| A gdyby? | Konstanty Albert El-Galad
| Temat: A gdyby? Sro Lip 27, 2022 9:25 pm | |
| Gdyby myśli mogły same z głów wyprysnąć, czy mówiłyby to samo, czy nie wszystko? Gdyby miłość tylko jedna być musiała czy rozpaczą, czy też szczęściem by się stała? Gdyby Wanda nie spotkała Kostka nad Wisłą, czy by kochała, czy nie znosiła nade wszystko?
Wjechali na teren jednostki we trzech. Trzech młodziutkich i zielonych jak wiosenna trawa podporuczników zesłanych prosto w czułe objęcia armii. Jeden do logistyki, jeden do sztabu, jeden prosto na kompanię zadaniową. Mieli sprawdzić swoją teoretyczną i wyniesioną z praktyki wiedzę, grzecznie oglądać proces dowodzenia swoich dowódców, chłonąć ich wiedzę i doświadczenie, a na koniec, o ile Bóg i rzeczony dowódca pozwoli, zostać przyjętym. Albo odrzuconym. Nie każdy finalnie się nadawał, nawet jeśli udało mu się przebrnąć przez całą Akademię, praktyki i cały związany z tym syf. Wojsko to nie były w końcu paryskie salony ani przedszkole. Trzeba było wykazywać pewne cechy charakteru, by stać się dobrym żołnierzem. Czy też dowódcą, jak w przypadku tych słodkich i świeżych chłopaczków, którym zamarzyła się zabawa w wojnę. Czekała ich jeszcze ewidencja na miejscu, zakwaterowanie, mundurowanie, przydzielenie broni i cała masa innych atrakcji. Gdy zameldowali się w garnizonie, o ich przyjeździe zostały poinformowane kluczowe osoby w całym tym procesie. Przede wszystkim dowódca Husarii, on decydował kto dowie się jako kolejny w łańcuchu i w jak dużym stopniu fakt przybycia młodych oficerów wpłynie na ich dalszą służbę i życie. W gruncie rzeczy nie było to aż tak częste, że takie świeżynki trafiały do jednostki specjalnej. A jeszcze rzadziej trafiały tam takie perełki jak syn hetmana.
Konstanty mógł tylko podejrzewać, że wcale nie jest tak do końca normalne, że pułkownik osobiście wita nowoprzyjętego żołnierza, rozkazuje osobom trzecim zająć się jego ewidencją i zakwaterowaniem, by finalnie żółtodzioba zaprosić do swojego gabinetu na, ot co, kawę i ciasto. Zwłaszcza że zaproszenie było tylko i wyłącznie dla niego, a dwaj pozostali młodzi oficerowie musieli obejść się smakiem i cierpiętniczo przechodzić przez całą papierologię oraz sami nosili przywiezione ze sobą toboły. Los nie był sprawiedliwy, a Kostek zdecydowanie nie był fanem faworyzacji. Dlatego mina mu nieco zrzedła, a i humor z lekka przygasł. Wydawało mu się, że dowódca Husarii należy do ludzi twardych i nieprzekupnych, a żadne tytuły nie robią na nim większego wrażenia. Ale teraz, gdy był prowadzony niczym koń wystawowy przez plac apelowy i obok najbardziej zaludnionych palarni, czuł się po prostu idiotycznie. Nie miał racji. Nie miał prawa być byle żółtodziobem, z miejsca dostał bilet do nieba i nie musiał iść schodami, bo czekała już na niego winda. Jak niemal wszędzie. Trzeba było iść do AGAT-u - myślał cierpko, uprzejmie słuchając słów pułkownika i udając, że kompletnie nie widzi, jak bardzo żołnierze się gapią i już mamroczą między sobą. Już siedząc w gabinecie - gdy pułkownik skończył prezentować go co ważniejszym sztabowcom Husarii - był tak diabelnie zmęczony, że to uderzało o bruk. Ale przecież Konstanty był doskonale wychowany i uprzejmy, dlatego popijał kawę i słuchał z uwagą i uprzejmie rozbawionym uśmiechem anegdoty dowódcy o szefie sztabu, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Pułkownik rzucił donośne "wejść", zamek trzasnął i drzwi zaskrzypiały miękko, gdy otwierał je nowoprzybyły. - Pański bezpośredni przełożony, poruczniku - oznajmił wyjątkowo z siebie zadowolony pułkownik. Bo czemu nie? Wygrał przecież los na loterii i dostał w swoje ręce klucz do serca Wielkiego Hetmana Koronnego. Konstanty podniósł się ze swojego miejsca powoli, tylko lekko lekceważąco. On już wydał wyrok i osąd, Husaria była niczym jego gimnazjum. Wszyscy nauczyciele wspaniałomyślni i przesadnie mili, traktujący go jak kryształowy kwiatek. Nic, tylko chuchać i dmuchać. Pewnie nawet gdyby nie raczył się podnieść, tylko znudzony rozparł się na krześle i machnął dłonią, to stałoby się jedno wielkie nic. - Major Wanda Wilczyńska. Moja prawa ręka, doskonały i doświadczony dowódca. Chodząca skarbnica wiedzy, wiele się pan od niej nauczy. Kostek niemal przewrócił oczami. - Nie wątpie, pułkowniku - odparł sucho i dopiero wtedy odwrócił się do major Wilczyńskiej. Sztywno, niechętnie. Bo najchętniej to byłby już stamtąd poszedł, by odnaleźć święty spokój. - To zaszczyt, pani major. - To już skierował do tej chodzącej skarbnicy wiedzy tonem wskazującym na jedno i wielkie puste nic, a nie zaszczyt. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Wto Sie 02, 2022 2:26 pm | |
| - Kolejny chłopiec, któremu zamarzyło się wojsko. – oto ona, kwiat Wojska Polskiego, osławiona zimna suka, major Wilczyńska, przed którą niejeden zawodowy żołnierz uciekła w popłochu i absolutnie żaden nie chciał się znaleźć w jej jednostce specjalnej. Wanda również nie tryskała entuzjazmem, którego mógł po niej oczekiwać przełożony. Z ich trójki tylko on uważał, że to jest wybitnie sprzyjająca, cudowna i niezwykle fascynująca sytuacji i wszyscy powinni się radować. Niestety był w tym sam, bo pozostała dwójka myślała jedynie o tym jakim cudem wdepnęła w to gówno. - Pułkowniku, naprawdę nie ma nikogo bardziej doświadczonego i zdecydowanie odpowiedniejszego? – aż jej się cisnęło na język, by dodać coś o niańczeniu synka Hetmana, bo przecież miała ciekawsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się jakimś wypielęgnowanym arystokratycznym chłopcem, który chciał się pobawić w wojsko. Na szczęście czasami korzystała z tych swoich dwóch komórek mózgowych, które obijały się pod kopułą i zdarzyło się zacisnąć zęby. Jednak mechanizmy obronne potrafiły działa, by dowództwo jednaj jej nie wlepiło jakiejś kary za bezczelne pyskowanie. - Jestem urobiona po pachy, naprawdę nie mam czasu. – realnie, to mogła go gdzieś wcisnąć pomiędzy jednym treningiem, a drugim, ale wcale jej to nie było na rękę. A już zwłaszcza, gdy dostała najgorszego z możliwych, czemu nie mogli jej dać jakiejś beznadziejnej łajzy, która być może nic nie umie, ale przynajmniej nie będzie zadzierać nosa? - Wilczyńska, nawet nie zaczynaj. Ja doskonale wiem, że masz aż w nadmiarze czasu, skoro nie da się Ciebie w jednostki do domu wyrzucić. Wypełniaj rozkazy i jazd mi stąd. – rzucił już nieco poirytowanym głosem, gdy Wilczyńska usiłowała popsuć jego idealne plany zagospodarowania Kostka i jego ojcowskich koneksji. Ona również przewróciła oczami, ale gdy miała ku temu sposobność i pułkownik, akurat pocierał nasadę nosa. Mogła być bezczelna, ale nie musiała robić tego wprost. Przynajmniej nie za każdym razem. - Poruczniku El-Galad. – również uścisnęła mu rękę, lekko zadzierając głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy. Zmrużyła je lekko, jakby dając nieme ostrzeżenie, na te jego przewrotne zachowanie. - Zapraszam za mną. – odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenie. - Czy twój koń został już przetransportowany do jednostki? W piątek jedziemy na całodzienny rajd. Jak zorientujesz się w sprawie konia, udaj się do naszej administracji, by wydali Ci motocykl bojowy. Będziesz go potrzebował. Miałeś już podstawy? Jeżeli nie, to wszystko Ci pokaże i Cię nauczę. Zaklęcie jest najważniejsze i musi być przeprowadzone prawidłowo. Motocykl jest przedłużeniem husarza, tak jak jego koń. Szanuj, wspieraj i dbaj, a Ci się odwdzięczy. Musisz wypełnić kilka druczków, ta przeklęta biurokracja, ale jak znajdziesz panią Krysię, to we wszystkim Ci pomoże, złota kobieta. Zginęłabym i utonęła pod papierami bez niej. – zatrzymała się na środku placu, by spojrzeć na mężczyznę. - Wszystko jasne? Jakieś pytania? Nie? To idź załatwiaj. Jak skończysz, to przyjdź do mnie. Biuro masz w tamtym budynku. – wskazała dłonią na dwupiętrowy, spory szary budynek z duża czerwoną tablicą. - Po schodach na pierwsze piętro i na lewo. Mój gabinet jest w tamtym kierunku, budynek F, trzecie piętro, pokój 333. Bardzo świętobliwie. A teraz na jednej nodze, bo nie mamy całego dnia.
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Wto Sie 02, 2022 9:13 pm | |
| Gdy tylko poniosła się plotka, że Konstanty zdecydował się iść na WAT, to wszystkich dowódców popierdoliło. Co odważniejsi pułkownicy zaczęli wpadać również na herbatę i pogaduszki, niektórzy zapraszali jego ojca na polowania albo jakieś wspaniałe przyjęcia, inni posyłali w prezencie - bez najmniejszej okazji! - szynki czy sprowadzane zza granicy herbaty, kawy czy jeszcze coś innego. Każdy miał nadzieję, że dostanie Kostka pod swoje skrzydła, a tym samym jego jednostka i podlegający mu żołnierze zostaną pobłogosławieni miłosierdziem i łaską Wielkiego Hetmana Koronnego. Pomijając już ewentualne korzyści dla samych jednostek, był to przecież poniekąd wielki i zaszczyt i wyróżnienie. Przecież cała Rzeczpospolita wieszczyła młodemu El-Galadowi olbrzymi sukces, co śmielsi już obwoływali narodziny nowego bohatera czy chuj wie kogo, bo toż krew nie woda. Uścisnął wyciągniętą dłoń - jako młodszy stopniem nie miał prawa pozwalać sobie na tak wielką poufałość, by zrobić to jako pierwszy - i skinął głową. Krótko. Bladoniebieskie oczy przeszły go zimnym jak lód spojrzeniem, rozcinając duszę niczym góra lodowa kadłub Titanica. Odwrócił się do dowódcy i jemu również skinął głową, nim ruszył za major Wilczyńską. Zgodnie z regulaminem szedł pół kroku za nią. Nie spodziewał się jednak, że zatrzyma się tak nagle. Co za lawina informacji. Z drugiej strony jej ton nie pobrzmiewał mlekiem i miodem, a raczej niechęcią. - Zrozumiałem. Jedyne słowo, jakie powiedział. Żadnego pytania, żadnego czegokolwiek. Prosty komunikat. Poczekał jeszcze tylko na pozwolenie do przysłowiowego wypierdalania, nim faktycznie ruszył w swoją stronę, żeby zająć się faktycznie biurokracją. Tyle że w gruncie rzeczy wcale nie musiał, bo przecież i tak wszystko było już załatwione. W końcu nie miał rąk i sam nie byłby w stanie zrobić czegokolwiek.
Raptem trzydzieści minut później już nie tylko wiedział wszystko, czego miał się dowiedzieć, ale zdążył nawet otrzeć się o swoją kwaterę, przebrać w dostarczony tam mundur i dotrzeć do gabinetu Wilczyńskiej. Zgubił się w tym czasie tylko raz i musiał obrać punkt nawigacyjny w postaci placu apelowego. Nie zamierzał pytać absolutnie nikogo o drogę. A gdy w końcu dotarł do właściwego budynku, pod właściwe drzwi, to miał ochotę westchnąć ciężko, ale widział żołnierzy na korytarzu stojących nieopodal, więc powstrzymał podobne ciągoty. Zapukał i nacisnął klamkę dopiero po usłyszeniu komendy zezwalającej na wejście. Wszedł bez słowa, zamknął na sobą drzwi i przeszedł przez gabinet, zatrzymując się trzy długie kroki od biurka. Sztywny jak kawałek kołka, wyprostowany jak struna. - Pani major, porucznik El-Galad melduje wykonanie zadań. Koń zostanie przetransportowany jutro, motocykl przydzielony również jutro. Nie uczono mnie również jazdy. - Wyartykułował to wszystko płynnie i bardzo beznamiętnie. Brakowało tylko tego, żeby stał przy tym na jednej nodze - bo przecież nie mieli całego dnia. Inną sprawą było to, że już przynajmniej znał znaczenie tego powiedzenia. Kiedyś byłby gotów zdziwić się, czemu na jednej nodze miałby robić cokolwiek lub gdzieś iść, skoro używanie obu jest dużo bardziej efektywne. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Sro Sie 03, 2022 10:10 am | |
| Prawdę mówiąc major Wilczyńska nie zdążyła nawet usiąść nim w jej gabinecie pojawił się ten zakichany szczyl. Powiedzieć, że spojrzała na niego ze zdziwieniem, to jakby w ogóle się nie odezwać. Nawet przy pomocy pani Lucynki załatwianie pozwolenia na motocykl i jego wydania nie zajmowało raptem pół godziny. Coś tutaj śmierdziało. - Spocznij El-Galad. – machnęła ręką w jego kierunku, gdy się tak pięknie wyprężał. Sama cofnęła się, by oprzeć się o parapet i z tej pozycji spoglądać na swoje nowe nieszczęście, z którym zapewne będzie nierozłączna przez następne trzy miesiące. Wspaniale. - Nauczę Cię jeździć. – westchnęła ze zrezygnowaniem, które wcale nie tyczyło się jazdy na motocyklu. - Wyjaśnijmy sobie coś na wstępie. Po pierwsze, nawet zakładając, że pani Lucynka pomogłaby Ci z dokumentacją, to przy jej magii nie ma szans, by to wszystko zajęło raptem pół godziny z dotarciem tutaj. Po drugie, nie wiem czy wszyscy zakładają, że jesteś upośledzony i trzeba wszystko robić za Ciebie, czy po prostu pan El-Galad nie będzie tracił czasu na byle administrację, ale to się kończy tutaj i mogę Ci to zagwarantować. Będziesz załatwiał wszystko tak jak każdy inny żołnierz. Sam. Po trzecie, jak już masz się za mną szwendać przez te nieszczęsne trzy miesiące, to chociaż nie sprawiaj problemów. Nie mam ani czasu, ani siły użerać się z paniczem, który chce pobawić się w wojsko. Natomiast jeżeli naprawdę jesteś tutaj, bo tego chcesz, to się skup, słuchaj i obserwuj. Nie wiem czy jestem chodzącą skarbnicą wiedzy, ale przekażę Ci wszystko co potrafię najlepiej jak umiem, a że marny ze mnie pedagog, to musisz się odrobinę wysilić i zadawać pytania, co by faktycznie wycisnąć ze swojego pobytu tutaj tyle ile możesz. – zasadniczo Wanda nie była wredną zołzą jeżeli nie miała ku temu powodu. Póki Konstanty jej takiego nie dał, to załóżmy, że początkowo będzie traktowany jak niechciana i uciążliwa konieczność, ale zrobi wszystko, by mu realnie pomóc. A przynajmniej się postara, w końcu nikt jej nie szkolił, by mogła szkolić innych w swoim fachu jako dowódca, ją też wciśnięto na to stanowisko… well trochę na siłę, jeśli pytać ją o zdanie. - Może na początek powiesz mi co chciałbyś tutaj osiągnąć i na czym Ci najbardziej zależy? Czy są jakieś konkretne aspekty dowództwa, które Cię interesują, czy jeszcze nie wiesz i mówisz wszystkiego doświadczyć, by móc się określić? – miała mu być pomocną dłonią, ale bez jakichkolwiek informacji trudno będzie działać, a średnio jej się podobała wizja błądzenia po omacku. El-Galad miał być jej pierwszym takim podopiecznym, a ona po prostu nie widziała się w roli mentorki. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Pon Sie 08, 2022 8:55 pm | |
| Spocznij. Komenda klucz. Konstanty jednak pozostawał sobą - a tym samym sam z siebie był taki wyjściowo wyprostowany. Jedynie splótł ręce za plecami, zamiast trzymać je regulaminowo wzdłuż ciała, i pozwolił sobie lekko rozstawić stopy. W tej postawie stało się zdecydowanie wygodniej. Pomijając już fakt, że Wilczyńska była pierwszym dowódcą, który nie zaproponował jako pierwsze, żeby sobie, biedny chłopiec, usiadł i nie pytała, czy słodzi herbatę, czy może podać kawę. Nic z tych rzeczy. Wysłuchał grzecznie wszystkich słów, lekko mrużąc oczy, jakby coś bardzo mocno nie podobało mu się w jej słowach. Ale skinął posłusznie głową. Jeszcze tylko przez chwilę. Hej, to nie była jego wina, że ludzie mieli nienormalną manierę wyręczania go w prozaicznych rzeczach. Oczekiwano od niego rzeczy, które znacznie przewyższały umiejętność poprawnego wypełniania papierków i protokołów odbioru. Co chciał osiągnąć i czego się nauczyć? - Mam trudności z nawiązywaniem relacji - stwierdził prosto. Żadnych ozdobników, chociaż osobiście uważał, że było coś bardzo aksamitnego w samotności. - Nie potrafię poprawnie komunikować się z żołnierzami, pani major. A całą resztę masz w małym palcu. Wiadomix. ... pomijając jazdę na motocyklu. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Sob Sie 13, 2022 1:05 am | |
| Tak naprawdę, to obydwoje zderzali się właśnie z rzeczywistością, która jak kołem, łamała ich przekonania o drugiej osobie. Pierworodny syn Hetmana oczekiwał typowego nadskakiwania, natomiast Wilczyńska wprost nie mogła się doczekać, aż młody mężczyzna zacznie wydawać polecenia, kręcić nosem czy po prostu będzie tym nadętym paniczykiem, którego tak właściwie to się spodziewała. Zamiast tego przeżywali szok za szokiem, choć wciąż pozostawali czujni w oczekiwaniu na, no na oczekiwany zwrot akcji, jakby to co się akurat wydarzało było ledwie grą, ułudą czy maskaradą, a u jej końca czekała prawda, aktorzy mogli zdjąć maski i przestać grać. - Będziesz miał jeszcze mnóstwo sposobności, by pojawiły się pytania czy coś co mogłoby Cię jeszcze zainteresować. – aż się nie mogła doczekać tych wspólnych trzech miesięcy. Przez chwilę nawet rozważała czy nie będzie wracać do domu po służbie, ale bez przesady. Przecież nie mógł być aż tak upierdliwy, prawda? Prawda?! - Hmm... – zasłoniła usta dłonią, jakoby pozorując zamyślenie się nad tą istotną kwestią, ale w istocie usiłowała nie parsknąć śmiechem. Sama nie była najlepsza w tej kwestii, więc wydawało się to wręcz absurdalne, że Konstanty chciałby się właśnie tego od niej nauczyć. Chłopak ewidentnie nie miał szczęścia. - Tak… nie jest to takie proste. – odchrząknęła, poprawiła się na swoim miejscu i spojrzała już nieco poważniej na El-Galada. Czy on nie powinien być charyzmatycznym przywódcą z założenia? - Rozkładałeś to na czynniki pierwsze usiłując zlokalizować problem? – zaraz jak tylko to powiedziała, to chciała sobie walnąć w łeb. Brzmiało to okropnie i strasznie… pretensjonalnie. - Dobra, słuchaj. Najlepszą radę jaką mogę Ci dać na początek, to bądź autentyczny… i szczery. I nie chodzi mi o samo bycie szczerym do bólu, ale w tym jak się zachowujesz. Ludzie na kilometr wyczują fałsz i ułudę. A żołnierze to już w ogóle. Nie wiem czy mamy jakiś szósty zmysł, ale im ktoś bardziej zakłamany i sztuczny, tym gorzej. Zwłaszcza gdy jest to dowódca. Żołnierze chcą szanować swojego dowódcę, ale jednocześnie czuć, że jest swój. Przynajmniej takie ja mam doświadczenia zarówno od mojej jednostki, jak i z czasów gdy zaczynałam szkolenia i wstąpiłam do wojska. – ot filozofia. Niby proste rzeczy, a jednak wcale nie było tak łatwo sprostać tym wymaganiom. - Tak teraz myślę… znajdziemy Ci jeszcze drugiego nauczyciela, któryś z chłopaków się nada. Poćwiczysz nawiązywanie relacji. Wspólny mianownik będzie małym ułatwieniem. Znaczy do jazdy na motocyklu. - szkoda, ze Marek był w innej jednostce i akurat wyjebali go na front, bo z przyjemnością wcisnęłaby chłopakowi swojego przyjaciela, który był chodzącym koszmarem dla świeżaków, a tak to... będzie wybierać z tego co zostało. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Wto Sie 23, 2022 10:57 pm | |
| Mały szok za małym szokiem. Wilczyńska lustrowała go spojrzeniem chłodnym jak zimowy poranek, szukając tego, co powinna była zgodnie ze swoim założeniem zobaczyć. A i El-Galad nie pozostawał jej dłużny, cały czas oczekując potknięcia i zwyczajowego już nadskakiwania i karykaturalnej uprzejmości. Czas pewnie zatrzymał się aż na moment dookoła i tylko w tym jednym pokoju biegł swoim normalnym torem, tak pełne napięcia było to wzajemne oczekiwanie. Czy Konstanty kiedykolwiek zastanawiał się, skąd wzięły się jego problemy z tak prozaiczną rzeczą jak komunikacja? Ach, jak wiele razy! Znalazł źródło swojego problemu. Znał je doskonale. Dlatego odpowiedział praktycznie od razu. - Tak. Moje nazwisko onieśmiela ludzi - odparł prosto i spokojnie, ale, na Boga, jak arogancko to brzmiało! Kostek nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, dryfował po morzu błogiej niewiedzy. Tak jak pytanie major Wilczyńskiej pobrzmiewało pretensjonalnie, tak jego odpowiedź nosiła znamiona bezczelnej arogancji. Jakby zrzucał winę na cały świat, że jego udział był w tym nikły. Nazywał się El-Galad i był synem hetmana koronnego, więc głupi ludzie czuli się tym faktem przytłoczeni. W rzeczywistości użył skrótu myślowego, byle nie musieć z nią rozmawiać więcej niż to konieczne. Nie znał jej, nie ufał jej intencjom, mimika jej twarzy nie wyrażała tyle, by mógł wyczytać cokolwiek więcej. Przynajmniej przez chwilę jeszcze milczał, przyglądając się jej uważnie, gdy mówiła. Tylko wprawny obserwator mógłby zauważyć, że kąciki ust mu drgnęły, jakby właśnie powstrzymał uśmiech. Uniósł lewą brew lekko do góry. - Szczery i autentyczny? - powtórzył powoli. Tylko trochę kpiąco. Minimalnie. - Zrozumiałem, pani major. Pozwolę sobie więc wykorzystać pani dosyć oczywistą radę i powiem, że nigdzie nie widziałem tyle sztuczności i obłudy, co w wojsku. Miał wgląd na tę drugą stronę medalu. Widział, jak się pięknie dowódcy wojskowi potrafią prężyć i przymilać, kompletnie porzucając to, co promowali swoim zachowaniem na macierzystych jednostkach. - Wedle rozkazu - to już dodał neutralnym tonem. Chce się go pozbyć? Okej, proszę bardzo. Niech przerzuca obowiązki na kogoś innego. - Czy w bibliotece znajdę materiały do teoretycznej części nauki jazdy na motocyklu? Nie byłby sobą, gdyby przejawiał jakiś zapał. Chociaż husarskie motocykle było czymś, co budziło w nim pewnego rodzaju ekscytację. Trochę jak parkour. Wspinanie się na budynki, spacerowanie po gzymsach ponad głowami budziło adrenalinę w żyłach i Kostek wtedy naprawdę czuł, że żyje. Szybnka jazda mogła chyba wzbudzić to samo. Chyba. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Nie Wrz 04, 2022 7:35 pm | |
| - Tylko nazwisko? – uniosła brew w uprzejmym zdziwieniu. No bo przecież nie ta jego napuszona postawa kogoś, kto ma wszystkich w dupie i uważa się za najważniejszego, prawda? Kogoś kto myśli, że wszystko wie i widzi, że potrafi każdego zrozumieć i przewidzieć jego zachowania. Skądże, to tylko wina tatusia. - Wydaje mi się, że czasami nazwisko może być twoim najmniejszym problemem, poruczniku. – puściła mu oczko uśmiechając się przy tym wyjątkowo rozbawiona. Długo przyglądała się młodzieńcowi analizując jego słowa i postawę. Z każdą kolejną chwilą stawał się jeszcze większą zagadką, której nie potrafiła rozgryźć. Wcześniej był jedynie wychuchanym paniczykiem, któremu zamarzyło się wojsko, a może rodzicom, ale zapewnili mu ciepłą posadę, by nie musiał się przemęczać. Teraz… teraz było o wiele ciekawiej, ale wciąż nie wiedziała jak rozwiązać to równanie, więc pozostawało jej obserwować. Zaczęła klaskać, bardzo powoli uderzać dłoń o dłoń, jakby Konstanty właśnie został pracownikiem miesiąca albo wygrał nagrodę w loterii. - Jaki spostrzegawczy. – prychnęła rozbawiona jego szczerością, która wcale nie była dla niej zaskakująca. - Właśnie z tego względu jest tak ważna, El-Galad. Czy nie jest to oczywiste? – wzruszyła ramionami unosząc wzrok ku górze i westchnęła cicho, jakby ze zrezygnowania, jakby się odrobinę zawiodła. - Myślałam, że nie muszę tego tłumaczyć, ale niech Ci będzie El-Galad. Jak dziecku… Nie powiedziałam jak jest w wojsku, a czym najbardziej sobie zjednasz ludzi. To czy jest sztucznie i obłudnie, to zupełnie inna sprawa, która może się z tym łączyć, ale jednocześnie dać przewagę, właśnie gdy pokażesz się takim jakim jesteś i nie będziesz pajacował jak inni dowódcy. Nie wiem czy będziesz miał czas, ale polecam pilnie się przyglądać innym dowódcom, a szczególnie ich podwładnym, jak oni na nich patrzą. Być może wtedy zrozumiesz o co tak naprawdę mi chodzi i dlaczego akurat o tym powiedziałam. – uniosła w międzyczasie dłoń do twarzy, by rozmasować sobie nasadę nosa. Miała wrażenie, że zanosiło się na raptowną zmianą pogody co skutkowało nasilającym się bólem czaszki. A Konstanty wcale nie pomagał. - Nie wiem, musisz pójść i sprawdzić. Nigdy nie były mi potrzebne. – co było prawdą, bo Wanda o wiele wcześniej nauczyła się jeździć na motocyklu i to jeszcze przed wojskiem, to i nie miała powodów, by szukać takich rzeczy tutaj i to w bibliotece. - Widzimy się jutro o 7.30 na placu treningowym. Jak nie masz innych pytań, uwag, zażaleń to odmaszerować. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Nie Wrz 04, 2022 8:57 pm | |
| Z całą pewnością tylko nazwisko. Na pewno nie kamienna twarz wyrażająca niewiele emocji, na pewno nie dumnie wyprostowana sylwetka i uniesiona głowa. Bez dwóch zdań nie grał w tym roli ten chłodny i z lekka pouczający na każdym kroku ton, wyważony spokojem tembr głosu. Te zdawkowe zdania byle ukrócić rozmowę, noszące ślady lekceważenia rozmówcy, na pewno nie działały również na jego niekorzyść. To wymowne milczenie, pyszna cisza i ciężkie jak kamień spojrzenie żywo zielonych oczu - zupełnie jakby tym jednym spojrzeniem chciał wyrazić całe swoje politowanie nie dokładały swojej cegiełki. No kurwa na bank. Kostek nie miał pojęcia, jak bardzo sam siebie dystansował od ludzi swoją postawą i tym, w jaki sposób ludzi traktował, tym jak do nich mówił i jak. Był po prostu przy pierwszym kontakcie chłodno uprzejmy, a cała reszta robiła swoje i kreśliła jego obraz jako najzwyczajniej na świecie oschły i martwy - a nie mistycznie romantyczny, jak sam sobie to lubił wyobrażać. - Wydaje mi się, że w tej kwestii mam więcej doświadczenia, pani major - odparł sucho. Też coś. Przecież musiał wiedzieć lepiej, czemu ludzie trzymają się na dystans niż bezstronny obserwator. Zwłaszcza taki, który przygląda mu się od raptem kilku minut. Powolne szydercze oklaski - Kostek tylko przyglądał się Wilczyńskiej, jakby była przynajmniej niespełna rozumu. Oczywiste rady miałoby być pomocne? Też coś. Równie dobrze mogła powiedzieć mu, że aby coś napisać, trzeba użyć długopisu. A reszta... powinien trzymać język za zębami. Grzecznie przytaknąć, skinąć głową ze zrozumieniem niczym pouczony szczeniak. Często zresztą robił to przed ojcem - tylko po to pokornie opuszczał głowę, by swoje i tak zrobić. Tylko że tutaj nie miał z nim do czynienia, a z kimś kompletnie nowym. To był bardzo ważny moment - prowadził do bardzo prostego określenia dominacji, a Kostek bardzo nie był przyzwyczajony do strony uległej. Przecież to jemu nadskakiwali i proponowali herbatkę czy rękę córki, bardzo grzecznie i mimowolnie dominował rozmówcę tym, kim po prostu był. A Wilczyńska... a ONA właśnie próbowała zgnieść go pod obcasem i pokazać, że jest niczym - w jego mniemaniu. Niedoczekanie. - Z całą pewnością znajdę całą masę wolnego czasu, żeby im się przyglądać - odpowiedział na dobry początek. Z przekonaniem, którego mogliby mu zazdrościć najbardziej pewni siebie. - Z czasem znajdę wartościowy wzorzec, bez wątpienia na terenie jednostki ukrył się choć jeden - poza, rzecz jasna, tym pokojem. Czyli biblioteka. I tak nie miał niczego więcej do zrobienia, drobny reaserch nie zaszkodzi i pozwoli zabić czas. Odmaszerować. Uśmiechnął się wtedy po raz pierwszy od wejścia na teren jednostki, uśmiechem ostrym i zwyczajnie paskudnym, ale zawsze był to uśmiech. Uwydatniły się niewidoczne do tej pory przesłodkie jak miód dołeczki w policzkach. - Z panią czy drugim nauczycielem, pani major? |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Nie Wrz 04, 2022 10:11 pm | |
| A może jednak był beznadziejnym przypadkiem, którego wojsku nie uda się naprostować? Zdarzały się i wadliwe egzemplarze, które prędzej czy później okazywały się wypaczone i nawet szorstkie objęcia wojska nie potrafiły wyprowadzić ich na ludzi. Było to kolejne pytanie do szeregu innych zebranych pod adresem Konstantego, gdy Wilczyńska usiłowała przyczepić mu jakąś etykietę, by móc go jakoś określić i nazwać w swoim umyśle. - Mhmm. – niby przytaknęła, ale tak naprawdę znów świdrowała go zimowym spojrzeniem Królowej Lodu. - Zalecałabym się jednak zastanowić na jedną kwestią – ile z tego co tobie wydaje się, że inni sądzą jest zgodne z tym jak inni realnie nas postrzegają. – czy ona zamiast uczyć go dowodzenia stanie się jego pełnoetatową niańką uczącą go jak żyć i poruszać się w społeczeństwie? Młodzieniec wydawał się być nieco zagubiony i nie żeby to okazywał, ale jego podejście do wielu spraw wydawało się nieco… naiwne i ułomne, jakby nie brał tak wielu czynników pod uwagę. - Spójrz na to z innej strony, pomijając w tym równaniu twoją osobę. Załóżmy, że mówimy o Wojsku Polskim i jego wizerunku. Jedno to jak samo Wojsko Polskie chce być postrzegane, czyli jaką oni usiłują stworzyć wizję, ale drugie to jak realnie są postrzegani przez ludność. Ot, paradoks. Nie, nie zamierzam się wdawać w dalsze rozważania filozoficzne, po prostu zostawiam tobie tę myśl do przeanalizowania. – uniosła dłoń jakby chciała go uciszyć, tak na wszelki wypadek, bo naprawdę powoli zaczynało jej brakować cierpliwości do tego szczeniaka. Ani się na to nie pisała, ani nie zamierzała poświęcać więcej czasu niż było to konieczne. - Oczywiście, że czasu będziesz miał pod dostatkiem, już się o to zatroszczę. – również obdarzyła go uśmiechem cokolwiek życzliwym, niosącym w sobie nutkę złośliwości. - Mam Cię przygotować najlepiej jak potrafię, a pan porucznik ma wycisnąć ze swojego pobytu najwięcej jak się da, dlatego możemy się zgodzić, że przepustki będą zbędne, gdy w tym czasie mógłby porucznik na przykład obserwować innych, czytać regulaminy, albo uczyć się jazdy na motocyklu. Z pewnością miło razem spędzimy ten czas. – poszerzyła swój obrzydliwie słodki uśmiech, który z lodowatym spojrzeniem był jak słowny oksymoron. - Ze mną, a z kim byś chciał? Będziesz trenował razem z całym oddziałem, chyba że panicz życzy sobie specjalnego traktowania? Rozpoczynamy rozgrzewką, później mamy zajęcia w zależności od pogody i zapotrzebowania w danym tygodniu. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Nie Wrz 04, 2022 10:38 pm | |
| Co za zimne spojrzenie. Paskudnie przeszywające na wylot o temperaturze zera - pasowało do jej aparycji. Idealnie współgrało ze lśniącą bielą jej włosów, bladą jak księżyc twarzą i oczami o barwie mroźnego poranka. Pani Jeziora, Władczyni Zimy która zstąpiła na ziemie. Nie komentował. Przecież wiedział lepiej, prawda? Co mogła o nim wiedzieć major Wanda Wilczyńska po chwili rozmowy? Co mogła wyczytać z jego twarzy? Czy już określiła jego wartość po tych krótkich chwilach na polu bitwy, użyteczność jako żołnierza, poczciwość i uczciwość jako człowieka? Kostek szczerze w to powątpiewał. Z drugiej strony nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia, co może o nim myśleć. Jeszcze. Ale teraz uszanował uniesioną dłoń nakazującą mu milczenie - był to finalnie rozkaz, nawet jeśli niewerbalny, od przełożonego i wyższego stopniem. Nie zabroniła mu pyskować czy głośno wyrażać swoje zdanie jak dotąd, więc będzie musiała to znosić. Nie zmazała mu jednak tego uśmieszku z twarzy zakazem wyjścia. - Z całą pewnością, pani major. Bardzo miło. Tak miło, że oboje będą rzygać swoim towarzystwem i tą super miłą atmosferą. Skinął głową na ostatnie słowa. Wyartykułował jeszcze bardzo dosadne "zrozumiałem" i zanim faktycznie odmaszerował, zapytał o pozwolenie i dopiero po udzielonej zgodzie odwrócił się sztywno w miejscu i wyszedł, jeszcze tylko ostatni raz zerkając na nią przez ramię, gdy zamykał drzwi. Badawczo. Już bez tego buńczucznego uśmieszku. A nuż nie będzie tak tragicznym dowódcą, za jaką ją wziął?
07:28, Plac Treningowy JW HusariaKonstanty stanął grzecznie w szeregu na swoim miejscu - czyli na szarym końcu pośród innych podoficerów. Czekali na Wilczyńską. Niektórzy jeszcze żartowali, dało się usłyszeć resztki rozmów, o ile ktokolwiek byłby się na tym skupiał. Nie Kostek. On nadal wertował w głowie przepisy ruchu drogowego tyczących się jazdy motocyklem, budowę pojazdu oraz teoretyczne podstawy taktyki z wykorzystaniem tych pojazdów. Wpatrzony w szarawe niebo ponad budynkami w chłodny i pochmurny poranek. Zanosiło się na deszcz albo chociaż lekką mżawkę. Ale co to dla nich, prawda? Przecież wszyscy wiedzieli, że major Wilczyńska nie odpuszczała. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Pon Wrz 05, 2022 9:26 pm | |
| Major Wilczyńska dołączyła dosłownie minutę później, będąc tuż przed czasem. Nie tolerowała spóźnień, czyichś, a tym bardziej swoich własnych, dlatego przeważnie była przed czasem, nawet jakby miała czekać pół godziny. - Baczność. – nawet nie musiała się wysilać, bo gdy tylko ją spostrzegli, to wszyscy jak jeden mąż wyprostowali się jak struna. - Mam dla was niespodziankę. – powiedziała enigmatycznie, choć owa niespodzianka przecież już zdążyła się wmieszać w tłum i niejako o sobie zakomunikować, choćby pojawieniem się swojej osoby na zbiórce. - Z rozkazu pułkownika Komsa do naszego oddziału na okres trzech miesięcy dołączy porucznik El-Galad. I jak każdy przyszły dowódca ma obowiązek przejść szkolenie u boku dowódcy piastującego to stanowisko. Jak możecie się już domyślać porucznikowi El-Galadowi przypadł zaszczyt uczenia się ode mnie. – chrząknęła, usiłując powstrzymać śmiech, choć na jej ustach błąkało się nieme rozbawienie. - Mam nadzieję, że będziecie dla niego wyrozumiali, skoro i tak ma już przesrane będąc moim podopiecznym. – i tu zrobiła pauzę, by żołnierze mogli sobie poużywać. Wilczyńska może i była legendą jeżeli chodzi o wyciskanie ostatnich potów ze swoich żołnierzy, ale nie oznaczało to, że jej nienawidzili. Wbrew pozorom ich oddział miał świetne relacje i wszyscy jak jeden mąż bez zastanowienia skoczyliby za nią w ogień. Uniosła wreszcie dłoń, ledwie na chwilę i wszyscy zamilkli, ponownie przybierając grobowe miny. - Spocznij. Poruczniku, zapraszam obok mnie i kilka słów o sobie. – absolutnie nie zrobiła tego złośliwie, zwyczajnie uważała, że zapoznanie się z jednostką było jedną z elementarnych wartości i na tyle istotną, by choćby miał powiedzieć dwa zdania, to te dwa zdania będą lepsze niż nic. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Pon Wrz 05, 2022 10:37 pm | |
| Niespodzianka w gruncie rzeczy wcale nie była niespodzianką - plotki w wojsku rozchodziły się z prędkością światła i dobre pół Polski już wiedziało, że młody El-Galad wybrał Husarię jako swoją pierwszą i macierzystą jednostkę. A co dopiero żołnierze na rzeczonej jednostce, skoro pułkownik przeprowadził go w okolicach najbardziej zatłoczonych miejsc niby modelkę na wybiegu w kreacji wieczoru. Jedynym czego mogli nie wiedzieć to dokładne miejsce i osoby, do których został wysłany. Teraz jednak wszystkie ewentualne obiekcje i wątpliwości się zatarły. Kostek uniósł lekko brwi, gdy został tak beztrosko wywołany na sam środek. Niczym nowy dzieciak w klasie. Drogi dzieci, to jest Kostek i będzie waszym nowym kolegą. Kostku, opowiedz coś o sobie. Zamrugał kilka razy bardzo szybko jeszcze przez sekundę czy dwie wpatrując się nieruchomo w Wilczyńską niczym w widmo. Wyszedł z szeregu, wbijając na chwilę spojrzenie w ziemię pod swoimi stopami. Przełknął ślinę i nabrał nieco głębiej powietrze w płuca, nim finalnie zacisnął usta. Delikatne oznaki niepewności - chyba po raz pierwszy, odkąd przekroczył bramę. Niewidoczne dla żołnierzy - wszak szedł na środek odwrócony do nich plecami - i rozwiały się kompletnie, gdy już zrównał się z Wilczyńską. Zero śladów po tym chwilowym złamaniu stalowej pewności siebie, zdjęcie kamiennej maski na kilka sekund, gdy zwyczajnie nie był gotowy. No i nie lubił przemawiać do ludzi. Zwłaszcza nowych. Odwrócił się w miejscu do żołnierzy, splótł miękko dłonie za plecami. Zero niepewności. Uniesiona głowa, wyprostowana sylwetka. - Panie, panowie - powolutku przesunął spojrzeniem po twarzach przed nim. Zero wahania w głosie, czysty spokój w tonie i nonszalancja. - To ogromny zaszczyt móc służyć w jednostce, jaką jest Husaria oraz pod dowódcą, jakim jest major Wilczyńska. - Ktoś odważny zachichotał ledwo słyszalnie w szeregu na "służbę POD Wilczyńską", ale Kostek kompletnie nie zrozumiał dlaczego. -Czekają nas... a przynajmniej mnie - uwaga, to był żart, nawet na tę chwilę pozwolił sobie na porzucenie tego poważnego tonu i wykrzywienie warg w czymś, co chyba miało być uśmiechem - tygodnie znoju, potu i cierpienia, lecz jestem przekonany, że przy niewielkim obopólnym wysiłku uda nam się nawiązać owocną współpracę. Jestem tu po to, by przede wszystkim wesprzeć zdobytą wiedzę teoretyczną wiedzą praktyczną, by poznać prawdziwą jednostkę i prawdziwych żołnierzy, nie statystki. I od razu chciałbym uciąć plotki, że zabijam grafy spojrzeniem. Dziękuję - skinął głową żołnierzom, skinął głową major Wilczyńskiej i niby to powolnym krokiem ruszył przed siebie. Dopiero po powróceniu na swoje miejsce ponownie westchnął lekko, wbijając wzrok w ziemię. Uniósł jeszcze na chwilę dłoń, by przejechać nią szybko po karku. Chryste, już chyba wolał grafy. Chyba.[/b] |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Wto Wrz 06, 2022 4:22 pm | |
| - Słyszeliście żołnierze, że porucznik El-Galad jest taki jak my, gotowy się zaangażować i poświęcić czas naszej jednostce, a takich ludzi szanujemy. Prawda? – dźwięcznie zapytała, jedynie odrobinę podnosząc głos. Odpowiedziało jej natychmiastowe: „tak jest, pani major”. Nawet jeżeli mogło się wydawać, że była to wyuczona komenda na każde zapytanie dowódcy, to wcale tak nie było i Wilczyńska długo prowadziła krucjatę, by jej podwładni wyrażali swoją opinię w zgodzie z regulaminem i takimi tam innymi. - Mamy nadzieję, że porucznik nie zawiedzie naszego zaufania. – spojrzała w stronę Konstantego uśmiechając się zawadiacko, jakby właśnie rzuciła w jego stronę rękawicę. - Jeszcze jedna sprawa zanim przejdziemy do ćwiczeń. Potrzebuję ochotnika na drugiego nauczyciela obsługi i jazdy na motocyklu dla porucznika El-Galada. Zastanówcie się, uzgodnijcie między sobą i do końca dnia czekam na decyzję. – znów krótkie „tak jest, pani major” na co Wilczyńska skinęła zadowolona głową, bo widziała jak wszyscy zaczęli się nad tym ostro zmóżdżać. Taka nauka mogła być mieczem obusiecznym. Z jednej strony przesrana sprawa, ale z drugiej… mogła mieć pewne zalety, jeżeli dobrze się pogłówkowało. Żołnierz, który się podejmie zadania przez część dnia będzie mógł wymigać się od wszystkich fantastycznych aktywności zaplanowanych przez panią major, dzięki czemu jedynie zostanie mu… niańczenie młodego Hetmana. - W lewo zwrot, za mną biegiem. – wreszcie przyszedł czas na zaprawę, która nie była tylko bieganiem w kółko za Wilczyńską, ale i wykonywaniem rozmaitych ćwiczeń rozciągających podczas biegu. Wanda uważała, że dobra rozgrzewka to podstawa, zwłaszcza gdy następnym punktem na jej liście były inne zajęcia fizyczne. Po niecałych dwudziestu minutach dobiegli pod jedną z większych krytych hal sportowych. Wmaszerowali do środka i ponownie ustawili się w szeregu. - Tak jak ostatnio rozmawialiśmy, dzisiaj skupimy się na walce w dwójkach przy wykorzystaniu niestandardowej taktyki. Dobrać się w pary i rozejść. Malczewki, Baranowski, do mnie. Omówimy waszą ostatnią walkę. – skinęła głową na żołnierzy samej ruszając w najdalszy kąt sali, by móc na spokojnie porozmawiać z żołnierzami, gdy reszta dobierała się w pary i zajmowała miejsca do treningu.
|
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Pon Wrz 19, 2022 7:37 pm | |
| Przeoczył ten piękny jak zimowy poranek uśmiech, nie poczuł rzuconej w twarz rękawicy, bo właśnie był zajęty obserwowaniem swoich butów jeszcze przez chwilę. Zaczął na nowo w głowie analizować słowa, które powiedział i nagle wszystkie razem i każde z osobna wydawały mu się bezsensowne i głupie. Brzmiał głupio. Jak szczeniak. Całe swoje życie wysłuchiwał dostojnych przemów ojca czy króla, był przecież tego również uczony, a gdy przyszło co do czego, to wydusił z siebie taki... taki chłam. Takie byle co. Takie straszliwe głupoty. Pełne zmartwienie, że oto właśnie zrobił z siebie kompletnego pajaca i nic więcej, dlatego słuchał Wilczyńskiej tylko jednym uchem. Bo właśnie się beztrosko topił w bagnie swojego własnego bolesnego zażenowania. Dopiero komenda "w lewo zwrot" wyrwała go z marazmu i niczym automat ją wykonał. W lewo zwrot i biegiem naprzód. Na samym szarym końcu, ale to i lepiej. Nikt nie patrzył, więc można było na chwilę porzucić kamienną maskę i się pozamartwiać, że przy pierwszym swoim wystąpieniu brzmiał idiotycznie. To naprawdę był dla niego duży problem. Z drugiej strony miękki bieg, rytmiczne uderzenia podeszwy o ziemię w pewien sposób były bardzo relaksujące. Lewa, prawa, lewa, pamiętać o równym oddechu, nie przyśpieszać, trzymać tempo. Żołnierze dobierali się w pary, a Kostek niczym lebiega na wfie został sam. Znaczy. Prawie sam. Bo widział, że dwie z dziewcząt - czy może kobiet? Nie potrafił określić ich wieku - zaciekle ze sobą dyskutują, która z nich powinna poprosić pana porucznika do tego tańca. Przez chwilę im się przyglądał w ciszy, słuchając, że jedna z nich jest wyższa i bardziej pasuje, by z nim ćwiczyła. Dramat. - Ćwiczcie ze sobą - oznajmił powoli, ponownie w ciągu tego dnia czując się mało komfortowo. Pokręcił jeszcze powoli głową, gdy odszedł na bok kilka kroków. - Jest tu worek treningowy? - zagaił jeszcze jednego z żołnierzy. No bo faktycznie, miałby dupę major zawracać, że został bez pary? Sam sobie worek pookłada i pokopie. Dużo lepiej niż poniewierać ludźmi po materacu. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Wto Maj 09, 2023 5:52 pm | |
| Wilczyńska na początku nie zwróciła szczególnej uwagi na osieroconego młodego Hetmana, zakładając, że jako dużo chłopiec będzie umiał sobie poradzić. Z resztą była właśnie zajęta żarliwym tłumaczeniem żołnierzom jakie błędy popełnili i nad czym mogliby jeszcze popracować podczas dzisiejszego treningu. Dopiero jak skończyła i kazała im również rozpocząć ćwiczenia machnęła ręką na Konstantego. - El-Galad, do mnie. – przyglądała mu się dłuższą chwilę, a potem znowu pomachała ręką, by się pospieszył i wreszcie do niej dołączył. - Obserwuj, analizuj, a potem zdaj raport. Malczewski i Baranowski ostatnio poprosili o wytyczne co mogą poprawić. Porozmawialiśmy i teraz wprowadzają poprawki. Przyjrzyj się ich sparingowi, a jak skończą to powiesz co sądzisz, czy jest w porządku, czy poprawili technikę, a może wyłapiesz coś co mi umknęło? Zobaczymy. – nakierowała go własnym wzrokiem na dwóch żołnierzy, którzy właśnie rozpoczęli mały sparing. Podczas swojej krótkiej przemowy nie odrywała od nich wzroku, by zaobserwować dokładnie wszystko, tak by nic jej nie umknęło. Miała go przyuczyć na dowódcę, więc proszę bardzo, niech się wykaże i sprawdzi w boju, czyli właśnie wtedy kiedy żołnierze potrzebują go najbardziej. Wychodziła z założenia, że przywódca nie tylko wydawał rozkazy i patrzył jak są wykonywane, ale przede wszystkim pomagał swoim podwładnym się rozwijać, dawał im rady, wskazówki i generalnie o nich dbał. - I jak było tym razem, pani major? – pierwszy odezwał się Baranowski, który prawie oberwał w lewe oko, ale tym razem pilnował gardy i udało mu się wywinąć, był widocznie zadowolony, chociaż katem oka spoglądał na tego młokosa, który cały czas był blisko ich dowódcy, zupełnie jak cień. - No właśnie, jak było El-Galad? – dopiero teraz zaszczyciła go spojrzeniem, skupiając przez tę jedną chwilę całą swoją uwagę tylko na nim. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Wto Maj 30, 2023 10:16 pm | |
| Marzenia o skopaniu worka treningowego musiał, o zgrozo, porzucić i przełożyć tę gorącą schadzkę na nieco później. Może na wieczór? Zerknął niemal tęsknie na drzwi, które wskazał mu jeden z żołnierzy, za którymi już widział kawałek materiału obijającego piankowy wał. El-Galad, do mnie. - głos Wilczyńskiej poniósł się po całej hali głośnym echem. Piękne wojskowe szczeknięcie niczym głos syreny. Policyjnej wprawdzie, niemniej... Podszedł. Niewiele sobie zrobił z tego ponaglającego ruchu dłoni, cały czas to samo tempo. Nadal gdzieś jeszcze tliła się w nim ta okropna buta, a której planował się nieco pozbyć, a przynajmniej odrobinę ją przygasić. Splótł palce za plecami, gdy już stanął przy Wilczyńskiej. Skinął jeszcze jej krótko głową, rejestrując każde jej słowo. Obserwować, analizować. Zerknął jeszcze tylko na panią major kątem oka, nim rzeczywiście skupił swoją uwagę na obu żołnierzach. Na ich ruchach, na płynności ciosów. Każdy dowódca powinien nade wszystko szkolić - zawsze wiedzieć więcej, dbać o bezpieczeństwo czy kondycję swoich żołnierzy, myśleć o ich zdrowiu czy komforcie. Kostek słyszał te wszystkie slogany, ale nadal nie wiedział do końca, jak to wygląda w rzeczywistości. Jeden z wykładowców podśmiewywał się, że dobry dowódca jest jak matka - opierdoli od góry na dół i wlepi karę, ale posmaruje kolano i pożałuje, jeśli się przewrócisz. Spojrzał na Wilczyńską, gdy padło jej pytanie. Oczy zimne niczym sople lodu rozpruwały mu duszę na pół, przeniósł więc wzrok na jednego z żołnierzy. - Żołnierz z lewej - bo finalnie wiedział jak nazywają się obaj, ale który był którym, pozostawało to dla niego zagadką - przed ciosem lewą ręką markujesz uderzenie prawą i przenosisz ciężar ciała, dajesz tym samym informację, że uderzysz z drugiej strony - stwierdził zdawkowo. Powiedzieć co było ewentualnie nie tak, dorzucić w jaki sposób można poprawić, na sam koniec zaś pochwalić za coś innego. Dokładnie tak. - Spróbuj nie wyprowadzać ciosów całym ciałem za każdym razem. Za to doskonale trzymane gardy. Spojrzał z ukosa na Wilczyńską po tych słowach. Badawczo, z niemym pytaniem, czy rzeczywiście miał rację czy niekoniecznie, czy może powinien to wszystko powiedzieć jakkolwiek inaczej. |
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Sob Cze 03, 2023 2:55 pm | |
| Czuła się trochę tak jakby podrzucono jej kukułcze jajo, którym rzecz jasna był Konstanty. Reszta dowódców sprytnie potrafiła się wymigać od tej fantastycznej odpowiedzialności, ale jej jako względnie młodej stażem nie wypadało odmawiać, a tym bardziej samemu Hetmanowi. Mogła, wzorem innych dowódców sprawę olać, pozostawić go samego sobie i niech się chłopak uczy, wrzucić go na głęboką wodę czy coś, ale Wilczyńska była znana nie tylko ze swojego legendarnego dawania wycisku żołnierzom, ale i często nietypowych metod. Wszyscy wiedzieli, że nie lubiła się podporządkowywać zasadom, co nie oznaczało, że łamała regulamin, ona po prostu nie podążała za niepisanymi zasadami postępowania z podwładnymi i w ten sposób poświęcała im zdecydowanie więcej uwagi aniżeli jakikolwiek inny dowódca. Rzecz jasna nie były to jakieś bzdury, ale właśnie na przykład pomoc przy poprawieniu walki lub jakakolwiek inna sprawa, przy której mogła pomóc. - Dobrze, ponadto… Malczewski, wykazujesz się dużą siłą i zwinnością, ale nic Ci do nie da, gdy jesteś przewidywalny w swoich atakach przez co Baranowski może skutecznie się bronić. Natomiast Baranowski ty się za mocno skupiasz na obronie przez co tracisz okazję do kontrataku. Pamiętajcie też, że sama technika nie uratuje wam życia. Co z tego, że będziecie precyzyjnie wyprowadzać ciosy zgodnie ze sztuką, że wasze ciało przyjmie odpowiednią pozę, gdy przeciwnik ma w dupie technikę i zrobi wszystko, by was zabić. Owszem, uczymy się konkretnych sztuk walki, jak poprawnie zadawać ciosy, ale zależy mi byście to wszystko przekuli w życiowe doświadczenie, by później, gdzieś tam daleko na froncie wykorzystać tę wiedzę z głową, nie zastanawiać się jak ułożyć ciało, ale jak przeżyć. Jeszcze raz, trenujcie dalej. - Tak jest, pani major! – obydwoje krzyknęli i lekko się skłonili. Wilczyńska lekko pociągnęła El-Galada za sobą, robią z nim rundkę po sali. - Technika jest ważna, zwłaszcza na początku. Potem uczysz się jak najnaturalniej walczyć. Rozejrzyj się po sali, kto jeszcze popełnia błędy i potrzebuje korekty? – sama zatrzymała swój wzrok na dwóch kobietach, które wcześniej usiłowały zgarnąć Konstantego dla siebie. Były ewidentnie rozkojarzone i popełniały masę błędów. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Sro Cze 14, 2023 10:03 am | |
| Nikomu nie wypadało odmówić – inna sprawa była taka, że mało kto wiedział, że tak naprawdę to wcale nie były gównorozkazy z samej góry prosto od samego Hetmana. Dowódcy sami z siebie często wychodzili z założenia, że powinni traktować Konstantego troszeczkę inaczej. Trochę bardziej jakby był kruchym szklanym bibelotem, że trzeba było bardzo uważać, żeby się nie potłukł, a najlepiej nawet nie zasapał czy zmęczył. Podczas gdy on wcale tak naprawdę nie lubił tej taryfy ulgowej, bo w domu wcale jej nie miał, zawsze wymagano od niego trochę więcej niż od młodszego rodzeństwa. Bo, no przecież, był najstarszy i powinien być wizytówką. Dlatego teraz nie wiedział do końca, w co gra Wilczyńska. Przez myśl mu nie przechodziło, że mogłaby – tak po prostu! – faktycznie chcieć go czegoś nauczyć, wlać trochę wiedzy i pokazać, w jaki sposób ona sama radziła sobie z żołnierzami i dowodzeniem. Jak na razie wietrzył w tym podstęp, że lada moment zacznie się zwyczajowe sypanie cukrem i lanie miodem, bo a nuż Kostek natchniony tą słodyczą szepnąłby ojcu, że dobrze byłoby dofinansować Husarię. Nowe motocykle czy inne cuda na kiju. Dlatego większość czasu milczał, wsłuchując się tylko w słowa major Wilczyńskiej, gdy przekazywała wszystkie wskazówki żołnierzom. Okej, czyli więcej szczegółów następnym razem – zapisał sobie tę informację w głowie. Bardziej szczegółowo, mniej okólników. Ruszyli po sali w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Kostek powędrował za spojrzeniem Wandy i zatrzymał wzrok na walczącej parze. Ale tylko na chwilę czy dwie, bo zaraz ponownie spojrzał na Wilczyńską. - Łatwiej byłoby wymienić co jest dobrze w tym przypadku – mruknął cicho. – Nie wiem, od czego zacząć. Postawa, wysokość gardy, kroki. Krzyżowanie nóg idąc po kole? Aż się prosi, żeby się przewrócić. Głowa za wysoko, nawet nie próbuje chować jej między ramionami.
|
|
| Wanda Wilczyńska
| Temat: Re: A gdyby? Sob Lip 08, 2023 11:02 pm | |
| Prędzej czy później Kostek bardzo boleśnie się przekona, że pani major to jest ostatnią, by komukolwiek dawać taryfę ulgową, a co tu dopiero mówić o jakimkolwiek słodzeniu. O tym, że ktoś został skomplementowany to chodziły legendy, a by Wilczyńska była jak do rany przyłóż to zapomnij. Z drugiej strony nigdy też nikt nie dostał niezidentyfikowanego opierdolu za nic, a jeżeli Wanda się pomyliła, to uwaga, szok i niedowierzanie! Przeprosiła osobę, na którą wydarła mordę. Tak było, nie zmyślam. - Dobrze. – skinęła głową, bo oczywiście miał rację, ale nie mogłoby być za prosto, dlatego jak to miała w zwyczaju wsadzała kij w mrowisko, zmuszając do myślenia. - Jako dowódca musisz jednak pomóc swoim podwładnym się rozwinąć. W poprzednim przypadku było łatwiej, bo można było zidentyfikować jeden lub dwa błędy. Tutaj robi się skomplikowana sytuacja, gdy nie wiadomo w co ręce włożyć, ale na tym właśnie polega nasza rola. Musisz zdecydować co jest w tym momencie najbardziej kluczowe. Co jest ważniejsze, a może co najłatwiej będzie im poprawić? Zastanów się i wybierz maksymalnie dwie rzeczy. – skinęła lekko głową, ponownie ruszając w stronę kobiet. Tutaj nie było łatwych decyzji, nie gdy się odpowiadało za zespół, za jego wyniki, ale przede wszystkim za jego bezpieczeństwo. - Porucznik El-Galad udzieli wam kilku rad, jesteście dzisiaj trochę rozkojarzone i popełniacie za dużo błędów. Słuchajcie uważnie. - Pani major, poruczniku, dzień dobry! – krzyknęły razem, nieco onieśmielone, gdy zza Wandy wychynął Kostek z miną iście marsową. |
|
| Konstanty Albert El-Galad
| Temat: Re: A gdyby? Czw Kwi 18, 2024 11:48 pm | |
| Proces dowodzenia był złożony - wymagał myślenia nie tylko w kategoriach globalnych, ale i ludzkich. Przy określaniu zdolności bojowej liczyły się sztuki amunicji, broni, ludzi, lecz jednocześnie zawsze należało brać poprawki na każdego indywidualnego żołnierza, znać jego wady czy zalety. Przynajmniej przy dowodzeniu na szczeblu plutonu, przy większych zgrupowaniach - takich jak już całe kompanie, bataliony czy dywizje - proces ten polegał głównie na zaufaniu do osób, które dowodziły mniejszymi komórkami. Oni mieli znać mocne i słabe swoich żołnierzy oraz trafnie określać ich przydatność - wszystko po to, by te informacje przekazać dalej. Łańcuch. Każde ogniowo miało w nim znaczenia - dowodzenie musiało być kompleksowe i ogólne dokładnie w tym samym czasie, wymagało podejmowania decyzji długoterminowych lub pochopnych, niekiedy łatwych, a czasem przypominających dylemat wagonika. Tutaj musiał wybrać zaś błędy. Te najłatwiejsze do skorygowania, a jednocześnie najbardziej rażące. Zastanawiał się nad tym jeszcze tylko krótką chwilę, bo i czasu zbyt dużo nie miał. To był krótki spacer w stronę ćwiczących. Może nie wyglądał, jakby szczególnie brał sobie do serca uwagi major Wilczyńskiej - to niemniej zdecydowanie to robił. Był tam, żeby się uczyć. Póki co mu nie nadskakiwała, więc i tym łatwiej było brać na poważnie jej słowa. Skinął tylko krótko głową, gdy stanął tuż obok Wandy. Z tą marsową miną. Kosmita przyglądający się nowym zjawiskom bez cienia zainteresowania i emocji na twarzy czy w spojrzeniu. Ponownie z lekka się zestresował - to było przecież co innego niż dyrygowanie czy wydawanie rozkazów jeszcze na WAT-cie. To byli prawdziwi żołnierze, którzy przypuszczalnie więcej wprawy i doświadczenia niż on sam. A cóż z tego, że kobiety? - Przede wszystkim krok. Tutaj, na sali treningowej, nie występują naturalne nierówności terenu, w warunkach polowych to się nie zdarza. W czasie okrążania przeciwnika krzyżujecie nogi, to najłatwiejszy sposób, by stracić równowagę i się przewrócić. Noga za nogą, dostawiamy stopę do pierwszej; przed, obok czy za bez znaczenia; dopiero wtedy stawiamy kolejny krok. Tak samo przy poruszaniu się po prostu ruchem poziomym - powiedział najpierw. Chociaż może bardziej wyartykułował, jakby dosłownie wyczytał to z książki - takiej, wiadomo, o sposobach poruszania się ludzi w różnych warunkach - i teraz przytaczał pełne cytaty. - Ponadto garda. Szyja i kark to delikatne i strategiczne miejsca, przy walce wręcz musicie ją chronić. Postawa przygarbiona, ramiona wysoko, by jak najsztywniej utrzymywać kark we właściwym położeniu, to częściowo niweluje skutki uderzenia bezpośredniego w twarz, czy raczej możliwych urazów górnych kręgów szyjnych na skutek szarpnięcia. Łokcie też przy sobie, dłoń dominująca bardziej z przodu, nią wykonujecie ciosy. - Zakończył, wziął wdech. Zerknął może kątem okna na Wilczyńską, totalnie jak uczeń, który bada właśnie reakcje nauczyciela na to, co powiedział. A nuż zbyt technicznie? A może za mało? - Jeszcze raz - te zaś słowa, naturalny rozkaz wręcz, rzucił do żołnierzy. Żeby, no właśnie, jeszcze raz podeszły do ćwiczenia, tym jednak razem zgodnie ze wskazówkami. |
|
| Sponsored content
| Temat: Re: A gdyby? | |
| |
|
| |
| |