Sen o Warszawie
Idź do strony : 1, 2  Next
Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 08, 2021 7:15 pm

Bycie w Warszawie wydawało się Han’lynn czymś nierealnym. Ostatnimi czasy sytuacja na froncie była bardziej niż napięta i jej pomoc w szpitalu była naprawdę potrzebna. Ten wręcz pękał w szwach – brakowało łóżek i rannych przybywało więcej, aniżeli ubywało ludzi, którzy byliby chociażby w stanie pozwalającym na transport do stolicy. Tak ciężko dawno nie było i nawet Hania zaczęła marzyć o powrocie do domu, żeby usiąść w fotelu i odpocząć, choć oczywiście to były tylko marzenia, bo sumienie jej nie pozwoliło zostawić tych wszystkich ludzi w potrzebie, bo przecież jak jest na miejscu, to może uda się uratować jedno lub dwa życia więcej.
Zapewne wciąż byłaby w Korniejewie, gdyby nie pewien… incydent, powiedzmy. Hania była już kolejną dobę na nogach, w trakcie której robiła sobie co najwyżej dwu – trzy godzinną drzemkę i wracała do pracy. No i tak się złożyło, że w pewnym momencie jej organizm odmówił posłuszeństwa i sama potrzebowała łóżka w szpitalu, bo mdlejąc uderzyła głową o róg szafki i trzeba było nałożyć szwy. Tak też się akurat złożyło, że Janusz wybrał sobie najlepszy z możliwych momentów w kwestii wracania z Zony (jak zwykle wyskoczył niczym Filip z konopi) i dosyć szybko dotarły do niego wieści o Zapolskiej, na które zapewne zareagował jakimś wywróceniem oczu. Janusz zarządził, że wracają razem do Warszawy i że ma wykorzystać te dwa tygodnie przepustki. I w sumie nie musiał jej długo namawiać – wizja spędzenia tego czasu z Jankiem była lepszą, niż samej.
I tak też w tej Warszawie się znaleźli i siedzieli w niej już kilka dni. Lena była na weekendowej wycieczce w jakiejś podwarszawskiej agroturystyce – mimo że już mieszkała poza ośrodkiem, to wciąż chodziła na różne zajęcia grupowe i terapię z remoralistykiem, bo to znacznie przyśpieszało tempo, w którym się dziewczyna asymilowała. Tak więc Janusz z Hanią mieli dwa dni zupełnie dla siebie.
Zapolska obudziła się nieco przed Jankiem. Podniosła się powoli, spoglądając na Cichockiego, który leżał obok i jeszcze wciąż chrapał jak zabity. Uśmiechnęła się, pogłaskała go po policzku, a następnie po cichu wyszła z łóżka, tak żeby przypadkiem go nie zbudzić. Następnie poszła do kuchni.
Jako że mieli wolne, chciała zrobić im jakieś wypasione śniadanie. I wpadła na pomysł… szakszuki. Tak jak wtedy, gdy Janek ją uratował od praskich dresów i zaprosiła go do siebie. Ich randewu zostało wtedy przerwane przez nie-pijanego Saszkę, aczkolwiek Hania miała nadzieję, że tym razem się bez takich obędzie.
Tak więc, będąc w januszowej koszuli, która to sięgała jej do połowy ud, kroiła warzywa, by następnie wrzucić je na żeliwną patelnię, robiąc z nich pyszny sos, będący podstawą całej szakszuki. Przelała go do żaroodpornych foremek, wbiła jajka – do swojej porcji dwa, dla Janka trzy (jemu jeszcze na górę dała bekon, bo jakby mięsa nie było to pewnie by stwierdził, że go karmi jak królika) – i wstawiła do piekarnika. Potem się wzięła za robienie tostów, a także herbatki dla siebie i kawy dla Cichockiego.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyNie Paź 10, 2021 10:45 pm

Cichocki miał to do siebie, że pojawiał się w momentach wyjątkowo niespodziewanych i w miejscach, w których teoretycznie być go nie powinno, choć był tam wyjątkowo potrzebny. Zupełnie jakby sama Matuchna Boża postanowiła, że każdy Polak w potrzebie ma prawo do rzutu kością na przechodzącego Cichockiego - by ten mógł w danej potrzebie najzwyczajniej w świecie pomóc.
Choć może tym jednym razem był to czysty przypadek, najzwyklejszy w świecie zbieg okoliczności?
W końcu każdy Geograf - choćby i marny - miał tendencję do wracania z Zony tego czy innego dnia. A Janek miał do tego wszystkiego wyjątkowe umiejętności kota, który spada na cztery łapy - i jak do tej pory wychodził z Zony w miarę przyzwoicie i bez większych urazów czy szwanków.
I tym razem również wrócił.
Niczym wielki, garbaty potwór przelazł przez bramę Korniejewa - tylko trochę utykając na lewą nogę - i polazł siać grozę w sercach niewiast. Taki brudny, zarośnięty, splątany wtarabanił się do czystego i sterylnego szpitala, pstryknął zdecydowanie brudnym palcem zdecydowanie czystą Zapolską w czoło i oznajmił, że chyba w dupie się jej poprzewracało od tego dobrobytu, a tak w ogóle, to on lepiej od niej wygląda, a spał w lesie od miesiąca i pił wodę z kałuży i ma szczerą nadzieję, że jest jej łyso.
Czy jakoś tak.
Finalnie mógł śnić swój sen o Warszawie. Zobaczył już jak przywitał pięknie go warszawski dzień, mógł zanucić Niemena i spać jak niedźwiedź przez dobre osiemnaście godzin w ciągu jednej doby. Odpoczął. A co najważniejsze - po trzech dniach zgolił swoją paskudną brodę godną dzikusa i zaczął wyglądać z powrotem jak człowiek, jak Janusz Cichocki, a nie Pan Mietek spod monopolowego (patrząc w lustro już nie miał ochoty dać chłopu z odbicia złotówki na browarka).
Obudził się.
Powoli, majestatycznie niczym niedźwiedź. Najpierw przestał zajadle chrapać, wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk, otworzył oczy - by zaraz je zamknąć ponownie - wykrzywić mordę w grymasie potwornego niezadowolenia z życia. A później już z górki. Potarł paluchami zapuchnięte ślepia i powoli podniósł się do siadu, wspierając się o materac dłonią - spędził w tej pozycji kilka dobrych sekund, rozglądając się niemrawo po pokoju nadal przymkniętymi częściowo oczami. Powolutku, stopniowo.
I po ty, dopiero mógł zleźć z łóżka. Niczym typowy stary, boso, poczochrany i w samych gaciach, wylazł z sypialni i niczym pies szedł szlakiem bekonu. Zapachu w sensie. Ziewnął potężnie, wchodząc do kuchni.
- Czemu mnie budzisz, co jest, kurde, noc jest, kurde - zamruczał sennie Janusz pięknego i słonecznego poranka. Podszedł do Zapolskiej i bezceremonialnie schylił się, by oprzeć czoło o jej ramię - choć w tym wypadku można mówić niemal o przemocy w rodzinie. - Szczujesz mię beeeeeeeeeeeeee - ziewnięcie kolejne się wkradło - konem... Tak się nie godzi.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyNie Paź 10, 2021 11:24 pm


Han’lynn zdecydowanie nie potrafiła dać sobie spokoju jeżeli chodziło o pracę i to właśnie Janusz w większości wypadków był tym, który pukał ją w czoło, mówiąc, że powinna odpocząć, bo jak nie to nakopie jej do dupy i tyle z tego będzie. No, czasem jeszcze się zdarzało, że była wysyłana na obowiązkowy urlop – bo pani Halinka z kadr narzekała, że jej te wolne zalega, a nie może tak być, że jest niewybrany, a przenieść na następny rok to średnio może.
Janek, jak to Janek, wrócił z Zony w najmniej odpowiednim momencie. Gdyby przyszedł dwa dni wcześniej, to pewnie by ją wyciągnął z Korniejewa zanim do tego doszło, a jak dwa dni później, to by już dawno zaleczyła tę skroń błogosławionymi dłońmi i nie byłoby po tym śladu. Ale nie. Musiał przyjść akurat w tym dniu, gdy coś się jej stało; Gdy tak słuchała całego kazania Janusza o tym jak ona to nie wygląda (no, bardzo miło z jego strony, super powitanie!), to nie umknęło jej uwadze, że kuleje na nogę i pewnie próbowała się w jakiś sposób odgryźć mówiąc, że ona chociaż kuternogą nie jest.
To jednak było w Korniejewie. Teraz byli w Warszawie – po małym wypadku Hani nie było już nawet śladu, zajęła się też nogą Janka, tak żeby normalnie chodził; Cichocki przestał również wyglądać jak żul spod monopolowego i Hanka przestała wewnętrznie narzekać, że ten straszny zarost ją okropnie kuje przy najmniejszym dotyku. Nie mówiła jednak niczego na głos, bo wiedziała, że to był jego swoisty rytuał, a takowe były rzeczą świętą i ich się nie ruszało. Jednakże z ulgą odetchnęła, jak po trzech dniach zobaczyła, że Janek wychodzi z łazienki z gładką twarzą. Od razu lepiej!
Zapolska usłyszała człapanie. Obróciła się w stronę dźwięku, by zobaczyć Cichockiego jeszcze tak okropnie zaspanego, że miała ochotę się z niego pośmiać, choć było w tym coś uroczego… no bo jak to mówią, miłość jest ślepa czy coś w ten deseń.
Dzień dobry – przywitała się, uśmiechając się do niego najładniej jak potrafiła. Jak zawsze w policzkach pojawiły się jej dołeczki. – Noc? Niedługo dwunasta, cały dzień byś przespał. – No, może trochę przesadziła z tym „niedługo”, było raptem parę minut po jedenastej. – Jakbym nie dała beeeeeeee – specjalnie przeciągnęła, parodiując go. – konu to byś powiedział, że cię trawą karmię. – Han’lynn była święcie przekonana, że tak by powiedział! Zawsze na widok pierogów ze szpinakiem, które zamawia u Matyldy się krzywi. – Kawki? – zapytała, biorąc jego kubek do ręki i podstawiając mu go niemal pod nos, tak by mógł poczuć jej zapach. To była prawdziwa kawa, nie zbożówka… trochę się po nią musiała nastać w kolejce, ale zdecydowanie było warto!

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 11, 2021 10:21 am

O Januszu Cichockim można było powiedzieć naprawdę wiele – że w gruncie rzeczy nie przebierał ani w środkach, ani w słowach, że czasami był bucem, a w dodatku śmiał się na potęgę z każdej istoty czy to żywej, czy to średnio żywej, czy w ogóle był to obiekt pozbawiony życia jakkolwiek. Niemniej nie można było mu odmówić bycia, ot co, troskliwym – nawet jeśli pod maską naczelnego śmieszka Wojska Polskiego.
Tyle że no. Wiadomo. Musiał ubierać swoją troskę w żarty, żeby nie było, że mu jeszcze przypadkiem zależy jakoś szczególnie. Albo że się martwi. Albo że w ogóle targają nim emocje inne niż wieczna – tylko trochę psychopatyczna – pogoda ducha i stoicki spokój.
A co mógł poradzić, że o Hanię musiał martwić się po dwakroć, bo sama o sobie zapominała? Niewiele. Miał prawo do załamywania rąk nad jej stanem i pod kurtyną żartą ją opierdalać, że o siebie nie dba i co to w ogóle jest za biznes. Czy mógłby powiedzieć to normalnie? Być może.
Ach, jaki śliczny i rozkoszny uśmiech – Janusz z całą pewnością by zauważył, jak słodki był to grymas, gdyby tylko był odrobinę przytomniejszy. I gdyby tak uparcie nie opierał tego blond łba o ramię Zapolskiej, zwieszając bezwładnie ręce.
- Przecież dopiero co wróciłem, dej się wyspać – westchnął głośno i postanowił jednak się wyprostować. Żeby bidulki już tak nie obciążać, bo jednak to jest trochę problematyczne, gdy opiera się o Ciebie taki chłop prawie dwumetrowy. – To nie moja wina. Jestem drapieżnikiem. Łowcą. Szybkim jak jaszczurka, zwinnym jak wiewiórka, silnym jak tur – oznajmił to bardzo poważnie, nawet pokiwał głową. I nagle zgarbił się, wyciągnął ręce przed siebie na wysokość klatki piersiowej i wygiął palce w niby-szpony. – Nikt nie poluje tak na bekon i schabowe.
I puf, z drapieżnika ponownie zmienił się w Cichockiego, bo poczuł kolejną cudowną woń – kawę. Słodki zapach prawdziwej kawy, a nie tej zbożówki, którą namiętnie wszyscy musieli pijać.
W oczach blask, palce same złapały kubek – kompletnie bez woli Janka! – i oplotły go ciasno, kompletnie nie zważając na fakt, czy Hania zdążyła zabrać swoje paliczki. Jeśli nie, to trudno. Zostały uwięzione pod dłońmi geografa z możliwym zwolnieniem warunkowym. Kiedyś.
- Oezu, kocham Cię – zamruczał cicho, przysuwając kubek jeszcze bliżej nosa. Ale cholera raczyła go wiedzieć, czy mówił do kawy, czy może jednak do Zapolskiej. Choć znając życie…

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 11, 2021 11:51 am

Po wspólnie spędzonym razem roku Han'lynn zdążyła się już przyzwyczaić do stylu bycia Janusza - wiedziała doskonale, że jemu z powagą nie było do twarzy. Przywykła do jego żartów, bycia wiecznym lekkoduchem. I w sumie chyba to w nim najbardziej lubiła - Hania do wielu rzeczy podchodziła naprawdę bardzo serio, czasem aż za bardzo. Cichocki zaś był dla niej swego rodzaju odskocznią. Wiedziała, że przy nim może trochę wyluzować, nie przejmować się rzeczami, które zwykle zaprzątają jej głowę. Dla wielu ludzi było zagadką, dlaczego w ogóle Hanka się Januszem zainteresowała, aczkolwiek miała swoje powody. Wyskakiwanie niczym filip z konopi trochę w tym pomogło. Fortunny dla nich zbieg wydarzeń, a samo Sulejewo i okres, w którym Janek był nieprzytomny po użyciu Uleczenia Totalnego dały jej sporo do myślenia.
Zapolska nie była głupia i doskonale wiedziała, że te żarciki na temat tego jak wygląda były jego sposobem na wyrażanie troski wobec niej. I to doceniała jak cholera! Z czasem nawet zaczęła się uczyć podłapywać te jego teksty i starać się jakoś "odszczekać", choć nie była w tym najlepsza. Wbrew pozorom, Hania wiele się nauczyła od czasu, gdy zaczęli być ze sobą bliżej. Czasem brała nieco dłuższą przerwę, starała się dzielić pracę w szpitalu po równo, przestała próbować obskoczyć osobiście każdego pacjenta, który był pod ich opieką. Wciąż pracowała bardzo dużo, ale i tak mniej niż kiedyś. I kiedyś zapewne siedziałaby w tym Korniejewie tak długo, aż przymusowo by ktoś jej nie wysłał do Warszawy, a Jankowi jakoś bardzo długo się nie musiała dawać się przekonywać.
Trochę jej ciążył na tym ramieniu, tak zawieszony, no ale przecież biednego, niedobudzonego chłopa nie wygoni. Dlatego jedynie zerkała w jego stronę, jednocześnie starając się przy tym kończyć ich śniadanie. Trzeba przyznać, że Hanka była już głodna jak wilk i nie mogła się doczekać, aż wbije widelec w półpłynne jajko, by następnie je wymieszać z esencjonalnym, pomidorowym sosiwem. Już jej ślinka ciekła.
- Lena jest na wycieczce, więc myślałam że coś... porobimy we dwójkę, ale skoro wolisz spać - Janusz znał ten ton. Lekko zaczepny, z nutką kokieterii. Pytanie czy go wyłapie w swoim obecnym stanie; Odwróciła się w jego stronę, lustrując go wzrokiem z góry na dół. - No nie wiem, bardziej wyglądasz jak leniwiec - zażartowała sobie z niego. I może tym razem zobaczy ten uroczy uśmiech!
Prawdziwa kawa była rarytasem - tak samo jak herbata, bo ta "lokalna" to była w postaci naparu z ziół czy owoców. Dostanie ich obu nie należało do łatwych, jednakże Hania zawsze starała się je mieć w swojej półce, zwykle na jakąś specjalną okazję. Czy wspólne śniadanie z Januszem po powrocie z frontu było takową? W oczach Zapolskiej jak najbardziej; Hania nie zdążyła wziąć swoich drobnych dłoni z kubka, więc te zostały uwięzione w żelaznym uścisku Janka, który potem powiedział słowa, których raczej się nie spodziewała od niego usłyszeć. W jednej chwili serce zabiło jej trochę szybciej, a na twarzy pojawił się lekki rumieniec, uciekając jednocześnie gdzieś wzrokiem... a potem sobie uświadomiła, że Janusz raczej miał na myśli kawę, nie było to skierowane do niej. Znaczy, oczywiście, wiedziała że Jankowi na niej zależało i to wiele razy udowodnił na swój sposób, co nie zmieniało faktu, że pomimo roku wspólnego życia, nadal nie było między nimi żadnych takich... "poważnych" oświadczeń. Jedyną taką decyzją, którą podjęli to że razem zamieszkają (Janusz nie miał zbyt wiele w tej kwestii do gadania i Hania z góry zaznaczyła, że mają się z Leną wprowadzić na Mokotów).
- Mam nadzieję, że docenisz mój trud i poświęcenie, żeby ją dostać - odpowiedziała, mając szczerą nadzieję, że zaspany Janusz nie zauważył jej chwilowego speszenia.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 11, 2021 3:00 pm

Ha, czasem i sam Janusz, gdy tak zerkał z ukosa na Zapolską, zastanawiał się iście po polsku „ale że co do kurwy?”. Jedynym miejscem, w jakim ich związek wyglądał naprawdę pięknie, był papier. Porucznik Han’Lynn Zapolska, Naczelny Uzdrowiciel RPE, Medyk 7. Pułku Kawaleryjskiego i kapitan Janusz Cichocki, dawniej zastępca rotmistrza 7. Pułku Kawalerii, obecnie Geograf Królewski. W teorii oboje stanowili naprawdę kozacką partię, tyle że…
No nie. Bo o ile Hania na żywo w rzeczy samej była partią iście wysoką i dorodną, o tyle Janusz no ni chuj. Nadobna i śliczna panna Zapolska. Delikatnie zarysowana twarz, cera tak nieskazitelna i gładka, że podobna do czystego pergaminu, aureola ciemnych włosów – i do Janusza kompletnie nie przemawiała idea, że to ciemny blond, poważnie – i oczy, błyszczące jak gwiazdy, roześmiane i ciepłe, mimo że barwą tak zbliżone do sztormu. Czasem, gdy Han’Lynn nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta czymś innym, to Janusz przyglądał jej się chwilę czy dwie, w doskonałej ciszy i nie mógł pojąć, jakim cudem te zjawiskowe oczy mogą patrzeć na niego tak, jakby był wart jej uczuć.
A był przecież jakimś tam zwykłym Jankiem z Pragi, który akurat przechodził.
A teraz dodatkowo był takim Jankiem, który wychodził z hibernacji nocnej, nadal wyplątywał się niemrawo z objęć Morfeusza, ale zapach bekonu i kawy przyśpieszały ten proces.
- Myślisz, że jestem taki łatwy, że oddam Ci się za bekon i kawę? – spytał, unosząc lewą brew i lustrując Hanię jakby żywszym i znacznie przytomniejszym spojrzeniem. Nawet nie zareagował na tę zaczepkę o leniwcu, bo tutaj znacznie większe tematy się pojawiły.
Z opóźnieniem dotarło do niego to, że powiedział to na głos – bo tym razem nie był to ani żart, ani zaczepka, a w gruncie rzeczy rozbrajająco szczery bełkot wybudzonego ze snu człowieka – więc by robić dobrą minę do złej gry, postanowił po prostu napić się kawy, ciągnąc tę biedną łapkę Hani za sobą. Łudził się przy tym, że może kofeina przyśpieszy mu proces myślowy i nagle w jego głowie pojawi się… no w sumie cokolwiek.
Bo, ot co, byle głupi może palnąć coś takiego – a Janusz nie tyle, co nie chciał, co on w ogóle nigdy nie czuł się na tyle komfortowo, by mówić o swoich emocjach. A to była taka spora emocja, całkiem dużo zmieniające w życiu uczucie i choć z całą pewnością było piękne i szczere, to jednak… jakoś tak, no nie.
Na dobry początek poluzował uścisk na kubku, by Hania mogła swoją dłoń zabrać już bez przeszkód. Bo jeszcze by sobie ten biedny łapek poparzyła i tyle by z tego było. I tak patrzył na Zapolską zza kubka i spod rzęs, cholera jedna raczyła wiedzieć, czego to on chciał na dobrą sprawę, przynajmniej dopóki te niebieskawe ślepia nie rozbłysły tym ciętym i rozbawionym blaskiem.
- No tak, pewnie, tak to najlepiej, zmieniać temat. Najłatwiej to się obrazić – oznajmił i puf, wziął i się obrócił. Kubek postawił na stole i wziął i wylazł z kuchni – przede wszystkim po to, żeby nie siedzieć jak ta fleja ostatnia w kuchni w samych gaciach, a żeby chociaż szare dresy na tyłek założyć i bluzę.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 11, 2021 3:59 pm

Hania nie nazwałaby tego, że ich związek wyglądał pięknie był ten przysłowiowy papier. To jakie zajmowali pozycje w wojsku nie miało większego znaczenia - Zapolska przecież nie związała się z nim, bo był w przeszłości zastępcą rotmistrza, albo że teraz zajmuje pozycję geografia królewskiego. Nie liczyło się to, że miał stopień kapitana. Han'lynn ceniła go przede wszystkim za to, jaką był osobą i to właśnie swoją osobowością Cichocki skradł Zapolskiej serce. Nawet jeśli ich początki nie były takie kolorowe. Przecież poznali się dużo wcześniej, zanim Janek został geografem królewskim - wtedy ich kontakt się ograniczał do po prostu bycia w Kawalerii i jakby nie patrzeć, Janusz był jej przełożonym. Pewnie parę razy go składała po jakiejś akcji czy coś. Potem była akcja z soggothem, po której Janek dostał kosza i zapewne gdyby ktoś wtedy Hani powiedział, że kilka dobrych miesięcy później z tym człowiekiem się zwiąże, to zapewne by sama nie uwierzyła... a tu taka niespodzianka! W międzyczasie między nimi było trochę niedomówień, mieli ogromnego pecha, że ciągle coś im przeszkadzało, jednak koniec końców udało się im do siebie dotrzeć. Te wszystkie wydarzenia, które razem przeżyli sprawiały, że był dla niej zdecydowanie kimś więcej aniżeli "zwykłym Jankiem z Pragi".
- O co Ty mnie, Janek, posądzasz? I ja nawet nie wiem, co Ci po tej głowie chodzi! Miałam na myśli na przykład spacer po bulwarach, albo wypad do Zapiecka na kolację. - Cały czas się z nim zgrywała. Niby miała to "oburzony" ton głosu, a jednocześnie mógł zobaczyć, jak w tych morskich oczach Han'lynn grasują świetliki. I mimo że starała się nie uśmiechać i wyglądać na zbulwersowaną, to zupełnie tak nie było - kąciki ust Zapolskiej wciąż unosiły się w uśmiechu.
Nie jest do końca tak, że Hanka nie zareagowała na słowa Janusza. Widać było po niej, że się dziewczyna speszyła. I nie jest też tak, że nie chciała tego pociągnąć czy coś. Serio jednak przeszło jej przez myśl, że mówi o kawie - bo przecież Janek nie zwykł mówić o swoich uczuciach. Nie zapomni jak siedzieli wtedy w jego mieszkaniu na kanapie - po tym jak została przez niego "porwana" - i gdy zapytała, by powiedział coś więcej o sobie, to niezbyt chciał się tym dzielić. I koniec końców było tak, że to Hania mówiła... Nie chciała go w żaden sposób Janka do czegokolwiek przymuszać, sprawiać by czuł się niekomfortowo...
- Co? Obrażona? - W pierwszym momencie zupełnie do niej nie dotarło, o co chodzi. Musiało minąć dobre kilka sekund.
Nie zabrała dłoni z kubka, a chociaż nie od razu. Przez chwilę stała jak wryta, nie wiedząc co powiedzieć. Czyli jednak to mówił do niej... o niej? Trochę inaczej sobie wyobrażała ten moment i teraz autentycznie zrobiło się jej głupio, że mu nie odpowiedziała, a wypowiedziane przez niego słowa wcale nie pomogły w tym, żeby się czuć lepiej. Nawet nie zauważyła tego ciętego i rozbawionego blasku w jego oku i potraktowała to POWAŻNIE. W jej gardle stanęła gula uniemożliwiająca wypowiedzenie chociażby jednego słowa, a te oczęta o kolorze wzburzonego morza zaszły łzami - co prawda Janek tego nie zobaczył od razu, bo poszedł się ubrać, ona zaś się odwróciła w stronę kuchenki. Chwyciła za ścierkę, by wyciągnąć foremki z ich szakszuką, która była już gotowa. I gdy Janek wrócił, mógł zobaczyć, że Hania z jakiegoś powodu przeciera oczy dłonią i mógł przysiąść, że pociągnęła nosem!

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyCzw Paź 14, 2021 1:05 pm

Żołnierze mieli to do siebie, że bardzo lubili mówić – wszyscy, co do jednego – i te najchętniej powtarzane informacje dotyczyły osób właśnie takich jak Cichocki czy Zapolska właśnie. Takich, o których się słyszało. A akurat ta najczęściej powtarzająca się o ich dwójce mówiła przede wszystkim o tym, jak to Zapolska musiała wzrok do szczętu stracić, bo gdzieżby Cichockiemu – nawet jeśli to taki równo i porządny chłop – do niej startować.
Toż to nawet chyba nie wypadało tak do końca. Chyba. Cholera raczyła wiedzieć w gruncie rzeczy.
- Ja? Ciebie? – spytał z głupią miną, jakby był najniewinniejszą dziewicą w całej parafii. – Ja panią podejrzewam tylko o czary i bycie najpiękniejszą kobietą po tej stronie przynajmniej Pragi. Bo tego mieszkania na pewno.
No i poszedł. Podśmiewając się pod nosem, zadowolony z siebie, jak to ślicznie i ładnie wybrnął z tej stresującej dla siebie informacji. Jak zwykle w takich sytuacjach był święcie przekonany, że Hania zrozumiała jego debilne żarty i nie wzięła niczego na poważnie tak w pełni i w tak dużym stopniu. Przecież nie znali się tydzień czy dwa, znali się już jakiś czas, więc Hania powinna wiedzieć bardzo dobrze, że słowa Cichockiego należało przesiać przez sitko o drobnych oczkach, odcedzić i jeszcze wymieszać, by uzyskać pełny obraz sytuacji.
Po chwili wrócił zupełnie jakby nic się nie stało, ale już ubrany – czarne prawilne dresy z paskami i równie prawilna bluza w tym samym kolorze, z kapturem i bez suwaka. Cały proces niedbałego ubierania się zajął mu dosłownie trzy minuty, więc obrócił do kuchni ino raz. Jedzenie już wyjęte, pomidorki i bekon czuć było w powietrzu – razem z kawą, nie można o tym zapominać! – i gdy Janusz wszedł do kuchni, klasnął w dłonie i zaczął zacierać je z uśmiechem.
- O tak, dobre i pożywne śniadanie, najważniejszy posiłek… – przerwa, zmarszczka między brwiami. Nawet te łapska przestał zacierać z uciechą. – Co się stało?
Bo skąd miał wiedzieć?

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyCzw Paź 14, 2021 3:54 pm

Han’lynn przywykła do tego, że o nich gadają i jak na początku ją to denerwowało, bo co im było do tego, z kim była i jakim prawem oceniali „dlaczego na Janusza w ogóle spojrzała”. Po pewnym czasie jednak przywykła i po prostu zaczęła mieć opinię innych w nosie, ciesząc się z tego co miała – bo było przecież dobrze. Janusz nie należał do jakiś „problematycznych” ludzi, Hanka również. Obyło się na razie bez większych dram czy kłótni – no, może nie liczyć sprzeczek o porozrzucane skarpetki czy fakt, że Hania zabierała Jankowi kołdrę w nocy. W kwestii zaś faktu, czy „wypadało” do niej startować… cóż, równie dobrze mogłaby zadać sobie te same pytanie, bo przecież swego czasu była „narzeczoną” Saszki. I wtedy w Zapiecku to ona do niego startowała, nie na odwrót. Na samą myśl, jak wtedy bardzo Janek był ślepy i całej komedii tamtej sytuacji chciało się jej śmiać.
Biorąc pod uwagę, że nie ma innych kobiet w tym mieszkaniu, to bez wątpienia… i jesteśmy na Mokotowie. – Zaśmiała się. Jednakże wiedziała doskonale, że Janek naprawdę chciał ją skomplementować, po prostu ubrał to w żart, jak to zwykł robić. – Jednakże dziękuję za komplement, kapitanie Cichocki. – Janusz został niedawno awansowany, tak samo jak Han’lynn; Czasem w formie żartów lubiła do niego mówić przy pomocy stopnia i nazwiska.
Tak, zdecydowanie powinna wiedzieć, że jego słowa powinna brać przez podwójne sito, zwykle też to robiła. Jednakże teraz ZUPEŁNIE się nie spodziewała tego typu słów z jego strony i to ją zaskoczyło. Na tyle, że nie pomyślała, że mówił to do niej, więc nie odpowiedziała. I przez to zrobiło się jej głupio. Choć z drugiej strony czuła się też… szczęśliwa? To chyba było dobre słowo. Bo owszem, wiedziała że Jankowi zależało, pokazał to przecież nie raz, jednak… usłyszenie tych dwóch magicznych słów było czymś równie pięknym. Nawet jeśli miało to miejsce w kuchni, gdy ten był niezaspany i stał w samych gaciach.
Zapytał czy coś się stało. O nie, nie, nie. Zauważył. Nie mogła powiedzieć „nic”. Bo przecież widział, że coś było nie tak i jednocześnie Hanka nie chciała być tą babą, która każe się facetowi wszystkiego domyślać, bo uważała to za słabe zachowanie. Z drugiej strony właśnie zdała sobie sprawę z tego, że słowa Janka nie były na poważnie i nie miał do niej żadnej urazy ani nic w ten deseń. Musiała to jakoś obrócić w żart.
To ze wzruszenia – w sumie po części to była prawda – miłość do kawy to piękna rzecz. – Odwróciła się w jego stronę. Gdzieś tam w tych oczętach wciąż szkliły się łzy, ale jednocześnie się uśmiechała.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 12:14 pm

Faceci ogólnie lubili gadać – zwłaszcza Ci w mundurach, zwłaszcza Ci skoszarowani. Bo co tu robić całe popołudnie czy cały dzień, jeśli akurat dzień wcześniej wróciliście z ciężkiej przeprawy po okolicznych bagnach, dowódca wydał rozkaz o przymusowym odpoczynku dla wszystkich zainteresowanych? No gra się w karty, czyta albo gada o głupotach. A że kontakt ze światem zewnętrznym jest całkiem nieźle utrudniony, to rozmawia się o sprawach na jednostce – ale nie tych bezpośrednio służbowych, bo to byłoby za dużo materiału. Tylko właśnie że o, a ten to żonę zdradza. O, a ta to z tym poszła za koszary. O, a Cichocki to Zapolską obraca. O, a Matylda podobno dodaje psiego mięsa do pierogów.
Zamrugał kilka raz i wzruszył ramionami.
- E, Praga czy Mokotów. Te same łyse glace w bramach – parsknął ze śmieszkiem. Bo całkiem sporo o tym wiedział. Przecież za gówniaka mieszkał na Mokotowie, później dopiero na Pradze. Niemniej znał „szarom eminencje” obu dzielnic całkiem dobrze, a przynajmniej tę starą gwardię. Z młodszą było minimalnie gorzej, bo nie czuli respektu, bo im Cichy mord nie poobijał. No i już się w to, przede wszystkim, to nie bawił. Chyba był za stary, Lena powinna przejąć jego schedę. Właśnie, powinien ją poprowadzać po ciemnych zaułkach, powinna jakiegoś dresa jednego chociaż sklepać, bo co z niej za Warszawianka – i to taka z Pragi, kurwancka?- Jaki kapi… a. – zmarszczka między brwiami pogłębia się. – Kurwancka, faktycznie. - potrząsnął Janek głową. – Zaraz ojca dogonię.
O, w taki właśnie sposób najłatwiej było czegoś się o Cichockim dowiedzieć. Rzucił czasami, kompletnym przypadkiem, jakąś informacją. Od niechcenia, bez pomyślunku.
Ale! Dosyć szybko połączył wątki – przynajmniej częściowo! – bo on z kolei doszedł do wniosku, że te szklące się oczęta to ze smutku właśnie, że do kawy przemawiał z taką czułością, a nie do niej. Ale co poradzić, skoro był człowiekiem przede wszystkim czynu, a słowa to tam, meh, takie do wyrażania pierdół bardziej?
Usiadł przy stole, podwinął rękawy do łokci. Z kawusią w łapce. Upił łyk, spoglądając na miseczki z jedzeniem. Droczyć się, czy się nie droczyć?
Durne pytanie.
- O Chryste, KOCHAM szakszukę. - Czy celowo zaakcentował to jedno słowo? Być może. Ale żaden sąd nie byłby w stanie tego udowodnić. - I nono, masz rację. Miłość do kawy to nie w kaszę dmuchał.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 1:02 pm

Wojsko było dosyć hermetycznym środowiskiem i ludzie się w nim mniej więcej kojarzą - no bo przecież razem się je, razem się walczy ramię w ramię. To jeszcze bardziej się potenguje, gdy się jest dosyć rozpoznawalną osobą - a nie ma co ukrywać, że w przypadku Janusza czy Hani tak nie było. On - geograf królewski, ona - najlepszy medyk w całym kraju, zapewne nawet samemu hetmanowi po Bitwie o Korniejewo i jego domniemanej walki z balrogiem pomagała. Tak więc o swoich osobach dużo słyszą różnych plotek. Czasem do dzisiaj ludzie szepczą, zastanawiając się dlaczego Han’lynn zostawiła Saszkę dla Janusza… gdyby wiedzieli jak to tak naprawdę wyglądało.
- Tak. I śmietniki osiedlowe też wszędzie takie same. - Pociągnęła nawiązanie do łysych dresów, wspominając tamtą komiczną sytuację, gdy Janek to wyskoczył ze śmietnika i ratował Hanię w opałach. Potem mu się to zdarzyło jeszcze raz… co miało naprawdę duży wpływ na ich relację. Zbiegi okoliczności zdecydowanie zadziałały w tej kwestii na plus. - Twój ojciec był majorem? - zapytała, ciągnąć go trochę za język, korzystając z okazji, że sam o tym wspomniał. Nigdy nie naciskała specjalnie, bo wiedziała, że nie lubił na ten temat rozmawiać. Janek zaś o ojcu Hani, Tadeuszu, wiedział wiele - był rotmistrzem (jeszcze za życia!). Wiedział również, że jej matka - po której dostała imię - zmarła przy jej porodzie i była wychowywana przez ojca samotnie, bo dziadków ze strony elfickiej nigdy nie poznała, a ci od strony ojca zmarli, gdy była małą dziewczynką. Hania Jankowi zaufała i naprawdę się przed nim otworzyła, co nie zdarzało się wbrew pozorom często.
Janusz ogarnął o co chodziło - a chociaż częściowo - i postanowił więc być Januszem i dalej ciągnąć sobie śmieszki. Te tym razem dotarły jednak do Hani i w zupełności je zrozumiała. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
- To dobrze, że ją KOCHASZ, bo ja też - pociągnęła sobie żarcik dalej, popijając sobie przy tym swoją herbatkę. Wzięła też kęs jajka pomieszanego z pomidorami, który potem zagryzła grzanką. - Aczkolwiek chyba bardziej pałam miłością do herbaty - dodała potem, bo trzeba trochę kontrowersji przecież wprowadzić, nie może być za kolorowo! - A teraz już zupełnie serio. Na co mamy ochotę, panie kapitanie, gdy już skończymy te śniadanie, hm? - zapytała, podpierając podbródek o dłoń. Janusz też mógł poczuć, jak Hania go mizia stópką po nodze.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 1:14 pm

- Ale zawartość już niekoniecznie taka sama – odparł tonem wybitnego znawcy tematu. Nie, żeby akurat nurkowanie po śmietnikach leżało w jakimś wąskim kręgu jego zainteresowań – tylko to po prostu było zabawne. On to w sumie nawet nie był pewien, jak tak teraz o tym myślał, czy Han’Lynn w ogóle wiedziała, czemu Janusz czatował w tym śmietniku i czego tam szukał. Nie wiedział ani nie pamiętał. Z drugiej strony musiałby jej chyba też wtedy opowiedzieć ogólną historię pierścionka. I tutaj też nie był pewien. A, mniejsza z tym. Napił się kawusi ponownie i pokiwał głową. – Za życia. Pośmiertnie to mu pułkownika wlepili, ale pośmiertnie się nie liczy. - A to akurat sam ojciec mu powiedział i tak jakoś już mu zostało. Że stopnie się liczą te, co je człowiek osobiście przyjął i podpisał rozkaz o awansie własną ręką, o własnych siłach i o zdrowych zmysłach. Inaczej nie miało to żadnej większej wartości. Ot co, parę groszy więcej dla wdowy ewentualnie.
U Janusza nie do końca chodziło o zaufanie przy tej jego niechęci do opowiadania o sobie. No, może trochę. W pewnym momencie życia musiał bardzo szybko stać się bardzo poważny i bardzo odpowiedzialny, a przy okazji być doskonałym wzorem, że wszystko jest okej. Ale. To szczegóły, dawne czasy.
Czy jakoś tak.
E, podłapała falę żartów, więc Janusz musiał z miejsca zmienić front. Na przekór. Tak, żeby było śmieszniej i troszkę zabawniej. Bo kto to widział żyć zwykłą prozą, jak można było komedią i samemu sobie teksty pisać.
- A ja mam coś wyżej na liście niż kawę – zanucił do cholera wiedziała jakiej melodii i zaczął się bujać. Dosłownie się bujać, na krześle. – Nie wiem. Ale nie panikuj, dobrze? – chwila przerwy, wielka powaga. Nawet bujać się przestał i usiadł bardzo prosto. – Mamy węże pod stołem. Jeden właśnie chodzi mi po nodze.


Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 1:53 pm

- No tak, praskie śmietniki są pod tym względem wyjątkowe - przyznała mu rację. Zwłaszcza, że z jednego takiego wyskoczył właśnie Janusz, a nie z jakiegoś na Mokotowie. Jednakże historię z pierścionkiem znała, opowiedział zapewne w ramach ciekawostki czy też anegdoty. Jak się w przyszłości okaże, tenże pierścionek spełni ważną rolę w podtrzymywaniu pewnej pani porucznik przy zmysłach. - W sumie to rozumiem. Skoro ktoś zasługiwał na ten stopień, to dlaczego dali mu go pośmiertnie? - Hania miała wrażenia, że takie mianowania to raczej były “bo wypadało tak zrobić”, aniżeli “bo zasłużył”. Gdyby ojciec Janka wtedy nie zginął, to być może podpułkownika by się nie doczekał. - Mi do mojego ojca w sumie też już blisko. - Jej ojciec był rotmistrzem, więc tak naprawdę była o krok od tego. Dopiero Janusz jej to tak naprawdę uświadomił. Ciekawe, czy byłby z niej dumny?
Głupie pytanie, zawsze był.
Hania nie oczekiwała od Janka, że będzie super poważny przy niej. Najważniejsze, żeby był sobą, choć trzeba przyznać, że czasem te jego beztroskie podejście do wszystkiego sprawiało, że się trochę gubiła, czego najlepszym przykładem była sytuacja sprzed paru minut.
- Co takiego? - zapytała, wciąż podpierając swój podbródek o dłoń, jednocześnie świdrując go spojrzeniem. Szakszuka i herbatka tymczasowo poszły w odstawkę. Choć zapewne nie na długo, bo szkoda by było, żeby wystygły. - Postaram się - odpowiedziała również poważnie, z jakże zmartwioną miną. - Wąż? A skąd na Mokotowie miałby wziąć wąż? - zapytała, jednocześnie wędrując stópką trochę wyżej, kładąc ją sobie wygodnie na jego udzie. Warto przypomnieć, że Hania miała na sobie tylko jego koszulę, więc nóżkę to miała gołą i wesołą. I dosyć zimną od stania na kafelkach w kuchni.  - I co teraz z tym faktem zrobimy? - zapytała, nadal mocno zmartwiona. - Jakby co uleczenie totalne usuwa toksyny z organizmu, jadem się przejmować nie musisz - dodała na pocieszenie. Choć ten wąż mógł mieć trochę inne zamiary.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 10:59 pm

- Może dodatek dla wdowy? Taki, wiesz, dodatkowy grosik za wyższy stopień - wzruszył ramionami. W sumie nawet nie wiedział, ile było w tym prawdy, ale Janek od dawna nie zwracał uwagi na finanse - pewnie dlatego nie miał najmniejszego pojęcia, ile w ogóle zarabia. Albo jaka jest emerytura wojskowa. On to w ogóle nie ogarniał finansów od dłuższego czasu, bo przecież mieszkanie na Pradze miał własne i czynsz wynosił dosłownie grosze, więcej czasu go nie było w mieście niż faktycznie był, w Korniejewie na służbie posiłki miał... a że jemu tam wiele do szczęścia nie było potrzebne, to i nie wydawał.
No, wydał na pewno trochę na Młodą. Z drugiej strony - ni chuj nie wiedział ile.
- Do rotmistrza to jak do zakochania. Jeden krok - pokiwał z uznaniem głową, wyjątkowo zadowolony z tego doskonałego doboru słów i użycia przy tym jednej z piosenek z początku dwudziestego pierwszego wieku. Albo końcówki dwudziestego? A cholera wiedziała.
Jedzenie miało wysoki priorytet, niemniej nadal sporo niższy niż robienie sobie żartów. Bez przesady, to nie były przecież schabowe - bo te chyba zepchnęłyby śmieszki z podium. Teraz ważne były węże, nawet jeśli jeszcze przez chwilę.
Odstawił kubek i rozłożył bezradnie ręce. No nie wiedział, skąd węże miałyby wziąć się na Mokotowie. Może wypełzły z kanalizacji? Może przyniósł jakieś w kieszeni prosto z Zony?
- Nie ruszaj się, złapię go - pełna powaga. Nawet zamarł na chwilę, szykując się do morderczego ataku na super morderczego węża - czyli na tę biedną, zimną stópkę, która tak ładnie wspierała się o jego udo. Nie przedłużał jednak tego momentu, nie próbując rozładować już tego napięcia, które zbudował. Powolutku i minimalnie odsunął krzesło - tylko troszkę, dosłownie może o jeden centymetr i trach. Nie dość, że złapał biedną Hanię za ostkę, to jeszcze dosłownie wjebał się pod ten nieszczęsny stół. Aż się cały zakołysał, a razem z nim i kawa, i miseczki, i się nawet solniczka na blacie stojąca przewróciła.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 11:35 pm

Dodatek dla wdowy brzmiał racjonalnie, ale z drugiej strony… zapewne te kobiety wolałyby, żeby ich mężowie żyli, a nie dostawali pośmiertnie tytuły, a one z ich powodu wyższą emeryturę po nich. Z drugiej strony, wiążąc się z wojskowym w tak niespokojnych czasach trzeba mieć świadomość, że nasza ukochana osoba może któregoś dnia nie wrócić. Hania doskonale zdawała sobie z tego sprawę, aczkolwiek fakt, że Jankowi mogłoby się coś stać ją przerażał i chyba wolała o tym nie myśleć. To że Lena wybrała tę samą ścieżkę również ją nie pocieszało bo z własnej woli pakowała się w Zonę, z której to Janusz ją wyciągnął. Rozumiała jednak jej pobudki i je szanowała… i hej, wcale nie jest lepsza. Nie zamyka się w szpitalu. Często biega po polu walki, starając się pomóc rannym, gdzie w międzyczasie ktoś obok niej był rozszarpywany przez magię czarnych. Kto wie, może pewnego dnia spotka ją to samo?
Teraz nie ma jednak co o tym myśleć, bo sytuacja w której się znajdowała była zdecydowanie daleka od wojennych klimatów. Janusz z Hanią cieszyli się tą zwykłą codziennością, zapominając na chwilę o froncie i koszmarze, który się tam dział, udając się są normalnymi obywatelami RPE. Słysząc porównanie Janka, zaśmiała się – trzeba przyznać, że spodobało jej się to porównanie i całkiem nieźle z tym trafił.
- Tylko jeden powiadasz? – zapytała nieco tajemniczo. Pytanie czy chodziło jej o zostanie rotmistrzem czy może kwestia zakochania? Bo w przypadku tego drugiego to zeszło im nieco więcej aniżeli „jeden krok”. Chyba że przyjmiemy, że to był naprawdę bardzo duży krok.
Kapitan Cichocki, jak na prawdziwego bohatera ratującego damy z opresji przystało, postanowił na węża zapolować. Hania siedziała nieruchomo, zastanawiając się, co temu idiocie znowu wpadnie do głowy i trochę się tego bała. Poczuła jak ta jego wielka dłoń ląduje na jej stosunkowo niewielkiej stópce (magazynier zawsze miał problemy by jej buty znaleźć!)… i nagle zanurkował pod stołem. Gdy Janusz się pod niego wjebywał, chcąc nie chcąc pociągnął za sobą Hankę, która klapnęła tyłkiem na ziemię, o mało co nie uderzając się w głowę o kant stołu.
Chyba pomyliłeś węża z moją nogą – odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. – Wariat z ciebie, wiesz? – zapytała, spoglądając na Janka trochę maślanymi oczyma, by następnie się do niego przysunąć. Dwójka dzbanów siedziała sobie teraz pod stołem. No i co im zrobisz?

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPią Paź 15, 2021 11:50 pm

W pierwszym odruchu chciał zapytać, czy może się za bardzo, biedna Hania, nie potłukła przy tym upadku. Ba, już-już prawie to zrobił, nadal trzymając w dłoni tę nieszczęsną stópkę, ale panna Zapolska uśmiechała się szeroko i ślicznie, ewidentnie nie wyrażając mimiką bólu czy choćby zdenerwowania z powodu tej infantylności. Ale, hej, Janusz już taki był. Żart szybszy niż pocisk. Głupawka potężniejsza od samego hetmana czy króla. Dziecinne i słabo przewidywalne zachowania w zagęszczeniu większym niż papieże w maluchu - czy jakoś tak.
- Ojej, no faktycznie. No stopa. No popatrz, kto by pomyślał - pokręcił Janek głową z niedowierzaniem, w gruncie rzeczy to półleżąc, pół siedząc pod tym stołem, bo toż wyprostować się tam nie byłby w stanie. I nadal trzymał przez chwilę tę biedną stópkę, oglądając ją przy tym nad wyraz uważnie, jakby faktycznie posiadała moc przemiany w dzikiego węża. Ale był wariatem przecież, wolno mu było. Wypuścił biedną nóżkę i spojrzał na Zapolską zupełnie poważnie. - Nie wiem. Przeszedłem testy, ale nie jestem lekarzem - oznajmił to zupełnie poważnie. Ale zaraz po tym musiał się solidnie nagimnastykować, by przewalić się na brzuch - no co poradzić, stół nie należał do tych nazbyt wysokich - i podczołgać do półelfki. - Ale moja Hania jest. Może powinna mnie zbadać?

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptySob Paź 16, 2021 12:09 am

Tyłek może trochę i ją bolał od tego upadku, ale komizm sytuacji zdecydowanie na to nie pozwalał. Uważała to w sumie za całkiem zabawne i nie chciała na razie tego przerywać, ale zapewne będzie się domagać jakiegoś masażu w ramach rekompensaty czy coś. Czuła, że Janek nie powinien mieć w tej kwestii żadnych obiekcji, bo przecież był całym winowajcą tej sytuacji!
Nie widziała również powodu, dla którego miałaby być zdenerwowana. Właśnie za to pokochała Janka – że był taki beztroski i sprawiał, że mogła się wyluzować i przestać być poważną porucznik Zapolską, naczelnym uzdrowicielem Rzeczpospolitej Polskiej Elfickiej… a być po prostu Hanią. Hanią, która ma czasem pstro w głowie, pomimo swojego wieku, która chce się pośmiać z byle czego i po prostu cieszyć się życiem, mimo że te do najłatwiejszych nie należało i świat ich nie rozpieszczał.
Ja tam serio Ci wierzyłam, że mamy węże. Już się bałam, że może Frani zapomniałam odwołać czy coś... – odpowiedziała z poważną miną, jednocześnie przy tym cmokając z dezaprobatą.
Hani wcale jakoś wygodniej pod tym stołem nie było, bo też mierzyła te prawie metr osiemdziesiąt (bez jednego centymetra), aczkolwiek domyślała się, że Jankowi było tym bardziej niekomfortowo. O mało nie parsknęła śmiechem, widząc jak Cichocki próbuje się przewrócić na brzuch i przeczołgać do niej. W międzyczasie udało się jej skrzyżować nogi, więc jeśli Janek chciał, to mógł się na nich położyć.
Moja Hania. – Dwa magiczne słowa, które sprawiły, że ta się rozpłynęła na dobre. Po pierwsze, mało kto mówił do niej „Hania” – w sumie tylko Janek i za każdym razem, gdy w ten sposób wypowiadał jej imię, robiło się jej ciepło na serduszku. No i do tego ta „moja”. No byli rok razem, trochę już ze sobą mieszkali, ale nie do końca jeszcze do tego chyba przywykła.
Twoja Hania stwierdza, że jesteś wariatem – odpowiedziała szeptem po chwili namysłu, jednocześnie wyciągając do niego drobną dłoń, by następnie pogłaskać nią Janka po policzku.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptySob Paź 16, 2021 12:23 am

- Mhm, mhm - pokiwał głową z pobłażaniem. Następnie zaś położył sobie palec tuż pod lewym okiem i pociągnął skórę w dół, odsłaniając tylko trochę przekrwione ślepie. Odrobinę, słowo honoru. -A mi tu jeździ hetman na kucyku - parsknął jeszcze. Choć nie sprecyzował już, czy miał na myśli tę pełną powagę i domniemane uwierzenie w węża, czy może film z cyklu "uwolnić Franię". Janek osobiście uważał, że hetman na kucyku był dużo bardziej prawdopodobnym zjawiskiem niż Frania pozostawiona bez większego nadzoru. Nie, żeby stanowiła zagrożenie dla ludności cywilnej, bo RACZEJ chyba przypuszczalnie nie do końca. Nawet jeśli była magicznym i bardzo niebezpiecznym wężem, to nadal na usługach jednej z najmilszych chyba istot po tej stronie globu. Znaczy tak pomijając te wszystkie najbardziej radykalne elfy, które przedstawiały sobą dawne stereotypy o typowych kanadyjczykach. Że, wiadomo, gdy na takiego wpadniesz i wytrącisz mu kawę z ręki, to Cię sam przeprosi i odkupi Ci kawę, której nawet nie miałeś.
Ale! Hania przygotowała mu śliczną podusię - taką z gładkich łydek, nawet jeśli trochę zimnych, to lepszy rydz niż nic, wiadomo - więc postanowił zrobić to, co zrobiłby najprawdopodobniej każdy na jego miejscu. Czyli przewalił się jak kłoda na plecy i bardzo chętnie skorzystał z tej podstawionej niemal pod sam nos poduszki.
Z drugiej strony to śniadanie na górze, na stole, tak pachniało... E, zaraz. Przecież śniadanie nie zając. Tylko zając to zając.
Westchnął ciężko i zamknął oczy, splatając palce na wysokości swojego mostka.
- Skoro tak... to jestem obłąkany jak w niewoli pies. Kto jest temu winien, wiesz? - zanucił. Fałszując. Bo Janusz, choć muzykę z całą pewnością lubił, tak nadal pozostał bezczelnie i bezlitośnie niemuzykalny. Co poradzisz?

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptySob Paź 16, 2021 12:45 am


O kurde, co hetman na kucyku robi w Twoim oku? – zapytała całkiem poważnie. Frania zdecydowanie nie chodziłaby bez nadzoru, to raz – dwa dla ludzi była może nie tyle, co nieszkodliwa, a nie atakowała ich bez wyraźnego rozkazu. W przeciwieństwie do Czarnych, na który miała zapalnik i jak się tylko zbliżały, to włączał się France tryb bojowy.
Hania była miła, to prawda – w większości przypadków chociaż. Jednakże gdy przychodziło co do czego to potrafiła się wydrzeć na kogoś, zwykle to się dotyczyło sytuacji w szpitalu, gdy każda sekunda miała znaczenie. Janek chyba jeszcze nigdy nie miał przyjemności prawdziwego gniewu Zapolskiej doświadczyć. Choć z drugiej strony, parę razy nazwała go „Januszem Michałem Cichockim” ze stoickim wręcz spokojem w głosie. I w tamtych momentach chyba krzyk był mniej przerażający.
Gdy Janek postanowił się uraczyć jej łydkami w postaci poduszki, Hania postanowiła nie pozostać bierna. Cichocki wpadł teraz w sidła jej dłoni, które delikatnie miziały jego twarz, włosy i szyję – ot tak sobie wędrowała łapkami, bo to było miłe. I bo mogła, bo kto jej zabroni?
Śniadanko wciąż ładnie pachniało. Dobrze, że foremki były z ceramiczne, więc trochę lepiej trzymają ciepło. A w najgorszym wypadku się po prostu je podgrzeje w piekarniku i wciąż będzie smaczne.
Zaśmiała się dźwięcznie słysząc Janka śpiewającego hit początku XXI wieku. Oj ona doskonale wiedziała, kto mu tak w tej głowie zawrócił.
Mam tak samo jak Ty... – zanuciła „nieco” mniej fałszując niż Janusz, uśmiechając się przy tym jak głupia, by następnie się nachylić i delikatnie musnąć Jankowe usta swoimi.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptySob Paź 16, 2021 8:15 pm

- Nie wiem. To strasznie pojebane. - Pełna powaga, zero zawahania. Przecież Janusz był Januszem i nie miał najmniejszych oporów przed żartowaniem nawet z najpotężniejszych istot na Planie Ziemi. Czy to chodziło o El-Galada, czy o króla, czy w ogóle o balorogi czy grafy. Chuja tam. Nie było tematu tabu.
Jedyna osoba, z której Janusz chyba nigdy w życiu nie zażartował, to był jego własny ojciec. Ale to temat na zupełnie inną historię.
Bo w tamtej konkretnej chwili Cichocki leżał na wygodnej poduszeczce z nóżek Hani i było mu całkiem wygodnie. Tyle że kompletnie nie złapała fali Ich Troje, tylko wyskoczyła z Niemenem. Nie, żeby Janusz nie lubił Niemena, ale...
Przez chwilę po tym delikatnym pocałunku milczał. I tak tylko patrzył na Hanię z bezwiednym uśmiechem na ustach. na moment. Bo zaraz po tym zamknął oczy, wziął wdech i...
- I TYYYYYYYYYLKO ZAAAAAAAAAZDROŚĆ ZŻŻŻŻŻŻŻERA MNIEEEEEEEEEEEEEE...
Musiał. Bo pewne rzeczy musiały zostać wyśpiewane w okropnym fałszu i bardzo głośno. Bo inaczej nie dało się przecież zaśpiewać tej części, mus było drzeć tam mordę.
Czy Janusz był świadomy, że właśnie rujnował kompletnie romantyczny charakter tej chwili? Ani, kurwa, trochę.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptySob Paź 16, 2021 8:57 pm

El-Galad był postacią, która budziła grozę w niejednej osobie. Janusz jednak nie miał żadnych oporów, żeby sobie z niego żartować, nawet w świetle plotek, że w trakcie Bitwy o Korniejewo PODOBNO walczył z balrogiem. Hania go łatała, trochę poobijany był, ale uszło nawet bez uleczenia totalnego. Błogosławione dłonie zupełnie wystarczyły. I jeżeli ten człowiek w takim stanie rzeczywiście wrócił po walce z balrogiem, to ona naprawdę wolała z nim nie zadzierać.
No, ale tutaj hetmana nie było, więc co szkodziło sobie pożartować? Przecież tego nigdy nie usłyszy. A nawet jeśli, to chyba wiedział jaki był Cichocki. Był przecież jego bezpośrednim przełożonym.
To nie tak, że nie załapała tego (choć czemu on oczekiwał, że będzie znała każdą piosenkę z początku tego wieku?). Raczej chodziło o to, że… jakoś jej te słowa pasowały do obecnej sytuacji. No i przez chwilę miała wrażenie, że Janek załapał tę jakże romantyczną atmosferę pod stołem. Chwila ciszy, wpatrywania się w siebie po pocałunku… miała nadzieję na jakieś miękkie szepty, drobne czułości ze strony Cichockiego. Co zaś dostała w zamian? Wydzieranie mordy i straszny fałsz. Jakby chociaż zaśpiewał tę dalszą część o kochaniu, ale nie, po co.
Westchnęła ciężko.
Śniadanie nam wystygnie – burknęła, wycofując się nie zważając nawet specjalnie na to, czy przypadkiem łeb Cichockiego nie uderzy o podłogę.
Usiadła na krześle, widocznie niezadowolona i nie zamierzała jakoś specjalnie tego ukrywać. Wbiła widelec w tę nieszczęsną szakszukę, jakby chcąc się na niej wyżyć. Kto wie, może sobie właśnie wyobrażała, że wbijała ten widelec w Janusza? Istniała taka szansa. Lepiej, żeby Janek szybko coś wymyślił, jak ją udobruchać.

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 18, 2021 11:51 am

Cała Rzeczpospolita wiedziała, jaki był Cichocki – i ciężko stwierdzić, kto w tej wiedzy tak naprawdę przodował. Czy była to jego matka? Czy może Judyta? Czy może El-Galad właśnie? A może jego poprzedni przełożony, albo dawniej podlegający Januszowi żołnierze?
Ogólnie cały problem z obracaniem wszystkiego w żart był jeden – gdy starasz się, żeby wszystko było zabawne i mało poważne, to psujesz momenty, które powinny być poważne. Cichocki potrafił zachować należytą poważną postawę chyba tylko i wyłącznie na uroczystościach wojskowych czy państwowych, gdy wszyscy ludzie dookoła patrzyli i tego oczekiwali. Prywatnie tego nie znosił – no nie lubił. Do romantycznych szeptów było mu chyba najbliżej w kinie, bo tam nie można mówić głośno.
Ale uciekła mu Hania – całkiem słusznie zresztą – i Janusz zgodnie z prognozami łbem o kafelki uderzył, bo się tego nie spodziewał. Zanim wyłonił się spod stołu, podniósł się na jednym łokciu, a drugą dłonią rozmasował obity tył głowy. Biedactwo od siedmiu boleści. Dobra, czas wyleźć. No i wylazł, patrząc na Zapolską z ukosa.
No ewidentnie obrażona – choć Janusz nie do końca był pewien dlaczego. Bo był sobą przede wszystkim i robienie takich durnych rzeczy było dla niego chlebem powszednim.
Przecież on strzelał do rytmu jakichś polskich piosenek sprzed zaćmienia.
Usiadł sobie spokojnie na swoim krześle, jeszcze przez chwilę milcząc. Zerkał to na Hanię, to na jej szakszukę maltretowaną widelcem, to na swoją – jeszcze nie ruszoną.
- Coś się stało? – spytał głupio i tak, jak tylko facet potrafi.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyPon Paź 18, 2021 4:22 pm

To nie tak, że Hania nie wiedziała, jakie Janusz miał podejście do życia. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę i w większości przypadków w żaden sposób jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Czasem te jego żarty rzucone w bardzo napiętym czasie potrafiły być pomocne i pozwolić jej zacząć myśleć – wbrew pozorom – racjonalnie; Miała też świadomość, skąd ta beztroska się u niego wzięła i to rozumiała. To jednak nie zmieniało jednego faktu – czasem są takie momenty, w których lepiej by było, gdyby nie mówił nic i po prostu działał, jak to miał w zwyczaju. Bo Han’lynn nie oczekiwała, że Janusz teraz postanowi rzucić jakimś głębokim, romantycznym tekstem piosenki z ubiegłego stulecia. Ot, wystarczyłby jej jakiś drobny gest z jego strony… na który liczyła, bo przecież przez chwilę nic nie mówił, po prostu się na nią patrząc i uśmiechając (chyba wolałaby, żeby nawet na tym poprzestało).
Tyle dobrze, że Janek nie leżał jakoś wysoko, więc mocno tym swoim głupim łbem o kafelki nie uderzył. Jak nabije sobie guza, to Hania zapewne i tak się nad nim zlituje i jeszcze jej się pewnie głupio zrobi i użyje błogosławionych dłoni, żeby go uleczyć; I jakże naiwna Zapolska była, mając nadzieję, że nie będzie musiała Cichockiemu mówić i tłumaczyć rzeczy. Padło te magiczne pytanie „czy coś się stało”… i przez chwilę naprawdę miała ochotę mu powiedzieć „nic” albo „domyśl się”. Potem sobie jednak przypomniała, że ma do czynienia z Januszem i on zapewne po prostu nie widział żadnego problemu. No jak z dzieckiem czasem z nim.
Westchnęła ciężko, odkładając przy tym widelec i przestając się znęcać nad szakszuką.
Miałam nadzieję na trochę inną reakcję z Twojej strony – odpowiedziała tak spokojnie jak tylko potrafiła. Miała w głowie masę myśli, których nie potrafiła teraz uporządkować. Jednocześnie nie chciała Janka „przeładować” emocjonalną gadką.
No bo jak mu tu powiedzieć, że się stęskniła i potrzebuje trochę atencji, jednocześnie żeby to nie zabrzmiało jak z jakiejś głupiej komedii romantycznej z początków XXI wieku?

Janusz Cichocki
Janusz Cichocki
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyCzw Paź 21, 2021 7:40 am

Tak samo jak nie potrafił łapać linii melodycznej, tak i umykały mu płochliwe i zwiewne momenty życia codziennego. Umykały mu właśnie takie miękkie szepty, bo je płoszył swoim żartem, śmiechem czy zbyt długim językiem. Bo gadał. O głupotach mówił w momentach niesprzyjających do mówienia, w chwilach, którymi należało się błogo rozkoszować i brać z nich garściami tyle, ile tylko można było – ale pozostawał, o zgrozo, sobą. Totalnie zwykłym facetem w związku z rocznym stażem, a gdy ma się już roczny staż, to człowiek wraca do normalnego rytmu i bycia po prostu sobą. Bo każdy, gdy mu zależy, to stara się pokazać siebie z jak najlepszej strony, żeby ten początek był jak najlepszy i jak najbardziej magiczny.
Z czasem wychodziły niedoskonałości i, no właśnie, całą reszta danej osoby. A Janusz nosił ze sobą całkiem ciężki bagaż z napisem „ŻARTY NA WSZYSTKIE OKAZJE” – były jego tarczą, opoką, pomocą. Do żartów uciekał, gdy był zły, żartami się zasłaniał, gdy coś było nie tak, sypał żartami nawet wtedy, gdy był w niebezpieczeństwie, albo coś go smuciło. Albo cieszyło – to działało absolutnie w obie strony. Absurdalna pogoda ducha i wieczne żarciki, pozorne nieprzejmowanie się niczym i niemożliwy spokój. Bo przecież nie istniały chyba osoby – poza Judytą, ale Judka to się nie mogła liczyć, bo była członkiem rodziny i pamiętała Młodego-I-Gniewnego-Janka-Cichego – w wojsku, które widziałyby Cichockiego szczerze wkurwionego albo pod wpływem jakiejkolwiek innej emocji.
Pocierał jeszcze chwilę tył głowy, choć to znacznie bardziej dla większej dramaturgii tej sceny, że ojoj, jak to go nie boli ten pusty łeb. Ale tylko moment. Napił się ponownie kawy, tak patrząc na Hanię i patrząc, oczekując na jej wyrok. Coś się stało, czy nic się nie stało i po prostu naprawdę była tak głodna? Bo mogła być, to było oczywiste.
Ale nie, czyli nie trzeba było drzeć mordy.
- Okej. A jaką? Tak wiesz, pytam dla kolegi, żeby też wiedział. Może też kiedyś będzie łapał węże pod stołem – rzucił absolutnie leciutko, tak o, od niechcenia można powiedzieć. On tu tylko przechodził i wiele nie widział w gruncie rzeczy.
Bo istniał cień szansy, że nawet udałoby mu się zapamiętać co i jak.

Han'lynn Zapolska
Han'lynn Zapolska
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  EmptyCzw Paź 21, 2021 2:17 pm

Rok to już było trochę czasu – fakt. Na początku ludzie starają się pokazać z jak najlepszej strony, a potem pojawia się zwykła codzienność. Zwłaszcza, gdy się zaczyna razem mieszkać. Wychodzą jakieś nasze dziwactwa, przyzwyczajenia. A to on zostawia wszędzie skarpetki, a ona ma pięć tysięcy różnych kosmetyków w łazience. W większości wypadków Hania naprawdę nie miała nic przeciwko wiecznym żartom Janusza i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że taki miał styl bycia – to jej jednak trochę utrudniało parę kwestii. Czasem miała problem rozszyfrować, co tak naprawdę Janek czuł, skoro na wszystko odpowiadał żartem. Wspólnie spędzony czas – choć bywało go zwykle niewiele, ze względu na to, jakie stanowiska zajmowali i że Janka potrafiło na miesiąc wywiać do Zony – sprawiał, że była w tym coraz lepsza. Co nie zmieniało jednak faktu, że chciałaby żeby Cichocki czasem był bardziej otwarty w swoich uczuciach. Ta wizja jednak była naprawdę, bardzo, ale to bardzo odległa i musiała się uzbroić w ogromną cierpliwość.
Hani się trochę głupio zrobiło, jak tak Janek się tak pocierał o tę głowę. Pewnie sobie guza przez nią nabił! Westchnęła i wstała z krzesła i podeszła do Cichockiego, kładąc przy tym swoją drobną łapkę na łbie Cichockiego, a następnie użyła błogosławionych dłoni, które uśmierzyły ewentualny ból i zapobiegły powstaniu guza.
Jeżeli kolega kiedyś złapie węża pod stołem, ratując przy tym damę w opresji i ta postanowi mu podziękować pocałunkiem, to ostatnią rzeczą, jaką kolega powinien robić to krzyczeć jej w twarz tekst piosenki z początku wieku. Niezależnie jak dobra by ona nie była. – Janek mógł poczuć, jak łapki Hani go obejmują, zamykając w uścisku tak mocnym, że nie było szans, by Cichocki się z nich uwolnił. Wciąż zastanawiała się, jak powiedzieć to, co jej leżało na serduchu, tak żeby do Janka to dotarło.

Sponsored content
Sen o Warszawie  Empty

PisanieTemat: Re: Sen o Warszawie    Sen o Warszawie  Empty


 
Sen o Warszawie
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Skocz do: