| Kawiarnia "Apetyt Architektów" | Bolesław VI Arr'Rith
| |
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Sob Sie 12, 2023 10:21 am | |
| Mężczyzna od jakiegoś czasu zachowywał się nieco nieswojo i pozostawał dla niej prawdziwą enigmą, gdy po raz dziesiąty, a może i dwunasty odwiedzali kolejną kawiarnię w Warszawie. W którymś momencie zwyczajnie straciła rachubę, gdy kolejny raz otrzymała zaproszenie do, niespodzianka!, kawiarni. Początkowo łączyła to z zamiłowaniem elfa do wszelakich słodkości w związku z czym zapragnął jej pokazać wszystkie ulubione kawiarnie, które oferują najlepsze desery w Warszawie, ale po piątym razie miała szczere wątpliwości co do jego intencji. Niby elfy nie powinny mieć niecnych planów, ale kapitan wydawał się być jakiś taki nieobecny momentami, zwłaszcza gdy za mocno się do siebie zbliżyli, a gdy tylko dochodziło do kontaktu fizycznego… no cóż, Judyta powoli wątpiła w swoją atrakcyjność i czy faktycznie Saszka się nią interesował w ten konkretny sposób. Przyjaciółkę też można było zabierać do kawiarni. Dlatego tym razem to Judyta siedziała nieco podminowana, jej naturalny, promienny uśmiech przygasł, zupełnie jakby ktoś specjalnie zasłonił słońce. Starała się delikatnie unosić kąciki ust, ale gdy tylko złapała się myśli, że może jednak mu się znudziła albo nie chcąc jej ranić usiłował w naturalny sposób przejść do zwykłej przyjaźni… - Jeszcze tutaj nie byłam. – powiedziała wreszcie, gdy oczekiwali na kelnerkę. - Naprawdę znasz wszystkie kawiarnie w mieście. – wymusiła uśmiech, ale czuła się z tym naprawdę okropnie. Wciąż biła się z myślami czy chce poruszać ten temat, ale od kilku dni nie potrafiła myśleć o niczym innym i gdy już miała coś powiedzieć podeszła pani, by zebrać zamówienie, a Judyta na powrót straciła odwagę. Poprosiła jedynie kapitana, by jej coś polecił, bo nie potrafiła się zdecydować i dobrała do tego lemoniadę. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Pią Kwi 19, 2024 10:29 pm | |
| Mężczyzna od jakiegoś czasu zachowywał się nieco nieswojo, a konkretniej – od następnego dnia po bójce w aptece. A jeszcze dokładniej – od pierwszej (i ostatniej!) wizyty u nowego remoralistyka. Źle się czuł na wizytach u Czartoryskiego, więc postanowił, tak na próbę, poszukać pomocy u kogoś innego. No i się doczekał pomocy, psia jego mać. Remoralistyk, po wysłuchaniu streszczenia wydarzeń prowadzących do bójki – bo przecież Erkh'iaan był praworządnym obywatelem i o wszystkim opowiedział, mimo że większość żołnierzy pewnie pominęłaby taki nieistotny szczegół w obawie, że nie zostanie ponownie dopuszczona do służby – najpierw wyjaśnił elfowi, że Cichocki prawdopodobnie zarzucał Saash'Khaarowi, że ten się umawia z Judytą wyłącznie z zemsty. Uszatek, niepomiernie zdziwiony, wyjaśnił, że to niemożliwe, bo przecież gdy się zainteresował Judytą, nawet nie wiedział o ich pokrewieństwie. Na co remoralistyk pouczył elfa, że na informacje zwrotne się nie odpowiada, tylko przyjmuje się je do wiadomości i poddaje przemyśleniom, co też Saszce zalecił. Więc Saszka przyjął to do wiadomości. Po czym dał remoralistykowi w zęby. Kapitan następnie wrócił do wizyt u Czartoryskiego, bo u niego przynajmniej nie musiał słuchać bzdur przeczących logice, ale szkoda już się stała. Ziarno – choć tak niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy – zostało zasiane i Saash'Khaar nie mógł nic na to poradzić, że teraz po prostu odczuwał poczucie winy, które nijak nie przystawało do realnej sytuacji. Więc, zamiast zrobić to, co chciał zrobić od momentu, gdy tylko ognistowłosa nimfa wpadła mu w ramiona, wstrzymywał się. I zamiast tego zabierał ją w miejsca publiczne, bo tam nie groziło mu, że jego żelazna (tak naprawdę to nie) samokontrola pęknie. Problem polegał jednak na tym, że powoli kończyły mu się kawiarnie i cukiernie, do których mógł zabrać Judytę pod jakże sprytnym pretekstem "koniecznie muszę cię tam zabrać, skoro jeszcze nie byłaś". Zresztą – kartki na słodycze też już mu się kończyły. Powymieniał cały przydział papierosów i alkoholu na cukier, a i tak zaczynało brakować. Saszka źle się czuł. Nie dość, że przez wydarzenia w pętli czasouniwersumprzestrzennej miał okropny mętlik w głowie i nie potrafił dojść do ładu z tymi nowymi cechami swojego charakteru, które zaczęły się uaktywniać, to jeszcze zżerała go od środka frustracja. Nawet teraz. Miał wrażenie, że z randki na randkę kobieta wygląda coraz ponętniej. I nie wiedział, czy Judyta faktycznie się jakoś bardziej starała, czy to on był po prostu coraz bardziej sfrustrowany. Nie znał się ani trochę na kobiecych ubraniach, makijażu czy perfumach, a jakby ktoś mu opowiedział o magii, jaką potrafiły się wykazać staniki z push-upem i fiszbinami, to by tylko zrobił wielkie oczy. Jeśli więc Cichocka używała jakichkolwiek kobiecych sztuczek, to elf i tak byłby ich błogo nieświadom. – Staram się być na bieżąco – odpowiedział elf wymijająco, z determinacją wpatrując się w menu, mimo że wzrok uparcie próbował podążyć za kusząco układającą się na towarzyszce linią ubrania. – Mają tutaj naprawdę pyszny sernik matcha. Taki zielony, ponoć przed wojną w Japonii takie robili. No i robią tu wspaniałą czekoladę do picia. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Sob Kwi 20, 2024 12:09 am | |
| - Sernik..? - przywołała się na powrót do pionu, by chociaż minimalnie skupić uwagę na tym realnym elfie, a nie jego postaci zaprzątającej jej głowę. Niestety była w tym beznadziejna i ponownie zamyśliła się, aż usłyszała jak kelnerka zaczęła ze zniecierpliwienia stukać długopisem o notatnik. Zaróżowiła się z tego całego zawstydzenia, że biedna kobieta musi znosić jej humory i czym prędzej dokończyła zamówienie. - Sernik, tak, poproszę. Ten zielony? Dziękuję i przepraszam, jestem dzisiaj strasznie zamyślona. Bardzo panią przepraszam. - tłumaczyła się naprawdę szybko i pokrętnie, na przemian spoglądając na kobietę i stół, czerwieniąc się chyba jeszcze bardziej. Kobieta jedynie machnęła na to ręką, zapisała wszystko w notatniku i odeszła z nieukrywaną ulgą, by zanieść zamówienie do kuchni. Judyta również lekko się rozluźniła, gdy osoba, której sprawiła tyle kłopotów wreszcie została z nich wybawiona i mogła wrócić do swoich obowiązków, zamiast zajmować się jakąś roztrzepaną dziewuchą. - Dziękuję, z pewnością będzie pyszny. – podniosła tylko na chwilę oczy na kapitana, znów przymusiła się do uśmiechu i ponownie spojrzała na stół, gdzie wcześniej spoczywało bardzo skromne menu, ale czym prędzej zostało zabrane przez obsługę jak tylko skończono przyjmować ich zamówienie. Nie miała już odpowiedniej wymówki, by móc unikać jego wzroku, dlatego tylko przez chwilę jeszcze udawała, że stół jest naprawdę interesującym obiektem. Już o wiele mniej zaczerwieniona, na szczęście zawstydzenie mijało wprost proporcjonalnie do czasu, w którym kelnerki nie było przy ich stoliku, spojrzała na mężczyznę i doszła do zaskakującego wniosku, że w tej całej nieprzyjemnej sytuacji okropnie trudno jest jej na niego patrzeć. - Mamy piękną pogodę. – wyjrzała za okno, na szczęście siedzieli tuż obok niego i mogła swobodnie obserwować krajobraz za szybą w ten względnie naturalny sposób, jakby rozmowa o pogodzie w ich przypadku była naprawdę czymś normalnym. Być może w innych okolicznościach, a z pewnością z innym mężczyzną przeciągnęłaby to znacznie dłużej lub nigdy nawet nie wspomniała o dyskomforcie jaki zaczęła odczuwać i jakie nieprzyjemne myśli pojawiły się w jej głowie. Saash'Khaar był inny niż wszyscy, a już z pewnością inny niż każdy jeden facet, z którym cokolwiek ją łączyło. Na żadnym z nich nie zależało jej tak jak na tym elfie. - Czy zrobiłam coś nie tak? – zaczęła po elficku z uwagi na otoczenie, chociaż usiedli raczej z daleka od większości gości, to jednak wolała nie być podsłuchiwana, a prawdopodobieństwo, że ktoś jeszcze zrozumie większość ich rozmowy, była naprawdę znikoma. - Może za dużo sobie wyobrażałam po tamtej nocy i jeżeli zmieniłeś zdanie… To oczywiście zrozumiem, ale wolałabym, żebyś mi to powiedział, bo mam wrażenie, że dostaję mylne sygnały. Z przyjaciółką też wypada chodzić do kawiarni. – naprawdę zebrała w sobie całą swoją odwagę, by wreszcie powiedzieć wszystko to co leżało jej na sercu od kilku tygodni. Nie wiedziała czy Saszka ją zwodzi, znudził się, rozmyślił czy po prostu w uprzejmy sposób chciał przejść od być-może-romansu do zwyczajnej znajomości. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Sob Kwi 20, 2024 1:43 am | |
| Słyszał to zniecierpliwione postukiwanie w notatnik, ale nie odzywał się ani w żaden sposób nie poganiał Judyty, najwyraźniej potrzebowała więcej czasu do namysłu – ostatecznie, kawiarnia miała całkiem spory wybór ciast i deserów, on sam, gdyby bardziej mu w głowie były teraz słodycze, miałby zapewne spory problem z wyborem odpowiedniego zamówienia. Dopiero na wzmiankę o zamyśleniu podniósł wreszcie wzrok z karty i spojrzał na Cichocką uważnie, badawczo. Wyglądała... nieswojo. Jakby speszona – może trochę smutna? Saash'Khaar z roztargnieniem skinął głową kelnerce w geście, że zamawia to samo i podał jej kartkę na słodycze na znak, że rzeczywiście mieli prawo coś takiego zamówić. Elf był kiepski w odczytywaniu emocji i stanów, ale nawet on dostrzegał, że coś było nie tak. Co jednak – pozostawało dla niego zagadką. Na wzmiankę o pogodzie sam również wyjrzał przez okno, jakby przypominając sobie przy tym, że patrzenie na Judytę było dla niego n i e b e z p i e c z n e, stąd też nie wrócił już spojrzeniem do zarumienionej twarzyczki. – Rzeczywiście, całkiem przyjemnie – przytaknął uprzejmie. Dla niego rozmowa o pogodzie nie była niczym dziwnym. Ani nudnym. Nie znali się zresztą z Cichocką na tyle długo i dobrze, by Saszka w ogóle wyłapał, że poruszenie tego tematu to coś nietypowego dla nich. I pewnie obserwowałby tak warszawską pogodę jeszcze dłużej – właściwie nawet przymierzał się do opowiedzenia jakiejś neutralnej ciekawostki o płanetnikach – ale brzmienie słów wypowiedzianych nagle w jego ojczystym języku sprawiło, ze drgnął z zaskoczenia i mimowolnie odwrócił głowę znów w stronę Judyty. Słuchał jej z szeroko otwartymi oczami (bo teraz już miał dwa – jedno własne, a drugie skonstruowane przez Kostka, choć ze względu na alergię na barwniki, jaką nagle wykazał się Saash'Khaar proteza wyglądała jak pokryta bielmem), próbując połączyć wątki. Czy Judyta zrobiła coś nie tak? Ale że kiedy? I skąd w ogóle to pytanie? I co do czego zmienił zdanie, dlaczego, jaki to miało związek z pierwszym pytaniem? Sygnały...? Jakie znowu sygnały? I co do tego wszystkiego ma chodzenie z przyjaciółką do kawiarni...? Biedny, do bólu logiczny elf. Może gdyby znał tor myśli Judyty, to wszystko miałoby dla niego sens. Albo gdyby był bardziej domyślny, jeśli chodzi o relacje. Żadna z tych rzeczy jednak nie wchodziła w grę, a on przez dłuższą chwilę głowił się, jak ma to wszystko rozumieć. Jak połączyć pozornie niezwiązane ze sobą fakty, które jednak przecież musiały się jakoś ze sobą wiązać, bo przecież Judyta nie zwykła bredzić od rzeczy! Saszka otworzył usta raz i drugi, zanim w końcu faktycznie się odezwał. – Przepraszam, ale ja... nie do końca rozumiem o czym mówisz – powiedział z takim niezrozumieniem w głosie, że nie mogło być mowy o kłamstwie. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Sob Kwi 20, 2024 11:18 pm | |
| - Oh, Saash'Khaar... – westchnęła nieszczęśliwa, że nie udało się przekazać intencji pod płaszczykiem metaforycznych przekazów. Mogła się tego spodziewać po tak prostolinijnym elfie, ale miała szczerą nadzieję, że jednak wystarczająco go nakierowała na odpowiednie tory, by mógł mimo wszystko wyłuskać odpowiednie części, które następnie poskładałby do kupy. Na nieszczęście Judyty tak się nie stało i nie dość, że zrobiła z siebie idiotkę lawirując w meandrach wypowiedzi, to jeszcze będzie musiała powiedzieć to wszystko jeszcze raz, ale dosadniej, o ile nie całkiem wprost. Aż się zapowietrzyła na tę myśl, aż… Na krótką chwilę wybawiła ją ta sama kelnerka, która właśnie wróciła z ich zamówieniem. - Dziękuję. – skinęła uprzejmie głową, gdy postawiano przed nią lemoniadę i interesująco wyglądające ciasto o kolorze zielonym. Oby smakowało równie dobrze co wyglądało, bo o ile pominąć jego odcień, to wyglądało naprawdę apetycznie. - Miałam nadzieję, że uda mi się to wytłumaczyć w bardziej… subtelny sposób, ale jednak nie przechytrzę elfiego rozumu. – ponownie westchnęła, ale tym razem zawstydzona, że oto zaraz będzie mówić o tych wszystkich rzeczach, o których wcale mówić nie chciała. Naprawdę marzyła, by ten jeden raz mężczyzna się jednak domyślił o co chodzi. - Po prostu nie rozumiem jak doszliśmy od prawie wspólnej nocy do chodzenia tylko po kawiarniach bez jakiegokolwiek dotyku. Jak tylko próbuję Cię złapać za rękę, to… reagujesz jak oparzony. Za każdym razem, gdy próbowałam Cię do siebie zaprosić to coś Ci wyskakiwało. Dlatego pytam czy Ci się już nie podobam i czy zrobiłam coś nie tak. Nie wiem, może po prostu nie czujesz tego co ja i to jest w porządku, ale wolałabym byś mi powiedział wprost, że nie jesteś mną zainteresowany w ten sposób. – powiedziała. POWIEDZIAŁA TE WSZYSTKIE ZAWSTYDZAJĄCE RZECZY. I prawie spaliła się ze wstydu, ale mimo tego dumnie trzymała uniesioną głowę, by móc patrzeć mężczyźnie prosto w oczy. Nawet powieka jej nie drgnęła, jak prawdziwemu pokerzyście! Co prawda wewnętrznie cała chodziła, drżała i pragnęła zapaść się pod ziemię, ale MUSIAŁA TO POWIEDZIEĆ, no bo by więcej nie wytrzymała. - Saash'Khaar, ja… pragnę Cię i chciałabym z tobą zbudować prawdziwy związek, a w ten sposób tego nie zrobimy. Nie interesuje mnie białe małżeństwo ani czekanie do ślubu. – a to był gwoźdź do trumny, zapewne ich obojga. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Sob Kwi 20, 2024 11:50 pm | |
| Skinął głową na to przechytrzanie elfiego rozumu. Nawet nie był pewien jeszcze, czy to faktycznie chodziło o rozum elfa, czy po prostu tylko jego własny, to się miało dopiero okazać. Przez całą tę – ewidentnie dla Judyty niekomfortową – przemowę Saash'Khaar słuchał uważnie, nawet słowem się nie odzywając, z takim skupieniem, jakby jego życie od tego zależało. Dopiero gdzieś pod sam koniec zaczęło do niego docierać, do czego zmierza Judyta, i blade zwykle policzki elfa również się zaróżowiły – tak z zażenowania tym, że oto zaraz będzie musiał wyjaśnić, w czym problem, jak i, no cóż, po prostu dlatego, że kapitan nie cierpiał rozmawiać o takich rzeczach, chyba nawet jeszcze bardziej niż Judyta. Bo co innego robić rzeczy, a co innego o nich gadać. No naprawdę, już wolałby stawić w pojedynkę czoła grafowi. Jeszcze zanim Judyta wbiła gwóźdź do trumny w postaci czekania do ślubu, geograf wbił wzrok w podsunięty mu wcześniej przez kelnerkę sernik. Mimowolnie splótł ze sobą dłonie na samej krawędzi stolika, tak, że było widać tylko fragmenty palców, aż pobielałych od tego, jak mężczyzna mocno je zaciskał. Rzadko mu się zdarzały takie nerwowe gesty, ale zawsze były spowodowane tym samym: ogromnym stresem i jednocześnie zakłopotaniem. Z tego samego też powodu przez długą chwilę milczał, nie mając pojęcia, jak ubrać w słowa to wszystko, co było nie tak z jego głową od powrotu z Pętli. Na Boga, przecież nawet remoralistykowi nie umiał do końca tego całego bałaganu wyjaśnić, a obcemu chłopu i profesjonaliście było mu jakoś łatwiej takie rzeczy opowiadać! I im dłużej Saszka milczał, tym większy czuł niepokój i tym bardziej nie wiedział, jak zacząć. – Jest dokładnie na odwrót – wydusił z siebie w końcu cicho, żeby w ogóle coś powiedzieć, bo przecież nie mógł tak milczeć w nieskończoność. Przecież Judycie też na pewno było ciężko ten temat poruszyć! Złapał się w końcu na tym, że kurczowo zaciska dłonie, więc zmusił się, by je położyć płasko na własnych udach. Lekko podniósł głowę i spojrzał kobiecie w oczy, teraz jakby przewiercające się przez niego na wylot. – Ja... – zaczął z wahaniem. – To nie tak, przysięgam – powiedział żarliwie. Nagle wydało mu się, że elficki jest niewystarczająco mało znanym językiem. Elf głośniej przełknął ślinę. – Oczywiście, że jestem tobą zainteresowany w ten sposób. I właśnie dlatego wszelki kontakt fizyczny jest dla mnie tak trudny. Dlatego unikam go jak pożaru. Mam... Mam chwilowo straszny bałagan w głowie. I przez ten bałagan nie mogę... Nie mogę zrobić tego, co bym chciał. Więc łatwiej mi unikać jakiegokolwiek kontaktu. Przepraszam, nie miałem pojęcia, że tak to wszystko odbierzesz – powiedział jeszcze na koniec błagalnie.
_________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 21, 2024 12:19 am | |
| Im dłużej słuchała elfa, tym bardziej nie wiedziała co ma powiedzieć. Szczerze mówiąc, to było ostatnie czego mogła się spodziewać, nawet do głowy by jej nie wpadło i momentalnie zrobiło jej się okropnie głupio. Bo przecież! To że jej durny brat wyszedł bez szwanku, pomijając brak ręki, to inna para kaloszy. Janusz od zawsze był jakiś wybrakowany w kwestii głębszych emocji, które od dawien dawna były zakopane gdzieś cholera jedna wie gdzie. Natomiast cała reszta Geografów Królewskich należała raczej do ludzi o normalnie funkcjonujących emocjach czy psychice i było to więcej niż wskazane, by udać się do specjalisty, by zaopiekować się swoim zdrowiem psychicznym, które mogło być w naprawdę opłakanym stanie, a Judyta nawet nie potrafiła sobie wyobrazić przez co przeszedł Saszka przez te dziewięć miesięcy nieobecności. - Saash'Khaar, ja Cię bardzo przepraszam. Oczywiście masz rację, nie wiem jak mogłam o tym nie pomyśleć. To co przeżyłeś... – odruchowo wyciągnęła w jego kierunku dłonie, by nakryć jego większe swoimi drobnymi rączkami, ale w połowie drogi się zmitygowała i wycofała. W tym samym czasie i mężczyzna zabrał swoje ręce ze stołu, by je ułożyć bezpiecznie w neutralnej pozycji na nogach. - Słońce, trzeba było mi powiedzieć. Jest to trudne, ale zrozumiałe, że potrzebujesz to wszystko sobie na nowo poukładać. Jest mi przykro, że nie mogę Ci pomóc, ale rozumiem. Postaram się wstrzymywać z jakimkolwiek kontaktem, by Ci nie szkodzić. – a to było dla niej zdecydowanie czymś cholernie trudnym, wszakże dotyk był jej głównym językiem miłości, ale czego się nie robi… no właśnie, dla miłości. - No dobrze… A jesteś pod odpowiednią opieką lekarską? Mogę zasięgnąć języka, by znaleźć dobrego specjalistę. – wcale nie chciała go upokorzyć, po prostu z automatu włączał jej się tryb zbawicielki, a już zwłaszcza w kwestiach medycznych. Było to jedno z nielicznych pól, na którym naprawdę mogła się wykazać. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 21, 2024 12:31 am | |
| Elf pokręcił głową w geście zaprzeczenia, ale powoli zaczynał czuć, jak ogromny ciężar spada mu z piersi. Nawet nie zdawał sobie sprawy – później, kiedy już sobie dokładnie całą rozmowę przeanalizuje, to sobie uświadomi, ale póki co był totalnie nieświadom – jak bardzo się bał, że wszystko zaprzepaścił. To, że jego wspaniałomyślna Judyta tak teraz zareagowała, świadczyło o tym, że jednak nie wszystko się jeszcze spieprzyło! – Nie, nie, to ja przepraszam! – powiedział z przejęciem. – Powinienem był pomyśleć, jak takie nagłe chodzenie po wszystkich cukierniach zamiast... no, zamiast innych rzeczy może zostać odebrane. A w ogóle nie przyszło mi to do głowy – kajał się z autentyczną skruchą w głosie. No bo też – czyż Judyta nie była najwspanialsza na świecie? Od razu mu wybaczyła! I jeszcze chciała mu wszystko ułatwić! – Dziękuję – odpowiedział wobec tego cicho, ale z wyraźnie słyszalną w głosie wdzięcznością. Zaraz jednak zmarszczył lekko brwi, próbując zrozumieć, czemu miałby chodzić po lekarzach. To znaczy... Wiedział, że kiedyś takimi rzeczami zajmowali się głównie psychiatrzy i psycholodzy, ale już od dawna żołnierze korzystali głównie z usług remoralistyków – wszak lepiej się znali na psychice żołnierzy, a i sam wpływ tej nietypowej wojny był im znacznie lepiej znany niż zwykłym głowologom. – Lekarską? Dlaczego lekarską? – zapytał więc ostrożnie. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 21, 2024 12:51 am | |
| Gdyby jej ktoś powiedział na początku, że przy tym przeuroczym, troskliwym, szarmanckim i prostolinijnym elfie tyle będzie się działo, to zdecydowanie nie uwierzyłaby. Spodziewała się raczej prostej, ale wspaniałej relacji, w której obydwoje mają piękne i czyste intencje bez jakichkolwiek problemów. A tu nagle niespodzianka, chociaż w tym przypadku całkowicie zrozumiała. Nawet gdyby jej powiedział, że potrzebuje przestrzeni czy choćby przerwy, to natychmiast by się zgodziła. Oczywiście nie byłoby to dla niej łatwe, ale… ale musiała mu pomóc jak tylko mogła. - Podejrzewam, że jesteś już pod opieką remoralistyka, ale warto byłoby rozwiać wszelkie wątpliwości natury stricte fizycznej. Psychika to jedno, ale warto spojrzeć na sprawę holistycznie, a umysł jest silnie połączony z ciałem, dlatego warto byłoby się udać do urologa, może wspomoże cały proces, a może wykluczy aspekty fizyczne. – trudno było odciągnąć Judytę od tematów medycznych, gdy jakiś pojawiał się na horyzoncie, to wprost nie potrafiła się oprzeć i momentalnie go drążyła, przyglądając się z każdej możliwej strony, byleby znaleźć rozwiązanie. - Pomijając kwestie psychiki, to przy fizyczności być może mogłabym użyć uleczenia totalnego… Nawet nie potrzebowałabym diagnozy, samo zaklęcie odszukuje nieprawidłowości… tak, powinno dać radę, a może... – zaczęła głośno myśleć nad nową układanką, którą należało jak najprędzej rozwiązać. W międzyczasie swoich rozmyślań wreszcie zdecydowała się spróbować sernika, który na początku wydawał się niesamowicie dziwny, ale z czasem okazał się naprawdę fascynujący. - Niesamowicie ciekawy smak ma ten sernik. Przypomnisz mi co do niego dodali? Pamiętam, że wspomniałeś coś o Japonii. – zmiana tematu wcale nie uchroniła delikatnego ego elfa, bo mózg Judyty wciąż działał na najwyższych obrotach, ale póki nie miał odpowiedzi, to pozwolił sobie zająć się czymś jeszcze, tak w międzyczasie na przeczekanie. I tą rzeczą okazał się sernik z matchą. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 21, 2024 1:09 am | |
| Gdyby ktoś mu kiedykolwiek powiedział, że ktokolwiek zakładał, że relacja z nim będzie względnie prosta, z pewnością szybko wyprowadziłby go (lub, w tym przypadku, ją) z błędu. Ale to przecież też nie było tak, że nie ostrzegał, że ciągną się za nim nieporozumienia, z kolei zaś już sam fakt bycia geografem zapewniał, że i nietypowych wydarzeń różnej natury można się wokół niego sporo spodziewać. Saash'Khaar doskonale wiedział, że spotykanie się z nim nie należy do najłatwiejszych. Może i nawet nie doszedłby sam do tego wniosku, ale nawet nie musiał – jedna z jego byłych wykrzyczała mu wszak prosto w twarz, że odchodzi od niego, bo jest zbyt trudny. Wszystko wskazywało jednak na to, że Judycie to nie przeszkadzało. W każdym razie – za bardzo. Albo jeszcze. Saszka wsłuchiwał się w odpowiedź na swoje pytanie i znów próbował połączyć wątki, domyślając się, że i tu jakieś powiązanie przecież musi być, jednakże nie był w stanie go wyłapać. Dopiero wzmianka o urologu zasiała w nim wyjątkowo nieprzyjemne ziarno, które w miarę rozwijania tematu zaczęło kiełkować w pewien straszny domysł, który przepięknie rozkwitł już po wzmiance o uleczeniu totalnym. Elf znieruchomiał tak doskonale i absolutnie, że na chwilę zapomniał nawet o oddychaniu. Czyli że Judyta myślała, że jest impotentem. No tak. Oczywiście, że tak. Jakże by inaczej. Saszka w końcu wziął powoli głęboki oddech. Może ktoś inny na jego miejscu oburzyłby się. Albo wręcz przeciwnie, zaczął śmiać. Elf jednak nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Zamiast tego we własnej głowie przewinął do tyłu własne słowa i odtworzył je jeszcze raz, by przeanalizować, czy rzeczywiście dał Judycie powód, by tak myślała. No i wychodziło, że, kurwa, owszem. – Matcha – odpowiedział machinalnie, mrugając kilka razy, kiedy wracał myślami do tu i teraz. – Taki rodzaj zielonej herbaty. Nin'mett, zaszło nieporozumienie – wtrącił od razu ostrożnie. Zaczął się niepokoić. No tak – Judyta mu wybaczyła i była wyrozumiała, bo była przekonana, że z nim fizycznie jest coś nie tak. A to przecież zupełnie nie o to chodziło. Czyli jednak spieprzył wszystko aż tak...? – Ja nie miałem na myśli, że fizycznie nie mogę, że nie jestem w stanie. Zapewniam, że z tym akurat wszystko w porządku – powiedział stanowczo. Jakoś bardzo mu nie w smak była myśl, że Cichocka mogła tak sądzić. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 28, 2024 9:14 pm | |
| - Matcha, właśnie! – powtórzyła zadowolona ponownie spoglądając na japoński sernik, który obecnie wspiął się na podium ulubionych deserów, był tak zaskakujący w smaku i nie za słodki, wręcz idealny! Nin'mett… uwielbiała, gdy tak do niej mówił. Rozsmakowywała się w dźwięku tego pięknego i delikatnego elfickiego słowa. I wciąż nie wierzyła, że naprawdę może tak o niej myśleć. O niej, zwykłym człowieku do tego całkiem przeciętnym, zwłaszcza w kontekście elfa. Gdzie ona miałaby dorównywać urodą jakiejkolwiek elfce! Nawet przy Hani potrafiła wątpić w swoją urodę, gdy wypatrywała jej znaki elfich genów. - Czekaj, co? – zamrugała kilkakrotnie przyglądając się teraz Saszce, bo zdecydowanie przykuł jej uwagę bardziej niż sernik z matchą. Wyglądała na nieco skonfundowaną, chociaż naprawdę starała się to ukryć, ale co tu dużo mówić, Judyta nie byłaby najlepszą pokerzystką. Zamiast tego westchnęła zmartwiona kolejnymi rewelacjami, które usiłowała sobie poukładać w głowie kolejny raz, ale tym razem z nowym zestawem informacji. - Przepraszam, że to rozgrzebuję i jeżeli czujesz się z tym niekomfortowo, to proszę mi powiedz, ale próbuję to zrozumieć. Czyli... – jak to sensownie ująć, by ponownie nie obraziła kapitana. Była cholernie zagubiona i sfrapowana całą tą sytuacją, ale zdecydowanie chciała zrozumieć co się dzieje z mężczyzną, który w tak krótkim czasie stał się jej bliski. - Czyli chodzi o twoją pracę i to co się działo przez ostatnie dziewięć miesięcy? To faktycznie tylko remoralistyk może Ci pomóc. Bardzo mi przykro, że nie mogę Ci w żaden sposób pomóc, ale jeżeli mogę Cię jakoś inaczej wesprzeć, to proszę powiedz. Naprawdę mam nadzieję, że razem zbudujemy piękną relację. – i znów prawie położyła dłoń na jego, ale w porę oprzytomniała, zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 28, 2024 9:51 pm | |
| Wpatrywał się w nią z wyczekiwaniem, a gdzieś z tyłu głowy czuł nieprzyjemne uwieranie, jak zawsze, kiedy niematerialny niepokój próbował sobie znaleźć fizyczną manifestację w postaci bólu głowy. Czekał, aż Judyta poukłada sobie w myślach te wszystkie rewelacje, które kapitan na nią zwalił, czekał na jej reakcję jak na wyrok. I kiedy tak się wpatrywał w zaskoczone oczy koloru wiosennych liści, niepierwszy raz uderzyło go, jak piękna jego nin'mett była. Może nie w ten nieskazitelny, niemal nierealny sposób, w jaki elfy czy niektóre półelfy przypominały kamienne pomniki wzniesione dłońmi dawnych mistrzów. Nie, jej piękno było bardziej... żywe. Lekki rumieniec, zawsze czający się gdzieś tuż pod skórą, tak zresztą miękką w dotyku, jakby dotykał delikatnego owocu. Burza włosów w kolorze tak płomiennym, jakby sama ta barwa miała podpalić cały świat, otaczająca uroczą, śliczną twarzyczkę, piękną pięknem możliwym – jak coś, co zrodziła wiosna, a nie co zostało stworzone ludzką ręką. Dla Saash'Khaara Judyta była piękniejsza niż niejedna elfka – Saash'Khaar nie lubił pomników. A ten jeden jedyny raz, gdy się z jakimś umawiał, zdecydowanie nie należał do udanych. Saszka skinął głową w odpowiedzi na pytanie, wreszcie doczekując się reakcji dziewczyny. Powoli wypuścił powietrze, jakby było ono całym tym niepokojem wypełniającym balonik jego głowy. Judyta nie złościła się. Nadal była wobec niego wyrozumiała. Nadal chciała z nim być. – Mhm – mruknął jeszcze na potwierdzenie. – Chciałbym móc ci o tym wszystkim opowiedzieć, ale... Nie mogę. Hetman zabronił – powiedział trochę markotnie, chyba pierwszy raz nie zgadzając się z osądem tego wielkiego – tak w przenośni, jak i dosłownie – elfa. Miał wrażenie, że może gdyby Judyta wiedziała dokładnie, co go spotkało, byłaby w stanie w jakiś sposób naprostować go trochę. W sposób zupełnie inny, niż te dostępne remoralistykom. To było zupełnie nielogiczne i Saszka nie miał pojęcia, skąd wzięło się w nim teraz takie przeświadczenie, ale był pewien, że ma rację. Mógł za to powiedzieć jej coś innego. Geograf wziął głębszy oddech, prostując się jeszcze bardziej. – Mój remoralistyk mnie denerwował, więc chciałem spróbować innego. I... On powiedział mi coś, co było kompletnie nieprawdziwe, bo z punktu widzenia logiki... – Saash'Khaar zmitygował się. Przecież nie musiał tłumaczyć wszystkiego AŻ TAK dokładnie. Elf wbił wzrok w blat stolika. – W każdym razie, powiedział mi coś nieprawdziwego i teraz nie jestem w stanie wyrzucić tego z głowy, dopóki nie uporam się z innymi rzeczami. Jeszcze raz cię przepraszam, nin'mett. _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Judyta Cichocka
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 28, 2024 10:15 pm | |
| Judyta musiała posiadać tę naprawdę szczególną cechę jaką była wręcz anielska cierpliwość inaczej nie zaszłaby tak daleko jako uzdrowicielka, ale na całe szczęście z całego rodzeństwa Cichockich to ona ją wygrała w loterii genetycznej w pakiecie z wyrozumiałością i dobrocią. Pozostała dwójka musiała się zadowolić całkiem dobrym poczuciem humoru i siłą charakteru. Coś za coś. - Rozumiem, naprawdę. Taka specyfika twojej pracy, nic na to nie poradzimy. – uśmiechnęła się wyrozumiale, no bo przecież nie mogła mieć do niego pretensji o cos takiego, zwłaszcza gdy to nie było głupie widzimisię dowódcy, a samego Hetmana. - Oh słońce, no tak, ty uwielbiasz opierać się na dosłowności i logice. Być może świat byłby lepszy gdyby tak było, ale niestety większość ludzi, zwłaszcza ludzi nie potrafi się dobrze komunikować i wszystko tylko utrudniają. – nie spodziewała się czegoś takiego akurat po Saszce i szczerze ją to rozbawiło, ale broń boże nie by się z niego naśmiewać! Była rozczulona tym jego uporem w dosłownym rozumieniu absolutnie wszystkiego czego się dało i że był taki absolutnie clueless w odczytywaniu jakichkolwiek metafor, porównań czy choćby odrobiny zawoalowania czegokolwiek w zdaniu. - Podejrzewam, że nie możesz mi nic zdradzić? Ale może następnym razem powiedz mu jak ty to zrozumiałeś, tak po prostu, by w razie czego Cię wyprowadził z błędu lub pomógł Ci to zrozumieć. Tak działa komunikacja, kochanie. – wreszcie się przemogła i wbrew swoim wcześniejszym przemyśleniom najpierw ledwie położyła dłoń na jego, by dopiero po chwili ująć ją znacznie pewniej i delikatnie pogładzić kciukiem nasadę ręki kapitana. - Małe kroczki, ze wszystkim sobie poradzimy. – a przynajmniej miała taką nadzieję, bo skąd miała by wiedzieć, że mężczyzna jej marzeń jest skończonym dzbanem, który pobił się z jej bratem w aptece, gdy kupował gumki, a teraz ma mętlik w głowie przez całą tę sytuację i rzekomą zemstę na Januszu poprzez Judytę. |
|
| Saash'Khaar Erkh'iaan
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" Nie Kwi 28, 2024 10:48 pm | |
| Zamrugał kilka razy. Dosłowności i logice? No, na logice owszem, ale czy nie każdy się opierał na logice...? Jeśli nie, to w takim razie na czym? Co do dosłowności za to nie mógł być pewny. Z jednej strony, jeśli potraktować słowa Judyty dosłownie... To by wychodziło, że za każdym razem traktował wszystko w ten sposób. A przecież czasem udawało mu się wyłapać żart czy metaforę. Czyli Cichocka nie mówiła dosłownie. Chyba. Ciężko było być Saash'Khaarem. – Jeśli nie opierają się na logice, to w takim razie na czym? – elf zaryzykował pytanie. Wierzcie lub nie, ale geograf przeżył te pięćdziesiąt parę lat w silnym przeświadczeniu, że wszyscy kierują się logiką, bo to, no cóż, logiczne. I dlatego tak chętnie wytykał innym błędy w rozumowaniu – i sam też był wdzięczny, kiedy ktoś mu wskazywał błąd w logice. Tak przecież powinien działać świat – opierać się na pewnych stałych, wynikających z wiedzy regułach. Tak. Erkh'iaan zdecydowanie był clueless w wielu aspektach życia. Na moment znów zamarł w bezruchu, zarówno ze względu na słowa Judyty, jak i fakt, że jej ciepła, maleńka dłoń na jego własnej wywoływała elektryzujące impulsy wędrujące po skórze. Impulsy, których starał się unikać jak ognia. Nie zabrał jednak ręki. Może faktycznie takie drobne gesty zadziałają lepiej, niż unikanie jakiegokolwiek kontaktu...? Elf podniósł wzrok na Cichocką. – Eee... Już do niego nie chodzę – odpowiedział po chwili milczenia. Nie lubił kłamać i rzadko to robił, chyba tylko wtedy, kiedy była to sprawa wagi państwowej, a on nie mógł zdradzić prawdy, lecz takie sytuacje można było policzyć na palcach jednej ręki. Zdecydowanie częściej po prostu przemilczał wszystko, jeśli nie mógł o czymś mówić, albo informował wprost, że nie może na dany temat rozmawiać. Tym razem jednak, z jakiegoś powodu, poczuł pokusę, by nie mówić prawdy. Nie był dumny z tego, że przywalił temu remoralistykowi, powinien był inaczej tę sprawę załatwić, ale w tamtym momencie był zbyt wzburzony. Ostatnio często mu się to zdarzało. Pokusę jednak zwalczył. Bo co to za zwyczaje, żeby kłamać swojej kobiecie? _________________ Mowa elfów - #9ACD32
|
|
| Sponsored content
| Temat: Re: Kawiarnia "Apetyt Architektów" | |
| |
|
| |
Similar topics | |
|
| |