Droga dojazdowa
Idź do strony : Previous  1, 2
Bolesława Konieczna
Bolesława Konieczna
Droga dojazdowa - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Droga dojazdowa   Droga dojazdowa - Page 2 EmptyPią Kwi 19, 2024 7:16 pm

Sława nie była jakimś tam zwykłym szwejem. Miała wielkie plany być jeszcze większym namaszczonym przez samego króla Rycerzem Rzeczpospolitej. A żaden rycerz nie unika walki, nie ucieka od niej, nie zostawia nikogo w tyle. Tak naprawdę nawet nie powinna nigdy znaleźć się w żadnej jednostce zwiadowczej, to był wojownik.
Z mieczem w dłoni, wciąż zataczając miękkie okręgi na szeroko rozstawionych nogach, obserwowała działania Anji. Cóż, soggothem to chyba nie była. Otóż soggothy raczej nie były owłosione.
Sława zatrzymała się, uniosła wyżej miecz, mocno wbiła stopę w ziemię. Czekała krótką chwilę, aż potwor wykona swój ruch - gdy tylko monstrum rzuciło się na Cichocką, Sławka szepnęła do siebie jedno słowo.
- Pędź - cichy szept. A świat delikatnie wstrzymał oddech, zwolnił swój bieg. Potwór nadal był szybki - przypuszczalnie dopiero teraz Sława mogła dotrzymać mu kroku. Szybko zmieniła swoją pozycję tanecznym krokiem szermierza - mknęła niczym wicher, niczym prawdziwy rześki zefir - korzystała z okazji, że potwór zajęty był atakowaniem Leny. To powinno być proste.
- In domine domine - dorzuciła jeszcze, ponownie szeptem. Bo wszystkie dźwięki miały podbitą głośność. Miecz w jej dłoni zafalował jakby zrobiony był z wody, zaczął opalizować niebieskim pięknym światłem, biała mgiełka zaczęła unosić się dookoła. - W imię Boga - kolejny cichszy od oddechy szept, choć w uszach Sławki brzmiał niczym normalna tonacja. Poczuła jeszcze rozpierającą ją siłę, nim szybko niczym jaszczurka zamachnęła się, by - najchętniej - rozpłatać potwora na pół. Mniej więcej w okolicy pasa.
Ostrze nie musiało nawet dosięgnąć celu - niemal niewidoczne magiczne przedłużenie powinno wystarczyć.
Usłyszała też słowa Leny - lecz jakże się wycofać, gdy właśnie odpaliła wewnętrznego berserka? Kaman.

________
Moce:

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Droga dojazdowa - Page 2 Empty

PisanieTemat: Re: Droga dojazdowa   Droga dojazdowa - Page 2 EmptyPią Kwi 19, 2024 8:38 pm

Wszystko działo się tak szybko, że komuś pozbawionemu buffa szybkości trudno byłoby wyłapać, co się wydarzyło jako pierwsze. Ponieważ jednak Bolesława takiego buffa sobie zapewniła, była w stanie ogarnąć właściwą kolejność wydarzeń.
A było tak.
Stwór rzucił się na biedną Lenkę, która - na całe szczęście! - zawczasu odpaliła wykonaną przez samego małego hetmana egidę. Gdyby nie ona, z małej Cichockiej pewnie nie byłoby już co zbierać. Ogromne, poczerniałe kły potwora wbiły się w okolice szyi, niechybnie z zamiarem rozpłatania dziewczynie gardła, jednak niewidzialna pianka sprawiła, że zębiska najpierw utknęły w egidzie, a później się po niej zsunęły (rzut obronny 4). Szkoda tylko, że sama egida nie chroniła zmysłu powonienia przed oszałamiającym smrodem gnijącego mięsa, jaki dobywał się z paszczy potwora. Następnie Lenka zamachnęła się kolbą i trafiła kreaturę w wydłużony pysk, ale to tylko rozwścieczyło potwora (rzut na atak 2). Zawył, wyrwał kły z magicznej pianki i ruchem tak błyskawicznym, że niemal niewidocznym, zacisnął silne szczęki na owej kolbie automatu. Rozległ się głośny trzask - dla Bolesławy stanowczo zbyt głośny - i znaczna część karabinka po prostu się rozleciała, zostawiając w dłoniach Cichockiej praktycznie samą lufę.
W tym momencie potwora dosięgnęło magiczne przedłużenie ostrza Bolesławy (rzut na atak 5). Rozpłatało mu brzuch, zostawiając bardzo głęboką ranę, z której zaczęła wylewać się gęsta, czarna ciecz, tak śmierdząca, że dziewczęta w pierwszej chwili mogły poczuć mdłości. Miał na to wpływ jednak nie tylko sam zapach, wbrew pozorom - powietrze wokół gęstego płynu aż falowało od nagromadzonych fagów.
Część tych fagów podążyła za tym, co wypadło z brzucha potwora - maleńkim, potwornie zniekształconym płodem.
Karykatura dziecka miała nieproporcjonalnie wielką głowę, brakowało jej nosa. Twarz miała wykrzywioną jak do krzyku, ale ponieważ stworzeniu nie zdążyły się jeszcze wykształcić płuca, z jego ust nie padł nawet najmniejszy dźwięk. W niczym to jednak nie przeszkadzało - płód powoli i z niespodziewaną determinacją zaczął pełznąć w stronę Bolesławy, rozsiewając za sobą fagowy szlak.
Rozproszony tą nagłą aborcją potwór nawet nie próbował pochwycić odskakującej od niego Lenki, tylko przez chwilę próbował wtłoczyć sobie w rozcięty brzuch wypływającą z niego niby-krew. Dało to Cichockiej idealną okazję do wystrzelenia aż sześciu strzał z samonaprowadzaniem.
Stwór jednak był szybki. Potwornie, potwornie szybki. I tak nieprzewidywalny, że w tym momencie już na sto procent można było sie domyślać, że to jednak nie soggoth.
To, co kiedyś było Anją, rozwarło szeroko paszczę i po prostu połknęło, jedna po drugiej, wszystkie magiczne strzały Lenki (rzut na atak 1). Strzały Lenki miały jednak to do siebie, że po chwili znów materializowały się w kołczanie - i tak też stało się i tym razem.
Problem jednak polegał na tym, że strzały wróciły nasączone fagami. Innymi słowy - do czasu naprawy i oczyszczenia nie nadawały się do niczego.



Lence został do obrony/ataku tylko nóż. W stronę Bolesławy pełznie poroniec. Z poranionego wilkołaka sączą się fagi w takim stężeniu, że dziewczętom chce się rzygać - od teraz przed każdym postem robicie rzut obronny 1k6 na odparcie skutków takiego stężenia fagów, wyniki:
1 - torsje
2-3 - kilka sekund zawahania ze względu na próbę powstrzymania torsji
4-5 - czuje mdłości, ale nie ma to wpływu na akcje
6 - udaje się zwalczyć mdłości, dalsze rzuty obronne nie są konieczne.

Moje panie, wkurwiłyście golema. Od teraz poziom trudności to krew, pot i łzy. Powodzenia, Wasz MG. :foka:

 
Droga dojazdowa
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Droga krajowa nr 2
» Droga krajowa nr 1

Skocz do: