata albo siostry.
- To ja... może już nie będę przeszkadzał w tych żartach - wymamrotał jeszcze w kubek i odszedł kawałek dalej, rozpaczliwie wręcz szukając jakiejś innej znajomej twarzy.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 4:27 pm

Uśmiechnęła się tylko rozbawiona na to nauczanie starego psa, bo Janusz może i był starszy te jedenaście lat, ale mimo wszystko nie patrzyła na niego jak na kogoś z jedną noga w grobie.
- Dobra, dobra. – zachichotała. - Będę twoim osobistym tłumaczem, znaj mą łaskę. Ale nie nadużywaj mej dobroci! – miała niby dodać, że może się szybko skończyć, ale była to nieprawda, bo Judyta była zbyt kochanym stworzeniem by móc się gniewać na kogokolwiek, nawet na swojego nieznośnego rata, którego tak naprawdę uwielbiała.
- Idę uratować honor Cichockich. – szturchnęła go jeszcze lekko w bok, nim potuptała za zbyt szybko oddalającym się elfem. Miała nadzieję, że nie zajdzie za daleko, bo jednak im dalej od ogniska tym ciemniej i przez chwilę obawiała się, że mogłaby go zgubić. Na szczęście porucznik Erkh'iaan był odpowiednich rozmiarów i tak naprawdę, to raczej trudno byłoby go gdziekolwiek zgubić czy zapodziać.
- Poruczniku. Poruczniku Erkh'iaan. – elf mógł poczuć jak coś bardzo delikatnie wsuwa mu się pod ramię i usiłuje w ten sposób zatrzymać. Judyta wyciągneła ku niemu swoją dłoń, łapiąc za najbardziej neutralną część ciała, czyli ramię. - Mam nadzieję, że nie poczuł się porucznik urażony przez naszą prywatę? Janusz jest naprawdę nieszkodliwy w tych swoich głupich żartach, najlepiej po prostu puścić je mimo uszu. – stwierdziła, że uszatek być może poczuje się odrobinę bardziej komfortowo, gdy przejdą na elficki, którego praktycznie nikt z tutaj zgromadzonych nie bardzo będzie rozumiał, a już zwłaszcza po odpowiedniej ilości najlepszego bimberku z Marek pod Warszawą.
- Z resztą porucznik obiecał mi przynieść dolewkę. – usmiechnęła się ciut rozbawiona, gdy spojrzała najpierw wysoko do góry na Saszkę, a później na wciąż trzymany przez niego jej kubek.
I jakoś tak w tym całym międzyczasie zapomniała, że wciąż jej dłoń spoczywała na ramieniu elfa.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 6:15 pm

Ośmieszyłem się, pomyślał Saszka ze złością. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. I, jak zwykle, wszystko przez tego cholernego Cichockiego! Zawsze przy nim wychodził na głupka przed każdą kobietą, na której chciał zrobić wrażenie. Zawisza, Han'lynn, a teraz jeszcze Judyta! Elf upił spory łyk z blaszanego kubka i skrzywił się tylko trochę. Albo bimberek z Marek pod Warszawą był rzeczywiście wybitny, albo po prostu po wypiciu go już trochę przestawało się czuć smak. Drugie wyjaśnienie było prawdopodobniejsze, jako że bimber tak mocny bez wątpienia wypalał kubki smakowe. Już nigdy się jej na oczy nie poka...
Saszka nie dokończył myśli.
Poczuł, jak coś ciepłego, miękkiego i delikatnego wsuwa mu się pod ramię, a potem usłyszał głos lekarki. Przystanął, zaskoczony i spojrzał w dół. Judyta... Judyta trzymała go pod ramię. Twarz elfa wygładziła się jak wzburzone morze, kiedy zabraknie wiatru.
- U... Urażony? Ja? - zapytał z nieskrywanym zdziwieniem w głosie. - Ależ skąd! To chyba... To chyba ja dzisiaj wszystkich... - skrzywił się, mając na myśli raczej Janusza, niż rzeczywiście "wszystkich" - ...urażam. Najmocniej przepraszam za moje zachowanie. I za tę kradzież kubka - dodał jeszcze skruszony. Bo choć nieintencjonalnie, to przecież właśnie podprowadził Judycie trunek. Podsunął "drinka" kobiecie i poprawił trzymane ramię tak, jak tego wymagała etykieta - ręka niżej, tak, by Cichocka mogła podpierać się bez konieczności trzymania rąk w górze czy tam jeszcze co. Tak, żeby jej po prostu było wygodniej. Od drobnej dłoni promieniowało przyjemnie mrowiące ciepło, które zdawało się obejmować swoim zasięgiem większą powierzchnię, niż tylko ten fragment ciała, którego Judyta rzeczywiście dotykała.
Elf absolutnie nie miał nic przeciwko.
- Proszę... Proszę mi mówić po imieniu - wymknęło mu się nie wiedzieć kiedy i jak.

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 7:26 pm

- Dziękuję, zdecydowanie się przyda. – zadowolona odebrała ponownie swoją zgubę i od razu pociągneła spory łyk alkoholu. Palił przełyk aż miło przy okazji skutecznie rozluźniając zarówno ciało, jak i umysł. Dla niej akurat obie właściwości były zbawienne po napiętym grafiku, całej pracy i piekielnie wyczerpujących ostatnich tygodniach w Korniejewie. Być może nie powinna się upijać tuż przed Saszką, ale było nieco za późno, by mogła myśleć na tyle racjonalnie, by móc przeanalizować swoje zachowanie.
- Proszę nie przepraszać. Nie zrobił porucznik nic złego. Naprawdę. – odrobinę ścisnęła ramię mężczyzny, ledwie wyczuwalnie, ale jednak jakby dla pokrzepienia. - Właściwie to ja powinnam przeprosić. Nie wiedziałam, że kwestia wąsów może być tak delikatna, a przy moim bracie czasem trudno się domyślić co jest naprawdę istotne, a co pozostaje żartem. Sama potrafię się pogubić. – wreszcie mogła być w swoim naturalnym środowisku, gdy jej łagodny uśmiech nie znikał z twarzy, a pozostawał tam trwając nieodmiennie bez względu na okoliczności. A te niesprzyjające na razie pozostały za nimi, gdzieś dalej od ogniska.
- Nie wiem czy tak wypada. – szybko zaczęła, trochę za szybko, jakby w rzeczywistości wcale nie chciała do niego mówić po imieniu i natychmiastowo zaczęła się przed tym bronić, co wcale nie było prawdą. - Regulaminy. Chodzi mi o regulaminy. – jeszcze szybciej się poprawiła wyraźnie speszona pierwszą odpowiedzią. - Pan porucznik jest bardziej rozeznany w regulaminach i etykiecie. – tak przynajmniej czuła, zwłaszcza po ich rozmowie odbytej jeszcze w lazarecie dnia poprzedniego.

Saash'Khaar Erkh'iaan
Saash'Khaar Erkh'iaan
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 8:11 pm

Saszka przepadł kompletnie.
W tym uśmiechu, w tych oczach, w tym lekkim uścisku na jego ramieniu (bo przecież mu się nie wydawało...?). Może byłby bardziej odporny na wdzięki Judyty, gdyby nie ten cały bimberek. Może.
- Przy geografie Cichockim sam się zawsze gubię, nigdy nie rozumiem, o co mu chodzi - przyznał niespodziewanie nawet przed samym sobą elf. - To pewnie przez te wszystkie kawały, które opowiada. Nigdy nie wiem, czy mam go rozumieć dosłownie - dodał jeszcze i wziął przykład ze swojej towarzyszki, upijając kolejny łyk. Świat zaczynał przyjemnie szumieć i lekko falować, jak to złudzenie optyczne na asfalcie w gorący dzień - tylko mniej gwałtownie. Powietrze zrobiło się jakieś takie... mięciutkie. A przecież otulało ich wszystkich i nieustannie!
- No tak, rzeczywiście nie wypa... - zaczął ze smutkiem uszatek, ale kiedy tylko usłyszał o regulaminach, od razu się rozjaśnił. - A nie, nie, jak tak, to nie. Pani nie jest żołnierzem, więc nie ma mowy o łamaniu żadnego regulaminu. A nawet gdyby pani była, to przecież nie jestem niczyim bezpośrednim przełożonym. Tak naprawdę, to tak blisko granicy nawet nie powinno się mnie tytułować geografem, a z kolei nie ma też żadnych wymagań, by zwracać się stopniem - wyjaśnił, cały czas przy tym patrząc w te cudownie zielone oczy. Zaraz jednak jakieś napięcie się zaczaiło w kącikach jego oczu. - To znaczy, oczywiście, jeśli pani chce, możemy pozostać przy bardziej oficjalnej formie.
Musiał to powiedzieć, bo przecież tego wymagało dobre wychowanie. Broń Boże nie naciskać w takich sprawach. Ale, słodki horyzoncie zdarzeń, tak bardzo nie chciał tego dodawać!

_________________
Mowa elfów - #9ACD32

Judyta Cichocka
Judyta Cichocka
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. EmptySro Wrz 07, 2022 8:39 pm

W Judycie były dwa wilki. Jeden odpowiadał za profesjonalizm, jej podejście do pracy i pacjentów, a przecież elf poniekąd jeszcze był jej pacjentem. A nawet jeżeli nie, to był byłym pacjentem, a to wciąż za wcześnie na jakiekolwiek zainteresowanie. Drugi wilk był dziwną fascynacją, która rosła w Judycie gdy tylko poznała porucznika Erkh'iaana. Nie dość, że nie pamiętała kiedy ostatnio była czy spotykała się z jakimś mężczyzną, już prawie zapomniała o swoich byłych chłopakach (w liczbie dwóch) gdy pojawiał się elf, burząc wszelkie postanowienia lekarki jako osoby skupionej na pracy i nie angażującej się w swoje życie prywatne. Na żadnym levelu. Był też trzeci wilk, obserwujący to wszystko z góry i lekko powarkujący, za każdym razem, gdy zwyciężał wilk numer dwa, bo ten trzeci, górujący nad wszystkim odpowiadał za byłe narzeczeństwo z Han’lynn, za jej uczucia, za ich wspólne chwile, za nieodpowiednio skierowane zainteresowanie w stronę byłego partnera jej mentorki.
Wilki wcale nie pomagały, gdy była tak blisko mężczyzny, czując jego ciepło, słuchając jego pięknego śpiewnego języka, gdy tonęła w jego spojrzeniu skupionym tylko i wyłącznie na niej, gdy prosił ją by mówiła mu po imieniu…
- Saash'Khaar. – sanitariuszka natomiast doskonale wiedziała co było odpowiedzialne za jej fascynację mężczyzną. Najlepszy bimberek z Marek pod Warszawą miał swój lwi udział tak jak niezwykła osoba elfa, jego energia, która ją po prostu przyciągała, łagodność, dobroć czy po prostu jej wyposzczenie, czego nawet nie zamierzała ukrywać, nie przed sobą, bo w tych kwestiach zawsze była ze sobą szczera.
- Z pewnością porucznik ma rację. – szybko się poprawiła, wracając na ziemię i walcząc z płynącym w jej żyłach alkoholem, którego podszepty nie były najlepszym doradcą. Nie teraz, nie w takich okolicznościach. - Być może następnym razem, poruczniku. – zabrała również wreszcie dłoń czując jak bardzo to nie na miejscu w świetle niedawno zasłyszanych informacji o byłym narzeczeństwie, o którym ponownie sobie przypomniała, gdy za mocno weszła w swoją fascynację elfem. Ułożyła palce na kubku otulając go z każdej strony. Podniosła go do ust, ale zawahała się, być może nie był to najlepszy pomysł?
Napisała się mimo to, biorąc dwa naprawdę porządne łyki, niemal ponownie zerując.
- Czy mogę zapytać kiedy wraca porucznik za horyzont? – tak, rozmowa o pracy zawsze wydawała się tą najbezpieczniejszą, zaraz po dywagacji na temat pogody. Nocą jednak mogło to być wyjątkowo problematyczne.


Ostatnio zmieniony przez Judyta Cichocka dnia Sro Wrz 07, 2022 9:29 pm, w całości zmieniany 2 razy

Sponsored content
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty

PisanieTemat: Re: Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.   Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM. Empty


 
Żony nie dałem... ŻONĘ WZIĄŁEŚ SOBIE SAM.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Skocz do: