Bar "U Matyldy"
Bolesław VI Arr'Rith
Bolesław VI Arr'Rith
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyCzw Wrz 02, 2021 1:50 pm

Bar "U Matyldy" PRL-bar-mleczny

Gabriel Gruszka
Gabriel Gruszka
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyNie Sty 30, 2022 6:59 pm

To było wielkie spotkanie na szczycie.
Gabryś absolutnie nie mógł się doczekać i podskakiwał niemal za każdym razem, gdy ktoś tylko wchodził do środka. Dzwonek nad drzwiami dzwonił - a Gruszka zaciskał łapki w pięści, unosił je na wysokość uszu i niemal trząsł się z radości. Tyle że jak do tamtej pory do Matyldy weszły już dwadzieścia trzy osoby (osiemnaście zdążyło już wyjść), a osobnika, na którego Gabryś czekał, no nie było.
Może dlatego, że przyszedł niemal dwie godziny za wcześnie, ale kto by tam wiedział?
Sierżant Faworek leżał grzecznie przy stoliku i czasem ktoś się zatrzymywał, żeby go pogłaskać. Ponieważ nie były to godziny służbowe, to była to jedna z opcji, bo no jak to tak, kimże byłby Gabryś, gdyby odmawiał swojemu przyjacielowi pieszczot w czasie wolnym? No kimś absolutnie najgorszym na świecie, kimś takim jak panowie jegry przynajmniej, bo oni przecież też byli tacy brzydcy i paskudni i z pewnością odmawiali swoim przyjaciołom małych przyjemności w czasie przerw.
A Gabryś z całą pewnością nie chciał być jak panowie jegry.
Więc Gabryś tak siedział, a to czasem wstał na chwilę i w ramach "żartu" pozamiatał Pani Matyldzie podłogę, a to komuś kostkę cukru do herbaty niepostrzeżenie wrzucił...
Aż nagle dzwonek zadzwonił, drzwi się otworzyły i zamknęły, a Gabryś ze swojego miejsca nie widział, żeby ktokolwiek wszedł.
I zza wysokiej kanapy nagle wyłonił się...
- Grześ! Grzesiu, tutaj, tutaj! - poderwał się ze swojego miejsca jak oparzony, jego buźkę zdziwionego aniołka rozświetlił wielki uśmiech. Gruszka pomachał dziko ręką, potrząsając energicznie głową, przez co kilka białych kosmyków wyślizgnęło mu się ze sfatygowanego warkocza. Nawet Sierżant otworzył oczy i podniósł wielki łeb z podłogi, czujnie i uważnie. Nie, żeby ekscytujący się czymkolwiek Gabryś był rzeczą niezwykłą...

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyNie Sty 30, 2022 7:27 pm

Grzegorz był ciekawski. Zawsze musiał zajrzeć w każdą norkę, jaka się napatoczyła na jego drodze, toteż nie dziwota, że w Korniejewie kędzierzawa głowa obracała się na wszystkie strony jakby była małym wiatraczkiem. Zielone ślipia prawie nie mrugały, żeby tylko hobbitowi nic nie umknęło.
Nic dziwnego też, że gdy niziołek usłyszał swoje imię, to aż zastrzygł uszami, potknął się o czyjeś nogi, przewrócił (cudem nie zrzucając nic po drodze), wstał z prędkością purszychawki (takiego małego cosia z Planu Pętli, który wyglądał niczym skrzyżowanie chomika z żabą) i dopiero wtedy, z rozjaśnioną radosnym uśmiechem buzią, podbiegł do stolika Gabrysia.
- Gabi! Gabiszek! Gabiszynek! - zawołał radośnie hobbit, po czym zmarszczył lekko nosek w świętym oburzeniu. - Ale ja jestem Grzegorz! - poprawił elfa, bo przecież był dorosłym hobbitem, a nie jakimś tam młodzikiem, co to jego imię się zdrabnia. Zaczął wdrapywać się na krzesło, kiedy jego wzrok spoczął na wielkim, futrzastym kucyku.
Kucyków na Wyspie Frydygiera Dziewięciopalcego było całkiem sporo, ale nie takich. W ogóle z jakiegoś powodu nie było u nich psów. W każdym razie nie takich jak na Planie Ziemi.
Grześ uwielbiał Sierżanta Faworka.
- Pan Sierżant! - krzyknął radośnie. Zaraz też przypadł do zwierzaka (nawet się, skubaniec, nie musiał jakoś specjalnie schylać) i zaczął tarmosić go za uszy. Delikatnie, oczywiście. Po chwili zaczął się poklepywać jedną ręką po kieszeni dużo za dużej bluzy od munduru w poszukiwaniu kostki cukru. Bo przecież kucykom daje się marchewki i cukier, prawda? Kiedy wreszcie wymacał przysmak i już, już miał go podsunąć pod psi pysk, coś kłapnęło za nim.
A był to dźwięk przypominający trzaskanie drzwiami.

Gabriel Gruszka
Gabriel Gruszka
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyNie Sty 30, 2022 8:39 pm

Gabryś zamrugał kilka razy bardzo szybko, usta rozchyliły mu się i utworzyły idealne kółeczko, gdy Grześ go poprawił. Na buzi pojawił mu się wyraz zaskoczenia i skonsternowania, sekundę czy dwie.
- Ale Grześ i Grzegorz czy to nie jest aby to samo imię? - zapytał bardzo poważnie, choć nadal nieco zagubiony.
Jak uroczo Ci dwa wyglądali. Dwa maleńkie i pocieszne stworzonka, patrzące na siebie wielkimi sarnimi oczami. Tak niewysokie, wyglądające tak zaskakująco nieporadnie - zwłaszcza gdyby człowiek zwrócił uwagę na postury innych klientów baru, siedzieli tam sami żołnierze. Wszyscy jak jeden mąż wysocy, barczyści z twarzami o ostrych i męskich rysach - wszyscy, nawet kobiety. Cóż, przynajmniej gdy porównało się je do tych dwóch małych istot wyglądających na wyrwane z inne uniwersum.
Co w gruncie rzeczy było prawdą. Ale ja nie o tym.
Pan Sierżant byłby gotów złapać w swoje białe ząbki podsuniętą mu kostkę cukru.
- Nie! - zawołał łamiącym się głosem Gabryś, wyciągając przed siebie ręce, więc Faworek spojrzał na niego i cukru nie ruszył. Bo taki był dobrze wychowany, że nawet jedzonka bez pozwolenia nie jadał. - Psy nie mogą słodkości, bo bardzo chorują od tego. Im można kawałeczek kotlecika dać na deserek, ale i to nie za dużo, tylko mały kęs, bo takie smażone jedzonko też jest niedobre dla ich brzuszków - pośpieszył z wytłumaczeniem, bo nie chciał, żeby Grześ go źle zrozumiał, że nie można mu karmić Faworka. Można, ale odpowiednim jedzonkiem.
A później rozległo się kłapnięcie, więc Gruszka wyciągnął głowę, żeby zobaczyć, co to takiego. Bo też był ciekawskim urwipołciem, zupełnie jak jego nowy kolega - a o czym jeszcze nie wiedział.
- Ojej, jakie śmieszne zwierzątko - zdumiał się niesamowicie.

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyNie Sty 30, 2022 9:01 pm

Niziołek zafrasował się. Gabryś miał absolutną rację, że to jedno i to samo imię, ale jak tu wytłumaczyć mu, nie wychodząc przy tym na nadętego bubka, że Grześ mówi się do dzieci, a Grzegorz do dorosłych poważnych mężczyzn, takich jak on sam?
- N-no tak - przytaknął równie zagubiony, co elf. - Ale... Ale ja wolę Grzegorz ;-; - dopowiedział po chwili, decydując, że jednak nie będzie się zagłębiał w szczegóły.
I rzeczywiście, gdyby ktoś chłodnym okiem z zewnątrz spojrzał na tę dwójkę, nie miałby innego wyjścia, jak tylko złapać się za serce i zrobić przeciągłe "awwwwwww". Obaj wyglądali po trosze jak dzieci i mieli tę typową dla nich niewinność rozumowania. I, paradoksalnie, było to wyjątkowo na miejscu. Tym właśnie przepełnionym poważnymi żołnierzami miejscu, na samym skraju terytorium Rzeczypospolitej Polsko-Elfickiej, na samej granicy z terytorium balrogów. Bo czyż mogło istnieć coś bardziej pokrzepiającego i podnoszącego morale, niż dwie chodzące kostki cukru?
Trzecia kostka cukru, już zwyczajna, wzięła i wypadła z ręki Grzesia, kiedy hobbit, lekko wystraszony krzykiem elfa, podskoczył gwałtownie. Chrzan, chcąc zamaskować tę swoją niezdarność, przygładził bluzę. Po cukier nie zdążył się jednak schylić, bo zaraz wieko ciemnobrązowej skrzyni znów kłapnęło tuż obok niego.
Był to Bagaż, z prędkością światła pochłaniający upuszczony słodycz.
- R-rozumiem - odparł w końcu Grzegorz, kątem oka przyglądając się, czy aby Bagaż nie kombinuje czegoś dziwnego. Kiedy hobbit go strugał, nie miał pojęcia, że spod jego rąk wyjdzie skrzynia tak zaborcza i terytorialna, jaka wyszła. Czasami miało to swoje plusy. Częściej nie. - Mięsko tak, słodycze nie - powiedział, jakby notując to w głowie. I zaraz rozjaśnił się w stuwatowym uśmiechu. - Ja też uwielbiam mięsko! - przyznał się od razu Gruszce i spojrzał na Sierżanta z nowo odkrytą czułością. Bo jak można nie lubić kogoś, kto lubi to samo co ty? No nie da się! - A można tu dostać jakieś...?
Hobbit nie zdołał dokończyć tego, co chciał powiedzieć. Znów podskoczył mimowolnie, ale tym razem nie z winy Gabriela.
Bagaż. Bagaż patrzył na niego z wyrzutem.
- No tak - zmitygował się Grześ, drapiąc się po głowie. - To nie jest zwierzątko, to Bagaż - wyjaśnił, nie wyjaśniając jednak nic.

Gabriel Gruszka
Gabriel Gruszka
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyPon Sty 31, 2022 8:30 am

Ojej. Gabrysiowi do głowy by nie przyszło, że ktoś może woleć imię pełne zamiast zdrobniałego – głównie z autopsji na swoim własnym przykładzie, bo gdy wołano do niego „Gabrielu”, to czuł się tak, jakby zrobił coś wyjątkowo złego, tak bardzo w jego głowie nabrzmiewało to powagą. No i on sam zdrabniał wszystko i wszystkich, jeśli tylko pozwolono mu zwracać się po imieniu. Dlatego, na przykład, Pan Kapitan Geograf Cichocki w ustach Gabrysia był Panem Janeczkiem, a Pan Starszy Kapral Husarii Mazur był Panem Leosiem. Do jego aparycji pasowały te nadmierne zdrobnienia, przez to był jeszcze pocieszniejszym stworzeniem.
- Dobrze, w pełni zrozumiałem, Grzegorzu – pokiwał z powagą głową, bardzo szybko tę informację zapisując.
Lekka naiwność i ta słodka dziecięca niewinność i cieszenie się wszystkim, co tylko na radość pozwalało. Jak silną aurą mogli emanować? Jak – tak patrząc już zupełnie obiektywnie – silną mogli być bronią przeciwko Czarnym i ich wpływom? Już teraz, mimo że byli tam razem raptem kilka chwil, kilka zmęczonych walką i przygnębionych mord nabrało jaśniejszego wyrazu, gdzieś w kącikach ust zamajaczył blady uśmiech.
- Przepraszam ;; – dodał szybko Gabryś, gdy Grzegorz – nie Grześ – wypuścił z ręki tę kostkę cukru, tak zaskoczony tym wybuchem. – Bardzo kocham Sierżant Faworka i bardzo bym nie chciał, żeby zachorował – dorzucił jeszcze pośpiesznie, jak karabin.
Ale Grzegorz powiedział, że uwielbia mięsko, więc Gruszka – jak automat – podchwycił temat jedzenia. Oczy mu rozbłysły, klasnął w łapki i splótł palce na wysokości swojej piersi, nieco się nachylając.
- A kakao? I pianki? Wata cukrowa i chałwa? – pytał szybciutko. – Szarlotka z jabłkami i rurki z kremem?
Aż się biedne dziecko do szczętu rozmarzyło na chwilę, bo przecież Gabryś był ostatnim łasuchem i w temacie słodyczy był najprawdziwszym pod światem ekspertem. No, przynajmniej przy jedzeniu ich, ale to przecież zawsze jakaś specjalizacja dodatkowa!
Bagaż. Gabryś mrugał szybciutko, kompletnie nie rozumiejąc. Bagaż. Przykucnął, patrząc na skrzynię z czystym zainteresowaniem i ciekawością.
- Dzień dobry, panie Bagażu – przywitał się z uśmiechem i wyciągnął łapkę, żeby Bagaż poklepać czy tam pogłaskać po wieku.

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyPon Sty 31, 2022 10:38 pm

Chrzan uwielbiał być nazywany Grzegorzem. Miał już pięćdziesiąt dwa lata - wiek jak na hobbita całkiem słuszny, coś jak odpowiednik ludzkich siedemnastu, osiemnastu lat - i koniecznie chciał być traktowany jak dorosły. A przecież dorośli nie zdrabniają swoich imion, prawda? Dlatego też aż pokraśniał z zadowolenia. Czuł, że z Gabrysiem (jakoś nie przyszło niziołkowi do głowy, że dorośli ludzie nie zdrabniają imion innych ludzi) czeka go wspaniała przyjaźń.
- Absolutnie się nie dziwię, że kochasz Pana Sierżanta, ja też go już kocham, ale w sumie nie da się go nie kochać, przecież spójrz, jaki on jest wspaniały i majestatyczny, prawie jak roweńska majestatyczna puma błękitna, tylko nie gryzie i nie drapie, tylko leży tak spokojnie i majestatycznie, i to byłaby straszna strasznie szkoda, jakby go brzuszek bolał - wypaplał Grześ na jednym oddechu, nawet się przy tym nie zasapawszy. A kiedy niziołek tak paplał, to mogło oznaczać dwie rzeczy: albo był bardzo zdenerwowany... albo czuł się w czyimś towarzystwie wybitnie komfortowo.
Zaraz jednak wielkie, zielone ślipia otworzyły się jeszcze szerzej, bo oto łapka elfa zmierzała ku zagładzie. Z głośnym, spanikowanym "iiiiiik!" Grzegorz rzucił się na Gruszkę, żeby powstrzymać go przed katastrofą. I zdążył w ostatniej chwili. Bogato zdobione wieko trzasnęło, pochwyciwszy jedynie garść powietrza, zamiast gładziutkiej dłoni Gabriela.
Bagaż nie lubił nikogo z wyjątkiem Grzesia.
I gdyby Grześ nie był tak niewinnym stworzonkiem, jakim był, to zdawałby sobie sprawę z tego, czym Bagaż był naprawdę: skrzyżowaniem walizki z maniakalnym mordercą.
- O-on nie lubi być dotykany - wyjaśnił hobbit. Pomógł Gruszce wstać z podłogi, ba, nawet mu z krzesłem usiłował pomóc, robiąc przy tym jeszcze więcej rabanu, niż to konieczne, a kiedy już obaj siedzieli przy stoliku, wrócił do podniesionej przez Gruszkę kwestii. A była to kwestia znacznej wagi.
- Uwielbiam szarlotkę i rurki z kremem! - wyznał z przejęciem, pochylając się przez stolik. - Można je tutaj zjeść? - dopytywał. Hobbicie oczęta wypełnione były taką nadzieją i oczekiwaniem, że gdyby odpowiedź była odmowna, Chrzan stałby się uosobieniem smutku i nieszczęścia. A tego zmęczone mordy zebranych u Matyldy żołnierzy mogłyby nie znieść. - A to takie inne... Pianki i... i... i wata, i to drugie i trzecie - kontynuował, dalej przejęty niesamowicie - ...to ja nie wiem co to jest, bo u nas takich rzeczy nie ma, ale jeśli są dobre to ja chętnie spróbuję, bo jak można nie spróbować, kiedy przyjaciel częstuje, poza tym ja nie wiem czy ja mówiłem już, bo ja mogłem nie powiedzieć, ale mówię teraz, bo ja bardzo, bardzo, ale to bardzo lubię jeść -   dokończył coraz ciszej, a blada twarzyczka zarumieniła się aż po końcówki spiczastych uszu.

Gabriel Gruszka
Gabriel Gruszka
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyWto Lut 01, 2022 1:01 pm

Gabrysiowi było bardzo daleko do bycia normalnym dorosłym – znaczy już pomijając już fakt, że w skali elfów to był ledwo wyrośniętym szczeniakiem – dorośli byli poważni. Dorośli, zwłaszcza mężczyźni, nie mieli małych portfelików w kształcie główki różowej świnki. Dorośli nie zachwycali się tak dramatycznie watą cukrową.
Inną sprawą było to, że w gruncie rzeczy to mały Gruszka był naprawdę dobrym żołnierzem i już wielu Czarnych miał sposobność posłać do piachu.
Ale kto by go tam o to podejrzewał?
- Umie też sztuczki – powiedział Gabryś i klasnął w dłonie. – Nie wiem, jak błękitny pumy, bo żadnej nigdy nie wiedziałem, w ogóle żadnej-żadnej pumy, nie tylko błękitnej, ale Sierżant to doskonały sztuczkowicz jest. I skacze na zawołanie, i nie zje nic, dopóki mu się nie pozwoli, a jak rzucisz mu patyk, to zawsze przyniesie, bo to wojskowy pies i bardzo wyszkolony.
Bardzo się podekscytował tym wszystkim, bo na nikim w garnizonie nie robiło wrażenia, że pies potrafi cokolwiek. Zwłaszcza że wszystkie szariki były tak szkolone, by potrafiły doskonale rozumieć polecenia swoich właścicieli i ogólnie żeby były zawsze posłuszne bez względu na to, jakie padnie polecenie.
Kompletnie się tego wszystkiego nie spodziewał szeregowy Gruszka! Absolutnie! Z ust wyrwał mu się stłumiony nieco zaskoczony okrzyk, Faworek poderwał się ze swojego miejsca na podłodze i kłapnął zębiskami na Bagaż. Ewidentnie nieco wkurwiony faktem, że mu jakaś byle skrzynka chce Pana zeżreć. Bo kto by nie był?
- Ojej, rozumiem, bardzo przepraszam, powinienem zapytać – odparł na to Gruszka, przyjmując pomocną łapkę. – No już, spokój. – To z kolei tyczyło się Faworka, który nadal powarkiwał na Bagaż. A gdy i Hobbit, i elf usiedli już przy stoliku, to Faworek już się nie położył, tylko usiadł tak, żeby Gabrysia przed Bagażem zasłonić. – A to magiczny Bagaż? Taki obronny? – dopytał jeszcze Gruszka, nadal patrząc na Bagaż z nieskrywanym zainteresowaniem.
Jeszcze nie pojął, że to nie jest zwykła chodząca walizka, która czasem chce odgryźć komuś rękę, gdy ktoś chce go dotknąć. Bo pewnie to taka obrona przed kradzieżą!
- Oh, tak! Szarlotka jest na pewno, Pani Matylda robi cudowną szarlotkę z kruszonką na wierzchu, rurki się już skończyły, ale będą jutro, bo zawsze są rano – wyjaśniał dzielnie. No bo… jedzonko, okej? Gabryś hołubił jedzonko ponad wszystko. Znaczy, on to w ogóle musiał jeść często i naprawdę sumiennie, ale nawet gdyby nie musiał, to byłby tak robił. No bo jedzonko! – Możemy też kakao z piankami zamówić, i Pani Matylda ma bardzo dobre obiady, pulpeciki w sosiku, albo kotlet schabowy z mizerią, albo zapiekankę z grzybami. A jakie pyszne zupy! Dzisiaj jest pomidorowa z ryżem i jest najpyszniejszą zupą pomidorową, jaką można zjeść – rozćwierkało się elfiątko niepomiernie. A później potrząsnął głową. – Ale ja też bardzo lubię jeść! To żaden powód do wstydu!
Tylko dzieci mogą ze sobą tak rozmawiać, Bóg mi świadkiem.

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyWto Lut 01, 2022 3:42 pm

Chrzan miał wyraźny problem z usiedzeniem w miejscu. Tyle nowych rzeczy! Tyle ciekawych rzeczy! Nie mógł się zdecydować, czy najpierw chce obejrzeć te wszystkie sztuczki, które Pan Sierżant umiał robić (w rodzinnych stronach Grzegorza ani kucyki, ani roweńskie majestatyczne pumy błękitne nie potrafiły robić zbyt wielu sztuczek), czy może wolałby zacząć od zjedzenia tych wszystkich pyszności, o których tak pięknie opowiadał mu Gabryś. Prawie można było zobaczyć, jak nad głową hobbita kręcą się i dymią trybiki. I niziołek taki był tym dylematem zajęty i przejęty, że nawet nie zwrócił uwagi na dziwne zachowanie Bagażu.
A ten, jak gdyby nigdy nic, przysiadł tuż obok jego krzesła.
Niby nic, a jednak coś.
- Jejku, jejku, rety! - zakwilił w końcu Grześ, z ekscytacji prawie wchodząc w ultradźwięki. - Ja bym bardzo chciał rzucić Panu Sierżantowi patyk, żeby Pan Sierżant mi go przyniósł, to trochę jak bumerang, czy u was w ogóle są bumerangi? Bo bumerang to taki zakrzywiony patyk i jak go rzucisz to sam, całkiem samiutko wraca, i to w powietrzu, i taki Pan Sierżant przynoszący patyk z powrotem to całkiem jak bumerang, tylko lepszy, bo się przypadkiem nie uderzysz nim w czoło, to jest patykiem, nie Panem Sierżantem, chociaż Panem Sierżantem też nie, a czy on jeszcze jakieś sztuczki robi, bo jak jest wyszkolony to pewnie umie, ale czy aby by zechciał mi jakieś pokazać, ojej, OJEJ - wyrzucił z siebie.
Spiczaste uszka poruszały się przy tym co jakiś czas, trochę jak u nasłuchującego królika. To wszystko z wrażenia. I, również z wrażenia, młody hobbit teraz już prawie leżał na stoliku górną połową ciała, dolną zaś klęczał na krzesełku - w innym razie głowa niziołka ledwo by ponad ten stolik wystawała.
A Bagaż tkwił w bezruchu. Gdyby miał oczy, byłyby utkwione w Sierżancie Faworku. Chrzan nawet na to nie zerknął.
- A Bagaż, eee, to po prostu Bagaż, ja tam nie wiem czy obronny, bo trochę ciężko się z nim rozmawia, ale wiem, że lubi chrupki serowe, macie tu w ogóle chrupki serowe? No i wiem, że kilka razy mi uratował życie, ale to jeszcze o niczym nie świadczy, bo jakby mnie zabrakło, to kto by mu dawał chrupki jak nie ja, bo przecież nie ja, hehe - wyjaśnił ciągiem. I nagle się okazywało, jaki straszny był z Grzegorza gaduła, jeśli tylko ktoś odważył się go słuchać. - A w ogóle to kruszonka, ach, KRUSZONKA, kruszonka to jest przenajlepsza na świecie, a jak jeszcze zrobisz taką kruszonkę ze specjalną śmietanką i dasz ją na pieczone, starte jabłuszka, JAKIE TO JEST PYSZNIUTKIE, JEJUUUUU! - rozmarzył się ze wzrokiem utkwionym w oczętach elfa. - Ale, Gabrysiu, Gabuniu - zmitygował się nagle. - Bo ja to niby dostałem jakiś pieniądz na drobne wydatki, ale ja kompletnie, totalnie się nie rozeznaję w tych waszych złotówkach, co to wcale złote nie są, tylko jakieś takie srebrne, chociaż też nie ze srebra, i ja totalnie nie wiem, czy mi wystarczy na te wszystkie zapiekanki, rurki, szarlotki i schabowe ;-; - dodał zmartwiony przeokrutnie.

Gabriel Gruszka
Gabriel Gruszka
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyPią Lut 04, 2022 9:05 am

Pierwszy raz w życiu jedna tak nadpobudliwie uroczo-ciekawska istota spotkała drugą. Było to nawet nie tyle co ciekawe, co miejsce komiczne: tak oglądać, jak dwie pocieszne buły nakręcają się jedną o drugą jakimiś pierdołami. Rzuceniem patyka, kruszonką czy pojebaną skrzynką na nóżkach.
- Bumerangi! Tak, ale nigdy takiego nie wiedziałem, bo to raczej mało kto w Polsce, ale w Australii, to taka wielka wyspa, ale kraj i tam mają właśnie bumerangi i je rzucają, ale muszą uważać na kangury. Bo kangury skaczą prawie tak wysoko jak bumerangi i noszą swoje dzieci w takiej wielkiej kieszeni na brzuszku, znaczy kangury, nie bumerangi. I skaczą jak zające! – odparł na to wszystko Gabryś w pierwszym momencie, kompletnie podłapując temat bumerangu i zapomniał na moment o sztuczkach Faworka, bo kompletnie zaaferowały go kangury, które przecież – tak logicznie rzecz biorąc – były takimi zającami, tyle że troszkę większymi. I takimi, które mogłyby spuścić nielada wpierdol niejednemu.
Gabryś za to siedział całkiem spokojnie, tylko nogami czasami zamachał radośnie pod stołem – ale tego przecież nie było widać! Kompletnie inaczej niż Faworek, który porzucił już całkiem czas na relaks i ustawił fokus bezpośrednio na Bagażu, który to przecież chciał Gabrysiowi rękę upierdolić chwilkę wcześniej.
- Mamy chrupki serowe, ale nie mamy Bagaży, u nas bagaże to raczej trzeba nosić, bo nie mają nóżek. A te nóżki, właśnie, to są też drewniane? I jak się robi taki Bagaż? W sumie to Bagaże się robi, czy może rosną na drzewach jak jabłka, a może trzeba je hodować? U nas to psy się tak hoduje, takie jak Sierżant, jest ich wiele dla wielu żołnierzy. A Bagaży? Czy jest wiele Bagaży tam skąd pochodzisz?
Bo w Polsce takiego cuda i dziwu to jeszcze nie widział żaden z żyjących. No, chyba że inne elfy, starsze, dostojne, takie jak król albo hetman, bo oni wiele rzeczy już widzieli i wiedzieli, więc niechybnie niewiele mogło ich zaskoczyć, nawet taki Grześ ze swoim Bagażem.
Gabryś zmartwił się samym zmartwieniem się Grzesia – momentalnie ba buźkę wpełznął mu smutny i żałosny wyraz twarzy, ale tylko i wyłącznie po to, by po wysłuchaniu problemu wyciągnął swoją łapkę i złapał Grzesia dłoń, żeby go uspokoić!
- Ale Grzesiu! – zaczął, ale od razu przerwał – Znaczy Grzegorzu! – o, od razu lepiej, teraz już nie sprawo zawodu nowemu przyjacielowi! – O to się nie musisz martwić, bo Pan Hetman był tak miły i mi powiedział, że kosztami to się generalnie zajmie kto inny, my mamy tylko paragony pozbierać, więc nic się nie bój, bo i szarlotka, i kruszonka, i pulpeciki, i… i wszystko!

Grześ Chrzan
Grześ Chrzan
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" EmptyPią Lip 15, 2022 9:12 pm

Grześ zastrzygł uszkami niczym królik i pokiwał głową z przejęciem.
- Tak, tak, u nas też jest, to znaczy na tym planie co ja mieszkam, znaczy, co z niego pochodzę, to też jest wyspa, ale kraj, ale kontynent, i ja się tam urodziłem, i to jest Wyspa Frydygiera Dziewięciopalcego, ale tak w ogóle to u nas kontynenty nie są takie duże jak tutaj, tak mi się w każdym razie wydaje jak tak patrzę na mapy, ale ja może się nie znam, a w ogóle to Frydygier był strasznie dzielnym bohaterem i to w ogóle jest świetna historia, tylko nieco przydługa, ale jak chcesz to mogę ci ją kiedyś opowiedzieć - przytaknął krótko.
I ten moment wykorzystała pani Matylda. Przyniosła chłopcom (bo jak tu inaczej opisać tych dwóch?) zamówiony wcześniej przez Gabrysia obiad. To jest - z dawna obiecane Grzesiowi pierogi ruskie. Ze śmietaną i skwarkami.
Hobbitowi tak to zapachniało, że aż zamilkł na moment. Patrzył na to cudo w nabożnym milczeniu i tylko oczy mu się świeciły. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Wszystkie pulpeciki, kruszonki i inne hetmany. Bo oto były one - PIEROGI.
Po długiej, długiej chwili Grześ wreszcie zdołał oderwać wzrok od talerza i spojrzał na Gruszkę.
- Czy ja... - zaczął nieśmiało i przełknął głośno ślinę. - Czy ja mogę?

Sponsored content
Bar "U Matyldy" Empty

PisanieTemat: Re: Bar "U Matyldy"   Bar "U Matyldy" Empty


 
Bar "U Matyldy"
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Skocz do: