Areszt wojskowy
Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyPon Kwi 17, 2023 9:03 pm

W Korniejewie czekało na nich powitanie.
Na lądowisku stał dowódca garnizonu w otoczeniu innych wyższych rangą oficerów, dodatkowo jeden z uzdrowicieli. A oprócz tego wspaniałego grona czekała na nich uzbrojona kompania. Siedemdziesięciu żołnierzy otoczyło lądujący śmigłowiec. Gdy zgasły silniki, gdy wszyscy wysiedli - Kostek o własnych siłach, bo Słowik poczęstował go kolejnym czarem energetycznym - pułkownik Krzyżanowski uniósł dłoń jako sygnał dla zebranych żołnierzy. Wszyscy unieśli broń i niczym pluton egzekucyjny skierowali karabiny w stronę przede wszystkim, Kostka i Leny. Nie mieli innego wyboru, niż unieść ręce do góry bezbronnie, pozwolić żołnierzom, którzy dopadli do nich chwilę później, odebrać ich osobiste bronie.
Nikt niczego nie mówił, gdy skaner migotał dziwnie po ich przeskanowaniu - zmieniał kolory co sekundę z zielonego na pomarańczowy i wściekle czerwony, i tak w kółko. Jedynie skan Bagażu był absolutnie jednoznaczny, bo urządzenie rozpiszczało się niczym katowani w piekle grzesznicy i promieniował wściekle czerwonym światłem.
Dopiero po przeskanowaniu pułkownik Krzyżanowski zabrał głos.
- Sierżancie Słowik, zostaje pan odesłany do Warszawy w trybie pilnym, pański dowódca pana oczekuje. - pułkownik zawiesił na chwilę głos, nim przeniósł spojrzenie na pozostałą dwójkę. - Poruczniki El-Galad, szeregowy Cichocka. W imieniu Naczelnego Dowódcy Polsko-Elfickich Sił Zbrojnych Wielkiego Hetmana Koronnego El-Galada, jesteście aresztowani.
Kostek dobrze wiedział, co znaczy ta piękna fraza "w imieniu". Znaczyło to tyle, że rozkaz został wydany osobiście. Pewnie dlatego nawet nie oponował, bo nie miał najmniejszego pojęcia, co się dzieje i dlaczego.
Bo czemu własny ojciec miałby kazać go aresztować?

***

Siedział w celi we wspaniałym wojskowym dresie, na nadgarstki nałożono mu bransolety rozpraszające kadabry i nadal nie wiedział, co się w ogóle stało. Po pierwsze, był naprawdę zajebiście cholerny szczęśliwy, że wrócili. Przeżyli ten cały syf, sprowadzili do domu geografa, wyszli cało z poważnego starcia z przeważającymi siłami wroga, to podnosiło na duchu tak diablo bardzo... ale skaner migotał. Dodatkowo Konstanty nigdy nie widział i nawet nie słyszał, żeby jakikolwiek skaner wydawał z siebie takie dźwięki i prezentował kolory w podobny sposób.
Nawet rany nie zaleczono mu porządnie przy pomocy magii, a troszkę rzeźnicko zaszyto. Tego również nie rozumiał.
A zaraz naprzeciwko w identycznej celi siedziała panna Cichocka. Również w szarym dresie. Cóż, przynajmniej pozwolono im się wykąpać.
Pozytywy, prawda?
Tylko Kostek za diabli nie wiedział, co się w ogóle stało z Bagażem.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyPon Kwi 17, 2023 11:15 pm

Podsumujmy więc, co się stało, gdy Lena po raz pierwszy w swoim życiu opuściła garnizon i została wysłana na zwiad.
Z jakiegoś bliżej nieznanego jej powodu została przypisana do samego syna Hetmana Koronnego jako kancelistka. Ta sama Lena Cichocka, co trzy lata temu została wyciągnięta z Zony, a niecały rok temu - w trybie przyśpieszonym - skończyła podstawówkę. Następnie została wzięta na zwiad z właśnie z żołnierzami AGAT-U. Wcześniej wspomnianym porucznikiem El - Galadem i sierżantem Słowikiem, który był od niej pół metra wyższy i zapewne jakby chciał to mógłby ją zgnieść jak mrówkę. Dostała nawet konia i nie musiała za nimi biegać. Zadaniem Lenki było rysowanie map i robienie notatek zgodnie z tym, co kazał. Potem wylądowali trochę głębiej w Zonie aniżeliby się tego spodziewali, na opuszczonej stacji benzynowej. Gdzie chuj wie jak zostali przeniesieni do innego Planu - gdzie jak się okazało, czas płynął szybciej i na Ziemi nie było ich dziewięć dni - i w trakcie wędrówki natknęli się na zaginionego od sześciu miesięcy Janusza Cichockiego, przybranego ojca Leny, hobbita i samoświadomy Bagaż.
Po powrocie na Plan Ziemi, Lena miała wątpliwą przyjemność rozmawiania przez radio z samym pułkownikiem Krzyżanowskim, powodując wrzawę w całym Korniejewie, gdzie praktycznie wszyscy byli święcie przekonany, że szeregowa Cichocka była agentem Czarnych i szykowała zasadzkę. Jedynymi ludźmi, którzy - cytując pana porucznika - nie pozamieniali chujów z mózgami byli ludzie AGAT-u właśnie, którzy postanowi ruszyć ze wsparciem, gdzie oni w tróję - Lena, Konstanty i Bagaż toczyli walkę z trzydziestoma jegrami.
Wszystko po to, by się dowiedzieć, że Bagaż był w stanie ich bezpiecznie przenieść do Korniejewa, ale najwidoczniej tego nie chciał.
Wszystko też po to, że po wyjściu ze śmigłowca, zostać przywitanym przez pluton kierujący broń w ich stronę.
Lena nie wiedziała co się dzieje. Nie rozumiała wielu rzeczy, więc po prostu patrzyła na Konstantego i w sumie robiła to, co on. Uniosła ręce do góry, nie stawiając żadnego oporu, czując jednak jak serce podchodzi jej do gardła. Potem zaś spojrzała na Krzyżanowskiego. Człowiek, którego znała z nazwiska, ale nigdy nie byłaby w stanie rozpoznać... a chociaż do dnia dzisiejszego. Bo po tym wszystkim jego twarz zdecydowanie wryje się w pamięci Cichockiej. I żeby tego było mało, to rozkaz nie pochodził nawet od Krzyżanowskiego, ale... w imieniu samego Hetmana Koronnego.
Lena była zmieszana i nie miała zielonego pojęcia co się dzieje. Znaczy rozumiała, dlaczego mogli by ją chcieć aresztować, wiedziała doskonale jakie panują wobec niej nastroje i nie zdziwiłabym się, gdyby Hetman miał wobec niej podobne podejrzenia. Zwłaszcza, że zniknęła na dziewięć dni z jego synem... Totalnie nie rozumiała jednak tego, dlaczego postanowił aresztować również i Konstantego.

***


Nie wiedziała jak się czuć - z jednej strony powinna być szczęśliwa, że wyszli z tego całego syfu względnie cało i w jednym kawałku, ale Lena wciąż miała wiele pytań w głowie, na które zapewne nikt nie chciał jej odpowiedź. Chciała się dowiedzieć co z Januszem, ale nikt się do niej nie odzywał, więc po pierwszej próbie po prostu zrezygnowała. Siedziała więc w tym dresie, z tymi samymi kajdankami rozpraszającymi kadabry, zastanawiając się co dalej z nimi będzie. W pewnym momencie podniosła głowę, by spojrzeć na Konstantego, który siedział w celi na przeciwko.
- Panie poruczniku... czy to przeze mnie? - zapytała, widocznie przejęta. I nawet nie swoim losem, a Kostka. Bo może gdyby zniknął z Śmigło, a nie z nią, to by się odbyło bez całego tego cyrku. Może gdyby dała się jegrom rozszarpać, to byłby to wystarczający dowód, że nie stała po ich stronie? Lena skarciła się w myślach za takie negatywne podejście. Ledwo co wróciła z Zony, radary wyły przy nich jak powalone. Tego typu podejście mogłoby się źle skończyć. - Schabowy u Matyldy - mruknęła pod nosem, chcąc spróbować uspokoić i oczyścić umysł.
Na pewno wszystko niedługo się wyjaśni, prawda?

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 7:51 am

Konstanty postanowił nie stawiać oporu, bo zwyczajnie absolutnie nie chciał zrobić nikomu przypadkiem krzywdy, ponadto równie mało rozsądne wydawało mu się dyskutowanie w sytuacji, gdy mieli przez sobą coś w rodzaju plutonu egzekucyjnego. Nie uważał wprawdzie, żeby ktokolwiek miał nacisnąć spust - ale po co kusić los? Skinął tylko głową do Słowika, który zanim ruszył się ze swojego miejsca, spojrzał kontrolnie na El-Galada, jakby chciał się upewnić.
Nikt w dalszym ciągu ich nie zapytał, co się wydarzyło. Przesłuchanie w takiej sytuacji byłoby jak najbardziej. A miejscu, ale nikt nie pytał. Nikt niczego nie mówił, nikt nie odpowiadał na pytania i nie zwracał uwagi na zaczepki. Wszyscy patrzyli na nich jakoś tak z ukosa i trochę dziwnie.
Konstanty zastanawiał się nad przyczyną, szukał w myślach czegoś, co mogłoby pomóc mu ustalić konkretne zdarzenia, które bezpośrednio prowadziły do celi. Czy mogło chodzić o Cichockiego? Może o Grzegorza? Może chodziło również o piekielny Bagaż? Nikt chyba wcześniej nie widział tak demonicznej aury u kogokolwiek. Albo czegokolwiek.
Im bardziej Kostek się zastanawiał, tym bardziej się gubił, więc idealnie się złożyło, że z rozmyślenia wyrwała go Lena.
Siedział sobie na wojskowej kozetce ze wzrokiem wbitym w lewą stopę i na pytanie dziewczyny podniósł wzrok i na nią spojrzał.
- Nie sądzę - odparł na pierwszy ogień. - Wydaje mi się, że tak naprawdę zamknęli nas tylko po to, żeby Hetman mógł nas spokojnie przesłuchać. Wydanie rozkazu o aresztowaniu nabiera sensu, bo teraz nikt nie zadaje nam pytań i wszyscy nas unikają, co nie miałoby miejsca, gdybyśmy wrócili normalnie, wtedy już dawno wieści o wszystkim by się roznosiły. Może dowództwo generalne nie chce nagłaśniać powrotu Cichockiego - wydawało mu się to logiczne i chyba najbardziej prawdopodobne. Wprawdzie nie dostrzegał powodu, dla którego społeczeństwo miałoby nie usłyszeć tak pokrzepiającej wiadomości jak powrót jednego z geografów, ale nie jemu było o tym decydować. Może Warszawa miała szersze powody... Albo po prostu specjalistów do spraw mediów i informacji, którzy dobrze wiedzieli, w jaki sposób i kiedy podobne rewelacje prezentować. - I Konstanty. To moje imię. Na razie żaden ze mnie porucznik, a i z ciebie żołnierz - dodał jeszcze, wymownie unosząc do góry nadgarstek z bransoletą i potrząsnął ręką.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 12:23 pm

Skoro Konstanty niewiele rzeczy wiedział i rozumiał z całej tej chorej sytuacji, to tym bardziej Lena, która zdecydowanie miała mniej doświadczenia w wojsku niż on, znacznie mniejszą wiedzę o tym co się działo na wyższych szczeblach. Może nieco większą niż przeciętny szeregowy, biorąc pod uwagę kim był jej przybrany ojciec i kim była jego dziewczyna, co nie zmieniało faktu, że wciąż... gówno tak naprawdę wiedziała. I ostatnią rzeczą, jaką chciałaby teraz robić, to coś, co mogłoby źle wpłynąć na jej powrót do służby... bo chciała wierzyć, że to całe zamieszanie było tylko czasowe, aż wszystko się wyjaśni i będzie mogła wrócić do obierania ziemniaków wraz z Kozakiem. Dziewczyna nie zamierzała tego przyznać, ale trochę za tym idiotą się stęskniła i pewnie się o nią martwił.
No i nie mogła się doczekać, aż mu powie o tym wszystkim co się stało. Trzask bólu dupy Kozaka będzie słychać aż w Warszawie.
Siedziała więc w tych wojskowych dresikach na kozetce, zastanawiając się nad swoim dalszym losem. Będąc w Zonie aż tak bardzo o głodzie nie myślała, kierowana alternatywą, ale teraz powoli pusty żołądek zaczął jej trochę doskwierać i nie pogardziłaby nawet chlebem w konserwie czy sucharami. Prawdę powiedziawszy Lena była chyba jednym z nielicznych żołnierzy, którzy nie narzekali na to, jak wyglądały wojskowe racje żywnościowe. Pewnie dlatego, że przy jedzeniu szczurów i robaków z Zony, nawet te twarde jak kamień suchary wydawały się być największym rarytasem.
Lenka sobie słuchała, co miał Kostek do powiedzenia. Na pierwsze słowa przytaknęła jedynie głową, trochę jej ulżyło, że to raczej nie było spowodowane jej osobą i faktem, że duża część dowództwa jej nie ufała. Jak Konstanty kontynuował, to mógł zobaczyć jak mimika twarzy Cichockiej się zmienia z sekundy na sekundy. Jak usta i oczy się otwierają w wyrazie szoku.
- Hetman? Przesłuchać? Osobiście? - powtórzyła to co właśnie Kostek powiedział, trochę nie dowierzając w to, co właśnie usłyszała. Jedyny raz gdy tego człowieka widziała na oczy, była bardzo nieświadomą Lenką, którą nie zdawała sobie sprawy, przed jak ważną osobistością stała. I nazwała go wtedy hermanem. Janek do dzisiaj jej to wypomina i drze z niej łacha. - Czy informacja o powrocie geografa nie wpłynęłaby pozytywnie na patriosferę? - zapytała. Wszyscy wiedzieli, jakie były ogólne morale społeczeństwa po utracie Bolesławca i tych wszystkich tajemniczych zaginięciach geografów królewskich. Dlatego Lena nie rozumiała, dlaczego chcieli to ukrywać to przed innymi. - Um, dobrze... panie Konstanty - odparła. Kostek miał rację, ale... jakoś głupio było się jej zwracać bezpośrednio po imieniu do syna samego Hetmana Koronnego. No nie wypadało, po prostu.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 1:01 pm

Ten wyraz niedowierzania na twarzy dziewczyny, gdy rzucił tak nonszalancko o przesłuchaniu, był całkiem zabawny. Kostek czasem na chwilę zapominał, że większość ludzi podchodzi do osoby Hetmana Koronnego z nabożną niemal czcią, wielkim szacunkiem, respektem, a czasem i strachem. Dla niego był to w końcu... no ojciec, tak? Przy śniadaniu matka zabierała mu gazetę i mówiła, żeby założył kapcie, bo podłoga jest zimna. Był to elf, który jednym ruchem dłoni niszczył pół armii Czarnych, ale jednocześnie ktoś, kogo niezdrowo bawiły kolejki elektroniczne i latawce.
Kostek nie lubił latawców. Ale jako dziecko puszczał je z ojcem w przynajmniej jedną niedzielę w miesiącu po mszy, tuż przed obiadem.
Uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Tak mi się wydaje, że pan Herman mógłby mieć takie życzenie - powiedział pogodnie. Oczywiście, że słyszał tę historię. Ba, pamiętał, że ojciec się wtedy nawet zaśmiał, bo sam uznał to za całkiem zabawne. Rzecz jasna, pewnie nigdy nie przyznał tego przed nikim innym niż domownicy, a Cichockiego kiedyś opierdolił, jak w ramach żarcików tak go nazwał. - Też tak myślę, muszą mieć powody. - Jakiś na pewno. Mniej lub bardziej kuriozalny. Pan Konstanty zacisnął usta, gdy Lena nazwała go Panem Konstantym. Na rany Chrystusa, to brzmiało - mimo że powiedziane absolutnie poważnie i mało pewnie - po prostu groteskowo. - Nie. Nie "pan". Jeszcze raz.
Nie mógł być panem El-Galadem, k-mon. Jeszcze nie.


Ostatnio zmieniony przez Konstanty Albert El-Galad dnia Wto Kwi 18, 2023 2:06 pm, w całości zmieniany 1 raz

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 1:35 pm

Lena słyszała bardzo wiele historii na temat Hetmana. Podobno w trakcie Bitwy o Korniejewo w okolicy pojawił się sam balrog i to on właśnie go pokonał. Ile w tym było prawdy, to wiedział zapewne sam Hetman, bo prawdę powiedziawszy nie była pewna, czy takimi informacjami dzieliłby się ze swoimi domownikami. Nie zmieniało to jednak faktu, że była świadoma, że był potężnym elfem i dla niego takie trzydzieści jegrów, z którymi oni musieli się trochę pomęczyć było niczym. Lena się jednak go nie bała. Po prostu czuła do niego duży respekt i szacunek, jak powinna w przypadku osoby, która była na tak wysokim stanowisku. I wiedząc, kim Hetman Koronny był, stresowała się go ponownie spotkać. Trochę zazdrościła sobie z przeszłości tej nieświadomości, z którą weszła do jego z gabinetu, niemal kurczowo trzymając się wtedy Janka, który był jedyną osobą, której w tamtych czasach ufała.
Nie odpowiedziała od razu na "żarcik" ze strony Konstantego. Zamiast tego, zaczerwieniła się niczym burak, uszy Leny również. A że dziewczyna miała bardzo jasną skórę, to było to widać jak na dłoni, nawet z odległości, która między nimi była. Z jakiegoś powodu nie spodziewała się, że Konstanty będzie o tej historii wiedział. Z drugiej strony, miało to totalny sens, że jednak był tego świadom. Koniec końców, "Herman" może i był Hetmanem Koronnym, ale przede wszystkim... był ojcem Kostka, prawda?
- Stresuję się - odparła całkiem szczerze, spoglądając na Kostka. W sumie ta cała ich przygoda trochę ich do siebie zbliżyła, jakby nie patrzeć. I fakt, że przyjdzie jej po raz drugi stanąć twarzą w twarz z Hetmanem było dla niej... powodem do zmartwień. Waga całej tej sytuacji musiała być ogromna. Do tego stopnia, że Lena nie była w stanie tego pojąć. - Mogliby mi chociaż powiedzieć, czy z Jankiem wszystko w porządku. I mam nadzieję, że powiadomią Han'lynn - powiedziała, wzdychając ciężko.
Lena widziała, jak Zapolska wręcz marniała w oczach, martwiąc się o Cichockiego. Zupełnie nie tak dawno temu chcieli go uznać za martwego i zrobić pogrzeb z pustą trumną. Hania miałaby dostać nawet sporą sumkę po Januszu, podobnie jak Lena, jednakże Zapolska nie zamierzała tego przyjąć do wiadomości. Zwykle spokojna i wiecznie opanowana Hania, wydarła się na tych wojskowych, którzy przyszli do jej mieszkania, że Janusz żyje i żadnego pogrzebu nie będzie. Dobrze, że nie miała wtedy niczego pod ręką, bo by pewnie w nimi tym rzuciła. A gdy zatrzasnęła drzwi, to niemal od razu się rozpłakała. Lena starała się być dla niej silna, rzucając tak samo głupkowatymi żartami co Cichocki i pilnując, by o siebie dbała, bo jeśli ktoś tego za Han'lynn nie zrobi, to ona nigdy nie pomyśli o urlopie. W porównaniu do Janusza niestety nie miała żadnych koneksji, więc została wysłana na przymusowy urlop w momencie, gdy zemdlała na jednym z dyżurów.
- Konstanty - odparła po chwili walczenia sama ze sobą i psychicznym dyskomfortem, by odezwać się do niego po imieniu. Czy wypadało, to nie była pewna, ale skoro sobie Kostek tego życzył, to tak też zrobiła. Całe szczęście wyjdą pewnie niedługo stąd i wtedy będzie mogła wrócić do nazywania go panem porucznikiem.
Prawda?

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 2:25 pm

Pożałował swojego żartu dosłownie chwilę po tym, jak go rzucił. Absolutnie nie chciał wpędzać biednej dziewczyny w takie zakłopotanie, wręcz przeciwnie - miał nadzieję, że tym samym rozładuje sytuację. Ale tak? Biedna mała Lena spłonęła rumieńcem o barwie pięknie wypieczonych cegieł i nawet nie zamierzała na to odpowiedź.
A Kostek nie chciał sprawić jej przykrości, więc pierwszym jego odruchem było - a jakże - również zakłopotanie i odwrócenie wzroku na chwilę. Nawiązywanie relacji czy prowadzenie niezobowiązujących rozmów z obcymi nie przychodziło mu dobrze, bo nie miał po prostu wyczucia. Splótł przed sobą ręce i roztarł je powoli, jakby skostniały.
- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić, po prostu... am... - krótka pauza, w czasie której Kostek biegał wzrokiem po ścianie i szukał słów. Wcześniej nie przyszło mu do głowy, że dla Leny może być to wstydliwe wspomnienie, a nie zabawne. - ... nawet hetman wspominał to z rozbawieniem.
Skoro hetman się śmiał, to pewnie cała Polska powinna uważać, że to było zwyczajnie zabawne i rozkoszne - jak oglądanie małego kociątka, które nie może wdrapać się na kanapę, tylko nieporadnie co raz z niego spada i pomiaukuje.
Jeśli Lena uważała, że Pan Konstanty jest tak chłodno wyrachowany na jakiego wyglądał i za jakiego uchodził, to była w srogim błędzie. Bo jemu samemu było właśnie niewypowiedzenie głupio i niezręcznie, że przez niego Lena czuje się głupio i niezręcznie.
- Rozumiem - bo i rozumiał, czasem tylko zapominał. - Niebawem z pewnością wszystkiego się dowiemy.
Był przekonany, nawet ton głosu na to wskazywał. Nie wyobrażał sobie, że mieliby tu spędzić więcej czasu niż kilka godzin, przecież... no przecież jakim prawem? Nie złamali prawa ani regulaminu wojskowego, mieli po prostu pecha i farta jednocześnie.
Lenie się udało i z trudem, bo z trudem, wymówiła imię Kostka bez grzecznościowych tytułów. Dosłownie kilka osób mówiło do niego tak naprawdę po imieniu odkąd skończył szkołę i już nie miał takiego kontaktu z rówieśnikami. Rodzina, oczywiście, Wanda, jego najdroższy przyjaciel Saszka - o którym jedna myśl sprowadzała bezdenny smutek - sierżant Słowik i jeszcze może ze dwóch żołnierzy z kompanii. A tak?
- Zresztą, nie jestem twoim przełożonym - i pewnie nigdy nie będziesz, ale nieco z innych powodów niż można by zakładać.
I wtedy drzwi na korytarzu stuknęły miękko, a w zasięgu ich pola widzenia pojawił się żołnierz. Niczego nie powiedział, tylko wsunął tacę z jedzeniem najpierw pod kratą Leny, a później Kostka. Nic wyszukanego. Pulpety z puszki, puree z ziemniaków, butelka wody, soczek w kartoniku, cukierek kawowy i gruszka.
Ot co.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 3:01 pm

To nie tak, że Lena jakoś bardzo się wstydziła tamtego zajścia. Z Jankiem potrafiła się z tego śmiać, tak samo z Hanią, jednak wraz z biegiem czasu, robiło się jej trochę głupio na myśl, że znowu by musiała spojrzeć Hetmanowi w twarz. Bo co jak co, ale nie podejrzewała, że dla niego to mogłoby być zabawne. Z momentu przybycia do Polski co prawda nie pamiętała bardzo wiele, jakby... przez mgłę, ale mimo wszystko ojciec Kostka nie wydawał się wtedy jakoś tym rozbawiony, a może po prostu umysł Cichockiej to wszystko wypaczył.
Cała ta sytuacja zrobiła się dla ich obojga niezręczna i wręcz kuriozalna, doprowadzając do pewnego nieporozumienia pomiędzy nimi.
- Nie, nie... to nie tak, że mnie uraziłeś, z Jankiem się z tego śmiejemy. Nie spodziewałam się, że Hetman... by o tym komuś innemu powiedział - odparła całkiem szczerze, drapiąc się przy tym palcem po policzku. Trochę nerwowo, ale gdy usłyszała kolejne słowa, to... się nawet nieco uspokoiła. W sumie to cieszyła się, że jednak Hetman wspominał to z rozbawieniem, bo w umyśle Leny były raczej czarniejsze scenariusze. - Naprawdę? Trochę mi ulżyło. Ledwo mówiłam wtedy po polsku i byłam... nieświadoma faktu, przed kim w ogóle stoję. - Uśmiechnęła się. Czego jednak się spodziewać od znalezieńca, co trzynaście lat spędził w Gehennie, a potem kolejne trzy latał po Zonie? Absurdalnym byłoby wymagać wtedy od Leny czegokolwiek, ale ona sama była trochę skrępowana tym, jak wtedy się zachowywała.
Nie no, to nie tak, że uważała Kostka za wyrachowanego i chłodnego, pozbawionego wszelkich emocji. Po prostu cała ta wojskowa otoczka sprawiała, że spoglądała na niego trochę inaczej aniżeli gdyby poznali się poza jednostką.
Przytaknęła jedynie głową, nie mając w sumie nic więcej do powiedzenia, bo jakby nie patrzeć... nie pozostawało im nic innego, aniżeli grzecznie czekać.
Czasami się zastanawiała jak to jest... być synem samego Hetmana. Ona była co prawda tylko przybraną córką Cichockiego, ale to już czasami potrafiło być irytujące. Wiele osób zarzucało Lenie, że dostała się do wojska jedynie przez Janka, oskarżając o nepotyzm, mimo że bardzo dużo się uczyła i robiła wszystko, co było w jej mocy. Bardzo często była do niego też porównywana - czasem miało to dobry wydźwięk, że świetnie strzela i kiedyś nawet prześcignie Cichockiego. Bywały też nieco mniej miłe porównania, ale te starała się rzucać mimo uszu.
- Mimo wszystko ma pa... masz wyższy stopień - poprawiła się szybko. Może i nie był jej przełożonym, ale nie dość, że Konstanty był oficerem, to na dodatek należał do jednostki specjalnej, tym bardziej szacunek się należał.
Gdy taca z jedzeniem została wsunięta pod kratami, to nie mogła być bardziej wdzięczna. Przytaknęła głową w ramach podziękowania żołnierzowi, mimo że robił tylko to, co mu kazano. Nie rzuciła się jednak od razu na jedzenie, jakby to zrobiła trzy lata temu. Poczekała aż Konstanty również dostanie swoją rację.
- Smacznego, Konstanty - powiedziała spoglądając na chwilę na Kostka, by następnie posłać mu uśmiech i zacząć się zajadać.
Dla wielu te pulpety, puree i parę innych drobnostek, które im dali nie było czymś wielkim, dla Leny, która głód czuła przez większość swojego życia... były naprawdę dobre. Nie zamierzała narzekać, zwłaszcza, że wypełniały żołądek, który od jakiegoś czasu już domagał się jedzenia. I mimo że nie rzucała się na jedzenie tak jak kiedyś, to Kostek mógł zobaczyć, jak kurczowo blisko siebie trzyma tę tacę i mimo wszystko je szybciej, aniżeli normalny człowiek. Jakby podświadomie się bała, że ktoś przyjdzie i te jedzenie jej zabierze.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 5:09 pm

Prawdą było, że Hetman nigdy nie wyglądał na rozbawionego. Dawkował emocje na swojej twarzy, ponieważ tego wymagał jego statut i pozycja, winien był całemu nardowi swoją powagę, rozwagę i dostojność. Świat zewnętrzny nie musiał wiedzieć, że żona nazywa go Tolkiem, że puszczał latawce z synem przed domem czy pozwalał swoim córkom - gdy były ledwo chodzącymi pacholętami - przyklejać sobie na policzek naklejkę z kucykiem lub wpiąć kwiecistą spinkę w krótkie włosy, że bardzo lubił niektóre żarty o babie przychodzącej do lekarza.
- Opowiada niektóre historie, które uważa za zabawne lub te, które wydają mu się interesujące. Gdy chciał przekonać mnie do wojska, zasypywał mnie wojskowymi anegdotami - odparł Kostek, starając się na miarę swoich skromnych możliwości nieco uczłowieczyć w oczach Leny postać hetmana. Nie był pewien, czy to mogłoby pomóc, ale nie zaszkodziło spróbować. Z racji swojego pochodzenia nigdy przesadnie nie stresował się poznawaniem co ważniejszych osobistości, bo te najdostojniejsze figury były dla niego chlebem powszednim. Król był jego ojcem chrzestnym, przez co w czasie prywatnych spotkań miał niewątpliwy zaszczyt tytułować go "wujem", bawił się w królewskich ogrodach, a gdy miał piętnaście lat, potajemnie wypił razem z księżniczką Jadwigą całe wino, co skutkowało obrzyganiem butów królowej i jednego z jej pięknych dywanów. A gdy już dorósł i faktycznie wstąpił do armii, to najczęściej pułkownicy wstawali ze swoich miejsc, gdy wchodził - co było absurdalnie nieobyczajne i niezgodne z regulaminem. - Na pewno się trochę ucieszył. To nie jest łatwe, być traktowanym tylko przez wzgląd na pozycję. Uwierz mi, że docenił twoją szczerość i nieświadomość.
Każda osoba, której krewny był mniej lub bardziej znanym wysoko usytuowanym w wojskowej hierarchii  oficerem, przechodziła przez coś podobnego. Lena i Konstanty byli bardzo podobni na tym polu - tak jak wszyscy za plecami Kostka mamrotali, że zaszedł gdzie zaszedł dzięki solidnemu zapleczu wojskowo-politycznemu, tak i Lenie zarzucano, że osiągnęła cokolwiek nie przez umiejętności, a tylko i wyłącznie dlatego, że Cichocki był fantastycznie lubianą osobistością w wojsku, a porucznik Zapolska najlepszym na świecie uzdrowicielem, więc dobrze mieć u kogoś takiego dług wdzięczności.
Oboje musieli ciężko pracować, być lepszymi od innych, żeby światu i sobie pokazać, że faktycznie zasługują na to, co otrzymują. Gdy świat uważał, że powinni mieć o tyle łatwiej i mniej starać, o tyle bardziej i ciężej musieli zapracować na szacunek.
- Jeszcze. Nie mówiłem tego, ale doskonale sobie poradziłaś na granicy.
Nie poznał jeszcze kogoś, kto po nałożeniu czterech strzał na cięciwę byłby w stanie przy pomocy pojedynczego wystrzału zabić czterech jegrów. Poznał strzelców wyborowych, którzy potrafili ustrzelić więcej niż jedną jegierską głowę, ale przy idealnych warunkach pogodowych, doskonałej widzialności i z łyżką szczęścia, gdy Czarni ustawili się pod dobrym kątem.
Spojrzał na milczącego żołnierza i na tacę z posiłkiem. Paskudne kotlety z puszki wydawały się nadzwyczajnym rarytasem, ale pozostawał jeden problem: taca stała naprawdę, naprawdę daleko. Wąska prycza była przy samej ścianie z drugiej strony celi.
Konstanty westchnął ciężko i trochę się ociągając wstał. Utykając podszedł do tacy, oparł się o ścianę i wtedy dopiero pochylił. Naprawdę nie mogli mu tego wyleczyć? Czymże było takie draśnięcie dla uzdolnionych uzdrowicieli? Taką ranę powinni byli zaleczyć w sekundę, góra dwie.
Najpierw odstawił tacę na łóżko, nim usiadł na nim ciężko. To nie była najłatwiejsza przeprawa.
- Dziękuję. Nawzajem, Leno - cóż za dostojna kurtuazja w więziennej celi.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 6:28 pm

Trzeba przyznać, że to była dosyć ciekawa perspektywa, słuchać tak o człowieku, który miał zupełnie inny wizerunek dla szerszej publiki. Zawsze poważny, dostojny, jakby gotowy w każdej sekundzie ruszyć walczyć za ojczyznę. To było zupełnie dla niej coś nowego. Ogólnie dla niej elfy wciąż były dużą zagadką, mimo że z wieloma już się spotkała. Jeden z uzdrowicieli, który się nią zajmował po przybycie był elfem i Lena niczym kilkuletnie dziecko po prostu, bez pytania, wskazującym palcem dotknęła szpiczastego ucha elfa, bardzo zaskoczona faktem, że wcale nie kuje. Elf był dla niej bardzo miły i wyrozumiały w tamtym czasie i jak Lena nie widziała go zbyt wiele razy, jednakże to wciąż utkwiło jej w pamięci. Tak jak ten nieszczęsny Herman.
- Niewiele się znam na tych wszystkich... ważnych sprawach wagi państwowej, ale jak tak pomyślę, to tego typu sytuacja wydaje się być od tego miłą odskocznią - odparła. Nie wiedziała jak to jest być "kimś ważnym" w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Lenka nie miała żadnej władzy. Była zwykłą w świecie szeregową, która po prostu robiła to, co jej kazano. Nawet za specjalnie nie myślała o takich rzeczach jak awanse, choć gdzieś tam w sercu była w niej chęć zostanie Geografką. Tak jak Janusz. Mimo wszystko, w Zonie czuła się niczym jak ryba w wodzie i cóż... niezależnie jak głęboko by zawędrowała, to zawsze byłaby w stanie znaleźć drogę do domu. Nie zmieniało to jednak faktu, że mogła jedynie się domyślać, jak czuł się Hetman czy nawet sam Kostek, który był jego synem, gdy ludzie spoglądają na nich ze względu na pozycję i nazwisko.
Z jednej strony byli niczym z dwóch różnych światów, biorąc pod uwagę ich pochodzenie. Kostek wywodzący się z wysoko postawionej rodziny, gdzie zapewne nigdy niczego w życiu mu nie brakowało. Z drugiej strony była Lena, która wychowała się pod jegierskim biczem i dzięki swojej ogromnej sile woli, która nigdy nie została stłamszona przez Czarnych, wydostała się spod ich jarzma, a przez odrobinę szczęścia - dotarła do Polski. Krainy, o której słyszała z bajek swojej babki z demencją i którą przez wiele lat swojego życia uważała jedynie za wymyślony byt ze wspomnień starej, schorowanej kobiety. Babcia - której imienia Lena nawet nie pamiętała już - miała jednak rację. Polska była krajem bez jegrów. I jak tylko do niej trafiła, postawiła sobie za cel, że dopilnuje, że te miejsce takowym pozostanie.
- Dziękuję - odparła. Takie słowa docenienia były naprawdę dla niej bardzo ważne. Nawet jeśli te ustrzelenie czterech jegrów na raz było spowodowane lekkim wspomaganiem się magią. - Chciałabym w najbliższych latach zdać maturę. A potem może inżynieria geomancyjna? - Rozmarzyła się trochę. To były bardzo odległe plany, ale biorąc pod uwagę, że Lena skończyła ośmioletnią podstawówkę w raptem dwa i pół roku, to pokazywało, że była mocno pojęta i była dla niej wciąż nadzieja. Wiadomo, bycie w wojsku i aktywna służba nie przyśpieszały tego procesu, jednakże każdą przepustkę Lena starała się spędzić w produktywny sposób, a nawet będąc na jednostce i mając chwilę wolnego dla siebie, to zamiast wygłupiać się ze znajomymi z kompani, siedziała w nosem w książkach.
Lena spojrzała jak Kostek utykał i w sumie nie rozumiała, dlaczego tego jakoś porządnie mu nie zaleczyli. Było jej też głupio, bo po części to jej wina.
- Jak stąd wyjdziemy, poproszę Han'lynn by zerknęła na Twoją nogę - odparła, zupełnie nieświadoma tego, jak wielki dług wdzięczności Zapolska będzie czuć wobec Konstantego po tym wszystkim.
Kurtuazja w więziennej celi. Mimo wszystko, jedząc ten posiłek, pomimo ciszy, będąc oboje w tej samej niedoli, to jakiś rodzaj dziwnej... koneksji się pomiędzy nimi mógł rozwinąć. Zdecydowanie w oczach Leny Kostek przestał być "synem Hetmana Koronnego", stając się znacznie kimś więcej i nabierając zupełnie ludzkiej twarzy.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 18, 2023 10:30 pm

Kostek mógł tylko pokiwać w zamyśleniu głową, bo sam niekoniecznie znał się na polityce akurat. Ale wiedział, jakie dawniej było odświeżające poznawanie osób, które nie miały najmniejszego pojęcia, kim jest. Teraz nie mógł tak po prostu cieszyć się tak dużą dawką anonimowości, bo odkąd wstąpił do wojska, to warszawskie pismaki oszalały na nowo. Słowik opowiedział mu kiedyś, że wszystkie dzwonnice w Warszawie biły godzinami, gdy hetmanowa go urodziła. Co śmielsze i bardziej radykalne gazety obwieszczały nadejście nowego Mesjasza, a później całe zainteresowanie zaczęło wymierać, gdy okazało się, że Konstanty wcale a wcale nie planuje zastąpić pewnego dnia swojego ojca, a idzie na zwykłe studia.
- Obeliski? - zapytał najpierw. I ożywił się lekko. Nawet na chwilę odłożył widelec. - Fantastyczny kierunek, też się nad nim zastanawiałem, ale nie przekonywał mnie automatyczny przydział do wojsk geomancyjnych. - Przerwał na chwilę i jakby coś sobie uświadomił, bo spojrzał badawczo na Lenę i przekrzywił lekko głowę w lewo. - To straszna nuda. Pracuje się na bezpiecznych obszarach i w razie kłopotów obeliski ewakuowane są pierwsze. Znaczy, oficerowie z WIGu. Satysfakcjonowałoby Cię stawianie kapliczek? - zapytał jeszcze, bo niekoniecznie składało mu się to w całość. Wydawało mu się, że Lena jest raczej nastawiona czynną walkę niż czynne wspieranie. Ale mógł się mylić.
Ponownie wziął kilka kęsów klopsików. Zapewne smakowałyby dużo gorzej, gdyby nie był najzwyczajniej na świecie głodny.
- Ach, nie ma potrzeby. To nic takiego - odparł automatycznie, zerkając na nogę. Był przecież komandosem, nie powinien okazywać słabości. Nigdy. Do tej pory pamiętał, jak wykończony był po swoim pierwszym starciu z grafem, bolała go każda jedna możliwa kość i chciał dosłownie po prostu położyć się i już nigdy nie wstać, ale gdy już wyszedł z namiotu nawet się nie skrzywił. - Poza tym takie blizny to ważne lekcje. Ta na przykład to: zawsze rozbroić rannego.
Poza tym uważał, że porucznik Zapolska absolutnie nie miała żadnego długu. Wręcz przeciwnie! Planował ją przeprosić za ten cały bałagan, w który wpakował Lenę, mimo że przecież miał sprawować nad nią piecze. Z kolei jego własny dług względem kapitana Cichockiego zdecydowanie uległ wyrównaniu.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Kwi 19, 2023 12:25 am

Lena chyba nie mogłaby żyć aż w takim światle społeczeństwa... to byłaby zdecydowanie duża presja. Wystarczyło, że praktycznie każdy żołnierz wiedział, kim ona była, nawet jeśli sama Cichocka nigdy nich na oczy nie widziała i nie słyszała ich imienia. Historia o dzikusce przyniesionej przez Janusza bardzo szybko się rozniosła, nic więc dziwnego, że gdy tylko wypowiadała swoje nazwisko, to pojawiało się bardzo często pytanie "ta Cichocka?". I wszystko było jasne. Nawet gdyby chciała palić głupia, że nie, to akcent zdecydowanie ją zdradzał więc nawet nie próbowała, bo zdawała sobie z tego sprawę.
Zdecydowanie wiele osób spodziewałoby się po Lenie jakiś innych studiów, nie zajmowaniem się stawianiem kapliczek. Trzeba jednak przyznać, że jednak... było w tym coś fascynującego. Trzy lata spędziła błądząc po zonie, w niestabilnej geografii i była dosyć ciekawa jak dokładniej to działa i temu przeciwdziałać, by krok po kroczku, przywracać coraz więcej terenów Rzeczpospolitej, a co za tym idzie - dać większą szansę na normalne życie ludziom, którzy żyli pod jarzmem jegrów. Z drugiej strony chciała walczyć bezpośrednio i wyzwalać innych. Uśmiechnęła się lekko do Kostka.
- Jestem trochę... rozdarta? - powiedziała, na chwilę się zatrzymując, szukając odpowiedniego słowa po polsku na poczucie, że chciałby się mieć ciasto i jeść ciastko. - Trzy lata swojego życia spędziłam w geograficznym kisielu Zony... i chciałabym zrozumieć więcej na ten temat. Z drugiej strony, bezpośrednia walka była moją motywacją by w ogóle do wojska dołączyć... ale wtedy, gdy wystrzeliwałam te strzały w tych jegrów, spojrzałam na to inaczej. - wytłumaczyła. Lena na chwilę też odłożyła swoją tackę z jedzeniem. Czyli było poważnie, bo Cichocka naprawdę bardzo rzadko to robiła. - Oni się urodzili po prostu w niedogodnym momencie, w nieodpowiednim miejscu... co jeśli kapliczka stojąca parę kilometrów dalej mogłaby oszczędzić im tego losu? - zapytała retorycznie, wpatrując się przez chwilę w swoje kolana, by w końcu podnieść wzrok na Kostka. Sama nie była jakoś bardzo wierząca, nie po tym, co przeżyła, jednakże wiedziała, że te wszystkie rzeczy, które były stawiane pomagały, kawałek po kawałku przyczyniając się do ratowania ludzkiego życia. I jak przez długi czas kierowała się swego rodzaju... zawiścią, to wtedy pojawiła się w niej empatia i żal wobec nich. - Taumaturgia też wydaje się ciekawa. Zwłaszcza po naszej ostatniej... wyprawie. - Uśmiechnęła się. Nie trzeba być jakoś bardzo odkrywczym, żeby zauważyć, że Lena bardzo mocno orbitowała w tematach geograficznych, Planów i tak dalej. I tylko bardzo nierozgarnięty szympans nie byłby w stanie połączyć ze sobą kropek, że - w przeciwieństwie do Kostka, który kolejnym Hetmanem nie chciał zostawać - pragnęła pójść w ślady Janusza i zostać Geografką Królewską.
- Lekcja, którą raczej ja powinnam odbyć - mruknęła, nieco niezadowolona. Wciąż się czuła trochę winna tego, że Kostek został postrzelony, bo przecież gdyby rozbroiła Janka, to do tego by po prostu nie doszło i w mniemaniu Leny odpowiedzialność spadała na nią.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Kwi 19, 2023 4:03 pm

Wszystko było kwestią wprawy i przyzwyczajenia. Konstanty w gruncie rzeczy nigdy nie zaznał błogiego anonimowego życia, więc i nie miał jak za nim tęsknić. Czasami bywało to męczące, wyzuwało go z całej chęci do życia czy rozmowy, ale ostatecznie po prostu tak musiało być. Mógł narzekać na ilość ludzi, którzy próbowali mu nadskakiwać czy byli przesadnie dla niego mili czy zbyt wyrozumiali, ale prawdą było to, że on się do tego najzwyczajniej w świecie i po ludzku przyzwyczaił, więc gdyby nagle tych wszystkich dodatkowych przywilejów zabrakło – jak choćby bezproblemowa przepustka do Warszawy w dowolnie wybranym momencie w czasie działań taktycznych – to odczułby ich brak bardzo boleśnie.
- Tak, spotkało ich nieszczęście – odparł w zamyśleniu Kostek, kończąc swój obiad. Została jeszcze wyborna gruszka na deser. – Możliwe, że masz rację, absolutnie nie chciałbym umniejszać zasług WIGu, ich praca dosłownie buduje nasz kraj – mało nawet powiedziane. Stabilizowali granice i włączali kawałek po kawałeczku nowe terytoria do Polski. – Niektórzy żołnierze odmawiają modlitwy za Czarnych, ale nie potrafią im szczerze wybaczyć. Twierdzą, że ich żałują, ale kieruje nimi gniew - przypomniał sobie w tym miejscu jedną elfkę z wojsk husarskich, z którą rozmawiał. Była pełna gniewu i złości, jarzyła się w jej oczach nienawiść. – To bardzo trudne, by szczerze i prawdziwie się ulitować nad ich losem, zwłaszcza gdy było się świadkiem zbrodni, których się dopuścili.
Zerknął po tym badawczo na Lenę. Powątpiewał wprawdzie, że po pierwszej akcji w terenie i raptem kilku latach na terenie Polski, potrafiłaby Czarnych wybaczyć. Zaznała z ich rąk tak wiele cierpienia, gdy katowali ją i jej rodzinę, głodzili, zastraszali, zabijali ich przyjaciół czy sąsiadów.
- Taumaturgia ogólna czy inżynieryjna? – dopytał jeszcze, bo przecież sam ją studiował. Ba, napisał pracę magisterską i przygotował jako prezentację broń – i to nie byle jaką, sam zaczął jej używać, gdy już wstąpił do wojska. Osobiście zaprojektował swój miecz i go wykuł, wplatając weń zaklęcia i magię. Przypomniał sobie, jakie fantastyczne było to uczucie. Całe tygodnie ślęczenia nad projektem, planowanie i wyliczanie proporcji, później kolejne tygodnie wycinania i przygotowywania surowców, kawałków… na sam koniec zaklęcia.
- Dla mnie była równia cenna. Nie powinienem wymagać od żółtodzioba, że pod wpływem silnych emocji będzie pamiętał o wszystkim. – Żadnej urazy, nawet się uśmiechnął. - Poza tym to tylko draśnięcie.
Ta.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Kwi 19, 2023 9:26 pm

To nie tak, że Lena pozbyła się w ciągu ich jednej wyprawy tego całego żalu, smutku i bólu, który przez praktycznie całe jej życie odczuwała przez Czarnych. Zdecydowanie nie pałała do nich miłością niczym Łabędzie i zdecydowanie drzwi do tej formacji nie stały przed nią otworem. Jednakże kto bardziej nie powinien wiedzieć, że to byli kiedyś ludzie, aniżeli sama ona? Przecież była wielokrotnie świadkiem sytuacji, gdy przychodziły jegry i zabierały jakiegoś jej kolegę, z którym psociła parę dni wcześniej, by nigdy więcej już go nie zobaczyć. Gdy była mniejsza, nikt jej nie mówił w jakim celu to było robione i w pełni to chyba zrozumiała, gdy przyjechała do Warszawy. Ci Czarni to równie dobrze mogli być jej sąsiedzi sprzed lat, których zabrano, tylko dlatego że urodzili się w "dogodnym" dla Panów dniu. Nie zmieniało to jednak wciąż faktu, że rany zadane przez te istoty wciąż były bardzo świeże i nie goiły się jakoś wybitnie i potrzebowała naprawdę wiele czasu, by być w stanie... wybaczyć. Może nigdy w pełni to się nie stanie. Jednakże pojawiła się w Lenie cząstka zrozumienia i żałości wobec nich, a to chyba krok naprzód.
- Chciałabym w jakiś sposób... przyłożyć cegiełkę do tej budowy. Gdy byłam mała, moja Oma... znaczy babcia zawsze mi opowiadała mi bajki o Polsce, o świecie bez Czarnych. I uważałam to za jej bajdurzenia, bo niedomagała okropnie starowinka. Potem przyszedł Janek i okazało się, że jednak to prawda. Swoją drogą słyszałeś historię w jaki sposób się z Jankiem spotkaliśmy? - zapytała. Była ciekawa, czy Cichocki się tym chwalił i czy oprócz Hani oraz cioci Judyty ktoś na ten temat coś wiedział. Jeśli nie, to Lena z wielką chęcią to opowie. Ona miała kompromitującą historię o Hermanie, Janusz o wpadaniu do dołu wykopanego przez dzikuskę. - To zdecydowanie nie jest łatwe... nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie wybaczyć te wszystkie krzywdy, te wszystkie rany, które mi zostały zadane... Jednak przecież to mógł być również syn sąsiadów, po którego kiedyś Czarni przyszli i nie wrócił już nigdy. - Westchnęła ciężko. To nie były łatwe tematy do rozmowy. Mimo że miała już sesje z remoralistykami za sobą i potrafiła wiele sobie w głowie ułożyć i pogodziła się po części ze swoją przeszłością, tak wciąż wracanie wspomnieniami do tamtych czasów nie było dla Leny łatwe. I nawet nie dlatego, że ona sama wtedy cierpiała, tylko ze względu na jej rodzinę, którą straciła. I jak na początku wierzyła, że kiedyś się odnajdą, to szczerze w to wątpiła, by mieli tyle szczęścia co ona. Bolał ją również fakt, że powoli zapominała jak w ogóle tamci ludzie wyglądali.
- Raczej ogólna. Chyba nie mam na tyle myśli technicznej i potencjału magicznego by zająć się inżynieryjną - odparła zupełnie szczerze. W porównaniu do Kostka w jej żyłach nie płynęła elfia krew, nie znała żadnych potężnych zaklęć. Nie miała nawet egidy, a co dopiero tworzyć te wszystkie magiczne przedmioty. Taumaturgia ogólna wydawała się wymagać nieco mniej tych umiejętności, gdzie dużo to była wiedza teoretyczna.
- Niech będzie, ale myślę, że Hania i tak nie odpuści, gdy się dowie - odparła, nie mając siły się wykłócać, by po prostu sięgnąć na gruszkę, która leżała obok pustego już talerza i wgryźć w nią zęby. Spojrzała w sufit, zastanawiając się, ile jeszcze przyjdzie im tu siedzieć. Nie żeby towarzystwo Kostka jej przeszkadzało czy coś, choć zdecydowanie wolałaby z nim rozmawiać w kantynie, aniżeli wojskowym areszcie.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Kwi 19, 2023 11:40 pm

Wszystko wymagało czasu i odpowiedniej perspektywy. Niektóre blizny mogły goić się całymi latami, a tak głębokie zostawiały po sobie ślad zawsze. Z biegiem lat również żołnierze zauważali, że im bardziej Czarnych żałują, im bardziej się litują nad tymi nieszczęśliwymi dziećmi zmienionymi w potwory, tym jegrzy byli słabsi. Szczere współczucie działało na nich jak najskuteczniejsza trucizna, miało potęgę rozpraszania z gruntu złej magii i dodawało siły w walce z nimi.
- Nie, właściwie nie. Słyszałem przede wszystkim plotki - odpowiedział, przypominając sobie ten szmer na jednostce. Samych plotek ani myślał przytaczać, bo były dosyć mało obyczajne i w przynajmniej złym guście. Mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że część z nich była zwyczajnie niesmaczna.
- Nie wątpię. Przebyłaś bardzo długą drogę, a Cię nie złamali. - Tak niewielu przecież ludzi potrafiło w Gehennie oprzeć się woli Panów. Jeszcze mniej miało dość siły, by przekuć pełne niesubordynacji myśli w czyn sprzeciwu. Ledwo ułamek był w stanie podjąć się ucieczki i ją przeżyć. Jegrzy wszak kochali polowania. Taka drobna dziewczyna musiała być dla nich w pierwszym momencie zającem, którego warto odstrzelić tylko z powodu nudy.  - Cóż, w naszej naturze jest wybaczenie. A wybaczenie Panom, to zadanie im strasznego bólu. - Złapał się na tym, że Czarnych nazwał w raczej mało polski sposób, ale słowo już poleciało. Zdarzało mu się czasem, odkąd na jego drodze stanął graf imieniem Śpiew, pomyśleć o wrogach z zachodniej granicy kompletnie inaczej niż inni ludzie. I jeszcze nazywać ich w taki... służebny sposób. Mógł mieć tylko nadzieję, że Lena nie zwróciła na to większej uwagi.
- Tym nie musiałabyś się martwić, od tego są zajęcia. Wystarczy odrobina myśli technicznej i odrobinę ścisły umysł. Dodatkowo konstruowanie broni to fantastyczna zabawa, już sam proces wymyślenia pierwotnej idei, jaki kształt ma mieć broń? Co ma robic? Przez dalszy proces myślowy, przerzucanie pierowtnego pomysłu na papier jako szkic, doskonalenie go, aż do finalnej części, gdy osobiście zaczynasz proces twórczy i patrzysz, jak twoja własna myśl przekształca się w dłoniach w materię. To wyjątkowy rodzaj sztuki i... - zamilkł na chwilę, bo zauważył, że się zwyczajnie podpalił. Ale nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał okazję o tym mówić. Niewielu ludzi w ogóle interesowało to, co studiował czy robił wcześniej, zanim został żołnierzem. Teraz mógł co najwyżej nazwać to jako hobby. - Tak. Inżynieria taumaturgiczna to ciekawy kierunek. Tak uważam.
Oczywiście, najciekawszy z możliwych. Czasami aż było mu prawie przykro, że nie został przy swojej pierwotnej decyzji i nie skupił się w pełni na rozwijaniu w tym kierunku. Ale tylko czasem. Głównie nie miał na tyle wolnego czasu, by się nad tym głębiej zastanawiać.
Nie chciał porucznik Zapolskiej sprawiać więcej problemów, przecież z jego powodu i tak było już ich dosyć sporo, więc pokręcił tylko w milczeniu głową. Lada moment zresztą miał wrócić do niej kapitan Cichocki, więc Kostek nie widział najmniejszej potrzeby, by zaprzątać jej głowę czymś podobnym. Zwłaszcza że ta rana nie stanowiła już żadnego zagrożenia dla jego zdrowia czy życia. Musiała się tylko zagoić.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyCzw Kwi 20, 2023 11:11 pm

Przed Leną zdecydowanie była długa droga, by tego wszystkiego się nauczyć i zrozumieć. Nie była pewna, jak bardzo byłaby w stanie im wybaczyć i ile współczucia podarować po tym wszystkim, co przeżyła. Raczej nie czekała ją kariera umiłowania grafa na śmierć jak to było w przypadku Konstantego, jednakże... jeśli będzie w stanie szczerze pożałować w momencie wystrzeliwania strzały z łuku, to zdecydowanie będzie to dobra ścieżka.
- Wykopałam dziurę, by złapać coś do jedzenia. Zamiast łani czy zająca, znalazłam w niej geografa - powiedziała z uśmiechem, nie mogąc ukryć rozbawienia na same wspomnienie o tej sytuacji. Nigdy nie zapomni jaki wyrzut mu wtedy zrobiła, że pewnie zwierzynę przestraszył i w ramach odpokutowania dostała od Janka suchary i jakąś konserwę. Dla wielu ludzi te racje żywnościowe były straszną katorgą, ale dla pustego żołądka Lenki było swoistą ambrozją. Kto by pomyślał, że w ciągu trzech lat tak wiele się zmieni w życiu Leny. Te odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Czasami sama się zastanawiała, jakim cudem to przetrwała. Czasami prześlizgała się o włos, bywały momenty, w których ukrywała się z zapartym tchem, gdy jegry przechodziły tuż obok. Zdecydowanie miała wtedy sporo szczęścia. Niektórzy, ci bardziej wierzący, pewnie stwierdziliby, że czuwała wtedy nad nią jakaś opatrzność, jednakże Lena bardzo tego nie lubiła. Gdzie była ta cała opatrzność przez trzynaście lat jej życia, czemu nic nie robi wobec ludzi, którzy wciąż cierpieli?
- Los uśmiechnął się do mnie trochę bardziej niż do innych - odparła. Nie przywykła do bycia chwaloną i trochę dziwnie się z tym czuła. Nie żeby znowu była zawstydzona jak przy Hermanie, nic z tych rzeczy. I nie ma też dobrych wieści dla Kostka, Lena jak najbardziej zauważyła. Co jak co, ale na te słowo była bardzo wyczulona, wiele razy w swoim życiu je słyszała i jeszcze więcej była zmuszona do jego wypowiadania. El-Galad mógł zobaczyć, jak Cichocka lekko uniosła brew, zdziwiona taką... terminologią z jego strony, ale nie skomentowała w żaden inny sposób. - Wiem, ale to wciąż ciężkie, pomimo tej świadomości, że moje wybaczenie boli bardziej niż strzały - odparła, wzdychając ciężko.
To co opowiadał Konstanty zdecydowanie brzmiało ciekawie i mógł zobaczyć, jak Lena uważnie się wsłuchuje w to co mówi. Tworzenie broni zdecydowanie brzmiało... ciekawie. Mogłaby zrozumieć co dokładnie stało za runami, które miała wyryte na łuku, w jaki sposób działało to, że te strzały nigdy się nie kończyły.
- Wykułabym sobie amulet z egidą, przydałby się. - Niby żartowała, ale też jednak mówiła trochę serio. Życie bez egidy to trochę takie życie na krawędzi w obecnych warunkach. - Z chęcią zobaczyłabym, jak to wygląda na żywo - przyznała. Wcale a wcale nie przeszkadzało jej to, że Kostek się rozgadał, wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą nabierał w jej oczach kolorów, stając się... kimś więcej, aniżeli synem hetmana. W sumie przez ten całą aresztową atmosferę, prawie o tym zapomniała.  - Zobaczę, jak pójdzie mi matura. Może w przyszłym roku, ale wątpię. Nie mam aż tyle czasu do nauki - odparła. Nie było w Lenie słychać smutku, czy zawiedzenia, nic z tych rzeczy. Mimo wszystko i tak była wdzięczna za te możliwości, które posiadała. Że zdobyła chociaż podstawowe wykształcenie i mogła dalej się rozwijać w swoim tempie, łącząc służbę z prywatnymi motywacjami.
Lena w sumie nie mogła się doczekać, aż wróci do domu. Spotka się z Hanią i Jankiem. I w trójkę pójdą na obiad do Zapiecka. Mieli trzecie najlepsze schabowe w kraju. Te numer jeden były oczywiście u Matyldy. Na drugim miejscu plasował się Janek. I z całym szacunkiem do Zapolskiej, tak jej były po prostu w porządku, pewnie dlatego, że sama Han'lynn za czerwonym mięsem nie przepadała. Za to pierogi Hani to nawet te od Matyldy przebijały!
Czuła, jak powoli zaczyna ją łapać zmęczenie. To był zdecydowanie długi i pełen wrażeń dzień. Lena odłożyła ogryzek po gruszce na tacce - którą przysunęła bliżej krat, tak by jutro ktoś mógł ją wziąć - i następnie po prostu ułożyła się na kozetce, spoglądając w sufit. Czy to były najwygodniejsze warunki w których spała? Nie. Czy były one najgorsze? Zdecydowanie nie.
- Chyba spróbuję się zdrzemnąć - odparła, zamykając oczy. Które nagle zrobiły się tak bardzo ciężkie. - Dobranoc, Konstanty - odparła, przewracając się na bok, pleckami do Kostka. Aresztowa kurtuazja musiała zostać zachowana, się wie!

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Kwi 25, 2023 7:37 am

Złapała geografa. Wykopała wilczy dół, aby schwytać zająca, może jakąś sarnę – miast tego wpadł w jej sidła geograf. Jedyny wolny człowiek, który mógł szlajać się tak głęboko po Zonie bez żadnych szczególnych trudności, a mimo to wpadł w pułapkę zastawioną przez nastolatkę. Wprawdzie Konstanty wiedział, że kapitan Cichocki – mimo całej sympatii jaką darzyli go ludzie – najlepszym czy najsilniejszym geografem wcale nie był. Miał sporo szczęścia, niezbędne predyspozycje, wyróżniał się chyba tylko spokojem i pogodą ducha. Kostek nigdy wcześniej nie widział, żeby ktoś podchodził do Czarnych czy Zony z taką lekkością i optymizmem.
Zaśmiał się i zasłonił jednocześnie usta pięścią, jakby wcale nie chciał być widziany, że potrafi się śmiać.
- Nie dziwię się, że kapitan Cichocki tak często o tym nie opowiada – przyznał po chwili.
Opatrzność, Bóg, Siła Wyższa. Wiara w cokolwiek pomagała na froncie, dodawała sił. Konstanty nie był pewien, czy byłą to sprawka rzeczywiście Boga czy może po prostu sam akt czystej wiary płynącej z serca tak działał – przy czym był w stanie skłonić się bardziej do tej drugiej opcji. Z drugiej strony nie był kimś, kto powinien zapuszczać się głęboko poza Horyzont, był chyba zbyt podatny na mamienie Czarnych.
Już pomijając fakt, że byłby dla nich naprawdę niezłym łupem.
Konstanty udawał, że wcale a wcale nie nazwał Czarnych jak jeden z ich poddanych, ale zauważył tę zmianę na twarzy Leny. Delikatne uniesienie brwi, ale w tamtej sekundzie nawet jej spojrzenie nabrało barw dogłębnej oceny. Mało kto wiedział, co się naprawdę stało tamtego dnia w Korniejewie. Jeszcze mniej wiedziało, jak Kostek w rzeczywistości zabił grafa. A tylko on – no i wskazany później przez ojca remoralistyk – wiedział, jak wielki wpływ to na niego miało. Pokiwał więc tylko głową na słowa Leny w pełnym zrozumieniu. Trudno było wybaczać, zwłaszcza najgorszym oprawcom, nawet jeśli oni najbardziej potrzebowali przebaczenia.
Odnotował za to kolejne słowa Leny – zwłaszcza te o egidzie. Wydawało mu się to co najmniej niewłaściwe, że żadnej nie miała, w końcu był to jeden z podstawowych czarów każdego żołnierza. Jego tarcza, jego obrona, jego możliwość ochrony.
- Militarne wypady na granicę z pewnością temu nie pomagają – odpowiedział. Bo niby jak taszczyć jeszcze książki na front? – Dodatkowo egzaminy na studia są naprawdę trudne.
Pamiętał, jak sam się uczył. Wkuwał całymi dniami, tyle że miał z pewnością do tego lepsze warunki. Nikt mu nie przeszkadzał, pojechał sobie wtedy do domu na wsi, miał dostęp do całej biblioteki narodowej i pewnie gdyby zechciał, to i nauczycieli. Mógł się skupić. A dodatkowe lata spędzona w lepszych szkołach w Warszawie i dodatkowo nauczanie jeszcze w domu zrobiły swoje.
Więc skoro ktoś taki jak Kostek mówił, że egzaminy są trudne, to były takie na pewno.
- Oczywiście. To były wyjątkowo męczące dwa dni. Śpij spokojnie – a sam zaraz też odstawił tacę, by wrócić na swoją kozetkę. Ale jeszcze długo nie zasypiał.

TRZYDZIEŚCI PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ
Dostali zgodę nawet na kąpiel – zaprowadzono ich do łaźni (oczywiście, dwóch różnych, chrześcijańskie wartości musiały być zachowane), dostali naprawdę zaskakująco sporo czasu dla siebie wtedy, tyle że i tak co rusz strażnik – czy strażniczka w wypadku Leny – zaglądał, żeby sprawdzić czy żadne z nich nie wywinęło żadnego psikusa i nie próbowało na przykład uciec.
Dostawali również posiłki w regularnych porach, mieli całą kolejną dobę na gawędzenie o pierdołach i tym sposobem Lena dowiedziała się, że Hetman Koronny jest wielkim fanem kolejek elektrycznych i latawców, że Konstanty jest zasadniczo wegetarianinem, ale warunki wojskowe temu nie sprzyjają, usłyszała kilka zabawnych historyjek o wojsku. I tak nie mieli niczego innego do roboty, warunki aresztu nie sprzyjały do żadnych innych aktywności. Przynajmniej dopóki Kostek bardzo uprzejmie nie poprosił strażnika o kartki i ołówki albo chociaż rysiki, wtedy nauczył Leny gry w statki, więc finalnie na tym minęło popołudnie.
Hetman pojawił się dopiero kolejnego dnia rano. Jeszcze nawet nie przynieśli im śniadania, gdy nagle zapanowało poruszenie w areszcie. Wielkie. Szmer dotarł nawet i do nich, aż w końcu wpadł do środka zasapany strażnik i zaczął ich instruować – raczej mało potrzebnie – jak powinni się zachowywać, bo zaraz przyjdzie Hetman Koronny, że Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych, że nie odzywać się niepytanym, że odpowiadać tylko z szacunkiem i że trzeba go tytułować za każdym razem „dowódcą” albo „panem hetmanem”. Kazał też im poprawić koce na więziennych kozetkach i samych siebie na miarę możliwości.
Kostek taktownie milczał i pokiwał tylko głową. Cóż miał powiedzieć?
A później, dokładnie dwadzieścia minut później, usłyszeli kroki na korytarzu. Korytarzem maszerował Hetman Koronny El-Galad we własnej osobie. Zatrzymał się przy kratach i odwrócił przodem do Leny. Był sam, nie licząc żółwia memorskiego. No cóż.
- Pani Cichocka. Proszę mi opowiedzieć, co się wydarzyło od momentu, w którym razem z porucznikiem El-Galadem i sierżantem Słowikiem dotarliście do obiektu „stacja benzynowa”.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Kwi 26, 2023 7:28 pm

To zdecydowanie było śmieszne zdarzenie. Jakby nie patrzeć, geografowie królewscy byli uważani za swoistą elitę, wybitne jednostki, które wykazały się w trakcie swojej kariery wojskowej wybitnymi umiejętnościami i tak dalej, i tak dalej. W teorii patrzenie pod nogi powinno być dla nich czymś naturalnym, aczkolwiek najwidoczniej ta kupka liści, która znalazła się wtedy nie zwróciła w żaden sposób uwago Janusza. Słysząc śmiech Kostka, Lena nie mogła się powstrzymać również od lekkiego roześmiania się. Ciekawe opcja takie beztroskie śmieszkowanie, gdy się siedzi w wojskowym areszcie. Jeśli ktoś pomyśli, że się świetnie bawią i nie ma co ich wypuszczać.
- Nawet nie wiesz, jaki był mój zawód, że zamiast królika czy sarny zobaczyłam tam człowieka - odparła całkiem szczerze. Pusty brzuch liczył na jakiś posiłek, a w zamian dostał geografa. Znaczy nie wyszła na tym aż tak źle, bo Janek podzielił się z nią konserwami i koniec końców głód został trochę opanowany, ale nie zmieniało to jednak faktu, że pierwsze wrażenie było takie, a nie inne.
Lenie bardzo ciężko było w cokolwiek wierzyć - a chociaż w jakąś siłę wyższą, która nas broni. Raczej bardziej wierzyła sama w siebie, ludzi, których miała dookoła. Może i oni w wielu przypadkach mieli co do niej wątpliwości, jednakże była przekonana, że gdyby doszło co do czego, to by walczyli razem ramię w ramię wobec wroga. Kościół zaś, modlitwy i tak dalej były zupełnie jej obce ze względu na to co po prostu w życiu przeszła. Ciężko być przykładną chrześcijanką po tych wszystkich rzeczach, przez które została przetargana nim w ogóle znalazła się w Polsce. Co zdecydowanie było w jej oczach swego rodzaju szczęściem, aniżeli przeznaczeniem czy boskim planem.
Nie miała prawa wiedzieć tego, co wtedy się stało. Zwłaszcza, że była wtedy ledwo wyciągniętą z Zony dzikuską i mimo że teraz miała świadomość, że wtedy w tym lesie musieli się spotkać, tak niewiele stamtąd pamiętała, sama będąc pod wpływem grafa, przez którego wbiła sobie nóż w nogę. Do dzisiaj miała bliznę po tamtym zdarzeniu. Nie pierwsza, nie ostatnia, prawdę powiedziawszy. Gdy miała na sobie mundur, czy teraz dresiki z długim rękawem to tak wiele widać nie było, ale wystarczyło że podniosłaby rękawy i już pierwsze ślady po wychowaniu pod jegierskim jarzmem byłyby widoczne. Nie wspominając o plecach, łydkach - gdy na przykład za wolno pracowała. Zastanawiała się jednak czasem, czemu nigdy nie dostała po twarzy.
- Nie, ale jak jestem na przepustce to spędzam czas najbardziej produktywnie, Janek nawet zatrudnił dla mnie prywatną nauczycielkę, a jak jestem na jednostce, to zwykle siedzę w wolnym czasie z nosem w książkach - odparła. To zdecydowanie pomagało, indywidualne nauczanie było dla niej najlepszą formą nadrabiania tych wszystkich zaległości. Wiedziała, że jeszcze bardzo dużo przed nią. - Jak nie w przyszłym roku, to za dwa lata. Nie ucieknie - powiedziała, jakoś bardzo się tym nie przejmując. Owszem, zależało jej na tych studiach i tak dalej, nie zmieniało to jednak faktu, że tyle lat żyła bez jakiekolwiek edukacji, to czy będzie mieć maturę za rok czy dwa nie robiło aż tak dużej różnicy.
W porównaniu do Konstantego, Lena zasnęła bardzo szybko. Ledwo przymknęła oczy a zebrało ją takie zmęczenie, że niemal od razu oddała się w objęcia Morfeusza.

TRZYDZIEŚCI PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ


Jedną z rzeczy, którą Lena bardzo lubiła w cywilizowanym świecie to kąpiele. Nic tak nie pozwalało zresetować umysłu aniżeli prysznic. Zmywał z niej nie tylko brud, ale także i całe zmęczenie, spięte mięśnie czy nerwy. Była więc bardzo zadowolona, że pozwolili im wziąć prysznic, w trakcie którego Cichocka dokładnie umyła siebie, ale też i włosy, które powoli zaczynały odrastać po ostatnim goleniu ze względu na fagową wszawicę. Były już na tyle długie, że sięgały jej do ramion, ale fakt bycia lekko kręconymi bywał uparty - wyczesać to na sucho nie bardzo, a po kilku dniach w Zonie wyglądały że pożal się boże. Lenka była bardzo grzeczna i niczego nie kombinowała, korzystając z tych chwil względnego relaksu, który dostała.
Trzeba przyznać, że Lena się zastanawiała ile czasu będą jeszcze tutaj przetrzymywani. Pomimo bycia traktowanym dobrze, to nikt im niczego nie mówił, mieli więc po prostu czekać. Co też robiła gawędząc sobie z Kostkiem. Słysząc o jego byciu wegetarianinem, stwierdziła, że ona by nie mogła, ale podziwia. Lena i jedzenie zdecydowanie miała specyficzną relację z jedzeniem i przez to, że żołądek dziewczyny bywał pusty bardzo często, nie wybrzydzała i jadła to, co było po prostu dostępne. Niezależnie czy to świnia, kura czy szczur upolowany w jakimś kanale sprzed Zaćmienia.
Poruszenie w areszcie było zdecydowanie czymś, czego nie dało się nie zauważyć. Lena porozumiewawczo spojrzała nawet na Kostka, jakby chcąc potwierdzić, czy to było to, co myślała. Przez ten czas gdzieś podświadomie wiedziała, że przyjdzie jej rozmawiać z Hetmanem - tudzież być z nim w tym samym pomieszczeniu, bowiem nie wydawało się jej, żeby miała cokolwiek mówić. Była zwykłą szeregową, czemu Hetman Koronny miałby rozmawiać z nią?
Słuchała uważnie, co mieli do powiedzenia. Miała tylko jeden raz możliwość spotkania się z tym człowiekiem i bardzo wiele czasu minęło i bardziej świadomą osobą Lena się stała. Przez co zaczęła czuć, jak ściska ją w żołądku ze stresu, żałując trochę, że nie jest tą Lenką sprzed trzech lat w chwili obecnej. Poprawiła w ramach możliwości tą nieszczęsną kozetkę, a nawet i włosy spięła w jakiegoś bardziej ogarniętego koczka.
Słysząc kroki na korytarzu, Lena niemal od razu zerwała się z łóżka na którym siedziała by wyprostować się jak struna. Oczywiście nie salutowała - nie była przecież ani w mundurze, ani nie miała na głowie żadnego nakrycia, to nie Ameryka sprzed Zaćmienia co by do pustej głowy salutować. I w chwili obecnej to nie do końca nawet żołnierzem była, ale jednak nie będzie siedzieć przed obliczem samego Hetmana.
Nie odzywała się niepytana. Nie miała nawet odwagi odwrócić głowy w stronę elfa, gdy ten wchodził do aresztu. Patrzyła po prostu przed siebie, będąc zjadaną przez nerwy. Zatrzymał się przy kratkach. Była święcie przekonana, że teraz odezwie się do Konstantego. Nie dość, że był wyższy rangą, to na dodatek był jego synem, to zdecydowanie miało sens?
Trochę się pomyliła.
W pierwszej kolejności miała takie "co? czemu ja?". Oczywiście nie powiedziała tego na głos, jednakże była lekko zaskoczona. Została jednak zapytana, więc trzeba było powiedzieć. Wzięła głębszy wdech, starając się uspokoić szargające nią nerwy.
- Stacja benzynowa znajdowała się w miejscu, gdzie według mapy powinna być ambona. Domyślam się, że z tego powodu porucznik El-Galad podjął decyzję o jej sprawdzeniu. Wraz ze sierżantem Słowikiem poszli przodem, sprawdzając czy jest czysto i po potwierdzeniu, że jest bezpiecznie, dołączyłam do nich do środka. - Niby nie minęło aż tak dużo czasu od tamtego zdarzenia, jednakże pewne rzeczy wydawały się być niczym za mgłą i Lena potrzebowała kilku sekund na pomyślenie, czy czegoś nie pominęła. - Nie jestem bardzo wyczulona na magię czy fagi, jednakże atmosfera na stacji była... dziwna. Gęsta. I coś zdecydowanie tam mi nie pasowało. Porucznik El-Galad musiał poczuć to samo, ponieważ położył mi rękę na ramieniu i powiedział, że wracamy. Zaraz potem usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, wibracje wręcz wysadzały mi głowę od środka... a zaraz potem poczułam uderzenie na ziemię i chyba na chwilę straciłam przytomność. - Chwila przerwy, by pozbierać myśli. Poczekała nawet sekundę czy dwie, jakby hetman chciał o coś zapytać nim kontynuowała. - Obudziłam się na polanie, w lesie. W okolicy był tylko porucznik El-Galad. Zapytał się czy widzę nić... znaczy moje zaklęcie lokalizacyjne. Po ustawieniu punktu początkowego, ta zawsze mnie do niego doprowadzi, niezależnie od tego, jak bardzo niestabilną geografia by była. - Nie była pewna, czy hetman był świadom jej umiejętności, więc stwierdziła, że to była stosunkowo ważna informacja, którą zamierzała się podzielić i doprecyzować. - Potwierdziłam, że nitkę widzę i wskazałam kierunek. Chwilę nam zajęło zebranie się po przejściu przez Przebicie. Plan na pierwszy rzut oka wyglądał bardzo podobnie do Planu Ziemi. Jak się jednak okazało, używanie magii tam było niebezpieczne. Porucznik El-Galad spróbował użyć swojego zaklęcia - niestety nie wiem jakie to zaklęcie miało być - to zamiast oczekiwanego efektu, ziemia jakby się zatrząsnęła i w pewnym miejscu grunt zaczął się jakby... wybrzuszać, by potem wybuchnąć jak wulkan i przysypać porucznika El-Galada piaskiem i ziemią. Po tym porucznik mi zabronił używać magii. Działanie nitki jest jednak stałe i nie mam możliwości jej dezaktywacji, o czym porucznika poinformowałam. Żadnej innej magii jednak nie używaliśmy. - Zebranie wszystkiego tego w jedną, logiczną całość zdecydowanie nie było dla Leny łatwe. Stres skutecznie utrudniał przypominanie sobie co się stało w jakiej kolejności. Fakt, że miała wielką kluchę w gardle wcale nie pomagał. - Porucznik El-Galad postanowił zaufać mojemu zaklęciu i ruszyliśmy zza nitką. Naszym pierwszym celem było znalezienie wody i pożywienia. Jednocześnie, zgodnie z rozkazem, robiłam mapę terenu, którą to zdałam w momencie dotarcia do Korniejewa. - Lena nie była może wybitną kartografką, jednakże mniej więcej odpowiadało temu, co widzieli, zakładając, że w tamtym Planie północ była na północy, a kilometr tam odpowiadał kilometrowi na Ziemi. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że czas płynął znacznie wolniej niż na Planie Ziemi, to zaczynała w to wątpić. Powiedziała o tym jak zauważyła zającosarnę, która doprowadziła ich do rzeki z wodą pitną, o tym jak jak się z Konstantym rozdzielili w poszukiwaniu opału na ognisko, jak próbowała upolować innego zającosarnę, ale nie trafiła strzałem z karabinu, a ten kicnął dalej. Nie chcąc się oddalać więc od obozu, postanowiła się wrócić bez jedzenia, jedynie z tym drewnem. Powiedziała o tym, że to Kostek miał wziąć pierwszą wartę, ale jak zasypiała zauważyła, że ten również padł na ziemię i że czuła się, jakby została po części zmuszona do tego snu. Miała wrażenie, że opowiadała trochę zbyt wiele, że nie wszystkie szczegóły miały tutaj jakiekolwiek znaczenie, ale... tak się przejęła, że innej opcji nie było i mówiła dosłownie wszystko to, co pamiętała, nie chcąc przypadkiem czegoś pominąć. - Gdy się obudziliśmy, nie byliśmy na tej polanie, a na jakiś moczarach. Usłyszałam jednocześnie też jakiś krzyk, w którego kierunku prowadziła moja nitka. Porucznik El-Galad wydał rozkaz do wymarszu i poszliśmy w stronę krzyku. W pewnym momencie dotarliśmy do... zwierciadła, przez które to nitka podążała. Po drugiej jego stronie zaś zobaczyłam Jan... kapitana Cichockiego. Na chwilę straciłam możliwość racjonalnego myślenia i kierowana uczuciami chciałam do tego lustra sięgnąć, aczkolwiek porucznik El-Galad mnie powstrzymał. Sam zaś wziął karabin i kolbą rozbił powierzchnię lustra... i znaleźliśmy się po drugiej jego stronie. - Następnie miało miejsce, że oprócz Janusza spotkali tam Grzesia, Pana Bagaża i Stokrotkę. Powiedziała o tym, że żeby się upewnić, że to rzeczywiście był Cichocki, to chciała sprawdzić czy miał nieśmiertelnik podarowany mu przez porucznik Zapolską. O tym, jak zapomniała Janka rozbroić i przez to Konstanty został postrzelony również powiedziała i to w taki sposób, jakby chciała wziąć całą winę na siebie. Powiedziała o nitce, która prowadziła do plecaka Janusza, który wzięła, po wcześniejszym rozbrojeniu Cichockiego i przyniosła bliżej Kostka. Powiedziała również o lusterku, które wyciągnęła z plecaka kapitana i jak przez te znowu zostali wypluci na stację benzynową. Nie omieszkała wspomnieć o swojej niesubordynacji, kierowanej uczuciami względem Janusza. - Nie minęło jakoś długo, gdy nagle pojawił się Bagaż. A z niego wyszedł pan Grzegorz. Gdy zaś zerknęłam do środka, widziałam jakby... nieskończoną przestrzeń, w której kapitan Cichocki dryfował na materacu. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. - To była zdecydowanie jedna z dziwniejszych części tej historii, choć do wisienki na torcie jeszcze trochę brakowało. - Porucznik El-Galad dał mi swoje radio i nakazał nadać wiadomość... - Tu zaś pojawiły się wszystkie szczegóły o jej rozmowie, jak się potem okazało, z samym Krzyżanowskim, że mówiła,  że jest ze Skowronkiem i Ordonem. Specjalnie pominęła part, w którym dzieliła się swoimi przemyśleniami, że ci jej nie wierzą ze względu na plotki względem osoby Leny, choć nie była w stanie w pełni tego ukryć. Głos dziewczyny stał się w tamtym momencie trochę smutniejszy, to samo pojawiło się na jej twarzy. Wbrew pozorom to naprawdę ją zabolało, że ktokolwiek myślał, że mogłaby zdradzić Janka czy Kostka i rzeczywiście służyć jegrom. - Poczułam w powietrzu zapach Czarnych, zbliżających się z zachodu, wraz z centaurami. Pomimo że miałam czekać na rozkazy, postanowiłam ponownie nadać wiadomość do Korniejewa i zaczęłam biec w stronę stacji benzynowej, by uprzedzić porucznika El-Galada, tak by mógł wydać rozkazy. - Tutaj była część o tym, jak przygotowywali się na nadejście Czarnych, o tym, że porucznik zdecydował osobiście nadać wiadomość do Korniejewa - choć nie cytowała jego słów - że Cichocki wraz z Panem Grzegorzem mieli być skryci we wnętrzu Bagażu - jak się potem okazało, ten po prostu przeniósł ich do Korniejewa, jak przygotowali pozycje i jak niewiele byli zdziałać. Potem o bombie, konieczności ucieczki ze stacji, a także jak się rozdzielili. O tym jak jegry się również podzieliły na trzy grupy i jak jeden z nich zaczął za nią gnać. - Użyłam dwóch czaromatów w postaci Energizera i InvisiForce 2.0. Będąc niewidzialną, udało mi się zakraść na tyły Czarnych. Jako że rozumiem również i jegierski dialekt niemieckiego, byłam w stanie zrozumieć wydawane rozkazy i wykorzystać je na moją korzyść... Gdy znalazłam się na odpowiedniej pozycji, naciągnęłam na łuk pięć strzał i przy pomocy zaklęcia samonaprowadzającego udało mi się trafić w głowę czterech. Ostatni, który był najdalej zdążył się zasłonić. Zaczął za mną biec, tworząc przy tym fagowego żbika. Postanowiłam biec przez las na wschód z nadzieją, że być może uda mi się natrafić na nadchodzące wsparcie. Wtedy właśnie napotkałam sierżanta Słowika, który mi pomógł. - Reszta historii była stosunkowo krótka. Zaprowadziła Słowika na polanę do El-Galada, gdzie się okazało że ten wraz z Bagażem uporali się z resztą, w ten sposób pokonując trzydziestu jegrów i dziewięć centaurów. Potem zaś - wejście do śmigłowca i dotarcie do Korniejewa. - I to wszystko, panie Hetmanie - dodała na sam koniec.
Tym razem nie myląc Hetmana z Hermanem.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyWto Maj 02, 2023 11:31 am

Ten zbawienny prysznic był jedynym miejscem, gdzie tak naprawdę każde z nich mogło spokojnie pomyśleć i zastanowić, co się w ogóle dzieje. Konstanty dostrzegał, że strażnicy, którzy ich prowadzili, zachowywali się co najmniej nieszczególnie zwyczajnie. Starali się trzymać od nich jak najdalej mogli, cały czas przyglądali się swoim więźniom podejrzliwie, mieli również cały czas przy sobie broń oraz dodatkowo nie umknęło mu uwadze, że co jakiś czas celowali w nich prostymi skanerami aury - te nie wydawały dźwięków, nie rozświetlały się niczym pochodnie, tylko podawały wartości liczbowe. Konstanty nie wiedział, co mogły pokazywać, ale ewidentnie coś było nie w porządku, bowiem strażnicy tylko wymieniali między sobą porozumiewawcze spojrzenia i jeden z nich położył dłoń na broni osobistej, jakby w każdej chwili spodziewał się ataku.
Kostek zastanawiał się, dlaczego skanery już przy bramie zachowywały się tak dziwnie, czemu migotały tak niespokojnie, skoro przepełniała ich pogoda ducha i radość. W końcu nie tylko wrócili, względnie cało i zdrowo, ale dodatkowo przypadkiem znaleźli jednego z zaginionych geografów. Skaner po badaniu Leny winien był świecić niebiesko zielonym blaskiem i przygrywać do nich pieśni kościelne.
Tymczasem migotał wszystkimi kolorami, jakby samo urządzenie popadło w obłęd.

Konstanty tylko nieco bezradnie rozłożył ręce, widząc spojrzenie Leny z drugiej ceny, bo i sam nie był do końca pewny, czy to aby na pewno hetman, czy może ktokolwiek inny. Przynajmniej dopóki nie wpadł do nich strażnik z instrukcjami.
Kostek mógł westchnąć tylko głucho i faktycznie wygładzić koc na stalowej polówce i czekać.

Hetman zawsze wydawał się być znacznie potężniejszy niż w rzeczywistości. Nawet w zwykłym polowym mundurze wydawał się być dużo za duży i do munduru, i do samego korytarza. Nie przypominał eterycznego elfa, nie emanował delikatną gracją i eterycznością, promieniowała od niego prosta siła i niepojęta potęga. Szerokie mięsiste dłonie - z jedną tylko ozdobą, platynowym pierścieniem - zwiesił luźno wokół ciała, ciemnogranatowe oczy świdrowały Lenę bacznym spojrzeniem, ale później hetman już milczał.
W skupieniu słuchał jej opowieści, nie przerywał monologu. Nie zwrócił też żadnej uwagi na Konstantego, który po jego wejściu również wstał wyprostowany i posłał mu tylko trochę zdziwione spojrzenie. Hetman El-Galad nie wydawał się również wcale zaskoczony częścią opowieści o Bagażu i Grzegorzu, wciąż i wciąż milczał.
Dopiero na sam koniec skinął krótko głową, przez chwilę jeszcze przyglądając się badawczo dziewczynie.
- Dziękuję, pani Cichocka, za tak szczegółowe przedstawienie sytuacji - oznajmił prosto i jeszcze raz skinął jej głową, nim odwrócił się do niej plecami i spojrzał na Konstantego. - Poruczniku El-Galad, raport.
Krótka komenda, po której Kostek odchrząknął i sam rozpoczął zdawać relację. Zaczął jednakże sporo wcześniej, bo od samego momentu wydania rozkazu przed dowódcę AGAT-u, nie pominął nawet szczegółu, w którym porucznik Zapolska poprosiła go, by czuwał nad Leną Cichocką, przeszedł przez cały etap pierwszej wyprawy rozpoznawczej na granicę i przygotowanie obozu. Żadnych oznak ruchu nieprzyjaciela, teren dokładnie sprawdzony przez niego i jego ludzi osobiście, następnie wydano dyspozycję, aby rozpoznania dokonali tropiciele. Udział w dalszym zabezpieczeniu mieli brać udział niedoświadczeni w boju żołnierze, część z nich po raz pierwszy w warunkach ściśle polowych, zależało mu więc na zagwarantowaniu im najwyższego dostępnego poziomu bezpieczeństwa. Gdy doszedł do momentu, w którym wydał rozkaz o wyjściu na wypad rozpoznawczy po zmroku, hetman przerwał mu pytanie, dlaczego tak postanowił. Kostek zacisnął wtedy na chwilę usta.
- W czasie przerwy obiadowej umyłem podłogę w namiocie. Nie wyschła, więc pod pretekstem sprawdzenia prac przeszedłem po obozie. Po powrocie jednak podłoga nadal nie była sucha, odesłałem więc panią Cichocką, by przygotowania się do wieczornego rozpoznania i nie chodziła po mokrym linoleum.
Żadnego skrępowania w czasie wygłaszania tego komunikatu, następnie wrócił zaś do swojej opowieści. Nie odbiegała niemal wcale od tego momentu od tego, co mówiła Lena. Przedstawił dokładnie ten sam przebieg wydarzeń, od obudzenia się na polanie, przez przysypanie górą piachu i ziemi - dodał tutaj jedynie, że wypadł mu magazynek i z przyzwyczajenia chciał przywołać go do siebie przy pomocy magii - aż do ewidentnie wymuszonego zapadnięcia w sen i obudzenie się na bagnie. Spotkanie z geografem za lustrem, on z kolei z racji bycia, no cóż, sobą, przedstawił postrzelenie przez geografa jako tylko i wyłącznie jego winę, że powinien sam był sprawdzić i rozbroić kapitana Cichockiego, że nie wziął poprawki na brak doświadczenia oraz ładunek emocjonalny swojego żołnierza, że z jego winy któreś z nich mogłoby stracić życie, a i geograf zapewne straciłby możliwości bojowe i adaptacyjne w Zonie czy za Horyzontem po zastrzeleniu adoptowanej córki.
Nie omieszkał się wspomnieć, że po nadaniu komunikatu do Korniejewa nie dostali odzewu ani wsparcia, że sierżant Słowik wykazał się niesubordynacją względem pułkownika Krzyżanowskiego, dowódcy garnizonu, ale lojalnością względem swojego bezpośredniego przełożonego i że być może zawdzięczają mu życie. Opisał przebieg walk ze swojej perspektywy, wymienił klarownie zaklęcia i moce, których użył w czasie walki - z lekką dumą w głosie relacjonując, jak przy pierwszym użyciu zaklęcia geokinezycznego zakopał żywcem czterech jegrów i centaury - aż dotarł do momentu, w którym ostatnich trzech jegrów razem z centaurami rozpoczęli rytuał, w czasie którego najpierw unieśli się w powietrze, dookoła nich zaczęły wirować wszystkie zwłoki, aż finalnie rozproszyli się na czarny popiół. Zdał również relację, jak i ilu jegrów zabił Bagaż - przynajmniej na tyle, na ile to widział - oraz relację z samego powrotu oraz migotanie skanerów.
- To wszystko, dowódco - powiedział na sam koniec i opuścił wzrok, czekając na odpowiedź. Ta nie następowała jednak aż tak szybko.
W pierwszej kolejności hetman stanął na środku korytarza profilem do obojga z nich. Splótł ręce za plecami - materiał bluzy polowej wyglądał jakby nie był gotowy na taki test jego wytrzymałości, wydawała się być zwłaszcza teraz zwyczajnie na hetmana za mała - i milczał przez kilka ciągnących się w nieskończoność chwil. Konstanty tylko się domyślał, że w rzeczywistości hetman koronny nie tyle się zastanawia, co zwyczajnie konsultuje właśnie ze sztabem generalnym Warszawy, co zrobić. Z pewnością nie tylko on słuchał ich słów.
Finalnie opuścił ręce i odwrócił głowę w stronę Leny.
- Pani Cichocka, zostanie pani odeskortowana do Instytutu Badawczego, do czasu wyjaśnienia nie będzie mogła pani pełnić służby czynnej ani przebywać w otoczeniu ludności cywilnej, po przeprowadzeniu kompleksowych badań zostanie pani zwolniona do domu i do dalszej służby - krótka pauza, w czasie której tym razem odwrócił się w stronę Kostka. - Poruczniku El-Galad, zostanie pan odeskortowany do Instytutu Badawczego, zostaje pan zawieszony w funkcji i stopniu ze skutkiem natychmiastowym, otrzymuje pan zakaz przemieszczenia się poza teren Warszawy lub wyznaczony obszar. Do odwołania.
I po tych słowach hetman, jak gdyby nigdy nic, odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Kostek stał jeszcze przez chwilę i totalnie ogłupiały patrzył na kraty, mrugając bardzo szybko, nim nie zważając na ból nogi dopadł do krat i zacisnął na nich palce.
- Co? Hej! Co ty...
Ale przerwało mu nawiązanie łączności spersonalizowanej. W głowie pobrzmiał mu surowy ton.
Masz szlaban, chłopcze.
Więc Kostek wypuścił kraty, ręce opadły mu bezwładnie, oparł się czołem o kratę i zamknął oczy. Na chwilkę. Odetchnął bardzo głęboko, nim odepchnął się od metalowych prętów. Zacisnął zęby i dłoń w pięść, by zwyczajnie pięścią pierdolnąć o kraty.
- Nożesz kurwa! - huknął. Zmitygował się jednak niemal od razu i rozprostował kilka razy palce. Kostki nabrały pięknie czerwonej barwy po tym akcie agresji i złości. - Przepraszam. - To już skierował do Leny, znacznie spokojniejszym tonem.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Maj 03, 2023 8:38 pm

Lena niewiele pamiętała z tamtego dnia, gdy została przyprowadzona do Korniejewa przez Janusza. Jednakże wizytę w gabinecie Hetmana - wraz ze swoją wpadką - miała bardzo jasno przed oczami, będąc w stanie dokładnie krok po kroku opisać co wtedy powiedziała ona, Janek czy sam Hetman. El-Galad zrobił wtedy na niej ogromne wrażenie i wciąż tak było, choć teraz z nieco innych powodów niż obecnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że ten nie zmienił się praktycznie wcale od momentu, w którym widziała go po raz ostatni. Urok bycia elfem, zdecydowanie. Cichocka zaś trochę wydoroślała, przybrała na wadze, zyskując nieco mięśni. To co pozostawało dosyć niezmienne, to determinacja, którą w sobie miała.
Mówiła wszystko tak jak było, nie chcąc niczego pominąć... może to co ona uważała za nic nieznaczący szczegół mogło się okazać ważne? Nie ufała swojej ocenie w tej kwestii, postanawiając więc podzielić się każdą pierdołą, wierząc, że Hetman wyciągnie z jej raportu to co go interesowało. Stresował ją oczywiście fakt, że ten przed nią stał i musiała się ze wszystkiego spowiadać. Nie miała jednak niczego do ukrycia, bo wbrew temu w co wiele ludzi wierzyło, to Lena miała czyste intencje i służyła Polsce, nie jegrom. Choć pewni ludzie i tak pewnie stwierdzą, że tych czterech do dla niepoznaki odstrzeliła, by nie wzbudzać podejrzeń.
Na podziękowana dowódcy skinęła jedynie głową, wciąż będąc jednak napięta jak struna, bo przecież nie padło magiczne "spocznij". Następnie przyszła pora na Kostka. I jak Lena doskonale wiedziała, że tutaj musieli się odzywać do siebie oficjalnie, tak jak Lenka do Janka, gdy inni byli w pobliżu, tak wciąż to było... trochę dziwne, gdy Hetman El-Galad zwrócił się do własnego syna w taki sposób.
Trzeba przyznać, że na rewelacje, że Zapolska poprosiła Kostka o czuwanie nad Leną było coś, co dziewczynę zaskoczyło, a jednocześnie zaczęło robić ogromny sens, dlaczego akurat ona została przydzielona jako kancelistka, a nie do zwiadu chociażby. Powód, dla którego Konstanty postanowił wydać rozkaz o zwiadzie był równie szokujący. Może w normalnej sytuacji by się z tego zaśmiała, bo w sumie jednak trochę śmieszne to było, aczkolwiek obecność Hetmana odebrała Cichockiej takie umiejętności. Teraz potrafiła być zestresowana do granic możliwości, ze żołądkiem związany w supeł z nerwów, wdzięczna tego, że oszczędzili im śniadania przed przebyciem El-Galada.
Nie spodobało się jej to, że Konstanty wziął winę na siebie w związku z Jankiem, ale nic nie powiedziała, nie zamierzając mu przerywać w żaden sposób w zdawaniu raportu. Większość rzeczy zdecydowanie się zgadzało i pokrywało z tym co powiedziała Lena. To z czego Cichocka nie zdawała sobie jednak sprawy to z tego rytuału, który został przeprowadzony. To jednak wyjaśniało skąd pojawił się ten cały... pył? Popiół? Cokolwiek to było. Zastanawiała się również, czy takowy nie miał też wpływu na fakt, że radary przy nich się zachowywały jak oszalałe.
W końcu i Kostek zakończył swój wywód, zapanowała też cisza. Może i niezręczna? Ciężko stwierdzić. Hetman zapewne zastanawiał się co z nimi zrobić, Lena bowiem nie była świadomu faktu, że El-Galad miał możliwość skonsultowania się właśnie ze sztabem generalnym. I najpierw wypadł "wyrok" w jej sprawie.
- Zrozumiałam, dowódco - odparła jedynie, bo przecież w tej sprawie nie miała nic do powiedzenia. Zaraz potem Hetman skierował się w stronę Kostka... i to co usłyszała ją po prostu wbiło w ziemię. Zawieszony? Ale dlaczego? Lena totalnie nie rozumiała tej decyzji. Sam Konstanty najwidoczniej też nie, do tego stopnia, że trochę się nawet zapomniał.
Gdy Hetman wyszedł, Lena otworzyła na chwilę usta, chcąc coś powiedzieć - niepytana! - ale w końcu zrezygnowała, spuszczając głowę. Chciała zapytać o Janka, czy wszystko z nim w porządku, by udzielił jej jakichkolwiek informacji, bo od trzech dni nikt jej nic nie mówił, a przecież to był jej ojciec. Nie była na tyle naiwna, żeby wierzyć, że pozwolą jej go zobaczyć, ale wystarczyłoby jedno słowo w postaci "żyje". Wszystko było lepsze od tej nieświadomości.
Widząc reakcję Kostka na coś, czego najwidoczniej Lena nie była świadoma, dziewczyna podeszła do krat, tak by być trochę bliżej Konstantego. Była trochę upośledzona społecznie i nie bardzo umiała w udzielanie wsparcia, ale coś jej podpowiadało, że chyba powinna tak zrobić.
- Nie szkodzi - odparła. W sumie to rozumiała, że mógł być zły. - Dlaczego zostałeś zawieszony? - zapytała, bo zupełnie nie rozumiała, co spowodowało taką decyzję. Wrócili z zaginionym od pół roku geografem, pokonali ponad trzydziestu jegrów praktycznie we dwójkę (no, trójkę, licząc Bagaż)... to zupełnie się Lenie nie składało. Jasne, może nie powinien wydawać rozkazu o zwiadzie, bo linoleum w namiocie nie wyschło, ale żeby od razu zawieszenie w obowiązkach? To wydawało się nader surowe.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySro Maj 03, 2023 9:36 pm

Konstanty z kolei dobrze wiedział, skąd wzięła się decyzja Hetmana. Może nawet nie do końca propozycja zawieszenia go w obowiązkach nie leżała w jego bezpośredniej gestii, ale pomysł postanowił poprzeć i wcielić w życie. Zwłaszcza że już wcześniej - po swoim pierwszym poważnym starciu i zabiciu grafa - odbył rozmowę z ojcem na podobny temat. Wówczas usłyszał, że niektórzy uważają, że jest zbyt młody aby wdawać się w bezpośrednią walkę z Czarnymi. Że może stanowić spore zagrożenie dla bezpieczeństwa w razie wpadnięcia w ręce wroga, że wywiad ani specjaliści do spraw badania najeźdźców nie są w stanie stwierdzić jednoznacznie, że gdyby balrogi dostały w swoje ręce syna jednego z najpotężniejszych żyjących elfów, w dodatku pierworodnego i urodzonego niemal pod idealną trójką (wszak tylko ósmy miesiąc w jego dacie urodzenia nie był liczbą podzielną przez trzy), to czy mogliby to wykorzystać. Krew nie woda powiedział mu wtedy ojciec. A niemal wszystkie rytuały stosowane przez Czarnych właśnie na krwi i cierpieniu były budowane.
Po części więc Kostek rozumiał, ale przecież akurat ta konkretna sprawa z Czarnymi niemal niczego nie miała wspólnego, a przecież za pokonanie wroga w tak przeważającej liczbie powinna działać na jego korzyść.
Dlatego stał wściekły jak diabli, rozmasowując kostki wolną dłonią. Policzki poróżowiały mu od tego bezbożnego gniewu, z zielonych oczy sypały się iskry. Przez chwilę milczał, wpatrując się w kraty. Zapewne gdyby nie złość, to ubrałby sedno problemu w znacznie lepsze słowa.
- Zostałem ukarany nie przez hetmana, a przez ojca - On tego nie powiedział, on to wycedził przez zaciśnięte zęby, nadal bezmyślnie rozcierając dłoń. Poczuł się na nowo niczym piętnastoletni chłopiec. Ten ton głosy, który zaświergotał mu w głowie, był dokładnie taki sam jak trzynaście lat temu, gdy ojciec przyłapał go na potajemnym popalaniu papierosów za domem. Masz szlaban, chłopcze. Jesteś nieodpowiedzialny i twoje zachowanie mnie rozczarowało, jesteś więc ukarany. - I nie ma to większego związku z tym, co w ogóle zrobiliśmy. Po prostu się boją, że Panowie mogliby mnie wykorzystać.
Och, do diabła, ależ był tym faktem wyprowadzony z równowagi! Niby wiedział, że może nadejść taki moment, bo przecież ojciec powiedział mu to osobiście, ale i tak nie spodziewał się, że tak nagle i z takiej błahej sprawy. No, niemal błahej. Jemu wydawało się, że to była błahostka.
- W dodatku ten Instytut. Chcą badać ten popiół? Cały spłynął. Czy zatrzymali też Słowika, jego też to oblepiło. Podobnie jak i Bagaż, również cały został tym pokryty. Już pomijam fakt, że przecież większość została rozproszona przez wiatr.
Tak, Kostku, wiatr wiejący na wschód.
Żadne z nich nie było jeszcze wówczas świadome, jak istotny był kierunek tego wiatru.
- Niczego konkretnego nie powiedział. Co się w ogóle stało z Bagażem i tym hobbitem? Z kapitanem Cichockim? Czemu to taka tajemnica? - teraz chyba już po prostu głośno myślał i zapomniał się na moment, że nie jest do końca sam. Potrząsnął głową. Uspokój się, synek, nic dobrego nie wynika z nerwów tak blisko granicy, tak blisko Zony i Horyzontu. Tylko że jakoś nie szło. Ale dopiero p tym wszystkich pytaniach spojrzał na Lenę. - Przepraszam - ponownie - nie powinienem był tak się unosić. Jestem po prostu... skołowany. To dobre słowo.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyCzw Maj 04, 2023 1:06 am

Gdyby Lena się zastanowiła, to doszłaby do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie dostała szlabanu od Janka. Z drugiej strony to nigdy specjalnie nie dała mu ku temu powodów. Alkohol to sam Cichocki jej zaproponował podczas pobytu w Zapiecku po raz pierwszy, a zaś zapach fajek nie za bardzo ją przekonywał to próbowania. Trzy lata życia Leny w Polsce były również bardzo intensywnym czasem, w trakcie którego nadrabiała lata edukacji, a zaraz potem przyszło dołączenie do wojska. Wychodziła też chyba z założenia, że buntowała się w Gehennie, pod jegerskim batem, potem odprawiając partyzantkę w Zonie. Znajdując się w Polsce i dostając życie, które przez wiele lat było jedynie bajdurzeniem starej babki z demencją było wystarczającym powodem, żeby... no nie sprawiać żadnych problemów? Może nieb była mistrzynią wyrażania uczuć i mówienia ich na głos - zupełnie jak Janek - tak, była wdzięczna za to co miała i na początku to się trochę bała, że może w każdej chwili to stracić, dlatego starała się być dla Janusza jak najmniejszą kulą u nogi od samego początku.
Nie miała tak zaawansowanej wiedzy na temat jegrów i ich rytuałów, to zdecydowanie nie było coś czego była zwykle świadkiem. Mogła jedynie się domyślać, że Konstanty potencjalnie był "łasym kąskiem" dla Czarnych, biorąc pod uwagę czyim synem był. Wciąż to co zrobił Hetman był dla Lenki niezrozumiałe, mimo że starała się znaleźć odpowiedź w mózgu. Czy to przez to, że wziął na siebie winę za postrzelenie przez Janka? Bo jeśli nie decyzja o zwiadzie po zmroku, to naprawdę nie wiedziała co... i czy te pomyłki nie powinny być choć trochę zrównoważone przez dokonania Kostka?
- Przecież... tak nie powinno być - odparła, nie wiedząc co innego mogła powiedzieć. To nie wydawało się być fair. Gdyby na miejscu chłopaka był jakikolwiek inny porucznik, to nie zostałby tak surowo ukarany. W Lenie pojawiło się lekkie poczucie niesprawiedliwości i nawet współczuła Konstantemu sytuacji, w jakiej się znalazł. Zdecydowanie widziała, że się tym denerwował i wcale się temu nie dziwiła; Jak za pierwszym razem nie skomentowała werbalnie, jak Kosek nazwał Czarnych "panami", tak teraz nie potrafiła tego puścić mimo uszu. - Czemu nazywasz Czarnych... panami? - Ostatnie słowo ledwo co przeszło Lenie przez gardło i widocznie się skrzywiła, gdy to zrobiła. Nigdy ich za takowych nie uważała. Nigdy nie była zgięta przez ich wolę. Nie mieściło się więc w głowie Cichockiej, że wolny człowiek, który urodził się w wolnej od jegrów Polsce... mógł tak się zwrócić o jegrach. Niezależnie od tego jak perspektywa Leny odrobinę się zmieniła i gdzieś była w stanie dostrzec ich byłe człowieczeństwo, tak wciąż było w niej wiele żałości do życia, jakie miała, jak sam Kostek powiedział.
Obserwowała uważnie Konstantego, mając przy tym swoisty dysonans poznawczy w porównaniu do tego, jak się zachowywał na samym początku, zanim w ogóle wyruszyli na ten zwiad. Rozumiała jednak jego złość, a chociaż tak się Lenie wydawało.
- O jaki Instytut chodzi? Coś z Łabędziami? - zapytała. Lena aż tak się nie znała. O Łabędziach słyszała wiele, ale sama nigdy żadnego osobiście nie spotkała. Słyszała jedynie plotki, że potrafiły ukochać Czarnych na śmierć. Tak jak Kostek grafa w sumie... ale mimo wszystko to wciąż było poza granicami rozumienia umysłu Cichockiej, w jaki sposób oni funkcjonowali. - Miałam nadzieję, że Hetman powie coś o Janku - przyznała szczerze, wzdychając ciężko. Kostek mógł zobaczyć, że dla Leny to zdecydowanie było ciężkie. Nie sytuacja, w której ona jako tako się znalazła, bo mogła siedzieć w tym areszcie czy tym Instytucie. Niech będzie. Tylko niech ktoś w końcu jej powie co z Januszem, przecież byli rodziną, miała prawo wiedzieć! - Nie przepraszaj, ja też jestem - odparła, by oprzeć się o ścianę tuż przy kracie, a potem się po niej osunąć, tak by po prostu capnąć na ziemi, nie zważając uwagi na jej ewentualną niską temperaturę. Następnie podciągnęła kolana i położyła na nich brodę, rękoma nogi. - Ja chcę tylko wiedzieć, czy z Jankiem wszystko w porządku. - Lena przygryzła dolną wargę, czując jak łzy zbierają się jej do oczu. Rozpłakanie się teraz było najgorszą opcją. - I mam nadzieję, że powiedzieli Hani - dodała zaraz potem. Naprawdę ostatnią osobą, o której teraz myślała była ona sama.
To akurat zdecydowanie miała po Zapolskiej.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptyCzw Maj 04, 2023 2:40 pm

Kostek rozumiał postępowanie Hetmana, ale to wcale nie znaczyło, że miałby się z nim zgadzać. Mógł być dobrze zaznajomiony z problematyką jego służby w wojsku, mógł równie dobrze zdawać sobie sprawę, że wbrew powszechnej opinii nie każdy pochwalał jego wojskową ścieżkę kariery - zwłaszcza w kręgach osób, które studiowały rzetelnie praktyki stosowane przez Czarnych, ale nie mogło to zmienić faktu, że czuł się kompletnie niesprawiedliwie ukarany. W dodatku był absolutnie bezsilny, nie było niczego, co mógłby zrobić.
Prawie.
Pytanie Leny sprowadziło go bardzo mocno na ziemię. Ach, ponownie użył tej nazwy. Zwłaszcza gdy on to słowo wymawiał kompletnie naturalnie, jakby nie było nic jaśniejszego pod słońcem, że Czarni są właśnie Panami.
- Bo ich rozumiem - odpowiedział najpierw, wracając do tego smutnego momentu, w którym pojął naturę Czarnych. Gdy doznał swojego małego objawienia, gdy tak pięknie splótł swój umysł z pokrętnym mechanizmem umysłu Śpiewu, jego prywatnego nemezis i wybawiciela jednocześnie. Znalazł drogę przez ten labirynt i zrozumiał jego działanie. Byli najbardziej godnymi pożałowania istotami na świecie, nie znały i nie rozumiały żadnych innych uczuć niż cierpienie i nienawiść. Nawet ich radość z zadawanego cierpienia była wykręcona i obrzydliwa, była innym rodzajem cierpienia. Cóż, przynajmniej dla Kostka. Do końca życia miał już pamiętać ten rozdzierający dusze na pół ból spowodowany tęsknotą grafa, na zawsze miał nosić w sercu to poczucie straty. - To długa historia - której nie chciał opowiadać, więc wzruszył ramionami. - W czasie swojej pierwszej misji w Zonie zabiłem grafa zrozumieniem - bardzo to uprościł, ale wiedział, że mało kto prócz Zakonu Łabędzia by zrozumiał sposób, w jaki Śpiew uśmiercił. Ani powody, dla których zrobił, zwłaszcza że te niewiele z chęcią mordu miały wspólnego - a to zmieniło sposób, w jaki ich postrzegam. To nieszczęsne istoty i bardzo smutne, nie zasługują na nienawiść, a na litość.
Pominął już pozostałe fakty i szczegóły historii - nazwanej tak dostojnie przez kogoś - o Pięknym i Grafie. Lena zbyt wiele wycierpiała z rąk Czarnych, aby móc się nad nimi tak ze współczuciem pochylić. Jej rany były nazbyt świeże i zbyt głębokie.
Pokręcił tylko głową na kolejne pytanie.
- Nie, badawczy. Zajmują się anomaliami, zakażeniem kleszczami, opętaniami - odpowiedział krótko. Czy mogło chodzić o ten popiół? Może przez to skanery wariowały? Z drugiej strony czy nie powinny przestać, skoro teoretycznie całościowo został z ich ciał spłukany? Było bardzo wiele pytań.
Między innymi o kapitana Cichockiego.
Konstanty tak się zapominał w swoim gniewie o niesłuszne ukaranie, że kompletnie wypadło mu z głowy, że przecież nie on sam znalazł się w tej sytuacji. Dlatego gdy zobaczył, jak Lena siada przy tym nieszczęsnych kratach ze zmartwioną miną, jak podciąga kolana pod brodę przypomniał sobie, że przecież mógł nie być tak zadufany w sobie i sam zapytać hetmana o stan kapitana Cichockiego. Nawet nie dla swojej własnej wiedzy, a właśnie dla tej małej nieszczęsnej istoty, która teraz kuliła się na podłodze w wojskowej celi.
- Poczekaj - powiedział miękko, niczym do przestraszonego zwierzątka. Bo trochę na takie właśnie wyglądała, jak kopnięte niesłusznie szczenię. Usiadł powoli również na podłodze i zamknął oczy, odchylił głowę do tyłu i oparł ją o ścianę, jakby właśnie planował uciąć sobie drzemkę. Na chwilę, bo zaraz zmarszczył brwi i oczy otworzył. - Nie działa - powiedział to bardziej sam do siebie i podniósł nadgarstek do oczu. Ten, na którym miał bransoletkę rozpraszającą nanokadabry, która uniemożliwiała używanie magii. Przyglądał się jej przez chwilę z każdej strony, studiował kilka minut uważnie zapięcie, nim finalnie delikatnie obrócił ją na nadgarstku i uderzył w kratę. Przez kilka kolejnych chwil coś przy niej majstrował, podważał paznokciem w skupieniu, uderzył raz jeszcze - tym razem o podłogę i nieco mocniej - później ponownie chwilę przy niej kombinował. To paradoksalnie były proste zapięcia, wystarczyło odpowiednio podejść do mechanizmu. Studiował również i takie zabezpieczenia. Był, jakby nie patrzeć, inżynierem, podobne pierdółki potrafił zrobić w czasie przerwy na drugie śniadanie, a otworzyć coś takiego mógł w minutę, o ile miałby narzędzia. Teraz jednak ich zabrakło, więc i zajęło mu to nieco więcej czasu, ale w końcu w bransolecie coś przeskoczyło i zapięcie puściło, a Kostek ją, ot co, zdjął. Odłożył ją na bok na podłogę i ponownie zamknął oczy, następnie odchylił głowę do tyłu i oparł ją o ścianę.
Dla Leny jego działanie absolutnie mogło pozostać niezrozumiałe, zwłaszcza że absolutnie nie dzielił się z nią informacją, co robi ani po co. Po prostu siedział tak bez ruchu, a nawet jeśli Lena próbowała coś powiedzieć, to unosił tylko dłoń w geście nakazującym milczenie. Mało to było uprzejme. Ale panna Cichocka nie mogła wiedzieć, że właśnie sobie ucinał pogawędkę z hetmanem koronnym używając najstarszej i najbardziej niezawodnej metody komunikacji - tej spersonalizowanej. Im bliższa była osoba, tym i łatwiej było tę nić komunikacji połączyć.
Dopiero po kolejnych kilku minutach - w czasie których musiał wyjść w oczach Leny na absolutnie bezdusznego dupka - otworzył oczy.
- Stan kapitana Cichockiego jest stabilny, uzdrowiciele wprowadzili go w śpiączkę po przyjeździe i wybudzili go dzisiaj rano. Przez kilka dni pozostanie na obserwacji, ale później zostanie wysłany do domu, do Warszawy. Porucznik Zapolska nie została poinformowana, ale z tego co zrozumiałem, to nie była inicjatywa dowództwa, a już decyzja samego kapitana - powiedział nagle po tej ciszy. - Przynajmniej tyle mogę zrobić.

Lena Cichocka
Lena Cichocka
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySob Maj 06, 2023 5:06 pm

Lena musiała się jeszcze wiele nauczyć względem wojskowego życia, reguł tutaj panujących i tak dalej. To co było jej mówione w akademii trochę nie do końca pokrywało się z tym, czego była świadkiem. Nigdy się nie spodziewała, żeby będzie świadkiem dosyć nietypowego sposobu nadawania wiadomości. "Czy wyście chuje z mózgami pozamieniali?" - te zdanie zdecydowanie dosyć długo zostanie w umyśle Cichockiej, nawet jeśli sama nie zamierzała tego używać. No może względem Kozaka sobie na coś takiego pozwoli, ale to z sympatii do chłopaka. Prawdę powiedziawszy to on był jedynym człowiekiem, który nie miał do niej tak niesprawiedliwego podejścia jak większość, co było naprawdę miłe. Nawet jeśli sama Lenka nie mówiła mu tego na głos - powiedzmy sobie szczerze, pod tym względem była podobna trochę do Janusza - to naprawdę doceniała jego towarzystwo.
Wyjaśnienie Konstantego niewiele jej dało, w kwestii tego, czemu ich tak nazywał. Znaczy rozumiała, że mógł spoglądać na nich zupełnie inaczej po tym jak zabił tego grafa - czyli to była prawda! - jednakże wciąż w głowie Lenki nie mieściło się to, żeby nazywać ich "Panami". Te słowo w głowie dziewczyny miało tak negatywne konotacje, że wypowiedzenie ich wiązało się z ogromnym trudem. Nigdy nie widziała w Czarnych Panów. I nigdy nie będzie. Nawet jeśli była gdzieś tak zobaczyć w nich to, że byli kiedyś ludźmi.
- Może i zasługują na litość, ale nie nazywanie ich Panami i uniżanie się wobec nich - odparła. To raczej nie było pole, na którym Lena i Kostek dojdą do porozumienia, biorąc pod uwagę ile Cichocka w swoim życiu wycierpiała przez jegierskie jarzmo. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mówiła jakoś specjalnie oceniająco w stronę Konstantego, a raczej... była ciekawa? Bardziej w tym znaczeniu. Trochę się w sumie zastanawiała, czy takie mówienie o  Czarnych nie wpływało negatywnie na patriosferę? Nie znała się na tym aż tak.
Na kolejne słowa przytaknęła jedynie głową - jakoś więcej informacji na temat tego instytutu nie potrzebowała. Będą musieli zostać zbadani i doprowadzeni do porządku, dlaczego radary na ich widok zachowywały się jakby dostawały właśnie spazmów. Lena miała jednak nadzieję, że uda się to rozwiązać całkiem szybko, bo jednak chciała wrócić do domu. Zobaczyć się z Jankiem i Hanią. Minęło przecież tyle czasu, odkąd byli we trójkę.
Lena spojrzała nieco pytająco na Konstantego, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Trzeba przyznać, że była zdziwiona jak Kostek zaczął coś grzebać przy bransolecie rozpraszającej nanokadabry, ale niczego nie powiedziała. Cierpliwie czekała, wpatrując się w El-Galada i jego poczynania z lekkim szokiem, ale również i zaciekawieniem. Domyślała się, że próbował COŚ zrobić, choć nie miała pojęcia CO dokładnie. Gdy zobaczył, że Konstanty pozbył się bransolety, otworzyła szerzej usta, ale nic nie powiedziała uciszona niemym gestem chłopaka. Po chwili zaś została zbombardowana informacjami, których się równie nie spodziewała.
- Jak... - To w sumie było pierwsze co przyszło jej do głowy, bo była totalnie zaskoczona. Po chwili jednak doszła do wniosku, że to nie miało znaczenia. Była przekonana, że Konstanty by jej nie okłamał i nie mówił Lenie tego tylko po to, by ją uspokoić. - Dziękuję, Konstanty. Naprawdę - powiedziała zupełnie szczerze, uśmiechając się do El-Galada. Widać było trochę, że się nieco uspokoiła i nawet przestała wyglądać jak zbiedniałe zwierzątko. - Hania dostanie zawału jak zobaczy Janka wchodzącego do mieszkania - odparła. Ona doskonale wiedziała, że planował to zrobić. Swoją drogą, gdzie indziej miałby pójść? Niby miał swoje mieszkanie na Pradze, ale Zapolska jakiś czas temu jasno dała Januszowi do zrozumienia, że wraz z Leną wprowadzają się do jej mieszkania na Mokotowie.

Konstanty Albert El-Galad
Konstanty Albert El-Galad
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy EmptySob Maj 06, 2023 9:04 pm

Teoria nie odzwierciedlała praktyki - było tak do dawien dawna. Żołnierze mieli swoje regulaminy, ale wewnętrzne niepisane kodeksy czy zachowania w warunkach polowych to nieco inna broszka. Konstanty sam zauważył, że bardzo trudno jest być idealnie obiektywnym w czasie wydawania rozkazów osobom, z którymi służyło się już jakiś czas. Wysyłanie kogoś darzonego sympatią na misję, w czasie której istniało duże ryzyko niebezpieczeństwa, było diablo ciężką decyzją. Inaczej też odnoszono się do żołnierzy, których się znało.
Pewnie i sam Kostek nie byłby do końca wytłumaczyć, dlaczego czasem nazywał Czarnych tak, a innym razem inaczej. Nie do końca zwracał na to uwagę, bo w jego mniemaniu to było jedno i to samo. Nawet gdy wymawiał słowo "Czarni" to wymawiał je równie miękko, co szeptana do siebie mantra.
- Być może masz rację - odparł krótko Kostek, nie wdając się w polemikę na tym polu. - Nie zwracam czasem uwagi na to, w jaki sposób ich określam. Jegrzy, Panowie, wrogowie, Czarni... to tylko słowa. W walce z nimi liczą się uczucia, nie nazewnictwo - ach, mów teraz, chłopcze, do woli o walce. Przez długi czas jej nie doświadczysz. Zabijał Czarnych równie skutecznie, bez względu na tytuł, jaki im nadawał - ba, z upływem czasu szło mu to jedynie coraz sprawniej. Nawet z sączoną do umysłu podłą magią walczył coraz wprawniej, nie zbliżył się ponownie do tej cieniutkiej granicy, zza której już by nie wrócił.
Nie mógł zrobić wiele więcej w tych ograniczonych warunkach. W jego osobistym mniemaniu naraził Lenę na ogromne niebezpieczeństwo - w dobrej wierze wprawdzie, ale nadal. Może i skutkiem ubocznym tego narażenia było odnalezienie kapitana Cichockiego, bo Kostek nie miał najmniejszych wątpliwości, że sam nigdy w życiu by na niego nie wpadł. Nie miałby czerwonej nici, która prowadziłaby prosto do celu, całkiem możliwe, że nawet nie poznałby Cichockiego - nawet po mundurze, bo ten był w opłakanym stanie po tylu tygodniach.
Odpowiedział więc uśmiechem i pochylił lekko głowę. Bo Kostek przecież był miły - wbrew obiegowej opinii po jednostkach. Wydawał się być nieco oschły przy pierwszym kontakcie, obrzydliwie sztywny i regulaminowy do bólu.
- Żaden problem. Powinienem był zapytać o to hetmana wcześniej - odpowiedział.
Kostek był jak kokos. Twardy na zewnątrz, miękki w środku. Czy też jak sierżant Słowik powiedział: słodki jak cukiereczek.
GODZINA 0400 - czyli no 16:00

A później dostali śniadanie. Strażnik zląkł się niesamowicie, gdy Konstanty oddał mu bransoletę i poprosił o nową, bo w tej poszły zabezpieczenia i finalnie przyszło razem z nim jeszcze dwóch innych strażników, którzy w Kostka celowali z broni, gdy ten jeden zakładał mu to ustrojstwo na nadgarstek. Zupełnie jakby był przynajmniej zakażony kleszczem albo był pojmanym sługą balrogów.
Podobniej było później, gdy strażnicy przyszli po raz kolejny. Znowu trzech, ale tym razem w towarzystwie uzdrowiciela.
Ten zaczął tłumaczyć Lenie, że za kilka godzin wyruszą konwojem do Warszawy, ale wcześniej muszą pobrać od niej próbkę krwi, a następnie dla bezpieczeństwa - zarówno jej, jak i innych - będzie musiała zostać wprowadzona w stan śpiączki magicznej. Nie na długo, raptem kilka może kilkanaście godzin, zależy jak szybko dotrą do Warszawy. Że to absolutnie bezpieczna procedura, że po prostu zaśnie, a po przebudzeniu będzie czuła się normalnie. I oczywiście, gdy tylko dowiedzą się więcej o tym, co ich spotkało, to zostaną udzielone im niezbędne informacje. Następnie ot co, pobrał próbkę krwi od Leny i nakleił jej na zgięcie łokcia plasterek i kazał uciskać, a po tym przeszedł do celi Konstantego i jemu powiedział dokładnie to samo. Również pobrał trochę krwi.
Ale dopiero cztery godziny później zjawili się po nich ponownie. Tym razem z noszami na kółeczkach i czterech uzdrowicieli. Na zewnątrz na pewno było już ciemno, na korytarzu paliła się żółta żarówka.
Kazali im się wygodnie położyć, a po tym dosłownie zostali uśpieni niemal od razu. Cały stres nie miał znaczenia.
I właśnie w ten sposób pod osłoną nocy, Lena i Kostek zostali odesłani do Warszawy razem z konwojem, który transportował przede wszystkim, no cóż, trupy.

zt

Sponsored content
Areszt wojskowy Empty

PisanieTemat: Re: Areszt wojskowy   Areszt wojskowy Empty


 
Areszt wojskowy
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Skocz do: